Skocz do zawartości

Grento YTP

Brony
  • Zawartość

    564
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    23

Wszystko napisane przez Grento YTP

  1. W prawdzie na śniadanie jest już trochę za późno, ale na przeczytanie fanfika Midday już nie! Tak więc w moim fanfikowym maratonie docieramy do twórczości Midday Shine. To będzie miła odmiana, gdyż po tych wszystkich patetycznych przemowach, bitwach, tragediach i dramach w innych fanfikach do tej pory, nastawiam się na to, że tutaj znajdę coś innego. Spokojną, miłą, doszlifowaną opowieść bez rozdętej historii. Ogólnie twórczość Midday ma swój wspólny mianownik i trzyma się tego samego klimatu, co jakiś czas robiąc drobny skok w bok. Tak więc o czym jest Śniadanie? O śniadaniu... Więc chyba nie będzie tam nic interesującego, czyż nie? No właśnie NIE! Mylisz się ty, który tak pomyślałeś. Applejack, jako że mieszka na wsi, wstaje wcześnie rano, obudzona przez swój zegar biologiczny. Dodam jeszcze, że całość dzieje się na obozie w lesie. Nasza dzierlatka postanawia nie iść spać ponownie i pochodzić po okolicy. Ech... no dobra. Nie jestem ze wsi... Nigdy nie zrozumiem jak można się tak krzywdzić i odmawiać sobie snu! To powinno być karalne! Applejack dociera do kuchni. Patrzy... aż tu nagla Celestia! Mój Boże... gdybym zobaczył, jak pani dyrektor potajemnie wcina ciasta do oporu tylko po to, aby się wyrzygać z tego i zjeść to ponownie, to osobiście bym się zdenerwował! Całe szczęście tutaj nie mamy powielanego przez fandom motywu o żarłoczność Celestii. Z resztą popsułoby to klimat. Szybkie obgadanie sprawy i dostajemy nowego questa; pomóc Celestii w przygotowaniu naleśników. Jednak to wszystko jest tylko pretekstem do czegoś znacznie ważniejszego. Jak sprawić, żeby z pozoru normalna rozmowa bohaterów była wciągająca? Poprowadzić po mistrzowsku dialog, zwiększając przy tym napięcie pomiędzy rozmówcami i rozwijając konflikt. To takie proste! No niestety nie, bo pisanie dialogów tylko wydaje się być tą łatwiejszą częścią. W fanfiku Midday nie uświadczymy nudnego schematu na zasadzie: pytanie - odpowiedź, pytanie - odpowiedź. Celestia z Applejack rozmawiają o rzeczach ważnych, z którymi każdy się spotkał albo wreszcie niestety spotka; rozmawiają o śmierci oraz o tym jak sobie z tym poradzić. Odkryte zostają najbardziej intymne i czułe strony bohaterek. To pozwana nam zagłębić się w ich uczucia i samemu je poczuć. Rozmowa jest bardzo nacechowana emocjonalnie, ale również zmusza do zastanowienia się nad otaczającym nas światem. To właśnie po tym fanfiku, już jakiś czas temu, pisałem z mistrzem Lyoko o śmierci, gdyż właśnie ten tekst pchnął mnie do rozważań nad tym. Więc to jednak nie jest taka hop-siup bajeczka na dobranoc, tylko coś cięższego. Ogólnie to uważam, że fanfiki Midday mógłbym spokojnie przeczytać swoim dzieciom (gdybym je miał, nie myślcie sobie!); raz - bo to po prostu dobre historie, dwa - są pozbawione wszelkich elementów, nazwijmy to, niecenzuralnych. W dodatku te poważniejsze tematy są poruszane w sposób delikatny dla kogoś młodszego, odpowiedzialny, z szacunkiem. Fanfik pokazuje, że nie warto dusić w sobie negatywnych emocji, gdyż te z czasem mogą zacząć ropnieć i gnić, co może zaszkodzić człowiekowi. Dodam jeszcze, że dialog jest poprwadzony w bardzo dobry sposób, a to dzięki temu, że oprócz rozmowy pomiędzy bohaterkami, mamy zgrabnie wplatany komentarz narratora do tego, co się dzieje wokół. Dzięki temu nie mamy czegoś w rodzaju "gadających głów zwieszonych w próżni". No bo przecież rozmowa zazwyczaj odbywa się przy jakieś okazji, czyż nie? Poza tym, język niewerbalny to podobno znaczna większość naszej komunikacji, a to dlatego, że gatunek ludzki stosunkowo niedawno zaczął mówić. Dlatego każdy posiada masę odruchów, które są w stanie pokazać co tak naprawdę myśli. Warto to wykorzystywać. Po tym wszystkim nie dzieje się już nic takiego. Mamy po prostu zwykłą scenkę z życia bohaterek, podczas której obgadują Celestię za jej plecami i pytają się Applejack jaka ona jest prywatnie. Hehe. Czas na parę spostrzeżeń. - "– Naleśniki! – wrzasnęła Applejack, rzucając się ku patelni, nad którą unosiły się kłęby dymu." A ta co? Niekrytego Krytyka się naoglądała? - "– Bardzo boli?" Jak wiadomo zły dotyka boli przez całe życie. - "– Być może, ale tutaj to ja za ciebie odpowiadam. I mam przeczucie, że twoja babcia nie byłaby zadowolona, gdyby usłyszała, że nie zrobiłam nic, kiedy pod moją opieką stała ci się krzywda. – Nauczycielka ponownie włożyła dłoń uczennicy pod strumień wody." Hmm... ja bym zasugerował kaftan bezpieczeństwa i celę bez klamek. Zważywszy na inteligencję tych postaci z bajek, to dopiero wtedy zadba się o ich bezpieczeństwo. Aha, no i wypadałoby odizolować ich od Derpy, które to pewnie spuściłaby im na łeb fortepian, czy tam pianino. Jeden pies. - "– A ty, moja panno, daj mi rękę i stój spokojnie. – Spojrzenie Celestii nieznacznie stwardniało." Niech jeszcze użyje głosu księżniczek Canterlotu! - "– Oooooooooooj… ale ja też lubię naleśniki z owocami… chyba wszyscy lubią…" Ble... BLEEE! Nie no dobra, też lubię. - "Za piętnaście ósma. Jak na poranek po parogodzinnej imprezie, było całkiem nieźle." Phi? A co oni tam robili? Pili wódę? Nakoksowali się? Dziwki zamówili? W normalnym świecie ta młodzież przemyciłaby alko i po kryjomu szłaby do lasu na piapieroska. Nieco bardziej szalona młodzież pieprzyłaby się pod namiotami, a niektóre koleżanki chętnie by obciągały innym (zdarzało się tak, nie zmyślam tego!) Tutaj co najwyżej przemycili Picolo albo Kubusia. - "– Smacznego. – Applejack wyszczerzyła zęby." Dodała tam arszeniku, że się tak cieszy? - "– E! Ludzie! – Chłopak o półdługich, rudych włosach, wpadających mu do oczu, wychylił się na zewnątrz. – Na śniadanie są naleśniki! W stołówce niemal natychmiast zaroiło się od obozowiczów. – Ej, nie pchaj się na mnie! – Nie, to ty nie blokuj przejścia!" No i tutaj powinien wkroczyć Serafin i od razu nagrać film na YouTube. Aaa, co to za głupi, biedni ludzie! Nie mają żadnego honoru! Tłoczą się jak bydło. Czemu to nie ma kategorii zwierzęta? - "Sunset, Applejack i Pinkie zachichotały. Fluttershy uśmiechnęła się nieśmiało, Rarity przewróciła oczami, a Twilight oblała się rumieńcem." Błagam... niech tylko nie wyjdzie z tego jakaś niezdrowa relacja pomiędzy Twi, a Celestią! - "– Jest całkowicie normalna [o Celestii]." Dopóki nie zamieni się w Molestię. Tak więc to byłoby na tyle. Nie omawiałem strony technicznej, bo jest poprawna i nie mam do czego się przywalić. A teraz ruszam odkryć jakie do sekrety i niespodzianki na mnie czekają... Życzę powodzenia w pisaniu! Pozdrawiam!
  2. Rozdział 21 Ostatni... jak na razie! Znowu możemy odsapnąć po akcji, przez co fanfik przyjmuje kształt takiej sinusoidy. To jest bardzo dobry zabieg, nadający się idealnie nie tylko do literatury, ale również filmów choćby. One też bazują na takim schemacie i w tym fanfiku jest to właśnie dobrze pokazane. No więc co się tutaj dzieje... Ano spotkanie po latach. Powiem tak; to był naprawdę dobry rozdział. Widać, że się rozkręcił. Całe szczęście mam już za sobą te karkołomne początki, które wiały nudą. No i coraz mniej absurdów. Mam nadzieję, że to się utrzyma. Punkt kluczowym było tutaj spotkanie Sunset oraz Celestii. Powiem szczerze, że to naprawdę chwytało za serce. Dużo zdążyliśmy przeżyć z tą bohaterką, a teraz możemy towarzyszyć płomiennowłosej podczas próby konfrontacji jej wątpliwości oraz żalu za grzechy przeszłości. To był mocny moment i spodobał mi się. Niestety pojawiąją się tu znowu te memy, tym razem od Rarity i do tego powtórzone... Błagam! Błagaaaaam! Skończyliśmy rozdziały. Dodam jeszcze parę spostrzeżeń; - "Jej pół-materialna, czterokolorowa grzywa" Co? Pół-materialna? To znaczy, że można włożyć w nią palec do połowy? To zabrzmiało dwuznacznie... - "Hm... klacz z brodą... nie, to chyba jednak niemodne, jak uważasz, Rarity?" To bardzo modne! W sam raz na Eurowizję! - "Nim zdążyła się nad tym głębiej zastanowić kolejny kryształowy kolec wyrósł i miał właśnie trafić w przechodzącą tędy Vinyl Scratch, która – jak zwykle nosząc słuchawki i fioletowe okulary przeciwsłoneczne – niczego nie zauważyła." Gdyby żyła w ruchliwej ulicy już dawno by skończyła jako mokra plama. Osobiście nie cierpię czegoś takiego. - "Zaczekaj, wcale nie powiedziałam, że nie przyjmujemy twojego zaproszenia – powiedziała szybko, a oczy się jej zaświeciły na widok ciasta." Ech, ile było tych wspomnień o tym, że Celestia jest łasuchem? Chyba więcej niż odcinków Mody na Sukces. – "O nie, szczypie mnie w kolanie, zaraz stanie się coś strasznego!" Ano tak, przecież Pinkie posiada swój pinkowy zmysł. Miło, że scenarzyści serialu nie zapomnieli o tym w następnych sezonach. - "Część z nich [podmieńców] zginęła, ale ich