-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
Dziewczyna nadal leżała bez ruchu. Dopiero w momencie, w którym Gael zaczął ją leczyć na moment wróciła jej przytomność. Zakaszlała biorąc głęboki oddech, w końcu do jej płuc dotarło czyste powietrze, lecz w tej chwili nie na wiele się to zdało. Chciała otworzyć oczy, jednak ostre światło zmusiło ją do ponownego ich zamknięcia. Jej własne ataki dla niej też były wykańczające i niezbyt przyjemne. Na jej skórze nadal widniały czarne pęknięcia, które pozostaną tam na jakiś czas. Jej organizm był jednak w zdecydowanie lepszej formie, choć ból nie ustępował i nie minie przez jeszcze jakiś czas. Effy poczuła, że jest podnoszona z ziemi i... Właściwie to jedyne co zdążyła zapamiętać. Oparła głowę na klatce piersiowej Gael'a i znów straciła świadomość. Odpłynęła tam, gdzie była wcześniej - do wnętrza własnego umysłu. Teraz musiała spędzić tam trochę czasu, skupić się na samokontroli i uspokajaniu... Głosów.
-
Tsk, to nie mogło skończyć się dobrze. Nad obroną będzie trzeba ostro popracować. Dziewczyna liczyła się z faktem, że przegrywa i że nie da już więcej rady. Ale trzeba było trzymać się do końca. Nadal nie miała pojęcia co zrobić z własnym oddechem, a fakt, że zaczęła krztusić się krwią wcale nie pomagał. Dziewczyna widziała jakie obrażenia zadawała Gael'owi, ale ten dawał sobie radę całkiem nieźle, chociaż mogła mieć pewność, że i on stracił już większość sił. Poczuła strumień energii i to przełamało szalę. Wzięcie oddechu w tej chwili było jedynym rozwiązaniem, które jej organizm na niej wymusił i właśnie wtedy kaszlnęła po raz kolejny, a ilość krwi tylko się zwiększyła. Opadłą całkowicie z sił i nie była w stanie zrobić już niczego. Nie musiała jednak - one, robiły to za nią. Łańcuchy nagle ostro naprężyły się usilnie starając się utrzymać, tak jak jej organizm. Mocno szarpnęły Gael'em, więc jeśli coś sobie w tamtej chwili złamał nie było by to niczym dziwnym i prawdopodobnie właśnie tak było. Krzyki rozległy się na nowo, tylko tym razem były jeszcze głośniejsze i o wiele bardziej rozpaczliwe i brzmiące jakby wpadały w panikę. Dookoła areny zaczęły krążyć czarne cienie, dosłownie fruwały z niesamowitą prędkością w każdą stronę przenikając ciało oponenta co wywoływało ból jakby setki igieł przebijało go na wylot. Cóż, oczywiste, wpadły w panikę i furię. Ich opiekun usilnie starał się utrzymać na nogach, jednak nie było już odwrotu. Walka dobiegała końca. Po jej policzkach popłynęły czarne - tak dokładnie tak - łzy. Nie ona płakała, głosy owszem. I nagle wszystko ucichło i zniknęło. Łańcuchy wróciły do swojej poprzedniej, małej formy przy rękawiczce, ziemia wyniosła Gael'a na powierzchnię, a cienie i głosy? Jak się pojawiły, tak teraz zniknęły. A sama Effy leżała na ziemi nieprzytomna. Zemdlała z wycieńczenia i zadanych jej ran.
