Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. - No tak - odparła Morning trochę zmieszana. Chyba nie radziła sobie jeszcze z tym faktem, że publicznie się z tym już obnosicie. - Umm... idziemy do Dark w końcu? - E... chyba ta... Tak... - odparła zszokowana Exii. - No nareszcie - zarechotała Moon. - Lightie prowadź!
  2. Lokaj tylko uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. Było w nim coś dziwnego. Jakby cała esencja zła i smutku została wlana w jego aurę. - Dokładnie to co usłyszałeś - odpowiedział wpierw Renowi. Potem zmrużył wzrok jakby z dużej odległości czytał karty pacjentów przy końcach waszych łóżek. - Jeszcze dziś będziecie wolni. A jeśli życzycie sobie odwdzięczyć się, to proszę kierować się do Panicza... Mniemam, iż Panicz chciałby również wam jakoś pomóc w waszej sytuacji, więc jeśli czegoś potrzebujecie, mówcie teraz. ________________________________________ Po kolejeczce.
  3. Nim barman zareagował na Twoją prośbę, dostał jeszcze jedno zamówienie. - Dla mnie to samo - wtrąciła Lyriel. Kuc obsługujący barek, nie odezwał się nawet słowem tylko podał natychmiast dwa drinki. - A co Cię gryzie mój przyjacielu? - spytała troskliwie gołębia klacz...
  4. Exi rozdziawiła pysk i patrzyła na Ciebie oraz Morning. Słowo zdziwiona nie pasowało, bo nie odzwierciedlało nawet cienia tego co było widać po smoczej klaczy. Moon tylko gdzieś z przodu zachichotała. - A tak jakoś - odparła Morning. - Po za tym... Archer i jemu podobni nam żyć nie dadzą, jak będziesz tak o tym śpiewać... - dodała po chwili. - Wy tak na serio?! - wtrąciła jeszcze bardziej zdziwiona Exii.
  5. Po krótkiej chwili znacznie oddaliłeś się razem z Twi od lustrzanych odbić. Smród stęchlizny stawał się coraz łagodniejszy, a szczątki kucyków, które dało się czasem dostrzec były coraz rzadszym widokiem. Ruszyliście jak wam się wydawało w prawo. Po krótkim spacerze dotarliście do ściany. Była na niej duża czerwona strzałka z najpewniej krwi. Wskazywała drogę do "lustra". Spróbujesz całkiem przeciwnej drogi, czy też stawisz czoła odbiciom?
  6. - Tobie wydaję się być tylko jedno w głowie... - odparł Deth. - Trzymaj się. Z tymi słowami już zniknął za drzwiami szkoły. Ty zaś pobiegłaś do swoich przyjaciółek - Podoba Ci się? - spytała drwiąco Exii. - Jest wolny! Aahahaha... Moon tylko się uśmiechnęła i ruszyła. Morning zaś była zdezorientowana...
  7. Stało się dokładnie tak jak przewidziałeś. Większa sylwetka zrobiła to samo co Ty. - Ha Magnusie, dobry jesteś! Twoje podróże musiały być ciekawe skoro zgłębiłeś takie tajniki magii - zakrzyknęła uradowana Twiligt. - Mam złe przeczucia - mruknęła Shiva.
  8. - Brzydzę się kłamstwem - odparł niespokojnie Deth. - Co do sprawności... codziennie muszę ćwiczyć by zachować sprawność i odpowiednią gibkość. Przykro mi, ale nie skorzystam. Z tymi słowami odwrócił się od Ciebie i był gotowy już z powrotem wejść do szkoły...
  9. Twilight tylko przytaknęła i podniosła za pomocą magii kamulec. Sylwetki w oddali zachowywały się podobnie do was. Już po chwili kamień Twi pędził prosto w ich stronę, co zabawne z naprzeciwka, tym samym torem leciał inny kamulec. Oba spotkały się w połowie drogi i rozłamały na pół. - Dobra, to jest dziwne - skomentowała Twilight.
  10. Na ciele Deth'a zobaczyłaś ulgę, ogier jednak wciąż patrzył gdzieś w tylko sobie znanym kierunku. - Może i jestem dziwny... ale chciałem to zrobić pierwszy raz z kimś kogo pokocham. A teraz wolałbym pobyć sam, poćwiczyć to beznadziejne ciało...
  11. Trzymając dalej swój kierunek, kroczyłeś z Twi jeszcze dobrą chwilę. Gdy już byłeś gotowy zmienić trasę, zobaczyłeś w oddali jakby światełko i dwie sylwetki. Dużą i mniejszą. Odległość raczej była ciężka do sprecyzowania. - Widzisz to? - spytała zaintrygowana Twilight. - Do tej pory nic tu samo nie oświetlało drogi...
  12. Twoje zachowanie wzbudziło zainteresowanie Exii, Morning i Moon. Mimo to zostawiły Cię samą z Deth'em. Ogier nie patrzył w ogóle na Ciebie, ale ogarniał oczyma Twoją obecność. - C-co tym razem..? - spytał niepewnie.
