Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Posty napisane przez Socks Chaser

  1. "Lewactwo" i "Poprawność polityczna". 💀 Bruh, cry about it, osobiście uważam, że jak kogo boli orientacja seksualna postaci lub jej kolor skóry to jest toto frajerstwo totalne, nie wiem, 2023 rok, jak nie wyleczyło się jeszcze z "antylewactwa" to chociaż warto przerzucić się na inne buzzwordy. Serio, jak pojawienie się, oh God, gejucha w serialu jest dla ciebie złym niedobrym lewactwem to nie wiem, wyjdź z domu, ludzie na ciebie czekają, świat nie jest zły, powiem więcej, bardzo się zmienił w czasie twojej samotnej egzystencji w bunkrze.

     

    A Velma jest ogólnie słabym serialem. Basically, jest tycio moda aktualnie, chyba, mam wrażenie, żeby robić seriale które są kreskówkowe + są dorosłe np. Rick i Morty (który sam w sobie jak się spojrzy bardziej to potrafił dotykać shitu i wcale taki super nie był). Trochę taki South Park, ale South Park z designu mam wrażenie dziecinny nie był, co bardziej obskurny i brudny. A takie remake, odnowy, nowe spojrzenia, zwał jak zwał, mogą się udać, a mogą się nie udać. Well, kiedyś by zrobić "dorosły" serial to starczyło dać rasizm + homofobię i trochę srania i każdy się zachwycał (South Park), może ta "wszechobecna poprawność polityczna" taka zła nie jest, skoro każdy jedzie po takich gównach gdy są robione tutaj teraz, lol.

    • Nie lubię 1
  2. Można sobie uświadomić, że kapitalizm to gówno nastawione na zysk, a wielkie korpo, które są własnością prywatną, mają głęboko w dupie nie tylko dorosłych fanów, ba, mają w dupie nawet dziecięcych odbiorców. :p Żyjemy w kapitaliźmie, money money, tu nie chodzi o etyczność, głaskanie wiernych fanów, trzymanie się jakiś idei, tylko o zarabianie. Widocznie komuś na wykresach bardziej się równują Młodzi Tytani Akcja od klasycznych Młodych Tytanów.

    Kto jest największym odbiorcą kuców? No pewnie, że nie dorosły chłop z kolekcją blind bagów. Dzieciarnia. Masz tam nie wiem, dzieciaka w pobliżu? Zobacz sobie co rodzice puszczają dzieciom na tablecie gdy dzieciak trochę za bardzo przeszkadza - Vito i Bella, Ekipa Friza, patoinfluncerka, challenge, kolory, akcja, zmienia się wszystko co chwilę, a dzieciakowi tylko oczka latają i się świecą. :p To i mamy, produkt przeznaczony dla konkretnej widowni, która nie tylko jest liczna, ale również i wymagająca konkretnego produktu stworzonego pod jej gusta, ukształtowanego po latach oglądania ulubionych youtuberów robiących challenge. :D

    So yeah, zamiast liczyć na to, że zmieni się korpo które liczy zyski w milionach dolarów to najlepiej np. krytykować system, który stawia mamonę, wykres lecący do góry i łatwo przyswajalny produkt ponad pasję tworzenia, sztukę, tworzenie historii. A jak się w sumie kapitalizm lubi... well, deal with it, ulubiony system ma w dupie uczucia nawet swoich zwolenników. :p Tak to działa.

    Idk, anarchizm spoko, czy coś.

    • Mistrzostwo 1
  3. Dnia 31.10.2020 o 19:50, Salto napisał:

    Akurat w ostatnich latach MN odbywa się dosyć spokojnie i straż marszu dokłada wszelkich starań, żeby tak zostało. Warto zwrócić uwagę na marsze kobiet, których główną treścią jest ***** *** i zdarzają się najróżniejsze incydenty. Ponadto marsze odbywają się podczas "pandemii", ale to nie wina organizatorów, tylko Kaczyńskiego, który wybrał taki a nie inny moment na swoją prowokacje. Zmierzam do tego, że na każdej większej manifie może się zdarzyć coś niedobrego i nie jest to jeszcze powód, żeby ją delegalizować. Biorąc pod uwagę z czym wiążą się protesty w USA, to MN przy nich jest dziecięcą zabawą.

     

    Tak spokojnie że w 2019 paru gamoni rzuciło racami w stojące samochody i jeden z nich podpalili, a marsz który ma pójść wkrótce idzie pod wizerunkiem husarza rozwalającego tęczową gwiazdę (subtelne) i słowami "Nasza cywilizacja, nasze zasady". :p Sorry, rok w rok się dzieje to samo.

     

    Akurat ostatecznie organizatorzy wyszli z konkretnymi postulatami marszu i coraz częściej ich retoryka wychodzi poza ***** ***. Czy mam problem do ***** ***? No... nie, bo PiS długo wodził ludzi za nos, a argumenty do tych ludzi nie trafiają, bo w takich kwestiach jak zakaz aborcji itp. to dla "prawej" strony sensowne argumenty są tylko przeszkodą na ich drodze. Więc well, ***** ***. Nie da się z wami gadać, więc ***** ***, wodzicie za nos, więc ***** ***, takie podejście. :p Różnica między ***** *** a tekstami rzucanymi na marszu niepodległości jest taka, że ***** *** to słowa od szarego człowieka do tych, którzy chcą tylko sprawiać ból dla własnych korzyści. "Pedały" czy inna "czerwona hołota" to są za to słowa właśnie tego typu ludzi, przesiąkniętych ideologią która mówi, że można kogoś niszczyć za to że ma inny kolor skóry, inną orientację seksualną, wygląd czy bardziej "na lewo" poglądy polityczne.

     

    Według badań protesty i marsze, nawet tak masowe jak w USA, nie przyczyniły się znacznie do rozprzestrzeniania epidemii. Tutaj więcej o tym.

     

    Na każdej manifie mogą się przydarzyć jakieś incydenty i ja to doskonale rozumiem. Tylko że na protestach które są teraz w Polsce te incydenty są najczęściej winą osób z "prawej" strony jak np. pseudokibice, którzy przyłazili by kościołów pilnować. A jak się okazuje, wbrew propagandzie pisiorów, jakieś ataki na kościoły to bajeczka dla tych co są zapatrzeni w te pierdolety. Wpisując "protesty kobiet incydenty" znajduję nie artykuły o tym że np. protestująca zaatakowała, protestująca pobiła, za to czytam że jakiś gostek zaatakował dziewczynę z tęczową flagą, kobietę kopnięto w brzuch, w Kielcach strzelono do kobiety z procy. Ale agresja i ataki nie idą od samych protestujących, w porównaniu do marszu niepodległości.

     

    Nie wiem, w stanach nie mieszkam, jeśli chodzi o moje podwórko to bardziej się boję miejscowych transfobów i homofobów którzy każdego roku jadą na MN niż BLM z drugiego końca świata.

     

    Dnia 31.10.2020 o 19:50, Salto napisał:

    Murzyn oznacza osobę czarnoskórą, a ja takich osób nie uważam za gorsze, więc wszystko jest w porządku.

     

    Well, ja kiedyś używałam słowa "trap", ale nie uważałam osób trans za przebierańców i oszustów więc jest good. :p

     

    I cóż, to wciąż kwestia do zastanowienia się, ale tu jednak warto zwrócić uwagę na to, że Wielki Słownik Języka Polskiego uznaje, że słowo "murzyn" jest uznawane za obraźliwe. dr. hab. Marek Łaziński wydał opinię „dziś słowo Murzyn jest nie tylko obarczone złymi skojarzeniami, jest już archaiczne", i ta opinia jest też oficjalnym stanowiskiem Rady Języka Polskiego. Również politycy tacy jak poseł Killion Munyama zaznaczył że uważa słowo "murzyn" za obraźliwe, zwracając uwagę na różne negatywne powiedzenia np. "Sto lat za murzynami". Oczywiście osoby takie jak Jan Miodek mają trochę inne zdanie niż Marek Łaziński, ale to tylko pokazuje że może warto się zastanowić nad tą sprawą. Osobiście do mnie argumentacja Jana Miodka nie do końca trafia, bo z podobną się spotykam w przypadku słowa "trap" ("Zależy od intencji"), a argument o słowie "murzynek" to well, infantylizacją zajeżdża. Tutaj, na początku programu, Jan Miodek się o tym wypowiada.

     

    I przyznam że moje słowa z poprzedniego posta były może wyrazem pewnego czepialstwa, ale well, uważam że warto się nad takimi rzeczami zastanawiać. ^^

     

    Dnia 31.10.2020 o 19:50, Salto napisał:

    Dla niektórych osób zmiana stylu życia może być bardzo ciężka, a nawet niemożliwa. Jednak większość osób może coś zmienić i to nie ponosząc dużych kosztów. Nawet zamienienie napojów słodzonych na wodę to duży krok w dobrą stroną, a generuje jedynie oszczędność. Zdrowsze jedzenie wcale nie musi być drogie, choć rozumiem, że w sklepach znajduje się głównie przesłodzony syf, do którego amerykanie już mocno przywykli. Ćwiczyć może każdy, również nie ponosząc kosztów. Wspomniałaś o pracy fizycznej, że po niej nie ma się siły na treningi. To prawda, tyle że praca fizyczna sama w sobie jest aktywnością fizyczną.

     

    Wiele osób wykonuje również pracę umysłową, nierzadko za pieniądze równe, a nawet i mniejsze, niż osoby wykonujące pracę fizyczną. Ale jednak wysiłek umysłowy również jest męczący, a godziny spędzane w biurze i pracy przy komputerze, w jednej pozycji, wpływają na np. wady postawy, kręgosłupa.

     

    I tak, praca fzyczna to również aktywność, ale uważam że to zbyt proste postawienie sprawy. Praca fizyczna przy np. noszeniu ciężarów może i ci wyrobi muły, ale nie jest tym samym co ułożony i zróżnicowany program treningowy dostosowany do twojego zdrowia i możliwości. Osobiście znam więcej osób które na pracy fizycznej dorobiły się zakwasów i długotrwałych bólów kręgosłupa niż super sylwetki. Powiem więcej, tacy to szczęściarze, bo znajdą się również osoby które zryły sobie zdrowie totalnie, i teraz będą musiały do końca życia użerać się ze skutkami takich codziennych, 8-godzinnych "treningów".

     

    Dnia 31.10.2020 o 19:50, Salto napisał:

    Ja nie twierdzę, że wszystkie osoby identyfikujące się z ruchem BLM mają złe intencje i tylko czekają na okazje do wandalizmu czy kradzieży. Większość z nich to "normalsi", którzy pokojowo demonstrują w ich zdaniem słusznej sprawie. Tyle że radykalne, agresywnie nastawione osoby to spora grupa, a nie jakieś pojedyncze przypadki. Jak po protestach, niektóre miasta w USA są kompletnie zdemolowane, to ciężko się dziwić, że ludzie wiążą fakty ze sobą. Ktoś te BLM bazgra na zdewastowanych budynkach czy spalonych samochodach. Wiem, że tam jest też antifa i różne inne ugrupowania, więc wszystko się miesza.

     

    Well, sorry, troszkę już od tematów BLM odeszłam, więc za bardzo się nie wypowiem. Na pewno mam sporą alergię na gadanie o antifie, bo to taki chochoł żeby gawiedź straszyć. Antifa to jest jednak ruch który nie ma jakiś konkretnych liderów, hierarchii itp. a samo ukazywanie ich jako jakiś zamaskowanych gostków klepiących ziomka za rogiem bo był za mało na lewo jest mocno przesadzone. :p Ale w sumie to nie mam 100% pewności w jakim kontekście widzisz antifę so... just in case, nie lećmy na chochoły, 'kay?

     

    Dnia 31.10.2020 o 19:50, Salto napisał:

    Nie wiedziałem, że istnieje jakieś WLM i jeśli są tacy, jak piszesz, to ja ich ruch w pełni potępiam. Mój argument dotyczył hipotetycznej sytuacji.

     

    Well, to się dowiedziałeś. Służę uprzejmie. ^^

     

    Dnia 31.10.2020 o 19:50, Salto napisał:

    I to jest właśnie problem, że kiedy się spytać o konkretne reformy i postulaty, to mało kto potrafi je sprecyzować. Interesuje mnie, co konkretnie musiałoby się stać, żeby BLM było zadowolone. Nie da się ukryć, że są to protesty anty Trump, tak jak w Polsce anty PiS, ale to nie powinno mieć znaczenia który prezydent jest na stołku. W Stanach nie ma już rasizmu typu niewolnicy poganiani biczem przy pracy, ale możliwe, że jest coś bardziej subtelnego, co ciężko dostrzec na pierwszy rzut oka. Możliwe, że osoby czarnoskóre w niektórych kręgach traktuje się z przymrużeniem oka ( coś w stylu, masz zapomogę i nie rób kłopotów ). 

     

    Na tym zakończę, choć zdaje sobie sprawę że nie odpowiedziałem na wszystkie Twoje argumenty. Po prostu ciężko na raz przebrnąć przez taką ścianę tekstu i do wszystkiego się ustosunkować. Ilość poruszonych tematów wystarczyłaby na kilka osobnych dyskusji. 

     

    Na pewno dobrym krokiem byłoby żeby rząd zaczął ich traktować serio. Nie traktował przez lata, to i wybuchło.

     

    Spoko, ja tam pogadać zawsze lubię, tak długo jak mi ktoś bullshitu nie wciska. Nie wszystko da się obgadać i to normalne. :p Zresztą wbrew pozorom ostatnio jestem mniej gadatliwa niż zazwyczaj. :D

  4.  

    Dnia 16.09.2020 o 06:44, Salto napisał:

    Policja wspiera grupy nacjonalistyczne i "faszystowskie"? To że ochraniają jakiś marsz czy manifę, to normalna sprawa, marsze LGBT też ochraniają. Teraz wiatry się nieco zmieniły, ale jeszcze kilka lat temu na takim marszu niepodległości policja urządzała prowokacje i burdy.

     

    Nie chodzi mi stricte o ochranianie marszów, choć warto się zastanowić czy państwo i jej instytucje powinny ochraniać i dawać przyzwolenie na marsze na których publicznie uczestniczy Forza Nuova (nacjonalistyczna i neofaszystowska włoska organizacja), rzucane są hasła takie jak "Europa będzie biała lub bezludna", „Idą biali wojownicy, narodowi katolicy”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, pojawiają się flagi z krzyżem celtyckim (znak używany przez białych suprematystów). Rok w rok na marsz niepodległości zjeżdżają rasiści, nacjonaliści i faszyści z całej Europy, zupełnie jakbyśmy nie mieli wystarczająco tego dziadostwa u siebie, rok w rok są burdy, wyrywane są płyty chodnikowe, śmietniki, przystanki autobusowe, rzucane są race, petardy, a za szkody musi płacić miasto. Śmiechu warte że państwo daje na to przyzwolenie i takie marsze ochrania. :p

     

    Nie wiem jak było kiedyś, wiem i mówię jak jest teraz. Uważam że marsz niepodległości, w tej postaci w jakiej jest teraz, powinien zostać zdelegalizowany. Chciałam sprawdzić jakie prowokacje robiła policja, znalazłam głównie artykuły w stylu "czerwona swołocz prowokuje". Jeśli ktoś chce się kierować info z "niezależna", "telewizja republika" czy "nczas" to tylko życzę by ten ktoś kiedyś poszedł po rozum do głowy.

     

    No, w 2014 zaatakowano squat, obrzucano go butelkami, wybijano okna. W takim razie chyba dobrze że ich policja pogoniła.  :D

     

    Dnia 16.09.2020 o 06:44, Salto napisał:

    Tak, te 50 "płci" to po prostu różne kombinacje płci męskiej i żeńskiej.

     

    No, przynajmniej tu się zgadzamy w miarę, choć nie powinnam uprzedzać, zazwyczaj zdarzają się niemiłe niespodzianki. :D

     

    Uważam że Cahan niezbyt trafiła ze swoim "gadaniem o pięćdziesięciu płciach". Jeśli ktoś o to robił burdy, to osoby anty, tak samo o te flagi.

     

    Dnia 16.09.2020 o 06:44, Salto napisał:

    To że u murzynów ćpanie cracku było bardziej powszechne, to nie znaczy że ktoś ich dyskryminował. Białe osoby też trafiają do więzienia za niewielkie ilości narkotyków. 

     

    Niedawno oglądałem program o otyłości w USA i wspominali tam że u latynosów ten problem jest poważniejszy, niż u białych. To jednak nie znaczy, że ktoś na siłę tym latynosom pakuje fast food do gęby, tylko sami decydują co jedzą.

     

    Uważałabym ze słowem "murzyn", szczególnie że o tym czy słowo "murzyn" jest neutralne czy bardziej pejoratywne toczą się dyskusje od, cóż, pewnego czasu. :D

     

    Nie wątpię że białe osoby również trafiają do więzień za nic. Chodzi mi jednak o to, że walka z crackiem była elementem "War on drugs" która do dzisiaj jest bardzo krytykowana. Crack był tylko kolejną postacią kokainy, ale bez sensu uznano, że to na niego zrzuci się największe kary, stąd w niektórych stanach za 5g cracku mogłeś trafić do więzienia na taki czas, na jaki byś trafił za posiadanie 0,5kg kokainy. Osoby białe częściej trafiały do programów pomocowych które miały pomóc wychodzić z uzależnień, osoby czarne za to częściej dostawały odsiadkę. Istniały ogromne dysproporcje w skazywaniu - wśród ogółu osób regularnie zażywających narkotyki tylko 13% było czarnoskórych, ale przy tym osoby czarnoskóre stanowiły 35% aresztowanych za to, 55% skazanych, i 74% osób wysłanych do więzień. Jest to ogromna dysproporcja.

     

    Latynosi również są mniejszością rasową w USA, tak samo jak afroamerykanie. Problem otyłości jest zawsze poważniejszy w ubogich warstwach społeczeństwa, a to właśnie osoby czarnoskóre czy latynosi częściej należą do ubogich grup niż osoby białe. Według raportu OECD osoby z dolnego 20% kwintyla dochodowego są o 50% bardziej narażone na otyłość od osób z górnych 20% pod kątem dochodów. Problem ten widać też w Polsce, gdzie ryzyko otyłości maleje wraz z wykształceniem, a co za tym idzie, maleje wraz z dużymi zarobkami (im wyższe wykształcenie, tym większa szansa że czeka nas wysokopłatna i prestiżowa praca). Pokazuje to też badanie CBOS "Czy Polacy jedzą za dużo" z 2014 (plik pobiera się w PDF), gdzie ponad 62% osób z wykształceniem zawodowym mają nadwagę, a osoby z wykształceniem wyższym - 42%.

     

    Osoby zarabiające mniej częściej siegają po jedzenie przetworzone, niskojakościowe, zawierające składniki od których łatwiej utyć, np. syrop glukozowo-fruktozowy, a osoby zarabiające więcej częściej sięgają po jedzenie wysokojakościowe. Zamożniejsze osoby mają też łatwiej pod kątem zastępowania produktów np. zamiast cukru mogą kupić erytrytol, który jest o wiele mniej kaloryczny. Nie można też tego tematu sprowadzać tylko do nawyków żywieniowych - Osoby pracujące na wyższych, lepiej płatnych, a przy tym często wymagajacych pracy mentalnej, a nie fizycznej, stanowiskach, mają też więcej siły i chęci na to, by po pracy uprawiać sport, podczas gdy osoby pracujące za mniejsze pieniądze, nierzadko w pracy fizycznej, częściej po powrocie do domu myślą tylko o tym by odpocząć. Żeby móc systematycznie uprawiać sport, trzeba mieć czas i pieniądze. Tych osoby uboższe nie zawsze mają wiele. Tutaj link do badań Uniwersytetu Michigan, gdzie wykazano, że im mniejsze dochody rodziny, tym większa otyłość dzieci. Warto tu też zwrócić uwagę na to, że otyłość przekłada się na gorsze wyniki w nauce, głównie przez większe narażenie na prześladowanie, co tylko zmniejsza szanse na zdobycie lepszego wykształcenia, dobrze płatnej pracy, i wyjście z otyłości.

     

    Oczywiście, nikt tym latynosom nie pakuje fast-foodów do ust na siłę. Ale też warto się zastanowić czy mają oni lepszy wybór, i czy ich na ten wybór stać.

     

    Dnia 16.09.2020 o 06:44, Salto napisał:

    Warto wspomnieć, że czarnoskóre osoby w Stanach popełniają dużo więcej przestępstw niż białe, oraz przejawiają większą agresję w stronę policji, czego logicznym następstwem jest większa ilość aresztowań, czy postrzeleń czarnych przez policje. Dobrym przykładem są bojówki BLM, które w ramach walki z "rasizmem" rabują sklepy, palą budynki i rozwalają co popadnie. Jak czarni zabiją białego policjanta to nikt nie robi pochodów White Lives Matter, które zresztą uznano by za rasistowskie.

     

    Przy tym są to często osoby biedne, które muszą zmagać się z rasizmem, stereotypami i różnymi innymi utrudnieniami w życiu codziennym, a wraz z biedą, gorszym wykształceniem, i koniecznością liczenia każdego grosza idą też inne patologie jak uzależnienia, które są z kolei czynnikami wpływającymi na przestępstwa. Osoby czarnoskóre są również często ofiarami "racial profiling", otrzymują większe wyroki za te same przestępstwa niż osoby białe. Środowiska alt-right często używają "dog whistle" 13/50, który ma porównać ilość osób czarnoskórych w stanach (13%) do ilości zabójstw które popełniają (50%). Problem w tym, że są to dane albo z dupy, albo sprzed dosłownie dekad, które często nie bazują na skazaniach, ale na samych aresztowaniach (a tu pragnę zwrócić uwagę na to, że nierzadko te aresztowania są bezzasadne).

     

    Nie zamierzam jednak udawać że sprawa jest prosta, bo nie jest. Ale osoby czarnoskóre często, ze względu na czynniki o których wspominałam, żyją w środowisku które sprzyja patologiom, przestępstwom, biedzie, a do tego dochodzi problem rasistowskich nastrojów, i przymykania na nie oczu w np. policji. Zamiast dążyć do polepszenia warunków, umożliwienia tym ludziom rozwoju i traktowania ich na równi, to traktuje się ten problem tak, jakby ci ludzie byli z natury źli. A to nie tędy droga.

     

    Yeah, straszne bojówki BLM. :D O tym można dużo gadać, więc w skrócie - robienie inby nie jest BLM na rękę. Po necie latają filmy i wypowiedzi osób powiązanych z BLM które krytykują osoby robiące raban w ten czy inny sposób i np. powstrzymują człowieka który próbował rozwalić kostkę brukową. Nie każda osoba która na protestach lub w ich otoczeniu się znajdowała jest z BLM powiązana, tak samo nie każda osoba czarnoskóra jest BLM czy ich protestami zainteresowana, więc czarny rabujący sklep =/= automatycznie BLM. W zamieszkach brały udział nie tylko osoby czarnoskóre, ale również osoby białe. Policja zamiast konflikt uspokajać tylko go zaogniała, przez co szkody były większe. Osoby czarnoskóre protestowały od lat, rząd ich protesty zlewał, nic dziwnego że doszło do masowych protestów które przerodziły się w zamieszki. Nie zamierzam zamieszek bronić, bo uważam że rabowanie sklepów, podpalanie budynków itp. jest złe, ale też zwalanie winy za nie na BLM, i robienie z tego głównego argumentu przeciwko BLM nie jest ok.

     

    Rozwiń myśl o zabiciu białego policjanta, ja akurat nie natrafiłam na takowe wydarzenie więc pozwolę się od głosu wstrzymać. :p Póki co brzmi to jak losowe "Wydaje mi się że tak by było ale nie mam dowodu".

     

    White Lives Matter zostałoby uznane za rasistowskie, i nie bez powodu. White Lives Matter już istnieje, i zostało założone m.in przy pomocy od Aryan Renaissance Society. Jest to grupa rasistowa, prowadzona przez neonazistów i białych suprematystów. I nim znajdzie się mądrala który być może powie że teraz starczy być trochę krytycznym by być "neonaziolem" - Mówimy tu o jednoznacznym popieraniu Hitlera, wzywaniu do rozprawienia się z czarnoskórymi, heilowaniu do nazistowskich flag i rozpowszechnianiu mitów o "white genocide" według których czarnoskórzy czekają na to, by wymordować białych.

     

    I zadziwę cię - te pochody są robione. I nie trzeba śmierci policjanta by biali suprematyści wychodzili na ulice i zachęcali do rozprawienia się ze "zwierzętami".

     

    Dnia 16.09.2020 o 06:44, Salto napisał:

    Jakie reformy konkretnie masz na myśli? 

     

    Cóż, to jest raczej pytanie dla eksperta jakie powinny być konkretne reformy. Ja nie muszę być ekspertką by wiedzieć że reformy są potrzebne, ale jakie będą skuteczne - tutaj wiedzy porządnej nie posiadam i wolałabym to oddać w ręce osób które są bardziej w tym zaznajomione. Moje takie luźne pomysły - na pewno pewna reforma policji, np. zwracanie większej uwagi na wykroczenia, błędy i nastroje wśród samych policjantów. Policjant który zabił George'a Floyda miał na koncie, z tego co pamiętam, około 18 wykroczeń i skarg. Gdyby zareagowano na nie wcześniej, to może Floyd zostałby zatrymany przez innego, bardziej rozsądnego człowieka.

     

    Myślę też, że powinno się bardziej walczyć z militaryzacją policji, przyznam wręcz, że po czasie podobają mi się pomysły dotyczące tego, by obowiązki policji w pewnych kwestiach zostały przeniesione na inne instytucje. Dobrym pomysłem byłoby np. utworzenie czegoś w stylu "crisis services" - służby, która reagowałaby w przypadku problemów psychicznych, ale też np. kłótni rodzinnych, i stawiałaby bardziej na mediację. Warto też rozbroić policję tam, gdzie broń nie jest potrzebna np. drogówka. W przypadku drogówki gdzie stawia sie na kontrolę samochodów, wlepanie mandatów, troszczenie się o to, by obywatel przestrzegał praw ruchu drogowego, broń palna i koszta z nią związane (konserwacja na przykład) są tylko stratą pieniędzy które można lepiej ulokować, ale też są czynnikiem który wpływa na ryzyko użycia broni i ofiar.

     

    Na pewno przydałoby się otwarcie pomocy medycznej. W stanach opieka medyczna jest w dużym stopniu prywatna i bardzo kosztowna, i o sytuacji jaka tam panuje można bardzo dużo mówić. Powszechna pomoc medyczna, ale również np. psychiatryczna, pomogłaby ograniczyć liczbę przestępstw spowodowanych np. nieleczonymi problemami psychicznymi, ale też polepszyłaby ogólny komfort życia całego społeczeństwa, a co za tym idzie, przełożyłoby się to również na mniej przestępstw.

     

    Jest to jednak tylko kilka luźnych pomysłów, i na pewno nie są one nawet 1% tego co można zrobić w tej sytuacji. Jak mówiłam, ekspertką nie jestem, i dokładne przeanalizowanie co i jak zrobić wolałabym zostawić ekspertom.

    • +1 1
  5. Wracam do tematu by odpowiedzieć jeszcze na post Cahan który mi gdzieś umknął. Potrzebowałam trochę czasu by zebrać myśli, zastanowić się nad tematem, i uznałam że powinnam odpisać, skoro zawsze się zarzekam że odpisywać trzeba. :D

     

    Dnia 21.08.2020 o 17:49, Cahan napisał:

    3. Uważam, że osoby poniżej 18 roku życia nie powinny przechodzić tranzycji w rozumieniu leczenia hormonalnego i operacyjnego. Nie wątpię, że wiele z nich wie jakiej chce być płci. Ale są też dzieciaki, które mają głupich rodziców, którzy chcą być modni (takie cyrki szczególnie w Ameryce) czy są dzieciakami... Jak miałam jakieś trzy latka to twierdziłam, że jestem Kubuś, bo naoglądałam się Kubusia Puchatka, a zapewniam, że nie jestem trans mężczyzną, mimo że pewnie ociekam testosteronem bardziej niż połowa facetów w tym fandomie :rainderp: . Przechodząc do sedna: dzieci mogą chcą zmienić płeć, bo naciska na nie durny rodzic, naoglądały się bajek, czy uważają, że ich płeć czegoś nie może, więc ta druga jest fajniejsza. Rolą rodzica jest nauczyć kaszojada, że płeć w XXI wieku nie jest jakimś wielkim ograniczeniem. I dziewczyna może tłuc się w reko na halabardy, a facet niańczyć purchlęta w przedszkolu. Problemem są stare wzorce męskości i kobiecości, czy raczej ich toksyczne narzucanie na siłę.