-
Coż... To nie było zbyt przyjemne. Z początku włócznie, które się pojawiły tylko odrzuciły dziewczynę w tył, jednak później dosyć mocno ją pocięły. Effy jednak na to nie zareagowała, wyraz jej twarzy się nie zmienił, tylko silnie trzymała się na nogach i czekała na serię kolejnych ataków. Słysząc słowa Gaela spojrzała na niego pytająco, ale po chwili zorientowała się o co chodzi. Rozważała, czy wstrzymać oddech czy co ze sobą zrobić. Na ten moment oddychała póki mogła. Poczuła, że zaczyna brakować jej tchu, w dodatku jakby tego było mało jej nogi zostały pokryte lodem. Cóż, to nie ułatwiało, ale na szczęście nie musiała się ruszać, żeby atakować. Miała jednak naprawdę mało czasu, więc trzeba było działać naprawdę szybko. Jej policzki i cała skóra nagle pokryły się pęknięciami, oczy zmieniły kolor na całkiem biały. Dziewczyna rozchyliła lekko usta i w jednej chwili dało się słyszeć nie jesden, ale setki przerażająco piszczących krzyków, które ogłuszały wręcz prawie rozsadzając bębenki w uszach. Kończyny oponenta zostały oplecione łańcuchami, które przebiły się tym razem przez jego skórę. On ją może ranić, a ona jego nie? Oh nie, nie. Tak się bawić nie będziemy. A gdyby tak połączyć kilka ataków na raz? Shakes i Welcome to Abyss... Łańcuchy zaczęły ciągnąć mężczyznę mocno w dół, a wstrząsy, które pojawiały się w środku jego organizmu wcale nie ułatwiały. Porażenie prądem było nieprzyjemne? Ha, tamto to było naprawdę mało w porównaniu z tym. Dziewczyna czuła jak jej płuca zaczynają się wręcz rozrywać. Nie bardzo wiedziała co z tym zrobić, ale nie mogła spanikować. Dlatego trzymała się ile mogła. Poruszyła lekko nadgarstkiem i wtedy nagle ziemia zaczęła drżeć, a ta, która była pod nogami Gaela zawaliła się zakopując go pod ziemią do kolan. Bardzo mocno, jeden zły ruch, a połamie sobie nogi. Oto atak, którego nauczyła ją jej mama - Go to Hell for Heaven's Sake. Tak więc oprócz poczucia wciągania pod ziemię, wrażenia ciągłego spadania, tymczasowego braku widoczności i wstrząsów było też dosłowne utknięcie. Odpłaciła się - ona nie mogła poruszyć nogami, więc jemu też nie da takiej możliwości. Problem był taki, że nie była już w stanie wytrzymać z braku powietrza. Zaczęła się krztusić, a przez fakt, że próbowała przez chwilę wstrzymywać oddech zaczęła kaszleć krztusząc się własną krwią. Cóż, odporność na ataki to rzecz, nad którą będzie musiała jeszcze popracować...
-
*chamska reklama*
-
Polecam trochę zwiększyć głośność mikrofonu pod koniec, bo bardzo słabo Cię słychać, przyspieszyć nieco filmik, żeby dodać mu trochę dynamiki - wtedy nie będzie się go nudno oglądało. No i cięcia w niektórych momentach, przykładowo kiedy rysujesz lineart, tniesz kilka razy, aby nie puszczać ciągiem całości, wtedy będzie dużo dynamiczniej.
I patrz częściej w kamerę, kiedy coś mówisz, to też dużo daje.