żrąca krew zadawała rany gwardzistom ilekroć upuścili jej nieco najeźdźcom." Nie wiedziałem, że podmieńce to ksenomorfy! - "Bolało... – jęknęła cicho. – Ten dureń jeszcze mi zapłaci. Zaboli go co najmniej dwadzieścia procent bardziej!" Nieeeeeee! It's time to STOP! 2017!!! - "Oczywiście [Grzyb] nie wniosła żadnego oskarżenia do kuratorium, bo by ją wyśmiali, ale prywatnie nie umiała czasem powstrzymać rozżalenia." Pomimo tego, że wydarzenia z tamtych igrzysk widziało masa ludzi, wszyscy tam mają telefony, kamery, więc to pewnie nagrali. To nie ma sensu! Ale to akurat absurd z samego EG, więc... no. - "„Kucykowały”? Serio, nie mogłyście lepszej nazwy wymyślić?" No co? Bardzo dobra nazwa. Nikt by lepszej nie wymyślił. - "– Jak ty to…? Przecież człowiek nie może biegać z taką prędkością, to fizycznie niemożliwe! Ale nieco mi tym porozwalałaś…" Jeszcze zrozumiem, że magia dała ten dopalacz Rainbow, ale jak ona jest w stanie widzieć cokolwiek podczas biegania? Oczywiście to nie jest absurd fanfika. - "Flash zaprowadź je do budynku spa, by zdjęły z siebie ten cały czarci żart" To spa jest od czegoś takiego? A myślałem, że to w szpitalu się leczy kucyki z różnych chorób, jaką to z pewnością jest czarci żart. - "Ach jak to możliwe, żeby pociągał ją kucyk, skoro była człowiekiem?" Ugh... idę się wyrzygać. - Flash dowiedział się, że istnieje jakiś Timber, bo Spike się wygadał. Twilight mówi mu, że to nic takiego, a on na to; "– Skoro tak mówisz… – Pomarańczowy strażnik wzruszył ramionami." Albo jest idiotą, albo takiego udaje, żeby nie zdradzić się z uczuciami. - "Gdybym nadal z nimi była to pewnie udałoby się opóźnić szturm tak jeszcze chociaż o jakieś 20%..." Błagam, nie... Jeżeli licznik dojdzie do 10 to kończę ten komentarz... - "Niezdarna szara pegaziczka, znana ze swojego złotego zeza – Derpy – znalazła miejsce w siłach powietrznych, jako żywy bombowiec, wspomagający działania oddziałów zaczepnych." Ktoś, kto rozwalał ratusz nie nadaje się na "żywy bombowiec". Powinni ją trzymać jak najdalej od siebie albo wysłać do wrogów, aby tam zrobiła rozpierdziel. - "– Ja dam nawet 20% więcej niż wszystko – mruknęła pod nosem Rainbow" LICZNIK BIJE... - "Młody pegaz czuł się jakby ktoś rozdzierał jego duszę na milion kawałków" - Czyli według 50 Twarzy Grey, jego dusza dostała orgazmu. - "Inne kucyki najczęściej patrzyły na nią [Derpy] trochę jak na dziwaczkę, tylko dlatego, że była ciut niezdarna i nie potrafiła spojrzeć obydwoma oczami w jednym kierunku." Ciut niezdarna? CIUT NIEZDARNA? Ona spuściła na łeb kucykowi fortepian, co powinno go zabić na miejscu, potem stanowiła realne zagrożenie podczas remontu ratusza i jeszcze wleciała przez okno Twilight, rozwalając wszystko wokół... no wiele było takich sytuacji! A teraz służy w wojsku jako bombowiec... chyba tylko, żeby walić raz do swoich, raz do wrogów. - "– Nic nie farbowałyśmy – odparła Sunset. – To nasze naturalne..." Moje to jej urok... może to Maybelline! "– Czekaj, kucyków!? – krzyknęła, wyrzucając ręce w górę. " Ło matko, mam nadzieję, że jej nie odpadły. "– Bez rogu i skrzydeł [o kucykach ziemskich] – wyjaśniła Sunset, widząc zdezorientowaną minę Sam. – Za to mają większą siłę fizyczną od innych ras. " No normalnie idealni niewolnicy! - "– Ja tylko myślałam… no wiesz, o tym, co się wtedy stało w Kartaginie." A co miało się stać? Rzymianie wszystko zaorali, jak Korwin Unię Europejską. - "Oddział Dark Stara właśnie pojawił się w lochach Canterlotu. Zaraz po nim dotarła reszta grupy „Zmierzch”." Jeżeli to jest oddział wampirów, to ja kapituluję! - "– To cudowna wiadomość, jak zawsze jesteś niezastąpiona, kochanie. Jak szybko mogą tu być? Zapadła krótka cisza, w czasie której zauważył, że część jego żołnierzy rechocze pod nosem na czułe słówko, które mu się wymsknęło w rozmowie z żoną." No hahaha! - "„Ze wszystkich możliwych nieszczęść TO! JEST! NAJGORSZE!”." Tak, wklejanie tego typu tekstów jest najgorsze. Tu się zgodzę. No i to byłby koniec... Na zakończenie powiem, że ff jest dobry, ale ma parę takich wad, że... no nie będę już kończyć. Fajnie było do tego wrócić, a to się liczy najbardziej! Kończę... bo ledwo żyję... Życzę powodzenia w pisaniu. Pozdrawiam!
  3. Rozdział 16 Cały rozdział skupia się na walce z potworami Xany, z tymi, które mogliśmy zobaczyć w kreskówce. Cała ekipa ląduje na mroźnych pustkowiach, gdzieś niedaleko KI i odnajdują wieżę odpowiedzialną za zarazę. Rozpoczyna się starcie. Tutaj chciałbym nadmienić to, że o ile oblężenie KI było naprawdę fajnie napisane, do tego klimat tego ff zmienił się, sytuacja robiła się coraz gorsza. Poczucie beznadziei rosło wraz z kolejnym trupem padającym po stronie kucyków. I sytuacja stała się naprawdę poważna. W każdym razie wieża została zniszczona, a Aelita przestała być pustym boczkiem. Rozdział 17 Antropologia? Trzymaj się ode mnie z daleka zboczona Lyro! ZA DALEKA POWIEDZIAŁEM! Dowiadujemy się, że Winged Hussar to tak naprawdę HuzarPL. Powiedziała nam o tym ta mała klaczka, która to została wykorzystana do ustalenia lokalizacji wieży. A tak już na poważnie, to rozdział jest całkiem przyjemny. Dobrze, że dostajemy trochę oddechu po tych wszystkich walkach i możemy bardziej się związać emocjonalnie z bohaterami. Takie moment również są bardzo potrzebne. Czytanie o interakcjach pomiędzy postaciami wyszły tu naprawdę w porządku. Dodatkowo charaktery postaci są również wiernie oddane; te z Kodu Lyoko, jak i z serialu. No więc zamykamy w tym rozdziale dramę Huzara oraz Herbal. Wiedziałem, że to tak się skończy, no ale cóż. Mamy jeszcze krótki wątek odnośnie odnalezionego grobowca poprzednich władców KI. Daje się nam tu poszlakę, która wskazywałaby na to, że to być może Sombra jest tym prawowitym dziedzicem KI. No ciekawe... Czekam na ciąg dalszy. Już za stołówce Odd próbuje szpanować i wyrywać klacze... bleee! BLEEE! Może i ma ciało kucyka, ale umysł wciąż jest ludzki. To jest po prostu BLEEE! Do towarzystwa dołącza Lyra, która zaczyna zasypywać pytaniami wojowników Lyoko. "[...] Zresztą i tak kucyków ani koni się generalnie u nas nie je… znaczy, w niektórych dziwnych krajach jedzą koninę, ale według mnie to dziwny pomysł." Oj kłamczuszku Odzie! Chyba coś Ci się pomyliło... U was również się je koninę. No nic, rozdział się kończy. Teraz czeka nas narada... W sumie narady zawsze wychodziły spoko w tym ff, więc mogę się spodziewać kolejnego, ciekawego rozdziału. Rozdział 18 Rozdział zaczyna się tak: "Parę chwil po pożegnaniu z Lyrą, [...]" NARESZCIE! No rozdział jest spoko, choć przeciągnięty. Co ja będę długo tu pisać; mamy naradę, jak zdradza tytuł. Przygotowania do właściwej akcji. Także rozwijany jest lore uniwersum, które wykreował Mistrz Lyoko. No trochę jedna zbyt dużo tego jest. Ten rozdział mógłby być o połowę krótszy moim zdaniem. No rodzą się również konflikty pomiędzy Wojownikami Lyoko. To akurat jest interesujące do obserwowania. Rozdział 19 Zaczynamy koszmarem RD. Nie będę się na tym zatrzymywać. Już pisałem co sądzę o tych sekwencjach. Mamy również kolejną dramę! Tym razem pomiędzy Aelitą, a Jeremie'm Fitzgeraltem. Ale całe szczęście zostaje szybko zażegnana. Cóż... takie fragmenty rzeczywiście są quality. Bohaterowie są zmęczeni, nerwowi zaistniałą sytuacją. Może to zrozumieć i się z nimi utożsamić. Tutaj również mamy dopiero takie przedednie operacji Canterlot. Wszystko zmierza do finału, który rozegra się już niedługo! Fajne jest tu budowane napięcia. Nieźle to wyszło. No i tak sobie czytam i czytam... AŻ TU NAGLE! "– Hej, Odd! – krzyknęła zbliżająca się korytarzem Lyra. Tuż za nią biegły też Bon Bon i Minuette." Z DALEKA POWIEDZIAŁEM! "– Słyszałeś, Odd, będziemy w tej samej grupie co ty, razem z Minuette!" NIEEEEEE... No więc miętowa klacz, którą to niestety nie jest Minty Lipstick, przywala się do Odda jeszcze bardziej niż ja do tego fanfika. No i Yumi jest zazdrosna o Odda... Bleee! "– Akurat… znając ciebie, już ją zaprosiłeś na randkę – stwierdził Ulrich." DOŚĆ TEGO! KONIEC ROZDZIAŁU 19! Rozdział 20 Wziąłem ze sobą pół litra, więc dam radę. Ale w sumie ten rozdział jest kolejnym z tych dobrych. Akcje pokazuje się nam z wielu perspektyw, co chwile mamy przebitki na to, jak sobie radzą bohaterowie z powierzonymi im zadaniami. Wszystko idzie świetnie, aż docierają do Nightmare Moon. Pojedynek również jest niezły, chociaż momentami trochę zbyt powolny. No i te miecze... one są zbyt wolne, a już z pewnością wolniejsze od typowej magii. Dlaczego Nightmare Moon nie mogła jakoś inaczej skoncentrować tej energii magicznej? Trochę to ograniczało jej ruchy i możliwości. Mogłaby spróbować manipulować otoczeniem w jakiś sposób. To wszystko byłoby do wymyślenia, ale miecze... no nie było to zbyt efektywne, że tak powiem. No ale udało się uciec z Celestią i więźniami! Hura!
