Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Pyde ciągle pozostający w zasięgu Twojego wzroku, wybałuszył oczy jak tylko mógł, gdy zacząłeś krzyczeć. Widziałeś jak jego usta, układały się w wiązankę przekleństw. Pyde mimo, iż zapewne bardzo chciał, nie wydał z siebie dźwięku. W ułamku sekundy doskoczył do Ciebie niczym kogut. Jego twarz była pełna goryczy z powodu przegranej. Seledynowe oczy ogiera kipiały agresją, jednak ustały na pewien magiczny i cichy dźwięk: - Jasne, wejdź - oznajmiła cicho Suzanne zza drzwi. - Zabiję cię, jeśli będzie przez ciebie płakać - oznajmił szeptem Pyde, gdy go mijałeś. Chwilę później zostawiłeś jednorożca za sobą, stojąc w domku Suzanne i przed nią. Łeb miała spuszczony, a grzywa zasłaniała praktycznie cały pysk. - O co chodzi? - spytała ze skruchą.
  2. Twarz Moon wykrzywiła się z grymasem. - O to samo pytałam Dark. Ale skoro szefostwo się zgodziło, musi być w tym jakiś cel. Podejrzewam, że jesteśmy tylko czasowo zmienione w kuco-ludzi. Tych z MLH. Przynajmniej ja tak to odbieram. Nie wiem tylko czemu tym sobie głowę zaprzątasz, zwłaszcza, że musisz ratować zgliszcza swojego związku...
  3. Moon wypuściła Cię ze swoich objęć i odsunęła się nieco ze skwaszoną miną. - Nie tyle co zakaz. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Musisz sama o sobie już decydować. Wszystko jest w Twoich kopytach. Ekhem, teraz znaczy w dłoniach.
  4. Pyde, widząc Cię uśmiechającego, skrzywił się z niesmakiem. Zaciągnął się papierosem, a potem cisnął go przed domek, nie zgasiwszy go wcześniej. - Znasz bajkę o trzech świnkach i wilku? - odpowiedział pytaniem, na pytanie i wypuścił z siebie dym. Potem wstał i przeciągnął się leniwie. - Choćbym miał być pożarty, wilk zostanie pod drzwiami - dodał, gdy skończył się przeciągać. - Kwik.
  5. Gdy tylko wróciłeś do czytania, natychmiast poczułeś to samo uczucie co zwykle, które Cię odrzucało od tej księgi niczym ostrzeżenie. Tym razem było jednak nieco inaczej. Lęk, zawroty głowy i pragnienie ucieczki rosły zdecydowanie szybciej. Zdołałeś przeczytać zaledwie kilka zdań... Miotasz się w poszukiwaniu odpowiedzi, ale nie rozumiesz czego szukasz. Pragniesz uciec od tego, co wpierw poszukiwałeś. Moc jest kluczem by odnaleźć się w każdym świecie, a Ty... A TY jesteś rozbity. Podzielony na dwa światy. Musisz sobie pomóc, a ja tę pomoc już zaoferowałem, zresztą nie tylko ja. Prawda? Ponadto, moc jest jeszcze kluczem do wiedzy. By wyjaśnić niewyjaśnione. Nie potrafiłeś się zmusić, by przeczytać choćby jeszcze jedno słowo. Paraliżujący strach zmusił Cię do opuszczenia pośpiesznie biblioteki. Nie schowałeś księgi, nie zamknąłeś jej nawet. Dopiero po wyjściu z biblioteki, powróciło Ci nieco spokoju.
  6. - Kto wie - odparł jak najbardziej spokojnie młody buntownik. Skupił całą swoją uwagę na papierosie i zamknął oczy. Zupełnie Cię zignorował, choć wiedziałeś, że nie jest mu w smak to co robisz. Pyde szybko jednak odegrał się, zatrzaskując Ci drzwi przed pyskiem za pomocą magii. - To nie ładnie się wpraszać... cowboyu.