-
-
Gdy tylko dziewczyna otrzymała potwierdzenie również skinęła głową i odsunęła się o kilka kroków. Odetchnęła cicho przywołując tym swój boski dar, który grzecznie zmaterializował się na jej dłoni. Nauczyła się sporo i miała nadzieję, że w pewnym stopniu zaskoczy tym rówieśnika, że nie znając jej nowych ataków w jakiś sposób sobie ułatwi. Oczywiście ze starych również trzeba korzystać, a jakże. W jej ręce pojawił się łańcuch, przedzielony na dwa i zakończony dwoma ostrzami. Zamachała nim kilkakrotnie w powietrzu po czym posłała go w stronę Gaela. Końce nie wbiły się rzecz jasna w jego skórę, nie chciała zrobić mu większej krzywdy i trzymać się pewnych granic. W końcu to tylko trening. Końce natomiast oplotły się wokół kostek oponenta, jedno szarpnięcie i już ładnie zarył głową o ziemię. Łańcuch jednak nadal usilnie go trzymał, teraz jednak przepłynęła przez niego wiązka energii elektrycznej. Cóż, to już mogło bardziej zaboleć niż tylko trochę. Z pewnością do przyjemnych nie należało. Pora namieszać nieco koledze w głowie... Tym razem jednak wykorzystanie Mad Sounds było połączone z czymś nowym, co Effy nazwała Pretty Visitors. Wchodząc do umysłu przeciwnika potrafiła stworzyć iluzję, dzięki której jej własna osoba dosłownie się mnożyła. Pojawiały się dwie, czasem trzy postaci podobne do niej jednak o wiele bardziej... Szare? Tak czy inaczej były dość rozpraszające, gdyż w pewnym stopniu zakłócały widoczność, wszystko się rozmazywało, każdy ich ruch był taki. Pozostawiał po sobie ślady, ciemne, które znikały dopiero po paru sekundach. Gael z każdej strony mógł słyszeć śmiechy. Należące do Effy i pozostałej dwójki, jednak żadna z nich nawet nie otwierała ust. I to jedno zdanie, powtarzające się w kółko i w kółko "Powiedz mi, czego tak naprawdę się boisz..?". I kolejny elektryczny wstrząs, jednak teraz o wiele mniejszy, ale to też przyjemne być nie mogło. I kolejny i kolejny. Nagle nastała cisza. A Moment of Silence. Jak się okazało Effy stała tuż obok chłopaka trzymając lekko jego policzek. Wyszeptała mu do ucha co było trzeba i w jego głowie zapanowała głucha cisza.
-
Jak dobrze, że Aros wszystko słyszał. Nie trzeba było się upominać. Dziewczyna spojrzała w jego stronę gdy podniósł rękę i gdy tylko pstryknął palcami ona i Gael przenieśli się na arenę. Tą, na której trenowali na samym początku. Ah... Wspomnienia. Właściwie to miejsce nie było najgorsze, ani za duże, ani za małe trochę miejsca było. Arena jak arena. Ale nie mogło obejść się bez żadnych akcji. Gdy tylko oboje przenieśli się na miejsce stracili równowagę i upadli jedno na drugie. Dziewczyna nie miała z tym jakiegoś większego problemu. Jej uśmiech minimalnie się poszerzył po czym przejechała lekko dłonią po policzku chłopaka. Cóż, cała Effy. Miała tendencję do takich rzeczy i lubiła się w ten sposób bawić. Ale właściwie to wszyscy już chyba do tego przywykli. Podniosła się z ziemi, otrzepała i rozejrzała po arenie. Nic się nie zmieniło. Rzuciła okiem z powrotem na Geal'a i spojrzała na niego z niemym zapytaniem "To jak, zaczynamy?".
-
Cóż, fakt faktem Effy sporo trenowała, ale nie chciała teraz siedzieć bezczynnie. Chciała pokazać czego się nauczyła bo cóż, trochę tego było, a ona sama słaba nie była. Tylko trzeba było kogoś zaangażować. Dziewczyna rozejrzała się po arenie i trybunach. Aros bije się z Randuinem, a ona i reszta siedzą i patrzą. Wypadałoby się ruszyć i ogarnąć kogoś do walki bo nie widziało jej się siedzenie tak bezczynnie. Problem był taki, że nie miała w naturze, żeby jakoś dużo się odzywać, ale jak mus to mus. - No dobra chłopcy, to który chce się bić? - zapytała uśmiechając się lekko pod nosem. Coś przeczuwała, że tego dnia będzie odzywać się więcej niż w ciągu całego tygodnia. Spojrzała na Gaela, tak właściwie to już sobie wybrała z kim chce walczyć. - Chodź, idziemy. - rzuciła jak gdyby nigdy nic.
-
Dziewczyna zastanawiała się chwilę o jakie naszyjniki chodzi, ale, że nikt nie poruszył dalej tematu po prostu to przemilczała. Gdy Beelzebub zniknął Effy od razu odpaliła papierosa zaciągając się. Miała nadzieję, że nikt z towarzystwa problemu mieć z tym nie będzie. Spojrzała na Arosa, który zarzucił tematem wykorzystania wolnego czasu. Sparing, ta? Właściwie to czemu by nie... Mówił coś jeszcze o tym, że zapewne wszyscy dawno nie walczyli. Dziewczyna lekko uniosła brwi i wypuściła dym z ust. - Mów za siebie... - mruknęła uśmiechając się pod nosem. Łał, czy ona się odezwała? To naprawdę nie zdarzało się często. Dziewczyna bardzo często ćwiczyła ze swoim bratem Tylerem. Walczyli dla czystego treningu, więc to była norma.
