"Nah, co tu się dzieje?" - pomyślała klacz, która czuła nagłe zmiany temperatury w swojej "pułapce".
Kulka wciąż się odbijała powodując dziwny, zmienny klimat, który zaczął drażnić Hidoi. Nie mogła spokojnie pomyśleć od tych uderzeń. Jej ciało ciągle się poruszało i dostawało obrażenia. W końcu się mocno wkurzyła.
- Mam... tego... DOSYĆ! - zawołała, po czym jej czarne okulary zaczęły migotać na czerwono. Próbowała wywołać promienie, lecz uderzenia nie pozwalały jej na to.
Zamknęła swoje błękitne oczy. Skuliła się. Po około 2 minutach, kula powoli się zatrzymywała. Wreszcie ustała. Klacz otworzyła swoje wściekłe oczy. Okulary znów zaczęły migoczeć na czerwony kolor. Wreszcie, pojawił się czerwony, oślepiający promień, który gotowy był rozciąć denerwującą pułapkę, w której znajdowała się Hidoi.
Po uwolnieniu, klacz polewitowała do góry. Okulary znów wydobyły promień, który zaczął rozwalać "automat" do gry w Flippera, w której uwięziony był jednorożec. Było to trochę trudne, lecz dała sobie radę. Wkrótce na ranie leżała tylko karta Joker, która spłonęła.
Powoli spadała na dół. Podeszła bliżej swej rywalki ze wściekłym wyrazem twarzy. Stała tak przez chwilę.
- Jak... Ty... możesz mówić... że to Ci się... NUDZIŁO!? - warknęła. - Jakbyś zareagowała na to, że pozbawiono Cię magicznych mocy, uwięziono i zaczęto torturować!? Zanudziłabyś się? To był jeden z Twoich koszmarów! Tyle, że ja go mogłam odegrać. Zastanów się, co mówisz, zachowujesz się zbyt zuchwale.
Gdy to wypowiedziała, oddaliła się i podeszła do chłopca Karo.
- Nawet nie wiesz, głupi smarkaczu, co właśnie dałeś do picia swojej Pani - zaśmiała się chytrze. Wyciągnęła kopyta i po prostu go odepchnęła. Karo w locie zaczął płonąć, aż zniknął.
Hidoi zniknęła, lecz zaraz po tym pojawiła się za Koschei.
- Wiedziałam, że odzyskasz ten czarny flakonik. Nie jestem taka durna, jak myślisz - prychnęła. - Ale nie myśl, że swe szczęście odzyskałaś. To jest niewykonalne, jesteś zbyt pewna siebie po wypiciu tego, zdaje Ci się tak! - zawołała jej w twarz. Uśmiech spełzł z twarzy rywalki.
- A teraz pozwól, że ten tajemniczy napój wykona swą robotę. Otóż, to, co przelałam do buteleczki, była to część mojej mocy, która miała Cię zaatakować po pewnym czasie. Szczęście wciąż siedzi we mnie. Wrobiłam Cię w to, jesteś naiwna, jak Twoje karty! - zawołała.
W tym czasie, dziewczyna upadła twarzą na ziemię. Pod nią zaczęły się tworzyć korzenie drzewa, które powolutku się rozrastały.
- Mam nadzieję, że lubisz roślinki. Nie marzyłaś o tym, by być drzewem?
Te zdanie mogło brzmieć głupio. Korzenie jednak się tego "posłuchały" i zaczęły rosnąć w górę, powoli przebijając ciało rywalki, która zaczęła krzyczeć.
Był to niesamowity ból, zwłaszcza, że te korzenie były zaklęte, posiadały czarne kolce i wydobywał się z nich fioletowy dym, który był mocno toksyczny i zamieniał krew w... rtęć.
Wkrótce, zaczęło rosnąć czarne drzewo. Ostre gałęzie przebijały całe ciało Koschei, a nawet płuca, które wypełniły się fioletowym dymem. Nie mogła jednak umrzeć, Hidoi nie mogła złamać zasady, więc chciała ją wolno torturować.
Dziewczyna nie mogła już krzyczeć. Nie, przez jej płuca. Jedna z gałęzi strąciła kapelusz z jej głowy, który upadł tuż obok klaczy.
- Uch... cóż to za cacko? - uśmiechnęła się chytrze i uniosła kapelusz. Wyleciała z niego karta - Szóstka Pik, której użyła na początku dziewczyna.
Karta, powoli zmieniała się w wielkie, grube łańcuchy, które już miały zabierać się za Hidoi. Ona jednak odleciała na 2 metry od nich. Opuściła wzrok. Łańcuchy również, upadły na dół. Klacz miała plan. Uniosła wzrok na uwięzioną Koschei. Łańcuchy wtedy zaczęły unosić się na dziewczynę, a później ją całą oplotły, zaciskając wszystkie kończyny. Wtedy zaczęła płynąć rtęć.
- Tak, bardzo dobrze... - mruknęła do siebie zaciekawiona Hidoi. Spojrzała na korzenie drzewa. Powoli przymykała oczy, aż drzewo runęło na ziemię z głośnym hukiem. Dziewczyna oczywiście nadal była uwięziona. Z jej oczu również zaczęła płynąć rtęć.
Klacz wyczarowała czerwony flakonik, do którego przelała całą rtęć. Później, "otworzyła" buzię rywalki i przelała ciecz, która pozbawiła jej mocy do 80%.
Łańcuchy lekko się poluzowały, lecz rywalka wciąż była nabita na drzewo. Kapelusz wrócił do niej.
- Pomyślałam, że nie będą Ci potrzebne te wszystkie przedmioty. Chcę, byś walczyła bez kart - uśmiechnęła się chytrze Hidoi, która usunęła magiczne właściwości w tym kapeluszu.