     

    Ale tak, jeśli dziecko chce nosić ubranka czy bawić się zabawkami niepasującymi do płci, to należy mu pozwolić. Choć co do ubranek, to uświadomić, że inne dzieci mogą źle to odebrać. Jeśli Zdzisio chce być Zdzisią, ok, spoko. Ale hormony i operacje - niet.

     

    Wątpię czy przykład z Kubusiem Puchatkiem jest adekwatny. Ja gdy byłam mała to chciałam by mnie nazywano "Sonic", ale to było spowodowane tym, że jako dzieciak chciałam być jak moja ulubiona postać i łojej, biegać po ścianach szybko, a nie dlatego że czułam się źle w swoim ciele i miałam ciągłe poczucie "uneasy", dyskomfortu, dysforii. Dla uproszczenia pominę kwestię tego, że nie trzeba mieć dysforii by być osobą trans.

     

    W przypadku dzieci stosuje się po prostu blokery. See, dla osób trans ogromnym utrudnieniem w tranzycji jest pokwitanie, puberty. Blokery, w porównaniu do hormonów, spowalniają lub zatrzymują moment dojrzewania, ale nie zaprowadzają nieodwracalnych zmian w organiźmie, w najgorszym wypadku przechodzi się proces dojrzewania trochę później. Hormonów, ani tym bardziej operacji, się dla dziecka zwyczajnie nie daje i nie robi, bo to jest powszechna wiedza, że mogą one zaszkodzić. Kwestie transpłciowości to coś innego niż okresowa fascynacja Kubusiem Puchatkiem czy innym Mario, Sonic'iem, i trwają całe życie. Nie wiem jak widzisz kwestię blokerów, o nich nie powiedziałaś, założę więc że blokery wchodzą w definicję "leczenia hormonalnego". Granica 18 lat oznacza, że osoba trans, załóżmy że MtF, będzie mogła zacząć tranzycję w momencie kiedy ma już np. wykształcony męsko brzmiący głos na wskutek procesu pokwitania, a to jest duża przeszkoda dla tych osób. Jakie powinny być granice wiekowe? Nie wiem, nie jestem ekspertką i nie uważam się za osobę która mogłaby tutaj wyjść jako autorytet. Przepraszam bardzo za ten lekki przytyk, ale osoba która używa przykładu dziecka chcącego być Kubusiem Puchatkiem również nie jest raczej odpowiednią osobą do tego. Jeśli bym miała już się wypowiedzieć to powiedziałabym "Zależy od osoby".

     

    Stereotypowe wzorce kobiecości i męskości są oczywiście problemem, ale trochę innym niż kwestia tranzycji u młodych osób. Nawet jeśli byśmy obalili wszystkie stereotypy płciowe, to wciąż by został problem. I mean... ok, wiem że babka też może lubić samochody i grać w FPS. I co to zmienia w mojej sytuacji gdy ja, mając 14 lat, nie mogę zacząć terapii w najmniejszym stopniu, bo mój mózg zwyczajnie czuje się źle z ciałem w którym przyszło mu siedzieć? :p Oczywiście, walka ze szkodliwymi stereotypami jest ważna, i dla osób trans się dobrze przysłuży. Ale nie idźmy za daleko i nie uznawajmy jej za jakąś cud metodę. Szkodliwe stereotypy płciowe, a problem braku pomocy i olewania młodych osób trans to są dwie różne kwestie, i rozwiązanie jednej nie rozwiąże drugiej.

     

    Dzieci nie mają defaultowo zakorzenionych stereotypów o męskości i żeńskości. Te przekazują im rodzice. Tutaj taka kwestia, czy warto komuś robić problem o to w jakich ubraniach lubi sobi chodzić, i czy powinniśmy uznawać że ludzie mają prawo do tego, by nas przez ten pryzmat oceniać.

     

    Dnia 21.08.2020 o 17:49, Cahan napisał:

    4. Co do aktywistów i parad... Więcej złego niż dobrego. Jasne, zawsze będą Sebixy, niosące łomot miłosierdzia dla jak oni to określają "części rowerowych". Tylko że... To nie jest argument. Sebków należy tępić i od tego są prawo i policja. Obrażanie uczuć religijnych nie pomoże sprawie, lecz zaszkodzi. Jako neopoganka jestem w stanie zrozumieć katolików, którzy są obrażeni mieszaniem sprawy do ich wiary. Obrażanie Maryji, to jak obrażanie czyjejś matki. A podejrzewam, że większość z nas chciałaby dać w pysk komuś, kto tworzy cipkofigurki naszych matek.

     

    Takich "sebków" (choć nie wiem czy "sebix" to dobre określenie, bo to najczęściej nie są opite sebixy, ale grupy nacjonalistyczne i faszystowskie o jasno określonych celach) właśnie policja, prawo i partia rządząca wspiera.

     

    Katolickie homofoby same mieszają swoją wiarę w kwestie LGBT. Robią raban, wtrącają się w politykę, promują szkodliwe rzeczy np. "terapie konwersyjne" w ostatnio sławnym "Stanowisku Konferencji Episkopatu Polski w sprawie LGBT". Tu i Tu przykłady. Sami się wtryniają w kwestie LGBT, a gdy ich wtrynianie spotyka się zasłużoną krytyką, to zaczyna się jazgot że się ich na siłę wsadza do LGBT.

     

    O obrażaniu uczuć religijnych pisałam gdzieś tam wyżej, w odpowiedzi na co pisał Cheese, Ctrl + F i wpisać "Szymon Niemiec". Powiem tak... osoby LGBT są przez lata wodzone za nos, ignorowane, a teraz się na nie szczuje z góry, a religijnym fundamentalistom z ordo luris pozwala się popylać furgonetkami i daje się im jeszcze policyjną ochronę. Wyżej podałam ofiary tego szczucia - Wiktor, Dominik z Bieżunia czy Milo Mazurkiewicz. Pierwsze dwie osoby nawet nie miały osiemnastki, to były jeszcze dzieciaki. Jeśli ktoś, w obliczu czegoś takiego chce moralizować, "doradzać" czy wypinać się na osoby LGBT tylko dlatego, że jedna, JEDNA osoba LGBT ulepiła z jakiejś gliny cipkę która wyglądała jak maryjka, to ja słów nie mam. Chciałabym coś powiedzieć więcej, ale ograniczę się tylko do jednego słowa - żałosne.

     

    Jestem chrześcijanką, a z LGBT stoję nawet nie dlatego, że sama LGBT jestem, ale dlatego, że Jezus powiedział nam, by ludzi szanować, by ludzi akceptować, by ludziom pomagać. A ja nie zamierzam się odwracać od potrzebujących dlatego, że jedna z tych osób zrobiła coś niezbyt fajnego. Jezus nauczył nas, by wybaczać i pomagać, a nie biadolić nad nędznymi glinianymi podobiznami świętych. Zastanówcie się nad swoimi priorytetami, czy w obliczu ogromnej krzywdy ludzkiej warto jest płakać nad tęczową glinianą cipką.

     

    Dnia 21.08.2020 o 17:49, Cahan napisał:

    Oczywiście, wielu klechów odwala swoje karygodne akcje (swoją drogą, to papież chyba ma inne zdanie niż polski Kościół Katolicki, może wypadałoby iść do niego na skargę, czy coś). Ale rzecz w tym, że to nie usprawiedliwia braku potępienia dla karygodnych akcji z własnej strony. I to jest imo główny problem środowisk LGBT, feministycznych czy BLM. Przerzucanie się "bo somsiad robi gorzej, więc ja też mogę źle". No, nie. W odróżnieniu od Serka lubię "oko za oko, ząb za ząb", ale kiedy się da, to należy pozostawić to policji i sądom. A przede wszystkim: dopiekać tym, którzy coś odwalili, a nie przypadkowym ludziom z drugiej strony barykady.

     

    Papież jest dobrym PR'owcem i tyle, nie ma co liczyć na jego pomoc pod tym kątem. Tu polecam zapoznać się z filmem "The Cool Pope is Not Cool" autorstwa Renegade Cut, bo papaj Franciszek jest chyba jednym z najbardziej podkoloryzowanych papieży.

     

    Nie mam problemu z tym że ktoś krytykuje niektóre działania osób LGBT. Zresztą to samo zrobił youtuber Everyday Hero którego bardzo szanuję, z tego co pamiętam, jakieś zdjęcie przy krzyżu. Różnica między Everyday Hero a tym co jest tutaj jest taka, że Everyday Hero nie moralizował. Powiedział co zostało zrobione niezbyt ok po obu stronach i tyle. Nie mam problemu że ktoś skrytykuje jakieś działanie. Mam problem z tym, że zamiast krytyki pojawia się dziwne moralizowanie, i pewne stawianie znaku równości między krzywdą w postaci glinianej cipki, a zaszczucia dziecka które popełniło samobójstwo. Może warto sprawiedliwie krytykować, nie jojczeć ze grupa która od lat gnoi i utrudnia życie osobom LGBT dostała, za lata gnojenia i szczujstwa, tęczową cipkę. To tak jakby porównywać dziabnięcie komara z uderzeniem w twarz i wybiciem zębów.

     

    Dnia 21.08.2020 o 17:49, Cahan napisał:

    No właśnie, barykady. Sądzę, że większość normalnych ludzi nie ma nic przeciwko gejom, lesbijkom, bi, etc. Ludzie jak ludzie, co kogo obchodzi kto z kim śpi (o ile obie strony są chętne, świadome i dorosłe). Ale docierają do nich krzyki, bełkot i afery głośnych mniejszości. Czasami też tworzenie wyimaginowanych problemów. W tym wszystkim giną te PRAWDZIWE I WAŻNE PROBLEMY. Czyli te z punktu 2. A zamiast tego gada się o pięćdziesięciu płciach, kto powiesił jaką flagę i co zdewastował. No walić to, zadymiarzy z obu stron zamknąć w obozach pracy i niech pójdą sadzić lasy oraz renaturyzować rzeki, bo im się chyba nudzi w życiu.

     

    "Pięćdziesiąt płci" to z tego co pamiętam była kwestia z facebooka, i ostatecznie, to były nie tyle płcie, co "tytuły", czy wolisz mieć napisane "woman", "girl", "trans woman", "trans girl", "transfem", "transfeminine" itp. i z tego co kojarzę, na fejsie aktualnie w "płeć" możesz wpisać co ci się żywnie podoba. Zresztą myślałam że to już na tyle stara kwestia że nikt o niej nie pamięta. :D

     

    Yeeeeah... odpowiedź na poziomie Korwina który by wszystkie problemy z mniejszościami czy zadymami ogarniał na zasadzie "Wyślijmy ich w Bieszczady i niech sobie tam żyją".

     

    Dnia 21.08.2020 o 17:49, Cahan napisał:

    5. Co do BLM... Socks w jednym ze swoich postów napisała, że prawo USA ich dyskryminuje. Ciekawi mnie... Niby gdzie i w jaki sposób? Stany Zjednoczone Ameryki i ich "rasizm" to efekt wtórny wolności i zgniłego kapitalizmu. Gdzie osoby czarnoskóre mają o tyle trudniej, że startują z pozycji byłych niewolników, a akurat tam ciężej przeskoczyć do wyższej klasy społecznej, ze względu na system szkolnictwa. Do tego należy dodać dostęp do broni oraz skopaną kwestię opieki zdrowotnej. I mamy kocioł.

     

    Aha, coś o tym wspominałam, ale słabo pamiętam w jaki sposób. Dyskryminacja "instytucjonalna" nie musi być dyskryminacją wspieraną stosownymi prawami. W USA mamy taką sytuację, w której może nie ma otwarcie rasistowskiego prawa które mówi że np. "czarnoskórzy muszą siedzieć w oddzielnych przedziałach", ale osoby czarnoskóre często spotykają się z dyskryminacją ze strony aparatu państwa i jego instytucji np. policji. A to jest fakt że amerykańska policja ma problem z rasizmem w swoich szeregach. Musiałabym bardziej poszukać, takie pierwsze z brzegu.

     

    Jeśli chodzi o prawo, to takie wątki również się jednak zdarzały. Przykładem jest epidemia cracku w USA. Osoby z wyższych sfer częściej kupowały "czystą" kokainę, a osoby biedne, często czarnoskóre, zażywały crack. Doszło do tego, że z posiadanie 5g cracku szło się do więzienia na tyle, co za posiadanie 0,5kg kokainy. Wśród osadzonych za crack, ponad 88% było afroamerykanami.

     

    Oczywiście, na rasizm wpływają również te czynniki o których mówisz, ale też nie jest prawdą to, że rasizm w stanach jest czymś z czym się aktywnie walczy i jest często efektem działań jednostek. Bardzo często to efekt skrajnego olewactwa ze strony władz państwowych, a winę zwala się nie na ignorancję i niechęć do reform, ale na "bad apples".

     

     

    Jeszcze tak co do pacyfizmu, bo Cheese na górze wspominał o Martinie Lutherze Kingu, i ja mu cytaty wysłałam, ale uznałam że warto jest coś o tym napisać publicznie:

     

    Na dzień dobry odsyłam do tego artykułu

     

    Praw nie wygrywa się równym staniem, ładnym transparentem i ładnym uśmiechem. Prawa wygrywa się zdecydowanymi działaniami, naciskiem politycznym, mówieniem głośno tego czego się żąda. Pacyfizm to nie jest sfetyszysowana do granic możliwości bajka o wychudzonym dziadku który głodował tak bardzo, że rząd się nad nim ulitował, czy gejów którzy tak bardzo ginęli na AIDS, że prawicowe rządy uznały że dadzą im te prawa by coś z życia mieli. Pacyfizm to historia "direct action", wywierania nacisku na polityków zdecydowanymi działaniami, utrudniania pracy establishmentu nie poprzez lanie po pyskach, ale stanie na drodze tak by nikt nie mógł przejść. Ostatecznie, nawet Gandhi, zachęcając do czegoś tak "nieszkodliwego" jak szycie własnych ubrań przez Hindusów, chciał by ci Hindusi przestali kupować ubrania od brytyjczyków, a tym samym uderzyli w ich gospodarkę, tak by to poczuli.

     

    Tu chciałam napisać coś większego, poważnego, ale ograniczę się do listów Martina Luthera Kinga z 1963, napisanych w Birmingham, z więzienia. W 1963, w Birmingham, doszło do protestów czarnoskórej ludności. Dochodziło do okupacji, marszów łamiących lokalne prawo, a protestujących rozpędzano pałami, psami i armatkami wodnymi. To wtedy jeden z liderów protestów, Martin Luther King, trafił do więzienia. Po tych wydarzeniach, sześciu białych duchownych wystosowało list otwarty do Kinga o następującej treści:

     



    "My, duchowni, należymy do tych, którzy w styczniu ogłosili „Apel o prawo i porządek oraz zdrowy rozsądek” w sprawie rozwiązania problemów rasowych w Alabamie. Wyraziliśmy pogląd, że szczere przekonania w sprawach rasowych mogą być należycie dochodzone w sądach, ale nalegaliśmy, aby w międzyczasie decyzje tych sądów były pokojowo przestrzegane. (…)

     

    Jednak teraz mamy do czynienia z serią demonstracji niektórych naszych obywateli Murzynów, kierowanych i częściowo prowadzonych przez osoby z zewnątrz. Uznajemy za naturalną niecierpliwość ludzi, którzy czują, że ich nadzieje realizują się zbyt wolno. Ale jesteśmy przekonani, że te demonstracje są nierozsądne i przedwczesne. (…)

     

    Ponadto zdecydowanie wzywamy naszą własną społeczność murzyńską do wycofania poparcia dla tych demonstracji i zjednoczenia się w pokojowej pracy na rzecz lepszego Birmingham. Gdy konsekwentnie odmawia się praw, należy walczyć w sądach i w negocjacjach z lokalnymi przywódcami, a nie na ulicach. Apelujemy do naszych białych i murzyńskich obywateli o przestrzeganie zasad prawa i porządku oraz zdrowego rozsądku."

     

    Tak brzmiała odpowiedź Martina Luthera Kinga:

     



    "Najpierw muszę wyznać, jak ogromnym rozczarowaniem byli dla mnie w ostatnich latach biali o umiarkowanych poglądach. Doszedłem niemal do przykrego wniosku, że prawdziwą przeszkodą w marszu ku wolności jest dla Czarnego nie członek Rad Białych Obywateli ani Ku Klux Klanu, lecz ów biały o umiarkowanych poglądach, który, bardziej niż idei sprawiedliwości, oddany jest idei «porządku»; ten, który woli pokój negatywny, oparty na nieobecności napięć, od pozytywnego, to znaczy obecności sprawiedliwości; ten, który bezustannie powtarza: «Zgadzam się z tobą co do celu, do którego dążysz, ale nie mogę się zgodzić z twoimi metodami działań bezpośrednich»; ten, który paternalistycznie myśli, że może ustalać harmonogram walk drugiego człowieka o wolność; ten, który żyje mitem czasu i stale doradza Czarnemu, by zaczekał na «dogodniejszą porę». Płytkie zrozumienie ze strony ludzi dobrej woli rodzi większą frustrację niż całkowity brak zrozumienia ze strony ludzi złej woli. Letnia akceptacja bardziej miesza w głowie niż jawne odrzucenie”

     

    "Dzięki bolesnemu doświadczeniu wiemy, że ciemiężca nigdy nie daje dobrowolnie wolności; muszą tego domagać się uciskani. Szczerze mówiąc, nigdy jeszcze nie zaangażowałem się w ruch akcji bezpośredniej, który byłby „we właściwym czasie”, zgodnie z harmonogramem tych, którzy nie cierpieli nadmiernie z powodu choroby segregacji. Od lat słyszę słowo „czekaj!” Dzwoni w uchu każdego Czarnego z przeszywającą znajomością. To „czekanie” prawie zawsze oznaczało „nigdy”. Był to uspokajający talidomid, który na chwilę łagodził stres emocjonalny, by następnie zrodzić zdeformowane niemowlę frustracji. Musimy zgodzić się z dawnym wybitnym prawnikiem, że „sprawiedliwość zbyt długo odwlekana jest sprawiedliwością odebraną”. Czekaliśmy ponad 340 lat na nasze konstytucyjne i dane przez Boga prawa. Narody Azji i Afryki posuwają się z szybkością odrzutowca do celu, jakim jest polityczna niezależność, a my wciąż pełzamy w tempie konnym i powozowym, by zdobyć filiżankę kawy przy ladzie obiadowej."

     

    Wujkowie Dobra Rada, symetryści, umiarkowani i eksperci z zerowym doświadczeniem lubią nawiązywać do Martina Luthera Kinga, a raczej jego sfetyszyzowanej, uprzyjemnionej na rzecz białej cishetero kultury postaci.

     

    Martin Luther King właśnie po takich osobach jechał w 1963.

  6. Dnia 23.08.2020 o 18:58, fallout152 napisał:

    Miało być bez uszczypliwości, a się mnie pytasz czy umiem wyłączyć powiadomki. Oczywiście, że mogę i nawet zaraz to zrobię. Po prostu ciekawią mnie czasem wypowiedzi innych osób. Gdyby ten temat nazywał się "Socks pilnie potrzebuje atencji", to nawet bym go nie kliknął.

     

    Yeah, i jest bez uszczypliwości. Usuń temat z obserwowanych i tyle, a nie narzekasz że prześladuje cię forumowa funkcja na którą sam się zgodziłeś.

     

    Najłatwiej wszystko zwalić na "poszukiwanie atencji". Czemu według ciebie "potrzebuję atencji"? Nie mogę nic napisać nigdzie ani wrócić do tematu, zawsze muszę szukać uwagi? :D Pragnę zauważyć, że, mimo tak wielkiego umęczenia tym tematem, ciągle do niego wracasz, chociaż nie jesteś w nawet najmniejszym stopniu zobligowany do uczestniczenia w rozmowie. To twoja, i tylko twoja, świadoma decyzja że tu piszesz.

     

    Dnia 23.08.2020 o 18:58, fallout152 napisał:

    Ta kobieta skrzywdziła własne dziecko, ale rozumiem, że wszystko jest ok, bo powiadomił o tym DM no i jeszcze jakiś portal dla przegrywów z drugiego końca świata. Idąc tą logiką, to też całe LGBT nie ma sensu, bo też często to chwalą na Wykopie.

    Popierasz kompletną wariatkę, tylko dla tego, że zrobiła coś lewicowego. Zresztą podobnie też bezkrytycznie popierasz np. BLM, i właściwie wszystko co jest "kewl" i postępowe.

     

    Gdybyś przeczytał co napisałam w poprzednim poście, a wydźwięk twojego posta wskazuje na to, że albo tego nie zrobiłeś, albo przeczytany tekst kompletnie olałeś, to byś wiedział że mam do twoich sensacji większe obiekcje niż "Bo to dailymail".

     

    Nie jestem w internecie pierwszy raz. Wykop jest bardzo daleki do wychwalania LGBT, niewielka ilość osób i treści LGBT która tam wciąż jest to w najlepszym wypadku dowód anegdotyczny.

     

    Popieram, bo nie lecę na sensacyjne nagłówki pisane pod tezę. Bezkrytycznie? Uwierz mi, potrafię być bardzo krytyczna, po prostu lubię zajrzeć na coś więcej niż szurowskie stronki. Tobie też to polecam.

     

    Dnia 23.08.2020 o 18:58, fallout152 napisał:

    Napiszę to jeszcze raz... Pogadaj z ludźmi (nie ze mną), popytaj ich się czy obcinanie jajek swojemu synkowi to fajna zabawa. Życzę też więcej krytycyzmu (też wobec rzeczy które popierasz). Nie oczekuję, że to do ciebie teraz dotrze,  ale może za parę lat.

     

    Gadam z ludźmi którzy wolą sami się dowiadywać, a nie łykać to co im podsunie ulubiony agregat. Uważają tak samo jak ja. Czemu zaznaczasz "nie ze mną"? Masz wgląd w moje prywatne rozmowy? Przyznajesz że nie jesteś idealną osobą do takich rozmów?

     

    Yeah, kto ci powiedział że babka obcinała jajka synowi? Jakbyś chciał wyjść poza jakieś anty-LGBT konserwatywne agregaty i sam byś poszukał informacji poza swoją bańką informacyjną (która aprobuje właśnie takie żenujące głupoty) to byś się dowiedział, że o żadnym "obcinaniu jajek" mowy nigdy nie było. Nawet streściłam sprawę i zeznania stron w poście, ale jak mówiłam, mam spore wątpliwości czy się z tym streszczeniem w ogóle zapoznałeś. Sam się do niego w ogóle nie odnosisz. Poszukaj sobie np. transkrypcji rozmów w sądzie. Zresztą ojciec dzieciaka sam je udostępnił.

     

    Taaaa, też ci życzę, szczególnie w kwestii takich tematów, bo wiesz, nie tylko lewica potrafi walnąć fake-newsem.

     

    Edit:
    Dla każdego kto tam zaplusował posta fallouta radziłabym samodzielnie zrobić research zamiast publicznie chwalić się tym, że bez namysłu wierzycie w zmyślone bajki o "obcinaniu jajek".

    • Nie lubię 1
  7. Dnia 21.08.2020 o 17:23, fallout152 napisał:

    Czy ja np. zakładam takie tematy w celu dyskredytowania LGBT? Nie jestem na żadnym froncie walki z tęczowymi, tak jak pisałem - temat mnie nie angażuje. Jedynie fascynuje mnie, np. to, że zostałem tu zawołany po 2 latach. Osobiście wolałbym pogadać na tym forum o czymś innym.

    I jeszcze raz. Tak przyznałem się do (jednego) błędu. Sama też gadasz rzeczy bez sprawdzania, jak np. że "transy to najładniejsze kobiety". Pisałem już żebyś ze mną nie gadała, tylko popytała innych ludzi o tę kwestie, a jak to cię nie interesuje, to przestań mnie wołać (chyba będę musiał wyłączyć powiadomnki).

    Tak btw: gdyby to odemnie zależało, to bym zamknął ten temat, bo to faktycznie nie ma sensu.

     

    Moja wina że nie umiesz sobie wyłączyć powiadomień? Nie pisałam twojego nicku po znaku @, więc dostajesz powiadomienia o postach w temacie który, jako osoba która w nim pisała, obserwujesz automatycznie, lub sam go zaobserwowałeś. Jak chcesz sobie gadać o czymś innym i tak cię to męczy, to przestań temat obserwować (wciąż jesteś na liście obserwujących).

     

    Mówisz że "nie jesteś na żadnym froncie walki z tęczowymi", ale jednak włączasz się do dyskusji nie jako osoba stojąca po stronie LGBT albo neutralna, ale po stronie anty, wrzucasz też linki z jakiś konserwatywnych agregatów (Daily Mail i Revolver), twoje posty są pełne manipulacji, bigoterii i uprzedzeń. Po dwóch latach, zamiast dyskusję olać, wracasz do niej by narzekać na to, że masz powiadomienia z zasubowanego przez ciebie tematu, a pierwszy "poważniejszy" argument po twojej stronie to wymyślona historyjka o złych elgiebetach. Yeah, ma sens, z pewnością nie jesteś przeciwko tęczowym. xD

     

    Pewnie chodzi ci o ten fragment:

    Cytat

     Osoby trans wyglądają jak kobiety czy mężczyźni, może nawet minąłeś kiedyś taką osobę na ulicy i się nawet nie kapnąłeś że jest trans.

    Yeah, fajnie przeinaczyłeś znaczenie moich słów. Daaaaalej...

     

    Dnia 21.08.2020 o 18:36, fallout152 napisał:

    Ja to tylko tu zostawię: https://www.revolver.news/2020/08/james-georgulas-transition-new-ruling/

    W skrócie: matka (podobno niebiologiczna) ubzdurała sobie, ze jej ośmioletni syn będzie teraz dziewczynką o imieniu Luna (szkoda, że nie kucykiem). Weszła we spór prawny z ojcem chłopca (który się na to nie godzi) i sąd odebrał mu prawa rodzicielskie, i nakazał sfinansowanie terapii hormonalnej oraz "operacji".

    Tak btw: link trochę dziwny (bo z Wykopu), ale sprawdzałem w google i miałem inne linki.

     

    Tu jeszcze wywiad z chłopcem: jestem dziewczynką, bo mi tak matka powiedziała:

    https://www.dailymail.co.uk/embed/video/2033482.html

     

    Jak na osobę która tak bardzo jest tym tematem umęczona, to nie masz problemu z tym, by wrzucać do niego nowe wątki.

     

    Yeah, wykop, idealne źródło informacji. :p Zamiast słać linki do jakiś piszących pod tezę mediów to powinieneś zainteresować się porządnym fact checkingiem, ale wtedy by nie wyszło na twoje. Na tego posta odpowiem nie dla ciebie, tylko dla tych ludzi co być może wpadną na ten stek bzdur i mogą w niego uwierzyć.