-
Effy przyglądała się znajomym, ale nie przywitała się z nimi. Jedyne co zrobiła, to uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła za Arosem. Czekała na wyjaśnienie tej całej sprawy, a im szybciej tym lepiej. Ah, czyli tym gościem był Beelzebub. Dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i wysłuchała tego co mężczyzna miał do powiedzenia. Ochrona, ta? Cóż... Dziewczyna rzuciła okiem na Arosa już wiedziała, że nie mają za bardzo nic do gadania. Dokładnie tak jak powiedział Zelos. Nie miała zamiaru się sprzeciwiać, wykłócać ani nic z tych rzeczy. Nie było najmniejszego sensu bo tak czy inaczej będzie musiała się zgodzić. Oczywiście nie odezwała się słowem, jak zwykle, a jedyne co zrobiła to lekko kiwnęła głową, wręcz ledwo zauważalnie na znak tego, że wyraża zgodę.
-
Dziewczyna siedziała na kanapie popalając papierosa, gdy nagle na jej ramieniu usiadł kruk. Spojrzała na niego kątem oka, a następnie na list, który miał przywiązany do nóżki. Poważnie? Nie może mieć nawet chwili spokoju we własnym domu bo zaraz znowu ktoś czegoś chce. Dziewczyna otworzyła list i przeleciała po nim wzrokiem. Aros, no jasne. To było do przewidzenia. "Ubierzcie się jakoś normalnie"...? Serio? Dziewczyna westchnęła. Nie miała za dużej ochoty nigdzie iść, ale może chociaż ten ktoś będzie ciekawy. Wyrzuciła niedopałek na ziemię i zdeptała go butem. Podniosła się z miejsca wytwarzając krąg teleportacyjny. Cóż chodzenie na piechotę jej się nie widziało. Po chwili pojawiła się w zamku Arosa, zaraz przy głównym wejściu. Teraz pozostało tylko czekać.
-
(( Wszyscy bawią się świetnie jak widać, dobra zabawa a sesja zapierdziela. Ha. Dobre. )) Dziewczyna leżała tak dobrą chwilę. Naprawdę nic się nie działo? Nie zaczynają tego pieprzonego treningu, który był celem tego całego "wyjazdu"? Coś jej się to nie widziało. Czuła się lepiej... O wiele... Zabawniej? Tak, weselej. Ale straszliwie wiało nudą. Lekko zgłodniała, więc ruszyła ku kuchni, żeby znaleźć coś do jedzenia. Po drodze minęła mężczyznę siedzącego w fotelu, który zdecydowanie był wstawiony, ale nie przestawał wlewać w siebie alkoholu. Przyjrzała mu się tylko, ale nie skomentowała. Miała w głębokim poważaniu co on tu robił, a jej jedynym celem było znalezienie teraz czegoś do jedzenia. Weszła do kuchni, zajrzała do lodówki. Nie chciała nic gotować, a przynajmniej nic co wymagałoby za dużo pracy. Wyciągnęła parówkę, którą włożyła do mikrofali i podgrzała ją. W jej ręce następnie wpadła bagietka i tym sposobem powstał hot-dog jeszcze tylko polać to ketchupem i gotowe. Zaczęła jeść i ruszyła z powrotem do pokoju.