  7. - Nie, czekaj! - wrzasnęła Shiva, jednak za późno. Silna fala wiatru dmuchnęła prosto z obelisku. Symbole znów zmieniły swoje położenie, a głos z wnętrza Ciebie, czytał ich znaczenie. Jednakże tym razem powielały się lub pojawiały się nowe, ze szczytu obelisku. Co ten tekst może znaczyć? Pytanie zostało zadane. Odpowiedź: dokładnie to czym jest jego sens. Mogłeś zapytać o jedną rzecz, co już zrobiłeś. Ponadto został Ci do wyboru jeden przedmiot, dowolny, jak i jedno życzenie, które kiedyś się spełni w chwili, w której najbardziej będziesz potrzebował. To jest dziedzictwo przodków, którzy u kresu swej wojny domowej, pozostawili przyszłym pokoleniom pewne wskazówki, byś to właśnie Ty zadecydował o przyszłości. - K***a, spóźniłam się... Wybacz Magnusie, nie sądziłam, że to będzie na takiej zasadzie - stwierdziła Shiva. - Czyli... poznałeś odpowiedź na swoje pytanie, prawda? Zatem został nam do wyboru przedmiot i życzenie. To wykracza nawet poza siłę Elementów Harmonii, czy władczyń Equestrii.
  8. Do tej pory gładząca Cię ręka Moon, opadła gdzieś za Ciebie. Oddech anioła stał się nierówny, a ślina w jej gardle z trudem przecisnęła się w dół. Wreszcie wzięła głęboki oddech i wstrzymała w sobie powietrze. - Chciałabym Ci pomóc - zaczęła z trudem. Jej słowa były przepełnione żalem i trwogą. - Obawiam się jednak, że będzie to sytuacja podobna do tej z Dark. Sama musisz przejść przez drzwi, jednak tym razem z tą różnicą, iż czeka Cię jeszcze odnalezienie poprawnej drogi.
  9. Zwęszyli nas? Pogratulować tylko ostrych zmysłów. Chyba, że to tropiciele. Kto by to nie był, robi się gorąco w tym mieście. Zresztą, gdzie nie pójdę tam widzę ten sam scenariusz. Zabijaj, morduj, pal, kradnij lub zgiń. To przekleństwo świata czy moje? Nie mogę się nad tym teraz zastanawiać. To my musimy wykonać pierwszy ruch, nie wiem tylko jak, skoro są na tyle wyczuleni, że wiedzą, iż tu jesteśmy. Pozostało mi tym jednym sztyletem w ostateczności cisnąć w rogatą sylwetkę za oknem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musiałem czekać. Nienawidzę tego.
  10. Wychodząc z ciemni, w jakiej była książka z zakazaną wiedzą, zauważyłeś znaczny upływ czasu. Połowa z Twoich zajęć dobiegała już końca. Mogłeś to stwierdzić na podstawie tego gdzie było słońce za oknem. Co za tym idzie, spędziłeś więcej czasu niż mogłeś przypuszczać przy lekturze. Mimo to szukałeś kogoś, kto poratowałby Cię świecą. Biblioteka wciąż świeciła pustkami i było w niej przeraźliwie cicho. Atmosfera niczym z jakiegoś horroru. Już miałeś wyjść w poszukiwaniu świecy, gdy kątem oka dostrzegłeś słabe światło świecy z mroku, w którym czytałeś księgę. Gasiłeś przecież resztkę świecy, która została... Popędziłeś, by sprawdzić skąd dochodziło światło. W miejscu zgaszonej, stała nowa i paląca się świeca...
  11. - Chaos lub ład? - powtórzyła Shiva będąca w zbroi i wciąż wpatrująca się w symbole przed wami. - Też je widzimy Magnusie - odparła Twilight. - Nie rozumiem tylko jak je rozumiesz... Lawendowa klacz patrzyła to raz na Ciebie, to raz na symbole. Owe znaki poprzestawiały się zwiastując kolejne słowa. Jedno pytanie, jeden przedmiot i jedno życzenie. - Co teraz zrozumiałeś z napisów? - spytała natychmiast Twilight.
  12. Moon westchnęła tylko. Ten jeden krótki dźwięk był pełen bezradności. Odwzajemniła uścisk i pogładziła Cię po włosach. - Odzyskaj jej zaufanie - odparła cicho dopiero po chwili. Te trzy słowa były stanowcze, ale nie było w nich żadnej innej wskazówki. - Dorastasz i musisz zawalczyć o swoje, tak jak to było z Dark.
