Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Szedłeś wzdłóż strumyczka, który z czasem rósł w siłę. Nie osiągnął on co prawda dużych rozmiarów, ale do małych również nie należał. Postanowiłeś więc brodzić w nim, ciekawy co jest jego źródłem. Woda była zimna i krystalicznie czysta. Podłoże pod strumieniem, było usłane małymi kamieniami. Długo nie musiałeś wcale iść, by się dowiedzieć tego czego chciałeś. Trzy wielkie głazy, a u ich stóp było małe oczko wodne, w którym była Suzanne. Brała kąpiel w tej lodowatej wodzie. Była odwrócona do Ciebie tyłem.
  2. Teraz poranek był cieplejszy. Sam ze swoimi myślami leciałeś... Nie, gnałeś ile sił w skrzydłach, by się wyciszyć w tym zakątku spokoju, w miejscu będącym całkowitym przeciwieństwem Twojego życia. Słońce przyjemnie zaczynało grzać, a chmury nie były barierą. Wkrótce znalazłeś się nad celem ucieczki. Niemiłosiernie zwyczajne miejsce na ziemi, ale tak bardzo wyjątkowe. Zajmowało olbrzymi zakres ziemi, rozciągając się dalej niż Twe oko mogło sięgnąć. Pędząc, spłoszyłeś trochę ptactwa, które natychmiast wzleciało ponad drzewa, by zaraz w nie wrócić. Postanowiłeś pójść w ich ślady, w końcu byłeś wystarczająco daleko od swojego problemu. Delikatnie opadłeś na polankę, ledwo się na niej mieszcząc. Za dużo czasu spędzałeś przy gitarze zamiast przy swoim atucie pegaza. Mimo to byłeś już w samym środku lasu, teraz mogłeś poddać się spacerowi i rozmyślaniom. Otaczająca przyroda, specyficzny, przyjemny zapach drzew czy też zew zwierząt. Istna kraina wolności i harmonii. Jednak miałeś pecha również tutaj. Usłyszałeś bowiem dźwięk kojarzący się z wdepnięciem w odchody. Poczułeś również to pod swoim kopytem. Miękkie, zimne i wodniste. Spojrzałeś z obrzydzeniem i uśmiechnąłeś się. To nie było tym, na co wyglądało. Kępka mchu pełna wody, a tuż obok niej mały strumyk... ___________________ Post pisany z telefonu, mam nadzieje, że nie jest zły ^^
  3. ".... z serem? czy z czyms tam." < czterokropek? kreatywność tych, ekhem, dwóch zdań poraża. FFQ, wysil się ciut bardziej ^^. _________________________________________________ Chleb kroiłaś z łatwością. Trudno by było inaczej w domu dwóch klaczy zajmujących się kuchnią. Zrobiłaś łącznie sześć kanapek. Każdą z plastrem sera. Mimo upływu czasu byłaś sama w kuchni i powoli żułaś jedną z kanapek. Dzień zapowiadał się jak każdy inny.
  4. Lawendowa klacz zbliżyła się do Ciebie i razem teraz mogliście iść prosto do obelisku. Olbrzymie zbroje nawet nie drgnęły podczas waszego spaceru. Był to uspakajający fakt, jednakże po coś tu były. Im bliżej byliście celu, tym większy się on wam wydawał. A jego zdobienia nie przywodziły Ci nic na myśl. - Wyprzedzę Twoją pytanie Magnusie - zaczęła Shiva, gdy byliście już bardzo blisko obelisku. - Nic z tego nie rozumiem. Twilight przyglądała się dłuższą chwilę i co chwila spoglądała na resztę sali. Obserwowałeś co robi jednorożec i spostrzegłeś, że drzwi do tej sali są teraz na miejscu. Byliście tu uwięzieni. - Wydaję mi się, że to jest zagadka, ale nie mam pojęcia czego dotyczy... Jeszcze.
  5. Gdy tylko się podniosłeś z krzesła, czułeś jak spojrzenie Lyriel Cię śledzi. Czułeś ciekawość jej oczu. A gdy klęknąłeś przed nią wpatrywała się w Ciebie bez słowa, nie broniła się również przed Twoim dotknięciem kopyta. Dopiero jak zbliżałeś swe usta do jej ust drgnęła niepewnie, a spokój, który na niej gościł gdzieś uleciał. Gdy wreszcie musnąłeś wargi gołębiej klaczy, widziałeś w niej jakby pewien powrót do przeszłości, zupełnie jakbyś zajrzał do duszy i wspomnień drugiego kucyka. Pomimo iż to było tylko muśnięcie, czułeś słodki smak wiśni na jej wyjątkowo jędrnych ustach. Gdy się odsunąłeś widziałeś w niej przez chwilę szok i niepokój, zaraz potem wróciła nieco do siebie. Gdy zacząłeś uciekać, Lyriel Cię nie powstrzymywała. Wyszedłeś z kuchni i stałeś pod drzwiami...