-
Oszukiwać? Kto tu mówił o oszukiwaniu. To po prostu droga na skróty. Greed wiedział, że Effy jest silna i że takie coś to chuja by jej dało. No ale nie zamierzała się kłócić, w końcu głupszym się ustępuje. Słysząc, że został jeden pokój nadal się nie odzywała, ale coś jej w tym nie pasowało. Mniejsza. Szczerze? Wisiało jej to, kompletnie. Spać i tak za wiele nie będzie, a najwyżej gdzieś sobie pójdzie. A skoro Aria powiedziała, że może wziąć ten pokój dziewczyna lekko kiwnęła głową, wyrzuciła niedopałek i ruszyła w tamtą stronę. Gdy dotarła gdzie trzeba rzuciła torbę na podłogę, a sama wskoczyła na łóżko. Wypiła zawartość butelki duszkiem do końca po czym rzuciła ją gdzieś na podłogę obok łóżka i po prostu tak leżała. Po chwili wyciągnęła z kieszeni metalowe pudełko, a z niego zapalniczkę i... Nie, tym razem nie papierosa, tylko skręta. Odpaliła i zaciągnęła się. Lepiej. Jeszcze lepiej, niż wcześniej.
-
(( Okk mamoooo )) Zaraz... Nie ma kręgu? O chuj tu chodzi? Ah, no jasne Greed zablokował moce. Zajebiście, świetnie wręcz. W tej chwili Effy zastanawiała się czy nie rzucić tego i nie wrócić do domu. Ostatecznie jednak tego nie zrobiła, ale Greed będzie coś od niej chciał to jedyne co dostanie to kop między nogi. Oczywiście to prawdopodobnie wcale nie będzie mieć miejsca. Dziewczyna w większości sytuacji była wręcz oazą spokoju. W każdym razie ruszyła na górę. Nie męczyło ją to jakoś przesadnie, tylko trochę bo kondycję miała mimo wszystko dobrą. Wejście na szczyt trochę jej zajęło, ale na spokojnie to było bez znaczenia. Oczywiście pierwsze co zrobiła to właśnie odpaliła papierosa. Wyciągnęła z torby małą butelkę wódki, przechyliła ją i wypiła duszkiem pół zawartości. Lepiej, od razu lepiej.
-
@GoForGold Z serii znajdź różnicę
-
Uwaga psze Państwa, ścięłam włosy dobrych kilka miechów temu. Noo i ta mała Szeregowa wciąż się starzeje. Patrzcie jak urosłam! Już całe cztery lata sterczę na tym forum. Tak, siedzę w celi. Tak, to jest pluszak. Mentalnie nadal jestem dzieckiem.
-
Najpierw mówi żeby się nie spóźniali a później sam to robi? Przeuroczo. Ważne, że już wszyscy są i można iść. Effy wyszła ostatnia i wtedy usłyszała, że mają iść na szczyt tej wielkiej góry. Spojrzała na Greeda. Chyba mu się w głowie poprzestawiało, dziewczyna nie miała zamiaru nigdzie iść. Gdy tylko ten zniknął z tym dzieciakiem od razu wytworzyła krąg teleportacyjny i przeniosła się kilka metrów od niego, ale tak, że doskonale ją widział. Jeśli myśli ze Effy będzie gdziekolwiek iść na piechotę to może sobie wsadzić. Wyciągnęła papierosa i zapalniczkę siadając gdzieś na ziemi. Odpaliła i zaciągnęła się.
-
Pokaz "sztuczek" odhaczony, a skoro dowody są to wszyscy powinni bez problemu uwierzyć. No dobra, może nie do końca, ale cóż. Chęci i tak dalej. Jeszcze tylko dodatkowe kazanie i... Zaraz, co? Jaki wyjazd? Nie było o tym w ogóle mowy, a przynajmniej nie w tej chwili od zaraz. Ugh, rodzice wiedzą? No tak, świetnie. Cudownie wręcz. Nie żeby to było problemem samo w sobie. Po prostu teraz nie będzie mieć innego wyjścia. To nie było to, czego Effy oczekiwała, w żadnym razie. Ale trzeba się z tym uporać. Od razu, kiedy tylko w pomieszczeniu zrobiło się ciemniej dziewczyna wstała i ruszyła do wyjścia. Nie czekała na nic więcej w momencie w którym usłyszała za plecami, żeby iść się pakować. Ale tekst o spóźnianiu się to sobie może wsadzić. Pół godziny później dziewczyna szła już w stronę opuszczonej szkoły. Wszystko miała spakowane do czarnej torby przewieszonej przez ramię. Po drodze zahaczyła jeszcze o sklep kupując fajki i trochę alkoholu. Chcąc nie chcąc powinna być w miarę trzeźwa na tym wyjeździe, ale bez tego obejść się nie mogło. Wróciła do sali, w której siedzieli wcześniej. Położyła torbę koło kanapy i zajęła to samo miejsce co wcześniej.