  13. Pyde patrzył na Ciebie chwilę kątem oka. Jego spojrzenie było przesycone jednym uczuciem. Teraz błysnęło Ci jakim. To była zazdrość. Basista zachował jednak spokój, jego wzrok skupił się na papierosie. Zapalił go i po chwili rozniósł się zapach gryzącego tytoniu i słodkiego jabłka. - Widziałeś się z nią? - powtórzył po chwili, gdy tylko wypuścił z siebie dym. - Skoro tak, to po co znów chcesz ją nachodzić? - dodał i znów skupił się na papierosie.
  14. Pyde natychmiast przestał się szarpać z instrumentem i przysiadł, patrząc jednocześnie na Ciebie. Jego wzrok był pełen podejrzliwości, a zarazem ciekawości. - Na co mam czekać? - spytał bez emocji. - Poza tym, Suzanne powiedziała, że źle się czuje. Nie sądzę więc, by Twoja osoba była jej teraz potrzebna - dodał i przylewitował do siebie z domku paczkę papierosów. Zielono czarne pudełko z jakąś dziwaczną nazwą. Chwilę później wyciągnął z niego jednego papierosa o podobnych barwach co paczka i zwyczajną zapalniczkę przymierzając się do zapalenia.
  15. W końcówce Twojego posta panuje chaos. Dosłownie. Jako heretyk jestem z tego zadowolony, jako mg mam z tym rozkminę... ___________________________________________________ Moon wzruszyła ramionami. - Podróż w czasie jest możliwa, lecz na przeszłość nie wpłyniesz - odparła nieco smutnym tonem i położyła Ci rękę na ramieniu. - Ta podróż pokazałaby Ci jedynie, że problem nie leży tylko we wczorajszym poranku. Powiem tylko tyle jako Twój anioł: wszystko możesz naprawić, musisz tylko się mocno postarać. Zwłaszcza z Morning.
  16. Idąc do uczelnianej biblioteki, spotkałeś paru znajomych, lecz nie poświęcałeś im większej uwagi. Skupiony byłeś tylko na tym by uwolnić się od tego w co się wpakowałeś. Po krótkim spacerze, stanąłeś u progu biblioteki. Przygotowywałeś się chwilę psychicznie, by odeprzeć wszelkie zniechęcenie jakie Cię mogło ogarnąć po czytaniu tej księgi. Chwilę później po prostu wszedłeś do środka. Pomieszczenie było puste, bez jakiegokolwiek kucyka. Pomimo poszukiwań klaczy z wczoraj, która Ci mogła pomóc odnaleźć księgę, nie znalazłeś jej. Nie wszystko było jednak stracone, coś podpowiadało Ci, by iść tam gdzie czytałeś uprzednio. Ku zaskoczeniu, księga czekała tam na Ciebie. Była otwarta na tej samej stronie co wczoraj skończyłeś, a płomień świecy palącej się obok książki oświetlał tylko i wyłącznie kartki księgi. Pomimo pewnych obaw zasiadłeś do lektury. Gęste powietrze utrudniało nieco oddychanie, a zapach starych ksiąg mulił umysł. Wiedziałem, że wrócisz. Czekałem na to, choć dziwi mnie twoja decyzja o odrzuceniu mocy. Czytając zaledwie dwa pierwsze zdania poczułeś to samo uczucie co wczoraj przy lekturze. Mimo to zmusiłeś się by zagłębić się dalej w lekturze. Dalsze czytanie przypominało nieco dziwaczny monolog. Pełen zachęceń do pogłębienia tego co chciałeś odrzucić. Od trywialnych, po tak absurdalne, że aż głupie. Czułeś jak przechodzi Cię dreszcz od czytania tego koszmaru na jawie. Pojawiło się nawet w Tobie uczucie strachu, gdy zachęcenia zmieniły się w jedno krótkie i nieprzyjemne zdanie. Teraz wiem już o Tobie wszystko. Pytanie brzmi co Ty wiesz o sobie i czego oczekujesz po tej lekturze. Ja znam odpowiedź, ale czy ty też? Nie potrafiłeś dłużej usiedzieć przy lekturze i po prostu wstałeś od niej nieco zdezorientowany. Świeca się powoli dopalała.