     

    Źródłem się nie popisałeś. Daily Mail to brytyjski prawicowy tabloid który słynie z taniej sensacji i manipulowania faktami. Tutaj można sobie o tej żenadzie poczytać. Tak samo Revolver który jest konserwatywnym agregatem

     

    I ojej, to co ty tu opisałes było tak niesamowite i grubymi nićmi szyte, że aż musiałam sprawę przeanalizować, i zbytnio się nie zaskoczyłam - to co tu napisałeś to 100% kit. W spoilerze wszystko opisałam:

     

     

     


     

    To czy matka jest biologiczna czy nie nie ma znaczenia. Rodzic to rodzic. . Ona ze swoim mężem rozwiodła się jakiś czas po urodzeniu się Luny. Tak, będę używać imienia Luna, bo to jest jej imię, będę też mówić o niej per "ona". Mimo rozwodu rodzice opiekowali się nią wspólnie, i nie miała ona utrudnionego kontaktu z ojcem. Według ojca, matka zmusza Lunę do tranzycji, wbrew woli dziecka, które buntuje się, nie chce zmieniać płci, ubierać się jak dziewczyna, a jedyne oparcie ma w ojcu i tylko u niego czuje się bezpiecznie.

     

    Ojciec stworzył bloga, już niedziałającego, ale informacje o tym, o czym będę mówić można znaleźć jeśli chce się szukać. Na tym blogu opisywał swoją "walkę" o syna, opublikował tam również dokumenty związane z rozprawami sądowymi, które odbyły się właśnie w sprawie znęcania się nad Luną, którego dopuszczać miała się matka.

     

    Wśród dokumentów jest m.in transkrypcja z rozmów na sali sądowej, przede wszystkim zeznań samych rodziców, ale też np. pracownicą Child Protective Services - amerykańskiej Opieki Dziecka (w dalszej części tekstu będę używać skrótu CPS). Prawda o tej sprawie nie leży w szurowskich artykułach pisanych pod tezę, ale właśnie tam. Zacznę od zeznań matki, które nakreślają pewną chronologię zdarzeń:

     

    Gdy Luna zaczęła przejawiać oznaki dysforii płciowej jej rodzice zabrali ją do dziecięcego pediatry, którego będę nazywać J. Wcześniej był inny, ale ojciec miał co do niego wątpliwości, więc rodzice Luny postanowili spróbować jeszcze raz, i zmienić pediatrę, właśnie na J. J jest często opisywana w artykułach jako ta pro-LGBT, która była zaczątkiem dla całej draki. Nikt nie wspomina jednak, że to było jej pierwsze zetknięcie się z transpłciowością u dziecka - nie była w tym wyspecjalizowana. Co więcej, jej mężem był chrześcijański pastor, więc mamy też pewne "tło religijne". Takiej osobie raczej daleko do typowej "ideolożki LGBT". Już przed pierwszą wizytą ojciec dziecka wysłał list do tej pediatry, opisując tam matkę jako osobę która chce dziecku zaszkodzić. J ignoruje list, rozmawia z dzieckiem, i diagnozuje u niego dysforię płciową. Centrum medyczne w którym pracuje J skontaktowało się z ojcem, chcąc zachęcić go do zaangażownia się w sytuację i pojawieniu się na spotkaniach. Ojciec na żadnej rozmowie nigdy się nie pojawił.

     

    8 Marca w szkole Luny miał być "open house" - rodzice przychodzili do szkoł, dzieci prezentowały im swoje prace. Wtedy Luna żyła już jako dziewczynka, ale ojciec chciał by poszła ona tam jako chłopiec. W odpowiedzi na ten konflikt, ojciec wezwał policję. Powiadomione zostało CPS które miało zbadać sytuację rodziny, ponieważ "anonimowe źródło" poinformowało je, że Matka dziecka zmusza je do zażywania hormonów. Po przeprowadzeniu śledztwa CPS stwierdza, że te informacje były nieprawdziwe.

     

    Tymczasem, J zaleciła matce, by ta skontaktowała się z programem GENECIS (po wpisaniu w google "Genecis Texas" można łatwo znaleźć o tym informacje. To program mający na celu pomoc dzieciom trans), a tym samym, z jeszcze jednym psychologiem, który specjalizuje się w pomocy dzieciom LGBT, który przebadałby Lunę. Ten również stwierdził dysforię płciową i doradził, by, biorąc pod uwagę dobro psychiczne dziecka, pozwolić mu na nazywanie się "Luna" - było to imię które dziecko samo wybrało, jako swoje nowe, żeńskie. Psycholog zapisał wizytę na moment, kiedy Luna będzie starsza - 8-9 lat. Wizyta ta miała na celu rozmowę na temat dalszych kroków, a mianowicie czy powinno się rozważyć w przyszłości użycie blokerów hormonalnych. Co ważne, blokery nie są tym samym co hormony, i nie zaprowadzają nieodwracalnych zmian w ciele. Do tego czasu jednak Luna mogła posługiwać się swoim nowym imieniem, mówić o sobie "ona", ubierać się jak chce, również w ubrania żeńskie, zapuścić włosy, w skrócie - żyć jak dziewczynka.

     

    Ojciec zignorował te zalecenia. W sądzie poruszono temat np. zdjęcia które pojawiło się na jego blogu, a które przedstawiało wizytę u fryzjera męskiego. Ojciec poszedł do fryzjera z Luną, i jej bratem, ale jedyna osoba która została ostrzyżona to Luna. Ojciec skontaktował się ponownie z J, CSP, ale też GENECIS i drugim psychologiem, mówiąc że matka Luny znęca się nad dzieckiem. Według niego matka miała "Zastępczy Zespół Munchausena" - zaburzenie w którym osoba z zaburzeniem wywołuje lub wymyśla choroby, by później je "leczyć". Nie miał podstaw by tak sądzić, nie stwierdzono tego zaburzenia u matki dziecka, nie przeszkodziło to jednak, by artykuły mówiły o tym tak, jakby to był fakt. Żaden ze specjalistów który otrzymał listy od ojca nie uznał zarzutów w nich opisanych za prawdziwe.

     

    W odpowiedzi na działania ojca matka poszła do sądu, żadając by ojciec przestał szkalować ją, utrudniać sytuację, obcinać włosy dziecka bez jego zgody. Chciała również, by ojciec został skierowany na spotkania edukacyjne dla rodziców osób LGBT.

     

    Dziecko chodziło do dwóch specjalistów – psychologa oraz pediatry (J) która nie miała doświadczenia w pracy z transpłciowymi dziećmi. Obaj postawili jednak dziecku tę samą diagnozę – dysforia płciowa. Pojawiały się głosy, że dziecko dostało diagnozę od „trans-friendly” „Pro-LGBT” pseudo specjalistów, ale jak widać, obie diagnozy, dwóch niezwiązanych ze sobą specjalistów, z czego jeden pierwszy raz spotkał się z taką sprawą w swojej karierze, się pokrywały. Co więcej, pediatra była ożeniona z pastorem, a obaj rodzice (matka i ojciec który jest przeciwko tranzycji swojego dziecka) zdecydowali się właśnie na tę osobę. Według kłamliwych artykułów obie te osoby wydały fake'ową diagnozę.

     

    Nie było też konkretnego planu kiedy i jak Luna zacznie brać blokery, ani czy je w ogóle weźmie. W 2017 Luna miała 6 lat, po decyzji by zaakceptować jej decyzję o zmianie imienia i prezencji, następna wizyta została przewidziana na moment, gdy będzie miała 8-9 lat. Wtedy miała nastąpić konsultacja czy blokery w ogóle będą przewidziane.

    Działanie blokerów, w porównaniu do działania hormonów, jest odwracalne. Różni się to bardzo od wersji którą zaprezentował fallout, jakoby matka zmusiła dziecko do tego by hormony brało. W realu o żadnych hormonach mowy nie było.

     

    Tutaj wchodzą zeznania ojca:

     

    Ojciec opisał swoją relację z dziećmi jako zwykłą relację ojciec-syn. Grają w piłkę, uprawiają sport, pływają. Ojciec został również zapytany o swoją religię, oraz o to, czy w ocenie Luny jego wiara ma jakieś znaczenie. Ojciec jest wierzący, Grecko Prawosławny. Zapytany o kwestię tranzycji Luny powiedział, że gdy dziecko u matki to zachowuje się, mówi o sobie i ubiera się jak dziewczynka. Gdy jest u ojca - wręcz przeciwnie. Mówiąc o terapeutce zarekomendowanej przez GENECIS mówi że szanuje on ją jako terapeutkę, po prostu nie zgadza się z diagnozą.

     

    Według własnych słów, ojciec jest zwolennikiem podejścia „wait and see”. Mówi, że jest za tym, by poczekać z ostateczną decyzją, i zacząć działania wtedy, gdy dziecko przez dłuższy czas będzie obstawać za byciem dziewczyną, i dorośnie do tej decyzji. Terapeutka za to miała podejście bardziej "afirmacyjne", polegające na tym, by dziecko zaczęło żyć jako dziewczynka już teraz. W swoich wiadomościach do CSP mówi że nie ma nic przeciwko temu, by Luna przebierała się w damskie ubrania. Ma jedynie problem z tym, że matka ją do tego zmusza.

     

    Tutaj jednak rozmowa przybiera dosyć ciekawy obrót. Oto dialog z transkrypcji zeznań w sądzie, ojciec rozmawiający z prawnikiem:
    - Do you have a girls clothing in your house?
    - No
    - So if Luna makes that choice, she can’t even fullfill it there?
    - That is correct.We don’t allow it at my house

     

    Teraz warto to porównać z zeznaniami matki:
    - But James (stare, męskie imię Luny) also has boys clothing, is that true?
    - He has boys clothes, yes. He has the availability of boys clothes at all times, yes

     

    Matka mówi, że dziecko w każdym momencie ma możliwość ubrania się w męskie ubrania. Dziecko po prostu wybiera żeńskie:
    - And now you currently dress your child in the girl’s clothing, yes?
    - I allow her to make her choices. She chooses the female clothing

     

    Ojciec, gdy usłyszał od prawnika, że dziecko samo wybiera w jakie ubrania chce się ubierać odpowiedział:
    - No, he is too young to make this choice.

     

    Poruszony został również wątek maila który miał zostać wysłany przez ojca do matki dziecka:
    - After that Child Protective Service report where you said you would let child dress in girls clothes if it was her choice, didn’t you send the mother an email about soccer, saying there’s no way you would ever take her as a girl and she would go as a boy i boys clothes?
    - I don’t recall using this language at all
    - „James will go as James and not a make-believe girl”? (prawnik cytujący fragment maila)
    - Yes, I did said that.

     

    Każdy artykuł traktujący o tej sytuacji zakładał jedną rzecz – diagnoza dziecka była błędna, ponieważ Luna ubiera się jak chłopiec gdy jest z ojcem. Problem w tym, że Luna nie miała wyboru – ojciec nie miał w swoim domu ubrań dziewczęcych, i nie zamierzał takowych mu kupić. Nie dawał swojemu dziecku wyboru między jednym lub drugim. U matki Luna miała wybór między ubraniami męskimi i żeńskimi. Wybierała żeńskie.

     

    Artykuły mówiące o tej sprawie mówią zawsze, że dziecko gdy jest u ojca, to ubiera się jak chłopak. Nie mówią jednak, że ojciec otwarcie zabraniał swojemu dziecku noszenia ubrań żeńskich. A jeśli mówią że dziecko ma wybór, i wybiera męskie – jest to kłamstwo, sam ojciec zaprzeczył że dziecko jakikolwiek wybór ma, w sądzie, podczas zeznań.

     

    Podejście ojca widać na różnych filmach i podcastach, w których przytacza np. swoje słowa do dziecka - „Look, don’t listen to me. I read You the Book of Genesis every night before You go to bed. What does the Bible say? That’s Your answer”. Tu warto zwrócić uwagę na to, że podczas rozprawy ojciec powiedział że jego religia nie wpływa na to, jak postrzega tranzycję dziecka, ale czy ta wypowiedź nie brzmi jakby... religijnie?

     

     

    Ale chyba najwięcej światła na sprawę rzucają zeznania pracownicy CSP która miała zbadać sprawę rzekomego znęcania się nad Luną:

     

    Pierwsze pytanie:
    - Did you find any evidence to support any of the allegations?
    - No, ma’am, I did not.
    - Were they a hundred percent ruled out?
    - Yes, ma’am.

     

    Ta sama osoba rozmawiała też z dzieckiem w szkole, bez obecności żadnego z rodziców. W pobliżu dziecka nie ma żadnego rodzica – żaden rodzic nie wpływa na jego odpowiedź. Tak brzmiała notatka napisana przez kobietę z CPS:

     

    „Child states he feels safe at home. Child states he’s sometimes afraid of his dad because he’s once called the cops on his mom during open house at school. Child states this scares the kids. Child states his dad called the police because he didn’t want him to be at open house with his mom and he wanted his time. Child states this happened yesterday, and police didn’t do anything. Child states the police has never come to his house before. Child states he’s also afraid of his dad because he doesn’t let him dress in girls clothes because he thinks it’s all about your body and it’s not. Child states his mom let’s him dress how he wants to dress. Child states he feels comfortable in girls clothes. Child states his mom has never made him dress in girls clothes, he just wants to. He states his mom just wants him to be happy and safe. Child states he also asks his mom to paint his nails for him. Child states he prefers to be identified as a girl because of that’s what he likes. He states no one making him

     

    Luna bała się ojca, bo ten nasłał na matkę policję, oraz zakazywał Lunie ubierania się w żeńskie ubrania. Matka za to akceptuje to, a wręcz wspiera córkę np. malując paznokcie.

     

    Kobieta rozmawiała również z nauczycielką dziecka:

     

    „The teacher stated she’s never had any concerns of abuse or neglect for child. She states she’s very smart student and prefers to be called Luna. The teaches states, she’s never felt that the student is pressured to assume the identity as a female.

     

    Kobieta rozmawiała również z bratem Luny, również bez obecności rodziców którzy mogliby wpłynąć na jego słowa:

     

    He states that Luna has always wanted to be a girl and his mom let’s her, but doesn’t make her. He states that his dad tries to make Luna be a boy by making her dress in a boy clothes. He states this makes Luna feel sad. He states he likes to play with his dad”

     

    A to ostatnie pytanie prawnika i odpowiedź pracownicy CPS:

     

    - With regard to your investigation, did you find any evidence whatsoever that the mom was somehow forcing the child to dress in girls clothes?
    - I did not.
    - Did you find evidence that the dad is forcing the child to wear boy’s clothes?
    - I did

     

    Póki co mamy zeznania bliskich osób Luny – jej brata, nauczycielki, matki, i samej Luny – które przeczą temu, że Luna jest zmuszana przez matkę do tego, by żyć jako dziewczynka. Jedynie ojciec ma inne zdanie – on z kolei uważa, że nie ma Luny, jest James. Nie daje swojemu dziecku wyboru, aktywnie stara się ją ograniczać w tej kwestii, do tego stopnia, że zaczyna się ona swojego ojca bać.

     

     

    Wersja ojca (James jest zmuszany przez matkę do bycia Luną wbrew swej woli) jest jednak wspierana przez parę osób, i tu warto się nad nimi pochylić:

     

    „Based on the three occasions I’ve spent time with him, I’d say he acts and looks unmistakably like a healthy six-year-old boy.”. Są to słowa Billa Lovella – pastora z kościoła do którego należy ojciec Luny, a kontakt z Luną miał tylko 3 razy. Warto się zastanowić czy osoba religijna, która miała większy kontakt z dzieckiem jedyne 3 razy, może stanowić dobre źródło informacji o stanie psychicznym młodej osoby trans.

     

    Sarah Scott – kobieta która poznała ojca Luny jakiś czas po jego rozwodzie z matką Luny - tej nie znała. Co więcej, wraz ze swoim mężem, Joe, prowadzi (a raczej prowadziła, bo blog już nie działa) bloga ojca Luny, na którym ten „walczył” o swoje dziecko. Tego można się było dowiedzieć z samego bloga. Jej mąż pojawia się również na podcastach, w których uczestniczył wraz z ojcem Luny.

     

    Możemy się dowiedzieć że Sarah i Joe "nie mają problemu" z płcią Luny, po prostu nie chcą by ta była zmuszana do tranzycji przez matkę. Według nich nie ma Luny - jest James, który nie chce być dziewczynką, chce być chłopcem, a oni chcą dać Jamesowi wolną rękę w wyborze:
    „She and her husband are sensitive to allowing James to lead the way in gender choices such as names, pronouns and clothing”
    Ale przy tym Joe na podcaście mówi co innego – stwierdza, że on i Sarah aktywnie zachęcają Lunę do tego, by zachowywała się i ubierała jak chłopiec kiedy ta jest u nich w gościach, czyli wywierają na nią nacisk:
    „We encourage him, we affirm him in his biological sex, as a boy, be a boy, be a kid...”

     

    Podają oni tez anegdotę:
    Saturday, Nov. 3: „His mother came to pick up the boys to take them to his brother’s soccer game. James hugged his dad and said „Love You”. He refused to go to a soccer game as a girl with mom and stayed with dad”

    Ale jak wiemy z dokumentów sądowych, to właśnie podczas tego meczu ojciec napisał do matki Luny maila „James will go as James and not make-believe girl”.

     
    Matka jednak sama podaje swoją wersję:
    „So at one point in time I asked him to take the kids to a couple of soccer matches during the time. They got rained out and three of them were scheduled for one weekend of his possesion, and Luna said „Oh, no, I don’t think so”. And I said „Well, why?” and she said „Because he will make me dress like a boy”.

     

    W tym przypadku mamy słowo przeciw słowu, dwie zupełnie różne wersje wydarzeń. Nie mamy możliwości by w 100% uznać że jedna lub druga się wydarzyły, ale możemy zastanowić się nad tym, która wersja może być bardziej prawdopodobna. I tutaj, jeśli uznamy że wersja z podanej anegdoty, reprezentowana przez ojca i jego dwójkę przyjaciół, jest prawdziwa, to tym samym musimy uznać, że kłamą ludzie stojący za drugą wersją – Ogólny pediatra, psycholog specjalizujący się w pracy z dziećmi trans, nauczyciel Luny, brat Luny, Pracownica Child Protective Service, i w końcu – sama Luna. Wszystkie te osoby, często niepowiązane jedna z drugą (pediatra, psycholog, nauczyciel oraz pracownica CSP nie są powiązane ze sobą ani z rodziną Luny w jakikolwiek sposób!), reprezentują jedną i tę samą wersję według której Luna chce być dziewczynką. W tym wypadku można mieć ogromne wątpliwości co do wersji reprezentowanej przez ojca Luny oraz jego niewielką grupkę przyjaciół.

     

     

    Teraz trochę o artykułach takich jakie podlinkował fallout. Pierwszy artykuł o tej sprawie napisał Walt Heter, i każdy kolejny artykuł na jakiejkolwiek stronie był w mniejszym lub większym stopniu „ukierunkowany” właśnie przez Walta Heyera - albo bazował na tym co napisał Walt Heyer, albo był zwykłą kopiuj-wklejką.

     

    Kim jest Walt Heyer? To osoba która urodziła się mężczyzną, w trakcie swojego życia jednak dokonała korekty płci na kobietę, by ostatecznie dokonać jej ponownie, tym razem na mężczyznę. Jest to człowiek który uważa, że homoseksualizm jest powiązany pedofilią. Powtarza teorię spiskową o tym, że ruchy LGBT są fundowane przez George’a Sorosa. Mówi, że w szkołach jest szeroko zakrojona akcja indoktrynacji dzieci by te przeszły na homoseksualizm i transpłciowość.

     

    Walt Heyer dokonał „detranzycji”. Dokonał jej jednak, jak sam mówi, pod wpływem religii – w kościele miało na niego spaść nagłe objawienie po którym miał się gorzko rozpłakać i zdać sobie sprawę że robi źle. Mówi, że podczas modlitwy widział Pana który zbliżał się do niego z otwartymi ramionami, i widział siebie jako nowonarodzone dziecko, trzymane przez Boga i kołysane,  w tym momencie zdał sobie sprawę ze "zła którego dokonał". Czy taka osoba powinna być brana za autorytet w kwestii transpłcowości? Warto się nad tym zastanowić.

     

     

    Również ojciec Luny ma poglądy podobne do Heyera. Wierzy między innymi w to, że lewica zdobyła kontrolę nad instytucjami publicznymi, by indoktrynować dzieci:

    „The left has systematically captured institutions, and they are just gonna make you do… they captured APA (Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne), and they’re gonna make my kid go on a hormones. And I tell you that this transgender thing is coming so fast… you’ve got proffesors at, I think it was Princeton or Berkeley, they try to normalize pedophilia...”

     

    Jest to poziom jakiś teorii spiskowych bez pokrycia w rzeczywistości. Na blogu również można było znaleźć totalną konspirę np. wpis „The leftist schools will force your children to adopt transgender ideology, or even to „change gender””. Na podcastach mówił rodzicom jak walczyć z wpływem „ideologii gender” na ich dzieci, poprzez np. wpływanie na pediatrów i psychologów oraz wpływ na samo dziecko.

     

    Poglądy ojca Luny są dalekie od „I allow her to make her choices. She chooses the female clothing”. Poglądy ojca Luny to bagno uprzedzeń. On nie tyle nie zgadza się z diagnozą lekarzy, co neguje samo istnienie transpłciowości, ucieka w spiski o grubej forsie, międzynarodowej propagandzie i lewicowcach z coraz większymi wpływami.

     

     

    Pierwsza osoba która napisała o tej sprawie artykuł? Walt Heyer. Potem rozniosło się to po wszystkich mediach – od konserwatywnych, po katolickie, aż do mainstreamowych, a wszystkie powtarzające jedną wersję – dziecko chce być chłopakiem, matka zmusza go do bycia dziewczyną, ojciec walczy o dziecko. Prawda nie leży w konserwatywnych agregatach. Prawda leży tam, gdzie wykop, konserwatyści czy religijne szury nie postanowiły zaglądnąć – w dokumentach sądowych które jasno pokazują że dziecko samo chce być dziewczynką, że matka do niczego Luny nie zmusza, że śledztwo CSP nie wykazało zaniedbań ze strony matki, za to nacisk na Lunę jest dziełem ojca.

     

    Rozumiem że można być sceptycznym/sceptyczną do tego, czy dziecko tak młode jak Luna może zadecydować o swojej tożsamości płciowej. Rozumiem że dla osoby która pierwszy raz spotyka się z taką sytuacją może to być coś nowego, zaskakującego, a wręcz „złego”. Rozumiem że można mieć wątpliwości i trudności by do sytuacji się odnieść i ją zrozumieć.

     

    Czego nie rozumiem to tego, czemu ludzie tak łatwo wierzą szurowskim portalom i wiadomościom pisanym pod publiczkę. Czego nie rozumiem to tego, że ludzie wolą manipulować faktami i prezentować je tak, by wyszło na ich. Czego nie rozumiem to tego, że ludzie są w stanie kneblować i ograniczać dziecko, mówiąc przy tym że chcą je chronić, tak na prawdę je raniąc.

     

    Czytajcie. Oglądajcie. Porównujcie. Kopcie. Sprawdzajcie fakty, niezależne źródła, sami poszukujcie wiedzy.

     

    Ostatnie kilka godzin spędziłam na poznawaniu tej sprawy, oglądaniu jej analizy, oraz mozolnym pisaniu tego wszystkiego, słowo po słowie, oglądając materiały minuta po minucie. To co tu napisałam to nie jest nawet połowa wszystkiego. Nie zamierzam się oszukiwać, że do fallouta to dotrze. Mam tylko nadzieję że w ten sposób, czy dziś, czy jutro, czy może za kilka lat, jakiejś osobie ten tekst da do myślenia i uchroni ją przed wejściem w to samo bagno.

     

    Co do filmu - ogarnij linki i źródła, bo film albo się nie wyświetla, albo jest ucięty tak, że widać tylko połowę.

     

    Co widzę i słyszę? Słyszę ojca który w kółko zadaje jedno pytanie "Co ci zrobiła mama?", i dziecko które mówi proste rzeczy - "pomogła mi nałożyć sukienkę", "nałożyła mi spinkę do włosów", "pomalowała paznokcie". Widzę dziecko, które myśli że normalnie rozmawia ze swoim tatą. Widzę dziecko które spokojnie mówi co robiło ze swoją mamą, dziecko które nie wie, że ten film trafi do neta, w którym słowa dziecka nie zostaną odebrane jako opis spoko zabawy, ale wyciągnięte z kontekstu i odarte ze znaczenia jakie ono chciało im nadać, po czym przeinterpretowane wręcz na opis tortur.

     

    Widzę film nagrany przez człowieka, który zrobił ze swojej córki, wbrew jej woli, narzędzie do progagowania swoich uprzedzeń. I słyszę głos zza kadru należący do człowieka, który chce dziecku odebrać jedną z najważniejszych rzeczy jakie może posiadać człowiek - poczucie własnego "ja" - tylko dlatego, że uznał, że ma prawo do tego by właśnie to "ja" ulepić jak mu się podoba, i dziecku narzucić.

    • +1 1
    • Mistrzostwo 1
  8. 13 godzin temu, fallout152 napisał:

    Tak dla jasności, faktycznie podałem błędne liczby odnośnie procenta osób w Polsce popierających związki partnerskie. Przyznałem się do tego już dawno temu i była to jedyna rzecz w tym temacie, z którą nie miałem racji. Przepraszam, zwyczajnie nie angażuje mnie ten temat, jest dla mnie wiele ciekawszych rzeczy niż LGBT i zwyczajnie nie miałem motywacji do zaktualizowania swoich danych.

     

    To były nie tyle liczby błędne, co liczby wymyślone na zasadzie "Muszę walnąć jakieś skrajne procenty, 99,999999% chyba brzmi odpowiednio", prawdopodobnie w momencie pisania posta.

     

    13 godzin temu, fallout152 napisał:

    Chcę tylko dodać, że dyskusja ożyła dlatego, że dwa lata temu wspomniałem, że żaden heteroseksualny człowiek nie będzie we związku z transem. To jest oczywiste i tutaj zdania nie zmienię, może niech ktoś jeszcze się wypowie stricte w tej kwestii.

    Polecam też pogooglować w internecie, porozmawiać na ten temat z ludźmi, etc, bo mnie się nie chce robić za "rzecznika" wszystkich heteroseksualnych osób na tym umierającym forum.

     

    "Dyskusja" trwała już wcześniej, jeszcze nim zacząłeś pisać co ci losowo wpadło do głowy. Z tego co pamiętam odpisałam ci na tę kwestię, mniej więcej tak, że większość ludzi nie zniża tego wszystkiego do "are trans gae?". Nie wiem czy taka osoba byłaby hetero, i nie będę z siebie robić specjalistki. Uważam że dywagowanie nad tym nic do dyskusji nie wnosi.

     

    13 godzin temu, fallout152 napisał:

    Socks miała dwa lata, by wymyślić mi na to sensowną odpowiedź, ale zamiast tego palnęła sobie slogan o "transfobi". Czy odpowiedź była agresywna? Nie wiem, nie poczułem się atakowany. Fascynuje mnie wręcz taka argumentacja...

     

    Miałam dwa lata, nie odpisałam bo miałam ciekawsze rzeczy do roboty. Posta którego chciałam napisać 2 lata temu mam na kompie, kisi się w jakimś folderze od miesięcy, ale nie mam ochoty ponownie uczestniczyć w żenującym shitshow razem z tobą.

     

    Nie mam problemu z nazywaniem rzeczy po imieniu. Jeśli ktoś operuje skrajnościami, umniejsza osobom trans, podaje liczby z dupy byle tylko usprawiedliwić swoje uprzedzenia, używa na luzie słów "podaje się za mężczyznę" to ten ktoś jest transfobem, nawet jeśli osobiście uważa że szurostwo to legit poważne argumenty. Ty to robiłeś, więc powiedziałam jak jest, deal with it. Zresztą powinieneś być dumny, lewaczka nazwała cię "transfobem", to chyba oznacza że dzielnie spisałeś się na froncie walki z tęczowymi. :D

  9. Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Na obecny moment jest niepotrzebne, bo innymi argumentami wolałbym pewne rzeczy pokazać. Prawda, "ja nie wychodzę, to wy też nie" jest trochę na wskroś, bo jak coś jest nie halo z państwem czy prawem to ludzie muszą udowodnić, że się coś nie podoba (np. obecna Białoruś).

