Skocz do zawartości

Lightning Energy

Brony
  • Zawartość

    801
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Lightning Energy

  1. Siedziałam w swoim łóżku i odpoczywałam. Trochę się nudziłam tak nic nie robiąc. Jedyne co teraz mogłam, to nucić sobie swoje piosenki. Przynajmniej to jakoś mnie podtrzymywało na duchu. Myślałam o swojej rodzinie. Pewnie naprawdę się przestraszyli telefonem ze szpitala. Tata będzie na pewno próbował je uspokoić i podtrzymywać na duchu, tak jak zawsze. Był troskliwy, ale nie aż tak okropnie bardzo jak matka. Zawsze umiał mnie pocieszyć, gdy byłam smutna, w czym trochę przypominał go Luci.
  2. Spojrzałam się na Luciego z wdzięcznością i odpowiedziałam: -Czuję się naprawdę o wiele lepiej i bardzo jestem ci za to wdzięczna. Zaczęłam podawać mu numery do mojej rodziny. Miałam tylko nadzieję, że nie będę za bardzo zaniepokojeni moim stanem. Matka i siostra na pewno będę strasznie przestraszone, że coś mi się stało. Usiadłam lekko w łóżku i ostrożnie rozciągnęłam lekko ścierpnięte mięśnie.
  3. Beznadziejnie spałam. Miałam przeróżne dziwaczne sny, czasem też koszmary. Błądziłam w ciemnościach po moim własnym umyśle. Przed oczami migały mi psychodeliczne kształty i wzory, a także różne przedziwne obrazy. Chodziłam po dziwnych labiryntach pełnych nieznanych mi wcześniej stworach. W końcu udało mi obudzić. Leżałam w szpitalnym łóżku. Czułam się troszeczkę lepiej, ale nadal okropnie. Dziękowałam życiu, że spotkałam Luciego. Uratował mnie i pomógł.
  4. Luci rozmawiał z dyrektorem szpitala. Mówił coś, że to prawdopodobnie infekcja. Tylko skąd ona się wzięła. Nie pamiętam, żebym wcześniej miała jakieś problemy ze zdrowiem ani, że miałam jakąś raną, która się mogła zakazić. Miałam tylko nadzieję, że szybko wyzdrowieję. Powiedziałam słabym głosem do Luciego: -D-dziękuję ,ż-ż-ę mi p-pomogłeś. Nie w-wiem, co bym z-zrobiła, gdybyś mnie tu nie doprowadził.
  5. Luci wziął mnie na grzbiet i zaczął nieść. Ledwo zwracałam na cokolwiek uwagę. Czułam się fatalnie. Po kilku minutach z wyczerpania zemdlałam, choć nadal trzymałam się na jego grzbiecie. Obudziłam się w jakimś łóżku. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że jestem w sali szpitalnej. Byłam podłączona do kroplówki. Okropnie mnie bolała głowa i byłam wyczerpana. Nie mogłam się poruszać, byłam w stanie wyszeptać tylko jedno słowo: -Luci
  6. Spojrzałam się tylko z bólem na Swojego przyjaciela i powiedziałam lekko drżącym, słabym i zmęczonym głosem: -Nie bardzo, jest mi gorąco, boli mnie głowa i dosyć słabo się czuję. Nie wiem, co to może być. Czułam się fatalnie. Zdaję się, że miałam też gorączkę, bo się pociłam strasznie. Możliwe, że to jakaś ostra forma grypy. Miałam tylko nadzieję, że nic bardziej niebezpiecznego dla zdrowia.
  7. Spojrzałam na Luciego z lekkim zmęczeniem. Czuć trochę było od niego alkohol, ale akurat nie aż tak bardzo, by mnie to odrzucało. Widać było, że świetnie się bawił ze swoimi przyjaciółmi. Powiedziałam tylko cicho do niego: -Nie przejmuj się. Trochę jest mi słabo i tyle. Zaraz powinno mi przejść. Jednak kopytka się pode mną uginały i w końcu upadłam na ziemie. W głowie mi się kręciło i naprawdę było mi niedobrze.
  8. Chodziłam razem z Lucim i witałam się z kucykami. Impreza była naprawdę super, zresztą jak każda, którą urządza Pinkie Pie. Dziwne tylko, że nigdzie jej nie widać. Powinna być w końcu samym środku wydarzeń, tak jak zawsze. Być może zajmowała się innymi kucykami albo bawiła się z przyjaciółkami. Napiłam się szklaneczkę ponczu i zjadłam kawałek ciasta. Naprawdę było przyjemnie, może nawet lepiej, niż na Gali Grand Galopu. Nagle zrobiło mi się trochę słabo i zachwiałam się na kopytkach, ale szybko postawiłam się na nich.
