Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

2 obserwujących

Informacje profilowe

  • Płeć
    Ogier

Ostatnio na profilu byli

2728 wyświetleń profilu

Draco Brae's Achievements

Kucykowy specjalista

Kucykowy specjalista (9/17)

34

Reputacja

  1. Ten typ jest poszukiwany, byłbym wdzięczny za jakiekolwiek informacje :P

  2. Dziękuję wszystkim za chęć pomocy. A szczególnie @Chiefowi. Arjen, dorzuć węgla do tematu, ogień już jest. (ps. Tobie też dziękuję :P)
  3. Draco Brae

    NLR vs SE - Zapisy 2.0

    Podanie: Wygląd, cechy i umiejętności specjalne: Uzupełnienie
  4. Sacre tylko westchnął i przysiadł. Przejechał kopytem po chwili po swojej czuprynie i zakończył to drapaniem się za uchem. - Nie wiem co żeś przeskrobał, ale zachowujesz się jakby cała gwardia samej Celesti miała Ci zrobić z dupy jesień średniowiecza i to późną - stwierdził ze zrezygnowaniem. - Dawaliśmy sobie wszyscy tutaj jakoś radę, gdy Cię nie było i dać będziemy musieli jeśli znowu znikniesz. Jednak u niektórych wciąż pozostaniesz w sercach i zawsze będziesz mieć do kogo wrócić, dupku - oznajmił Ci przyjaciel. Potem pomachał lekceważąco przed Tobą kopytem i wstał z miejsca, kierując się z powrotem do miasta. - Jeszcze po jednym?
  5. Towarzysze Granta zdawali się nawet rozważać pomysł delikatnego przemieszczenia się. Miny jednak im zrzedły, gdy ten wypalił ze swojej broni. - KURWA! Somers! - ryknął Brown. - Jebie mnie to, że rzuciłeś granatem, jak i zrobiłeś sobie zasłonę dymną. Ale nie musisz wywieszać flagi tym kutasom, że jesteśmy akurat tutaj! Noah tylko pokiwał głową z uznaniem dla starszego szeregowego. Potem zrzucił z siebie niektóre bambetle i wsunął się lekko pod samochód. Zdaje się, że chłop nie do końca był uczciwym człowiekiem, ale chyba lubił swoje życie. - Spróbuję odpalić te kupę złomu, o ile jej nie rozebrali do reszty przed ewakuacją - zakomunikował.
  6. Twilight nie odpowiadała. Po prostu przez tą dziurę badała szczelinę. Ty zaś skorzystałeś ze swoich mięśni i sforsowałeś nieopodal klaczy, mur. Twoje uderzenie zrobiło całkiem ładne wejście. Wzbiłeś jednak przy tym tyle kurzu i pyłu, że widziałeś jak ze szczeliny, gdzie Twilight sobie patrzyła, wyleciała ogromna chmura. Sekundę, może dwie później klacz zakaszlała i wyciągnęła głowę. Patrzyła na Ciebie zażenowana. Włosy, usta, nos, brwi rzęsy... Wszystko miała w kurzu i pyle. - Dzięki - odparła cynicznie. Wyłom który zrobiłeś, rzucił światło na pomieszczenie, które zdawało się być czymś w rodzaju spiżarni lub chociaż wejścia do niej. Wszędzie walały się beczki, a szczurów była tu cała masa.
  7. Sacre nawet nie drgnął, gdy zaczynałeś się tłumaczyć. Doił kolejną butelkę, a jego spojrzenie dalej nie było skierowane ku Tobie jako rozmówcy. - Pieprzysz zupełnie jakbyś urwał się z wariatkowa - stwierdził z uznaniem. - Wszystko bez ładu i składu. Może zamiast owijać w bawełnę, powiesz wreszcie co Ci łazi po głowie, dupku? Do tej pory Sacre starał się być cały czas poważny widząc jak się zachowujesz. Imprezowy muzyk, z beztroskim i dziarskim uśmiechem na pysku odleciał w cholerę. Widziałeś go takiego zaledwie kilka razy...
  8. Podczas jak Ty się produkowałeś, Sacre tylko spoglądał wciąż niebo. Popijał czasem piwko, by wreszcie upuścić pustą butelkę. Zrobił to zaraz jak skończyłeś się produkować. Nie odezwał się ani słowem, tylko nagle spojrzał na Ciebie. Chwilę później leżałeś na trawie, nieopodal swojej butelki. Sacre uderzył Cię bardzo mocno w pysk. Na tyle mocno, by zwalić Cię z kopyt. Spoglądał niewzruszony na to jak wylegujesz się teraz na trawce. Z ust popłynęła Ci krew. - Są rzeczy, na które nie mam wyjebane jak błędnie założyłeś. Jedną z nich są bliscy, a do nich łapią się przyjaciele - dodał po chwili. Sacre znów spoglądał w stronę rozgwieżdżonego nieba. Nie mógł się oprzeć trzeciej butelce. Usłyszałeś jak ją otwiera. - O co chodzi? - spytał poważnie. - Nie robiłbyś mi inaczej tego kazania.