     

    Przede wszystkim jest niepotrzebne dlatego, że dyskryminacja bronies nie jest duża i instytucjonalna, w najgorszym wypadku podpina się pod "typowy" bullying z którym oczywiście walczyć trzeba. Tak samo osoby hetero nie muszą wychodzić na ulice, robić parad itp. - bo osoby hetero dyskryminowane nie są.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Nie twierdzę, że osoba poniżej 18 nie jest świadoma własnego ja i tego, że się rozwija. Problem zapatruję na zasadzie wciąż małej wiedzy o świecie, tego że to nadal wiek który nie sprawia, że w 100% wiesz co robić. I tutaj słusznie jest wskazane, aby rozmawiać, mieć kontakt jak i wsparcie, bo dzięki temu się takie osoby lepiej rozumie. Stety lub niestety, ale młodzież ma skłonności do przejaskrawiania, robienia głupot w przestrzeni publicznej, buntować się przed rodzicami ... wciąż od sytuacji zależy jak i przypadku, jednak to jest burzliwy okres i tu trzeba ostrożności, i w pełni taka osoba nie może decydować o tym czy np. chce już transfuzje. Powinny być rozmowy, też i rodzice, aby zweryfikować to i owo, mniej więcej tak jak mamy z jakąkolwiek informacją, aby nie popaść w efekt potwierdzenia, czy to, że 3 moich znajomych z neta się tak zachowuje to pewnie ja też taki jestem. To, że ktoś powie "zastanów się, może daj temu czas" nie znaczy, że jest tłumiony, ale to, że może nadal czegoś nie wie, też i warto zbadać ten temat najlepiej jak to tylko możliwe. Znów ... trzeba patrzeć kiedy się tłumi, a kiedy dziecko dostaje sygnał, aby przemyślało sprawę. Tutaj ciężko granicę postawić, bo przypadków mamy ogrom. Granica 18 jest taka, że wtedy młody dorosły może mieć wyrąbane na zdanie innych i pójść sobie na operacje - może, jest już dorosły (w praktyce prawa).

     

    Yeah, ja bym chciała transfuzję, może nawet na nową grupę krwi bo moja się już mi znudziła. :D

     

    I tak, nie powinno się mylić "zastanów się, daj temu czas" z totalnym tłumieniem, inna sprawa, że wątpię czy "zastanawianie się" do osiemnastki ma sens. Może po prostu niech ci ludzie decydują o sobie w takim tempie jakim chcą. Tym bardziej że decyzja że tak, jestem osobą transpłciową, nie musi od razu nieść ze sobą decyzji o tranzycji tu i teraz, ale np. zmianę swojego stylu ubierania się, posługiwanie się innym imieniem i zaimkami wśród najbliższych osób, i nie ma problemu by takie rzeczy wprowadzić nawet w młodym wieku, a na pewno polepszą one stan psychiczny takiej osoby, będą stanowić pierwsze kroki. Według mnie lepiej by np. 14 letnia osoba MtF mogła nosić typowo żeńskie ubrania w domu, a rodzice mówili do niej per "ona", niż żeby ta osoba dopiero od osiemnastki sobie to wszystko ogarniała, bo wcześniej "musi to przemyśleć". Zauważ też, że taka decyzja że np. jestem homo to nie jest jakiś wielki life changing event, decyzja jedna na całe życie, ocenimy źle to już koniec i nie ma odwrotu. Człowiek zmienia się całe życie, jeśli ktoś np. w wieku 16 lat uzna że jest homo, ale koło 19 lat zda sobie sprawę że jednak bliżej do biseksualizmu to... jaki problem? Tak samo z tożsamością płciową. Oczywiście, jeśli ktoś kilkanaście lat bierze hormony to już nie jest sytuacja łatwa do cofnięcia, ale jeśli chodzi o hormony to już mówimy w takim przypadku o pewnej decyzji. No a jakiś ubiór? Zapuszczenie/ścięcie włosów? Posługiwanie się innym imieniem w domu? Nawet jeśli taka osoba dojdzie do wniosku że "to nie to", to może łatwo te decyzje cofnąć. Poszukiwanie siebie liczy się z tym, że spróbujemy różnych rzeczy, i w tym nic złego nie ma. Stawiasz granicę na 18 latach, ale właśnie przed tym wiekiem dochodzi do mutacji, dojrzewania, czyli czegoś czego już się zmienić nie da a co może sprawiać w późniejszym życiu spory dyskomfort i różne problemy. Z tego powodu młode osoby trans powinny brać blokery, które spowolnią lub zatrzymają te procesy, by później, już jako osoby starsze, bezpiecznie przejść na hormony.

     

    Nie ma problemu by szukać swojego "ja" w młodym wieku. A też to szukanie nie oznacza operacji i hormonów przed osiemnastką. :p Poza tym powtórzę - w podobnym tonie nie wypowiadasz się o osobach hetero i cispłciowych, a to też decyzja o tym z kim chcesz spędzić resztę życia i jaką płcią się czujesz.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Skuteczność to jedno, narracja jaka z tego płynie to drugie. Marsze mają to do siebie, że wkraczają w przestrzeń publiczną o dużym zakresie, zaś inicjatywy w bibliotekach, kawiarniach, teatrach to przestrzenie pół publiczne, tzn. musisz się namęczyć, aby wejść i odnaleźć tego typu inicjatywę. Człowiek inaczej odbiera narrację: "pomoc dla innych, wolontariat, rozdawanie jedzenie", bo z marszu idzie narracja "jesteśmy" i też czasem jakieś inne pomocne akcje tam też są, ale to "jesteśmy" najbardziej bije ... i tyle. Tak, są, ale co to zmienia? Marsze przez swoją wielkość nie są pilnowane i niemiłe akcje wychodzą i jakoś nikt nie bierze za to odpowiedzialności czy pomyśli co druga strona o tym pomyśli.  

     

    Tylko że nie ma jakiegoś stopniowania "przestrzeni", że jest jakaś przestrzeń w której wolno istnieć i się pokazywać, i jakaś przestrzeń w której nie wypada tego robić. Osoby LGBT mają prawo istnieć w jakiejkolwiek przestrzeni, szczególnie publicznej.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Jeżeli uważasz, że marsz i inicjatywa rozdawania jedzenia czy pomocy biednym to ta sama narracja to niestety, ale jesteś tutaj w błędzie. "Szedłem ulicą" vs "Dałem koc ubogiej osobie; zrobiłem wykład'; zrobiłem aukcję charytatywną". To brzmi inaczej, to brzmi wholesome! Marsz to marsz, to jest jego główna idea, przez niego mało wychodzi innych rzeczy. Może marsz nie nerwuje wszystkich, ale niektórzy mają niesmak, pewne wątpliwości (jak ja), niektórzy będą triggered ... reakcje są różne, no ale fakt, nie jest bardzo ok jak ktoś zaczyna wołać do kogoś pedał czy świnia, czy życzy śmierci. To, że czujecie, że marsz pomaga LGBT, nie znaczy że ma dobry wpływ na drugą stronę, a chyba tego chcemy, aby każdy miał dobre z tego odczucia. Wywiad dałoby się zrobić, co dany obywatel sądzi o idei marszu jakiegokolwiek. 

     

    Nie, nie uważam że to ta sama narracja. Uważam że sebek będzie miał w dupie to czy idę na marsz z tęczową przypinką, czy idę rozdawać jedzenie z tęczową przypinką. W 2019 na przykład, w Wałbrzychu, wolontariusze i wolontariuszki rozdający jedzenie w ramach akcji "Jedzenie Zamiast Bomb" zostali obrzuceni kamieniami i butelkami przez kiboli w kominiarkach. Osoby anty mają głęboko w poważaniu czy anarchista protestuje przeciwko faszyzmowi na marszu, czy rozdaje jedzenie bezdomnym - to dla niego tak czy tak "lewacki śmieć". Tak samo z osobami LGBT.

     

    Dla osoby na prawdę anty zawsze jest najważniejsze to, że "Pajac LGBT się afiszuje", nie to czy tym razem rozdaje koce czy żarcie.

     

    Pragnę też zauważyć że taki Martin Luther King do którego się niżej odwołujesz też w swoich protestach skupiał się na "swojej" mniejszości - afroamerykanach, i protesty, pikiety, bojkoty miały na celu przede wszystkim walkę właśnie o prawa afroamerykanów.
     

    Podejście "Bądźcie dobrzy i przekonujcie ludzi" ignoruje fakt, że są grupy które skupiają się na szkalowaniu osób LGBT bez względu na to, jakie one obiorą działania, np. PiS, Ordo Luris, czy episkopat, i podgrzewanie tematu, znowu, bez względu na to czy środowiska LGBT zrobiły coś be, czy może siedzą cicho. Mówię o ludziach zgrzanych do tego stopnia, że byli w stanie uznawać papieża Franciszka za schizmatyka, bo postawił na bardziej PR'ową, przyjemniejszą gadkę (już nie mówiąc o tym, że Franek ma w kwestii LGBT wiele do nadrobienia). LGBT nie potrzebuje jakiegoś lepszego przekonywania ludzi - środowisko LGBT już ludzi przekonywuje, i nawet władza PiS tego nie zatrzymała, co najwyżej zahamowała. Czego LGBT potrzebuje to oporu wobec ludzi, do których nic nie dotrze, a właśnie takim oporem są np. te marsze. Oporu takiego, z którym władza musi się liczyć. Już nie mówiąc o tym że tak, marsze przyczyniają się pozytywnie do zwiększania poparcia, ale są przede wszystkim "świętem" LGBT dla samych LGBT.

     

    Żeby wywalczyć prawa nie starczy tylko dobrze wyglądać i robić to co jest estetyczne z punktu widzenia ogółu, ale też jednoznacznie się tych praw domagać. Znów, Martin Luther King - ludzie u władzy aż do połowy lat 60 nie zauważyli że afroamerykanie nie chcą segregacji? Martin Luther King wyszedł na protest i nagle magicznie uznano "A nie, sorry, nie wiedzieliśmy że jesteście źle traktowani, już zmieniamy prawo"? Martin Luther King miał swoją filozofię pacyfizmu, dziś mocno fetyszyzowaną, ale on nie martwił się czy jego pikiety, przemowy, protesty będą "estetyczne" dla ludzi którzy uważali go za osobę drugiej kategorii. Martwił się tym, czy te protesty stanowią wystarczający nacisk na władze.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Czy pierwsza rzecz, którą ja bym chciał wiedzieć to to, że ... ktoś jest homo, gejem, trans, hetero? Tak poznajemy się? Nie! To jest rzecz mega prywatna, ona nie powinna wychodzić od razu, bo to co chcemy raczej wiedzieć o drugim człowieku to to co lubi robić, w co grać, czy muzyka mu odpowiada, czy lubi planszówki ... to jest "udowodnienie", też i są tematy, których nie powinno się na początku poruszać typu jak kto się zapatruje na związki, czy jesteś w kościele, co o polityce sądzisz, za jaką partią ... dość prywatne tematy, które lepiej poruszać jak się nieco już daną osobę poznało. I to TYCZY SIĘ WSZYSTKICH (takie mam wrażenie)! Zaś LGBT ma czasem narrację, że trzeba o tym mówić, jest to ważne! Ważny jest ogół tych wszystkich cech, zachowań które masz, a nie tym że jest się tym a tym z orientacji. Po prostu dyskryminacja LGBT działa tak samo jak Naziści szczuli na Żydów, bo tak ... i tego nie powinno być, nie ma mieć miejsca!  

     

    I nie, jedyne prawo jakie LGBT potrzebuje to to, aby mieć prawo (czy właściwie legalizacje i formę instytucjalizowaną) do związków małżeńskich + prawo do adopcji dzieci, oczywiście jeśli jego rozwój nie byłby zakłócony (badania trzeba by było przeprowadzić - podobno są)! Reszta rzeczy jest bezsensu, bo pochówek np. ateistów istnieje i jest na osobnym cmentarzu i obrządek odbywa urzędnik. Kredyt wspólny ... no idea jak to działa, jak dla mnie iść regułą taką, aby każda osoba miała zdolność kredytową, bo obarczanie jednej osoby ciężarem hipoteki może być dość niebezpieczne. A tak jesteście na równi cały czas, bo problem nie leży w braku praw, a w ludziach. Tym, że ktoś was pobije, że dana osoba nie wyda czegoś w kasie, nie da dokumentu, bo jesteś taki a taki. No ale tak ... dając przykład, "udowadniając" jednoczycie, bo jeśli uważacie, że to tylko wy to nie ... jesteście też częścią tej machiny i też macie potknięcia i to dość rażące, które resztę zniechęca.

     

    Tylko że o to chodzi, że osoby LGBT są dyskryminowane właśnie ze względu na orientację seksualną czy płciową. Nie da się walczyć z problemem nie mówiąc na czym on polega. Niżej na końcu odwołujesz się do Martina Luthera Kinga. Osoby które szły z Kingiem nie miały transparentów "Lubię planszówki", te osoby mówiły głośno na czym polega problem, i czego żądają. Ważny jest ogół moich cech, oczywiście, ale to właśnie przez tę jedną, dwie moje cechy - orientację seksualną i płciową - wiele osób uważa że ma prawo mi odmawiać praw, obrażać mnie, utrudniać mi życie i stawiać mnie niżej od reszty. Ty mówisz o tym tak jakbyś oczekiwał, że na proteście osoby LGBT dyskryminowane za to, że są LGBT, nie będą mówić że są LGBT. A to nie tędy droga jeśli chodzi o walkę o polepszenie swojej sytuacji.

     

    Shiet, zawsze poruszam ten temat, i zawsze ktoś nie zrozumie...

     

    Osoby w związkach jednopłciowych nie mają możliwości by prawnie zalegalizować swojego związku, i w interpretacji prawa są dla siebie jak osoby obce. Co za tym idzie, gdy jedna z tych osób umrze, to prawo do pochówku ma najbliższa rodzina. Gdyby to był związek zalegalizowany - prawo by miał/miała małżonek/małżonka/partner/partnerka. Jako że to związek nie zalegalizowany (a przypominam, możliwości jego legalizacji w Polsce nie ma) to prawo do zorganizowania pochówku idzie do np. rodzeństwa, rodziców, a jeśli takowych nie ma, to zajmuje się tym gmina. Facet może żyć z drugim facetem nawet i 20 lat, ale gdy jeden umrze, to drugi nie będzie mógł mu legalnie wyprawić pogrzebu, bo nie byli w zalegalizowanym związku, i nie mają nawet możliwości by go zalegalizować.

     

    Już pomijając nasze osobiste opinie o samym kredycie - banki nie udzielają kredytu osobom samotnym, lub są co do tego sceptyczne, najchętniej kredyty udziela się małżeństwom. Osoby w związkach jednopłciowych nie mają możliwości by związek prawnie zalegalizować, więc nie mogą też zaciągnąć wspólnego kredytu na np. dom, bo jak niby masz udzielić kredytu dwóm osobom które nie są ze sobą prawnie powiązane?

     

    Tutaj masz wypisane różne kwestie w których prawa osób LGBT w Polsce są ograniczone, lub nieuregulowane:

     

     

     

     


    - Osoby trans by zmienić płeć w dowodzie muszą pozywać swoich rodziców do sądu o to, że błędnie wpisali płeć przy urodzeniu. Jest to procedura nie tylko trudna pod kątem emocjonalnym, ale też np. rodzice anty mogą utrudniac całą procedurę, nawet wtedy, gdy ich dziecko jest po osiemnastce i może o sobie dowolnie decydować

    - Brak prawa do adopcji dzieci. Tyczy się to nie tylko adopcji przyszłych, ale też tego, że nawet teraz jest wiele dzieci wychowywanych w związkach jednopłciowych (dzieci z np. poprzedniego związku). Takie dzieci prawnie mają tylko jednego rodzica, w praktyce są wychowywane przez np. dwie kobiety, z których tylko jedna jest uznawana za prawnego opiekuna.

    - Brak związków partnerskich

    - Brak małżeństw jednopłciowych

    - Brak możliwości odbierania renty po zmarłej partnerce/zmarłym partnerze

    - Brak możliwości dziedziczenia. Spadek można przepisać, ale w tym przypadku spadkobierca musi zapłacić podatek od spadku, inaczej niż w przypadku przepisywania spadku na prawnego partnera/partnerkę

    - Brak ochrony przed zbrodnią i mową nienawiści

    - Brak zakazu dyskryminacji w dostępie do dóbr i usług

    - Brak prawa do wspólnego ubezpieczenia zdrowotnego

    - Brak prawa do wspólnego rozliczania podatkowego

    - Brak możliwości wspólnego zaciągania kredytu

    - W przypadku osoby przewlekle chorej lub niepełnosprawnej, brak zasiłku opiekuńczego z tytułu sprawowania opieki nad partnerem

    - Brak prawa do pochowania zwłok

    - Brak możliwości uzyskania azylu w Polsce. Gdy osoba LGBT jest prześladowana ze względu na orientację seksualną lub płciową tak jak np. w Czeczenii, gdzie na osoby LGBT się wręcz poluje, to ta osoba nie ma możliwości by ubiegać się o azyl w Polsce.

    - Brak zakazu pseudoterapii - młode osoby, ale też i dorośli, często padają ofiarami hochsztaplerów i różnych oszołomów którzy mamią ich że "wyleczą" ich z transpłciowości lub homoseksualizmu. W ten sposób te osoby często trafiają do kultów, sekt, różnych podejrzanych grup, które potem uzależniają ich od siebie psychicznie czy finansowo. Wiele młodych osób zostaje posłanych na takie "terapie" przez rodziców.

    - Brak jasno wymienionego w konstytucji zakazu dyskryminacji ze względu na orientację seksualną

    - Brak uznania związków zalegalizowanych za granicą

    - W przypadku spraw w sądzie pełnomocnictwo może zostać udzielone tylko najbliższej rodzinie, a nie partnerowi

    - Osoby interseksualne nie są chronione przed interwencją chirurgiczną. Przez to dziecko intersex często może mieć operację w kierunku płci, z którą nie będzie się identyfikować gdy już podrośnie i zacznie mieć poczucie płci.

    - Osoby trans - brak zakazu dyskryminacji w zatrudnieniu, dostępie do dóbr i usług, ochrony przed pseudoterapiami...

    - Co piąta osoba LGBT doświadczyła homofobii lub transfobii w kontakcie z policją, 57,1% było przez policję zniechęcanych do zgłaszania przestępstw motywowanych nienawiścią

    - Tylko 8,2% osób LGBT które doświadczyły przemocy fizycznej zgłosiło ten fakt na policję - ludzie się boją i nie ufają policji która zaniedbuje swoje obowiązki
     

     

     

    Więc nie mów mi że to jest problem w ludziach, a nie w prawie. Pragnę zaznaczyć że to nie są wszystkie problemy i przypadki. Problem z dyskryminacją osób LGBT nie leży w nastawieniu jednostek, on ma korzenie w prawie które te osoby ignoruje. Prawo pozwala na bezkarną dyskryminację i przemoc ze strony jednostek.

     

    Prawo zawsze wpływa na ludzi. Nie można zostawiać zmiany tylko i jedynie ludziom, bo wtedy zdajemy się na ich dobrą wolę, a dobrze wiemy że ludzie nie zawsze życzą dobrze. Tu chodzi też o to, by te osoby chronić. Polskie prawo nie rozpoznaje "mowy nienawiści" ze względu na orientację płciową. I tu chodzi o to, by takie osoby były prawnie chronione przed tą mową nienawiści. Poza tym prawa wpływają też na społeczeństwo, które oswaja się z danym zjawiskiem, zaczyna się bardziej interesować co, jak i dlaczego.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Obrazić może, ale zależy to jak zostanie użyta niestety. Bo jednak potrafimy dostrzec, że flaga znaczenia nie ma tak długo, aż nie kojarzy się ona z niefajnymi wydarzeniami - bo jednak to co Margot zrobił, czy zostały ubarwione pomniki nie są czynami tolerancyjnymi, a które budzą prowokacje. A niechcący wtedy tęcza obrywa w tym kontekście.

     

    *zrobiła

     

    Flaga tęczowa nie obraża. Żeby flaga tęczowa obrażała, to musisz widzieć w niej coś obraźliwego, ale ona sama nie ma za sobą znaczenia negatywnego. Poza tym flagę tęczową przyczepiono też do wielu innych pomników, ale to pomnik Jezusa stał się pewnym "symbolem". Zapytam raz jeszcze - czemu tęczowa flaga uderza w emocje i jest obraźliwa, ale flaga Polski zawieszona przez nacjonalistów przechodzi bez echa?

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Bycie obojętny w obecnym czasie, i tym co radykałowie LGBT robią jest moim zdaniem wyłącznie hipokryzją i brakiem empatii dla własnego podwórka. Podkreślam w obecnym czasie, bo gdyby tego typu akcje były w znacznej mniejszości, a organizacje LGBT przepraszały czy też próbowały zapobiec tego typu inicjatywą to zdecydowanie by to podniosło opinię publiczną jak i sama narracja "zatrzymania rzeczy nietolerancyjnej" mocno by przemawiała, że jest staranie w ukierunkowaniu na dobrą prezentację grupy. Znów "udowodnienie".

     

    Wiesz, jeśli cię to boli to masz prawo do tego. Po prostu dla mnie to trochę dziwne, że widzisz tak duży problem w działaniu jednej babki o której wcześniej mało kto, jeśli ktokolwiek ,słyszał. Ona ulepiła z jakiejś gliny, masy, jakiejś porcelany cipę, i chciała ją sprzedać w necie, i ta gliniana pipa wyglądała dla niektórych osób jak Matka Boska. To jest śmiechu warte żeby o tym gadać i się kłócić chociaż tydzień, a ta sprawa ma już rok.

     

    Większość osób LGBT miała wywalone. Nie dlatego że to jakoś popierały czy broniły. Po prostu nie ma sensu płakać nad tym, że ktoś w prywatnym mieszkaniu ulepił sobie coś z jakiejś gliny i to pomalował farbą. Ja też jestem osobą wierzącą. Wiesz, może mnie nawet ta cipkomaryjka rusza. Ale mam wywalone, to jej glina, ona se ją lepiła, ona ją malowała, i ona ją sprzedaje.

     

    Jeśli kogoś ta gliniana cipka rusza, to tylko gratuluję priorytetów. Pozwolę sobie na uszczypliwość - dla mnie to niezbyt spoko, mówić jakie powinny być priorytety organizacji LGBT, ale przy tym samemu robić raban o jakiś kawałek porcelany. :p

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Ok, "aborcja" jest już starym tematem, wzięli dla sensacji - point. Jednak msza w czasie marszu nie bije narracją dobrą. Kościół ze swoimi obrzędami nie wychodzi poza swoją strefę zamkniętą (kaplice czy katedry, placówki obrządku) czy jeszcze pół publiczną, bo te też się zdarzają (msza przy kapliczce - na wsiach zwykle to jest, msza na wodzie), ale to są sytuację, które nie wchodzą w najbardziej publiczną strefę jaką jest ulica czy rynek i zwykle tam są marsze organizowane (chcą, bo wtedy najwięcej ludzi je widzi). Stąd, zobaczenie takiego obrządku na marszu równości nie bije dobrym wydźwiękiem, a niektórzy wprost zauważyli, że to bije po oczach i nie czują się z tym faktem ok. Jedyne do czego mógłbym przyrównać to to Boże Ciało i procesja, co jest jakimś argumentem, no ale ... państwo katolickie od paru setek lat, nikogo to nie dziwi, a podczas procesji nic nie wychodzi, bo kierujemy się zasadami, dekalogiem, po prostu szanujemy to.

     

    Polska nie jest państwem wyznaniowym, a kościół rzymskokatolicki, przynajmniej w teorii, nie powinien być stawiany wyżej od innych kościołów. Każdy kościół czy wyznanie ma prawo do swoich obrzędów. Na marszu mieli oni swój wydzielony teren, jakiś swój namiot, jakieś miejsce swoje do dyspozycji, i tam Szymon Niemiec to nabożeństwo odprawił, i wszystko było na legalu, więc jaki problem? Starokatolicyzm istnieje od 1870 i jest obecny na całym świecie. Tak jak rzymscy katolicy mają prawo do jakiś procesji czy Bożego Ciała, tak i inne wyznania mają prawo do tego by mieć swoje obrzędy, tak długo jak jest to na legalu ogarnięte. Szymon Niemiec ma święcenia biskupie, nabożeństwo było na jakimś określonym terenie, pod jakimś określonym namiotem, i oni sobie mieli pełne prawo by to nabożeństwo organizować. Skąd w ogóle ten pomysł ze strefami, jak rzymscy katolicy łażą po mieście w Boże Ciało to do kogo należy ulica, do kościoła czy gminy? Mają uzgodnione że idą robić Boże Ciało na ulicach X i Y i je robią. Tak samo Szymon Niemiec był na marszu, i na nim, na legalu, w wydzielonym miejscu, zrobił nabożeństwo ekumeniczne. Osoby LGBT też mogą wierzyć, tu polecam poczytać o fundacji Wiara i Tęcza która, cicho bo cicho, ale jednak działa tu i tam.

     

    Jak kogoś to boli to chyba czas zdać sobie sprawę z tego, że kościół rzymskokatolicki nie jest jedynym kościołem w Polsce, i nie ma wyłączności na organizowanie religijnych obrzędów.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    To, że łatwe do naprawy nie usprawiedliwia złej narracji tego czynu. I jestem wyczulonym na to ... NIE PORÓWNUJ ZŁA, ANI GO USPRAWIEDLIWIAJ! To jest najgorsze co może być, bo to za dobra okazja, aby mieć dobrą wymówkę i argument. Zło to zło, jego musimy unikać, i mnie mega boli kiedy ktoś w ten sposób chce usprawieliwić atak na marsz w Białymstoku, aby potem np. bronić Margot. NIE! Popełniło się coś złego, nie ma żadnego ale ... i każda ze stron to przejawia. 

     

    Kukła jest dosyć mocnym pokazem zła i kiepskiej decyzji, to jest prawda. Jednak w całej mojej wypowiedzi chce zaznaczyć wymiar popełnianych czynów oraz akcji każdej ze stron.

     

    Zło to zło, ale sorry bardzo, tak jak ty jesteś wyczulony na porównywanie zła, tak ja jestem wyczulona na taki dziwaczny symetryzm. Tak, obie strony mają swoje niezbyt fajne strony, i tak jest ze wszystkim. Nie uważam że powinieneś powstrzymać się od krytyki niektórych działań osób ze środowiska LGBT. Ale sorry bardzo, gdy jednostka z jednej strony ugniata z gliny cipkomaryjkę, a duża grupa z drugiej strony leci skopać nastolatków z marszu, to mówienie "obie strony robią źle" jest zwyczajnie żenujące.

     

    Tutaj masz rozpiskę grzeszków obu stron. Powtórzę, tu nie ma miejsca na jakieś "obie strony źle robią". Nie zamierzam mówić że zło ze strony LGBT jest nieznaczące. Ale będę mówić że zło ze strony LGBT to wina nielicznych jednostek które nierzadko są potępiane (akcja z kukłą), czego nie da się powiedzieć o drugiej stronie, i nie da się jednego obok drugiego (zło wyrządzane przez osoby anty) postawić.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Aaa ... coś trzeba była zrobić, więc zdewastujmy coś, tak? Wow ... to jest okropne! Nie żeby coś, ale całe Black Lives Matters jest najlepszym tego typu przykładem jak ludzie w swoim gniewem łamali prawo, dewastowali w imię człowieka, który (po wycieku materiału) okazał się być z zachowania ćpunem a policja na spokojnie robiła swoje procedury i doszło do niefortunnego wypadku. Czyli co ... prawo do zła się należy? Oczywiście, coś trzeba było zrobić, ale to nie usprawiedliwia do tego aby czynić zło. To nie jest ok, to nie jest jest poprawne, i bynajmniej to nie pomaga, a bardziej zniechęciło ludzi. Czy LGBT chce, aby radykałowie LGBT prezentowali to środowisko? To ma być ich "udowodnienie"?

