Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Drżące oczy zakryte zostały szybko powieką Morning. Twoja dziewczyna nie potrafiła sobie poradzić z tą sytuacją i po prostu znów wzięła Cię w objęcia, choć tym razem przycisnęła się do Ciebie mocniej. Serce Morning biło szybko i nierówno, jej oddech również był pełen wątpliwości oraz strachu.
  2. Wróciliście pod wejście do sali bankietowej. To jednak okazało się zamknięte solidnymi drzwiami. Jednak i tutaj widać było ślady wyniszczenia zamku. - Dwie sprawy. Tutaj lepiej niech Magnus dzierży zbroję - zasugerowała Shiva i momentalnie odczepiła elementy żelastwa od Twi. Kawałki zbroi od razu same dopasowały się do Ciebie. - Drugą istotną sprawą jest fakt, iż mieliśmy tędy nie wracać. Możliwe, że coś pokręciłam w wyniku wszystkich wydarzeń. Jednakże, jeśli chcemy przejść, to musimy zniszczyć te wrota.
  3. Lyriel w Twojej obecności nie zachowywała się inaczej niż zwykle. Była jak zawsze nieprzewidywalna. Opadła z lekkością na swój grzbiet, na Twoim łóżku. Lekkie wstrząsy od sprężyn udzieliły się również Tobie. Część jej grzywy opadała wolniej od reszty i pomimo odległości musnęła Cię. Każdy jej włos był niczym aksamit, niósł również ze sobą charakterystyczny, przyjemny i kojarzący się tylko z nią zapach. Wszystko to zostało zwieńczone lekkim skrzypnięciem starych sprężyn.
  4. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Cóż, gratuluję Domine. Szacuneczek, ale nadziei na zwycięstwo bym sobie nie robił ;p. Co do eventu... Zgłaszam się do walki z mutantem. Niech czarny humor Deadpoola dosięgnie dziwoląga.
  5. Jeśli już to "budowałyśmy". Potem nieskładniowe zdanie "proszę proszę" _________________________________________________ Morning chwilę trzymała Cię w objęciach. Wyraźnie zastanawiała się co zrobić. Delikatnie odsunęła się od Ciebie i przez chwilę miała zamknięte oczy. Powoli uniosła swe powieki. Jej drżący wzrok szukał potwierdzenia Twoich słów w oczach.
  6. Chleb był jeszcze ciepły, i przyjemnie się go gryzło. Podobnie zresztą do jabłek i marchwi. Bardzo słodki owoc chrupał się razem z warzywem, a masło spajało wszystko w całość. Było smaczne i... nietypowe. - Rozumiem - odparła Lyriel. To jedno słowo było pozbawione jakichkolwiek emocji.
  7. Morning obróciła się w Twoją stronę i ujęła Cię w swoje ramiona. Unikała jednak kontaktu wzrokowego. - Każdemu się zdarza - odparła spokojnie. - A moje zaufanie nic nie ucierpiało - słysząc te słowa, wcale nie poczułaś się lepiej. Brzmiało to jakby nie chciała niszczyć wszystkiego przed wyjazdem.
  8. - Jedyny sposób, by tam się dostać to plac treningowy. - stwierdziła Shiva. - Z tego co mi się wydaje, będzie pusty. Gatanyer, trochę się namordował z nimi. Schodziliście w dół wieży. Tym razem, wydawała się dotknięta zębem czasu. Jakby za chwilę miała runąć. Tu kruszec się sypał, gdzieś tam było widać dziury. Zupełnie jak w zamku na początku Twej podróży tutaj. Droga powrotna nie była nawet zatarasowana pułapką Life'a. Jego ściana była pełna dziur, zadrapań i innych uszkodzeń. Ktoś lub coś przestał "poprawiać to miejsce. Nie było nawet wody pod waszymi kopytami. Stąpaliście, najpewniej po żwirze. Wkrótce ujrzeliście wyrwę jaką zrobił półbóg, a z niej widzieliście światło świtu. Shiva, wiele nie czekając utworzyła lodową platformę. Szybko dzięki tej sztuczce, dostaliście się na zewnątrz. Wreszcie świeże powietrze i blask słońca. Jednak w promieniach Celestii, zamek prezentował się mizernie. Tak jakby był ruiną. Wkoło nie było żywej duszy, a co dopiero jakiegokolwiek blaszaka...
