Ok, ludzie tłuką ochy i achy o tym opowiadaniu, więc i ja się wypowiem.
Nawet pomimo tego, że większość stwierdziłem w samych tylko komentarzach.
Względem strony technicznej już się wypowiedziałem w dokumencie więc powiem krótko:
Poćwicz zdania złożone, bo widzę, że nie wstawiasz przecinków.
Za mało opisów, za dużo narracji i dialogów. Tak wiele prosi się o opisy. A tymczasem odnoszę wrażenie, że czytam bardziej sztukę teatralną. Tyle tylko, że próbującą mnie przekonać do przynależności do epiki. Poza tym, narracja prowadzona jest w... dziwny dosyć sposób. Albo piszesz cały czas krótkimi zdaniami pojedynczymi, albo(o zgrozo) wrzucasz pozbawione przecinków zdania złożone.
Względem postaci, to widzę ciemność. Jakoś nie mogę znaleźć w nich żadnych emocji. Szczególnie, gdy mówimy o ojcu naszego gł. bohatera.
Przy okazji, to główny bohater przypomina cegłę kłócącą się z samą sobą na tematy egzystencjonalne, zamawiając pieczoną deskę, na styropianowym talerzu, w barze u Russela Crowe'a. (Ale to już czysta złośliwość ode mnie )
Przebrnąłem przez prolog w bólu. Powtórzenia, interpunkcja, to są rzeczy na które troszeczkę mogę przymknąć oko.
Ale, mamy wciąż BRAK OPISÓW. To jest wręcz grzech. Jeżeli dalej będzie tak, jak jest, to zamiast czytać kolejne rozdziały, pójdę rąbać drewno na stos.
A przy okazji, takie mieszanie uniwersów jest... szczerze mówiąc... jakoś psujące klimat. Ale to już chyba zależy od osoby.
~~~DWA ROZDZIAŁY PÓŹNIEJ~~~
Człowieku... interpunkcja... interpunkcja...
Naprawdę, zasady dot. pisania przecinków nie gryzą...
Mam nadzieję, że na przyszłość weźmiesz moje uwagi do serca i postarasz się zacząć opisywać miejsce i sytuacje w których znajdują się postaci.