  4. Rozdział 10 Ku innemu światu, czyżbym to tutaj miał wreszcie zobaczyć bohaterów z Kody Lyoko? Nie pamiętam już tego szczerze mówiąc, ale chyba jednak dopiero w następnym odcinku albo raczej rozdziale. No więc mamy wątek tej Herbal Treat, która się burzy do Winged Hussara, potem Lighting Dust chce powrócić do Wonderbolts. Matko, tyle się dzieje. Ale to dobrze, że postanowiłeś skupić się na tych pojedynczych historiach i rozwinąć, ubarwić jakoś ten świat, właśnie tymi wątkami. Niektórzy początku jacy pisarze mają problem z napisaniem długiej powieści, gdyż nie rozwijają wątków pobocznych, postaci drugoplanowych przez co ich książka kończy się po trzydziestu stronach. Dalej mamy spotkanie Doktora Hoovesa z ludzką Sunset. Wpadają na to, że odczytanie kod binarnego wokół grzywy Xany może doprowadzić ich do jakiś nowych informacji. Przy okazji dowiadujemy się, że Derpy, asystentka doktora jest kompletnie pier********. Okazuje chorobliwą zazdrość, gdy tylko doktor pochwalił ludzką Sunset za powiedzeniu mu o tym, że te zera i jedynki wokół grzywy Xany to właśnie kod binarny. W dodatku spada na głowę Sunset, zadając jej ból. No to jest kolejny powód, żeby lubić Derpy, prawda? Później następuje zbiórka sekcji naukowej, naukowy bełkot i już wiemy jak skonstruować portal, który zabierze bohaterów do wymiaru Kodu Lyoko. Żyjemy w idealnym świecie, gdzie dzieciaki są w stanie konstruować portale do innych wymiarów, maszyny do przenoszenia się w czasie, reaktor zimnej fuzji... no bajka po prostu. No w końcu ludzka Sunset była dopiero w liceum. Reszta rozdziału to przygotowania do przejscia przez portal. Nie mam się do czego przyczepić. Kucykowa Sunset, Rainbow oraz Applejack ruszają w nieznane... Rozdział 11 To w tym rozdziale spotykamy się z Wojownikami Lyoko. Mam nadzieję, że pojawi się Sisi oraz pan od wf-u, bo to jedyne, prawilne postacie. Akcja w tym wymiarze rozgrywa się gdzieś tak tuż po zakończeniu kreskówki z tego co pamiętam. Xana miał zostać zniszczony, a ojciec Aelity poświęcił się. Niestety, jak dobrze już wiemy, Xana wciąż ma się dobrze. Nasze trzy przybyszki z Equestrii lądują w wirtualnym świecie i spotykają postacie z Kodu Lyoko. Niestety dostajemy tutaj cholernie przeciągnięty i niepotrzebny fragment o wyglądzie Sunset i jej towarzyszek. Bez komentarza... Krótkie zapoznanie się z sytuacją i przechodzą do normalnego świata; czyli rozumiem, że dosłownie naszego, bo to się dzieje w Paryżu. Chyba. I tutaj wychodzi na to, że jestem PIER****** RASISTĄ, bo cieszę się, że kolor skóry Sunset i Rainbow, i Pinkie, i Applejack zmienił się na ten normalny. Mam nadzieję, że biały. Następuje wymiana informacji. Dostajemy streszczenie historii z Kodu Lyoko. Przy okazji fajnie jest zobaczyć interakcje pomiędzy wojownikami Lyoko, są autentyczne i czuć więź pomiędzy tymi bohaterami. Pinkie Pie (która rzuciła się w portal za Sunset i też wylądowała w tym świecie, nie wspomniałem o tym) opowiada o swojej... przepowiedni? W sensie ona dokładnie odgadła, że istnieje taki wymiar jak ten, w którym żyją Wojownicy Lyoko, nie mając do tego żadnych poszlak. "No ale taka była Pinkie Pie – nieprzewidywalna i często pozornie łamiąca prawa logiki. " Ech... nie zdziwię się, jeżeli jest jakimś Bogiem. W każdym razie... po wyjaśnieniu sobie większości ważnych spraw, cała grupka idzie coś zjeść. Ja też pójdę. Czas na obiad! Rozdział 12 Niespodziewany gość... ciekawe kim on się okaże. No więc wojownicy Lyoko idą se na stołówkę i gadają o wcześniejszych wydarzeniach. Po tym wszystkim wracają do opuszczonej fabryki, gdzie pozostawili przybyszki z Equestrii. Tam się okazuje, że Pinkie Pie udekorowała wszystko jak na przyjęcie urodzinowe. O... M... G... Alelita jest w żałobie, bo dopiero co zmarł jej ojciec, a ta kurde robi dziecinną imprezę. Przecież w Equestrii również jest coś takiego jak żałoba. Nie wie, że raczej nie powinno się robić takich rzeczy? "– Impreza na cześć zmarłego? – spytał powątpiewająco Ulrich. Spojrzenia innych pokazały, że są tego samego zdania." No właśnie! "– Tylko nie wiedziałam, czy nie zrobiłam za długiej brody [o twarzy ojca Aelity] – odparła Pinkie, chwytając się za własny podbródek i robiąc taki ruch, jakby gładziła brodę. – Wygląda dokładnie tak, jak go zapamiętałam – odpowiedziała jej Aelita. – Ale skąd wiedziałaś?" Skoro ta Pinkie Pie jest taka wszechwiedząca, to dlaczego nie powie od razu wszystkim jak zniszczyć Xanę?! "Chwilę później rozpoczęła się impreza i wszyscy doskonale się bawili." Ugh... idę się wyrzygać... Jak, po prostu jak to jest możliwe, że ta młoda, wrażliwa dziewczyna mogła przejść do porządku dziennego tuż PO STRACIE SWOJEGO OJCA?! JAAAAK?! Do fabryki wraca Odd, ale okazuje się, że śledziła go Samantha, jego prawie dziewczyna. Dowiaduje się o sekrecie wojowników Lyoko. Teraz następuje tłumaczenie kolejnej postaci to, co doskonale już wiemy... nuda. Zdecydowanie zbyt często to się pojawia. Jednak nasz Jeremy Fitzgeralt po tym, jak wszystko wyjaśnił Samancie, chce zrobić Skok do Przeszłości, co wymaże pamięć Samathy. No kurde... to po prostu nielogiczne! Najpierw tłumaczysz coś komuś, a potem chcesz wymazać pamięć tej osoby... "– No ta, Equestria jest krainą kucyków – westchnęła płomiennowłosa, musząc tłumaczyć to wszystko, już nie wiadomo który raz." Akurat westchnąłem kiedy ona to zrobiła! Jak ten ff to robi?! "– Miałeś rację, to jest znacznie bardziej szalone niż wasze poprzednie przygody. Wchodzę w to! – potem [Samantha] puściła do niego [Odda] oko. – Ciekawe czy będziemy takim samym typem kuców – na te słowa Odd się nieco zaczerwienił." Ale co? Lepsze dopasowanie seksualne? Całą drużyna umawia się na następny dzień w fabryce. Wszystko zostaje zaplanowane. Wszyscy mają się udać do Equestrii, by tam walczyć z Xaną. Gdy nadchodzi już odpowiednia chwila, rozpoczyna się WIRTUALIZACJA! A Pinkie podczas tego procesu wywala errory Jeremie'emu Fitzgeraltowi. "– Ta dziewczyna [Pinkie] to chodząca anomalia… – szepnął [Jeremie]" No tak, bo pochodzi z Zony. Albo to jakiś SCP. Tak więc pomijając już szczegóły, wszyscy wracają do Equestrii. Rozdział 13 Na początku nic takiego specjalnego się nie dzieje. Zwrócę tylko uwagę na to, że Shining Armor powinien się najpierw zastanowić, zanim będzie oskarżać swoją żonę o zdradę. No bo przecież już raz miał do czynienia z podmieńcami. Widział swoją żonę obściskującą się ze jego podwładnym. Może to był właśnie podmieniec, a nie jego żona? Ja wiem, że można się zdenerwować, ale ta zdrada nie miałaby sensu... "– Mam zaraz was obu postawić przed sądem wojennym!? – ryknął, odskakując od nich. – I niby czemu tak jej bronicie? Może też z nią romansowaliście, co!?" Shining Armor to DEBIL. Stężenie debilizmu rośnie w zastraszającym tempie. "Ta [Cadance] rzuciła się w jego stronę i wtuliła w jego pierś [Shining Armora]. – Wybaczam kochanie, tak się cieszę, że już nie jesteś na mnie zły… i dziękuję ci Sunset." Powinnaś go zdzielić w pysk i szykować papiery rozwodowe, bo z nim jest coś nie tak. Lepiej odpuść sobie dziewczyno... W ogóle cały ten wątek nie miał sensu. Nie miał znaczenia. Potem śledzimy wojowników Lyoko, jak sobie jedzą na stołówce frytki z McDonalda, a do tego Odd przeżywa szok związany z tym, że koniki nie trawią mięsa. Przy posiłku dowiadują się tego, co już doskonale wiemy; czym są znaczki, puste boczki, krysztaler... o matko. Dalej już nic ciekawego nie ma, oprócz tego koszmaru Rarity. Rozdział 14 Rozpoczynam koszmarem Fluttershy. Miło ujrzeć Flutę, bo jej prawie nie ma w tym ff, a to fajna postać.Pozwalam nam to lepiej poznać te postacie, o czym już wspominałem. Mam nadzieję, że później zostanie to jeszcze lepiej wykorzystane. Nadchodzi czas narady. Opracowany zostaje plan Operacji Canterlot. Fajnie to wszystko brzmi, to akurat jest dobry fragment tego ff. Wszyscy zostają przydzieleni do odpowiednich zadań. Wojownicy Lyoko docierają do zbrojowni, aby wybrać sobie broń. Ponownie mamy powielanie tego absurdu. Miecz trzymany w ręc... to znaczy kopycie? Ech... "– A dużo takich masz? Przydałyby się dwie na obydwie rę… znaczy przednie kopyta." Oho, widzę, że nie tylko Mistrz Lyoko się czasem myli. Następnie mam ciąg dalszy dramy Herbal Treat i Winged Hussara. Ble... to nie jest zbyt dobry wątek. "– Ty mnie nie lubisz? Dobre sobie, ja cię NIENAWIDZĘ! – wykrzyczała. " Tak właśnie rozmawia ze sobą dorośli, niczego sobie nie tłumacząc. Jest to po prostu śmieszne. Zaraz po tym mamy atak wampirów, które wcześniej były normalnymi kucykami, ale przez tytułową zarazę przeszły transformację. Niech zgadnę... po tym jak Winged Hussar uratuje Herbal Treat, wszyscy się pogodzą i znów będzie dobrze. Mam rację? Zaraz się okaże... Rozdział 15 No póki co się to nie okazało. W każdym razie ten rozdział był naprawdę fajny. Wybuchła epidemia zombie, co tylko dołożyło dodatkowych problemów. Mamy tutaj sporo planowania, obmyślania taktyki, jest nawet parę fajnych scen akcji. Ogólnie nie ma się nad czym pochylać. To był po prostu dobry rozdział. Starlight udało się złapać jednego z zarażonych. Na podstawie tego ruch oporu będzie mógł się przenieść w pobliże wieży Xany, która była odpowiedzialna za wybuch zarazy.
