Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hoffner


  1. [Natalia Romanova]
    - Myślisz że zrobiła bym coś tak głupiego, jak sprowadzanie ciebie na głowę, gdybym nie musiała. - Pokręciła głową wykładając parę kart przed siebie. - Jak chcę tylko przeżyć? - Uniosła pytająco brodę. - Po co by mi to było gdybym nie uważała za konieczne, by zapewnić sobie przeżycie... Jestem tchórzem, który najchętniej nie robiłby nic ale ja jestem przyparta do muru... Muszę działać, gryźć czy tego chce czy też nie. - Zagryzła wargi a w gabinecie Crystal można było poczuć zapach palonego plastiku, a ekran komputera z którego korzystała sczerniał na amen. Niesamowicie wysokie napięcie zwrotne chciało by spaliły się serwery... Tam wybuchł mały pożar na instalacji od której zajęła się reszta nerwów telekomunikacyjnych budynku. Oczywiście zaraz uruchomił się alarm co zgasił ognisko ale przewody stały się niesprawne.
     
    - Ja widzę swoje w losie zapisane. Nie twierdzę, tylko swoje wiem i zdania nie zmienię. Głupot mówić mi nie wypada, zwłaszcza że stawką jest moje życie, a je cenię dość wysoko. - Mówiła bardzo przekonana w swoje ja. - Jako chaos jestem neutralna... Nie dążę ani do porządku ani anarchii... Balansuje  na krawędzi ale na niektóre rzeczy nie pozwolę. Nie po tym co widziałam. Ona jest tą złą... - westchnęła zrezygnowana jego wiarą. - Nawet u ludzi zdarzali się ci dobrzy, a w Equestrii były więzienia i znajdowały się tam również rodowite kucyki. Przykład z historii najbardziej znany? Sombra... Władza zawsze sprowadza zło, a ona chce władzy nad rasą sobie upodobaną ~ jej intencje mogą być dobre, ale ja widzę rezultat. Dlatego cię nienawidzi. Nie pasujesz do jej schematu i co zrobiłeś czy kim jesteś nic nie znaczy. Jesteś dla niej po prostu tym gorszym.
     
    - Chcesz zobaczyć na kim zależy tak Crystal? - spytała prawie rozkazując. Jak gdyby chciała zmusić go do wypełnienia swojej woli tonem swojego głosu. - Sam określisz kim on jest dla niej i kto tu kłamie. Czy jest naprawdę człowiekiem... Jeszcze dwie do niego zmierzają. Ich pochodzenie też wydaje mi się wątpliwe... Sam stwierdzisz czy oni wszyscy są ludźmi od zawsze, czy musieli nimi zostać. Może jak zobaczysz na kim jej zależy to mi uwierzysz z jakiej rasy pochodzi. Który człowiek interesował się by byłym kucykiem? - Spojrzała w jego oczy pewnie z wyzwaniem...
     
    - Tak... -  westchnęła najwyraźniej zła wykładając parę kart. -  Zabijesz mnie, gdy będę próbowała uciec. Nie mam jak się bronić, a twoje żarówki już są warte dwa razy tyle ile minutę temu... Zysk 200%... w minutę... Za niedługo wszyscy będą je kupować - mruknęła jakby to nie było nic. - Ile dam radę zarobić w cały dzień na 100 firmach? Sam policz. - Machnęła dłonią.
     
    [Anna Kowalska]
    - Połknij jeden nadajnik bym mogła cię znaleźć w razie czego... - wskazała dłonią na plastikowy kubek wody, koło którego leżała plastikowa torebka z pigułką powlekaną - i nie używaj tego imienia publicznie, które właśnie usłyszałaś... Sprowadzi na ciebie tylko to niepotrzebne kłopoty jak nie wiesz kto stoi tuż obok. Nikt ich nie chce.  Tak będzie lepiej - westchnęła zerkając na nią.
     
    - Weź Lust nie przesadzaj... - rzuciła druga, wyraźnie używając trybu rozkazującego. - Jesteś mroczna na siłę, przecież wszyscy zapominają... ale nie my. Nie pamiętasz tej zasady? - powiedziała właścicielka mieszkania ale Anna nawet nie zwróciła na nią uwagi jakby była tylko przedmiotem.
     
    - Uściślając... Koszula nie pozwoli cię tak łatwo zastrzelić ~ i tak uważam to za minimum ochrony na której życia bym nie zawierzyła. Co do definicji słabej...  Nic takiego nie powiedziałam i nie powiem. To sprzeczne z samej natury każdego kto chce żyć. Nie wiadomo mi nic byś tego nie pragnęła - mówiła najwyraźniej tylko do Snow.
     
    - Wykończysz się w tym tempie... i siebie i ją...  Ale nie mój interes. - Machnęła dłonią. - Wynoś się stąd jak już masz wszystko co potrzebujesz. Służbowo tu nie jesteś bo plotki mówią że wyrzucono cię na urlop. Nie chce wiedzieć o co chodzi... - Po kolejnym ruchu ręki można było stwierdzić że to właśnie ona jest ich rozmówczynią...
     
    - Nikt zdanie ciebie Glamor nie pytał... Zawsze było tak że... a zresztą... Wiesz co mam na myśli, więc nie muszę używać zbędnych słów... - powiedziała Anna patrząc w jej oczy. Mierzyły się tak a wokół zapanowała nieznośna cisza. Żadna nie chciała ustąpić, a wyglądało na to że obie mają nieziemskie pokłady cierpliwości.

  2. [Natalia Romanova]

    - Ja nic nie muszę... - zaprzeczyła natychmiast, kręcąc głową, a w jej głosie czuć było przypływ emocji ~ zwłaszcza gniewu. - Nie jestem już częścią Lisowatego, by musieć mu pomagać, bo zostałam uwolniona od tego imbecyla w sposób dość karkołomny. Przez moment naprawdę myślałam że jej się udało... Ale jednak nie. Nie unicestwiła mnie, a tylko jego najgorszą część. - Odetchnęła z ulgą. - Nikt nie zgłosił pretensji do mojej osoby, więc nie służę nikomu, oprócz swoim zachcianką, a ja chce żyć i zrobię naprawdę dużo, by to życie było na przyzwoitym poziomie, a miano które przyszło mi nosić to Lüge... Nieadekwatne to rzeczywistości. Nie zmienia to faktu że jestem wolna...

