Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Fluttershy zostawiła Cię samą w pokoju Moon. Wskazówka zegara niemiłosiernie uderzała dalej, każdy jej ruch był dla Ciebie czymś zwiastującym grozę. Moon była jeszcze przed chwilą wściekła, ale co będzie jak wróci? Zastanawiać się długo nie będziesz mogła. Moon wpadła przez otwarte okno... Miała coś w pysku, a wyraz jej mordki był surowy...
  2. Już po chwili byłaś w pokoju Moon. Mały i przestronny jak zawsze... Może poszukasz przepisanych notatek Moon? - Um, może chcesz coś do picia, albo do przekąszenia? - wtrąciła Fluttershy.
  3. Krótki spacer, ale pełen emocji, bo Moon nie szczędziła Ci swojego gniewu. Powoli zbliżałaś się na obrzeża Ponyville i kroczyłaś ku coraz wyraźniejszemu konturowi domu Fluttershy. Kopyto stawiane za kopytem zaprowadziło Cię wreszcie pod drzwi. Zapukałaś i zdumiewająco szybko drzwi się otworzyły. To była Fluttershy, zdziwiła się lekko na Twój widok, a zwłaszcza, że targałaś siatki... - Um, uh, dobry wieczór Lightie - powiedziała i odsunęła się, by umożliwić Ci wejście do chatki. - Gdzie Moon?
  4. Twilight się zatrzymała i zaczęła dumać. Derpy natomiast przysunęła się do niej próbując ogrzać siebie i ją. Zaduma jednorożca trwała krótką chwilę. - Ktoś miałby to przeżyć? Nie możliwe, chyba, że pójdziemy po pomoc do Cloudsdale. Derpy na słowo "Cloudsdale" się skrzywiła i jeszcze bardziej wtuliła w Twilight. Szara pegazica wyraźnie posmutniała...
  5. - Trochę późno na strach - odparła Moon. - Zbieraj się do domku Fluttershy, zanim i mnie wpakujesz w jakieś problemy. Ale już. Ja pójdę zorganizować kilka rzeczy. Moon zostawiła obok Ciebie siatki i pogalopowała w sobie znanym kierunku...
  6. Lyriel podniosła się. Minimalne zmartwienie zagościło na jej pysku. - W porządku - odparła. - Mam tylko nadzieję, że to nie z mojej winy... Klacz o gołębiej maści cofnęła się lekko i dopiero odwróciła. Kierowała się do jednego z przedziałów na końcu...
  7. Moon się zatrzymała spojrzała na Ciebie i stała w osłupieniu. Szczękę miała opuszczoną przez chwile. To co jej powiedziałaś było dla niej szokiem. - Ża-żartujesz? Prawda? - spytała i przełknęła ślinę. - Z ch**a spadłaś czy jak? Po*********o Cię do reszty? - warknęła. - To by wszystko tłumaczyło... Na chwilę obecną poczekasz u Fluttershy w domku, a ja Ci zorganizuję coś...
  8. Lyriel od razu zareagowała tak jak można było się po niej spodziewać. Spokojnie podeszła do Ciebie i przyklęknęła obok. - Coś Cię trapi? - spytała łagodnie. - Mówiłam Ci już, że na mnie możesz zawsze liczyć.
  9. Moon tylko wzruszyła kopytami i nawet na Ciebie dłużej nie patrzyła. Kroczyła dalej. - Chcesz słownik - spytała kpiąco. - Ale tak serio... mów o co chodzi, bo wydajesz się poważna.
  10. To było dziwne... Wyglądało tak realistycznie, a zarazem tak wrogo... Czy żywa istota, mogłaby działać na niekorzyść innych? Zwłaszcza taka łania? Czemu akurat tylko ja miałem uciec... Może w tej wodzie było coś, co mnie naćpało? - Prze-przepraszam - wydukałem z siebie. - Moje życie nic nie znaczy, jeśli im nie pomogę tak jak Tobie pomogłem... Mimo wszystko postanowiłem spróbować uwolnić resztę...