  9. Gdzieś w trawie usłyszałeś świerszcza. Jego samotne cykanie cichło co chwila. Razem z lekko wyjącym wiatrem i szumem wody, tworzyło to specyficzną symfonię. Zupełnie jakby natura sugerowała Ci wyluzowanie. Zapomniała jednak, że według praw pewnego kuca-konstruktora Murphy'ego, potrzebny był jeszcze strzał w klatę. Mało optymistyczna wizja szybko zlała się razem z widmem nadchodzącej fali nieszczęść. Sacre wpatrywał się jeszcze chwilę w Ciebie. Jego wzrok był niczym rozgrzane żelazo tuż nad Twoim karkiem. Czułeś, że spogląda w Twoją stronę. Ale nie "uderza". Gdy się odwróciłeś, ruszył wreszcie. Zmącił miarowy szum trawy. Szedł powoli, nieświadom Twojego prawdziwego celu. Nawet jeśli nie chciałby teraz dołączyć, to wkrótce siłą by go zaciągnęli. Wiedziałeś zatem, że gdy się dowie, nie odmówi Ci. Nie wyrwie się z pajęczej nici, którą uknuł większy pająk, ale Ty sam zręcznie się po niej poruszałeś. Stanął tuż obok Ciebie. - Powiedziałeś, że jeśli tkniesz po pijaku jakąś swoją siostrę, to mam Cię osobiście wykastrować. Dla mnie kuzynka również byłaby niczym siostra... - stwierdził spoglądając w ten sam punkt na niebie co Ty przed chwilą. Jego obwieszczenie było na tyle teraz spokojne, że groźba wydawała się realna. Grzebiąc jednak w pamięci, nie mogłeś stwierdzić, kiedy mu to powiedziałeś. Pozostawała wiec furtka, że zrobiłeś to będąc pijanym lub naćpanym...
  10. Podczas, gdy Ty się produkowałeś, Twilight zatrzymała się na dłużej przy jednej dziurze. Światło, które padało z nieba, nie oświetlało specjalnie wnętrza pomieszczenia, do którego prowadził wyłom. Nie wiele myśląc, po prostu zaświeciła tam, a zaraz później wsadziła do środka głowę. - Mhm - odparła niczym z pudła rezonansowego. - Ja bym je ukryła w jakiejś tajnej komnacie - znów zadudnił głos Twi. Co zabawne, klacz chyba nie zdawała sobie sprawy, że brzmi w taki sposób. Przyglądałeś się jedynie temu, jak mięśnie szyi Twi żywo poruszały łbem. Szkoda, że nie zmieściłbyś się razem z nią tam.
  11. Czułeś jak Sacre wlepia w Ciebie swoje oczy. Spoglądając na rozgwieżdżone niebo, czekałeś. Delikatny nocny wiatr i chłód smagał Twoje ciało. Szumiało Ci w głowie, a może w sercu. Nie byłeś pewien, ale upływający czas uświadamiał, że jest go coraz mniej. I choć teraz mijały zaledwie sekundy, chciałeś by każda jedna trwała wieczność. - Którą? - zapytał drżącym półgłosem. Usłyszałeś wreszcie jak trawa, na której zalegał, szeleściła. Stanął wreszcie twardo kopytami na ziemi, a towarzyszący wam szum wody, budował atmosferę nadciągającej przyszłości. - Mówże, którą! - wysilił się na nieco mocniejszy ton, choć wciąż brzmiał w sposób niepewny.
  