    - Nie wskaże konkretnie kto - wzruszyła ramionami - moja chaotyczne intuicja nie zna pojęcia imienia, dopóki się z kimś nie spotkam. Wiem że ona chce go powstrzymać przed tym czego ja chce, bo straci za dużo jeśli on odejdzie, a świat za dużo zyska. Za nim pójdą inni - spojrzała na niego po czym bezlitośnie stwierdziła patrząc w karty. - Już się wścieka, tylko dlatego że nadal żyje, bo ona widzi wszystkich i umie znaleźć każdego. Stąd brak łączności - wyjaśniła pokrętnie. - Ucięłam jej skrzydła.

    - Co takiego chce zrobić? Chcę się pozbyć wszystkich oprócz kuców -  powiedziała bez mrugnięcia okiem. - Gdy jej się uda dla mnie nie będzie miejsca. Nigdy nie byłam kucykiem, a tym bardziej człowiekiem. Nie kwalifikuje się nigdzie - Spojrzała w karty. - Crystal to niebezpieczna postać. Hitler dzisiejszych czasów, mimo że jeszcze tego nie odczuliśmy - zawiesiła głos myśląc. - Ciebie nienawidzi tak samo jak mnie i liczy na to że się pozabijamy ~ rozwiązałaby 2 problemy na raz. Dziwisz się że chce jej przeszkodzić... Kto bez zdolności magicznych umiałby mnie znaleźć. - Zmieniła temat wstając i podchodząc do telewizora który włączyła na kanale ekonomicznym.

    - Mówisz tak jakby było to nieważne jak niemożliwe... Czy nie jesteśmy z chaosu który łamie wszelką logikę? To udawania tylko że nadal myślisz jak człowiek i nie jesteś potworem za jakiego się uważasz. Myślisz że uzyskanie bez konsekwencji iluś tam milionów, a nawet miliarda jest problem? Pieniądze leżą na ulicy... Wystarczy je podnieść. Albo sprawić że pieniądz będzie jak makulatura... Nic niewarty. Co wtedy po potędze  Felicji Romanis jeśli straci swoją kartę atutową? Ludzie się podniosą a dojście jej z powrotem do pozycji dzisiejszej zajmą całe długie lata...

    - Proszę cię... Wybierz jeden ideks i teoretycznie kup ileś akcji... - Wskazała na telewizor na którym pojawiały się różne cyferki. - Pokaże jak zarobić i się nie narobić zaczynając od 10 dolarów. Co ty na to? Jutro będzie tego cała ciężarówka. Starczy na 2 jachty?

     

    [Anna Kowalska]

    Helikopter poleciał zostawiając je tylko z dźwiękami wiatru, szalejącego na wysokości 70 piętra targającego włosy i ganiając po plecach zimnymi językami... Anna doskonale wiedziała co teraz będą musiały zrobić... i zaprosiła Snow ruchem ręki do wejścia. Sama znała budynek tylko na tyle by wiedzieć do którego pokoju zaprowadzi je... Jej imię nigdy nie mogło jej przejść przez usta. Nie żeby się jakoś nie lubiły. Łączyła je tylko chłodne związki powiązane z pracą. Obie doskonale wiedziały kim jest druga bez powiedzenia chociażby jednego słowa. Czuły to zupełnie instynktownie, a ich współpraca wyglądała tak jakby grały w dwie partie szachów, gdzie obie ruszają się za siebie na osobnych szachownicach.

    - Kuloodporna koszula, komplet wyjściowy do tego i nadajnik klasy E... - rzuciła suchym rozkazem, a nie prośbą gdy schodziły klatką schodową do apartamentu na najwyższym piętrze... Było to mieszkanie typowego gamera i muzyka z paroma wyjątkami nie licząc wszechobecnego bałaganu i instrumentów ~ głównie gitar i wzmacniaczy... Ubrań na podłodze i śmieciach po szybkim jedzeniu... Grunt że płyty były poukładane ~ taka tam panowała zasada... Jedynie co tam nie pasowało to wydzielony pokój w którym znajdowało się pół zaplecza sklepu z odzieżą. Głównie to rzucało się w oczy.

    - Umm... - zaczęła od chrząknięcia, Gdy już we trójkę były w tym pokoju z ubraniami. - Powiedz mi Lust... - Przez moment można było zobaczyć że Anna chce kogoś zabić wzrokiem. - Po co ci to...  - powiedziała wodząc palcem po szufladkach wyciągając z jednej kapsułkę wielkości tabletki w foliowym woreczku i odbiornik rozmiaru telefonu. - Nie przyszłabyś do mnie gdybyś nie musiała, a ona nie wygląda na taką która wie co się z nią dzieję. Widać to w jej oczach. Nie nadaje się do niczego - gadała do siebie rozpoczynając partię. Jej rozmówczyni milczała. Jeśli miała powiedzieć coś nietaktownego to już wolała milczeć. W tym momencie ta pierwsza podała jej koszulę jakby okiem zmierzyła jej wymiary...

    - Wybierz sobie coś w czym będziesz dobrze wyglądać w koszuli... - powiedziała Snow Anna siadając na krześle.

  3. [Natalia Romanova]

    - Wysoce nietaktowne jest pytanie o innych w jej życiu, przy rozmowie z świeżo poznaną kobietą... - westchnęła z niesmakiem. - Ale odpowiem na nie... Twój poprzednik nie przekroczył progu, bo dokonał złego wyboru pomiędzy życiem a śmiercią, gdy został wcześniej ostrzeżony, by nie wchodził - zasyczała zła przymykając na moment oczy...

    - Zlekceważył mnie, a mógł odejść cały i zdrów. - powiedziała bez najmniejszego zawahania, po czym jej głos przeszedł w czystą kokietę... - A tego spotkania nie mogłam uniknąć... jeśli już o to pytasz; dlaczego nie uciekłam. Nie było sensu najmniejszego, bo i tak Felicja Romanis powiedziałaby ci gdzie się znajduję po tym jak naprawiliby telefony.  - Spojrzała na niego spod rzęs. - To nasza rozgrywka, gdzie mnie interesuje doprowadzenie do jednego spotkania, które również musi nastąpić jeśli ten świat ma stać cały... - Przerwała na moment. - Żeby dało się tu żyć. Żeby ja mogła żyć...

    - Twoja zleceniodawczyni mnie nie interesowała, ale skoro napiera czy nie powinnam się nią zainteresować? Wiesz jak to między kobietami jest... Różnica poglądów - mówiła siadając wygodnie na swoim krześle zakładając nogę na nogę... Jej ręka od razu znalazła się na kartach. - Niewiele potrzeba - wymruczała.