  17. Nie śpieszyło Ci się specjalnie. Powolnym stepem zmierzałeś do miejsca, gdzie wszystko miało się rozstrzygnąć. Z każdym kopytem postawionym do przodu czułeś coraz bardziej ciężar swojej decyzji. Przyroda nawet umilkła, słychać było tylko hulanie wiatru na pustych łąkach, a może nawet jego zawodzenie. Na niebie pojawiło się trochę chmur, które przysłoniły słońce. Im bliżej byłeś celu, tym bardziej to "najgorsze" wydawało Ci się prawdą. Setki scenariuszy, jeśli nie tysiące, w których Lyriel zachowywała się w najróżniejszy sposób. Gdy domki były już dobrze widoczne widziałeś jak Pyde, targa z powrotem sporą pozłacaną z motywem stojącej na tylnich kopytach pegazicy i rozłożonymi skrzydłami. Instrument był olbrzymi, a sądząc po wysiłkach młodego buntownika, do najlżejszych nie należał. W chatce Lyriel, na ganku siedziała Tisa, popijała sok i obserwowała niebo, które coraz bardziej pokrywało się chmurami. Mimo zachmurzenia, było wciąż jasno.
  18. Melody nic już nie odpowiedziała, po prostu poszła razem z Tobą. Weszliście razem w ciszy do mieszkania, gdzie światło wciąż się paliło. Sam skierowałeś się do łóżka i po prostu położyłeś. Chciałeś, by sen jak najszybciej zabrał Cię od tej rzeczywistości. Błogi odpoczynek nie nadchodził. W między czasie słyszałeś całą krzątaninę swojej współlokatorki. Każdy jej ruch był przepełniony zmartwieniem. Wkrótce jednak po prostu siedziała w kuchni, a Ty wciąż czekałeś na sen. Długie oczekiwanie, przyniosło wreszcie upragniony odpoczynek... Przebudziłeś się nad ranem, sam w łóżku jak i w mieszkaniu. Melody już wyszła, ale zostawiła Ci kartkę wyrwaną z kalendarza. Piątek Śniadanie masz w kuchni, podobnie z planem zajęć Z wolna poszedłeś do kuchni, gdzie czekały na Ciebie tosty z miodem, a obok nich plan, z którego wywnioskowałeś, że masz dziś cztery nudne zajęcia: historię dwa razy, historię magii i matmę.
  19. Nie mogłeś wyjść w pidżamie, więc popędziłaś z powrotem do pokoju Morning, zostawiając ją wcześniej w kuchni. Przebrałaś się w swoje wczorajsze ciuchy i wypadłaś z jej domu. Czując swój jedyny ratunek w Moon lub Dark, pędziłaś wpierw do tej pierwszej, do domku Fluttershy. Nie czułaś zmęczenia, nie mogłaś go czuć, ponieważ tak bardzo chciałaś zmienić rzeczywistość. Mijałaś domy i innych z Ponyville, nie zważałaś na nich, tak samo na to jak z trudem łapiesz powietrze. Po dłuższej chwili dopadłaś do drzwi chatki na skraju lasu Everfree. Nikt Ci nie odpowiedział, gdy zapukałaś. Już miałaś ze zrezygnowaniem pójść prosić Dark, jednak olśniło Cię. Trzeba było jeszcze zajrzeć do małego zwierzyńca żółtej pegazicy. Oddech, który się już uspokoił, pozwolił Ci na zawołanie Moon, gdy się zbliżałaś do miejsca docelowego. Po chwili była już przy Tobie anielica. Ona również miała niczego sobie ciało, może nawet bardziej krągłe gdzieniegdzie niż u Dark. Była ubrana w zabrudzoną żółtą koszulkę i niebieskie, długie spodnie jeansowe. Nie przyglądając się jej dłużej, wyłożyłaś kawę na ławę. Moon pokręciła łbem w zastanowieniu. - Podróż w czasie? Jest możliwa, ale nie do końca tak jak byś chciała - odparła nieco niepewnie. - Fakt, że wpadłaś na taki pomysł oznacza, iż chcesz wszystko ratować. Powód dobry, ale będziesz musiała raczej radzić sobie w teraźniejszości. Przykro mi.