  9. Weszłam powoli do sali, w której odbywało się przyjęcie. W środku było mnóstwo kucyków, które dobrze się bawiły. Pinkie Pie jak zwykle urządziła przyjęcie dla nowego mieszkańca. Zastanawiał mnie kucyk w kolczudze i z mieczem u boku. Nie wyglądał na gwardzistę, więc ciekawiło mnie, po co mu to uzbrojenie. Jednak przestałam powoli zwracać na niego uwagę. W sali grała bardzo przyjemna muzyczka, więc zaczęłam lekko się kiwać w jej rytm.
  10. -Och, przykro mi- powiedziałam, kiedy wspomniał o śmierci przyjaciół. Wiem, że to trudny temat, bo sama coś o tym wiem. Zaraz się jednak rozpogodził i spytał, czy pójdziemy na imprezę do Cukrowego Kącika. Uśmiechnęłam się i zgodziłam, ma rację, druga taka okazja może się szybko nie zdarzyć. Zaczęliśmy iść w kierunku budynku wyglądającego jakby cały był ze słodyczy. Na sam jego widok kucyk się robi głodny. Weszliśmy razem do środka cukierni.
  11. -Ja? Och, nie bardzo. W moim życiu jedyną przygodą jaką przeżyłam była ucieczka przed szkolną bandą łobuzów. Musiałam wdrapać się na szczyt drzewa i czekać, aż się oddalą. Ty miałeś o wiele lepsze przygody w swoim życiu- odpowiedziałam, zafascynowana niezwykłym życiem i przygodami Luciego. Widać, że jest poszukiwaczem przygód. Do tej pory czytałam o takich tylko książki, aż dziw bierze, że nie spisał swojej historii, nieźle pewnie by się sprzedawała w księgarniach.
  12. Kiedy Luci mnie przytulił, poczułam się naprawdę bardzo dobrze. To było przyjemne doświadczenie. Zapytał, czy chce się przejść po parku. -Chętnie się przejdę i posłuchać twoich historii- odpowiedziałam do niego. Lubiłam jego towarzystwo, było naprawdę przyjemne dla mnie.
  13. Spojrzałam się na Luciego z uśmiechem na pyszczku. Odezwałam się do niego bardzo miło: -Tak, od zawsze bardzo lubiłam przyrodę. Kiedyś znalazłam z Dannym bardzo ładną łąkę, na którą często przychodziliśmy w wolnym czasie. Stwierdził, że w Canterlot nie jest bezpiecznie. Chyba ma rację, w końcu miał się odbyć jakiś zamach, ale nie wiem, czy rodzina byłaby chętna się tu przeprowadzić. Z niewiadomych przyczyn nagle zapragnęłam się znów w niego wtulić, zupełnie jak wczoraj, gdy spałam w pociągu.
  14. Wstałam rano z łóżka i przeciągnęłam się, ziewając lekko. Czułam się naprawdę świetnie. Długi i przyjemny sen pozytywnie na mnie wpłynął po wczorajszych przygodach. Zjadłam kilka kanapek z sałatą i żonkilem, uczesałam grzywę i wyszłam z domu. Miałam dziś spotkać się w parku z Lucim. Był naprawdę miłym kucykiem, zaprzyjaźniliśmy się ze sobą bardzo. Dotarłam szybko do parku i usiadłam na ławce, oczekując przyjaciela.
  15. Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową. Powiedziałam sennym głosem: -Mi też dyrektor dał wolne, a więc dobrze. Spotkajmy się jutro w parku, najlepiej wczesnym południem. Do widzenia i dobranoc. Poszłam powolnym krokiem do swojego domku. Zjadłam lekką kolację, wzięłam gorący prysznic i zasnęłam głębokim snem. Ten dzień był naprawdę pełen wrażeń.
  16. Poczułam, że ktoś mną potrząsa, więc zaczęłam się powoli rozbudzać. Ziewnęłam lekko i roztarłam zaspane oczy. Zauważyłam, że wtulam się w Luciego, więc odskoczyłam natychmiast i mocno się zarumieniłam. Zawstydziło mnie to, że tak po prostu spałam w jego objęciach, chociaż muszę przyznać, bardzo mi się to podobało i było przyjemne. Pociąg już się zatrzymał, więc wyszłam z niego sennym krokiem. -Może się spotkamy kiedyś, jeśli będziesz miał czas- powiedziałam sennym głosem do przyjaciela.
  17. Sen Siedziałam na pięknej łące razem z Dannym. Miałam akurat 5 lat. Mój przyjaciel opowiadał mi różne ciekawe historie ze swojego starego świata. Uczył mnie też różnych piosenek, które sam wymyślał lub gdzieś usłyszał. Ganialiśmy się po połaciach pięknych kwiatów i śmialiśmy się, gdy upadaliśmy na miękką trawę usłaną kwiatami. -Pamiętaj Amy, że nawet, jeśli mnie nie będzie, zawsze będę blisko ciebie- mówił mi, głaszcząc po grzywie. Rzeczywistość Wtuliłam się przez sen bardziej w Luciego, mamrocząc coś z uśmiechem na pyszczku.