     

    Osoby należące do BLM odcinały się od tych rabunków, a nawet je powstrzymywały. Wiele z nich było dokonywanych przez ludzi biednych, prowokatorów lub nawet białych, co chcieli wykorzystać okazję by bezkarnie coś ukraść. W USA jest duży problem z instytucjonalnym rasizmem, militaryzacją policji i tym, że osoby czarnoskóre często są z nizin społecznych i nie mogą wspiąć się po drabinie społecznej. Osoby czarnoskóre wiele razy protestowały i domagały się reakcji, praktycznie każdy rok miał swojego "George'a Floyda", np. takiego, któremu, skutemu, policjant kazał położyć się na ziemi, a gdy ten to zrobił, to policjant zabił go strzałem w plecy (Oscar Grant). Rok w rok protesty, domaganie się zmian, i brak odpowiedzi, lub puste obietnice. Nic dziwnego że te osoby w końcu odpowiedziały radykalniejszymi protestami.

     

    Ćpun czy nie ćpun, był człowiekiem i tylko to się liczy. Każdemu człowiekowi, czy wypindrzonemu biznesmenowi, czy zarzyganemu pijakowi, przysługują te same prawa. Ja nie mam wątpliwości że George Floyd dokonał wielu złych rzeczy w swoim życiu, że przyjmował jakieś substancje odurzające, że siedział w więzieniu. Ale przy tym nie mam wątpliwości, że powinny mu przysługiwać te same prawa co każdej innej osobie, m.in do sprawiedliwego sądu. Obejrzyj sobie film z jego "zatrzymania", i zastanów się, czy trzymanie przez kilkanaście minut nogi na szyi człowieka, człowieka który prosi by poluzować uścisk bo nie może oddychać, jest "niefortunnym wypadkiem". Wiesz że policja w stanach jest np. uczona technik zabijania, tych samych których uczyło się np. żołnierzy jadących na wojnę do Afganistanu? Że na jej wyposażenie trafia broń używana wcześniej przez armię, np. opancerzone pojazdy ze zwiększoną wytrzymałością na wybuchy min? Również przeciw tej militaryzacji protestowali ludzie.

     

    Nikomu nie zamierzam dawać prawa do zła. Uważam jednak, że czyniąc zło jakiejś grupie będzie się ją popychać ku temu, by w końcu sama odpowiedziała złem. Możemy potępiać Margot, ale może warto się zastanowić, czy jej działania nie są efektem frustracji która narosła przez lata dyskryminacji, odmawiania praw i wodzenia za nos. Bo ty chyba oczekujesz że nieważne co się na środowisko LGBT zwali, to te osoby będą spokojnie czekać i przyjmować razy i grzecznie czekać aż ktoś okaże im szacunek, da prawa. Zresztą obecna władza nie jest im nawet chętna takowych przyznać, za to najchętniej by je odebrała.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    To jest już kwestia inna i pokazująca, że nawet organy władzy też do najlepszych nie należą, czy cała ta sprawa jest w dużych powijakach (a tu jest sporo do opowiadania). Wolę się skupić na tym, że żadne ze stron do jedności w ogóle nie dąży.

     

    Powiedzieć że "organy władzy też do najlepszych nie należą" to tak jakby nic nie powiedzieć.

     

    Ciężko zabiegać o jedność, gdy druga strona najchętniej nie widziałaby cię na świecie w ogóle.

     

    Dnia 20.08.2020 o 08:59, The Silver Cheese napisał:

    Tu nie chodzi wyłącznie o prawa jak i Margot, a każdą ze stron! Bycie po jednej stronie barykady i myślenie, że ta dostanie to i to da spokój jest obietnicą na wyrost. I uwaga, jest osoba, która samym dialogiem sprawiła, że da się coś zmienić - Marthin Luther King i strategia non violence. Ja po działaniach ani LGBT, ani kościoła, ani państwa, ani anty tego nie widzę, i to mnie smuci, stąd jedyne co widzę to kłócące się dzieci, które nawet są zdolne do pobicia i nie ma wśród nich żadnego rodzica (lub ci są bierni), aby wziąć odpowiedzialność za czyny i coś w końcu zrobić, co by skierowało do jedności i wspólnej tolerancji.

     

    Od kiedy oczekiwanie, że osoba która popełni przestępstwo zostanie potraktowana według konstytucyjnych praw i międzynarodowych konwencji jest "na wyrost"? :p

     

    Martin Luther King nie był jedynym walczącym z rasizmem. Wraz z nim były np. Czarne Pantery i Malcolm X, i choć swoimi metodami się różnili, to nie zawsze stali w opozycji do siebie, i każda taka osoba czy grupa miała swój wkład w całokształt. Zresztą danie afroamerykanom praw wyborczych w 1965 nie pokonało rasizmu w pełni, to był dopiero jeden z wielu kroków na drodze walki z nim. Ludzie stojący z Martinem Lutherem Kingiem również wychodzili na ulice z transparentami, mówili głośno o swoich żądaniach, i w tamtych czasach również osoby anty czy policja nie jarały się jaki on jest pacyfistyczny - lały protestujących jak leci. Sam King stosował pikiety, masowe protesty i bojkoty, wiele razy trafiał do więzienia za swoją działalność. I tak, King stosował pacyfistyczne metody, ale to nie oznacza że tych ludzi nie rozganiano, nie zamykano w więzieniach, a każdy protest był legalnym, zarejestrowanym wydarzeniem. Te osoby też były lane pałami, zamykane za kratami, wychodziły ze swoimi transparentami, znakami i głośno domagały się swoich praw.

    • Lubię to! 1
  10.   

    22 godziny temu, The Silver Cheese napisał:

    @Socks Chaser wchodzić na forum wchodzę, też i byłem nieco zdziwiony faktem, że ktoś do tego tematu wrócił :NjdaT:. Nie rozumiem jedynie niepotrzebnej agresywnej wypowiedzi (która jeszcze sugeruję, że myślę nadal tak jak w 2018 - na początku jest, że może tak nie myślę, to nieco głupio słyszeć inaczej w dalszej części tekstu) pokroju:

    Cytat

     Więc skończcie (tak, skończcie, bo nie tylko ty, Cheese, taki pogląd jak wyżej masz) go rysować jakby był czymś więcej

     

    Yeaaaah... cóż, 2 lata temu nie miałam jak odpisać, a potem uznałam że nie ma co odkopywać, już nie mówiąc o tym, że po czasie to zaczynało mocno męczyć, szczególnie gdy trzeba odpowiadać na jakieś dziwaczne mity i liczby znikąd. Dopiero ostatnio jakoś miałam pewien "przebłysk" przez ten argument z bronies, który mnie osobiście mocno nerwuje i uznałam że można temat poruszyć.

     

    Cóż, sorry, nie wiem gdzie ta agresywność, spoko jeśli wskażesz. Przyznam jednak że trochę mi się do posta ta niespójność wkradła, bo początkowo chciałam wziąć pod uwagę że w ciągu dwóch lat człowiek poglądy może zmienić, a potem odniosłam się do tego tak, jakbym już tego pod uwagę nie brała, ale to tylko błąd z mojej strony w pisaniu.

     

    Będzie długo, ale mam nadzieję że problemu nie będzie? :p Jak coś to nie mam problemu jeśli pewne kwestie pominiesz, bo też zdaję sobie sprawę z tego, że lubię pisać długie teksty no i sorry, I can't help it. :p

     

    22 godziny temu, The Silver Cheese napisał:

    Forum jest dość małe, aby właśnie ta większość, o której mówisz, tutaj się pojawiała. Jednak! Przejdźmy do rzeczy, bo tego właśnie chcesz, jak myślę na obecny moment! Zacznę nietypowo, a przede wszystkim od tego, że Bronies =/= to LGBT. Oczywiście to nie jest to samo kropka w kropkę, ale da się odnaleźć pewne zależności, które dotyczą mniejszości, a fandomy to nadal są pewnego rodzaju mniejszość, tylko pod innym sztandarem. I nie ... LGBT nie tylko ma podobne problemy, bo właśnie młode osoby, nastolatkowie, którzy w szkole przyznają się do anime, fandomów, grup również się spotykają z mniej lub bardziej podobną nienawiścią lub wykluczeniem. Oczywiście to działa tylko w tej kategorii wiekowej, bo dorosły nie zauważy nic złego, że ktoś czyta fantastykę czy jest fanem "Sailor Moon". Jednak mówimy o problemie na płaszczyźnie identyfikacji oraz przynależności do grupy. Można się kłócić czy warto to porównywać, ale i tu można dostrzec znieważenie przez swoich rówieśników, a okres młodzieńczy ma jednak dość spory impact na dalsze, dorosłe życie. Są po prostu cechy wspólne, które uważam, że powinny być również uświadamiane w młodym wieku! To, że ktoś ma inne zainteresowania, może zapatrywać się na świat inaczej, że może lubić coś co nie do końca jest skierowane do niego. Stwierdzę, że jest to mniejszy kaliber niż orientacja seksualna, ale i tak równie ważna, aby dzieciaki miały świadomość tego, że każdy jest inny i przejawia inne cechy wśród rówieśników :rd8:.

     

    Nie no, oczywiście, i też nigdy nie uważałam że dyskryminacja wobec bronies nie istnieje w ogóle. Zresztą uważam też, że ma to związek z kwestiami o które walczą środowiska LGBT. Binarny podział na płcie, i stereotypy z nimi związane bardzo wpływają na negatywne postrzeganie zainteresowań, i tyczy się to wielu rzeczy, nie tylko bronies, ale też np. samej prezencji. Osoba biologicznie męska która nie ma problemu z okazywaniem uczuć, jest drobniejsza, słabsza fizycznie, częściej jest ofiarą właśnie stereotypów, że "facet nie może płakać" i podobnych. Tak samo z hobby które są uznawane za typowo żeńskie lub typowo męskie.

     

    I oczywiście, można widzieć pewne powiązania między sytuacją np. bronies którzy są prześladowani za to co lubią, a osobami LGBT. Uważam jednak że są to jednak dwie różne sprawy które reprezentują zupełnie inną wagę. Bronies są Bronies bo tak wybrali, dyskryminacja wobec nich nie ma charakteru instytucjonalnego tak jak np. dyskryminacja osób czarnoskórych w USA lub dyskryminacja osób LGBT w Polsce, gdzie osoby czarnoskóre i LGBT są dyskryminowane na mocy prawa. Stąd uważam też, że oba przypadki - dyskryminacja wobec bronies i dyskryminacja wobec osób LGBT - powinny być rozpatrywane pod innym kątem. Poza tym uważam też, że to o co walczą środowiska LGBT, np. akceptacja osób transpłciowych i rzetelna edukacja seksualna, wpłynęłyby pozytywnie również na sytuację takich osób które są np. szykanowane za zainteresowania. Edukacja seksualna to zresztą również nauka o świadomości własnego ja, oraz akceptacji inności. Ale jednak pewne, nie wiem czy użyję dobrego określenia, "moralizatorstwo" na zasadzie "Bronies nie muszą wychodzić na ulicę" jest według mnie niepotrzebne, jak mówiłam, to są 2 różne przypadki, o różnej wadze i do których trzeba różnych podejść.

     

    22 godziny temu, The Silver Cheese napisał:

    Co do idei tego, czy dziecko jest w stanie określić swoją płeć w młodym wieku ... nie wiem nadal, musiałbym badania poczytać, ale mimo to, na obecny moment kieruję się tym że, człowiek na etapie nastoletni nadal wie niewiele jeśli chodzi o samorozwój, idee tolerancji, dorosłość, etc. i dopiero po 18 zaczyna się to lepiej kształtować. Jestem raczej zwolennikiem tego, aby dziecko, uczeń się skupił na byciu "dobrym, lepszym człowiekiem, który będzie poznawał wartości uniwersalne" niż cały swój wysiłek skupiał na staniu się kim tam chce w kwestii orientacji, bo tak czuje. Po prostu nie powinna to być najważniejsza rzecz dla niego, a jeśli się stała to gdzieś się te uniwersalne wartości podziały na etapie poznawania świata :ajsleepy:.

     

    Wiesz... jednak osoby młode mają świadomość własnego ja. Osoba przed osiemnastką to wciąż człowiek ma prawo do swoich własnych, świadomych decyzji. Też w niektórych miejscach np. daje się prawo do głosowania osobom w wieku 16 lat, w Europie takim miejscem jest np. Austria, właśnie dlatego, że szesnastolatek, mimo że jest człowiekiem młodym, to jest na tyle świadomy, by podjąć odpowiedzialną decyzję i zagłosować w wyborach. Zresztą te same osoby wybierają też czy chcą iść do technikum, zawodówki czy liceum, a to również jest decyzja znacząca i odpowiedzialna. Wiele osób LGBT od młodych lat czuło się "inaczej" od rówieśników, a to właśnie w młodym wieku, nie od osiemnastki, człowiek zaczyna rozwijać swoje życie społeczne - poznawać ludzi, decydować o swoim ubiorze i prezencji, zakochują się, spotykają na mieście, i zwyczajnie decydują o sobie, o swoim "ja".

     

    Poszukiwanie własnego "ja" w kwestii płci czy seksualności można łatwo pogodzić z nauką "wartości uniwersalnych", tym bardziej że właśnie świadomość samego/samej siebie  prowadzi do bycia lepszym człowiekiem. Tutaj nie ma wyboru między jednym czy drugim, nie ma problemu by wybrać oba, bo one się nie wykluczają. Tym bardziej jeśli mówimy o osobach LGBT - jeśli stawimy takim osobom granicę tych 18 lat, i dopiero od niej założymy że są one "gotowe", to oznacza że przez kilka-kilkanaście lat ograniczaliśmy tę osobę, i pełne prawo do poszukiwania siebie ma właśnie przy wejściu w dorosłość. A takie tłumienie siebie nigdy nie wychodzi na dobre. Poza tym pragnę zauważyć że w podobnym tonie nie mówisz o osobach hetero i cispłciowych. No a jeśli uważasz że również osoby hetero i cis powinny decydować o tym czy są cis i hetero dopiero od osiemnastki to... tutaj też uważam, że to będzie niepotrzebne, szkodliwe ograniczenie.

     

    Po prostu trzeba rozmawiać. Nie traktować dziecka, czy nastolatka, jak jakiś wiecznie zmienny byt któremu "się odwidzi", ale rozmawiać, słuchać, brać zdanie pod uwagę, i brać je na poważnie. Dzieci i nastolatkowie mają poczucie własnego ja i chcą decydować o sobie, nie powinniśmy im tego blokować.

     

    Zresztą jeśli chodzi o takie młode osoby trans to jedną z nich był Wiktor, uczeń podstawówki. Artykuł warto przeczytać, bo ukazuje nie tylko słabość wielu instytucji, ale też i zacietrzewienie osób które powinny nam pomagać. Wiktor swojej decyzji o tym, że chce używać męskiego imienia, ściąć włosy, ubierać męskie ubrania, dokonał sam, świadomie. I uważam że powinniśmy skupić się na tym by dla osób takich jak Wiktor tworzyć odpowiednie środowisko do bycia sobą, a nie im to utrudniać.

     

    22 godziny temu, The Silver Cheese napisał:

    Ja do dzisiejszego dnia mam to uczucie, że jakikolwiek marsz to nie jest coś ok. I to też tyczy się innego typu eventu aka marszu nacjonalistów! Dlaczego? Bo to tyczy się jednej grupy w dużej przestrzeni publicznej (ulice, a zamknięta przestrzeń pokroju konwentu to dość spora różnica)! Nie ma tej jedności, bo mamy barykadę ludzi, którzy się gapia, i tych, którzy idą za korowodem. Teraz każda ze stron nalała do garnka za dużo żółci! Nacjonaliści w Białymstoku i Katowicach, LGBT wiesza flagi i aktywiści dewastują ciężarówki, politycy nie chcą działać, a robią większy szum, korpo ludki dają tęczę, bo niby "wspierają" ... sam musiałem się dokopać do materiałów i grup, aby zobaczyć, że da się jednoczyć, da się zobaczyć, że geje i lesbijki to także ludzie, ale ... nie mówi się o tym :twibroken: (np. "Tęczowi Społecznicy" na FB). Niektórzy ludzie od LGBT bronią człowieka, który idzie narracją "pobij, dewastuj, zrób szum" i jeszcze piszą o jakobym męczeństwie! Najbardziej się załamuję gdy są zdania "Oni rzucali kamienia, nazywali świniami", aby potem zobaczyć, że druga strona również nie ma skrupułów, aby pobić drugiego człowieka czy znieważyć pomniki. Zło mniejsze czy większe nie ma znaczenia, to NADAL ZŁO! Nie wiem ile jeszcze będzie konieczne, aby ludzie zrozumieli, że cel nie może uświęcać środków, ale najwidoczniej II wojna światowa nie jest dość dobrą przypominajką historyczną.

     

    Wiesz, ja się spotykałam z opiniami na zasadzie "Trzeba robić pikniki, integrować się". I takie pikniki integracyjne często są robione przed marszami, a i podczas samego marszu lub przed można przyjść, porozmawiać, poznać się, i nikt tego nie broni. Można zobaczyć że to ludzie różni, z pasjami, bliskimi, z celami w życiu. Trzeba po prostu chcieć. Ale same takie np. "pikniki integracyjne" mają, wbrew pozorom, dość małą skuteczność, a też nie bardzo studzą zapał osób anty - w Szczecinie raz był taki piknik integracyjny, przyszła grupa kiboli, rozpizgała wszystko i tyle z tego było, niestety. :p

     

    Marsze równości wbrew pozorom mają działanie pozytywne i wpływają na opinię publiczną. Tutaj też chodzi o to by się spotkać w swoim gronie, mieć taki swój dzień. Osoby LGBT można było poznać w np. "Żywej Bibliotece", inicjatywie, niestety, zaatakowanej przez środowiska anty np. ordo luris. I tu jest ten problem, bo, jeśli dobrze pamiętam, ty właśnie jesteś za tym, by osoby LGBT bardziej pokazywały "siebie". Że więcej zrozumienia, akceptacji dla tego środowiska będzie, jeśli zamiast marszu postawi się na np. piknik integracyjny, na rozmowy, na spotkanie się. Ale nieważne czy mówimy o marszu równości na tysiące osób, czy o inicjatywie w której wśród kilkunastu osób będzie jedna osoba trans z którą można pogadać - nagonka, problem i atak zawsze będzie. To nie jest kwestia tego że np. marsze "drażnią", a piknik bardziej wpadnie w gusta ogółu. Kiedyś sama miałam takie nastawienie - że marsze równości bardziej ludzi nerwują niż przyciągają - a potem się kapnęłam, że czy mówimy o marszu, czy o pikniku integracyjnym, czy może o "żywej książce", to dla wielu osób problemem będzie sama inicjatywa. Samo to, że osoby LGBT coś robią, chcą wyściubić nosa i powiedzieć "istniejemy". Ważne jest to, by po prostu robić co się czuje, że jest spoko. A nie martwić się że jakiemuś sebkowi pęknie serce. Ten sebek będzie chciał nas skopać tak czy siak. :p

     

    Błędnym jest też według mnie oczekiwanie "udowodnienia", i tutaj też nawiązuję do twoich wypowiedzi z pierwszego posta, bo czuję że tego trochę dotykasz. Osoby LGBT to ludzie. Kto chce to może sobie łatwo posprawdzać, poznać, poczytać czy pooglądać. Wywiady, filmy, może się przejść tu czy tam, zajść na marsz. Osoby LGBT na każdym kroku pokazują że są ludźmi - z marzeniami, celami, pracami, problemami, wadami, zaletami, przyjaciółmi. Osoby hetero i cis nie muszą udowadniać czegokolwiek by mieć prawo do ślubu, adopcji, wspólnego kredytu czy pochowania drugiej połówki. Czemu więc osoby LGBT muszą udowadniać, wpisywać się w jakieś ramy, rodzaje i normy ustanawiane właśnie, przez kogo, osoby hetero, by na te prawa zasłużyć?

     

    To samo zdanie mam o podejściu z tym, nazwę to, "pożytkiem publicznym". Normą różnych grup i fundacji jest to, że udzielają się w określonych sprawach. Otwarte Klatki będą działać na rzecz walki z przemysłową hodowlą zwierząt na futra i mięso, Rak'n'Roll będzie działać na rzecz walki z rakiem, tak samo Lambda Warszawa czy KPH działają na rzecz równouprawnienia osób LGBT i walki z homofobią, transfobią itp. i w tym nie ma nic dziwnego i nic złego. Chwalisz "Tęczowych Społeczników", i spoko, bo takie działania również są ważne, ale priorytetem, przede wszystkim, dla nas, zawsze będzie to, by walczyć o prawa osób LGBT. I uważam że błędnym podejściem jest, by mieć o LGBT czy o części ich inicjatyw zdanie sceptyczne przez to, że nie działamy na rzecz ogółu. Zresztą... działamy, ale też grupy LGBT i osoby LGBT już i tak mają wystarczająco problemów własnych, by jeszcze coś temu czy tamtemu "udowadniać". Już nie mówiąc o tym, że wymaganie "udowodnienia" że zasługuje się na jakieś bazowe prawa jest czymś... cóż, trzeba mieć tupet że tak powiem. I łatwo jest się wypowiadać w ten sposób będąc na miejscu uprzywilejowanej większości.

     

    Zło jest złem, zawsze, ale jednak to trochę głupie by stawiać jakiś mniejszy czy większy znak równości między krzywdą wyrządzaną przez LGBT, a krzywdą wyrządzaną dla LGBT. To są rzeczy nie do porównania, i wypowiadam się o tym (i o Margot) niżej.

     

    22 godziny temu, The Silver Cheese napisał:

    Problem na dzisiejszy moment jest taki, że za tęczę oberwiesz! I nie jest to przejaskrawienie, czy też źle życzę tej społeczności, nie w tym rzecz! Chodzi o wagę problemów jaką każda ze stron nam tutaj ukazała! De facto ci najbardziej radykalni (mam nadzieję, że nie za mocne słowo) aktywiści LGBT tylko zniechęcili resztę społeczeństwa! I tu się wlicza wieszanie flag, cipkomaryjki, udawaną "mszę świętą", "aborcję Jezusa" ... ja chciałbym się dowiedzieć czy każdy z LGBT jest za tym? Bo coś wątpię, aby każdy uznawał te czyny za dobre, czy przychylne do lepszej tolerancji. I to nie tak, że obwiniam ich, bo też mi się słabo robi jak wielu jest "wierzących polaków", których przemocą i słownictwem można z łatwością porównać do kapo czy essesmanów z obozów koncentracyjnych.

     

    Jakoś nie słychać by policja zatrzymywała osoby z ostatnich marszów faszystowskich, a oni też na pomnikach zostawiali flagi, tylko że biało-czerwone. Flaga tęczowa nie obraża. Tęcza to znak mniejszości seksualnych, znak szczęścia, otwartości, akceptacji. Jeśli ktoś ma o to problem, to dlatego że flaga tęczowa według niego jest zła, wtedy warto zapytać co sądzi o środowiskach LGBT - pedofile, adoptują dzieci by gwałcić, neomarksiści kulturowi?

     

    Cipkomaryjki - Myślę że nic mi do tego co kto sobie z gliny czy innej porcelany ulepił w prywacie. Nagonka na tę osobę pewnie jej tylko sprzedaż podkręciła, zresztą dochód miał iść na cele charytatywne, więc tym bardziej mi to obojętne, i obojętne powinno być każdemu.

     

    "Udawana msza święta" to było nabożeństwo ekumeniczne, a zorganizował je biskup Szymon Niemiec. Jest on duchownym mniejszego wyznania starokatolickiego, w 2009 otrzymał święcenia prezbitariatu. W 2012 został konsekrowany na biskupa, a od 2019 pozostaje kapłanem bez juryzdykcji. W praktyce jest on pełnoprawnym duchownym, po prostu jest on innego wyznania niż rzymskokatolickie.

    Szymon Niemiec to nabożeństwo ekumeniczne organizował od 2010 roku, a jako, że jest ono ekumeniczne, to mógł w nim uczestniczyć każdy. Jedną z osób które w nim uczestniczyły był członek Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, który wcześniej zapytał Szymona Niemca czy może w nabożeństwie brać udział, i dostał zgodę. Ani Szymon Niemiec, ani ten facio z Pastafarianów nie są winni niczego, ani nikogo nie obrażali. Po prostu rzymskokatolickim kołtunom zamaniło się, że mają wyłączność na nabożeństwa i mogą dyktować zasady duchownym spoza swojego kościoła.

    Tutaj krótki wywiad z gościem od durszlaka.

     

    "Aborcja Jezusa" to jest sprawa z Argentyny a nie z naszego podwórka, i to sprzed trzech lat, a odpowiadają za nią jakieś feministki. Gadają o niej głównie portale w stylu fronda, czyli różne ultrakatolskie szmatławce które nie mają się do czego przyczepić więc wyciągają jakieś stare afery. Czy było niefajne, obrazoburcze? No... myślę że tak, bo o ile popieram wiele radykalnych metod, to uważam że ta akurat nie była zbyt ok. Uważam jednak przy tym, że nie ma sensu poruszać sprawy sprzed trzech lat, która nawet naszego podwórka nie dotknęła, za którą stoją grupy niezwiązane z LGBT. Tym bardziej że wielu informacji poza płaczami na fronda czy telewizjarepublika nie znalazłam.

     

    Poza tym nerwuje mnie to, że jako zło które wyrządza LGBT dla otoczenia podaje się głównie rzeczy nieszkodliwe i łatwe do naprawy (flagi na pomnikach), prywatną twórczość (cipkomaryjka), jednostkowe przypadki sprzed lat (Aborcja Jezusa) lub jakieś totalnie przeinaczone wydarzenia (nabożeństwo ekumeniczne). To często są działania albo przeinaczone na korzyść strony anty ("parodia mszy" to idealny przykład), albo prywatne działania jednostek. Przy tym strona przeciwna często dokonuje rzeczy nienawistnych, które prowadzą do bezpośredniej szkody i cierpienia, lub te nienawistne działania nakręcają, i nie robią tego jednostki, ale całe grupy czy instytucje. Osoby anty jeżdżą busami z głośnikami i mówią że "Lobby chce uczyć masturbacji 4-letnie dzieci", że do LGBT należą nekrofile, zoofile, pedofile, pobili człowieka wychodzącego z klubu gejowskiego, opluli ludzi próbujących mu pomóc, zaatakowali ludzi chcących oddać hołd Milo Mazurkiewicz, osobie trans która popełniła samobójstwo przez zaszczucie. To o czym tutaj napisałam, a jakieś lepienie waginek z gliny, czy położenie kolorowej flagi na pomniku, to są rzeczy nieporównywalne, i tutaj nie ma miejsca na bawienie się w jakikolwiek symetryzm. Tym bardziej że te "cipkomaryjki" i inne flagi na pomnikach to albo działalność prywatna, albo odpowiedź na lata nagonki i odmawianie dialogu. To nie jest jakiś nagły wybuch agresji. To odpowiedź na którą osoby anty zapracowały gnojąc osoby LGBT od lat.

