-
Zawartość
564 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
23
Wszystko napisane przez Grento YTP
-
Zależy, ale zdarza się. Czy jesteś abstynentem?
-
Tak. Czy lubisz masło?
-
Nie. Czy masz długie włosy?
-
Tak. Czy masz na imię Darek?
-
Tak. Czy zraniłeś kogoś mieczem?
-
Tak. Czy użyłeś kiedyś gaśnicy?
-
Tak. Czy lubisz zgniatać puszki?
-
Nie. Czy lubisz pisać ołówkiem?
-
Lubię. Czy lubisz konserwy?
-
Mam nadzieje, że nie... Czy lubisz słoną wodę?
-
Nie. Czy lubisz białą czekoladę?
-
Pierwszą część. Następne są podobno gorsze. Czy lubisz ogień?
-
Zależy od czasu przygotowania potrawy. Lubisz biegać?
-
To zależy do tego, czy mogę ja komuś wywalić na głowę. Czy lubisz wodę gazowaną?
-
Średnio... Czy ktoś zna/lubi postać Pani Deliktywy?
-
Taaak! Czy lubisz cytryny?
-
A oto i rozdział 4 "Przepowiednia"! Zapraszam do czytania! https://docs.google.com/document/d/1lcFXjmNBd8SdNRMzhYvkyKVyeEZvIQxM7EZi7gYQBjY/edit
-
Dziękuje za opinie. Film Stalker również oglądałem. Sami twórcy gry się na nim inspirowali. Być może wpływ gier jest tak duży, gdyż w momencie tworzenia fabuły ff to byłem na świeżo po przejściu całej trylogii Stalkera. To prawda, że można zaobserwować tam różnice pomiędzy postaciami z EG oraz ze Stalkera. Wydaje mi się, że to może być wynik zderzenia różnych prądów kulturowych, co ma tu miejsce, a problemem tych dwóch uniwersów jest też to, że w samym EG głównymi bohaterkami są... no właśnie dziewczyny. Płeć piękna. W Stalkerze jest wręcz odwrotnie. Mało tego; przez całą trylogię nie pojawia się żadna kobieta, ani choćby wzmianka o niej. Dlatego nie chciałem obsadzać tego terenu w zbyt wiele dziewcząt. Teren bagniste, które są przedstawione w pierwszych rozdziałach bardziej kojarzą się ze Stalkerem, a nie z MLP. To jednak jest punkt wyjścia. Taki pierwszy akt. Jedyne co mogę tu zdradzić to to, że będzie okazja zwiedzić znajome miejsca. Natomiast Fluttershy wybrałem z wymienionych przez Ciebie powodów, ale również dlatego... gdyż w sumie na pierwszy rzut oka ona najmniej nadaje się do takiego środowiska. Uznałem, że będzie to interesujące, aby obserwować kogoś, kto musi się zmagać z Zoną, co nie jest jej bajką. Poza tym stanowi dobry kontrast do całej tej reszty bandytów, pijaków i innych kryminalistów. Dzięki za komentarz! Dwa kolejne rozdziały są już w korekcie prereaderów, więc powinny się ukazać już niedługo. Pozdrawiam!
-
– Nie wiem co Was poróżniło, ale musicie przestać! – zakrzyknął Alrix, uspakajając magię przepływającą przez jego poroże. Przymknął oczy i odetchnął spokojnie. Spojrzał surowo na dwójkę kucyków, która wszczęła bójkę. Przy tym nie spuszczał z oczu również maga krwi, który w każdej chwili mógł aktywować zaklęcie. Rozpoznał ten rodzaj magii, choć nie od razu, gdyż, coś takiego nie było prostą sztuką nawet dla podmieńców, z natury przystosowanych do wyczuwania zmian w przestrzennej strukturze magii. Jego czary dotyczyły krwi, ale najwidoczniej czarnoksiężnik nie spodziewał się trafić na Alrix, w którego żyłach nie płynęła krew kucyków. – Myślę, że herbatka to lepszy pomysł, niż zniszczenie wszystkiego wokół. Coś Cie za jedni?