    - Mam cię opisać; co robiłeś gdy byłeś kucykiem? Mówisz tak jakbym nie wiedziała nic drogi Rasonie, a wiem wiele, bo dane było mi widzieć wiele, mimo że nigdy wcześniej osobiście mnie nie spotkałeś. Ja cię znam mimo wszystko dość dobrze... - Znowu zawiesiła głos. - Nie dano nam tej szansy poznania się czy to na ziemi czy też w equestrii. Jestem również poczęta z chaosu ale zupełnie na innej zasadzie niż ty. Ja nic nie podpisałam... Na nic się nie godziłam. Mnie konsekwencje nie dotyczą. Ja jestem konsekwencją tego wszystkiego. - Uśmiechnęła się drwiąco.

    - Nie mam twoich problemów i nie mam na nie rozwiązania... - zastrzegła od razu. - Zapytasz o to wcześniej czy później... Nie mogę wpłynąć na co się z tobą stanie. Za silnie powiązany jesteś ze mną, bym mogła zrobić cokolwiek w tej chwili i taka prośba... Nie udawaj kogoś kim nie jesteś bo ton egocentryka ci nie pasuje. - Wyłożyła parę kart i odkryła parę zakrytych.

    - Nie zrobisz tego od razu. Nie zabijesz... - Pociągnęła parę kart i je rozłożyła przykrywając poprzednie. - Z ciekawości twojej i mojej ta rozmowa będzie chwilę trwać... - stwierdziła pewnie patrząc na jego pytanie, po czym jej ton już nie był taki słodki.

    - Ile dała ci za mnie? Może się dogadamy... Zresztą końcowa decyzja nie należy do mnie. W tym mój problem. Nie mam wyboru, bo natrafiłam na węzeł czasowy ~ zdarzenie przed którym nie widać nic za tym dopóki się nie wydarzy. Zginę albo przeżyje. Wybór należy do ciebie. Nie mam na nic wpływu... Wiem że ty stąd wyjdziesz cały... - Wskazała na niego dłonią... W środku bała się bardzo ale nie pozwoliła sobie nawet na drgnięcie powieki.

     

    [Anna Kowalska]

    Leciały helikopterem, a krajobraz w oknach szybko się zmieniał, gdy lecieli nad Wisłą kierując się do serca polski naprawdę szybko... Tam właśnie maszyna usiadła na dachu jednego z wieżowców, gdzie czekała na nich jeszcze jedna kobieta naprawdę wysoka o dość ciemnej karnacji jej cerę jednak znaczyły długie białe plamy szpecąc ją niemiłosiernie... i to właśnie odciągało wzrok od pełnych brązowych oczu i włosów ułożonym w artystycznym nieładzie. Sama była ubrana w typowe dla większości społeczeństwa niewyszukane dżinsy i kamizelkę wykonaną z tego samego materiału co spodnie... gdzie pod spodem chowała się biała bluzka z dość grubego materiału na której widniała nazwa i logo jakiegoś metalowego zespołu.

    Po tym jak pilot ściągnął hełm Snow, Anna podała jej parę zatyczek do uszu... Sama nie lubiła znajdować się na zewnątrz helikoptera, gdy ten miał włączony silnik i gwizdał niemiłosiernie... Gestem dłoni kazała jej uważać na głowę po czym wyszły z maszyny..

  4. [Natalia Romanova]

    Gdy on zapukał, ona siedziała przy oknie w dżinsach i białej bluzce o bufiastych krótkich rękawach... Jej oczy latały po całym miejskim krajobrazie, nie mogąc się zatrzymać na żadnym z jego fragmentów. W jej głowie powtarzało się na okrągło jedno pytanie; czy naprawdę powinna się go bać, jeśli karty nie chciały jednoznacznie stwierdzić niczego... Powtarzała to w kółko, aż zorientowała się że jej ręce wychłodziły się bez powodu, a cała odbijała się blada w tafli lustra pokrywającego całą ścianę...

    Gdy usłyszała pukanie zacisnęła wargi, a jej oblicze nabrało nagle pewności, mimo że wszystko w niej krzyczało by nie odpowiadać. Nie robić kompletnie nic... że może sobie pójdzie ale wiedziała że przeznaczenia w kółko zmieniać nie może... Musiała podejść do tego poważnie i nie zrobić nic czego mogłaby żałować... Udawać silniejszą niż jest, a może przeżyje...

    - Wejdź czerwonooki... - powiedziała przez drzwi otwierając je z łańcuszka... - Czekałam na ciebie dość krótko. Nie kazałeś na siebie nie wiadomo jak długo czekać... że twoja kawa nie zdążyła jeszcze wystygnąć. - Otwarła przed nim drzwi zapraszając go gestem ręki do środka... Wzrok miała raczej nijaki... Nie wyrażał nic, zaczerwienione oczy mogły jednak zdradzić efekty emocji...

    Otwarte drzwi w korytarzu były jedne... nie znajdowało się tam wiele rzeczy, nie licząc starej meblościanki, czerwonej skórkowej sofy, a na środku stał stolik na którym stały dwie jeszcze gorące kawy i był rozłożony rtęciowy tarot na czarnym lnianym obrusie...

  5. [Anna Kowalska]

    - Nie krzycz, jak cię chwycą, założą kamizelkę a potem wyprowadzą... Zachowuj się tak jakby to było po prostu naturalna kolei rzeczy... - powiedziała jej, zanim przez drzwi wpadła czwórka mundurowych w pewnym rynsztunku z karabinami... Założyli oni jednej i drugiej kamizelkę kuloodporną i zaprowadzili osłaniając je na zewnątrz, gdzie na podjeździe stał humvee. Tam je zapakowali i zaczęli wieźć w jakimś kierunku, gdzie w pojeździe co chwile było słychać meldunki że czysto... Potem już był tylko mały helikopter na lądowisku między drzewami... Tam też je odstawiono a drugi pilot założył Snow hełm na głowę i podłączył do interkomu... By mogła się porozumieć z kimkolwiek gdy silnik ruszył...

     

    [Natalia Romanova]

    Patrzyła na swoje dłonie i nie wierzyła w to co przed chwilą się stało. Czy ona użyła prawdziwego chaosu czy jej się tylko zdawało? Takie zadawała sobie pytanie świdrując swoje linie papilarne w poszukiwaniu niestworzonych rzeczy ~ bez skutku... Znowu pochwyciła karty a jej ciało przeszedł dreszcz niepokoju. Nie musiała wykładać kart by wiedzieć że on się zbliża.

  6. [Anna Kowalska]

    - Dobrze że już jesteś... - powiedziała Anna zbliżając się do Snow. - Nic się nie bój na to co się stanie dokładnie za 3 minuty... - rzuciła patrząc na zegarek w holu. Co miała na myśli? Pewnie to że wykonała jeden telefon do tych co mieli zapewnić bezpieczeństwo temu budynkowi... informując ich że chce zobaczyć jak sprawują swoje obowiązki i w jakim czasie są wstanie wydostać 2 osoby na lądowisko helikoptera, który zabierze dwie ważne osoby do Warszawy... Jak ktoś mógł się przeciwstawić właśnie jej. Tej której mogła zdymisjonować ich za niemoc ochrony głowy państwa... Niewiele kobiet miało taką władzę i wielu mężczyzn zadawało sobie pytanie; Dlaczego... Czym ona sobie na to zasłużyła... Nikt nie wiedział.