  9. Herbata była zwyczajna, choć sok z truskawek nadał jej intensywnego słodkiego smaku. Na razowym pieczywie dumnie prezentowało się jabłko w plasterkach i talarki marchwi. Lyriel przysiadła obok Ciebie, mniej więcej w sporym odstępie. - Może i nie musiałam, ale zrobiłam. Czy to źle? - spytała retorycznie. - Swoją drogą, jak Twoje plecy?
  10. Łapczywie analizowałem słowa kusznika. Walka dałaby nam możliwość szybkiego wymarszu, z drugiej strony... Miasto upadło, a te bękarty, zaatakowane, podniosłyby alarm. Spojrzałem po wszystkich obecnych. Skupieni, gotowi przelać cudzą krew, lecz nie własną. - Gdy Shemita skończy przygotowywać zapasy, a oni wciąż będą w pobliżu, będzie trzeba wyeliminować ich z dystansu i szybko. To jednak będzie ostatecznością. W końcu... to oni dominują w tym mieście. Kto wie z czym nam przyjdzie się jeszcze zmierzyć.
  11. Twilight spojrzała w stronę zejścia z wieży i westchnęła cicho. - Zbroja nie robi mi różnicy, to Shiva ją taszczy. Jednak jeśli chodzi o dalszą podróż... To gdzie sugerujesz iść wpierw? Sala bankietowa i przejście, które ominęliśmy czy plac treningowy, dla blaszaków? Chyba, że masz jakiś plan odnośnie ratowania wpierw Derpy... ______________________________________________ Wyciągnę z Ciebie wreszcie co z multi czy nie xD?
  12. Po Twojej odpowiedzi, drzwi się uchyliły. Zajrzała do środka Lyriel, nie było na niej śladu zmęczenia czy lenistwa porannego. Od razu przypomniały Ci się słowa, że tu trzeba będzie pracować. Co dziwne, klacz widząc Cię rozbudzonego, weszła do środka ze śniadaniem dla Ciebie i herbatą. - Dwie kanapki na słodko i herbata z sokiem z truskawek może być? - spytała ciepło. - No chyba, że wolisz kawę. Potem pójdziemy oczyścić studnię.
  13. Po krótkiej chwili, w której Morning, się przebierała, dołączyła do Ciebie. Usiadła na łóżku, a potem się na nim położyła na wznak. Wciąż ciepłe babeczki odstawione gdzieś na stoliczek nocny, pachniały intensywnie. Towarzyszyło wam drobne skrzypienie łóżka, czy odgłos wdychania i wydychania powietrza. Morning nic nie mówiła, tylko leżała.
  14. Czekając, poczułeś chłód tego poranka. Mimo iż nie chciałeś myśleć o tym co się stało, to było silniejsze od Ciebie. Szukałeś odpowiedzi, czemu to tak wyszło. Niestety, wzburzenie nie pozwalało na znalezienie rozwiązania. Sytuacja w jakiej się znalazłeś sprawiła, że szybko skrzydła opadły. Rozłożyłeś więc je ostrożnie i będąc przygotowanym na ból. O dziwo, nic nie poczułeś. Rozłożyłeś skrzydła i swobodnie nimi zatrzepotałeś. Suzanne dokonała cudu... Miałeś teraz jeszcze większą bitwę myśli. Mimo wszystko wróciłeś do swojego pokoju i położyłeś się w łóżku z nadzieja, że zaśniesz. Ledwo zdążyłeś się ułożyć, gdy rozległo się pukanie. - Śpisz? - spytała ściszonym głosem Lyriel.
  15. Twilight w zbroi odwróciła się do Ciebie. Klacz zaczęła do Ciebie podchodzić. - O tym co dalej Magnusie. Dobrze, że wstałeś, da nam to możliwość ruszenia, zwłaszcza, że już świt - odparła Twilight. Potem dolewitowala do Ciebie lodowy kubek z woda. - Proszę. Poza tym, razem z Shiva wpadlysmy na pomysł, by za pomocą miecza pokonać Thanatosa. Wpierw będzie jednak trzeba go znaleźć.
  16. Morning wyciagnela z szafy dwie pidzamy, dwu czesciowe. Jedna zolta w zielone groszki. Druga zas rozowa w czerwone romby. Podala Ci ta pierwsza, a sama zaczela nakladac, ta w kropki. Wpierw zaczela od zdjecie z siebie stanika. Obrocila się jednak do Ciebie plecami i odlozyla go na gdzies na krzeslo potem wziela się za nakladanie na siebie pidzamy...
  17. Morning uśmiechnęła się, choć wydawał się nie do końca szczery. - Nic się nie stało - odparła i zaczęła się rozbierać, by się przebrać. Ściągnęła z siebie sukienkę, pokazując swoją bieliznę. Podeszła tak na wpół naga do szafy i szukała sobie, i chyba Tobie pidżamy.
