- Jak... śmiesz... mi tak... ROBIĆ! - wrzasnęła rozwścieczona klacz.
Jej oczy zrobiły się całkowicie czarne, bez żadnych odbłysków. Zaczął lecieć z nich czerwony dym, który wyglądał jak lewitująca krew.
- A więc... działalność blokady działa do 80% ? Czyli to oznacza, iż jestem bardzo rzadka. Moje okulary... nigdy nie zawodzą!
Hidoi zaczęła się powoli powiększać, rozrywając różane więzienie ze swojego ciała. Nagle, wybuchła. Po prostu, wybuchła. To nie było jednak zwyczajne. Reakcja była jak po wybuchu wielkiej bomby. Na 10 sekund na arenie zapadło niemiłosiernie oślepiające światło, które po prostu paliło innych. Nie zabijało jednak. Wszyscy odnieśli jednak rany, takie jak cieknięcie krwi w różnych częściach ciała. Nawet rywalka "oberwała".
Po 10 sekundach, różane więzienie nadal było, lecz nie ruszało już Hidoi. Dziewczyna po prostu upadła na ziemię, robiąc niezamierzony szpagat. Nie trzeba chyba mówić efektów.
Klaczy jednak nie było. Natomiast, na samym środku pola walki była wielka plama krwi. Czy Hidoi zginęła? Czy faktycznie wybuchła? Poddała się?
Krew jednak zaczęła drżeć. Powoli podnosiła się do góry i za razem powiększała do niewyobrażalnych rozmiarów, robiąc przy tym wielkie, krwiste tornado.
Nie wciągało ono jednak niewinnych ludzi. Koschei jednak coś zabolało i była cała blada, jakby miała niedostatek krwi. Ugięła kolana i upadła na ziemię, po czym przerażające tornado w końcu się za nią wzięło. Wciągnęło dziewczynę do środka, by potem wiła się w strasznych strumienia krwi. Tornado ciągnęło się tak jeszcze przez 6 minut, aż wybuchło.
Krew jednak nie rozprysnęła się po całej arenie. Znowu leżała na środku, dawnych rozmiarów. Przemieniła się znowu w jednorożca. Dziewczyna natomiast leżała, cała blada i pokrwawiona.
Hidoi powoli do niej podeszła.
- Zmusiłaś mnie do tego. Użyłam Krwawej Magii. Królowa Bloody Flash* mnie tego nauczyła. Jest moją mentorką. Jednak, to nie wszystko, co się znajduje w tej oto bolesnej magii. Otóż, krew, która leżała na ziemi, to byłam ja. Dlaczego się powiększała? Iż użyłam całej swojej siły, by "ukraść" Twoją krew, żeby zmieniło się to w tornado. Wydawało się, że tornado było duże? Wy, ludzie, posiadacie wielką ilość krwi, zwłaszcza czarodzieje. Czystą krew. Uwielbiam ją. Im więcej krwi ma rywal, tym więcej można czarów używać! Jednak, oddam Ci Twoją krew, żebyś nam nie umarła, czy nie zemdlała. Chociaż, już prawie mdlisz - zaśmiała się, po czym z jej okularów wystrzelił czerwony promień, który wyglądał jak krew. Hidoi "otworzyła" buzię Koschei, by potem "wlać" krew do środka. Dziewczyna krztusiła się i prawdopodobnie miała odruchy wymiotne. Co to za sens pić krew, kiedy płynie ona w żyłach?
Otóż, z rogu Hidoi wylazły czarne macki, które zacisnęło jej ciało. Trzymało je tak jeszcze trochę, aż ciało dziewczyny otrzymało dawny wygląd.
- Oj kochana, nie myśl sobie, że Ci pomagam. Nie chcę po prostu stracić mojej zabawy! - źrenice jednorożca zrobiły się wąskie jak kota. Tęczówki były czerwone, a białka czarne.
Czarne, wielkie macki znowu zacisnęły się na Koschei. Były kolczaste. Wpijały się w całe ciało i żyły. Pociekło dużo krwi z ciała dziewczyny.
Macki jednak uniosły ją do góry, pokazując ją całej publiczności. Szarpały ją, miotały, a za każdy ruch dziewczyny, krwi było coraz to więcej. Może miała jakieś szanse? To się okaże.
Hidoi w międzyczasie znów wyczarowała pufę, stoliczek, jednak zamiast wina była krew. Usiadła i zaczęła się rozkoszować krwią. Miało jej to dodać siły podczas użycia kolejnego czaru za pomocą Krwawej Magii. Gdy wypiła, zaczęła się głośno śmiać jak psychopata, patrząc na upokorzenie wielkiej czarownicy, Konschei.
*