-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
Lorence obudziła się trochę później niż zwykle dlatego że był weekend. Po chwili poczuła coś miękkiego na brzuchu. To był Break w lisiej postaci, spał sobie w najlepsze zwinięty w kłębek. Lorence ostrożnie zdjęła go z siebie i położyła go na poduszce. Umyła się, ubrała i zjadła śniadanie. Ze względu na to że nie miała aktualnie co robić postanowiła się przejść do starego budynku szkoły z nadzieją że ktoś tam jednak będzie. Gdy dotarła na miejsce postanowiła sprawdzić czy w ogóle ktoś jest. Pierwsze pomieszczenie, które jej wpadło do głowy to pokój Rin'a. Zapukała do drzwi i po cichu weszła do środka. - Hej... - mruknęła, a gdy zobaczyła Rin'a i Elesis kolejny raz w łóżku znowu wybuchła śmiechem. - Ja... Chyba przyszłam nie w porę... - powiedziała przez śmiech.
-
- No to w drogę. - powiedział, otworzył drzwi i wpuścił wszystkich do środka, po czym sam również wszedł. Kareta ruszyła.
-
Alice po długim czasie padła na łóżko. Była wykończona. Zaczęła myśleć nad wszystkim co się dziś wydarzyło... Ta... To był ciężki dzień. Spakowała małe pudełeczko do plecaka i położyła się spać.
-
- Ech... Ja jednak chyba wrócę do domu. - powiedziała i dopiła herbatę. - To do jutra. - odparła i wyszła.
-
- Co jest Rin? Czemu tak nagle nic nie mówisz? - zapytała ot tak.
-
[Mnie obojętne ] - Oww... Jakie to urocze. - powiedziała z uśmiechem.
-
- Jesteście tacy uroczy. - zaśmiała się i oparła głowę o rękę.
-
- Aż się miło na was patrzy... - zaśmiała się.
-
- Nie żartuj sobie... - zaśmiała się i usiadła obok. Nalała sobie herbaty i wzięła kawałek ciasta.
-
Czas wolny od pracy Śpiew
-
Lorence po tym co zobaczyła nie mogła nic z siebie za bardzo wykrztusić. - No... Niezłe przestawienie. - powiedziała z lekkim uśmiechem w końcu i podeszła do leżącej dziewczyny. - Trzeba by ją stąd zabrać...
-
- Bardzo miło mi to słyszeć. - powiedziała i również się uśmiechnęła. - Dzięki.
-
- Jeśli nie macie nic przeciwko to się przyłączę. - powiedziała.
-
- Bardzo miło mi pana poznać. Jestem Lorence Williams. - powiedziała i skłoniła się. - A ciebie pamiętam Katherine. - uśmiechnęła się do niej.
-
- Taa.. Ja też. - powiedziała, przetarła oczy, odłożyła talerz do zalewu i wyszła na zewnątrz.
-
Alice wróciła do domu i weszła do jednego z pokoi. - Cześć babciu! - zawołała. Właśnie. Tak naprawdę te "parę spraw" to było nic innego jak opieka nad chorą babcią. Nie chciała tego nikomu mówić no bo po co? - Jak się dziś czujesz? - Z każdym dniem coraz lepiej kochanie. - powiedziała uśmiechnięta staruszka, która aktualnie siedziała na fotelu w salonie. - Babciu... Jeśli coś jest nie tak to po prostu mów. - powiedziała spokojnie.
-
- To ja idę. Muszę załatwić parę spraw. Do jutra. - powiedziała, odwróciła się i poszła powoli przed siebie mijając Nicka po drodze.
-
Alice tylko westchnęła cicho i spuściła wzrok. - Która godzina? - zapytała.
-
- Dureń... Tylko by ludzi denerwował. - mruknęła. - Spróbuję coś wytrzasnąć na jutro. - powiedziała do Chunga.
-
Alice popatrzyła na Nicka z wściekłością w oczach. - Nienawidzę ludzi którym się paszcza nie zamyka. - powiedziała.
-
- Zamknąć się. - warknęła. - Na ten moment macie zapomnieć kto od kogo jest lepszy, jasne?
-
- Uspokójcie się. Pamiętajcie, że teraz mamy ze sobą współpracować. Więc błagam zapomnijmy na chwilę o tym jak bardzo się nie lubimy i weźmy się do roboty. - powiedziała, była coraz bardziej na nich wściekła.
-
- Zawsze trzeba próbować. - powiedziała i wzruszyła ramionami. - Tylko musimy opracować całą akcję, bo bez planu nie wyjdzie.
-
- Musimy omijać ją szerokim łukiem to najważniejsze. - powiedziała.