  7. [Anna Kowalska]

    Po niecałych dziesięciu minutach wyszła z wody i ze zdecydowaną miną powiedziała:

    - Za 20 minut na recepcji. Ubierz się ciepło i w coś co możesz w razie czego poświęcić... Nie gwarantuje że wyjdziemy z tego idealnie czyste - machnęła dłonią by się ruszyła, a sama zawinęła się w ręcznik i zanim odeszła rzekła odwrócona do niej tyłem;

    - Twoja tożsamość nie będzie ważna... To ja będę musiała wystawić papiery; czy czegoś nie schrzanili... Nie przejmuj się. Będą cię traktować po prostu jakby mieli przy sobie Natalię... O nic więcej nie chodzi. -  Po wróciła do pokoju, by się ubrać w kurtkę i dżinsy... Wiedziała że pewnie zabiorą je Quady z jakiegoś patrolu, a widząc leśne drogi spodziewała się raczej błota na nich...

     

    [Natalia Romanova]

    Natalia przekładała swoje karty, przegryzając kolejne rozdania szyszkami kukurydzianymi pokrytymi karmelem... W pewnym momencie zatrzymała palec na jezdnym obrazku, nie wiedząc co miało on dokładnie znaczyć. Jej moc działała za nią, gdy był łamany 4 wymiar po drugiej stronie kuli ziemskiej nie przez los, a myśl... Nie jej własną, a odbitą, gdy ktoś chciał zrobić coś co mogło mieć jakieś konsekwencje... Moc Discorda nie należała do łatwych ale ona nigdy by jej tak nie użyła jak zrobiła to ona sama... Nad Crystal otwarła się szczelina z której wyleciało z 20 litrów pełnotłustego mleka wprost na jej głowę.

  8. [Anna Kowalska]

    Nie miała żadnego powodu, by myśleć nad czymkolwiek co powiedziała, czy zrobiła wcześniej, gdy jej ręce cięły wodę w nadzwyczajnym dla niej tępię. Odbijała się z gracją foki od ściany, by po paru chwilach do niej wrócić i powtórzyć wszystko na nowo, aż organizm zaczął mówić zwyczajnie dość... W ten właśnie sposób wyżywała się na sobie za wszystkie błędy o których zapomniała. W pewnym momencie podpłynęła do drabinki i tak powiedziała do Snow wskazując na nią prawą dłonią, gdy lewa rozmasowywała skurcz:

    - Pora zrobić ćwiczenia z ewakuacji w jednostce obok... - powiedziała spokojnie, po czym jej ton przeszedł w tryb rozkazujący z pewnym komicznym efektem. - Jesteś na nasze potrzeby VIPem o pseudonimie ~ Natalia Androwicz i nie próbuj temu zaprzeczyć, bo właśnie taka jest subiektywna prawda na ten moment... Załatwi nam to szybki transport stąd, a potem helikopter... do Warszawy. - Zamilkła na moment.

    - Będę musiała tylko alarm wywołać, a to nie będzie taki problemem... - powiedziała, po czym uśmiechnęła się jak rodzony diabeł morski, zanim znowu zniknęła w wodzie tak szybko jak się pojawiła...

  9.  [Natalia Romanova]

    //Kontra na Crystal

    Budki w Polsce dawno już nie działały... bo firma Dialog przestała je utrzymywać i tylko w nielicznych miejscach stały ich niedziałające pozostałości... Tak jakoś od 40 lat...

     //Do Rasona

    Mógł trafić na stronę internetową pewnej wróżki, co mieszkała pod tym adresem... Jej tło stanowił wilki o czerwony oczach wpisany w pentagram... Pierwsze zdanie brzmiało mniej więcej tak; Chaos zawsze pokonuje porządek, gdyż jest lepiej zorganizowany... Tylko wróżka Natalia jest stanie odczytać jego przypadkowość... Dalej znajdował się numer telefonu... z informacją kiedy przyjmuje klientów.

     

    Sama Natalia zadzwoniła pod jakiś numer, po czym przyjechała trójka mężczyzn, którym do dłoni włożyła cztery dość ciężkie złote monety... Zabrali oni ciało i wyczyścili ślady po całym zajściu, zostawiając gwarancje że nawet jeśli ktoś by szukał to i tak nic nie znajdzie. Ona sama siedziała przy tarocie wyłączając całą sieć telefoniczną w obrębie Warszawy... Po prostu siadły wszystkie przekaźniki po przez wysuszone kondensatory... Mogło minąć parę godzin zanim ludzie mogliby przywrócić chociaż część łączności...

     

    [Anna Kowalska]

    - Wiążę mnie tylko słowo, które ci dałam, a ty je zaakceptowałaś... Pomogę ci, ale jeszcze kiedyś podważysz moje intencje w sposób wręcz irracjonalny i bezpodstawny to zniknę dla ciebie że nigdy mnie nie zobaczysz i mówię tu naprawdę serio... Zniknę bezpowrotnie jak to robiłam setki razy, bo jeśli ktoś mi nie ufa i szuka we mnie winy zamiast najpierw w sobie, zanim się zastanowi. To nie mogę zaufać jemu, bo prowadzą go tylko emocje... Które w gruncie rzeczy są dobre ale nie przy podejmowaniu decyzji. Nie ma czegoś takiego że się zmienię. Każdy pozostaje w gruncie niezmienny tak jak został wychowany... Pamiętaj o tym... - Spojrzała w stronę basenu. - Daj mi 40 minut... Po tym polecimy do Warszawy jak tylko załatwię transport z jednostki morskiej... - Wtedy wskoczyła do basenu jak wstała a jej dłonie cięły wodę, gdy płynęła kraulem...

  10. [Anna Kowalska]

    - Nielogiczne byłaby walka z czymś czego nie ma - zwróciła się ze spokojem w jej kierunki, mimo że oczy chciały spalić wszystko na swej drodze - bo może okazać się kłamstwem. Dziwisz się że milczałam, nie mając pewności za krzty co do tego? - spytała się po prostu broniąc własnej osoby. - Nigdy nie robię, szumu jak nie mam pewności co do czegoś, albo chociaż ZWYKŁEGO przeczucia. Wiesz jakbym się czuła wywołując u innych skrajne emocje zupełnie niepotrzebnie? - Tu słychać było oskarżenie. - Kto by mi potem uwierzył... - Zrobiła przerwę budując napięcie po czym odwróciła wzrok. - Nikt.