     

    I też ważne - nie uważam by osoby LGBT błędów nie popełniały, bo popełniają. Zresztą swego czasu była afera o to, że na pokazie jedna z drag queen dokonała egzekucji na kukle przedstawiającej Marka Jędraszewskiego, biskupa znanego np. z tego, że osoby LGBT nazwał "zarazą". I tego na przykład nie zamierzam bronić. Ale przy tym trzeba pamiętać, że to jest błąd, zła decyzja, szkodliwy czyn wykonany przez jedną osobę, czyn który środowisko LGBT potępiło, potępił je też np. Adam Bodnar - Rzecznik Praw Obywatelskich który wiele razy stawał w obronie praw osób LGBT. W przypadku np. kościoła rzymskokatolickiego lub środowisk nacjonalistycznych mamy już przypadek w którym instytucja i duża grupa osób dokonuje ataku i dyskryminuje, i ma większe możliwości by zaszkodzić, niż kupienie dmuchanej lalki i urżnięcie jej łba na zamkniętym pokazie. :p

     

     

    Myślę że w ostatecznym rozrachunku afera z Margot nie wyszła środowisku LGBT na złe. Ludzie co byli anty dalej będą anty, większość osób co się na to skarżą to albo osoby które już wcześniej były przeciwko LGBT, lub mocno sceptyczne. Nie potrzeba było flag, by Duda mówił o zakazie edukacji seksualnej, by religijne oszołomy krzyczały o "neomarksiźmie kulturowym", a w mediach pojawiały się słowa "LGBT to nie są ludzie". Nie trzeba było flag na pomnikach by na wiecach dudy opluwano, bito i grożono osobom z tęczowymi flagami i nastolatkom z Extinction Rebellion. Tak czy siak, nagonka by trwała. Może teraz ludzie zobaczą że można inaczej niż tylko dopraszać się o to, by ktoś ci pozwolił mówić.

     

    Wiele osób nie ma wątpliwości że Margot powinna zostać zatrzymana, przesłuchana, że powinno się wobec niej toczyć postępowanie (w kontekście ataku na busa). Osobiście uważam że sprawa z busem musiała się wydarzyć prędzej czy później, bo nie da się robić takiej nagonki i nie otrzymać odpowiedzi. Jeśli chodzi o flagi - śmiechu warte ze ktokolwiek ją za to ściga. Ale cóż, to moje zdanie. Żaden ruch ani grupa, czy jacyś robotnicy, czy osoby czarnoskóre, czy sufrażystki nie dostałyby praw, gdyby się o nie głośno nie upominali i ich nie ŻĄDALI. W walce o równouprawnienie jest miejsce na dialog, jak i na radykalniejsze metody.

     

    Ludzie protestują często nie tyle przez to, że Margot została zatrzymana (choć to bardziej w kontekście busa niż flag), ale przez to, że prawo nie traktuje ludzi jednakowo. Policja jest na każde zawołanie władzy, wielu przestępców jest wypuszczanych na wolność i traktuje się ich ulgowo, ale w przypadku młodych osób LGBT policja jest w stanie zareagować raz-dwa. Ludzie protestują właśnie przeciw temu, że zatrzymanie Margot było grą pod publiczkę, policjanci nie potrafili nawet podać zarzutów, że mimo małej szkodliwości czynu, to policja jest w stanie zareagować z dnia na dzień, podczas gdy prawdziwi przestępcy chodzą na wolności. Podczas protestów aresztowano losowego Włocha który miał pecha znaleźć się w pobliżu, ludziom zabierano telefony, odmawiano im kontaktu z rodziną i adwokatami, a przy tym właśnie tym rodzinom i adwokatom wciskano kit że nie można się spotkać, gdy ich bliscy i klienci byli przewożeni do innych komisariatów. Osobę trans MtF pięciu policjantów wyciągnęło na siłę z celi i przeszukało, rzucając transfobiczne obelgi. Byli policjanci nie pozostawili na akcji policjantów tłumiących protest suchej nitki.

     

    Tu nie chodzi tylko o Margot, ale o wszystkie wydarzenia wokół niej, olewactwo dla praw człowieka, natychmiastowe działania wobec jednych, ale olewanie jednoznacznego zła wyrządzanego przez drugich. Każda osoba, nieważne od przewinienia, zasługuje na sprawiedliwy osąd i poszanowanie jej praw - i ludzie co protestują, to oni protestują dlatego, że dla naszej władzy się o tym zapomniało, że wobec prawa każdy powinien być równy.

     

    I oczywiście, można mówić że powinno się walczyć dialogiem. I jak sama mówiłam, w walce o prawa jest miejsce i na dialog, i na radykalniejsze metody. Ale osoby LGBT dialogu próbowały już od dawna, i były albo wodzone za nos, albo gnojone za sam fakt że mają czelność cokolwiek pisnąć. Tu przykład jak wyglądała rozmowa prezydenta z aktywistą LGBT, Bartem Staszewskim.

     

    A tutaj film autorstwa Everyday Hero w którym też wypowiada się trochę o samej Margot, ale przede wszystkim dlaczego osoby LGBT protestują.

     

    • +1 1
  11.   

    I odkopuję temat po dwóch latach... :p

     

    Na posty fallouta miałam ochotę odpisać, ale w sumie to spasowałam. Post mam przygotowany od dawna, ale doszłam do wniosku że z jego transfobicznym bełkotem (nazywajmy po imieniu :D) nie ma co dyskutować. Czasami do tematu wracałam ot tak, by go sobie analizować,  i w sumie to znalazłam pewną kwestię którą wcześniej zignorowałam (o ile dobrze pamiętam, najwyżej nie skupiłam się na niej wystarczająco), a która dziś, po tym czasie, dziwnie mnie ponownie zaciekawiła. Ten post jest bardziej skierowany do samego Cheese, jeśli on wciąż ma takie poglądy jak w 2018, i w ogóle jest tym tematem zainteresowany. Oczywiście nie oznacza to że reszta ma zakaz odpisywania, ale ciekawi mnie zdanie samego zainteresowanego. Mnie osobiście gryzie toto, i zwyczajnie czuję że muszę się wypowiedzieć. :p

     

    Dnia 21.08.2018 o 11:55, The Silver Cheese napisał:

    Czy w takim razie my jako Bronies, wychodzimy na ulicę i manifestujemy, że jesteśmy z tego dumni i musicie nas akceptować?

     

    Dnia 21.08.2018 o 11:55, The Silver Cheese napisał:

    Udowodnienie wartości, to jest w moim przekonaniu metoda najlepsza, którą np. my Bronies potrafimy osiągnąć, tworząc momentami przepiękne dzieła sztuki, animacje na poziomie Disneya, pociągające utwory muzyczne czy tworząc spotkania, na które przychodzą ludzie i bez potrzeby wychodzenia z tym i głoszenia prawd na ulicy.

     

    Dnia 21.08.2018 o 23:42, The Silver Cheese napisał:

    Może zacznę od tego, że nawet my jako Bronies jesteśmy już jako taką grupą, która się łączy przy pomocy bajki o kucykach. Tak samo jak LGBT łączą się, bo mają też ten wspólny cel, zachowania, etc. więc nie różni nas aż tak bardzo, bo mówimy o grupie samej w sobie, a nie jakiego ona jest rodzaju. Z tym akurat problemem, że lubi ta grupa mocno manifestować swoje poglądy, stąd ów artykuł napisałem o swoich przemyśleniach.

     

    Użycie tego typu argumentu jest chyba największym "red flagiem" i znakiem, że osoba która go używa nie zna się na temacie za który się bierze.

     

    Różnica między bronies a środowiskami LGBT jest taka, że bronies nie są zagrożoną mniejszością. Co ci grozi za to że lubisz kuce? Rodzic nazwie RD "konikiem" a nie "kucykiem"? Babka w sklepie przewróci oczami patrząc jak szukasz kucy w blindbagach? Albo może inaczej - będziesz miał problem z tym by pochować swoją drugą połówkę? Będziesz miał problem ze wspólnym rozliczaniem się z partnerką? Bank nie będzie chciał dać kredytu? W lipcu 2020, w Krakowie, pod klubem gejowskim, na grupę ludzi napadło paru gości z kijami, jeden z zaatakowanych pojechał do szpitala z rozciętą głową. Innym razem, też pod klubem gejowskim, zaatakowano wychodzącego gościa, próbujący mu udzielić pomocy ludzie zostali opluci bo "pomagają pedałowi" i zapytano ich czy też chcą oberwać. Po zadzwonieniu na policję dyspozytor próbował zrobić wszystko, by nie musieć przyjeżdżać - "Rusza się? No to nie musimy przyjeżdżać". Czy to samo grozi, na co dzień, bronies? Albo że ktoś wyśle cię przymusowo na "terapię" z jakimś religijnym oszołomem z lewymi papierami bo lubisz kuce?

     

    Dziś mamy inne czasy. Dziś niewiele osób patrzy czy masz na bluzce RD, czy grasz w gierki, czy oglądasz anime. Powiem więcej, w 2010-2011 ten cały boom na kuce był przesadzony (pod kątem "egzotyczności", że się tak wyrażę), bo już wtedy istniały fandomy różnych seriali które były przeznaczone dla młodszej widowni. Wcześniej, 5 kwietnia 2010, wyszło Adventure Time, animacja przy której mogli się bawić i młodzi, i dorośli, i równie szybko powstał fandom. Fandom MLP to po prostu fandom, czy w 2010, czy w 2018, czy w 2020. Fandom jakich wiele. Więc skończcie (tak, skończcie, bo nie tylko ty, Cheese, taki pogląd jak wyżej masz) go rysować jakby był czymś więcej. Bronies i pegasis to nie jest jakaś zagrożona mniejszość której się odmawia praw przez sam wzgląd na to, że są bronies i pegasis. Za pójście na ponymeeta nikt nie zgarnie cię do radiowozu. Bronies nie muszą walczyć o jakieś odebrane im, lub nigdy nienadane prawa. Ich rysunki, animki, fanfiki czy muzyka to jest twórczość typowo wewnątrzfandomowa, a nie aktywistyczna, która ma im zjednać zwolenników. Już nie mówiąc o tym że wielu twórców fandomowych już dawno nie robi artów typowo kucowych lub nie skupia się tylko na nich - latają od fandomu do fandomu, wiele z nich kucami już dawno się znudziła. To nie są jacyś, że tak nazwę, "aktywiści" - twórcy skupieni i oddani jednemu, ludzie z misją. Po prostu twórcy jakich wiele.

     

    "tworząc spotkania, na które przychodzą ludzie i bez potrzeby wychodzenia z tym i głoszenia prawd na ulicy"? Pragnę przypomnieć, że w początkach polskiego fandomu na takim FGE można było znaleźć masę relacji z ponymeetów - dorośli ludzie masową idący do zabawkowego na blindbagowe łowy, z flagą miejscowego fandomu, przypinkami. Czym się to "manifestowanie" różni od "manifestowania" w przypadku np. parady równości i czemu jeden typ manifestacji jest bardziej właściwy od drugiego?

     

    Krótko mówiąc, Bronies =/= LGBT.

     

    Nie wiem skąd się ten argument wziął, ale radziłabym wyjść z 2010 roku. Dziś kuce to żaden ewenement, kuce to mainstream, fandom jakich wiele. Czasy kiedy media się wypowiadały o tym, robiono filmy dokumentalne, już dawno przeminęły, i nawet wtedy fandom MLP był niczym innym jak fandomem - może niecodziennym (choć i tu można dać duży znak zapytania), ale tylko fandomem. Dziś mamy fandom Gravity Falls, fandom Steven's Universe - seriali które mają kreskówkową kreskę, zabawne postaci, gagi które często operują na absurdzie. Na długo przed fandomem MLP ludzie jarali się Atomówkami - trójką dziewczynek które reprezentowały proste archetypy, i napierniczały się z potworami. Fandomy seriali które były kierowane do dzieci, nastolatków, a trafiły bardzo do dorosłych. Nawet Miraculous Biedronka ma swój fandom w którym potrafią być późni nastolatkowie i osoby dorosłe.

     

    Fandom MLP nie jest:

    - Zagrożoną grupą

    - Mniejszością znacznie zagrożoną dyskryminacją

    - Grupą której odbiera się lub odmawia praw

    - Mniejszością która nie wybrała swoich cech (przynależność do fandomu to wybór) świadomie, a przy tym spotyka ją ze względu na nie dyskryminacja

    Więc przestańcie go jako takowe rysować i porównywać sytuację LGBT do sytuacji bronies i moralizować "My dajemy coś od siebie a LGBT tylko parady, manifestowanie i afiszowanie". Mamy dziś 2020 rok, nie 2010, kuce to nie jest jakiś super ewenement na skalę światową. Sytuacja bronies nie jest tożsama z sytuacją LGBT.

     

    Czemu się o tym wypowiadam, po takim czasie? Bo niestety, ale ten pogląd z jakiegoś powodu funkcjonuje, przynajmniej w polskim fandomie, i zdarzało mi się na niego natykać tu czy tam, a przy tym jest to dla mnie jeden z najbardziej absurdalnych argumentów jakie mogą istnieć. Może warto uświadomić sobie, że fandom MLP nie jest taki jak w swoich początkach i nie jest odpowiednim przykładem do przeciwstawienia go LGBT na zasadzie "My robimy good, wy błędnie". Bo tak serio, to fandom MLP to fandom jakich wiele, tak samo jak fandom Bionicle czy Haruhi Suzumiya, a bronies kupujący blindbagi są jak fani Sailor Moon czy Bloodborne zbierający Figmy ze swoimi ulubionymi postaciami, a jedyna nagonka z "góry" to najwyżej artykuł demonologa z frondy w który uwierzą jedynie rydzykowe babki. Tyle.

    • +1 2
    • Lubię to! 1
    • Mistrzostwo 2
  12. Ja pragnę tylko zwrócić uwagę na to, że Asperger nie jest chorobą, ale zaburzeniem. Nie jest to też stadium (jakiś wyodrębniony, określony "poziom" procesu np. choroby) autyzmu, tylko zaburzenie mieszczące się w spektrum autyzmu. "Stadium autyzmu" sugeruje jakoby było to coś pogarszającego się np. zaczynamy od aspergera, a potem przeradza się to w autyzm, trochę w stylu stadium raka - od ledwo wyczuwalnego guzka, aż do śmiertelnego nowotworu. Tak jednak z aspergerem nie jest.

     

    I szczerze, ja bym chyba bardziej poszła w stronę "to tylko kreskówka dla dzieci". Takich postaci - cichych, spokojnych, małomównych - było wiele w różnego rodzaju animacjach np. Yuki Nagato z Suzumiya Haruhi no Yuuutsu, i myślę że to po prostu pewien archetyp, czy poważny/neutralny, czy bardziej komediowy, ale jednak archetyp który miał być pewnym przeciwstawieniem dla charakteru Pinkie Pie. Nie oznacza to że nie można się doszukiwać tego czy tamtego, ale jednak, przynajmniej dla mnie, to trochę będzie szukanie na siłę w typowo komicznych, przerysowanych cechach.

    • +1 3
    • wtf 1
  13. 21 godzin temu, Triste Cordis napisał:

    Hmm...żeś zaszalała z tą podpowiedzią :burned:

      Odkryj ukrytą treść

    Soma?

    Z tego co pamiętam to ci się podobał

     

    You know, trzeba podpowiedzieć tak by nie dać odpowiedzi na tacy. :p Zresztą samo "Straszak" ogranicza możliwe odpowiedzi do jednego tylko typu gier, taka podpowiedź to lepsza niż jakieś "Gra w której ukrywasz się przed potworami" czy coś w tym stylu, krótko, konkret. :p

     

    Ale no, ten... dobra odpowiedź.

  14. 15 godzin temu, Starlight Sparkle napisał:

    Cóż chyba nikt nie ma najmniejszego pojęcia, co to jest... może jakaś podpowiedź? Jak sądzisz @Socks Chaser?

     

    Taaaa, nawet się nie kapnęłam kiedy ten tydzień minął. D:

     

    Podpowiedź, podpowiedź... straszak? Najlepszy straszak świata? Chyba raczej jakoś nakierowałam... czy nie? D:

    • wtf 1
  15. Nier Automata. Będzie długo.

     

    O wow... nawet nie zamierzałam tej gry kupić. Początkowo miałam ją w planach, ale ostatecznie doszłam do wniosku że nie warto, a też nie chciałam wydawać około 100zł za grę co do której nie jestem pewna czy mi przypasuje. Jestem osobą co żałuje 30zł wydanych na Fallout 3 więc... you know. Ale gdy zobaczyłam używaną Nier Automata w sklepie to uznałam że ok, zobaczę, wykreśliłam ją z moich planów, ale skoro jest okazja... i przyznam że byłam dosyć mocno podjarana tą grą, mimo wszystko.

     

     

    I wow, jak ja kurde żałuję. To jest nie żałuję i żałuję jednocześnie. Pierw plusy...:

     

    - system walki. Od razu powiem - ta gra jest dla mnie jednym z największych zawodów, a mimo to system walki jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym z jakimi miałam do czynienia. Jest prosty do ogarnięcia, a przy tym widowiskowy. DmC mi się ogólnie podobało, ale nigdy nie udało mi się ogarnąć systemu walki z tym wyrzucaniem wrogów w powietrze, żonglowaniem nimi, używania pistoletów do utrzymywania wysokiego combo, tego że jak włączam ten cały tryb demona to potworki w powietrzu stoją w bezruchu a ja nieudolnie próbuję do nich doskoczyć. W Nier Automata tak nie ma, tutaj nawet walka z małymi pierdółkami sprawia frajdę, animacje są przepiękne, dookoła sypią się iskry, i nawet naciskasz losowo R1 i L1 to i tak będzie ci się podobać, i widzisz że coś się dzieje, wystarczy przez chwilę przytrzymać przycisk by postać zaczęła robić jakieś szalone tricki, piruety, wyskoki. Przy tym nie ma się wrażenia że ta gra jest jakaś bardzo łatwa, wrogowie potrafią mocno przypierniczyć, i trzeba stawiać na bycie w ciągłym ruchu i uniki.

     

    - Walki z bossami. Bossowie nie są jakimiś super nie wiadomo jakimi koksami, ale walki z nimi są bardzo widowiskowe, tyczy się to szczególnie tych bossów z którymi walczy się za pomocą broni białej, a nie latającego mecha. Unikanie ataków w ostatniej chwili, ślizganie się dookoła przeciwnika, to wszystko wygląda przede wszystkim bardzo ładnie, i mimo prostoty systemu walki nie odczuwałam jakiegoś znudzenia. Jestem osobą co na start wybiera sobie jeden określony zestaw broni i go używa, a mimo to nie odniosłam wrażenia że walka jest jakaś nudna czy powtarzalna. Walki z bossami są fajnie zrealizowane, zwyczajnie fajnie się na to patrzy jak postać biega, skacze, strzela, ślizga się i unika.

     

    - Muzyka. Nie jestem osobą co jakoś długo potrafi się rozpisywać o soundtracku, ale umiem docenić to że jakaś gra ma dobrą ścieżkę dźwiękową. Mogłabym godzinami słuchać theme "City Ruins", które dodatkowo jest w 3 wersjach pod kątem "prędkości" + wersje z wokalem. W grach nienawidzę lokacji "industrialnych" takich jak magazyny czy fabryki, ale mimo to "Alien Manifestation" z Abandoned Factory bardzo, ale to bardzo mi się podobała. "End of the Unknown" idealnie pasuje do walki z moim, póki co, ulubionym bossem, i idealnie komponuje się z tymi całymi akrobacjami, unikami i combosami które widać na ekranie. Muzyka w tej grze przede wszystkim nie nudzi, i zostaje w głowie, i będę ją pamiętać jeszcze przez długi czas, a to rzadkość (Tak z pamięci to mogłabym podać jeszcze theme Madame z Remember Me i Hunter's Nightmare z Bloodborne). Kompletnie nie mam pamięci do muzyki z gier, a to że potrafię z pamięci podać aż 3 utwory chyba wychodzi na korzyść dla Nier Automata. :p

     

    - Głosy postaci (angielskie). Tutaj nie będę się zbytnio rozpisywać, po prostu postacie są dobrze zagrane. 9S brzmi spoko, 2B brzmi spoko. Zwyczajnie podobają mi się głosy którymi mówią te postacie, słucha się ich przyjemnie i nie ma się wrażenia że któryś głos nie pasuje do bohater

     

    - Grafika. Spotykałam się z opiniami że ta gra graficznie jest dość słaba. I faktycznie, bardzo wali po oczach to jak niektóre lokacje są puste, i nie jest to grafika która "jest tak prawdziwa że można pomylić z prawdziwością", jak kiedyś powiedział wybitny youtuber. Ale nałaziłam się sporo po świecie tej gry i widoki są na prawdę śliczne. Bardzo podoba mi się motyw przejmowania miasta przez naturę, i aż szkoda że nie rozwinięto go jeszcze bardziej np. dodając więcej roślinności na budynkach, pnącza i liany czy gęsty mech. Zniszczone wieżowce w oddali, jeden opierający się o drugi, zalane miasto gdzie z powierzchni wody wynurzają się biurowce i jeden z bossów, który po swojej śmierci staje się częścią postapokaliptycznego krajobrazu, ruiny miasta które po jednej z walk zostają zniszczone i otoczone mgłą, budynki porośnięte roślinnością, las z ogromnym zamkniem w oddali oraz pięknymi wodospadami, pustynia przez którą przebiega zniszczony rurociąg, wyrzutnie rakiet dalekiego zasięgu ustawione w zalanym mieście lub stare centrum handlowe przez którego dach wpadają do środka promienie słoneczne. Każda lokacja w tej grze ma swój niepowtarzalny charakter i masę pięknych widoków.

     

     

    Mimo to, ta gra ma pewną liczbę minusów. Jestem w połowie gry (Mniej więcej w połowie route B), więc też moja opinia może się jeszcze zmienić. Chcę odkryć fabułę sama, więc też nie czytam jakiś recenzji czy analiz, nie wiem więc czy w późniejszych momentach tej gry to wszystko idzie w jakąś lepszą stronę. Krótko mówiąc - to moja opinia tu i teraz, w momencie gdy jestem w połowie "standadowego" przejścia gry, i nie jest to opinia ostateczna:

     

     

    - Route B. Route B to póki co to samo co route A, z tą różnicą że gramy drugim bohaterem, 9S, oraz zostają dodane dodatkowe sceny w niektórych momentach. 9S pod kątem gameplayu jest bardzo nudną postacią. Może mieć tylko 2 zestawy po jednej broni, więc jego zakres ruchów jest o połowę mniejszy od tego który ma 2B. Można zapomnieć o przełączaniu się na drugą broń przy ataku (bo drugiej broni w zestawie nie ma) przez co bohater jest ograniczony tylko do lekkich ataków, a ich powtarzalność jest widoczna. Zamiast silnego ataku, 9S ma hakowanie które włącza prostą minigierkę gdzie trzeba zestrzelić kropkę, z różnymi poziomami trudności w zależności od przeciwnika. Oprócz tego może przejąć kontrolę nad wrogiem jeśli ten nas nie widzi lub zmienić go w sojusznika (użyłam tylko raz, przypadkowo), w grze gdzie najczęściej to przeciwnik widzi nas pierwszy. W praktyce hakowanie jest wybijającą z już i tak nadpsutego rytmu minigierką której używa się do szybszego pokonania szczególnie wnerwiających przeciwników np. latających węży czy silniejszych wrogów, może być używane nawet do ubijania przeciwników którzy mają poziom 2 razy większy od naszego, po prostu spamujemy hakowanie. Oprócz tego można hakowaniem otwierać skrzynki (których w route A nie dało się otworzyć mimo tego że hakier 9S był cały czas z 2B) i niektóre drzwi.

    Route B to przede wszystkim powtórka z route A, z pewnymi niewielkimi różnicami, choć myślę że w drugiej połowie pojawi się jakaś odskocznia przez to, że na jakiś czas bohaterowie się rozłączają, i wtedy będzie można poznać losy 9S z okresu gdy my graliśmy samotną 2B. Póki co jednak mam route A, ale z nudniejszą do grania postacią i paroma dodatkowymi scenkami. I ok, fajnie poznać jakieś lore stojące za np. robotami z zamku, ale czy to jakoś ratuje ten route? Raczej jedynie go lekko osładza...

     

    - Foreshadowing. Tutaj mocno pojadę - foreshadowing w tej grze leży, i ta gra jest mniej subtelna niż oberwanie w łeb młotem Smougha. Detroit Become Human w swoim przekazie było mało subtelne, ale Nier Automata bije póki co Detroit na głowę w usilnych próbach zbudowania jakiejś intrygi. Ok, nie oszukujmy się - roboty i androidy mają uczucia, tak? Tylko że ta gra w jednej chwili daje nam 2B która mówi że "uczucia są zakazane i przeszkadzają w misji", a potem wciska sceny z robotami które myślą nad sensem życia czy plotą pseudofilozoficzne dyrdymały. Bohaterowie cały czas napotykają maszyny które czują i myślą, ale i tak gdy widzą maszynę która popełnia samobójstwo to są wielce zdziwione jak to się stało i czemu, a potem 9S mówi do 2B "Nie słuchaj ich, one tylko naśladują ludzką mowę". Póki co odniosłam wrażenie że ta gra próbuje robić z tych emocji wielką intrygę, i w ostatecznym momencie powiedzieć "Widzisz, roboty czują uczucia!", tylko... po co, skoro gra już dawno pokazała że roboty faktycznie uczucia mają, za sprawą nieudolnego foreshadowingu i masy scen które mało subtelnie te emocje pokazują? Przez cały route A dzwoni do mnie operatorka która w każdym dialogu przejętym głosem opowiada co się u niej dzieje wyrażając masę emocji takich jak szczęście czy smutek. W Yorha emocje nie są pożądane, ale każda postać z Yorha te emocje wyraża jakby nigdy nic, od nienawiści po szczęście czy smutek.

     

    - Niespójność charakterów. 2B jest postacią która mówi że emocje nie są pożądane, ale to ona w cutscenkach okazuje masę emocji gdy 9S jest w niebezpieczeństwie. Na zmianę potrafi rozpaczać nad swoim towarzyszem, by potem wypranym z emocji głosem odmawiać mu nazywania go "Nines" i mówić że "Emocje nie są pożądane i należy się ich wyzbyć". 9S nie ma aż takich problemów, i jego charakter jest w miarę spójny, mimo tego że i mu zdarzają się pewne "potknięcia", te jednak można jakoś wytłumaczyć. Grając 2B ciągle miałam wrażenie że twórcy nie mogli się zdecydować jaka ona ma być.

     

    - Lore stojące za bronią. Tutaj krótko - każda broń ma krótką historię opisaną w 4 częściach, każdą z nich odkrywamy poprzez upgrade. Te historie przede wszystkim są krótkie, często silące się na jakieś smutne klimaty czy opowieści z morałem, ale według mnie to kompletnie nie działa, są wyprane z jakiejś swojej tożsamości, bez umiejscowienia w jakimś lore ogólnym. Nie porywają, zwyczajnie są, i mogłoby ich nie być i gra by nie straciła. Co do broni, to trochę dziwnie wygląda to, że gościu który buduje rebeliantom broń z tego co uda mu się znaleźć na złomie ma w swoim sklepie bronie jakiś samurajów, bogów czy innych władców z zamierzchłych czasów. Ahaaaaa...?

     

    - Pseudofilozoficzny bullshit (trochę spoilerów)

     

    Ta gra stosuje dość mocno oklepane motywy. Podobno największa akcja zaczyna się w trzecim route z A2, ale jednak póki co gra nie zachęca do poznawania historii, powiedziałabym wręcz, że nie mogę się doczekać aż zacznie się dziać coś ciekawego. Kwestie tożsamości, sensu życia, własnego ja oczywiście pojawiają się, ale są tak strasznie oklepane... jeden z mniejszych questów polega na tym by znaleźć 3 roboty stojące w wysoko położonych miejscach i je zhakować by poznać ich myśli. Okazuje się że te roboty myślą nad samobójstwem. Ich myśli są tak nudne, składają się prawie wyłącznie z tekstów w stylu "Czemu żyjemy? Życie nie ma sensu. Czemu ja żyję?" by na końcu ostatni robot skoczył i popełnił samobójstwo, I to jest tak bardzo nudne, tak mało angażujące, tak bardzo... proste. Inny quest polega na tym, że spotykamy kobietę której przyjaciółka została zabita. Po krótkim śledztwie okazuje się, że to ona zabiła swoją przyjaciółkę, a potem wyczyściła swoją pamięć by o tym zapomnieć, a ona sama jest Yorha E, modelem stworzonym do zabijania dezerterów. Gdy się o tym dowiaduje to serwuje graczowi tak oklepany, bezsensowny dialog w stylu "Ha... haha... zabiłam ją. Zabiłam ją! Haha ha ha haha ha... ZABIŁAM JĄ! Ja ją zabiłam! Jestem Yorha E, zabiłam swoją przyjaciółkę! Ha ha HAHAHAHA!" i ogólnie teksty na poziomie jakiegoś anime gore o yandere dziewczynach. Ot, poruszanie poważnych i głębokich tematów. Do tego np. scena gdzie roboty na środku pustyni uprawiają seks (zresztą na jakiś pokazach przedpremierowych ta scena była pokazywana) i 9S mówiący "2B, oni tylko udają ludzkie emocje, nie wahaj się!". To jest takie cringy... albo sprzedawca broni który w dialogu zastanawia się czy robiąc broń dla swoich przyjaciół by ci mogli się bronić przed maszynami nie przyczynia się do tego, że ci częściej giną.