  5. Rozdział 7 Byłem gotowy na bitwę, a tu na dzień dobry dostałem absurdem, który miał łatać kolejny absurd. To absurd! Chodzi mi tu o uzbrojenie, o te miecze przytwierdzone do kopyt... Dobra, nieważne. Początek obrony Kryształowego Imperium, póki co wszystko idzie po myśli kucysiów. Dalej mamy... ech sekcję młodzieżową, która ma się udać na misję zwiadowczą do Cantelotu... omg i zostaje do tego wyznaczona Znaczkowa Liga... Ale nie ma tego złego bo pojawia się Młody, yyy, to znaczy Button, który zabije Xanę drewniany mieczem... Nie no, nie zabije. Cholera, po co on z nimi idzie? Ech... "– Wygląda trochę jak miecze z tej gry, w którą graliśmy z Buttonem tydzień temu – przypomniała sobie ze zdziwieniem Sweetie Belle. " KTOŚ, KTO GRA W MINECRAFTA I MA OKOŁO DZIESIECIU LAT Z PEWNOŚCIĄ NIE POWINIEN UDAWAĆ SIĘ NA TAK POWAŻNĄ MISJĘ... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! "– No niech będzie – zgodziła się przywódczyni sekcji młodzieżowej. Jakby nie patrzeć może i dostawał dotąd drobne misje, ale wywiązywał się z nich wzorowo," I dobrze, niech wraca strugać ziemniaki, pacan jeden, bo tam powinien siedzieć! Na miłość Pinkameny... "– Myślę, że chyba się dogadamy – powiedziała Sweetie Belle uśmiechając się nieco do ich nowego towarzysza. Ten zarumienił się nieco, ale na szczęście nie było to tak widoczne na jego brązowym futrze, więc nikt tego nie zauważył." Ja to zauważyłem! Ty, który to czytasz, też to zauważyłeś... No dobra przesadzam, ale mam nadzieję, że ten wątek będzie rozwijany... tak naprawdę to nie. Ale w sumie może wykorzystam to w moim ff. Dzięki Mistrzu Lyoko. "Cała czwórka, ubrana w ciemne, maskujące kombinezony zwiadowców, ruszyła przez ulice, na których panował jeszcze bardziej ożywiony ruch niż kiedykolwiek dotąd" W mojej głowie panuje większe poruszenie niż zazwyczaj! Oddychaj, oddychaj... No więc Znaczkowa Liga se poszła na tę arcyważną misję. Co teraz? Teraz Maud rozwali Kolosa... Wielkiego jak góra kamiennego golema... Dlatego, że zna się na skałach... Ech... No ok, w serialu było pokazane, że rozbiła ten głaz, który właśnie miał przygnieść jej nie do końca inteligentną siostrę Pinkie, ale tutaj ponowie mamy to czynienia ze zwykłym przegięciem. Maud jest zbyt op! Mogłaby się przydać jako wsparcie; powiedzieć jaka to skała, jakie są jej słabe punkty, wskazać gdzie uderzyć, a nie kuźwa rzucać się z kopytami na tego giganta! No przecież to jest niepoważne... Z jednej strony mamy do czynienia z bardzo realistycznym podejściem do wojny, to na duży plus. No ale zaraz cała otoczka się psuje bo Maud umyśliła sobie, że rozwali Kolosa. Mój Boże... To się nie powinno udać, ale niestety się udaje i Maud nie zginie bezsensowną śmiercią. Dalej mamy ciąg dalszy walk. Shining jak idiota szarżuje na Sombrę, który ma przy boku nowego plota - jego siostrę Twilight Sparkle. Ta sama siostra niedługo zadaje mu duuuży ból... Ja nie mogę... Shining, proszę Cię, SPÓJRZ MI W OCZY! Dlaczego poleciałeś jak debil w stronę wroga? Jesteś najważniejszą postacią w świecie kucyków i ty tak naraziłeś swoje życie? No błagam... Obrona nie idzie najlepiej... Wojska Xany przebijają się dalej i dalej... ok. Fajnie, że to tak zostało ukazane. Rzeczywiście jest co czytać, bo jest to po prostu ciekawe. Pomimo tych wszystkich absurdów. Pierwsza linia wojsk Kryształowego Imperium pada, więc ci muszą się wycofać i osłaniać odwrót. Pojawiają się również nasze ludzkie kucyki, starające się pomóc Shining Armorowi. To również jest fajne. Pojawienie się gryfów też było dobrym pomysłem. To muszę pochwalić. Nie mogłem się powstrzymać i tego tu nie przywołać: "– Prawdziwymi leszczami są ci, którzy się mu [Xanie] sprzeciwiają! Param pam pam pam pam!" Mój Boże... Co to miało być? Czy Rainbow Dash nasłuchała się Gangu Albanii? Tak więc wszystko kończy się tak, że Xana wygrywa bitwę. Ale ruch oporu również odnosi swoje małe zwycięstwo, gdyż udało im się ewakuować cywili. Jak do tej pory, to był najfajniejszy rozdział. Lubię to. Rozdział 8 No więc mamy spotkanie królewskiej pary z generałem gryfów i pojawia się kolejna fajna postać - Gabi! Ta sympatyczna gryfica, której mi było bardzo szkoda, kiedy nie dostała swojego znaczka i kiedy była zazdrosna o Spike'a. Plus za to, że się pojawiła. Potem niestety mamy tę męczącą przemowę Shining Armora... matko, jakie to było przeciągnięte, co widać po długości tamtego dialogu. Ok, mamy jeszcze to wspomnienie o Snowdrop... ZARAZ SIĘ POPŁACZE! NO NIE WYTRZYMAM! Przechodzimy do mojej ULUBIONEJ SEKCJI MŁODZIEŻOWEJ! Szkoda, że ja takiej nie założyłem. Dzieci byłyby znacznie lepszymi niewolnikami, niż myślałem. "Po drodze minęli Dolinę Mgieł, o której krążyły różne dziwne legendy, ale wyszli z niej równie szybko, jak do niej wkroczyli, nawet nie zauważając żadnej mgły." *Parsk*, że co? Jakie kurde legendy? Po co wspominać o czymś takim, skoro to i tak nie jest rozwijane. To tylko filler... "– Button zaprosił mnie raz po szkole do siebie, by pokazać mi jakąś grę, była o kopaniu tuneli, nawet całkiem fajna. – Przypomniała sobie tamto popołudnie spędzone z kolegą z klasy. – Tylko nie rozumiem, czemu mówił, bym nie kopała nocą…" Fuuuuuck... "– Bo w nocy wychodzą potwory! – stwierdził Button oburzonym tonem." Herobrine? Heropony? Nieważne... "Przecież [Button] nie mógł od tak powiedzieć, że Sweetie Belle mu się podoba, prawda?" Mógł i powinien. Przecież jest już dorosłym chłopem. Tylko dorosłe chłopy wysyłane są na tak poważne misje! A nie, to tylko sekcja młodzieżowa... Cholera... Tak w ogóle to... no nie mogę, ale muszę znowu się do tego przywalić. Dlaczego oni zostali wysłani na tę cholerną misję? Dlaczego? Przez cały czas gadają o bzdurach, wpadają w pułapki, drą ryja. No nie tak wyglądają misje zwiadowcze. Ale tak to fajnie jest zobaczyć stolicę Canterlotu obróconą w chaos przez Discorda. Za to należą się pochwały. Znaczkowa Liga kontynuuje swoją misję, przedziera się przez zamek i dociera do lochów, gdzie spotykają Celestię. "[Celestia] Miała jednak otwarte oczy i chyba mogła obserwować otoczenie, bo były one napełnione bólem i to bynajmniej nie przez ciasto, którego nie mogła zjeść." OMG... poważnie? Jest zamknięta w krysztale, jej królestwo upadło, tysiące kucyków zginęło śmiercią tragiczną, a my tu mamy wspomnienie o cholernych ciastach, których nie może zjeść Celestia? AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Coś takiego zupełnie psuje klimat! W trakcie przeczesywania zamku, Znaczkowa Liga napotyka Honor Shielda. To fajny smaczek. Nie będę więcej o tym pisać. Docierają do dziwnej wieży z kryształów. "– Cokolwiek to jest, to musi być ważne – Button wyciągnął swój miecz, po czym chwycił w pyszczek. W każdej grze taki wyróżniający się i świecący obiekt musiał czemuś służyć, więc doszedł do wniosku, że tak będzie i teraz." A więc jednak TVN miał rację. Gry szkodzą dzieciom, przez co nie mogą potem odróżnić świata wirtualnego od rzeczywistego. Niestety Button tak bardzo się w to wkręcił, że postanowił odłupać kawałek kryształu, które wcześniej znaleźli. Cóż... ja już wiem, że próbka tego minerału będzie ważna, ale cholera jasna przypomnę po raz setny; te dzieciaki nie nadają się na takie misje! Działają bez zastanowienia, tak jak w tym przypadku. I tylko cudem nie zostały złapane. Tuż po tym Buttonowi wychodzi na dupie znaczek. Diamentowy miecz z Minecrafta... więc górnikiem już nie zostanie, a szkoda. Gorzej jednak, że Znaczkowa Liga została wykryta. Flutterbat! Moja kolejna ulubiona postać! To właśnie ona zauważana naszych agentów specjalnej troski i postanawia ich zaatakować, aż tu naglę... przychodzi im z pomocą Lara Croft albo raczej Dzielna Doo! Wspaniale! Razem udaje im się uciec z zamku, a po tym spotykają się już jakiś kilometr na północ, aby obgadać parę spraw. Wyśmienicie. Do końca rozdziału nic takiego już się nie dzieje. Najważniejszy w tym momencie jest ten kawałek kryształu. Rozdział 9 No wiec mamy opis tego jak bardzo zostały pokiereszowane kucyki. Ok, to jest git. Dalej mamy dramę Winged Hussara i Herbal Treat. No nie powiem, żebym jakoś bardzo się przejął wydarzeniami, które spotkały tę dwójkę. Po prostu na mało czasu spędziliśmy z nimi do tej pory, żeby teraz tak się tym przejmować. Jednak to dobrze, że mamy pokazane żniwa wojny. W końcu Xana jest okrutny i bezwzględny, co powinno sprowadzić na ten świat wiele niewinnych ofiar. Fajnie, że mistrz Lyoko nie ograniczał się tylko do czystej statystyki, czymś w stylu "zginęło wiele żołnierzy". Tutaj możemy się przyjrzeć z bliska temu okrucieństwu. Bardzo fajnie zostało to pokazane. Potem mamy Maud, które jest chyba niezniszczalna, po pomimo tego, że powinna być MARTWA po tym, jak wskoczyła na golema, który ociekał lawą, to jednak miała na tyle siły, żeby wymknąć się z kryjówki i wskoczyć do opuszczonego pociągu, aby pojechać nim do Canterlot. To ona w ogóle wie jak się tym wszystkim obsługiwać? Następna jest scena rodzinna z życia, bardzo fajna dodam. Sunset odwiedza dziadków Flurry Heart oraz Thoraxa, który się nią opiekuje. To słodkie, powiem szczerze. Ach ten Thorax. Scena krótka, ale fajna. No i wracamy do Xany. Ten opieprza Discorda i Flutę za to, że nie zastosowali się do jego rozkazów. Potem przybywa... Maud! To chyba terminator T 3000. Wbija sobie bez jakiejkolwiek żenady i każde swojej... zxanyfikowanej(?) siostrze wracać do domu... No ku***, co za bezmyślność... No ciekawe jak to się skończy? No oczywiście, że kolejnym absurdem. Dlaczego do jasnej cholery Xana pozwolił wybrać Maud grę, w której czuje się najpewniej? Dlaczego po prostu jej nie zamieni w swojego sługę lub nie zniszczy jej, nie uwięzi? Dlaczego taki Pan i Władca Xana traci sam na użeranie się z jakąś tam klaczą? To ma być ten bezwzględny Xana? No chyba nie... i po raz kolejny rujnuje to klimat. Ta więc będą walczyć na spojrzenia... och, aha. No to wspaniale. To prawie jak pojedynek na miny w Ferdydurke! Epickość! "Bez tej Maud też odniesie zwycięstwo. Szkoda tylko, że zmarnował na nią swój cenny czas. " No właśnie! Więc Xana jednak postanowił nie dotrzymać obietnicy... hah, no HAHA! Ale niego "mhroczny" gość! Już miał przejąć kontrolę nad Maud, kiedy... ktoś uratował tę klaczkę! Normalnie porwał ją z miejsca i wzleciał w powietrze. Tym kucykiem okazała się być Lighting Dust. Następnie dowiadujemy się, że postanowiła walczyć samotnie z Xaną, co nie ma żadnego sensu... ale dobra. Ważne jest to, że postanawia się przyłączyć do ruchu oporu (nareszcie). Następny podrozdział pokazuje nam, jak to Znaczkowa Liga zmierza do Kryształowego Imperium wraz z Dzielną Do. Po drodze spotykają oddział kucyków-nietoperzy, które okazują się być dobre. Dołącza równie Lighting Dust. Wszyscy zmierzają do KI (Kryształowe Imperium, tak to będę teraz pisać). Docierają tam i akcja płynie tak, jak w sumie powinna. Dostarczony zostaje kawałek kryształu. Ruchu oporu zyskuje nowych sprzymierzeńców. Koniec!