     

    - To że spotkam ciebie to mogło być zwykłe szczęście, które mogło się po prostu zdarzyć. Nic nadzwyczajnego. - Jej ton był zupełnie lekceważący. - Nie podała czasu czy miejsca... List daje pewne wątpliwości, co do wszystkiego o czym mówię właśnie teraz, bo uważam to za stosowne - stwierdziła dość dobitnie że to jej zdanie się liczy.

     

    - Proszę bardzo: obydwie wydarzyły się dzisiaj... - rzuciła naprawdę jakby zaraz miało coś w niej wybuchnąć, mimo że na zewnątrz nawet się nie tliło. - Pierwszą byłaś ty... Drugą jest wiadomość, którą trzymam w ręce, a trzecią spotkanie, a raczej droga do niego, bo nie wiadomo co się stanie na końcu ~ to nie zostało mi powiedziane... - podniosła głos.

     

    - Jemu nic nie grozi, gdybyś uważnie słuchała... To nam coś grozi i to nam ktoś chce zrobić coś niedobrego i to od nas zależy jak się to skończy, inaczej on wróci tam skąd przybył i nie wróci... - Wzięła głębszy oddech przed następnym wybuchem.

     

    - Skąd mogłam wiedzieć że wszystko potoczy się tak szybko? - rzuciła sama oskarżeniem. - Nie mogłam. Znamy się od 3 godzin? A wszystko posuwa się błyskawicznie. Za to chcesz mnie obwiniać, jak nie chciałam uwierzyć w słowa obcego, bo nie raz mnie zdradziły czy to z ust człowieka czy equestrianina? Widziałam niejedno na zewnątrz czy wewnątrz... Słowa; nie zdradziłem były zaprzeczeniem czynu, który nieraz widziałam. Nie słowa, a czyny się liczą i do czynów doszło właśnie teraz... - Strzeliły jej palce w ręce, gdy zacisnęła pięści.

     

    - Gdzie musisz się dostać i jakie są zasady postawione przez niego... Na pewno to napisał... a ja spróbuje nie dopuścić do żadnej większej tragedii. - powiedziała szybko i bez zastanowienia. - Umowa stoi? - Wyciągnęła rękę w jej kierunku, a w oczach była tajemnica i poszukiwanie tego czegoś w swojej rozmówczyni. - Nic więcej zrobić nie mogę.

  11. [Anna Kowalska]

    - Wiedziałam że tak się stanie, chodź nie wierzyłam w cudze słowa... To było po prostu niemożliwe - westchnęła odwracając się w stronę wody w basenie... - Posłuchaj mnie uważnie ale nie wytłumaczę tego bardziej. Nie potrafię... Sama nie rozumiem co jest rzadkością. - Jej oczy były po prostu poważne, a mimika jej twarzy stanęła w miejscu. - Zostały mi powiedziane dokładnie trzy rzeczy, dwie się ziściły, a ostania zależy od właściwych wyborów... - zamilkła na moment wybierając słowa. - Ktoś będzie chciał ci przeszkodzić w każdy możliwy sposób. Nie wiem kto, ale ktoś kto chce twojego kuzyna do własnych celów, a ty możesz mu przeszkodzić ~ "obudzić to co zapomniane". Więcej nie zostało mi wyjaśnione przez osobę wiedzącą kim byłam, chodź nigdy wcześniej jej nie spotkałam, a to już było niemożliwe, bo bym pamiętała że komuś to mówiłam ~ że ktoś z tak nielicznych mnie zna jak nienależny. Nie pozwoliłabym na to nikomu. - Pokręciła głową. - Wierzysz w przepowiednie? - spytała jakby pytanie było formą żartu.

  12. [Anna Kowalska]

    Na basen już przyszła w stroju i szlafroku, gdzie ubranie zdeponowała wcześniej w szafce w przebieralni... Myślała że Snow już dawno korzysta z basenu... W jej głowie była myśl że skoro sama zaproponowała, to sama będzie się śpieszyć by skorzystać. Wzięła pod uwagę że została wezwana, ale czemu miało spotkać ją coś co zabroniłoby jej tej przyjemności. Stanęła na moment przejściu widząc ją co prawda na leżaku ale niestety w ubraniu, które było nieadekwatne do sytuacji. Znaczyło to mniej więcej to tyle że czekała na nią tu by porozmawiać, a idąc dalej za tym tropem wiedziała czego się spodziewać. Zostało jej to już powiedziane wcześniej. Wiedziała od momentu kiedy ją wezwano, nie podejrzewała jednak że to wszystko potoczy się aż tak szybko. Podeszła do niej czym prędzej... Nie widziała sensu by to przedłużać. Miało się stać to co miało i w duszy czuła że wolałaby by wszystko potoczyło się prędzej.

    - Co się stało? - Zadała chyba najbardziej nietaktowne pytanie na jakie mogła się zdobyć. Szybko zrozumiała swój błąd ale jednak ciut za późno by zmienić bieg wydarzeń...

  13. [Anna Kowalska]

    Zadała sobie pytanie po raz kolejny; czy powinna po czym zmieniła je na zupełnie przeciwne; dlaczego nie miałaby skorzystać ze wszystkiego co tu oferowali, skoro mogła zrobić wszystko w granicach zdrowego rozsądku... Miała przecież odpocząć, a to nie było ani trochę przeciwstawne do słowa wyszaleć się, a mogło iść nawet z nim w tym samym kierunku, gdy sięgnęła ręcznik i wyciągnęła struj, który niedawno kupiła... Powinna chyba... Skoro już go kupiła.

     

    [Natalia Romanova]

    - Gra się rozpoczęła - powiedziała zimno tasując swojego tarota... Nie wiedziała że mierzą się tak naprawdę dwie gry; karty będące elementami losu i szachy, co reprezentowały złożoną strategie. Tym czasem w jej sercu zrodził się delikatny strach, a żołądek złapał skurcz. Zaczęła odczuwać emocje całym ciałem jak każdy kto trzyma w sobie dużą niepewność, bo wiedziała tylko że tamten przybędzie ale dalej nie wiedziała co się stanie... Mogła faktycznie zginąć z jego ręki albo zwyciężyć i zdobyć sojusznika czy zwyczajnie zmienić jego charakter na neutralny... Byli przecież podobni sobie. Co tamta mogła mu dać czego ona nie mogła? To właśnie pytanie zadała kartą i nie uzyskała odpowiedzi... Zadała inne pytanie... i wiedziała co powinna zrobić gdzie indziej.