  18. -Mhm- mruknęłam jedynie, nadal zbyt wymęczona, by mówić. W końcu dotarliśmy do stacji i wsiedliśmy do pociągu jadącego do Ponyville. Przedziały były raczej puste, to nawet dobrze. Teraz chcę jedynie ciszy i spokoju. Gdy pociąg ruszył, patrzyłam się przez parę dobrych minut na przewijający się przez okno krajobraz. Po dziesięciu minutach dopadło mnie jednak zmęczenie, zamknęłam więc powoli oczy i oparłam się o bok Luciego, zapadając w lekki i spokojny sen.
  19. Byłam w wielkim szoku tym, co się wydarzyło dzisiaj na gali. Kto mógł chcieć dokonać zamachu na księżniczki i arystokrację. To było zbyt dużo jak dla mnie na jeden wieczór. Zapowiadała się spokojna i przyjemna gala, a zakończyła się czymś takim. Spojrzałam się na Luciego, który proponował powrót razem do miasteczka. Kiwnęłam lekko głową, bo nie umiałam nic powiedzieć. Kierowałam się z nim powoli do stacji kolejowej. Byłam wymęczona fizycznie i psychicznie.
  20. -Oczywiście, że jestem z tobą. Jeśli jest coś, w czym mogę pomóc Equestrii, zrobię to na pewno- odpowiedziałam do Luciego. Wiedziałam już, że na pewno jest bardzo źle. Zaczęłam iść szybkim krokiem z powrotem do zamku razem z przyjacielem, który dotrzymywał mi kroku. Miałam jedynie nadzieję, że wszystko będzie w porządku i nikomu nie stanie się krzywda. Obyśmy zdołali powiadomić księżniczkę odpowiednio szybko.
  21. Spojrzałam się przestraszona na Luciego. Szybko zrozumiałam, że coś złego nam grozi. Ze strachem wymamrotałam: -Co się stało? Dlaczego musimy uciekać? Grozi nam niebezpieczeństwo? Wstałam szybko na równe kopyta patrząc w oczy mojego towarzysza. Z wyrazu twarzy wyczytałam, że to na pewno coś poważnego. Miłam nadzieję, że nie będziemy mieli poważnych kłopotów.
  22. Starałam się otrzeć łzy i uspokoić, mimo, że wspomnienia były dosyć bolesne. Danny był dla mnie niczym starszy brat, naprawdę był wspaniały. Powoli się uspokajałam, nie chciałam się zatracać w złych wspomnieniach. To nie było dobre. Smutek nadal nie znikała z mojego pyszczka, ale czułam się trochę lepiej. Zaczęłam spokojnie i cicho nucić inną piosenkę, którą sama ułożyłam po jego śmierci: Księżyc tak pięknie świeci, niech drogę ci oświeci. Nie martw się o mnie już, ja jestem przy tobie tu. Gwiazdy tak ładnie migoczą, otaczają cię swą mocą. Popatrz się dobrze w nie, a ujrzysz mnie. Czerni nocy nie bój się, przypomnij sobie dobrze mnie. Ja ochronię od zła ciebie, gdy spoczywam teraz w Niebie.
  23. Spojrzałam się na mojego towarzysza z lekkim uśmiechem i powiedziałam do niego: -Cieszę się, że ci się podoba. Tej piosenki nauczył mnie kiedyś pewien człowiek, który się sponifikował. Zdaję się, że nazywał Danny czy jakoś tak. Miałam wtedy jakieś 6 czy też 7 lat. Zawsze lubiłam ją śpiewać w wolnym czasie. Danny pracował wtedy w biurze adaptacynym. Niestety, on sam zginął podczas jednego z ataków FOL. Tak za nim tęsknie, był naprawdę dobrym przyjacielem- tutaj mina mi posmutniała, a z oka poleciały mi łzy.
  24. Uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli iść w kierunku drzwi, które prowadziły do ogrodów. Kiedy wyszłam, aż zaniemówiłam z zachwytu. Tu było jeszcze piękniej, niż sobie wyobrażałam oraz słyszałam z pogłosek. Piękne, kolorowe kwiaty wspaniale się reprezentowały w srebrzystym świetle księżyca. Wokoło przechadzały się lub przefruwały różne, piękne zwierzęta. Wydałam z siebie lekkie westchnienie zachwytu i usiadłam na zielonej trawie. Pod nosem śpiewałam piosenkę, którą zasłyszałam od pewnego sponifikowanego człowieka. ( )
  25. To było niesamowite, że mogłam spotkać księżniczkę Celestię. Miałam jedynie nadzieję, że nic więcej złego się nie wydarzy i nie będzie potrzebna nasza interwencja. Spojrzałam się na Luciego. Zapytał się mnie, czy pójdziemy gdzieś indzie. Odpowiedziałam więc z uśmiechem na pyszczku: -W porządku, mi też się nie podoba, jak tak na nas patrzą. Może przejdziemy się po ogrodach? Jeśli tego chcesz.
×
×
  • Utwórz nowe...