  13. - Jesteś w dobrym towarzystwie, więc czemu miałbyś oszaleć? Czyżby moja obecność była Ci drzazgą w oku - spytała z rozbawieniem Lyriel. Jeśli piła wcześniej alkohol, to zdecydowanie rozbrajał ją. - Dzisiejszy koncert przecież się udał...
  14. - Więc mam rozejrzeć się za celami i jednocześnie trzymać się blisko drabiny? Znam prostszy sposób - odparła Twi. Po chwili na drabinie pojawił się mały emblemat podobny do cutie marka klaczy. - Teraz odnalezienie drabiny nie będzie trudne - dodała dumnie fioletowa klacz. Mając teraz takie zabezpieczenie mogliście ruszyć spokojnie przed siebie. Omijaliście podejrzanie wyglądające kałuże i uszkodzone podłoże. Smród stęchlizny robił się coraz bardziej intensywniejszy więc musieliście być blisko lochów, albo niebezpieczeństwa. Twilight kroczyła prawie obok Ciebie z lewej strony. Może to i lepiej, gdyż nie dostrzegła czaszki kucyka... Zmienisz kierunek, a może będziesz brnął dalej w zaparte?
  15. Czas w szkole mijał swoim rytmem. Nie miałaś okazji spokojnie porozmawiać z Morning, ani z Deth'em. Wszystko się dziś jakoś dziwnie układało. Dzień mijał spokojnie, aż do ostatniego dzwonka. - Razem, do Dark! - wrzasnęła Exii będąc już wolna od zajęć. - Um, ja zostanę dziś poćwiczyć w salce gimnastycznej - wtrącił Deth. - Oj dawaj braciszku, w końcu ona mnie przytargała z powrotem. - Ale... Twoje towarzystwo było chyba bardzo nie w smak ogierowi...
  16. Pielęgniarki i lekarz patrzyli się na was jak na idiotów. Zaś młody ogier uśmiechnął się i spojrzał w dół. - Masz tupet supergwiazdo... Sebastianie - arystokrata spojrzał się wymownie na lokaja. - Skoro to nie Ci których szukałem, wytłumacz im ich sytuacje - Ciel skierował się do wyjścia i zanim wyszedł, odwrócił się w waszą stronę. - Wierzę wam. Milczeliście, w końcu i tak zaraz wszystko miało być wyjaśnione. Lokaj tylko złowieszczo się uśmiechną i jednym spojrzeniem wygonił pozostałe kucyki. Sebastian wyciągnął z kieszeni zegarek sprawdził czas, a potem westchnął. - Panicz był świadkiem dziwnych wydarzeń dlatego powiedział, że wierzy w wasze historię. I ja nie mam powodu wątpić. Naszyjniki zostały wam odebrane, bo były niebezpieczne dla lekarzy. Zdjęliśmy je za pomocą magii. Ale do rzeczy... Około trzech miesięcy temu Aerago było spokojnym krajem. Z dwoma braćmi na czele. Ekhi i Illargi, Odpowiadali oni za ład w naszym kraju oraz pilnowali cyklu dnia. Byli również strażnikami Elementów Natury. Życie było doskonałe, pojawili się jednak tacy, którzy chcieli za pomocą EN udoskonalić byt na naszej planecie. Odebranie potężnych artefaktów było niemożliwe tak długo jak bracia byli żywi. Tu pojawia się pewna niewiadoma. Ekhi i Illargi z jakiegoś powodu umarli. Świadkowie, którzy postradali zmysły byli przekonani, że nad królewskim zamkiem był statek. Zupełnie jakby ktoś przyleciał z poza naszej planety... Jednak to nie jest istotne w tej historii. Śmierć tych którzy sprawowali ład i pilnowali EN doprowadziła do rozłamu w państwie Aerago. Powstały dwa obozy. Tych którzy pozostali wierni idei braci i ich wrogów. To jednak nie doprowadziło do żadnej katastrofy po za śmiercią setek istnień w walkach. Ktoś okazał się na tyle szalony by użyć Elementów Natury. To doprowadziło do szeregu kataklizmów, plag i zmian w prądach magii. W efekcie zostały tylko trzy miasta i garść kucykowych osad. O ile kataklizmy i plagi nie mają z wami niczego wspólnego, to obawiam się, że prądy magii owszem oraz EN. Podobnie jak statek... Ale to tylko moje przypuszczenia - skomentował to wszystko lokaj i uśmiechnął się. Jego uśmiech miał w sobie coś dziwnego. Zupełnie jakby wykradał coś z czyjejś duszy... - Czy są jeszcze jakieś pytania? _____________________________________________ Znów po jednej...