  14. [Natalia Romanova]

    - Opakowanie masz ludzkie... - rzuciła bezlitośnie zadając sobie w głowie pytanie; Jeśli tamta nie jest człowiekiem i twierdzi że jest czymś więcej niż equestrianinem to czym była ona sama skoro nigdy nie miała własnego ciała. Pokręciła głową odganiając niepotrzebne myśli. - Jesteś człowiekiem i nie zaprzeczysz temu w tej chwili... Możesz się pomylić, bo straciłaś domniemaną doskonałość - umilkła na moment - której nigdy nie było. Jak u wszystkich kucy... To co raz utraciło stan idealny nie wróci do stanu pierwotnego. Takie są zasady tego świata, który zapoczątkował wielki wybuch... Od tamtego czasu stał się zbyt skomplikowany i niejednolity.

    -  Rzucasz wyzwanie... - rzuciła pewnie po czym jej głos stał się świdrujący do granic możliwości. - Wiesz dokładnie komu czy próbujesz się tylko domyślić bo liczysz że może się uda... Sama odpowiedź sobie na to pytanie, bo ja nic od ciebie nie chce bo i tak zrobię to co muszę, a nie to co chce... Tak jak teraz mówię te słowa - urwała na moment. - Spróbuj i oceń efekt. - W tym momencie telefon Crystal po prostu zrobił się gorący jakby zaraz miała wybuchnąć bateria.

  15. [Natalia Romanova]

    - Nie zakładaj czegoś, czego nie sprawdziłaś... Nawet dla mnie te informacje są nieosiągalne. Dobrze wiesz które... Nie doceniasz ich... Nigdy tego nie robiłaś uznając je za gorsze, a mój nos podpowiada mi że to jeszcze nie koniec z tymi bytami... - rzuciła przelotnie w kontrze na jej myśli. Odpowiedzi na zdania będące pewnymi z jej punktu widzenia... Mówiła dokładnie to co pokazywały jej kolejne karty i ani joty więcej.

    - Od początku nie chciałaś się dogadać - urwała na moment - więc po co mi grozisz, skoro obydwie wiemy że i tak go wyślesz? - spytała się próbując jeszcze bardziej wydobyć jej emocje. - Masz w sobie niepewność jak się to skończy, czy jednak jesteś tak pewna swego że już wygrałaś? Chwytasz się najwygodniejszej deski, by uspokoić sumienie... Zapewniając siebie że już po wszystkim. Ja poczekam. - Uśmiechnęła się do siebie. - Los mnie nie zawiedzie... Nie ten którego się tak usilnie chwytam. - Przetasowała karty w odpowiedzi wyrzucając na stół pierwsze 6.

    - Nie masz zasady by przegrywać... To pogódź się że coś komuś nie wyszło... - podkreśliła ostatnie swoje słowa tonem głosu. - Przecież każdemu może się zdarzyć niedopatrzenie. Co wtedy? To moja wina... Czy nie? - Z jej słów płynął po prostu jad próbując tym wytrącić ją z jakże złudnej równowagi. - Pomyłki to ludzka rzecz. Ja je tylko widzę. Zabroń im się mylić... Wszystkim w koło. Proste rozwiązanie, a skoro władza ci się należy.. Nie powinno to stanowić najmniejszego problemu by ją egzekwować.

  16. [Natalia Romanova]

    - Nie... - szepnęła kładąc parę kart na stole. - Ty tak uważasz... Obiekt z nieba miał ci tylko uniemożliwić spoglądanie w zwierciadło, gdzie ktoś ważny dla losu się znajduje... To było tylko ostrzeżenie, bo pomagałaś innym go znaleźć, a on nie chciał być znalezionym... Spełniłam jego wole, bo czyjąś wolą jest go zobaczyć... To nie mój interes bezpośrednio... Zgadza się ale roztrząsać tego nie będę... - Poleciały na stół 3 kolejne karty i zdziwiła się delikatnie widząc to.

    - Odpuść temu equestrinowi i nie mieszaj się w jego los, bo zdarzyć się musi to czego chcesz tak bardzo uniknąć... Wszyscy będą żyć wtedy jak chcesz, a zabójcy mnie się nie imają - rzuciła lekceważąco. - Robiąc to co robisz w tej chwili zatracasz swój los, a jest to los zapętlonej nienawiści... - Zacisnęła wargi patrząc w karty. Widziała że z nią nie będzie miała łatwej przeprawy. - Ten equestrianin to nie twoja własność, tak jak myślisz, bo jego serce jest gdzie indziej... Zrozum to, a jak nie chcesz tego zrozumieć... No cóż... Po co próbujesz zrozumieć skoro twoja głowa podsuwa inne myśli? Masz zupełnie inne plany i jeszcze próbujesz mnie oszukiwać jak widzę twoje intencje - rzuciła jej... Dlaczego uważała nietaktowne nazwanie jej oczu złymi skoro kłamała jej w żywe oczy?

    - Nie szłabym na twoim miejscu w tamtym kierunku... - Rzuciła 3 następne karty na stół. - Będzie tam wybuch. Poszukaj pomocy gdzie indziej.

  17. [Natalia Romanova]

    Siedziała na oknie, gdy usłyszała że jej drzwi są wyłamywane... Skąd ona wiedziała że się właśnie tak to skończy... Odczekała moment zanim poszła do niego. Nie chciała przecież zostać zastrzelona w akcie desperacji. Dopiero wtedy się ruszyła... Upewniając się w kartach że los jest po jej stronie i nic jej nie grozi to co właśnie zrobi.

    - I po co ci to było? Mogłeś przeżyć, bo byłeś nieważny dla świata... Wybrałeś sam. Teraz umrzesz nie mogąc nic... a mogłeś zrobić wiele. - mówiła spokojnie stojąc w przejściu do następnego pokoju. Wiedziała że był jeszcze przytomny... Przynajmniej mózg... Bo ciało dawno weszło w stan zawieszania... Jej ucho wychwyciło krzyk ze słuchawki, którą podeszła i sobie od niego pożyczyła sama sobie ją wkładając do ucha...

    - Witajcie złe oczy albo Felicjo Romanis... Nie mógł, bo los który wybrał go pokonał - mówiła spokojnie odpowiadając na jej pytanie zamiast niego siadając na krześle w swojej małej kuchni... - Wiem że zaszłam ci za skórę, ale to musisz mi wybaczyć... Musze sprostować los w którym ciebie być nie powinno... Wyślesz kogoś podobnego mi tutaj, by skończył robotę... Co jest dziwne jeśli mnie zwyczajnie nienawidzisz za to kim jestem. Czemu trzymasz tego mężczyznę? - urwała. - Wiem że to zrobisz po tym co usłyszałaś wcześniej czy później. Tylko zastanów się co chcesz stracić... - Zamilkła dając jej czas na reakcję.

