Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Zajrzyj tutaj zasady tworzenia dialogów. Ułatwi mi to życie. __________________________________________________________________ Plank tylko westchnął. - Skończyłem tak samo jak Ty. Mnie też porwali - odparł ze zmieszaniem. - W dodatku, byłem bliski nie małego piekła... Ale dość już tego. Żyjemy brachu! Twój przyjaciel wyciągnął do Ciebie kopyto na zgodę.
  2. Morning usiadła naprzeciwko Ciebie. Kopytkiem przeczesała Ci grzywę, a potem przytuliła. - Mama znalazła mi tę praktyki u jednego z najlepszych cukierników... Taka szansa zdarza się bardzo rzadko... Lightie, jeśli bym się tam dorobiła, możemy tam razem zamieszkać... ale teraz... będziemy kochać się na odległość... Ja... ja naprawdę chce spróbować.
  3. CM: Kanapka na tle słońca. Talent: Głoszenie i szerzenie jedynej słusznej religii. ^^
  4. Morning wzruszyła kopytkami. Chwilę się nad czymś wahała. Wreszcie spojrzała Ci prosto w oczy. - To moja szansa, a jeżdżenie w te i z powrotem mijało by się z celem...
  5. Derpy wydawała się zszokowana tym co usłyszała od Ciebie. Mimo to kontynuowała wędrówkę w milczeniu. Twi również szła z Tobą, ale jej myśli krążyły po tym co mówiłeś. Oddalaliście się coraz bardziej od skamieniałego Ponyville, gdy wreszcie Twilight przemówiła... - Historia wydaję się bardzo nieprawdopodobna, ale... - zaczęła. - Ale wierzę Ci. Choć martwi mnie fakt, że właściciel miecza sam groził Ci śmiercią. On nie stworzył tego skomplikowanego wystroju i ostrzeżeń na darmo. Chciał w ten sposób coś przekazać... Tylko to jego imię... Do Canterlotu mamy ze trzy lub cztery dni drogi. Oby Celestia była cała...
  6. Królowa Elfów musiała debatować o tej porze nad czymś istotnym. Głowa bolała, a serce na nowo zapłonęło jakimś dziwnym żarem. Znowu pojawiły się pytania bez odpowiedzi. Widok, nie... Sama świadomość, że otacza mnie zrezygnowanie wśród tych, których spotkał podobny los, budziła we mnie chęć działania. A może czułem, że to mój obowiązek jeśli faktycznie byłem jednym z wielkich? Nawet jakbym chciał teraz coś zrobić, to nie mógłbym. Byłem w klatce i jedyne co miałem to poezję, która nic mi nie dawała. Desperacja, nerwy i zrezygnowanie udzieliły się również i mi. Czułem jak mój oddech przyspiesza. Podniosłem się powoli, sen i tak nie nadchodził... A ja... ja musiałem wreszcie poznać prawdę... Chciałem spojrzeć na Królową, ale mój wzrok szukał okienka w tym przeklętym pomieszczeniu.
  7. Czułeś jeszcze przez chwile wzrok przyjaciółki. Po chwili chyba znów patrzyła w okno. Pociąg z lekka szarpnął, a potem ruszył. Wreszcie zaczęła się upragniona podroż do Ponyville... Patrząc w okno, mogłeś zaobserwować żegnające Cie miasto. Opuszczałeś wreszcie miejsce, gdzie wszystko zaczęło się walić... Reira zaczęła umilać podroż. Nuciła jakaś piosenkę, w ogolę Ci nie znaną. Brzmiała trochę jak jakaś smutna ballada, albo kołysanka. Spojrzałeś mimowolnie na przyjaciółkę, ona była nieobecna duchem. Widziałeś po niej, że krąży gdzieś po krainie przeszłości... Uderzyła i Ciebie nostalgia za tym co odeszło. Nucenie i odpływanie do krainy przeszłości zostało przerwane pukaniem i odsunięciem drzwi. Spojrzałeś w stronę tego co Cie rozbudziło. Patrzyłeś na Rikę. Łeb miała spuszczony po sobie... - Przepraszam, że przeszkadzam... Ale chciałam... Cie za coś przeprosić Ren... Jej słowa były pełne skruchy, a Reira znów była świadkiem kolejnej Twojej problematycznej znajomości. _______________________________________________________________________________ Nie musiałem specjalnie się męczyć z szukaniem, ale tu chyba brakuję trzech czy czterech tomów (ostatnich). http://centrum-mangi.pl/Nana/ Po angielsku byłoby łatwiej znaleźć xD
  8. Morning popatrzyła na Ciebie z zaciekawieniem, a potem westchnęła. - Przykro mi, ale nie. Jest to moje pierwsze większe zlecenie i jeśli sama dam sobie z nim rade, to będę mogła zacząć praktyki w Canterlot - odparła. - A co ciekawego chcesz mi powiedzieć. Mów, no mów!
  9. - Oczywiście - odparł kuc z obsługi medycznej. - Jakiś inny mały pegaz wspominał o przyjacielu, powiedział jak wygląda i pasujesz. Podczas rozmowy zajmiemy się Twoim kopytem. Kucyk machnął kopytem by wpuścić kogoś. Po chwili małego zamieszania w namiocie pojawił się Twój przyjaciel...