  17. Początkowo schodziłeś drabiną w dół. Od razu w nozdrza uderzyła Cię stęchlizna i uczucie wilgoci w powietrzu. Jeśli faktycznie to były lochy, to atmosfera w nich panująca spisywała się na dziesiątkę. Schodziłeś szczebel po szczeblu, a po chwili Twilight dołączyła do Ciebie. Nie wypadało teraz już patrzeć w górę. Gdy i lawendowa klacz przebyła kilka stopni właz do podziemi sam się zatrzasnął. - Nie mogę go z powrotem magią otworzyć - jęknęła Twilight. - Cokolwiek jest tu do zrobienia w podziemiach, będziemy musieli się z tym zmierzyć. Na szczęście widziałeś już podłoże. Masę gruzów, mętną wodę, mech i szczury... Za chwilę będziesz na dole, a warto przemyśleć plan działania tutaj...
  18. W tym szalonym wieczorze pojawił się blask światła. Siedząc w otoczeniu powietrza poczułeś nagle znajomy delikatny kwiatowy zapach. Odcinając się od rzeczywistości nawet nie zauważyłeś kiedy Lyriel dosiadła się do Ciebie. - Kłótnia ze sponsorem? - spytała jak zwykle spokojnie. Teraz już nie byłeś w żadnych kajdanach emocji, Reiry tu nie było...
  19. - Miałam to szczęście, że Dark była delikatna - odparła z rozbawieniem smocza pegazica. Chwilę później wykonała drobne salto i wylądowała między Tobą, a Moon, po czym objęła Cię swoim kopytem. - Niech to będzie początek prawdziwej dobrej przyjaźni, ale najpierw do szkoły! Razem ze słowami Exii zadzwonił dzwonek szkolny. Choć atmosfera wydawała się przyjazna, czułaś, że Deth i Morning dziwnie znoszą swoje towarzystwo. - Pierwsza matma tak? - spytała Moon.
  20. Twilight była nieco zaskoczona Twoimi słowami. Shiva już więcej nic nie powiedziała. - Emm - zaczęła Twilight. - Tak więc, wpierw zajrzymy do podziemi? - spytała z niedowierzaniem. - Za Derpy?
  21. Twilight tylko się zaśmiała w odpowiedzi na Twój komplement. Shiva jednak zachowała powagę. - Magnusie jesteś pewny? Przypomnij sobie co powiedział kelnerzyna. "Nie ryzykowałbym podziemiami" czy jakoś tak... Cholera wie co jeszcze jest w tym zamku. Bóg, zbroje, dusze... zaczynam się obawiać swojego żartu na temat smoka...
  22. - Może to szalone... ale masz rację przyjacielu - odpowiedziałem Basilowi. W duchu jednak czułem żądzę krwi. Wyzwanie jakiego dotąd nie miałem, zarżnąć czarodzieja. W obecnej sytuacji wyciągnąłem tylko długi miecz i zdałem się na powolność kamiennych ożywieńców. Znów frontalny atak byłby szczytem głupoty, więc trzeba będzie taktycznie się wycofać w jakąś uliczkę, a potem uśmiercić tego szarlatana z zaskoczenia...
  23. Wiele zbroi będących w odległości dziesięciu do piętnastu metrów bezzwłocznie wykonało manewr. Plac treningowy zmienił się w pole walki. Jak się okazało zbroi pochłaniających magie było więcej niż przypuszczałeś... Rozgorzała bitwa. Zbroje pochłaniające magie, nie patyczkowały się i niszczyły każdego wroga. Elementy metalu latające w powietrzu, świszczały. Teraz trzeba było gnać czym prędzej każdą drogą wolną. Zbroje musiały sobie jakoś przekazywać rozkazy, bo walka przenosiła się coraz dalej... Gnałeś razem z Twi coraz dalej, już przez środek placu. Teraz nie było miejsca na jakieś wydziwianie. Przez chwilę jedna ze zbroi pochłaniających magię zagrodziła wam drogę. Nie patyczkując się strzeliłeś ją z przedniego kopyta w łeb i pozwoliłeś innym zbrojom się nią zająć. Wyścig do najwyższej wieży był krótki. Dzieliły was już tylko wrota do niej... Potrzebna była jednak wstążka i miecz. - Dobrze, że przywiązałam sobie ją do ogona - pochwaliła się Twi. Chwila, moment i byliście klasycznie za wrotami. Znów otoczył was mrok. Gdy tylko Twi rozświetliła magią przestrzeń wokół was. Dostrzegliście pod kopytami sporą drewnianą klapę i bardzo długie kręcone schody w górę...
  24. Mark znów Cię zatrzymał, zagradzając Ci drogę. - Zainwestowałem w Ciebie i zespół - odparł sucho. - Dałem wam szansę, nie sądzisz, że pora mi się odwdzięczyć? Jesteś teraz gwiazdą, a nie księciem. Masz swoje obowiązki i się ich trzymaj.
  25. Okrężna droga dawała pewien komfort. Zwykłe blaszaki nawet nie reagowały na obecność kapitana. Gdy zbliżaliście się do końca placu, by móc potem obejść hordy blaszaków pojawił się problem. Jedna ze zbroi pochłaniających magię stała obok kilku zwykłych. Zupełnie jakby pilnowały porządku. - Nie dobrze... za nami idzie kolejna... - jęknęła Twi.
×
×
  • Utwórz nowe...