  6. O ja cię kręcę... ten post będzie chyba najdłuższym na tym forum. Nie ma to jak chwalić się swoim rozmiarem! Tak więc dzisiaj poświęcę się analizie i recenzji fanfika autorstwa Mistrza Lyoko; Kod Equestria! Już raz czytałem to opowiadanie i spodobało mi się. Naprawdę jest niezłe, ale ma TAKIE KOSZMARNE BZDURY W SOBIE... Dobra, spokojnie... to dopiero początek tej podróży pełnej przygód... Co jeszcze mogę dodać; jest to crossover z naszym ukochanym serialem oraz kreskówką, która kiedyś leciała na Jetix. Oglądałem ją, jak byłem mały i była spoko. Jakiś czas temu również przypomniałem ją sobie, oglądają praktycznie każdy odcinek. Tak więc WIEM, CO TU BĘDĘ RECENZOWAŁ. Ja się znam! Tak, tak! Ciekawi mnie również ile postów na to pójdzie. Lecimy z tym koksem! Rozdział 1 Co mi się rzuciło w oczy na samym początku? Podawanie cech postaci kluczowych, kanonicznych - po co? Wiemy jak wygląda Pinkie , czy tam inna Pinkamena, jaki jest jej znaczek, w końcu... to forum dla bronies, tak samo jak opowiadanie. Przynajmniej klimat serialowy jest jak najbardziej utrzymany. Bardzo łatwo jest sobie wyobrazić te wszystkie miłe scenki z życia kucyków. Charaktery też są poprawnie oddane. No jeżeli ktoś szuka tu takie spokojnego klimatu, który nie będzie wystawiać głównych bohaterek na próbę w skrajnych sytuacjach, to to tu tutaj znajdzie. W pierwszych rozdziałach najbardziej. Choć lubię, kiedy eksperymentuje się z postaciami w serialu, zderzając je z nowymi okolicznościami, zahaczając o bardziej poważne tematy i odsuwając tę cukierkowość, to tu brak tego nie przeszkadza mi. Takie ff też są potrzebne i też się fajnie je czyta. W sumie sam Dolar kiedyś stwierdził w jednej z rozmów na serwerze BC 2.0., że mistrz Lyoko nie ma sobie równych w pisaniu takich normalnych historyjek, wyciągniętych prosto z serialu. Coś w tym jest. No więc wszystko zaczyna się spokojnie, sympatycznie... aż tu naglę *buum*, wszystko lata, rozwala się cały świat! Armagedon Xany proszę państwa rozgorzał w Equestrii. A co ten nasz stary, dobry Xana wymyślił tym razem? Coś podobnego do planu Grogara! Zjednoczenie złodupców z poprzednich razów i użycie ich do własnych celów. Piękna sprawa. No ale nie wspomniałem jeszcze o krótkiej wizycie Discorda u Xany. Cóż... pojawił się tak po prostu. W tym nie ma nic dziwnego, ale dlaczego stało się to dopiero po takim czasie? Przecież Discord umie wyczuwać zakłócenia w magii, a tutaj mamy wręcz to podane jak na tacy; przecież on znalazł Xanę pomimo wszystkich zaklęć maskujących. No więc Xana atakuje. Zsynchronizowana akcja udaje się. W sumie zauważyłem, że opisy akcji są takie mało dynamiczne. "Wyszło z nich coś na kształt czarnych błyskawic, które zaatakowały je i po chwili, gdy ostatnie wyładowania czarnej energii przeszły przez ich ciała, w ich oczach pojawił się znak Xany." No tak niezbyt to błyskawicznie się stało. Skracaj zdania, jak chcesz uchwycić coś szybkiego. Dawaj pojedyncze ujęcia. Nie pisz; wyszło coś na wzór czarnych błyskawic, tylko pokaż, że to były te błyskawice. Tak więc Xana podporządkował sobie Elementy Harmonii. Co będzie dalej? Rozdział 2 Bitwa o Canterlot. Xana z łatwością wszystkich rozwala. Sytuacja staje się gorsza i gorsza... to dobrze. Fajnie się to czyta. Śledzenie tego, jak bohaterowie wpadają w coraz większe tarapaty jest ciekawe. Zobaczymy jak z tego wyjdą... W sumie ciekawi mnie dlaczego Xana nie przemienił Celestii w jednego ze swoich sług. Teraz już wiemy, że istniała alternatywna wersja księżniczki Dnia - Daybreaker. W czasie, kiedy ten rozdział był pisany, nie jestem pewien, czy już powstał ten odcinek. Chyba nie... Ale i tak mogła stać się kolejnym przydupasem Xany, żeby jeszcze bardziej pogrążyć Equestrię. No więc trochę przyspieszając; Splitfire, już wcześniej zawiadomiona o wszystkim, dociera do Kryształowego Imperium i informuje o całej sytuacji tamtejszych władców. Następnie Flash zostaje wysłany do Ponyville. A na sam koniec mamy pokazaną Maud, która po raz pierwszy w życiu wkurza się niemożebnie. Rozumiem sytuację, ale jakoś mi to do Maud tak czy siak nie pasuje. Było to nawet takie trochę groteskowe. xd Ale nie ma co przedłużać, bo właśnie lecę wraz z Flashem do Ponyville, aby zebrać parę informacji... Rozdział 3 No i zostałem OSZUKANY! Wylądowałem w jakimś dziwnym wymiarze, który w dodatku skomentował na samym początku mistrz Hoffman. Wskazał na lakonicznie wprowadzanie do nowego rozdziału. Według mnie tu nie ma czego się czepiać, może poza tym, że znów dostajemy te zbędne opisy postaci, które i tak już doskonale znamy. Można było zacząć ten rozdział po porostu dialogiem i potem w rozmowie pomiędzy postaciami przedstawić sytuację i wyjaśnić co i jak. Wtedy było by git. No i to mniej więcej dostajemy. Ale słuchaj się mistrza Hoffmana, bo on wie co pisze. No więc poznajemy ludzką Sunset! Aaa, a więc Sunset z Equestrii nie zabiła swojego sobowtóra, żeby zająć jej miejsce. No trudno. Dowiadujemy się, że ludzka Sunset w sumie jest taką podróbą ludzkiej Twilight, tylko że bardziej wredna. Również bada magiczną energię i kręcił się w pobliżu pomnika Wondercolta. No i dalej się dowiadujemy właściwie tego, co już doskonale wiemy. Ten fragment jest słaby, nudny. To taka toporna ekspozycja, w dodatku w stronę nowej postaci. Nie dowiadujemy się niczego ciekawego, tylko powtarzamy te informacje tak, jakby się miały się pojawić na następnej maturze. No jakby jeszcze było tego mało to dostajemy dokładnie tą samą treść listu do Sunset co wcześniej. Matko... Plan jest taki, że wszystkie ludzkie postacie przeniosą się do Euqiestrii... i nikogo nie obchodzi to, że równowaga multiwersum może zostać zachwiana. Dlaczego nie zostało to choćby wspomnianie w jakiś sposób. To był istotny wątek, gdyż to on trzymał w ryzach dwa światy i to przez to pozostałe mane 6 nigdy nie przedostały się do świata ludzi. Ludzka Sunset przygotowuje portal do Equestrii, aby móc wesprzeć kucyki w walce z Xaną. Zobaczmy co z tego wyjdzie... Rozdział 4 Rozdział o aktywacji portalu. W sumie za bardzo przeciągnięty. Całą akcję można było zamknąć w jednym podrozdziale, a tak to zostało to za bardzo przegadane. Wizyta u Celestii w sumie i tak nic nie dała, zbędny filler. Z resztą; one poszły poinformować o wszystkim dyrektor Celestię? Po co? Jeżeli chodzi o kiermasz no to jasne. Ale o całej tej wyprawie? Ona tam nie jest taka istotna jak ta Celestia w Equestrii. Już lepiej byłoby wtrącić, że o wszystkim poinformowały swoje rodziny. Oczywiście w tym rozdziale rzuciła mi się w oczy "aparatura". No jak tak można co chwilę używać tego samego słowa? Nie dość, że ciągle powracam do tego samego i mam wrażenie, że wszystko się powtarza, to jeszcze jest to napisane mało barwmy językiem. Ogólnie ten rozdział nie wypadł zbyt dobrze. Nie dowiedzieliśmy się niczego ważnego, właściwie zostało tu opisane wszystko to, co wiedzieliśmy, że się stanie, tylko że zostało to jeszcze dodatkowo rozwleczone. No ale rozdział 4 przynajmniej nie był aż taki długi i teraz możemy przejść do mięska. Chyba... Rozdział 5 Wracamy do Equestrii... w której nie dzieje się zbyt dobrze, ale to... dobrze. W końcu wspaniale jest poczytać o tym, jak męczą się nasi bohaterowie, którymi kibicujemy, prawda? Tak więc szybko dochodzi do adaptacji nowych ciał przez dziewczyny z liceum Canterlot (według mnie po taki diametralnie dużej zmianie ich anatomii nie powinny być na początku w stanie choćby się podnieść, a Rainbow Dash, która lata to już przegięcie. Niby uniosła się w powietrze parę razy, ale żeby dokonywać takich samych manewrów tuż po przemianie... no to już zbyt dużo. Zwłaszcza; pokazano nam w Equestria Girls odcinek specjalny, w którym ludzka RD przeniosła się do Equestrii i tam ciągnęła za sobą swoje skrzydła, nie była w stanie ich używać. Według mnie to ma znacznie większy sens. Krótkie wyjaśnienie sytuacji, dowiedzenie się przez bohaterów jaka jest sytuacja i jedziemy dalej z fabułą. Bohaterki idą, docierają do Kryształowego Imperium. Ten fragment został fajnie pokazany, lubię takie momenty w których planuje się następne posunięcia i przemierza kolejne kilometry. Szkoda tylko, że zamiast pokazać jakąś fajną akcję, coś, co by podniosłoby trudność tej wyprawy, to jesteśmy zmuszeni słuchać lamentów tej cholernej Rarity, która tutaj jest irytująca do kwadratu, do sześcianu normalnie. No nic, bohaterki dotarły do Imperium. Tutaj fanfik zacznie się robić coraz lepszy. Po karkołomnym czwartym rozdziale oraz wcześniejszych wreszcie dostaniemy to, do czego dążył ten fanfik. Bohaterki idą spać, ale ja jeszcze mam zamiar trochę poczytać... Rozdział 6 Cisza przed Burzą... Tak szczerze mówiąc samo napięcie przed czymś ważny często działa mocniej na ludzi niż samo wydarzenie. Czy tak będzie i w tym przypadku? Koszmary, koszmary i wszelkie nocne mary ujawniają się w umysłach naszych biednych bohaterów nie dając im odpocząć w trakcie snu. Lubię ten fragment. Jest dobry, ponieważ przybliża nam bohaterów, zagłębiając się w ich psychikę, ich obawy i strachy. To buduje ich autentyczność, sympatię czytelnika. Przechodzimy następnie do sekcji naukowej, która to snuje hipotezy na temat Xany. To również fajny moment, ponieważ możemy dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy, poznać różne punkty widzenia, a sam czytelnik może dedukować razem z bohaterami. Rozwiązanie tajemnicy "tajemniczego alicorna" niestety nie będzie proste, a prowadzić do tego będzie długa, kręta droga. Nie ma również zbyt wiele czasu na rozważania, gdyż trzeba się przygotować na nadejście wojsk wroga... Negocjacje się rozpoczynają. Niczym w GRZE O TRON, nasze wspaniałe umysły myśli taktycznej przesuwają pionki po mapie. Brakuje tam tylko karła... chociaż jest Spike, ale on to nie jest zbytnio sprytny. Wygląda również na to, że szykuje nam się Helmowy Jar! No nieźle... zobaczmy, co jeszcze się wydarzy w tym rozdziale... Fajnie się czyta o tych wszystkich wyliczeniach, sojuszach, traktatach. Widać, że zostało to przemyślane. A do tego pojawia się jedna z najlepszych postaci w tym serialu! Thorax! Tylko do jasnej cholery... dlaczego sprawdzają jego tożsamość w momencie, kiedy już dostał się do sali narad? Nie ma na to żadnego wytłumaczenia. Jest wojna, a wojna wymaga wzmożonej czujności. Ktoś tu nie dopilnował swoich obowiązków. NO I KOLEJNY ABSURD! Dodam jeszcze, że mój ulubiony; Kucyki z sekcji młodzieżowej. Ja rozumiem i wiem o tym, że dzieci pomagały dorosłym na wojnach, ale one tutaj podejmują się ważnych misji, mają nawet głos na obradach. To już przegięcie. Pomaganie przy lekkich pracach fizycznych, wykonywanie w miarę łatwych zadań - to bym zrozumiał. Ale nie wysyłanie dzieci w charakterze zwiadowców. To nie jest takie proste. One nie mają doświadczenia, wyszkolenia. Mały wzrost to jest jedna z niewielu zalet, która i tak nie jest jakoś bardzo ważna. No dobra. Mamy teraz podsumowanie, kolejne dane statystyczne na temat wojska, zapasów i tak tym podobne... Aż tu nagle wpada na obrady strażnik. Informuje wszystkich o tym, że armia Xany jest już niemal u bram, a towarzyszy mu wielki, skalny golem! Do broni!