  11. Chłód doskwierał Derpy, widziałeś to po niej. Drżała i szła lekko skulona. Twi natomiast wyprzedziła nawet Ciebie. Jej chód, był pełen zrezygnowania. Szliście i obserwowaliście miasteczko, które stanęło w czasie. Czy to samo mogło się wydarzyć w Canterlot? Z wolna zbliżaliście się do lasu... Zaryzykujesz i wejdziesz do niego z dwoma klaczkami? A może masz inny plan?
  12. Siedziałeś, nuciłeś i czekałeś na cokolwiek... To "cokolwiek wydarzyło się szybciej niż mogłeś tego oczekiwać. Z jednego z przedziałów wyszedł spokojnie Dave. Rzucił Ci spojrzenie, a potem wyszedł z wagonu. Co dziwniejsze, zaraz po nim, z tego samego przedziału wyszła Lyriel... Troszkę ją zaskoczyło to, że siedzisz na podłodze. Stała tak i wpatrywała Ci się w oczy. Ty robiłeś to samo. Powierzchownie jej wzrok był spokojny, lecz głębia coś skrywała... - Um, co tak siedzisz? - spytała Lyriel. Zdziwienie było nawet w jej głosie...
  13. Moon tylko westchnęła i się zatrzymała. - Podejdź no i powiedz. Bo Cię raz, że nie słyszę, a dwa nie wiem o co chodzi... Jeśli chodzi o Dark, to sprawa jest poważna...
  14. Przeczesałem ręką włosy. Z całą pewnością wkurzały mnie te opłaty... Niby prawo siły rządziło tym miastem, jednak z czegoś te hołotę trzeba było wyżywić. - W pełni rozumiem powody, dla których nałożone są tu opłaty, ale... pytałem raczej o możliwość przejścia, bez opłat. Moje słowa muszą brzmieć zuchwale, ale wciąż nie wiem co czeka mnie tu... W tym brudzie... Górne miasto może być wybawieniem, po za tym, tam jest Kristos...
  15. To jest jakiś test? Ktoś mnie sprawdza? Słowo daje, nikt nie był uwięziony i każdy mógł wyjść. Czułem jak głupieje. Nawet jeśli powinienem uciekać, to nie mogłem. Nie sam, a na pewno nie mogłem zostawić kogoś, kto potrafiłby odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Nawet jeśli to iluzja, nie mógłbym zostawić nikogo. Wreszcie po chwili walki z samym sobą uśmiechnąłem się do łani. - Dziękuję... - powiedziałem cicho. - Ale nie możemy ich zostawić... Odwróciłem się i na nowo zacząłem otwierać drzwi z zamiarem uwolnienia wszystkich...
  16. Tristis nic nie odpowiedział, narzucił tylko duże tempo... Równiny, to jedyne co wam towarzyszyło. Na wschód widziałeś Canterlot. Zamek prezentował się jak zawsze idealnie. Czułeś, że byliście blisko siedziby dwóch księżniczek. Przed wami rozciągały się góry. Tristis prowadził Cię do Gryfiego królestwa, albo przez. Obserwowanie i analizowanie w takim tempie męczyło jeszcze bardziej więc zaprzestałeś tych czynności. Dzięki temu szybko nastał wieczór i upragniony odpoczynek. Tristis sam szybko rozpalił ognisko i zorganizował coś do jedzenia. Tym razem jednak milczał...