12. - Prawdy - odpowiedziała pospiesznie Twilight. W jej słowach nie znalazłeś konkretnej odpowiedzi, a tylko więcej niejasności. Czegokolwiek szukała, odbijało się to na niej dość mocno. Zresztą jak wszystkie wydarzenia na Tobie. Kto by przecież pomyślał, że ot tak zakochasz się w Derpy. - I oczywiście również chce pomóc Shivie - dodała Twilight wkraczając wreszcie na deski mostu. Klacz nie zważając na to, że konstrukcja się chybocze, parła ku zamkowi. Ty zaś za nią, a gdzieś za Tobą Timber. Jedno spojrzenie pod kopyta wystarczyło, by przyprawić o zawrót głowy, toteż specjalnie nie kwapiłeś się do spoglądania w przepaść. Stając wreszcie na twardym gruncie, mogłeś wreszcie podziwiać starą konstrukcję, bez obawy, że zaraz będzie chciało Cię coś zeżreć czy zabić. Było to w pewien sposób uspokajające. Jednakże dotychczasowe doświadczenia mówiły Ci, że to raczej tylko podpucha. Mimo to, patrzyłeś teraz na zamek w dzień i w dodatku, na jego naprawdę starą, zniszczoną i porośniętą mchem wersję. Wyglądał teraz niegroźnie, zupełnie jak relikt przeszłości jakim faktycznie był. - A Ty czemu przyszedłeś tu akurat teraz? - spytała Twilight przyglądając się murom zamku. Badała każdą cegiełkę i wyrwę z osobna. Lub raczej po prostu zastanawiała się nad jego przeszłością.
  13. Za pasem Grant miał jeszcze dwa stielhandgranaty. Rozglądając się kurczowo i w miarę kryjąc przed luką w budynku, przez którą pewno snajper dorwał jego kumpla, cieszył się życiem. Patrząc na ranę towarzysza, Somers zdał sobie sprawę jak ulotne jest życie. Wojna nie była taka jak ją sobie wyobrażał. Juz w jej pierwszych dniach miał okazję oglądać omeny śmierci, które niosła. Kłębiące się myśli, budziły w nim panikę, ale dziecko jakie w nim pozostawało, wciąż chciało by się wykazał. Starszy szeregowy przyjął od Granta bandaż, ale ograniczył się jedynie to uciskania nim rany kumpla. - Myślę, że to nie czas na ocenę - zakomunikował Brown. - Jesteśmy kawałek drogi od naszych, w dodatku jest tu gdzieś snajper. Stawiam panienki jeśli nie ma ich tu więcej. - Drogę powiadasz? - rozległ się głos Noah. Dupek nieźle nastraszył swoich kompanów. Obracając się, Somers zauważył, iż Noah skradał się nisko przy ziemi od drugiej strony auta. Zaryzykował, ale w mniej męczący sposób. - Powrotna raczej jest odcięta przez snajpera. - Możemy zatem czekać, co nie jest na rękę Adamsowi. Lub spróbować naokoło - zasugerował Brown. - Obie perspektywy są mało ciekawe. Wspomniany ranny nieco jęczał z bólu, ale żył. Przynajmniej na chwilę obecną. - Kto się zgłasza na ochotnika i zaryzykuje postrzał? - wypalił Noah. On również coś planował. Sęk w tym, że w tym momencie kolejny postrzał pogrzebałby całą czwórkę... - Nikt - odparł Brown. Choć wcale nie miał pomysłu co dalej. Po mieście rozchodziły się kolejne strzały snajperów. Każdy z nich oznaczał niemal pewne trafienie w jednego z sojuszników. Somers nawet nie zdawał sobie teraz sprawy ile miał szczęścia, że to nie on oberwał. Nie zmieniało to jednak faktu, że to się mogło szybko zmienić.
  14. Sacre nawet nie drgnął, gdy mówiłeś o Canterlocie. Kiedyś odległe marzenie o scenie tam oraz o sławie temu towarzyszącej, teraz nie wprawiało nawet w ruch jego powieki. Leżał dalej i konsumował drugie piwo. Pośpieszenie go, by wstawał odniosło zerowy sukces. Sacre miał naprawdę w głębokim poważaniu wszelkie "wielkie problemy". Żył tu i teraz, i zdawać by się mogło, że nie ma ochoty tego zmieniać. - Zachowujesz się jakby Luna rozłożyła kopyta i zrobiła dni otwarte Nejra. I mam wrażenie, że chcesz spędzić wszystkie dni otwarte pomiędzy tymi kopytami, by nie dopuścić tam nikogo innego - stwierdził Sacre z zauważalną nutą zgryźliwości. Cóż lubił kpić, była to część jego natury. - Zamiast się szlajać i wyglądać jakbyś wyjebał własną siostrę, mów co Ci leży na wątrobie - rzucił i ponownie poleciał w ślimaka z butelką. Po chwili szybko jednak oderwał się od przyjemności, by spojrzeć na Ciebie jak najpoważniej na świecie, a zarazem z nutą przerażenia. - Ale Ty chyba nie przeleciałeś żadnej ze swoich sióstr, prawda?
×
×
  • Utwórz nowe...