-
Effy skierowała swój wzrok na dziewczynkę. Ile to to miało lat? Gdy ta wystawiła język dziewczyna nie odezwała się słowem. Dosłownie jedyne co zrobiła to mrugnęła i lekko poruszyła brwiami a następnie z powrotem skierowała wzrok na Greeda. Wtedy ten zaczął mówić. Uśmiechnęła się nieco bardziej gdy ten wspomniał o tym, że jest Królową, ale nic więcej nie powiedziała. Znała cały scenariusz, wiec nic jej nie zaskoczyło. Spoglądała na pojedyncze osoby i ich reakcje. No jasne, nie wierzą. To było do przewidzenia. Ale wbrew pozorom nikt w tym pomieszczeniu naćpany raczej nie był. Nawet sama Effy. O, a szanowny Pan nauczyciel chyba się zdenerwował... Ale ona sama nadal nie powiedziała ani słowa. Nie było czego komentować. Ładnie ładnie, wygladalo na to, że Effy jest jedyną dziewczyną w tym towarzystwie. No oprócz tej siedzącej w kącie, ale ona w ogóle mało z kim rozmawia. Pięknie. Teraz Greed zapewne udowodni im, że to nie pieprzony żart... Tak czy inaczej zapowiada się ciężki weekend.
-
Effy spojrzała na zegarek. Cóż, było całkiem wcześnie, więc na spokojnie mogła wypić tę kawę i ogólnie się ogarnąć. Spanie w progu nie było zbyt dobrym pomysłem, ale ostatecznie mogło być gorzej. Ale najpierw trzeba się umyć, przebrać... Ogólnie odświeżyć. No i przede wszystkim zażyć coś przeciwbólowego, bo jeszcze chwila i szlag ją trafi. Mieszkanie też przydałoby się ogarnąć bo zarasta syfem, ale to może po powrocie. Iść tak czy inaczej by wypadało, ogarnąć kim są nowe diabły z okolicy. Co prawda miała na ten weekend nieco inne plany, ale cóż. Priorytety. Pół godziny później dziewczyna zmierzała w stronę opuszczonej szkoły. Przebrana, uczesana, umalowana tak jak należało przemierzała miasto przyglądając się napotkanym osobom. Nic ciekawego. Jej mama, Lorence, opowiadała jej o tym jak to się stało, że stała kim się stała. Tata zresztą też. Ah, kochana genetyka. Nie było nawet innego wyjścia, żeby ona i jej brat urodzili się będąc zwykłymi ludźmi. Możliwe było jakieś minimum, ale teraz to bez znaczenia. Weszła do budynku mijając kilka osób jednocześnie uśmiechając się do nich lekko pod nosem. Podeszła do odpowiednich drzwi, zapukała z odruchu i po prostu weszła do środka nie czekając na odpowiedź. Spojrzała na ulotkarza napotkanego wczoraj, podeszła do kanapy i nie odzywając się słowem usiadła. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, założyła nogę na nogę i po prostu czekała lustrując spojrzeniem mężczyznę przed sobą.