     

    Do czego zmierzam? Ludzie w internetach mówią że ta gra porusza ciężkie tematy i może sprawić że nawet zakwestionujemy sens i wartość życia. Póki co jednak ta gra nie poruszyła żadnego z ciężkich tematów w jakiś poważny sposób. Co więcej, zabrała się do nich w sposób bardzo prosty, często wykładając wnioski na tacy, lub przekazując graczowi ogólniki. I ok, może wszystko się rozkręca w route z A2 (zresztą ta postać to chyba jedyne co mnie póki co poważnie trzyma przy tej grze, bo w route A i B jej prawie nie ma a jestem zaciekawiona tą postacią), ale póki co kompletnie nie czuję powagi która ma z tej gry płynąć, a z tematów które Nier Automata już poruszyła mogłabym wyciągnąć więcej poprzez proste eksperymenty myślowe lub grając w np. SOMA. I nie podaję tej gry bez powodu, bo porusza ona bardzo podobne tematy związane ze świadomością, sensem życia, poczuciem własnego ja. Tutaj nie będę się kryć z moją opinią - uważam że SOMA nic nie przebije. Ale tym bardziej boli to, że gra tak dorosła i poważna w swym przekazie, tak nihilistyczna, która z każdą sceną, od początku do końca zadaje pytania na które nie ma łatwej odpowiedzi ma średnie ocen mniejsze od gry która póki co pod kątem fabularnym zawodzi mnie raz za razem.

     

    - Sklep z trofeami. Po przejściu standardowych route można znaleźć sekretny sklep gdzie można kupić trofea za walutę zdobywaną w grze. Ludzie mają różne podejścia do trofeów, ok? Ja jestem osobą która lubi zdobywać trofea, ale dotyczy to tytułów które są bliskie mojemu sercu. Dlatego platynuję serię Soulsborne, bo jest ona mi bardzo bliska. Nie gram tylko dla trofek, choć są one dla mnie pewnym wyznacznikiem "ogarnięcia" danej gry (choć to też kwestia dosyć względna) oraz tego, ile dana gra dla mnie znaczy. Oczywiście są gracze którzy trofea przekładają ponad radość z grania (Jeśli chodzi o playstation to takim przykładem jest Hakoom który potrafi kupić jakieś niszowe visual novel a potem je zwyczajnie przeklikać by zebrać trofki), ale jest to znaczna mniejszość. Sklep z trofeami w Nier Automata miał być krytyką ludzi którzy grają dla trofeów, ale mam z tym 2 podstawowe problemy:

    1. Ten sklep uderza w graczy którzy nie uważają może trofeów za "must have", ale lubią je zbierać. Ja jestem osobą dla której platyna jest powodem do dumy, wyrazem szacunku dla danego tytułu oraz pewnym wyróżnieniem nie tylko dla mnie ale też dla samej gry. Trofea kupione w Nier Automata nie są jakoś odznaczone że są kupione, przez co osoba która trofea kupiła nie różni się niczym od osoby która własnymi siłami zdobyła wszystkie odznaczenia. To trochę tak jakby ktoś kupił sobie poroże jelenia, dał na ścianę, a potem chwalił się jaki to z niego wielki myśliwy.

    2. Ten sklep nie spełnia swojego zadania. Miał krytykować ludzi którzy grają tylko dla trofek, ale dla właśnie takich osób ułatwił zadanie. Ci ludzie którym ten sklep miał dać prztyczka w nos skorzystali z niego by ułatwić sobie zdobywanie trofek, i nawet sam Hakoom prawdopodobnie kupił niektóre trofea (na psnprofiles można zobaczyć kiedy trofea zostały zdobyte. Nikt nie dałby rady zdobyć kilku-kilkunastu trofeów za różne czynności w ciągu kilku minut), w tym to które dostaje się za zdobycie wszystkich 26 zakończeń.

    Każdy ma własne podejście, ale jak dla mnie ten sklep nie jest zbytnio fair. Nie jest to coś co mocno wpływa na moją ocenę gry jako gry, ale jest to jednak pewien "minus". Osobiście uważam że dobrym pomysłem byłoby zrobić taki sklep, ale z trofeami w postaci itemów w ekwipunku, a nie trofeów "prawdziwych", by w ten sposób zażartować z nałogowych łowców którzy kupiliby takie trofki by zorientować się że one nic nie dają.

     

    - Seksizm. Ta gra nie jest zła, ok? Postacie LGBT które w niej występują nie są traktowane jak jakieś ciekawostki, po prostu istnieją, i tak być powinno. Jedna z postaci, Emil, jest homoseksualna, i Yoko Taro nawet jednoznacznie mówił o orientacji seksualnej tego bohatera. Do tego w tej grze pojawiają się pewne zabawy z kwestiami płci np. Pascal który jest postacią męską ma żeński głos. Nawet design jednego z głównych bohaterów, 9S, jest daleki od tego co potocznie uważa się za "męskie". Na 3 grywalne postacie dwie są płci żeńskiej. Pod kątem prezentacji ta gra robi dobrą robotę.

    Niestety, ta gra jest przy tym "trochę" seksistowska, ok? Androidy Yorha mają bez wyjątku buty na wysokim obcasie i spódniczki, główna bohaterka, 2B, przy każdym większym ruchu odsłania swoją bieliznę, i nawet w cutscenkach nie są stosowane jakieś strategiczne ujęcia by to jakoś zakamuflować, przez co nawet w poważniejszych scenach może gdzieś mignąć bielizna głównej bohaterki. I oczywiście, to nie jest nic złego że postać ma na sobie bieliznę, tak? Złe jest jednak to, jak gra to traktuje. Ta gra ma w sobie masę niepotrzebnego fanserwisu. Gracz ma kontrolę nad główną bohaterką, może ją oglądać z każdej strony mimo tego że postać nie reaguje zbyt pozytywnie na próby zaglądania tam gdzie się nie powinno (odwracanie się, odganianie ręką), a nawet oferuje trofeum za takie działania. Jest różnica między postacią która ubiera się jak chce, jest świadoma swojej seksualności, a postacią która dostała dane cechy by cieszyć oko męskiej części graczy podczas każdego wchodzenia na drabinę. Nie oszukujmy się, środowisko graczy JEST seksistowskie, pokazują to różne afery gdzie żeńskie krytyczki były atakowane przez społeczność grową, lub sytuacje takie jak w Riot Games (nad którymi Riot podobno zaczął pracować, lecz przypadki seksizmu w przemyśle growym nie są odosobnione, wątpię też by korpo które przez lata lało na płeć żeńską miało się zmienić o 180 stopni w ciągu roku). Nie chodzi tu o to by każda postać żeńska miała zakryte ciało czy coś, nie chodzi tutaj też o jakieś bzdety związane z "uginaniem się pod feminazi", tylko o zwykłą świadomość tego co robimy, i tego do czego się przyczyniamy podejmując takie a nie inne decyzje.

    Design 2B nie skreśla tej gry. W pewnych kwestiach ta gra robi duży krok naprzód (kwestie LGBT i płci), w innych popełnia pewne błędy, jak każdy. Ale na błędy nie można przymykać oczu.

     

     

    I cóż... chyba wszystko. Czy cieszę się z zakupu? Tak. Czy żałuję? Jakbym miała pewność że nie będę stratna to bym ją zwróciła i nie oglądała sie za siebie. :p Ogólnie to taka gra która mnie bardzo drażni, ale jednak w nią gram. Przyznam jednak że to bardziej kwestia gameplayu i tego, że chcę tej grze zwyczajnie dać szansę. I szczerze... nie wierzę że ta gra mnie zaskoczy, to trochę jak z pewnym polskim prezenterem telewizyjnym który ma za sobą tyle afer, wpadek i debilizmów, że nieważne ile razy przeprosi, to ty i tak mu nie uwierzysz, bo przejechałeś/aś się na nim wystarczającą ilość razy. I mimo że nie wierzę że Nier Automata mnie zaskoczy, to mam nadzieję że ostatecznie będę mogła szczerze powiedzieć że było spoko. :p Póki co dałabym koło 7/10. Arcydzieło to dla mnie na pewno nie jest (poza tym po SOMA i Soulsach poprzeczka stoi u mnie bardzo wysoko) i myślę że zdania nie zmienię, choć jako gra w której można pobiegać, ponawalać mieczem jest idealna. Still, nie jest to zdanie ostateczne. Nie bawię się najgorzej, ale niesmak pozostaje, bo miałam nadzieję na coś więcej.

    • +1 1
    • Mistrzostwo 1
  16. 23 godziny temu, WhiteHood napisał:

    Pociągnijmy temat. Weźmy na taśmę dwie osoby. Jedna bez tatuaży, a druga nie czująca się dobrze ze swoją obecną płcią. Odpowiedni specjaliści zbadali wyżej wymienionych i stwierdzili, iż faktycznie cierpią na depresję. Jedynym lekiem jest spełnienie ów potrzeb. Moje pytanie. Która z tych osób ma pierwszeństwo w zrefundowaniu zabiegu jeżeli ich koszt jest identyczny?

     

    Wiesz że takie wymyślanie sytuacji bez racji bytu może trwać w nieskończoność i do niczego nie prowadzić? :P Ten przykład może przerabiać na dowolne sposoby, dawać dowolne choroby, zaburzenia, problemy, stawiać między nimi znak równości, i będzie to prowadzić do niczego.

     

    Anyway. W takim razie pierwszeństwo ma ten co jako pierwszy stanął w kolejce. No bo jak inaczej rozróżnić? Stawiasz znak równości między dwoma podanymi przez ciebie depresjami - ta sama cena zabiegu, to samo wyjście z problemu. Ale w realnym świecie tak to nie wygląda, i w świecie realnym między depresją wywołaną dysforią płciową a depresją wywołaną brakiem tatuaży jest różnica polegająca na źródle. U osoby trans efektywnym sposobem pomocy będzie korekta płci, a u osoby bez tatuaży będzie to rozmowa. Tak to wygląda w realnym świecie, i żadne "Załóżmy, że" tego nie zmieni.

     

    22 godziny temu, fallout152 napisał:

    To jest żadna metoda leczenia, bo np facet po waginoplastyce, hormonach, etc, dalej będzie facetem, i tak samo też kobieta nie może realnie zmienić płci, bo to jest po prostu niemożliwe. Żaden heteroseksualny facet nie będzie chciał być z drugim (przemienionym) facetem, choćby i miał za sobą 20 lat aktywizmu w antifie. Tak samo żadna heteroseksualna kobieta nie będzie się umawiać z drugą kobietą, niezależnie od tego czy ona wmówiła sobie, że jest mężczyzną, psem, lub helikopterem. Tak btw, wiem, że w życiu nie chodzi tylko o bycie z kimś, ale to jest dobry sprawdzian.

    TZW operacja zmiany płci to jest kolejna lipa, placebo, czy jak zwał. Porównywanie tego do tatuażu, lub dostania lepszej pracy jest jak najbardziej na miejscu. Żądanie od ludzi na coś takiego publicznych pieniędzy jest zwyczajnym chamstwem. Skoro prawie nikt nie zgadza się na związki partnerskie, to tak samo nikt by się nie zgodził na finansowanie czegoś takiego, a branie cudzych pieniędzy bez pozwolenia jest kradzieżą. A i też nie widzę nic nadzwyczajnego w uzbieraniu sobie 20 tysięcy złotych, co drugi samochód tyle kosztuje.

     

    Zależy. Pod uwagę bierze się to, jak ktoś się czuje, jak siebie postrzega psychicznie. Osoby trans wyglądają jak kobiety czy mężczyźni, może nawet minąłeś kiedyś taką osobę na ulicy i się nawet nie kapnąłeś że jest trans. Skoro taka osoba wygląda jak kobieta/mężczyzna, funkcjonuje jako kobieta/mężczyzna, to jaki problem? No chyba że lubisz komuś zaglądać do gaci, wtedy jedak jest to twój problem, nie osób trans. Jak ktoś stracił nogę i ma protezę to też byś zwracał mu uwagę "Ej, to jest proteza a nie prawdziwa noga!"?

     

    Antifa... wow, łatwo operujesz skrajnościami. :P Muszę cię zaskoczyć, ale są na świecie ludzie hetero, homo, bi, aseksualni itd. którzy mają w dupie to czy ich druga połówka jest po korekcie płci czy nie. Człowiek jest zdolny do większych emocji niż tylko do szukania partnerki która będzie w stanie dać potomstwo. Ja jestem aseksualna, nie mam stażu w antifie, nie należę do żadnej organizacji LGBT, nie jestem po jakichś gender studies, i wiesz co? Gdybym chciała być z kimś w związku, to płeć tej osoby, to czy jest ona trans byłoby ostatnią rzeczą którą bym się przejmowała. Ważniejsze jest dla mnie to co ktoś ma w głowie. A jeśli chodzi o wygląd... Dla wielu osób trans MtF najładniejsze kobiety mogłyby pozazdrościć wyglądu. To samo się tyczy FtM. Więc i w tej kwestii nie ma dla mnie problemu.

     

    Cóż... każdy może sobie przyjąć jakieś zdanie a potem mówić "Jest tak jak mówię bo tak jest, bo tak czuję". xD Póki co u ciebie widzę tylko kolejne tezy, oczywiście wygłaszane ze 100% pewnością, ale bez żadnej argumentacji. Prawie nikt nie zgadza się na związki partnerskie?  Już w 2008 za związkami partnerskimi było 41% społeczeństwa (Sondaż CBOS), a według sondażu IPSOS z 2017 za związkami partnerskimi było 52% społeczeństwa, podczas gdy przeciwko było 43%. Poparcie dla małżeństw również rośnie. Są to informacje które możesz znaleźć już po wpisaniu w Google "Polska LGBT". Ponad połowa społeczeństwa jest za związkami partnerskimi dla par homoseksualnych, a ty mówisz że "prawie nikt". xD

  17.  

    Dnia 10/14/2018 o 15:42, WhiteHood napisał:

    Zabrzmię może, a nawet na pewno jak nasz poprzedni prezydent, ale stopę życia, zawsze można zmienić. Można nauczyć się języka i wyjechać do innego kraju. 

    Co do ich samopoczucia, uważam, że szkolenia ze specjalistami, by mogli siebie lepiej zrozumieć są naprawdę w porządku. Jednak nie chciałbym, żeby były one refundowane z publicznych pieniędzy. Co innego przez prywatne inicjatywy i fundacje, wtedy RiGCz.

     

    "Zmienić pracę, wziąć kredyt". ;3

     

    Przeszkodą w wyjeździe do innego kraju może być np. niechęć do rozstania się z rodziną. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by co jakiś czas do niej przyjeżdżać, ale na przykładzie członka mojej rodziny widzę, że nie jest to taka prosta rzecz. Tam jest inne życie, inne podejście. Gdy człowiek ma już tam ułożone życie, to regularne wizyty w Polsce stają się dosyć trudne. Zresztą wyjazd do innego kraju nie zawsze jest gwarantem sukcesu. W Polsce życie jest jakie jest, ale wiele osób coś tu trzyma - rodzina, przyjaciele, przywiązanie, strach przed kompletnie nowym otoczeniem, ułożeniem sobie życia od zera.

     

    W Polsce istnieją grupy, fundacje, które pomagają osobom LGBT, w tym trans, pierwsza która przychodzi mi do głowy to Trans-Fuzja, jest też Lambda Warszawa. Still, osoby trans są obywatelami tak samo jak reszta i zasługują na to, by państwo zauważyło ich obecność. Są to osoby potrzebujące pomocy, czym ich problemy są gorsze od problemów innych ludzi, że innym trzeba pomóc, ale trans to pomoc mogą otrzymywać, ale nie od państwa?

     

    Dnia 10/14/2018 o 15:42, WhiteHood napisał:

    Jednak chciałbym przytoczyć przykład, może nie będzie on zbyt dobrym argumentem i nie będzie do końca związany z tematem. Można nazwać go nawet off-top'em, jednak mam nadzieję, że skłoni do małej refleksji.

    Osobiście mam zaniżoną samoocenę. Pracuję jako kucharz i nie ukrywam, iż czasami w miesiącu są to dwa etaty. Poświęcam swój czas i pieniądze, by stawać się coraz lepszy w tym co robię. Jednak na ten czas pracuję w średniej klasie restauracji, choć na warunki polskie jest to dość wysokiej klasy przybytek. Moje pytanie jest następujące. Kiedy ja będę mógł się w końcu poczuć sobą i pracować w restauracji z 3 gwiazdkami michelin? Czy państwo powinno finansować moje samodzielne starania? 

    Zdaję sobie sprawę, że osoby trans rodzą się z takimi "predyspozycjami" i nie są szczęśliwe w swoich ciałach, a kuchnia to jedynie mój wymysł. Jednak niespełnieni kucharze bardzo często stają się alkoholikami i narkomanami. Zapewne w innych zawodach też tak jest. Jednak nie wiem, czy jakieś badania były przeprowadzane na tej płaszczyźnie. 

     

    Osoby mające problemy w pracy, czujące, że nie spełniają się w niej, wypalone zawodowo, mogą oczywiście szukać pomocy u specjalistów, którzy pomogą im znaleźć sposób na polepszenie swojego samopoczucia, swojego życia. Nikt jednak nie zafunduje ci od ręki możliwości pracy w restauracji mającej 3 gwiazdki michelin. Państwo może ci pomóc w zdobywaniu doświadczenia (W technikach był np. projekt "Szkoła Naszych Oczekiwań" który zapewniał kursy zawodowe, staż oraz kurs prawa jazdy), wskazywać, wspomagać, ale restauracji z 3 gwiazdkami państwo nie może ci zapewnić. U osób trans państwo mam możliwość zapewnienia skutecznej pomocy, dania im tego, czego potrzebują.

     

    Dnia 10/15/2018 o 15:18, Salto napisał:

    Jestem anarchistą, więc zdecydowanie zgadzam się z tym postulatem.  Szkoda że sprowadzasz "przejmowanie się innymi" do tego, ile w danym państwie jest refundacji. Można pomagać prywatnie i właśnie taka pomoc budzi we mnie uznanie. Kradzież to kradzież, niezależnie od pobudek.

     

    Nie sprowadzam "przejmowania się innymi" tylko do refundacji, po prostu dyskusja jest właśnie na temat refundowania zabiegów zmiany płci, terapii hormonalnej dla osób trans. Oczywiście można pomagać prywatnie, ale uważam że aktywna pomoc ze strony państwa jest bardzo potrzebna, i często to ona potrafi pomóc najbardziej, a do tego zachęcić przy tym zwykłych ludzi do pomagania prywatnie.

     

    Dnia 10/15/2018 o 15:18, Salto napisał:

    Może to niezbyt miłe co powiem, ale za to prawdziwe. Nikt tym ludziom nie broni wyuczyć się dobrze płatnych zajęć i zarabiać 20000zł.

     

    Znajdź mi osobę która zarabia 20000zł na rękę, a przy tym nie jest jakimś politykiem, profesorem, naukowcem czy prezesem, a szczególnie w małym mieście. Nawet jeśli ktoś dojdzie do takich zarobków, to kiedy? Gdy będzie już starszym człowiekiem? Straci całą młodość na bycie kimś kim nie chciał, kim się nie czuł? Wciąż jednak bierzemy pod uwagę ludzi na wysokich, wymagających odpowiedzialności stanowiskach.

     

    Dnia 10/15/2018 o 15:18, Salto napisał:

    Jakby każdy pomyślał o sobie, to o wszystkich byłoby pomyślane.

     

    Sorry, nie mam papierów seksuologa i nie jestem doświadczonym chirurgiem by się zdiagnozować i zrobić sobie odpowiednie operacje.

     

    Dnia 10/15/2018 o 15:18, Salto napisał:

    Czemu absurdalną? Depresja może być wywołana brakiem czegokolwiek. Dla Ciebie może to być bzdura, a dla kogoś innego sens życia. 

     

    Cóż... tak, absurdalną. Trudno mi sobie wyobrazić by ktoś miał depresję przez brak tatuaży. Ludzie mają różne problemy, ale akurat ciężko mi wyobrazić sobie człowieka który nie ma pieniędzy na tatuaże, więc dostaje depresji. Inną kwestią jest depresja przez którą ktoś robi sobie tatuaże by np. uciec od przytłaczającej go codzienności, poczuć się lepiej, ale wtedy tej osobie trzeba zapewnić opiekę psychologa/psychiatry, a nie wizyty w studio tatuażu.

     

    Dysforię płciową leczy się w inny sposób niż "zwykłą" depresję. Dysforia płciowa nie jest depresją sama w sobie, choć może prowadzić do depresji. W tym wypadku jej powodem będzie właśnie dysforia płciowa, którą leczy się poprzez korektę płci, i jest to jak dotąd jedyna skuteczna metoda. Istnieje też psychoterapia, nie jest ona jednak skuteczną metodą pomocy dla osób trans - poprawia samopoczucie, łagodzi dysforię płciową, ale nie jest metodą która prowadzi do "wyleczenia" transseksualizmu. Dla osoby która dostała depresji przez brak tatuaży trzeba pomóc poprzez rozmowy ze specjalistą, dla osoby transseksualnej pomóc może korekta płci.

  18. 20 godzin temu, Salto napisał:

    W tym przypadku życie ludzkie nie jest w żaden sposób bezpośrednio zagrożone. Samobójstwo można popełnić z miliona innych powodów i nie widzę żadnego uzasadnienia dla pompowania pieniędzy publicznych akurat w osoby z takim,  a nie innym problemem. Jakbym powiedział że się źle czuję w ciele bez tatuaży, to mam dostać na nie kasę? Gdzie jest granica? Nie zgodzą się też, że najważniejsze jest ludzkie życie. To obraza dla ludzi, którzy oddali swoje za dobro wspólnoty, czy nawet zachowanie godności. Jeśli komuś bardzo zależy na zmianie płci, to powinien dać radę uzbierać na konieczne zabiegi. Ludzie z wadami serca czy ciężkim upośledzeniem umysłowym nie są w stanie. Jak można to wgl porównywać?

     

    Porównujesz sytuację dosyć absurdalną (depresja przez brak tatuaży), do sytuacji która jest realna i ma swoje sensowne podłoże w psychice (transseksualizm). O tym, czy dana osoba jest trans, ostatecznie decyduje lekarz, specjalista, seksuolog, lub grupa specjalistów (Szwecja, Norwegia), a nie, że ktoś sobie wymyśli "Teraz jestem trans" i od razu ma dostać refundację.

     

    Nie miałam na celu obrażać ludzi którzy oddali swoje życie. Chciałam w ten sposób powiedzieć, że osoby trans to nie są tacy ludzie, co sobie nagle coś ubzdurali, że osoby trans na prawdę cierpią, i nie powinno się ich skreślać, odmawiać pomocy ze strony państwa, bo transseksualizm którym nikt się nie zajmie prowadzi do depresji, samobójstw, nałogów. A najważniejsze jest by pomagać, ratować czyjeś życie, a nie odmawiać pomocy.

     

    To już zależy. O ile w krajach zachodnich jest to łatwiejsze, to w Polsce z uzbieraniem na takie zabiegi jest spory problem, szczególnie w małych miastach, gdzie zarobki wynoszą marne 2000zł brutto. W tym wypadku zbieranie na chociaż jeden zabieg trwa bardzo długo. Co to jest za życie, kilka lat czuć się źle w nie swoim ciele, i dopiero po kilku latach zrobić jeden mały kroczek? Kiedy ta osoba będzie mogła poczuć się sobą? W wieku 40-50 lat? Każdy potrzebuje pomocy, nie mówię, że osoby z wadami serca czy upośledzeniem umysłowym nie powinny dostawać pomocy, ale nie można też skreślać osób transseksualnych na samym starcie! Szczególnie że pomoc dla nich nie musi polegać od razu na pełnym finansowaniu operacji, ale np. na szkoleniach dla specjalistów, by ci mogli lepiej rozumieć, pomagać osobom trans. Polska zresztą już i tak wywala masę pieniędzy w błoto, nie lepiej jest je na coś przeznaczyć, zamiast wywalać do śmietnika?

     

    20 godzin temu, Salto napisał:

    Myślę że nikt nie miałby nic przeciwko, jakbyś pomagał takim osobom. Niesprawiedliwa to jest sytuacja, w której ludzie ciężko pracują i próbują się uporać z własnymi problemami, a muszą płacić na tego typu rzeczy. 

     

    Na tej samej zasadzie niesprawiedliwe jest refundowanie ludziom leków na odczulanie (jestem alergiczką, jako dzieciak cieszyłam się, że w każdym miesiącu miałam 2 tygodnie wolne przez chorobę, ale po kilkunastu latach stanowiło to dość spory problem) czy refundowanie hormonów dla kobiet z menopauzą. No bo każdy ma swoje własne problemy, po co mają się przejmować innymi? Najlepiej byłoby gdyby nie było żadnej refundacji czegokolwiek. :P

     

    20 godzin temu, The Silver Cheese napisał:

    Whut o_O? Pisałem, że we wczesnej szkole nie powinno się poruszać tematów odnośnie tożsamości płciowej. Skąd info, że nauki gender na poziomie studiów już w przedszkolu, skoro piszę takie coś u dołu?

     

    Tu miałam na myśli to co pisałeś w odniesieniu do postulatu 9:

     

    Dnia 8/21/2018 o 11:55, The Silver Cheese napisał:

    NIE ! Nie mogę się z tym zgodzić, gdyż tożsamość płciowa jest elementem, o którym powinno się decydować po osiągnięciu średniego wykształcenia, czyli po zakończeniu edukacji szkolnej. Jest zbyt mały odsetek osób poniżej 18 roku życia, aby mogły same zadecydować o czymś takim, tym bardziej o jakiś operacjach i przyjmowaniu leków, bo nie mają doświadczenia, tym bardziej wiedzy ogólnej i praktycznej. Są na pewno osoby na tyle odpowiedzialne, przyznaję, ale i tak to jest odsetek, a danie takiego prawa wszystkim przewróci światopogląd do góry nogami.

     

    Po prostu strasznie wyolbrzymiasz to, o czym te zajęcia miałyby być. W innym poście nawet mówisz o tym, że psychologowie mają problemy ze zrozumieniem takich rzeczy jak gender (ludzie po studiach, specjaliści). Przyznam, że w mojej wypowiedzi użyłam pewnego wyolbrzymienia, ale serio, jak czytałam to co pisałeś w kwestii nauki o seksualności w szkołach, to miałam wrażenie jakbyś mieszał się w tematach, lub widział te rzeczy jak jakąś wszechnaukę z którą mają problemy nawet największe umysły naszego świata. Sam zresztą mówisz o tym, że tożsamość płciowa to coś, o czym powinno się decydować po osiągnięciu średniego wykształcenia (a co z ludźmi po zawodówce? ;3 Sorry, musiałam), a przecież już dzieci w wieku 12-13 lat potrafią zauważyć, że np. nie interesuje ich płeć przeciwna, czy że wolałyby być innej płci. Dzieci nie są głupie. Powszechna Deklaracja Praw Seksualnych mówi, że każdy człowiek ma prawo do nauki i wyczerpującej edukacji w zakresie seksualności, która jest dostosowana do np. wieku uczącego się. Małe dzieci nie będą zasypywane informacjami, jeśli chodzi o kwestie LGBT, ale dowiedzą się, że ludzie są różni, że trzeba ich szanować, akceptować, a bycie kimś innym nie jest powodem do wstydu.