  6. Podstawowe potrzeby zmuszały Cię, byś zostawiła na chwilę Morning. Nie mogłaś wygrać ze swoim ciałem. Podniosłaś się ostrożnie, oswabadzając Morning i poszłaś wpierw się załatwić. Łazienka była na dole, na przeciwko kuchni, więc prosto z niej mogłaś dalej zaspokoić swoje potrzeby. Zastałaś tam trochę pieczywa tostowego, ser i trochę kwiatów na blacie. Czajnik elektryczny stał gdzieś obok lodówki.
  7. Na Twoje pytanie łeb klaczy wrócił, by spojrzeć na Ciebie. Jej powieki powoli uniosły się do góry i zwieńczyły jej stoicki spokój. Sięgnęła po szklankę z nalewką, a potem wypiła ją duszkiem. Dopiero teraz odpowiedziała Ci spojrzeniem. Czułeś jednak, że nalewka zaczyna się udzielać Twoim myślom i ciału. - Nie pytaj jeśli nie jesteś gotowy na odpowiedź - odparła stawiając szklankę obok Twojej. Znów zabrała się za nalanie kolejnej kolejki. - Z lękami można walczyć, wystarczy, że spojrzysz na Tisę.
  8. Morning nie powiedziała nic więcej. Obie teraz leżałyście razem, jedna tuląca, a druga wtulająca się. Czas mijał w dziwnie wolny sposób i sprawiał, że rosło w Tobie uczucie głodu, pragnienia i załatwienia się.
  9. Morning słysząc Twoje ciche słowa drgnęła, choć nie obudziła się. Skuliła się bardziej i jednocześnie będąc taką kulką wtuliła się w Ciebie. - Co teraz będzie - jęknęła cicho wciąż śpiąc. Jej słowa były wyrwane z kontekstu i tylko ona będzie znać ich znaczenie...
  10. Lyriel podczas Twojej odpowiedzi nawet nie drgnęła. Wciąż opierała łeb i patrzyła na jakiś magiczny punkt na stole. Słysząc jednak Twoje lęki poruszyła się niespokojnie. Uniosła głowę z kopyt, które jednocześnie opuściła. Przeszyła Cię badawczym wzrokiem i zamknęła powieki, a potem oparła się jak najbardziej mogła na krześle. Wyciągnęła szyję i łeb jak najbardziej do tyłu, ostatecznie zastygając w takiej pozycji. - To dopiero jest nierealne marzenie. Ale jeśli nie spróbujesz to nawet tego nie ziścisz - stwierdziła bez emocji. - Nie jesteś bogiem, by znać efekty swoich działań, a to o czym mówisz to zwykłe tchórzostwo.
  11. Czekała jedynie Twilight, w końcu zbroję miałeś na sobie. Ostrożnie ruszyłeś więc przed siebie. Nie mogłeś zaprzeczyć temu co teraz czułeś. Wypełniało to Twoje serce, nie chciałeś by to się skończyło w tak brutalny sposób. Wszystkie przygody jakie do tej pory przeżyłeś, nie równały się tej. Powolny step do przodu i czujność nie były jednak potrzebne, olbrzymy stały niczym pozbawione życia. Było jednak coś zastanawiającego. W całym pomieszczeniu powinien panować półmrok, a mimo to było jasno. Minąłeś zaledwie dwie kolumny i tyle samo par blaszanych olbrzymów, gdy zorientowałeś się, że obok każdego z nich są zgaszone świeczniki - po dwa na stertę żelastwa.
  12. Lyriel jeszcze krótką chwilę zajmowała się swoją szklanką, zanim wypiła jej zawartość. Przez ten moment bawiła się nią, zupełnie jakby była kryształową kulą. Ostatecznie "ten świat" wywróciła do góry nogami, wlewając go do swoich ust. Nie zrobiła tego tak szybko i bez taktu jak za pierwszym razem, zdawała się delektować mocą i smakiem trunku. Gdy skończyła nalała do pełna obie szklanki, jednak nie wzięła znów w kopyta swojej. - Mimo iż w naszej naturze nie leży agresja, wciąż musimy walczyć - zaczęła wreszcie. Jej wzrok spoczywał gdzieś na stole, a kopyta podpierały łeb. Włosy delikatnie omiatały krawędź blatu z każdym jej wdechem i wydechem. - Pamiętasz jak mówiłam, że kucyk bez celu w życiu umiera? To nie do końca prawda. Bowiem umiera tylko jego serce, to co było motorem jego chęci. A Ty? Sam do tego dążysz. Czy nie warto odrzucić wszelkie zahamowania i spróbować wejść na szczyt? Tyle pytań, a odpowiedź na nie znasz tylko Ty sam.