-
Hooooiiiii! O jejusiu, wraca stary skład, sami fajni ludzie, dobra zaabaaaawaaaaa~
-
(( >kiedy twoja postać to jest już diabeł z krwi i kości, bo jest dzieciakiem dwójki wskrzeszonych >a ty o tym zapomnisz :^) )) Piątek? Nareszcie. Dość tej bandy idiotów, wreszcie można odpocząć. W tym tygodniu niektórzy po prostu przechodzili samych siebie. Dziewczyna wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni metalowe pudełeczko, a z jego wnętrza papierosa i zapalniczkę. Odpaliła zaciągając się i chwytając telefon w dłoń. Wykonała jeden telefon kierując swoje kroki w stronę centrum. Czas się zabawić. Przemierzała miasto gdy w pewnej chwili jakiś młody mężczyzna wręczył jej ulotkę Klubu Okultystycznego. Uśmiechnęła się do niego, puściła mu oczko, ale na ulotkę nawet dłużej nie spojrzała. Wcisnęła ją do kieszeni spodenek. Dobrze wiedziała kim jest ulotkarz, a ten Klub to jedna wielka ściema. Ale wszystko w swoim czasie... Głośna muzyka, tłum i migające światła od których można dostać ataku epilepsji. Cud, miód, spełnienie na doby początek weekendu. Effy spędziła już dobrych parę godzin z kilkoma swoimi znajomymi, trochę potańczyła i oczywiście wlała w siebie mnóstwo alkoholu. Ale najwyższa pora zmienić repertuar. Zamknięta w ciemnym pokoju dla vip'ów razem z dwójką znajomych właśnie odpalali pierwsze skręty. Ah, przybądź słodka ekstazo. Czas leciał szybko a wraz z nim kolejne dawki zostały przepalone. Dziewczyna wydostała się z pomieszczenia, które z czasem stało się niczym komora gazowa. Podeszła do baru zamawiając kolejny trunek, a gdy tylko go dostała przechyliła szklankę wypijając wszystko duszkiem do dna. Obudziły ją ostre promienie słońca wpadające przez okno. Leżała w swoim łóżku, a wszystko niesamowicie ją bolało. Próbowała sobie przypomnieć co się wczoraj działo, ale niewiele pamiętała. Nic dziwnego, jak się tyle ćpa. Powłóczyła się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie chociażby kawy i zażycia czegoś przeciwbólowego, ale nic z tego. Jej wzrok przykuła leżąca na blacie ulotka. Ta sama, którą dostała wczoraj od tego gościa w mieście. Pomacała ręką po kieszeni, w której teoretycznie powinna być, ale ta była pusta. Ktoś tu się upomina o jej obecność, tak? Dobrze więc, nie trzeba prosić dwa razy,
-
Kolejna sesja z Diabłów :^^^^^^) PA PA WAKACJE Imię: Elizabeth, "Effy" Nazwisko: Faust Przynależność do rodziny: Rodzina Phoenix Rodzaj figury: Królowa Sacread Gear: Abyss Will - skórzana rękawiczka z poprzeplatanymi łańcuszkami. Chainstorm - Łańcuszki z rękawiczki gwałtownie rosną "wychodząc" z niej i samoczynnie się unosząc. Zakończone są ostrzami jednym, lub dwoma, mają zasięg od kilku do kilkunastu metrów. Są pod umysłową kontrolą Effy. Mogą owijać się wokół kończyn, przebijać skórę Crying Lightning - Jeden z łańcuchów staje się naładowany elektrycznie, gdy ktoś go dotknie natychmiast zostaje porażony prądem. Mad Sounds - Umiejętność wnikania do umysłu oponenta, może mówić do niego, lekko mieszać w głowie i spojrzeć w jego myśli, poznać największe lęki i jego przeszłość. Nikt oprócz osoby zaatakowanej tego nie słyszy. A Moment of Silence - Umiejętność ogłuszenia przeciwnika, na kilka minut przez szepnięcie/wypowiedzenie mu do ucha właśnie nazwy tego ataku. Welcome to Abyss - Osoba atakowana ma uczucie jakby była wciągana pod ziemię. Robi jej się ciemno przed oczami i co więcej nie może się za bardzo ruszyć. W rzeczywistości nie ma to jednak miejsca. Oponent zostaje jedynie opleciony przez łańcuchy