  7. Grento YTP

    Odcinek 16: A Trivial Pursuit

    Mój Boże... ta Twilight. Czy naprawdę nie można już nic innego zrobić z tą postacią? Czy ona musi wciąż i wciąż być taka sama i odwalać tą sama manianę? Z resztą ta jej obsesja była jeszcze gorsza niż podczas Lekcji Zerowej! A kiedy była Lekcja Zerowa? Hmm... NA POCZĄTKU DRUGIEGO SEZONU! Pierdyliard lat temu to było! To było zdecydowane przegięcie! Hasbro robi cały czas te "mordy" pod memy, żeby jacyś bronies, do których nie dotarło jeszcze, że wbija się nam to do łbów z subtelnością młota pneumatycznego, mogli się tym jarać! Patrząc na komentarze powyżej, widzę, że nie tylko mi to zaczynało działać na nerwy. Dajcie mi PUUUDDING, bo coś czuję, że tego łajna władują jeszcze więcej do tej kreskówki. Ale co by nie mówić; odcinek, mimo że zrujnowany przez to memiarstwo, i tak był całkiem całkiem. Obsada drugoplanowa, ciekawy scenariusz. Ale i tak dam niską ocenę! Ha!
  8. O, przyjaciel mistrza Lyoko! Bardzo mi miło. Tym bardziej miło mi będzie napisać ten komentarz... Cóż... fanik. O czym on jest? O nowej drodze Sunset, a raczej opowiada to o tym w jakim sposób zdołała zbłądzić na wszystkim nam znaną ścieżkę. Już na samym początku mamy pokazany moment sielanki, nasza płomiennowłosa zdaje się być pozytywną postacią, która naprawdę chce się wykazać i zaimponować, zwłaszcza księżniczce Celestii. Chociaż mam parę wątpliwości. Jak to możliwe, że Sunset i Twilight się nie spotkały? Skoro to jest takie jakby dopełnienie wątku Sunset, która uciekła z Equestrii, co działo się wtedy, gdy Twilight już służyła u Celestii. Bo rozumiem, że to dzieje się gdzieś tuż po drugim odcinku pierwszego sezonu, a potem w kanonie nie ma mowy o tym, że się znały, a konkretnie; Twilight nic o niej nie wiedziała. No ale dobra, to nie jest problem, bo akurat w fanfiku jeszcze można coś takiego zrobić. No więc Sunset chcę przygotowywać jakąś tam imprezę, nie pamiętam szczerze... Chyba Obchody Letniego Słońca? Nie wiem? Może, ale to bez znaczenia. Ważne jednak jest to, że to Twilight zostaje powierzona misja przygotowania tego eventu, co rozczarowało Sunset. Na szczęście nasza ognista klaczka dostaje inną szansę na wykazanie się; na zorganizować event, który pozwoli Lunie bardziej oswoić się z nową dla niej sytuacją (pamiętajmy, że dopiero co wróciła do Equestrii o tysiącu lat). Sunset więc wpada na pomysł urządzenia wystawy z zabytkami i przez to udaje się do swojej kuzynki chyba (wybaczcie, piszę ten komentarz już jakiś czas po przeczytaniu). Wchodzi tak więc wraz z panną Shimmer do jej gabinetu. Tutaj rzuciło mi się w oczy parę rzeczy; opisy koncentrują się często na jakiś pierdołach. Dobrze, że próbujesz stworzyć jakiś obraz w głowie czytelnika, ale to jakiego koloru były firanki jest mało istotne i tylko odsuwa czytelnika od tego, co jest tak naprawdę ważne. Ja bym np pokazał czytelnikowi jakieś dwa tytuły książek, które miała w biblioteczce albo to jak podpisywała te swoje całe segregatory, co to się tam znajdowało. To byłby szczegół, który mógłby zarysować otoczenie i zmusić wyobraźnie czytającego do pracy, a przy okazji czegoś byśmy się dowiedzieli o Beautiful, bo tak się nazywa kuzynka Sunset. Zauważyłem też również problemy z interpunkcją, literówki, nawet brakujące słowa, zwłaszcza w tym liście od Celestii, który to pokazała Beautiful. Spotkałem się również z konstrukcjami zdań, które nie mają sensu... Poczytaj na głos to, co napisałeś, żeby uniknąć takich błędów. Przeskoczmy trochę treść to tego, co jest najważniejsze w tym opowiadaniu. Na początku zastanawiałem się, jak w tej wersji historii doszło do tego, że Sunset się zbuntowała. W komiksie pokazano nam, że Sunset od samego początku była pyszna, pragnęła więcej i więcej mocy i to jak najszybciej, co ostatecznie doprowadziło do jej konfliktu z Celestią. Tutaj odkrywa dziennik, czyta krótką notkę z której dowiaduje się, że nie jest tak dobra jak Twilight i obraża się na swoją me... byłą mentorkę. Jestem w stanie to zrozumieć. W jakimś stopniu. Zawiodła się na Celestii, gdyż Sunset nie poczuła się odpowiednio doceniona i postanowiła skończyć z tym wszystkim. Uciekła do innego wymiaru... dość radykalne kroki, nie powiem. A czy Celestia kiedykolwiek w ogóle wspominała o tym, że Sunset być może kiedyś zostanie jej następczynią? Gdyby tak było, to byłby bardziej skłonny zrozumieć główną bohaterkę; w końcu jej nadzieje najpierw były rozpalone, a potem to wszystko szlag trafił. Na koniec mamy króciutki fragment o tym, że Sunset żałuje wszystkiego, po czym pisze z powrotem do Celestii o tym jak to jest jej przykro... Nie wiem, po prostu to wszystko jest jakieś takie... wyprane. Nie w Perwollu. Po prostu nie ma tu takiej esencji tego wszystkiego. Wszystko się tak naglę zaczęło i tak naglę skończyło. Dużo zmarnowanego miejsca, cały wątek tej wystawy muzealnej dla Luny tak naprawdę nie miał znaczenia, a samej Luny nawet tutaj nie było... Wszystko wskazywało na to, że coś się stanie podczas tej wystawy. Niestety, ale większość tego fanfika ostatecznie nie miała znaczenia dla zakończenia. Ja bym postarał się to napisać od początku i bardziej przemyśleć, co tak naprawdę ma się dziać podczas historii. No cóż... nie poszło najlepiej, ale również nie najgorzej. Mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz. Starających się pisarzy nigdy za wiele. Na koniec jeszcze parę spostrzeżeń. - "Noc była ciepła, rześka, spokojna, nic nie wskazywało na horror jaki niebawem się rozegra." Ach, lubię to uprzedzanie faktów. Choć później i tak nic szczególnego się nie wydarzyło. Horrorem ma być to, że Sunset jednak nie będzie następczynią Celestii? - "Podeszła do okna i spojrzała na księżyc na którym wciąż widniała podobizna jednorożca." Ale jak? Przecież ta podobizna zniknęła, kiedy tylko Luna wyrwała się z księżycowego więzienia. To byłoby na tyle ode mnie. Życzę powodzenia w pisaniu! Pozdrawiam!
  9. Ziemniak spotykamy się znowu... przyjrzyj się zatem memu słowu. Już jakiś czas temu przeczytałem początek Twojego, co by tu nie mówić, wyjątkowego fanfika. Tak - jest wyjątkowy. Ty powinieneś iść pisać trzynastą... czternastą księgę Pana Tadeusza! Albo stać się lepszym niż 3/4 raperów w Polsce. Szacun za to, że wszystko jest utrzymane w jednym rytmie (no czasem liczba sylab szwankuje, ale co tam) i wszystko się rymuje. To wymagało sporego wysiłku. Jednak ta wyjątkowość, która zdaje się być największą zaletą jest również największą wadą. Autor jest tego świadom, gdyż już miałem okazję z nim o tym porozmawiać. To opowiadanie bardzo specyficzne, o dziwnym klimacie. No i ta forma... przede wszystkim forma. Bo tak naprawdę nie mamy nic poza nią. Treść nie obrazuje nam niczego wyjątkowego. Można podziwiać tutaj jednie stronę techniczną. Ja jestem zdania, że nawet książka z dobrą historią, ale fatalnie napisana i tak jest lepsza od takiego nic niewartego, lukrowanego fanfika, za którym nic się nie kryje. Sztuka dla sztuki! Oczywiście aspekty techniczne, warsztatowe również mają wpływ na to, jak historia zdoła wybrzmieć w całym dziele. Nie zapominam o tym. Więc co się dzieje w fanfiku? Starlight, komuszka stara, przejmuje władzę i zamierza zgotować Equestrii wojnę. Mamy tutaj opis życia kucyków, rewolucję przemysłową, a później również niepokój związany z widmem nadciągającego konfliktu. Wszystko jest pokazane w postacie takiej jakby kroniki. Narrator zwraca się do czytelnika w paru miejscach, co przywołuje wspomnienia z głosem jakiegoś opowiadacza bajek, który to zabierał nas swą opowieścią w baśniowy świat. No i właśnie to jest też największa bolączką dla mnie. Wszystko to jest opisywane nam, nie pokazywane, tylko opisywane i to jeszcze w taki podręcznikowy sposób. Normalnie jak na lekcji historii. Niestety patrzymy na to wszystko z perspektywy narratora, a nie bohaterów, którzy mogli by dać życie tej opowieści. I to ciągnie się przez cały czas. Poza rymowaną formą ten fanfik nie ma polotu. Z przykrością to stwierdzam. Oczywiście ważnym czynnikiem jest również to, że to po prostu nie dla mnie, a wciąż istnieją pewne zasady, które pozwalają bardziej zaangażować czytelnika. Tego tutaj nie ma. Dalej mamy narrator pochyla się nad okrucieństwem wojny, nad wieloma klęskami, które się z tym wiążą. Następuje krytyka bezsensowej przemoc i cierpienia biednych żołnierzy, którzy przede wszystkim chcieliby żyć normalnie i w spokoju, ale niestety muszą ruszać na front bo takie mają obowiązki. Jest to temat ciekawy i warty zgłębienia. Powiem tak; forma, mimo że jest całkiem niezła z takiego technicznego punktu widzenia, co jedna do mnie nie trafia. Historia to również nie jest nic specjalnego tak patrząc na to w suchy sposób. Jednak z potencjalnie czegoś nieinteresującego można zrobić coś, co wciągnie czytelnika na długo! No tutaj się to nie udało, przyznam szczerze. Ale nie ważne; jeżeli chcesz pisać w ten sposób, to pisz! Pisz tak, jak Ci najwygodniej i doskonal swój warsztat w tym kierunku, jeżeli tego chcesz. Czasami lepiej jest mieć małą grupkę oddanych fanów i pisać tak, jak się lubi, niż starać się na siłe przypodobać większej publice, nie czerpiąc z tego przyjemności. Także nie poddawaj się. Mam nadzieję, że z czasem również postarasz się napisać coś bardziej standardowej. Jeszcze parę spostrzeżeń ode mnie... - "Jednak zanim dalej pójdziemy, zanim jeszcze dalej polecimy, dodam jeszcze parę rzeczy, ważnych dla akcji, fabuły – kontentu, bo nikt nie zaprzeczy, że przebieg granic może pójść do zapomnianego odmętu." Nie, błagam... nie rób tego... Uff, jednak nie było dużo pokazywania stricte tego, co się znajduje na mapie strategicznej. - "Luna, wyzwolona przez siostrę spod koszmaru władzy, pomagała jej jak mogła, nawet w błahym wygarnianiu sadzy." Well, ktoś tu chyba utknął xd - "Wojna – ona nigdy się nie zmienia" ja pier****! Ile razy jeszcze usłyszę ten tekst! - "I tak pomylił się Artem w podróży swej, bo nie słuchał co Chan mówił mu, jednak to nie koniec myśli tej, nie skończę jeszcze tu." Metro? Dobrze, że nie Stalina... albo raczej Starlight. - "Wróćmy na chwile do PREnu, gdzie przydałoby się trochę tlenu." Oh shit... you are genius! - "Lepsze zrozumienie, czy przebaczenie?" Jeżeli chodzi o fanfiki to wolę już zrozumienie. Ghatorr wspominał coś nie coś już o tym, że da się pogubić w tych wszystkich rymach. Jest to niestety prawda... To by było tyle. Życzę powodzenia w pisaniu! Pozdrawiam!