  20. Szarpnąłeś jak najbardziej do tylu i nic nie wskazywało na to, że coś będzie wam odcinało ucieczkę. Jednakże na dystansie trzech metrów gruchnąłeś porządnie w jakąś barierę. Nie pozostało Ci nic innego jak czekać na ciąg dalszy wydarzeń, odwróciłeś się więc w stronę obelisku. Znaki które były na nim, teraz układały się w powietrzu z czerwonej poświaty. Mimo iż nie ich nie znałeś, to gdy się ułożyły, coś w głowie zaczęło Ci je czytać, tak jak byś je znał. Musisz podźwignąć brzemię przodków. Naprawić to, co zła część kasty sprowadziła, lub to dokończyć. Podźwignij chorągiew swych dziadów i dokończ ich dzieła, obierając za cel ład, albo chaos.
  21. Suzanne nie usłyszała Twojego przepraszam. Oddalała się w swoim tempie. Ty zaś leżałeś na trawie. Wciąż głodny poskubywałeś trawę, ograniczając swoje pragnienie. Zostałeś sam, znowu, w dodatku z własnego wyboru.
  22. Chodziło Ci chyba o Twilight? Albo czegoś nie zrozumiałem _____________________________________________ Lawendowa klacz kiwnęła łbem. Zdawała się już wcześniej rozważać te opcje. Zgasiła świecznik po prawej od tej zbroi, przy której byliście. Teraz cień blaszaka skierowany był ku obeliskowi. Zupełnie jakby wpatrywał się w niego. Twilight przełknęła głośno ślinę i odsunęła się nieco na środek całej sali. Wzięła głęboki wdech i z niemałą obawa zapaliła resztę świeczników, tak by ich cienie spoglądały ku obeliskowi. Dzięki kolumnom, światło poprzednich świeczników nie ingerowało w rzucany cień następnych blaszaków. Pomieszczenie w którym byliście było teraz rozświetlone ogniem świec. Wszystko jednak przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, bowiem obelisk świecił się na czerwono. Chwile później słowa zostały wtłoczone do Twojej głowy. Potomek wrócił - T-tez to słyszeliście? - zająknęła się Twilight. Nie było jednak czasu na odpowiedź, coś postawiło was przed obeliskiem w jakiś niewyjaśniony sposób. Twilight po lewo od Ciebie, zbroje, w której była Shiva, po prawo. Wszyscy staliście i patrzyliście się na obelisk. I znów kolejne słowa pojawiły się w myślach, nie należały jednak do Ciebie. Więc nadszedł czas
  23. Wyszedłeś na ciemną klatkę i dalej schodziłeś schodami po omacku. Twoja złość nie miała przez chwilę ujścia. Postanowiłeś więc po prostu coś rozwalić za pomocą magii. Gdy zebrałeś odpowiednią falę uderzeniową, gotów byłeś ją po prostu cisnąć. Zatrzymały Cię przed tym dwie rzeczy... Wspomnienie tej cholernej księgi Gniew I wołanie Melody. Byłeś już przed wyjściem z budynku, gdy klacz do Ciebie dobiegała. Z trudem opanowałeś w sobie złość i tylko oświetliłeś twarz współlokatorki. Była zmartwiona tym co się działo. Trąciła Cię lekko nosem. - Han, nigdy się tak nie zachowywałeś - zaczęła. - Chcę Ci pomóc. Nie mogę Cię tak zostawić, nie teraz, gdy dzieje się z Tobą coś złego. Nie chcę Cię stracić...
  24. "ostatniom"? Dafuq? By uniknąć niektórych błędów czytaj posta przed naciśnięciem "Odpowiedz". _________________ Tuląc Morning, czułaś jak jej łza spływa na Ciebie. Zimna kropla uderzyła w Twoje ciepłe ciało. Morning tym razem nie odwzajemniła uścisku, tylko drżała lekko. - Na razie... Na razie chcę być sama - wydusiła to z siebie tak jak chciałaś. Zaraz po tych słowach, kolejne łzy spływały po jej policzkach na Ciebie.
  25. Melody poddała się z przyjemnością Twoim pieszczotom. Chwilę później jej usta jakby z wahaniem muskały Cię po szyi, a sama klacz jakby ocierała się o Ciebie. Czułeś, że rozładujesz swój dzisiejszy dzień. Szybko jednak spokój uleciał. Przypomniałeś sobie kolejny element z tej cholernej książki. Nieczystość Pożądałeś przez chwilę tak bardzo swojej współlokatorki, że pchnąłeś ją mocno na ziemię. Dopiero jej zszokowane spojrzenie uświadomiło Ci co się stało.
×
×
  • Utwórz nowe...