  18. [Anna Kowalska]

    Kiwnęła tylko potakująco głową, że się z nią zgadza i sama się udało do swojego pokoju... Działo się to co dziać się w gruncie rzeczy nie powinno... Ktoś coś powiedział, a to stawało się nielogicznym zbiegiem okoliczności prawdą... Nie dostała co do tego wszystkiego wielu wskazówek. Po prostu 3 fakty nakładały się na siebie coraz bardziej, a potwierdzeniem tego wszystkiego było wezwanie Snow do recepcji, gdy odkładała swoją broń do sejfu w szafie... Czy to mogło dziać się naprawdę? Czy tylko śniła... Tak właśnie myślała wykładając kolejne swe rzeczy nie zajmując nawet ćwiartki możliwego miejsca na ubrania... Czy naprawdę spotkają się na basenie...

     

    [Natalia Romanova]

    Na drzwiach do jej mieszka pojawiła się przyklejona koperta podpisana Jan Piotr wielkimi literami i czarnym markerem... Jej zawartość stanowiła pojedyncza kartka zapisana eleganckim i ostrym pismem o następującej zawartości:

    Spoiler

     

    Witaj tyś co przyszedłeś zbrukać moje ciało bólem, a umysł niewyobrażalnym cierpieniem... Zawróć póki możesz, zanim nie skończysz jak ten pies co zabiłeś go w wieku 12 lat... Pierwsze morderstwo... Krew na rękach... Wolność wyboru. Czyją krew przyjmie los? Moją, twoją czy obydwoje... Odpowiedź brzmi: Twoją, jeśli zdecydujesz przejść przez te drzwi... Poczujesz krótki ból w klatce... To będzie ostatni sygnał do odwrotu. Potem świat ściemniej i nadejdzie koniec. Ludzkie serca wydają się bardzo krucho połączone z losem... Zrób co chcesz. Ostrzeżenie to było jedyne i nie ufaj głosowi w słuchawce. Kobiety kłamią i wykorzystują... Czy będzie interesował ją twój los jeśli zginiesz... Nie... Jesteś nieważny dla świata.

    Lüge

     

     

  19. [Natalia Romanova]

    Trzeba było pamiętać że nad Chinami ciągle wisiał smog, który stał się częścią jego krajobrazu już od lat 90 XXw, a w nim tworzyły się cząstki trującego ozonu, gdy światło przechodziło przez chemikalia zawarte w powietrzu... Gaz ten dobry w wysokich warstwach atmosfery i zaraz po burzy był śmiertelnie trujący dla człowieka w wysokim stężeniu przez które przeleciała właśnie Crystal. Niszczył on płuca zatykając pory w nich zawarte... W chmurach tych znajdowało się oprócz tego 10 tysięcy innych związków zdolnych zabić większość ludzi w parę sekund, a połączone tworzyły naprawdę niebezpieczną zawiesinę, na którą ciężko było szukać jednego lekarstwa... Dlatego właśnie większość chińczyków nosiło maski by chronić własne zdrowie przed częścią zanieczyszczeń. O masce takiej najwidoczniej zapomniała Crystal. Los zawsze znajdował drogę ostateczną...Wcześniej czy później. Nieważne co się zrobiło... i tak na końcu czekała cierpliwie kostucha.

     

    [Anna Kowalska]

    - Na ostatnie pytanie odpowiedź brzmi nie... To nie jest ośrodek wojskowy, chociaż parę jednostek jest w sąsiedztwie za płotem... W papierach jest to teren państwowy... A to - wskazała dłonią - jest letnia rezydencja prezydenta, jak już wcześniej mówiła... A co do skupienia... Wysyłałam ostatnie maile... - rzuciła, a przez moment można było zobaczyć jak jej oczy przez moment rozjaśniają się by zgasnąć, gdy wyłączyła soczewki. - Nikogo nie mijaliśmy bo dojechać tą drogą można tylko tu... - rzuciła oszczędniej każąc jej się reszty domyśleć.

    - Ja nie pamiętam bym powiedziała żebyś milczała w samochodzie... Po prostu nic nie mówiłam... i ty zrobiłaś to samo... - Wzruszyła ramionami. - Pamiętam cię raczej jako rozgadaną... dlatego wydałaś się dziwna jak na siebie... - rzuciła od niechcenie odbierając klucze...

  20.  [Anna Kowalska]

    - Dziwna jesteś jak na siebie, że potrafisz utrzymać język za zębami taki kawał drogi, jak myśli rzucają ci kolejne pytania; po co i gdzie mnie ona wywiozła... - rzuciła z przekąsem że jeszcze tego nie usłyszała od niej. Nie umiała tego do końca pojąć tylko dlaczego się tak stało. Wiedziała przecież że stać się tak powinno... Nie lgnęła jednak dalej w niepotrzebny temat.

    Sama znała tą lokalizacje dość dogłębnie... na papierze i osobiście. Nie miała kłopotu z pójściem prosto do recepcji prowadząc przy tym Snow.

     

    [Natalia Romanova]

    Karty przed nią odbijały światło lampy, rzucając liczne pajączki na ściany pokoju, gdy mieszała je i wykładała raz za razem, aż nie przyszedł moment że się zatrzymała przy sprzyjającym układzie.

    Rozległ się pojedynczy wstrząs daleko poza terytorium polski, a wszyscy w Chinach dostali esemesa o nadchodzącym trzęsieniu z 1,5 sekundy zanim nastąpiło. Dość późno jak na standardową reakcję ich specjalistycznych urządzeń. Sam wstrząs był dość słaby, jednak dość silny by przynieść konsekwencje których Lüge oczekiwała.

  21. [Anna Kowalska]

    - Teraz słyszę słowa Goldinga w twoich ustach... - Pokręciła głową, gdy najpierw jechały przez małe miejscowości, a potem zaczęły mijać kolejne iglaste lasy pokryte wiecznie zielonymi igłami. Na niebie widać było liczne mewy, a w tle doskonale szumiały fale rozbijające się o brzeg, co był może z 40 metrów od drogi. Jechały może z godzinę, gdzie Anna nie próbowała już nawet rozmawiać, porządkując w swojej głowie wszystko na nowo... Co powiedziała... Co powinna zrobić, a nie zrobiła tego, bo nie miała czasu... Właśnie wysyłała kolejnego maila z pomocą ekranu na soczewce dzieląc swą uwagę z drogą... Wyglądało to tak jakby cały czas myślała, będąc nieziemsko skupiona nie chcąc nic zepsuć... To co robiła było przecież nieodpowiedzialne zupełnie...  Dziwne było też to że nie widać było żadnych samochodów przejeżdżających koło nich, jakby jechała gdzieś na kompletne odludzie... Naglę droga się rozdwajała, a przed nimi stanął posterunek wojskowy, gdzie widać było że cały teren był ogrodzony trzy metrowym płotem zwieńczonym drutem kolczastym... Anna, jakby robiła to codziennie podjechała do nich... machnęła jakimś świstkiem i puścili ją dalej dziękując jej za coś, krótkim uśmiechem... Potem był już tylko ośrodek w środku lasu nad morzem.