  10. Fanfik o Celestii, która ma być kompetentna. To dobrze. Brakowało mi w serialu właśnie takiego obrazu księżniczki Słońca. Problem polega na tym, że została wykreowana na potężną istotę, jednak w późniejszym czasie nie mogła pokazać tego, że jest takim badassem. Grogar wypada pod tym względem o wiele lepiej. Jednym ruchem mógł pozbyć się Sombry. Myślę, że to samo mógłby zrobić z Celestią, ale on jest ostrożny, woli działać z ukrycia, a w dodatku to nie jest jego pełen potencjał, gdyż nie posiadał przy sobie swojego dzwonka. To jest potęga. Co by nie mówić, Celestia jest oczywiście również bardzo silna, ale nie udało się tego zaakcentować w kanonie. Ponadto, parę razy wpadła w poważne tarapaty i dała się podejść. Wtedy ktoś inny musiał ją ratować. A co się dzieje w samym fanfiku? Początek - uderzenie w grubego kalibra. Już na samym początku wiem co się dzieje. Sytuacja została zarysowana w paru zdaniach tak, że nie trzeba niczego tłumaczyć. Bardzo dobra robota. Nie ma czasu na dłużyznę i ekspozycję. Od samego początku tempo jest ostre, ale to również dobrze, zwłaszcza, że opowiadanie jest krótkie, więc akcja nawet nie zdąży zmęczyć czytelnika. Właściwie to pozostaje niedosyt... Napastnicy wbijają do sali tronowej, mordują wszystko na swojej drodze. Zastają Celestię, która... stoi i przygląda się sytuacji ze stoickim spokojem. Nawet widzi swą martwą siostrę, bezczeszczoną przez wrogów. Bawi ją pewność siebie minotaurów. Właściwie to brakowało jej jedynie ramion skrzyżowanych przed sobą i zadartego ku górze nosa, z wyrazem "No co mi zrobisz? No co?" Moment zdejmowania biżuterii przez księżniczkę był naprawdę kozacki. Za taką Celestię nic nie robiłem! To się aż przyjemnie czyta! Dalej mamy rozpierdziel, karanie napastników. Herszt bandy zostaje obrócony w proch jak jego żołnierze. Miasto się odbudowuje. Wszystko tak naprawdę wraca do normy. W sumie to aż zastanawiam się... skoro Celestia jest AŻ tak potężna, to czemu w ogóle pozwoliła na jakiekolwiek cierpienie jej poddanych? No może i zmartwychwstaną, ale i tak, wciąż te kucyki przeżywały te okropne chwile. Pod koniec dowiadujemy się również tego, że Celestia jest Słońcem. Słońcem. A jej kucykowa forma to tylko coś w rodzaju projekcji, awatara. Wiadomo, to jest fanfik, więc takie rzeczy mogą jak najbardziej się w nim pojawiać, ale jakby się nad tym zastanowić to... Celestia porusza samą siebie podczas zachodów Słońca? A jak potrzebna była szóstka magów, w tym Starswirl, to oni wtedy nią poruszali? Czy księżniczka Dnia istniała od zawsze? Ach, tyle pytań... Ale to dobrze. To ciekawy wycinek alternatywnego uniwersum. Tak więc fanfik naprawdę przyjemny. Minotaury zżarły aury. Życzę powodzenia w pisaniu! Pozdrawiam!
  11. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę... tak tam widzę. Wolałbym napisać; kocham, kocham, kocham, kocham... chociaż bez przesady, bo pomimo tego, że znacznie mi bliżej do tego drugiego uczucia względem fanfika, to jednak nie wszystko jest takie wspaniałe. No więc spotykamy się tu z fanfikiem Ghatorra, jednym z pierwszych, który pokazał się na początku tego roku. Już wtedy zwrócił moją uwagę, ale jako że byłem leniem i nie chciało mi się zbytnio nadrabiać zaległości z opowiadaniami fandomowym, to się dopiero teraz za to zabieram. Dobrze, że mamy takie dzieła jak Kruchość Obsydianu. To znacznie poprawia ogólną twórczość polskich bronies. Dodam jeszcze, że to jest moje pierwsze zetknięcie z twórczością Ghatorra. Przestrzegam przed SPOJLERAMI. No dobra, zaczynajmy tę analizę-recenzję. Początek to opis tego co prawdopodobnie wydarzyło się za kulisami w serialu, a raczej to, co powinno się wydarzyć. Mamy wprowadzenie do historii, póki co nic specjalnego. Jedynie zapowiedź Przebudzonego daje pewną dozę ciekawości. Ale to tylko punkt wyjścia, więc nie należy się czepiać. Wszystko jest poprawne. Żałuję, że nie zdecydowałeś się pokazać walki z minotaurem. Nie miałeś pomysłu jak to pokazać? To mogło być ciekawe, wartkie tempo akcji, która dodatkowo przedstawiłaby nam bohaterów, ich możliwość i charakter. Niby początek pokazał nam starcie z Przebudzonym, ale brakuje tego finału. Czemu? No dobra, koniec prologu, mamy liźnięcie tego całego wątku Przebudzonych, po krótce przedstawionych bohaterów, nie mogę powiedzieć, że jakoś ich polubiłem, bo to bardziej tak, jakbym przeczytał notkę biograficzną na Wikipedii na tematych tych postaci. W sumie nie musiałeś podawać od razu tego skąd pochodzą rodzice Sunsent. W sensie; co nam daje ta informacja? No może w przyszłości się dowiemy, ale może lepiej by było, gdyby to sama bohaterka nam to opowiedział w rozmowie z kimś innym? Bo póki co to wszystko nie miało żadnego znaczenia, żadnej konkluzji. Dobra, jedziemy dalej. Pomińmy już te rozmowy o Obsydian. Ok, jestem w stanie zrozumieć postępowanie księżniczek. Ogólnie rzecz biorąc rozdział pierwszy jest za bardzo przegadany. Można było to wszystko nieco zwęzić. Ważna jest tylko końcówka, czyli pierwsze zetknięcie z tytułową bohaterką - Obsydian. Cóż, ma nieco wyprany mózg przez tatusia. Mam nadzieję, że będzie w stanie skonfrontować się z poglądami ojca w przyszłości i nabierze swojej własnej tożsamości. Nie tylko tą, którą wpoił jej Sombra oraz mentorzy. Póki co możemy się spodziewać tego, że Obsydian będzie się starać wykorzystać sytuację i przechytrzyć Twilight. Mam nadzieję, że ta księżniczka nie wykaże się tępotą i w końcu coś zauważy. Ok, drugi rozdział No i zaczynamy od myśli Obsydian na temat tego, jak wyglądało jej życie przed upadkiem Sombry. Tu plus za to, że Siombra został pokazany jako władca mroczny, okrutny, a do tego inteligentnie kalkulujący. Nie tak jak w serialu, który zrobił z niego błazna. Serio, gdyby postąpił tak jak jego córka w tym faniku, to znaczy - poddał się Grogarowi, żeby potem wykorzystać moment jego słabości, to nie przegrałby z kretesem tak jak parę razy wcześniej. Przecież wiedział, że tak naprawdę może istnieć tylko dzięki Grogarowi. Do tego mamy również realistycznie pokazane to, jak jego wychowanie wpłynęło na Obsydian. W pełni rozumiem, dlaczego taka jest. No i rozpoczynamy teraz motyw podobny do tego, co był w Past Sins, a przynajmniej mi się z tym skojarzył. Twilight bierze pod opiekę kogoś kto niby ma jakieś tam powiązania z czarną magią, ale w gruncie rzeczy jest niewinny... przynajmniej póki co. Ciekawi mnie, jak to się rozwinie. Czy Twilight zastąpi matkę Obsydian? No no no... skoro jest to ff w klimatach SoL, to jest to całkiem prawdopodobne. Pewnie będą jakieś dramy... związane z tym, że Obsydian będzie próbować przyzwać ojca z powrotem albo sama zająć jego miejsce. No zobaczymy. Później nasza Obsydianka dociera do Ponyvi... PONYTOWN i obserwuje całkiem nieznany jej świat ze swojej własnej perspektywy. Ten fragment jest niezły; nie dość, że mamy okazję dowiedzieć się jak to wszystko się rozwinęło po tych trzydziestu latach, to jeszcze możemy to zderzyć ze światopoglądem głównej bohaterki. Całkiem fajnie użycie córki Sombry, jako kogoś, kto miałby nam przedstawić zmienioną rzeczywistość z jej punktu widzenia. Dodam jeszcze, że... Heh, wiem, że do głupie, ale za podmieńca kucharza jestem skłonny dodać kolejny punkt. W sumie tuż po tym jak przybyła ta pokojówka Coxa, zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak dużo podmieńców służy Twilight. Nie żeby to było coś, co by mi się nie podobało... No ale niedługo potem dowiedziałem się, że została królową jednego ze szczepów podmieńców. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, co się tam wydarzyło w przeszłości. Teraz wątek Kryształowego Zamku. Tak więc nasz poczciwy Sunburst, już jako Gandalf, postanowił przeprowadzić skan całego miasta. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Choć spodziewam się, że jednak coś znajdą... to wydaje się być oczywiste do dalszego popchnięcia fabuły. Lecimy dalej, rozdział 4 No i tutaj już widzę komentarze Cahan. Ok, w takim razie uznam, że po prostu jeszcze korekta nie jest skończona, spoko. Nie będę brał pod uwagę błędów, jakie tutaj znajdę. Kontynuujemy dalszą część poznawania świata przez Obsydian. Nauka, nauka, nauka... tak, tak. Wykład o dawnych dziejach oraz czytanie tekstów źródłowych. Aż mi się przypomniały moje lekcje z historii. Choć powiem szczerze, że było to trochę przeciągnięte. Znaczą część tego co przeczytałem zajmowała właśnie rutyna córki Sombry. Aż sobie zadawałem to pytanie w głowie; kiedy wreszcie Twilight wystawi ją na interakcję z innymi kucykami, najlepiej w jej wieku? Powinna coś takiego zrobić, nie...? No i się wreszcie doczekałem. Twilight obmyśliła jakąś intrygę, tirekową intrygę, która miała być pomóc Obsydian wyjść do kucy... Zaciekawiony zacząłem czytać dalej. Właśnie na to czekałem, bo to byłoby ciekawe do zobaczenia, choć mniemam, że przewidywalne... I tak jak przewidywałem; Obsydian nie okazała się być Bogiem interakcji społecznych. Dalsza część tego rozdziału ciągnie wątek tych ukrytych miejsc... ok. Ale później znacznie ciekawiej się zrobiło, gdy Twilight postanowiła odkryć, co za zaklęcie rzuca Obsydian na siebie przed snem. My już to wiemy, więc nie będzie zaskoczenia, jednak zastanawia mnie reakcja Twilight i co z tym pocznie. No nic, zobaczymy jak to się potoczy dalej. Fajnie był było, gdyby doszło do jakieś zmiany. Niech te miejsca w Kryształowym Zamku coś wykażą. No i więcej konfrontacji Obsydian z innymi kucykami oraz światem zewnętrznych, bo to jest najciekawsze. Z problemów zauważyłem jeszcze; - przekombinowane zdania, które usuwają najważniejsze ich aspekt - to że są czytelne, (czasami musiałem się wrócić i przeczytać to drugi raz), - niepotrzebnie przeciągnięte niektóre sceny, zbyt długo jesteśmy wodzeni za nos, - dobre opisy wewnętrzne bohaterów... ale czasem jest tego aż nad to (fajnie by było zostawić nieco tajemnicy lub po prostu pokazać to w akcji, tak, żeby czytelnik sam mógł sobie wszystko wydedukować, a tak to wszystko dostajemy jak na talerzu). No mimo wszystko jest to dopiero początek tej historii. Pewnie wrócę tutaj za jakiś czas, gdy już pojawi się więcej treści. Wtedy będę mógł napisać coś więcej. No dobra, jeszcze parę spostrzeżeń, takich luźniejszych. - rozmowa Shininga z Twilight; on coś tam tłumaczy, że gryfi Imperator się nie ugnie i tak, i tak dalej, aż tu nagle Twilight krzyczy: Shining! Em... on tam stał od paru chwili, dopiero wtedy zareagowałaś? - szkoda, że nie padło więcej trupów. Od takiego minotaura oczekiwałbym mordu - jeżeli chodzi o Sunset, a nie przepraszam Sunsent, do jasnej ciasnej, przez to podobieństwo imion cały czas widzę oczami wyobrazi właśnie Sunset - Tempest jako terminator? Why not - Shining Armor nie wygląda już jak laluś z pisma dla klaczy i homoseksualistów, który akurat pozował w mundurze? Za to dziękuje bardzo... - lubię Sunbursta, więc części sympatii do niego, przenosi się automatycznie również na jego córkę - "W porównaniu do walki z opętanymi żądzą władzy tyranami zajmowanie się jedną nastolatką powinno być proste, prawda?" Nie xd. - "Dużo wody musiało upłynąć w Maresippi, zanim przestano żartować o tym, jak „rzucił żonę”… Wow to prawie jak ja "rzucający palenie". Całkiem zabawne. - "– Nie, w sumie jest nas dwanaście. Obsydian mogła tylko mrugnąć kilka razy, podczas gdy jej umysł szykował się do wywieszenia białej flagi." Hmm... prawilna reakcja. - "[Twilight] Z czasem nawet nauczyła się orientować, że właśnie robi coś źle, zanim efekty tego działania wybuchną jej prosto w twarz." To niepodobne do Twilight. - "[...] – Akhem… A zatem… Nazywam się Twilight Sparkle, mam 52 lata i jestem księżniczką przyjaźni…" To poszło tak dobrze, że Ghatorr aż musiał uciąć tę scenę. - "„Klacz jednorożca na ostro” – przeczytała na głos," W sumie to spodziewałem się tu już czegoś innego niż książki kucharskiej. Co mogę powiedzieć o fanfiku na zakończenie, już tak w paru słowach? Jest pyszny. Oby tak dalej. To tyle. Życzę powodzenia w pisaniu. Pozdrawiam!