     

    20 godzin temu, The Silver Cheese napisał:

    Co do 4 postulatu, to tu nie chodzi o wymówkę, że trzeba się zająć tymi, a tymi, a przecież osoby trans też umierają na depresję i też trzeba im pomóc. Tu już rządzi statystyka i rozsądek na poziomie "co będzie najbardziej opłacalne dla społeczeństwa", czyli na chłopski rozum trzeba coś wybrać, mógłbym określić mniejsze zło, bo nie da się każdemu dogodzić. Trans to niewielki procent przypadków jak i procent w społeczeństwie i nie, nie dyskryminuję tutaj. Trzeba jednak zauważyć, że rozwój na polu genetyki, leczeniu raka, usuwaniu wadliwych genów, aby uniknąć okropnych zespołów u dzieci jest celem w samym sobie, aby rozwijać to i przekazywać na to pieniądze, bo leczenie osób trans nie daje w moim przekonaniu rozwoju na polu medycznym, a w dobry rozwój trzeba inwestować, nie mówiąc już, że problem trans to mikry procent wszystkich innych problemów medycznych i psychicznych. Czyli co, mają dostać, najbardziej krzyczą, ale już ktoś z zespołem Touretta nie ma takiego samego prawa (no chyba ma, co nie)? Może zaczną przekazywać procent także i na takie osoby, jednak trans to nie tylko i jedyny problem w społeczeństwie, który należy też zwalczyć. Tego jest więcej i nie warto być krótkowzrocznym. 

     

    Czwarty postulat dotyczy małżeństw i związków partnerskich...

     

    Anyway. Myślę, że tutaj zależy to wszystko o podejścia. Według mnie najważniejsza jest pomoc, tu i teraz. Trzeba patrzeć w przyszłość, ale nie poświęcać innych w imię przyszłości. Transseksualizm nie jest jedynym problemem na świecie, problem w tym, że nie pojawiają się słowa "W przyszłości", "Gdy będzie lepiej", "Gdy będą warunki". Po prostu, zostawiamy ludzi potrzebujących na lodzie, niech radzą sobie sami. A to jest po prostu ignorancja. Sam zresztą mówisz, że problem trans to "mikry procent" wśród wszystkich problemów medycznych i psychicznych (Choć tak samo możemy spojrzeć na raka, który jest również małym procencikiem wśród masy innych zaburzeń, chorób, problemów). Czy na prawdę ten mały procent byłby tak strasznym utrudnieniem, obciążeniem dla skarbu państwa?

     

    18 godzin temu, fallout152 napisał:

    Ok, poczytałem trochę na ten temat. Faktycznie zmiana płci w dokumencie jest w Polsce możliwa (choć jest to szkodliwe społecznie), aczkolwiek potrzebne jest przy tym np. zaświadczenie od seksuologa. Przypominają mi się tu lata przedszkolne, gdy byliśmy zbyt mali, by wystawiać nam oceny, i nasza wychowawczyni stawiała nam zielone kropeczki, gdy zrobiliśmy jakąś pracę dobrze. Mniej więcej tyle samo jest warte takie zaświadczenie, ale jak jakiś facet czuje się lepiej mając "kropeczkę" kobiety, to ok, byleby później nie mógł np. wziąć z tego powodu ślubu z drugim facetem, i żeby go później nie okłamywał odnośnie swojej prawdziwej płci.

     

    ... What?

     

    Na jakiej podstawie zmiana płci w dokumencie jest szkodliwa społecznie? Przecież ludzie zmieniają nazwiska, imiona i nikt z tego problemu nie robi. Czemu niby zmiana płci miałaby być "szkodliwa społecznie"? Facet przejdzie operację zmiany płci, spelni wszystkie warunki, wymieni sobie dokumenty tak by były zgodne z nową płcią i tyle.

     

    Nie ma to jak porównywać przedszkolne prace i kropeczki do poważnych problemów. :P Jak idziesz do lekarza i on ci wystawia zaświadczenie o tym że jesteś chory dzięki czemu możesz iść na urlop zdrowotny to też ci się przypominają kropeczki w przedszkolu i uważasz że zaświadczenie od SPECJALISTY jest nic nie warte? To normalna procedura.

     

    Nie widzę też powodu by taka osoba wzięła z kimś ślub. To jest życie tej osoby. To czy okłamuje czy nie - ludzie się zawsze okłamują, okłamują się w związkach i dwupłciowych i jednopłciowych, osoby transseksualne nie są wyjątkiem. Płeć czy orientacja seksualna nie jest wyznacznikiem szczerości, poza tym na samą szczerość wpływają różne czynniki takie jak np. strach przed odrzuceniem. Ja nie miałabym najmniejszego problemu by być w związku z osobą transseksualną. Zwracam uwagę na to jaka ta osoba jest, jaki ma charakter, nie na to jak się ta osoba identyfikuje (bigender, genderfluid, agender), jakiej jest płci, czy jest osobą transseksualną.

     

    18 godzin temu, fallout152 napisał:

    Tym bardziej nie rozumiem też po co postulat możliwości zmiany płci w dowodzie, skoro coś takiego jest już możliwe.  Jeśli chodzi o uproszczenie procedur i np. brak konieczności takich zaświadczeń, to doprowadzi to do sytuacji, w której  płeć będą zmieniać nie osoby którym na tym bardzo zależy, ale np. nastoletnie fanki Nanami Chan pod wpływem jakiegoś głupiego filmiku. Poza tym zjawią się też osoby gender-fluid które będą sobie zmieniały płeć co tydzień, co nie dość że jest niepoważne, to jeszcze  dodatkowo obciąży urzędy. Poza tym duża część transów na pewno cieszy się z takiego zaświadczenia i tak czy owak by je sobie wyrabiali, dla lepszego poczucia imersji we swoim roleplayu.

    Gdybym miał sam jakoś ulepszyć procedurę zmiany dokumentów na takie z inną płcią, to po prosu bym tego zakazał. Byłoby to rozwiązanie najprostsze i najlepsze, zmniejszyłoby to biurokracje, przywróciłoby część powagi państwa, a dla 99.99999% części społeczeństwa nie oznaczałoby to utraty żadnych praw, a 90% (konserwatywna większość) społeczeństwa by to jeszcze poparła. 

     

    O dowodzie sam sobie dopowiedziałeś. Postulat mówi "Żądamy wprowadzenia uregulowań prawnych ułatwiających proces medycznego i prawnego potwierdzenia płci osobom transpłciowym.". Możliwość zmiany płci w dowodzie istnieje, ale nie oznacza to, że jest to łatwy i szybki proces. Osoba po zmianie płci musi użerać się z całą biurokracją, mozolnie załatwiać sobie kolejne zmienione dokumenty. Po co to wszystko? Nie lepiej jest dążyć do zmniejszenia biurokracji, ułatwienia tego wszystkiego? To się zresztą tyczy nie tylko kwestii trans, ale i codziennego życia zwykłych, typowych ludzi.

     

    Traktujesz ten temat na poważnie, czy wszystko bierzesz na "chłopski rozum"? W jaki sposób nastoletnie fanki Nanami Chan miałyby zmieniać płeć? Czemu niby? Zresztą skąd nastolatek ma mieć dowód. xD Już pomijam to że Nanami Chan raczej nie posiada masy materiałów o tematyce trans, ale... jak? Uproszczenie procedur nie oznacza braku konieczności takich zaświadczeń, i nawet w najbardziej liberalnych krajach takich jak Szwecja czy Wielka Brytania wymagane jest posiadanie orzeczenia o transseksualności wydanego przez specjalistę.

     

    Dla osób genderfluid jest łatwe wyjście - płeć "inna". Jeśli identyfikują się jako osoba niebinarna płciowo to po prostu sobie wybiorą "inna" i tyle.

     

    Cóż... nie widzę powodu by mieli sobie tego zaświadczenia nie wyrabiać. Określenie "roleplay" w odniesieniu do bycia osobą trans idealnie pokazuje twoje nastawienie i rozumowanie tych kwestii. Sorry, czuję się jakbym rozmawiała z bajkopisarzem który ciągle wymyśla jakieś absurdalne sytuacje by poprzeć swoją tezę, a jego jedynym sposobem rozumowania różnych zjawisk jest "chłopski rozum".

     

    W Polsce jest 120 000 osób transseksualnych.Trochę więcej niż ten twój 0,00001%. Poza tym coraz więcej osób zaczyna interesować się własnym życiem i nie wtrąca się w cudze, więc te twoje 90% bardziej pasuje do jakiegoś zacofanego Afrykańskiego państewka, niż do Polski. Poza tym idąc twoją logiką... 99,99999% społeczeństwa nie potrzebuje procedur trans, a 90% społeczeństwa poprze zakaz zmiany płci, ale wciąż uważasz, że uproszczenie procedur sprawi, że urzędy będą zawalone wnioskami? xD Zakazywać? Czego tu zakazywać? Myślisz że jak zakażesz czegoś to problem zniknie? Osoby trans wciąż będą istnieć, i po prostu wyjadą do innego kraju, a Polska straci tysiące osób zdolnych do pracy, pomagających w rozwoju państwa. Człowieku, zejdź na ziemię a nie żyjesz w świecie własnej wyobraźni.

     

    18 godzin temu, fallout152 napisał:

    Co do pomocy takim osobom, to po pierwsze, tak jak pisałem na dole swojego pierwszego  posta: "wszyscy mamy jakieś problemy", a jak ktoś ma myśli samobójcze, to powinien udać się do psychiatry, a nie do seksuologa, a już na pewno nie powinien próbować wpływać na politykę. Poza tym to są osoby SJW i spełnianie ich postulatów jedynie prowadzi do powstawania nowych, oraz zawsze do jeszcze większego oburzenia. Jedynym krajem europejskim, gdzie przestały się pojawiać parady równości jest Szwecja i to nie dla tego, że LGBT wywalczyli już tam wszystko, tylko dla tego, że boją się drażnić muzułmanów. Jedyną realną pomocą dla takich osób jest to, żeby im wytłumaczyć, żeby się ogarnęli. Poza tym trzeba walczyć z lewicowymi partiami i organizacjami, które straciły swoje poparcie przez korupcje, lub też zwyczajnie chcą się dorwać do żłoba, ale nie mają żadnego pomysłu na politykę, i z LGBT robią swój jedyny postulat, przez co są stale zapraszani do TV.   

     

    Oczywiście, osoba trans która ma myśli samobójcze z tego powodu powinna pójść do psychiatry, ale też i do seksuologa. Zresztą często pierwszym specjalistą do której idą osoby transseksualne jest psycholog lub psychiatra. Czemu taka osoba nie może wpływać na politykę? Jak dla mnie np. Anna Grodzka jest jedną z bardziej ogarniętych osób w Polskiej polityce. Poza tym jak ludzie z depresją walczą o większą świadomość społeczną to jakoś nikt tych osób nie wyśmiewa. W czym osoby transseksualne są gorsze, że nie mogą próbować wpłynąć na politykę? Może najlepiej będzie im zakazać uczestniczenia w wyborach?

     

    Tumblrowe SJW =/= osoby trans, homo, bi itd. Każde środowisko ma swoich oszołomów, szkoda tylko że najczęściej widzi się oszołomów po lewej stronie. :P

     

    Gdzie to przeczytałeś? Jeszcze w tym roku była parada w Sztokholmie, w 2017 również. Oczywiście są jakieś newsy które mówią o tym, że "łooo, geje się poddają muslimom", ale najczęściej je łączy to, że wyolbrzymiają jak się tylko da, oraz manipulują informacjami.

     

    Akurat takie lewicowe partie jak Razem czy Twój Ruch nie starały się wybić tylko na LGBT. Ich programy miały wiele punktów. Nie widziałam też, by ciągle byli zapraszani do telewizji, tam królowały akurat partie takie jak PO czy PiS, może czasami dali SLD czy Nowoczesną, od święta. Czy żyjesz w równoległym wszechświecie? Anyway, nie od dzisiaj wiadomo że niektórzy widzą to, co chcą widzieć. :P

     

    17 godzin temu, PervKapitan napisał:

    Ja myślę, że oboje się nie zrozumieliście. Można być i hetero trans, homo trans czy bi trans. Transseksualizm nie wyklucza żadnej orientacji seksualnej.

     

    Mniej więcej. Ogólnie to zrozumiałam post Cheese'a jako "Jeśli nie jesteś homo, to nie możesz w pełni postawić się na miejscu homo". Chciałam tak trochę pokazać, że jest możliwe postawienie się na miejscu trans, hetero i homo,  bo można być osobą trans + biseksualną, czyli czuć pociąg i do mężczyzn, i do kobiet. Tak trochę żartobliwie, choć przyznam, że ten żart narobił małego bałaganu. Osobiście uważam, że wystarczy po prostu empatia i chęć zrozumienia drugiej osoby, zjawisk, przyswojenia wiadomości. ^^

  19. Szykuje się odkop, ostatni post jest z 26 sierpnia. Może to i lepiej, bo zdarzyło mi się widzieć parę innych tematów w których toczyła się dyskusja na tematy LGBT, i prędzej czy później przeradzało się to w jedno wielkie śmietnisko, i obawiam się że i tutaj by tak było. Działo się tak głównie ze względu na, przynajmniej według mnie, znikomą wiedzę ze strony ludzi. Niestety, takie mamy społeczeństwo.

     

    Więc tak... post w tym temacie planowałam napisać już z miesiąc temu, ale cały czas się wstrzymywałam (ostatnia wersja mojego postu jest z 18 września), głównie dlatego, że postanowiłam odnieść się do wielu kwestii pojawiających się w temacie. Brałam wszystko, odpowiadałam na wszystko, przez co wyszło coś, co wiele osób uznałoby za "ścianę tekstu". Ja mam sporą tolerancję na większe teksty, ale jednak muszę przyznać, że było tego strasznie dużo. Postanowiłam jednak, że skoro już chciałam się wypowiedzieć, to lepiej z tego nie rezygnować, dotknę jednak tylko jednej kwestii która została przez znaczącą większość bardzo słabo zrozumiana - kwestia osób trans:

     

    Dnia 8/21/2018 o 23:20, fallout152 napisał:

    W Polsce ludzie umierają w kolejkach do lekarza, nie mamy też budżetu na refundowanie niektórych zabiegów. Co do zmiany płci w dowodzie osobistym, to wymagałoby to najpierw zrealizowania innych postulatów, a póki co jest to zwykłe pieniactwo.

     

    Zmiana płci w dowodzie jest już możliwa, wystarczy po zmianie płci poużerać się z papierami, urzędami, i można odebrać nowy dowód osobisty. Nie było potrzebne zrealizowanie innych postulatów. Inna kwestia -  czy jest to "pieniactwo"? Nie. Wyobraź sobie że chcesz żyć jako TY, ale gdy chcesz np. założyć konto w banku to musisz się przedstawiać jako ktoś przeciwnej płci, okazywać dowód osobisty z danymi wskazującymi na płeć przeciwną, wszędzie figurujesz nie jako jakiś "Kowalski" tylko "Kowalska". To nie jest łatwe, a ty traktujesz to tak jakby to miała być jakaś "zachcianka".

     

    Transseksualizm którym nikt się nie zajmie (rozmowy ze specjalistami, terapia hormonalna, operacje zmiany płci) prowadzi do depresji, myśli samobójczych, poczucia wyobcowania, odtrącenia, ucieczki w nałogi. Wśród młodych osób trans jest bardzo wysoki wskaźnik prób i myśli samobójczych. Dlatego nie jest to coś, co można zamiatać pod dywan. Trzeba dążyć do tego, by pomóc takim osobom, mówić "Pomożemy, na ile damy radę, kiedy będziemy mogli", a nie "Nie pomożemy, radźcie sobie sami".

     

    Dnia 8/22/2018 o 02:16, The Silver Cheese napisał:

    4 jest sensowna, bo najważniejsze jest życie ludzkie, które jest priorytetem dla lekarzy i ratowników, a nie możliwość zmiany płci, która jest zabiegiem tzw. "niekoniecznym".  

     

    Ekhem... sorry, ale chyba nie za bardzo ogarniasz o co chodzi w zmianie płci, skoro uważasz to za "zabieg niekonieczny". Tak samo można uznać wizyty u psychiatry za "niekonieczne", no bo hej, żyjesz, co nie? A to, że ledwo wiążesz koniec z końcem... to mało znaczy.

    Zmiana płci nie jest zabiegiem "niekoniecznym". Te osoby bardzo tego potrzebują. Sama znam osoby trans, i to nie jest sprawa w stylu "No jest mi trochę niefajnie". Te osoby czują wstręt do swojego ciała, czują, że urodziły się nie w tym ciele, co powinny. Może to prowadzić do wycofania się z życia społeczeństwa, depresji, samobójstw, samookaleczania, patologii (alkoholizm, narkotyki). Najważniejsze jest życie ludzkie, i powinniśmy starać się, by to życie ratować, szczególnieszczególnie że tutaj, w Polsce, osoby transseksualne mają bardzo ciężko.

    Oczywiście, są osoby, które umierają w kolejce do lekarza, ale na tej zasadzie możemy odmawiać refundowania wszystkiego - "nie zrefundujemy X, bo ludzie cierpią na Y", "Nie zrefundujemy tego zabiegu, bo ludzie umierają na Z". Ale w końcu jakiś wybór trzeba podjąć, a nie ciągle znajdywać wymówki! Poza tym to nawet nie trzeba refundować zabiegów chirurgicznych, ale zapewnić choć podstawową pomoc dla osób homoseksualnych np. refundację terapii hormonalnej (osoby transseksualne muszą brać hormony przez długi czas, nawet po zmianie płci. Taka refundacja mogłaby objąć określony czas lub określoną liczbę "dawek"), poprawienie kwestii prawnych (brak konieczności pozywania rodziców, ułatwienie i przyśpieszenie procesu eliminując niepotrzebne wymagania), czy szkolenia specjalistów (Którzy nie zawsze mają odpowiednią wiedzę by radzić sobie z takimi sprawami).

     

    Dnia 8/23/2018 o 00:47, Starlight Sparkle napisał:

    Może i tak, ale na pewno niefinansowane przez państwo. W ogóle potwierdzić co się stało, że taka osoba jest transpłciowa... kilka artykułów w internecie można znaleźć mówiących o tym, że osoba trans zmieniła płeć i potem "odkryła", że jednak tego nie chce. Dodam, że przeszła badania potwierdzające niby niezgodność płci fizycznej z psychologicznej. :dunno:

     

    Co do niefinansowania - o tym wypowiadam się wyżej, w odniesieniu do słów fallout152.

     

    Kilka artykułów. Osobami trans zajmują się specjaliści - psychologowie, psychiatrzy, chirurdzy. Nawet specjaliści mogą popełnić błąd, źle ocenić stan pacjenta. Były przypadki gdy pacjentowi amputowano lewą nogę zamiast prawej, czy usunięto nerkę nie temu pacjentowi co trzeba. Błędy zdarzają się wszędzie, kilka-kilkanaście przypadków na tysiące, miliony nie powinny stanowić powodu do kwestionowania operacji zmiany płci. Mimo wielu błędów medycyny które idą w tysiące, miliony, my wciąż ufamy lekarzom i mamy operacje które ratują nam życie czy je ułatwiają. Za to w kwestii transseksualizmu jest zupełnie inaczej, i wystarczy by jedna osoba po zmianie płci powiedziała "Chcę znów być facetem/kobietą" by rozpętała się burza.

     

    Dnia 8/23/2018 o 12:05, The Silver Cheese napisał:

    Jednak tutaj jest ciężko postawić się po obu stronach, no bo nie da się być hetero, trans, bi jednocześnie (no może trójkąt od biedy, ale nadal).

     

    Ok, niezbyt rozumiem co masz na myśli z tymi "trójkątami" (zresztą pojawia się to już wcześniej, w kontekście adopcji), i jak dla mnie, to jest to takie... z dupy. Bez sensu.

     

    Możesz być osobą trans i przy tym bi lub hetero. Co więcej, będąc biseksualny jesteś w stanie postawić się i na miejscu hetero, w końcu pociąg do płci przeciwnej czujesz. Zresztą skąd ten podział? Ja jestem osobą aseksualną, a nie przeszkadza mi to w postawieniu się na miejscu osób biseksualnych, panseksualnych itd. orientacja seksualna nie wpływa na takie rzeczy jak rozumienie jakichś zjawisk. Jak jesteś hetero a chcesz rozumieć homo to po prostu czytasz, dowiadujesz się informacji.

     

    Dnia 8/23/2018 o 19:50, Ziemowit napisał:

    2. Jestem przeciw. Ludzie rodzą się z różnymi orientacjami, tak jest i będzie, ALE rodzimy się z jedną płcią i trzeba to zaakceptować.

     

    Ziemowit, o ile reszta twojego posta jest spoko, to tym punktem... :P Ekhem... "Pozbawiając praw osoby trans, dyskryminujemy drugiego człowieka. Takiego, który może być sympatyczny, pomocny, porządny i uczciwy, tylko dlatego, że urodził się inny niż inni".

    Znam kilka osób trans, i ich problemy to nie są jakieś pierdoły. Niechęć do swojego ciała, uczucie, że urodziliśmy się w złym ciele - to czują osoby transseksualne, i to nie jest coś takiego, że pewnego dnia Jarek wstaje i myśli sobie, że zmieni płeć. Tego, że rodzimy się trans, się nie wybiera, i te osoby bardzo cierpią, czują się w swoim ciele jak w więzieniu, a wszystko pogarsza to, że często muszą się z tym ukrywać. Do tego relacje z ludźmi - gdy czujesz się kobietą, ale każdy traktuje cię jak faceta, wymaga od ciebie pójścia do typowo męskiej pracy, zachowywania się jak facet. Do tego np. dysforia płciowa, gdy człowiek czuje wręcz nienawiść do swojego ciała, lęk, wstyd. To wszystko może prowadzić do patologii - nałogi, wycofanie społeczne, depresja, samookaleczanie, samobójstwo.

    To nie jest kwestia w stylu "zaakceptuj siebie". Osoby trans powinny być traktowane jak ludzie, nawet zmiana płci (do której każdy człowiek ma prawo) jest niepotrzebnie utrudniona przez konieczność np. pozwania swoich rodziców o to, że błędnie wpisali ci płeć przy narodzinach, czy to, że sama zmiana płci jest traktowana przez państwo jak operacje plastyczne (co wyklucza możliwość refundacji). Co więcej, osoby trans nie mają zniżek na hormony podczas terapii hormonalnej, mimo iż innym osobom które muszą przyjmować hormony taka zniżka przysługuje. Do tego sama natura ludzi - to że ktoś jest psychologiem, seksuologiem, psychiatrą nie oznacza, że rozumie każdy problem i na wszystko ma radę. Nigdy nie chciałabym być na miejscu osoby transseksualnej, która musi szukać specjalisty, który potraktuje ją jak człowieka, a nie jak osobę nienormalną.

     

     

     

    Dlaczego akurat ta kwestia? Znam parę osób transseksualnych MtF i FtM, w trakcie terapii (rozmowy ze specjalistami, hormony) i przed terapią. Staram się zrozumieć problemy tych osób, czytam artykuły o tym, staram się podchodzić bez oceniania, z empatią. Poza tym sama identyfikuję się jako osoba która nie czuje się w 100% "zgodna" ze swoją płcią (Trochę płeć biologiczna, trochę przeciwna. Bigender), nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że jestem osobą transseksualną, dlatego ta kwestia jest dla mnie bardzo ważna i bliska.

     

    Źle zrozumiany został nie tylko transseksualizm, ale też i inne kwestie jak np. pomoc osobom z niepełnosprawnościami, czy kwestia nauki o seksualności (gdzie Cheese snuł już wizje zmieniania płci i uczenia przedszkolaków o gender na poziomie jakichś studentów, lol), jakieś przeinaczenia, złe zrozumienie jakiegoś tematu, brak wiedzy. Ludzie, starajcie się rozumieć tematy o których mówicie. Rozumiem, można mieć inne zdanie (Choć przyznam, że bycie przeciwko pomocy osobom trans w procesie zmiany płci jest jak dla mnie cholernie niesprawiedliwe), ale wypowiedzi z tego tematu mocno świadczą o braku jakiegokolwiek zrozumienia dla tematu, słabej wiedzy. Seksualność, płciowość nie jest jakaś czarno-biała, by podchodzić do niej na zasadzie "rodzisz się facetem więc bądź facetem".

     

    Dzięki że przeczytaliście...

    • +1 2
  20. A co mi szkodzi...



    UEAoSVV.jpg

    aQK7pkn.jpg

     

    Linux Mint ze środowiskiem graficznym MATE, Window$ (jakikolwiek) się może schować. Mam zainstalowane Variety dzięki czemu mam fajny zegarek w prawym dolnym rogu, a tapeta zmienia się co 10 sekund, mogę też sobie ją zmienić ręcznie (jest ich około 20). Głównie celowałam w cute skarpetki, ale ostatnio dodałam parę obrazków gdzie widać całą postać. Zmieniłam też ikony, foldery na obrazki z Eromanga Sensei, Firefox na Konatę Izumi...

    • +1 1
  21. Wybrałam opcję 2. Sama znam osobę która zaczęła działać na forum w dziale z artami. Dzięki niej w dziale coś się dzieje, pojawia się coś nowego. Ta osoba powiedziała mi, że jakby forum zaczęło "od nowa", to nie robiłaby nowego konta. I takich osób jest więcej. Przenosiny jedynie przyśpieszą śmierć tego forum, bo zostaną tylko ci, którym będzie się chciało zaczynać od nowa. To tak jakbyśmy mieli wysokopoziomową postać w MMORPG, i musielibyśmy zaczynać od nowa, bo postać została usunięta - mało kto podejdzie do tego na luzie, na spokojnie, za to większości nie będzie się chciało od zera grać nową postacią.

     

    Nie warto ryzykować. Forum może się wysypie z rok, może potrzyma kilka-kilkanaście lat. Tego nikt nie wie. Za to przenosinami i archiwizacją ryzykujemy tym, że forum umrze szybciej. Po prostu nie warto.

     

    Tutaj też chciałabym nawiązać do wypowiedzi Suna:

    2 godziny temu, Sun napisał:

    2. Obecny silnik, kiedy wchodził, był podobno dobry, fajny itepe. A zostało forum, z którego nic się nie da przenieść. Mamy jakiekolwiek szanse, że to się nie powtórzy na nowym forum i ono starczy nam do końca?

     

    No i właśnie. Ten silnik który jest teraz miał być tym lepszym, wydajniejszym. Teraz się okazuje, że silnik może się wysypać. Jaką mamy mieć pewność, że na nowym silniku się to nie powtórzy? Jak się coś wybiera to myśli się o przyszłości, bierze się pod uwagę "a co jeśli...?". Trzeba brać pod uwagę to, co może się stać za jakiś czas, a nie nagle wyskakiwać z tekstem "Forum może nawalić, zostajemy przy nim, czy robimy nowe? Wybierajcie". Skoro silnik był beznadziejny to po co była ta zmiana? Skoro silnik mógł okazać się beznadziejny, to czemu nie wybrano lepszego, lub nie pozostawiono starego? Czy ktoś w ogóle brał pod uwagę to, że ten silnik może rypnąć? Skoro ten nowy, lepszy silnik okazał się gówniany, to jaka jest gwarancja, że następny taki nie będzie?

     

    Póki nie ma możliwości przeniesienia kont, tematów, postów itd. na nowy silnik - będę za opcją 2. Jeśli będzie taka możliwość, to będzie też jakieś pole do zastanowienia się. Wciąż jednak jestem bardzo sceptycznie nastawiona do tej zmiany - nie zdziwię się, jeśli po jakimś czasie będzie planowana kolejna przesiadka na jakiś nowy silnik.

    • +1 3
×
×
  • Utwórz nowe...