  13. Cieszę się, jednak mało kreatywne odpowiedzi jak to z tym bezsensownym staniem i brakiem innej reakcji nie są mile widziane. A tak w ogóle "podszedłam"? Serio? _________________________________________________________ Morning, gdy się kładłaś koło niej poruszyła nerwowo i skuliła. Przysunęłaś się do niej ostrożnie, by nie obudzić, a potem objęłaś jak tylko mogłaś. Przystawiłaś swoje czoło do jej i leżałaś tak jak chciałaś. Słyszałaś oddech swojej dziewczyny, czułaś zapach włosów, które pachniały najsłodszymi wypiekami, a sama Morning była niesamowicie ciepła w tej małej dla świata chwili.
  14. Nalewka miała bardzo słodki smak i zdecydowanie nie należała do najsłabszych. Jednak nie odrzucała od siebie. Lyriel wysłuchała Twoich słów uważnie, a potem jednym szybkim ruchem zajrzała na dno szklanki. Od razu po tym nalała drugą kolejkę. Przez cały czas jej wzrok spoczywał na Tobie. Na Twoich oczach. - Nie myślałeś czasem, by wyrwać się z tego błędnego koła? Bo to chyba tego ma dotyczyć ta rozmowa - spytała ujmując szklankę w kopytka. Podniosła ją i delikatnie nią bujała, obserwując przy tym kołysanie nalewki. - Czyżbyś był masochista? - rzuciła kolejnym pytaniem.
  15. cóż za wspaniały post FFQ! Przeszedłeś samego siebie... powiedz mi co mam robić z takimi odpowiedziami? Bo jedyne co mi przychodzi do głowy to wyskoczyć przez okno o_O _________________________________________________________ Stałaś więc dalej przy oknie i gapiłaś się, rozmyślając bez sensu. Świat toczył się swoim rytmem, a Morning wciąż spała. Niebo tylko się nieco przejaśniło od pracy pegazów.
  16. - Huh? - westchnęła pytająco Twilight. Szybko jednak wywnioskowała, że nie warto dociekać o co Ci chodziło, tylko wydostać się stąd. Shivy nie trzeba było prosić, by nieco przerzedziła mgłę. To jednak nie odniosło większego efektu. Patronka Magii oznajmiła, że mgła nie powstała w wyniku parowania wody. Jest czymś innym. Brnęliście ostrożnie i jak najciszej. Skierowanie na siebie tych dźwięków, na pewno nie leżało w waszym interesie. Teraz dopiero ten dźwięk wydał Ci się znajomy. Olbrzymia zbroja... Albo raczej więcej niż dwie. Mieliście z jedną problem, a teraz było ich kilka. Sala bankietowa była duża, ale szliście tak jak wydawało wam się najrozsądniej. Wkrótce udało wam się dostać do drzwi. O dziwo, te były zniszczone. Bez trudu przeszliście dalej. Dźwięk, wprawiający Cię niepewność i przerażenie ustał. Mgła zdawała się rozwiewać, aż wreszcie opadła całkiem. Byliście w dosyć długiej sali z czerwonym dywanem, a na jej końcu był jakby obelisk. Pomiędzy kolumnami było Twoje zmartwienie. Jednak owe olbrzymy były nieruchome.
  17. Lyriel pokiwała łbem z rozbawieniem i skierowała się do wyjścia z pokoju. Teraz nie pozostało Ci nic innego, jak zostawić niedokończone śniadanie, wstać z łóżka, by ruszyć za gołębią klaczą. Poszliście razem do kuchni, gdzie Lyriel poprosiła Cię byś tu zaczekał. Przygotowała dwie szklanki i powiedziała, że idzie na chwilę do spiżarni. Nie minęła krótka chwila, gdy klacz przyniosła butelkę z jakimś ciemnym sokiem. - Nalewka z wiśni - oznajmiła i nalała po jedną czwartą szklanki. Potem postawiła obok butelkę i usiadła naprzeciw Ciebie. W kuchni dało się odczuć poranny chłód, ale był on znośny. - Jakiś toast? Bo jak nie, to jak widzisz: słonko świeci, ptaszek kwili, może byśmy się napili?
  18. Morning wciąż korzystała z tego, że jest weekend i spała. O wielu kucykach za oknem nie mogłaś tego powiedzieć. Podobnie było zresztą z Tobą, choć Ty akurat tylko stałaś i się gapiłaś oraz rozmyślałaś.