  12. Schody to kolejny z wielu fanfików Malvagia. W sumie nie byłem zaskoczony tym, że Schody nie okazały się być dla mnie... schodami w trakcie czytania, gdyż po prostu już wcześniej miałem do czynienia z twórczością ww. autora. Tak więc jeżeli ktoś miał styczność z fanfikami od Malvagio, nie musi się martwić, ponieważ tym razem to krótkie opowiadanie również trzyma poziom, podobnie jak ich reszta. Nie będę jakoś specjalnie pochylać się nad technicznymi stronami opowiadania, bo wszystko pod tym względem jest poprawne i dopieszczone do ostatniej literki, co jest również zasługą korektora. Tak więc nie musisz czytać dalej, żeby zapoznać się ze zdaniem jakiegoś tam użytkownika forum. Po prostu idź czytaj! A więc o czym opowiadają schody? Odebrałem to jako opowieść o podróży wgłąb siebie, czego symbolem były schody. Konfrontowanie swoich przekonań, czynów ujęte w motywie podróży, który zawsze lubiłem, a który pojawiał się już często w literaturze, choćby w Jądrze Ciemności. Jak wiadomo podróż zawsze miała doprowadzić do rozpoznania przez bohatera otaczającego go świata oraz zrozumienie samego siebie, własnych uczuć i myśli. Aria pokonuje swoją przeszkodę i utwierdza się w przekonaniach. Nie jest to jednak proste zadanie. Z pozoru nieszkodliwe Schody są w stanie wystawić nawet najtwardsze charaktery na próbę. Zmęczenie fizyczne, psychiczne. Nieskończone Schody, które po niedługim czasie starają się wbić bezsensowność starań temu, kto odważył się na nie wkroczyć. Ale to właśnie próba skonfrontowania się z własnymi myślami i przekonaniami. Każdy powinien mieć taki odruch, każdy powinien być w stanie zajrzeć wgłąb siebie. Nosce te ipsum, jak głosili już starożytni. Przejście Schodów do dopiero początek. Dochodzi tu kolejny problem; w jaki sposób zaprowadzić pokój na świecie, jednocześnie nie odbierając wolności kucykom? Z jednej strony wiąże się do z kontrolą i ograniczeniem wolności, która jest ważną wartością w życiu każdej istoty, jednak wolność jest przyczyną konfliktów i złego postępowania. Usunięcie jej nie jest łatwe do zaklasyfikowania jako dobre, czy złe. W każdy razie jak zawsze mamy tu do czynienia z sytuacją coś za coś – odwieczne prawo tego wszechświata. Cóż, Aria postanowiła wybrać to, co podpowiadało jej serce. Jest dobrym władcą, bo jest dobrym kucykiem, a dobre kucyki mają dobre intencje, nawet jeśli ich czyny są błędne i prowadzą do złego. Ciekawe, fajna historia. Można oceniać i spierać się, czy postępowanie Arii było moralne. Fajny ff, naprawdę. Jednak te schody... nie okazały się być schodami, bo przyjemnie się czytało, płynnie, niemal bez żądnych drobnych wpadek. Naprawdę godne podziwu, że już na tym etapie piszesz w ten sposób. Tak więc... więcej takich fanfików. Naprawdę jest to coś na poziomie. Powodzenia przy pisaniu. Pozdrawiam!
  13. Ach, więc teraz nadszedł ten czas, gdy będę miał wreszcie nieco więcej czasu i ochoty, by zapoznać się lepiej i nadrobić zaległości z twórczością fandomową. Miałem już zaplanowane fanfiki do przeczytania, ale patrząc na to, co zostało wrzucone ostatnio na forum, postanowiłem przeczytać wszystko od najświeższego do najstarszego. Tak więc Wampirze Opowiastki. Póki co mamy tak właściwie jedną opowiastkę, na dzień pisania tego postu. A czy jest ona porządnym fanfikiem, godnym tagów adventure, fun? Początek jest całkiem interesujący, poprawny, zaczynamy śledzić akcję, jak już coś się dzieje i tylko podążamy za biegiem wydarzeń, aby zobaczyć dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Lubię, gdy opowieść szanuje mój czas i nie zalewa mnie zbędnymi opisami, które to według autora mają budować klimat, a na dłuższą metę potrafią zmęczyć i wręcz ten klimat wypaczyć. A skoro już wspomniałem o klimacie, to jak się ma w tym opowiadaniu? Jest naprawdę niezły. Spodobał mi się. To taki powrót do starych, dobrych wampirów (nie tych słodko-pedaliskich ze Zmierzchu, które posiadały moce x-menów), które są postrachem wsi, budzą respekt wśród maluczkich i powiewają kultową już peleryną, a także szczerzą obowiązkowe kły. Dawno już nie miałem styczności z tymi motywami, fajnie było do tego wrócić. Cała historia tak naprawdę kręci się wokół znanych nam motywów. Fajnie by było zobaczyć później jakąś innowację, która choćby starała się czymś zaskoczyć, bo jak na dzień dzisiejszy wszystko jest takie standardowe, prostolinijne. Historia w sumie nie opowiada niczego specjalnego. Wiadomo, jest to póki co wstęp, jak sądzę, taka miniaturka, która miała pokazać z czym my tu będziemy mieć do czynienia, choć brakujemy mi jakiegoś teaser, czegoś, co zapowie jakieś ciekawe akcje na przyszłość. Jeżeli chodzi o błędy to nie było ich jakoś dużo. Zdarzały się nieuzasadnienie zbyt długie zdanie, które spokojnie można by rozdzielić kropką, powtórzenia, powracanie do informacji, które już znaliśmy, interpunkcja, a także zbędne słowa, które odsuwały od właściwego sensu i były taki zapychaczem. Cóż jeszcze mógłbym dodać? Może coś o postaciach i parę moich spostrzeżeń. – Lekoy; nie wyróżnia się niczym specjalnym, ot taki typowy wiejski kucyk, nawiązujący również do tego archetypu z powieści fantasy – Annares; fajna postać, niejednoznaczna, ani jest dobra, ani zła, choć póki co i tak mało o niej wiemy. Nie jest zbyt mroczna jak na prawdziwego wampira, lecz z drugiej strony potrafi pokazać kły. Wydaję mi się być zbyt pewna siebie i mam wrażenie, że nie ma żadnego dobrego planu na przejęcie władzy nad okolicami zamku. No ale pożyjemy, zobaczymy. – Clarky; to taki typowy sługus, jakiego mogliśmy spotkać w wielu bajkach. Postać poprawna, choć schematyczna. – Nyszyt'ahn; przypomina mi Sagitę z Gothica 2. Taka zielarka, mieszkająca na uboczu, właściwie Zecora, ale też nie do końca, bo lubi januszować w biznesie. W sumie oprócz tej Sagity, skojarzyła mi się z lichwiarką ze Zbrodni i Kary. Przypadek? – Trochę to głupie, że sarkofag otworzył się ot tak, przypadkiem, ale to jeszcze jest do wybaczenia, bo można to uznać za punkt wyjścia, no i nie szkodzi klimatowi. – Tak się zastanawiam... dlaczego wampiry mają odruch oddychania i krztuszenia się, skoro nigdy nie musiały oddychać? Jak ten odruch się wykształcił w takim razie? – Besterek? Czyżby... – Nie lepiej było najpierw ogłuszyć tego ogiera, a potem czerpać krew? Podsumowując; fajny, przyjemny ff. Nie specjalnego, póki co zaznaczam, bo jeszcze nie wiem, co wydarzy się w przyszłości. Tak czy siak ja zaczynam obserwować ten temat i czekam na kolejne opowiadania. Powodzenia przy pisaniu! Pozdrawiam!
  14. Ewakuowałbym się do schronu, bo większej katastrofy bym nie doświadczył. Coś byś zrobił, gdybyś naglę obudził się i odkrył, że ostatnie dziesięć lat było jedynie snem?
  15. Nie jestem pewien, bo z jednej strony chciałbym dążyć do ujawnienia prawdy, a z drugiej bałbym się, jakie konsekwencje dla tych kuców mogłaby przynieść ogólna świadomość o ich istnieniu wśród ludzi. Co byś zrobił, gdyby okazało się, że każda z mane 6 stanie się alicornem i znajdzie sobie drugą połówkę, żeby mieć z nią dzieci, które będą bohaterami następnej generacji? xd
  16. Grento YTP

    Zabawa Tak czy Nie 2.0

    Tak. Czy czasami wracasz się po to, aby sprawdzić, czy drzwi do domu są zamknięte?
  17. Grento YTP

    Zabawa Tak czy Nie 2.0

    Nie, ale jadłem kiedyś, jak chodziłem do szkoły. Siedzisz do późna w nocy, kiedy nie masz żadnych obowiązków na następny dzień?
  18. Ach... pozwól, że... trochę Cię wyczyszczę moja droga!
  19. Grento YTP

    Zabawa Tak czy Nie 2.0

    Oj tak, mam tego trochę i w rezultacie niczego później nie sprawdzam xd Czy masz zamiar wykorzystać to lato jako okazję do wyciszenia się i odpoczynku od innych ludzi?
×
×
  • Utwórz nowe...