  18. - Mamy jeszcze sporo czasu, skorzystaj z niego. Powietrze od razu się ociepliło. Shiva zagrodziła wejścia do pomieszczenia w którym byliście za pomocą lodu i czekała. Ty również czekałeś, ale nie na to co Shiva, tylko na sen. Powieki same się zamknęły i zasnąłeś. Byłeś zbyt zmęczony, by śnić. Jednak czułeś jak czas upływa, a z nim odpływa zmęczenie. Mimo wszystkich wrażeń, objawił Ci się senny obraz. Timber. Bawiłeś się z nim na łące. Nagle zaczął wyć. Jednak jego nawoływanie nie było ze snu... Zerwałeś się z miejsca i znów usłyszałeś zew swojego przyjaciela. Wciąż był w zamku i był żywy! Shiva zdawała się z kimś rozmawiać. - Czas pokaże... - Mamy artefakt, ale oddać go nie możemy. To byłoby szaleństwo - stwierdziła Twilight.
  19. Suzanne wypadła ze swojej sypialni. Zostałeś sam na białej i czystej pościeli. Za oknem zaczynało wyglądać już poranne słońce, a po księżycu nie było nawet śladu. Tu gdzie teraz byłeś przeszywała Cię cisza.
  20. - Śmiem powiedzieć, że spokoju nie zazna. Czuję, że spełni on jeszcze jakąś rolę - odparła Shiva i skierowała się w dół schodów. - Rytuału nie mogę dokończyć. Raz przerwany, ma pewien czas odnowienia. Okrągły cykl księżyca, bowiem właśnie od niego zależą pływy wody, mojego żywiołu. Zaś jeśli chodzi o naszą geniuszkę, nie wytrzymała fizycznie atmosfery i wciąż jest nieprzytomna. Pozwólmy jej odpocząć.
  21. Suzanne wciąż dopieszczała Twój grzbiet. Maść zdawała się powoli znikać i pozostawał wam tylko dotyk. Wszystko nagle ustało, gdy klacz trąciła niechcący Twoje skrzydło. Nie spodziewała się tego i zapewne wciąż stała nad Tobą. - Ekhem... ja - zaczęła nieco speszona. - Pójdę zaparzyć herbaty. Jedno z kopyt, które wciąż było na Tobie, zwolniło nacisk, a sama klacz jakby zaczęła się wycofywać.
  22. Gdy wbiłeś ostatecznie miecz w głowę Life, ten zamienił się w kamień. Teraz nie miałeś wątpliwości, szukaliście tego artefaktu. Już miałeś odejść, jednak zatrzymałeś się. Musiałeś spojrzeć na pokonanego. Ten przyjął śmierć z godnością, zamknął oczy i tak został uwieczniony. Dopiero po tym zbliżyłeś się do towarzyszek. Twi, wciąż zdawała się nieobecna. - Brutalne Magnusie -stwierdziła ponuro Shiva. - Zabijanie nie powinno leżeć w naturze kucyków, nawet jeśli wróg był gotów nas zabić.
  23. Morning nie odpuszczała. Wciąż tuliła Cię do siebie. - Nic. Wydaje Ci się - odparła. - To był ciężki dzień, połóż się i zaśnij - dodała znów gładząc Cię po włosach.
  24. Suzanne nie zareagowała na Twój szept. Wciąż masowała i to całym sercem. Każdy cal Twojego grzbietu był pieszczony jej delikatnym dotykiem. Rany, które jeszcze nie zdążyły się porządnie zasklepić i nie tak dawno mocno dawały o sobie znać, teraz doznawały leczniczej kuracji. Klacz skupiała swój dotyk tylko na ranach. Wkrótce, okrężnymi ruchami wróciła ponad skrzydła. Gdy chwilami bardziej się pochylała, to włosami czasem Cię smagała po szyi. Opieka, bliskość, troska, stymulacja podstawy skrzydeł... Nie potrafiłeś nad tym zapanować, czułeś jak Twoje skrzydła się unoszą. Suzanne zdawała się to ignorować, lub nawet nie zwróciła uwagi.
  25. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Bwahahahah. Widać wyzwania mi nie służą, za każdym razem baty dostaję. I żeby śmieszniej było, za każdym razem jest cień szansy na zwycięstwo. No Saka, spisałeś się! Choć sam musisz przyznać, pierwsza runda do końca była zagadką .
×
×
  • Utwórz nowe...