-
Dopiero co zaskoczona Octavia, osunęła się na bok, złapana przez podmieńca tuż przed jej upadkiem. Na dole kawiarni coś się zaczęło dziać. Alrix podniósł klacz, wyraźnie cierpiącą, i położył ją delikatnie na łóżku, aby mogła odpocząć. Trzeba będzie zejść na parter, aby sprawdzić, co się dzieje. Podmieniec westchnął. Nie będzie mieć spokoju, na który liczył po tylu dniach ukrywania się. Pora ruszyć do akcji. Zamknął drzwi pokoju i zbiegł na dół, a tam nie działo się zbyt dobrze. Jednorożec odziany w czarną szatę przyozdabianą czerwienią używał jakieś dziwnej magii, która paraliżowała kucyki. Alrix czuł tę energię, jednak najwidoczniej magia ta nie oddziaływała na podmieńca. W opozycji do magii czarnego maga pewien widziany już wcześniej przez Alrix jednorożec rzucił zaklęcie, przez co jego róg rozbłysł złotą magią wokół niego i jeszcze dwójki kucyków, stojących blisko. Silna fala energii przelała się przez kawiarnię, odrzucając jakieś trzy przypadkowe kucyki w kierunku ścian. Wokół czarodzieja uformowała się złocista sfera, odgradzająca wszystkich wokół od magii tajemniczego jednorożca. Właściciela również odgrodzili się mocną barierą ochronną, w samą porę. Jedna z klacz wrzasnęła na wszystkich wokół, aby opuścili ten lokal. Alrix jak najbardziej nie miał ochoty na żadne pojedynki, dlatego postanowił wspomóc właścicieli kawiarni. Jego róg zapłoną zielonym ogniem, wokół poroża zaczęła gromadzić się magiczna aura falującego powietrza. – Uspokójcie się! Zakończcie to starcie!
-
– No dobrze, dziękuje. Proszę tylko się nie przestraszyć. Ufam, że nie zareagujesz zbyt pochopnie... Ogier cofnął się parę kroków w tył, stając na środku pokoju. Skoncentrował się, marszcząc brwi i przymykając oczy. Powietrze wokół niego zadrżało, wywołując powiew wiatru, który skutecznie zdmuchnął poduszkę z łóżka, a samą klaczą zatrzęsło w posadach, tak, że usiadła zaskoczona i przyparta do drzwi. Wokół ogiera rozbłysł krąg zielonego ognia, który się rozszerzył, a następnie zajął ciało kucyka i choć ogniste języki skwierczały głośno, nie były one gorące, nie wyrządzały żadnych szkód. Ogień przesłonił całe ciało ogiera, wirując wokół niego i formując kulę. Dopiero po chwili z ognistej burzy na środku pokoju wyłoniło się fioletowe kopyto, a za nim głowa oraz tors podmieńca. Płomienie wreszcie się uspokoiły, zanikając i kurcząc się do miejsca, w którym wybuchły. Octavia z przerażenia, wcisnęła się jeszcze bardziej w kąt. Przed nią stał podmieniec, wyższy od przeciętnego kucyka, czy innego przedstawiciela jego rasy, z dumny, zakrzywionym porożem. – Tak... wreszcie... – westchnął z ulgą, gładząc się po twarzy kopytami. Otworzył oczy, które zajarzyły się na moment intensywną żółcią. Spojrzał na klacz łagodnym wzrokiem i wyciągnął kopyto, aby pomóc jej wstać. – Przepraszam, ale im dłużej się ukrywam pod czyjąś postacią, tym więcej energii się we mnie kumuluje, a ja już powoli zaczynałem wariować od tego kamuflażu. Musiałem się wreszcie zmienić. I pozwól, że przedstawię się jeszcze raz; nazywam się Alrix.