  17. Szliście w milczeniu. Twi zrezygnowana, Derpy w lekkim szoku po Twoim zachowaniu, a Ty? Ty byłeś wcale w nie lepszym stanie. Kopyto za kopytem i zbliżaliście się znów do Ponyville. Wiatr z niego wył, a chłód nie zapraszał dalej... Śnieg powoli przykrywał skamieniałe ścieżki i dachy. Po chwili byliście przed spetryfikowanym żywopłotem z pnączy Everfree. Znów jednym susem przeskoczyłeś i gościłeś w tym miasteczku... Twilight otępiale przeteleportowała się na drugą stronę i czekała na pegazicę. Derpy wzdrygnęła się z zimna i powoli przeleciała za ogrodzenie. - To straszne... - jęknęła pegazica i zatrzymała się. - Nie traćmy czasu - ponagliła ją Twilight. - Everfree i ten zamek czekają na nas...
  18. Patrząc w stronę lokomotywy, widziałeś kilka, może kilkanaście kuców pracujących przy torach. Mark stał bardziej po lewo, na zielonej równinie i krzyczał coś przez telefon. Wykłócał się o to, że macie prawo się spóźnić. Trochę głębiej w lesie widziałeś Tisę, jak harcowała po lesie. Tańczyła między drzewami jak jakiś leśny dobry duch. Młodej perkusistki pilnował jedynie Artens, a przynajmniej tak Ci się wydawało. Ogier w białej skórze leżał sobie dość blisko pociągu, ale wciąż pod drzewami...
  19. - Po tym jak się zachowujesz, wnioskuję, że coś przeskrobałaś. Mam rację? Moon rozejrzała się, Ty również. Z siatek nic się nie powysypywało, więc aniołek je zwyczajnie zarzucił na siebie i ruszył dalej...
  20. - Szukałaś? Tak to się teraz nazywa? - spytała nieco zażenowana. - W jakiej sprawie? I czy mogłabyś ze mnie łaskawie zejść? Mam nadzieję, że z siatek się nic nie wysypało...
  21. - A no - odparł cichym głosem. - Idę kimać... A Ty odkryj to co siedzi w Tobie. Cameron Cię zwyczajnie już w tej chwili zlewał. Może jednak miał powód. Zachowywał się jakby coś ukrywał, co ciekawsze, nie był z rana pijany po imprezie... Po chwili zaczął chrapać...
  22. Zgłupiałem. Może to wszystko mi się śni? To jest zbyt proste. A może to w jakiś sposób łania wyczarowała? Może Edi miał racje? Jedno było pewne, musiałem nacisnąć ten przycisk. Moje kopyto z wahaniem kierowało się w miejsce przeznaczenia... Dobre duchy miejcie nas wszystkich w opiece... - Dziękuję - wyszeptałem. Po chwili już naciskałem przycisk i czułem się dziwnie... Może to pułapka? Było jednak już za późno...
  23. Morning jęknęła ze zdziwienia. Całkowicie poddała się temu całusowi. Przez tą krótką chwilę czułaś swoją dziewczynę... Jednak Morning miała racje. Musiałaś się udać do Moon. Wasze usta się rozłączyły, a Ty pogalopowałaś do swojego anioła. Czekała Cię trudna rozmowa... Mijałaś dom za domem, uliczkę za uliczką. Gdy wpadłaś na kogoś. Przekoziołkowałaś i dopiero po chwili zorientowałaś się, że siedzisz na zirytowanej Moon.
  24. Cameron leżał na czterech siedzeniach i gapił się w sufit. - Świat często kryje przed nami wiele szczegółów brachu - odparł spokojnie. - Nie będziesz wiedział nic, tak długo jak Twoja wiedza będzie zerem. Od samego patrzenia i nic się nie zmienia - dodał i odwrócił się do Ciebie plecami. - Gdzieś na świecie jest nasze miejsce, w tej chwili moje jest w krainie snów...
  25. Morning puściła Cię ze swojego uścisku. Wstając widziałaś jej smutny pyszczek. - To nie tylko na tym się opiera Lightie... nie tylko na tym - odparła równie smutno. - Zajrzyj nawet jeszcze dziś do Moon.
×
×
  • Utwórz nowe...