  19. Luz, ale na przyszłość, proszę byś trzymał się minimum trzech zdań. ________________________________________________________ Świat za oknem zmierzał ku nocy, a sam siedziałeś po ciemku. Nie spostrzegłeś nawet kiedy przeminął cały dzień. Przecież nie tak dawno wróciłeś ze szkoły i pichciłeś jajecznice. Teraz siedziałeś przy stoliku, przed talerzem, na którym leżała zimna jajecznica dla Melody. Nie miałeś pojęcia gdzie wyparował cały ten czas między godzinami południowymi, a aktualnymi. Usłyszałeś brzęk klucza w zamku drzwi do mieszkania. Z przerażeniem spojrzałeś w stronę dźwięku. Nie potrafiłeś sobie przypomnieć, czy zamykałeś drzwi na klucz. A teraz... A teraz były przez kogoś otwierane. W przedpokoju zapaliło się światło i Melody położyła gdzieś na jakimś wolnym miejscu kluczę. Światło, które Cię oświetliło wprawiło w zdziwienie Twoją przyjaciółkę. - H-hej Han. Czemu siedzisz w ciemnościach?
  20. Twoje słowa skłoniły Lyriel do jednego. By została jeszcze chwilę w tym małym pokoiku. Wróciła i przysiadła obok Ciebie. - Więc śmiało powiedz co Ci leży na wątrobie. No chyba, że wolisz pogadać przy czymś mocniejszym - zaproponowała z lekkim uśmiechem.
  21. Plinuj błędów i wciąż będę dociekał na wuj tyle kropków ugh. Nie wymagam już żebyś pilnował składni, czy nie popełniał innych pierdół. Poza tym zeżarłeś jedno słowo "jakbym była bez życia Gdy się podniosłaś, Morning, poruszyła się niespokojnie i skuliła. A Ciebie dotknął poranny chłód. Ponyville dopiero budziło się do życia. Pegazy powoli, aczkolwiek skutecznie oczyszczały niebo. Zapowiadał się piękny dzień, choć poranek był zimny.
  22. Zakląłem siarczyście pod nosem. Jeśli tu wejdą, żaden nie może uciec. To byłby nasz koniec. - Panowie, dajmy im wejść i zarżnijmy ich szybko. Inaczej nasz los będzie przesądzony - powiedziałem ściszonym głosem. Pozostało mi czekać w napięciu. Sztylet, który posiadam wbiję w oko temu, który będzie najbliżej. Wspaniała okazja na dozbrojenie się, jeśli przeżyje...
  23. Zbliżyłeś się do drzwi i nacisnąłeś na nie ciężarem swojego ciała. Wrota nawet nie drgnęły, pomimo tego, że zapierałeś się jak mogłeś. To wystarczyło, by wyładować wreszcie swoje emocje. Zebrałeś się w sobie i użyłeś Power Puncha. W żelaznych drzwiach zrobiło się wgłębienie, ale długo na to popatrzeć nie mogłeś, gdyż zwyczajnie wyrwałeś je ze swojego miejsca i wypadły wprost do sali bankietowej. Ta teraz jednak była pełna gęstej, porannej mgły. Nie było tu ślady, po wczorajszych zjawach. Rozchodziło się jednak tu niespokojne stukanie żelastwa. Coś jakby maszerowało i nie specjalnie przejmowało się hukiem jaki wywołałeś niszcząc wrota.
  24. Lyriel powoli się podniosła z powrotem do pozycji siedzącej. Pokręciła trochę łbem, by jej włosy wróciły do normalnego stanu. - Nie ma sprawy, ale najpierw dokończ śniadanie - odparła i wstała z łóżka. Nie ruszyła dalej przez chwilę, tylko stała, do Ciebie tyłem. Zwróciła na chwilę głowę w Twoją stronę. Ten sam tajemniczy i pełny spokoju wyraz pyska co zawsze. - Czyżbyś był nieco skrępowany w mojej obecności? Nie powinieneś. Jesteśmy przyjaciółmi prawda? Dopiero po tych słowach ruszyła powoli do drzwi, najpewniej po opatrunek.
  25. Leżałyście razem w tym uścisku jeszcze długo. Wasze lęki, bóle i inne nieprzyjemne uczucia zniknęły. Luna nakryła niebo tkaniną z gwiazdami oraz księżycem. Zmęczenie i bezczynność wzięły górę nad waszą dwójką i zwyczajnie zasnęłyście. Sen Twój jednak nie był głęboki i przyjemny. Był za to pełen niepokoju, zwłaszcza gdy Morning poruszyła się lekko. Wtedy wydawało Ci się, że zaraz Cię opuści. Tej nocy jednak to się nie zdarzyło. Nie potrafiłaś po tym na powrót szybko zasnąć, za każdym razem. W końcu, pierwsze promienie słoneczne zagościły w pokoju Morning. Wczesna godzina odbierała Ci jakąkolwiek możliwość dalszego snu. Tak jak położyłaś się ze swoją dziewczyną, o ile jeszcze możecie tak o sobie mówić, tak się w pełni obudziłaś.
×
×
  • Utwórz nowe...