-
– Właściwie to nic... – mruknął pod nosem ogier, idąc na górę za klaczą w stronę pokoi. Gdy już znaleźli się na piętrze, ogier pospiesznie rozejrzał się na wszystkie strony. Octavia pchnęła drzwi do pokoju, ukazując proste, skromnie urządzone pomieszczenie. – Tak naprawdę to do niczego nie doszło. Możemy chwilę pogadać w pokoju? Proszę... To nie zajmie zbyt długo. – spojrzał błagalnie na klacz.
-
- Brzmi nieźle... - mruknął ogier. - Nie jest drogo, wygodnie pewnie też będzie. Nie mam wygórowanych wymagań, dlatego jak najbardziej się tutaj zatrzymam. Ostatnio nie mam spokoju i potrzebuje się zatrzymać na jakiś czas w jednym miejscu, aby zregenerować siły, przed dalszą podróżą. Miałem swego czasu też nieprzyjemne spotkanie z podmieńcami, które chyba jednak nie do końca się zmieniły. Co za zwierzęta... - parsknął ogier, kręcąc głową. - Zaszedłem im za skórę, ale całe szczęście już mi dały spokój. A co myślisz o podmieńcach Octavio? Według Ciebie rzeczywiście ta rasa rzeczywiście się zmieniła?
-
Dzięki za pozytywny odbiór Sun. Bez Ciebie ten ff nie byłby taki dobry! Cieszy mnie również fakt, że mówi to osoba, która zna się na uniwersum stalkera i wie o co chodzi, przez co może spojrzeć na to okiem profesjonalisty. FF rzeczywiście jak dla mnie jest powolny (choć w sumie i tak dużo się tam dzieje), bałem się, że będzie zbyt powolny, dlatego też wyleciało parę wątków, które zostały przełożone na potem, żeby na początku nie przedłużać. Przed napisanie pierwszego rozdziału obejrzałem dodatkowo film Stalker z 1972 roku, który również ma swój klimat i na nim się wzorowali twórcy gier, a tam jest bardzo powolne tempo akcji. Póki co staram się to jakoś trzymać w ryzach. Wiem jak to się skończy wszystko; jeżeli mam coś zdradzić, to będzie parę zakończeń, jak to było w grach ze stalkera, ale jedno będzie takie powiedzmy, że kanoniczne dla tej serii, żeby sobie zostawić ewentualną furtkę do kontynuacji, jeżeli ff się przyjmie. Dzięki jeszcze raz za miły komentarz i pozdrawiam!
-
No nieźle... pomyślał ogier. Kłótnie pomiędzy kucykami i do tego dosyć burzliwe były dla niego rzadkich widokiem; właściwie prawie nigdy ich nie widywał, a to dlatego, że nie miał nawet okazji kiedy. Tam skąd pochodził, nie było miejsca na kłótnie. Nie żeby się cieszył tym obrotem spraw, ale teraz miał okazję podejść do wiolonczelistki i porozmawiać. Nie chciał się wcześniej wcinać w rozmowę, nawet, gdyby się spieszył. Było by to źle odebrane i nic by nie ugrał, a nie chciał robić sobie dodatkowych wrogów. Zależało mu na sprzymierzeńcach, którzy mu pomogą. Niestety, ale z każdy dniem ogier stawał się słabszy. Już dłużej nie będzie mógł się ukrywać samodzielnie, dlatego też będzie musiał gdzieś odpocząć. – Teraz mam okazję! – pomyślał blond ogier i podszedł do poddenerwowanej klaczy, opierającej się o ścianę, która buchała ze swoich nozdrzy resztaki oburzenia po rozmowie z tamtym wyniosłym ogierem. – Panno Octavio! – Ogier podszedł do klaczy i wyszczerzył się szeroko, być może nawet i byt szeroko.. – Jestem Praecox i bardzo spodobała mi się pani gra. Mógłby dowiedzieć się czegoś więcej? Co to za instrument? Nigdy czegoś takiego nie słyszałem... No przydałoby mi się również jakieś zakwaterowanie. Czy gdzieś tu można spędzić noc?