  22. [Anna Kowalska]

    - Nie, nie jesteś... - westchnęła, spoglądając na nią kontem oka - ale tą samą logiką; nie warto być uległą dla świata, który wymaga samodzielności i jego oblicze jest zupełną przeciwnością Equestrii... Prawda jest to czy fałsz? - spytała otwierając jednym guzikiem samochód, tak bardzo podobny do tego w Warszawie, a tak bardzo różnym jednocześnie... W przeciwieństwie do tamtego ten był w miarę czysty, a gdy go otwarła pachniało intensywnie drzewkiem cytrynowym, które wesoło sobie wisiało koło lusterka wstecznego... Niedawno ktoś musiał z niego korzystać... Nie minął moment gdy zapakowała swoje bagaże i Snow do bagażnika, a później już tylko chciała ruszyć, gdy tamta wsiadła.

  23. [Anna Kowalska]

    Anna prowadziła Snow przez betonowe korytarze, oświetlane przez liczne świetlówki, które wywołały przytłaczającą atmosferę podchodzącą pod straszną, gdy światła bawiły się w liczne skaczące światłocienie. Posługiwała się swoimi dokumentami dwukrotnie. Przy wyjściu z peronu i gdy odbierała jakieś klucze... Taka tam panowała demokracja, że słów między sobą wymieniano naprawdę niewiele. Jakby wszyscy wszystkim czytali w myślach albo po prostu tak było wszystko rozpisane w procedurach... Gdy wyszły z pokręconych korytarzy znalazły się przy wyjściu technicznym kolei w Gdańsku wtedy znowu zwróciła się do niej...

    - Możesz się już odezwać... Dzięki za wszystko. Zaraz wsiądziemy do samochodu i podjedziemy na miejsce... - rzuciła przelotnie gdy szła z nią w stronę parkingu...

  24. [Anna Kowalska]

    - Przestań przepraszać... - syknęła zniecierpliwiona. Naprawdę ją to denerwowało. - Bądź pewna swego, tak jak zapamiętał cię Golding, bo zaczynasz przypominać mi te kuce, które żyją tylko dlatego że żyją; bez celu, bo boją się podejmować decyzji. Pokaż mi że masz pazur, a nie jesteś kasza z mlekiem ~ mdła ~ ciągle tylko byś przepraszała za błędy, których nie było nigdy... - zarzuciła jej bez mrugnięcia okiem. Nie miała w sobie żadnego sumienia by mieć jego wyrzuty.

    - Doskonale wiem że potrafisz postawić na swoim... Potrafisz dobrze wybierać. Inaczej nie pojechałabyś do Crystal Empire... Otworzyłaś tam butik i współpracowałaś z wieloma innymi z branży... Nie tym charakterem do czegoś doszłaś. O nie, a ten świat jest mniej obcy niż ci się by wydawało... - Na zewnątrz znajdowało się cię pomieszczenie na kształt wielkiej betonowej tuby z naprawdę wąskim peronem... Z jednej strony widać było budkę w której wciąż paliło się światło... Właśnie stamtąd wyglądała pewna osoba, u której ciężko było dopatrzeć się czegokolwiek, oprócz tego że miała na sobie służbowy mundur do pracy typowo biurowej...

    - Umiem słuchać... Lubię to robić... Więc mną się nie przejmuj. Sama teraz zresztą za dużo mówię. - Gdy Anna wyszła spojrzała tylko w tamtą stronę i podniosła prawą dłoń bijąc się następnie w serce... Właśnie po tym osoba je obserwująca opuściła wzrok, ona sama zabrała swoją torbę przerzucając ją przez ramię...

    - Nie pytaj i nie mów najlepiej nic... Może potem ci odpowiem o tym miejscu... - rzuciła cicho, a jej głos i tak poniosło echo... Gdy ruszyła w stronę budki...

  25. [Anna Kowalska]

    - Tamtego jestem praktycznie pewna; że żyje, a to co właśnie powiedziałam jest tylko przypuszczeniem, na które gwarantu nie mam i nie dam...- rzuciła niby złośliwie ale słychać było w jej tonie że jest to na poważnie. - Zwykła intuicja. Nic więcej. Jest coś takiego że jak się obudzisz rano... To wypełni cię uczucie szczęścia lub niepokoju że stanie się tego dnia... Coś dobrego albo złego... Nic więcej. Każdy zna to uczucie. Mnie przynajmniej często spotyka. - Przez moment czuć było jak tuba się zatrzymuje po czym zapaliło się zielone światełko nad wyjściem. Oznaczało to mniej więcej tyle ile koniec tej podróży. - Czasami ciężko z domu wyjść - westchnęła bez przekonania.

    - Naprawdę śpieszno ci na tamten świat - rzuciła, jakby oskarżała ją o najcięższe możliwe wykroczenie - że tak często o nim wspominasz umieszczając go właśnie tam? Trochę więcej optymizmu. - Zmrużyła oczy. - Jesteś duchem nadal kucykiem i tak się zachowuj bo inaczej zrobisz się za przeproszeniem nudna. Wychowałaś się w Canterlot... Gdzie twoja wiara we wszystko co najlepsze tak bardzo typowa dla tamtego regiony. Zachowaj z tego co najlepsze i nie myśl o tym... Jest rzeczywistość. To cię powinno interesować, bo właśnie dojechałyśmy. - Przycisnęła guzik a drzwiczki się otworzyły.

     

    [Natalia Romanova]

    Nie zdziwiła się tym że tamta tego uniknęła... Za łatwo by jej poszło, gdyby faktycznie zginęła tylko dlatego że miało coś ją uderzyć z niebo... Skoro niebiosa nie podziałały... Lüge postanowiła zostać przy ziemi... Wpisała w komputer parę fraz w czym mogłaby pomóc naturze po czym trafiła na interesujący ją artykuł traktujący o dziurach w ziemi pochłaniających budynki... Gdyby uśmiechnęła się wtedy byłby to jeden z najwredniejszych uśmiechów jakie pojawiłyby się kiedykolwiek na ziemi.

×
×
  • Utwórz nowe...