dookoła kończyn. Łamacz ładu: Jej oczy stają się całkowicie białe. Na skórze pojawia jej się coś w rodzaju pęknięć, a raczej takie carne linie w ten sposób wyglądające. W tej chwili jej ruchy stają się bardzo szybkie, dlatego jest wręcz niezauważalna. Brainstorm Wszystkim jej wrogom w przeciągu kilkudziesięciu metrów dosłownie przestawiają się klepki, Effy może wkraść się do ich umysłów. Atak podzielony jest na kilka rodzajów, które następują po sobie. #1 Shakes - Osoby zaatakowane doznają wewnętrznych wstrząsów, co wygląda trochę jak atak padaczki #2 Terrifying Visions - W ich głowach zaczynają pojawiać się różne wizje, wszystkie lęki zaczynają atakować ich umysł w bardzo drastyczny sposób. Słyszą głosy, krzyki i czują się atakowani fizycznie, jednak w rzeczywistości dzieje się to tylko w ich głowach. Krótko mówiąc tracą zmysły. #3 Boom boom - "Coś" pojawiające się w umyśle zaczyna wręcz rozszarpywać tę osobę od środka, organizm sam z siebie zaczyna być wycieńczony, gdyż odczuwa ogromny napływ bólu. Łańcuchy Effy naprężają się i z ogromną prędkością pędzą w stronę zaatakowanych przebijając ich ciało kilkanaście razy jednocześnie oplatając się dookoła. #4 Dust - Oponent umiera, ale wbrew pozorom nie w kałuży krwi. Ciało pozostaje pustą skorupą z pustymi oczodołami, skóra pęka niczym porcelana i zaczyna się stopniowo kruszyć, aż zamienia się w całkowity pył. Wiek: 19 lat Wygląd: Krótka historia: Pamiętacie wszyscy Jonathana oraz Lorence? O tak, wszyscy ich kochaliśmy, najlepsza para w naszych poprzednich sesjach z DXD. Otóż urodziła im się dwójka dzieciaków - syn oraz córka (z różnicą mniej-więcej dwunastu lat). I tym oto sposobem przedstawiam wam Effy. Młodsze z dwójki dzieci Lorence i Jonathana. A więc korzeni Japońskich co prawda nie ma, ale jest tu z uwagi na rodziców. Ojciec szwed, matka amerykanka. Co prawda więcej podróżują niż siedzą w miejscu, ale to właśnie tu ciągle wracają. Jest bardzo zżyta ze swoim starszym bratem Tylerem. Parę dobrych razy uratował jej tyłek. Z rodzicami ma całkiem dobry kontakt, dzieciństwo też miała raczej szczęśliwe. Co prawda dzieciaki musiały patrzeć jak matka zmaga się ze swoją chorobą (rozdwojenie jaźni dla niewtajemniczonych), ale do tego szło przywyknąć. Stopniowo jednak coś zaczęło iść nie tak. Dziedziczenie tendencji do chorób psychicznych nie jest zbyt dobrą sprawą, dlatego samoczynnie przestało iść łatwo. Informacje dodatkowe: Nie odzywa się za wiele, a raczej robi to wtedy gdy uważa to za słuszne. Z okazywaniem emocji też nie przesadza, chyba, że jest z kimś naprawdę blisko. Ale to tak naprawdę, naprawdę, więc droga do tego niełatwa. A tak na marginesie, jest już diabłem z krwi i kości od początku, w końcu jest dzieciakiem dwójki wskrzeszonych. Ciekawostki: Lubi imprezować. Trochę pali i pije, ćpanie czasem też wchodzi w grę. Robi wszystko by nikt nie wiedział o niej za dużo. Ogólnie jest lubiana przez większość osób, chyba zawsze tak było. Nikt nie zwraca się do niej Elizabeth, zawsze też przedstawia się jako Effy.
-
*chamska reklama mode on*
Uwaga fani Marvela i DC, SW, Transformersów i innychtakich, spójrzcie jakie cuda robi mój ziomek, duma mnie rozpiera mocno ;-; dużo traileruf, duuużo
https://www.youtube.com/channel/UCzKeDSzwzx7Bo6mepoxTuoQ -
Jeszcze raz rzucam linkiem, bardzo potrzebuję waszych głosów, gdyż termin mija dzisiaj! https://ridero.eu/pl/books/miasto_nadziei/
-
@GosiEllaDoobra już nie będę, wybacz ;; @WhiteHood @GoForGold Ale spokojnie, bez agresji, już nie będę