  10. Z jakiegoś powodu ściągałem do siebie kłopoty i inne stworzenia. Jedno i drugie pragnęło mojej bliskości... Mogłem gdybać, snuć przypuszczenia, pytać... choć to ostatnie byłoby pewno nie na miejscu. Dzisiejszy dzień był dziwny... uratowałem kogoś, a potem sam zostałem złapany i trafiłem w jeszcze dziwniejsze miescje... W każdym razie pozostało mi na chwilę obecną poddać się regenerującemu zabiegowi jakim jest sen.
  11. Derpy przytaknęła i ruszyła powoli w stronę gór. Sam niewiele czekając uczyniłeś to samo, choć po chwili zatrzymałeś się i spojrzałeś na Twilight. Jednorożec intensywnie nad czymś rozmyślał. - Magnusie, poczekaj chwilę - zaczęła. - Postaraj się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów z tego zamku. Skoro runął jesteśmy zdani na Twoją pamięć. Podczas Twojej wizyty na farmie, Twilight wreszcie dźwignęła się z załamania...
  12. Morning wychyliła się tylko z kuchni. Była upaprana mąką, ciastem, czekoladą i jakimś czerwonym syropem owocowym. Jej pyszczek jak zwykle się śmiał. - Heeej! - odkrzyknęła i znów się schowała w kuchni - Co tam? Morning spytała Cię, gdy już byłaś w kuchni. Twoim oczom ukazał się nie mały bałagan, ale też masa misek i już gotowych baz tortowych...
  13. Robi się. Poszukam jeszcze dziś, ewentualnie jutro. A co do Reiry... To jak sobie życzysz . _______________________________________________________ Reira przytaknęła kiwnięciem łba i weszła do przedziału. Zasunęła za sobą drzwi i usadowiła się na przeciw Ciebie. Wzrok klaczy powędrował gdzieś w okno. Pociąg wciąż stał. Słyszałeś wszystkie odgłosy ze stacji, fanów dobijających się na dworzec i wiele innych... Miałeś teraz czas na przemyślenia, jednak czy obecność Reiry nie będzie Cię krępować? - Kim jest ta klacz która stanęła w Twojej obronie - spytała z nutką niepewności. - Jeśli mogę wiedzieć... Spokój został zmącony... Stało się to czego mogłeś oczekiwać... _________________________________________________________ Widzisz? Odpisałem jeszcze dziś . Taki ze mnie dziwak. Pytanie czy pozytywny hehe...
  14. Skoro miałaś już zabawkę, wrzuciłaś ją do torby. Będziesz musiała tu posprzątać jak wrócisz... Ale teraz ruszyłaś do Morning. Krótki spacer i byłaś już pod domem swojej dziewczyny. Zapukałaś i otworzyła Ci jej matka. Przywitała Cię uściskiem i wpuściła do domu. - Morning jest w kuchni, wykonuje swoje pierwsze zamówienie - dodała.
  15. Wróciłaś do domu. Jak się okazało, pustego na dole. Przyszłaś w końcu po zabawki, więc ruszyłaś ku własnym drzwiom... Gdy je otworzyłaś, ujrzałaś obraz jakby tu tajfun przeszedł... Moon mimo wszystko tu była. Na Twoim łóżku leżała od niej kartka. Droga Lightie. Buteleczki nie znalazłam, za co osobiście Ci kiedyś nakopie. Nie wiem gdzie się teraz szwędasz, ale umowa jest taka... Oddajesz buteleczkę, dostajesz już przepisane zaklęcia na amnezje. Jeszcze jedno, pod nieobecność Dark, pudełko zabrałam. Twoja Moon.
  16. Deth tylko się odwrócił, nic już nie odpowiedział. Odleciał. Zostałaś sama tutaj. Mogłaś się umyć, ale paliła Cię jedna sprawa. Czy zrobiłaś ten sam błąd co siostra... Po chwili pogrążona w takich rozmyślaniach, byłaś już czysta...
  17. Twoje słowa były jak kowadło zrzucone na Detha. Momentalnie się zatrzymał i odwrócił. Teraz nie było w nim ani grama strachu czy niepewności siebie. Był... był pełen dumy. - Nie jestem jak inni! - odparł z podniesionym głosem. - Nigdy nie porównuj mnie do innych! A tym bardziej nie obwiniaj mnie za swoje błędy! Zrobiłaś błąd, ja również. Ale kto na to nalegał i kto to rozpoczął?! Po tych słowach duma nie opuściła Deth'a. Znów poderwał się do lotu...
  18. Podczas galopu usłyszałeś odpowiedź wilka. Nie mogłeś stwierdzić skąd dokładnie dochodzi jego nawoływanie, ale miałeś pewność, że żyje. Luźna zbroja, podczas galopu, lekko postukiwała, wydając metaliczny odgłos. Powrót był szybszy, niż poszukiwania farmy. Derpy i Twiligh patrzyły z niepokojem na góry w oddali. Miejsce w którym powinien być Canterlot. Góry jednak były zasłonięte chmurami...
  19. Spojrzałem to na Ediego, to na łanie. Zdziwiła mnie wypowiedź krasnoluda. On wyczuł coś w łani, a Królowa Elfów nie? Westchnąłem i wróciłem spojrzeniem do krasnoluda. - Jak sam wspomniałeś, nie mając nadziei, jest się praktycznie martwym - odparłem. - I powiem więcej, wyjdziemy jakoś z tego... Nie wiem jak, ale wyjdziemy... - dodałem i spojrzałem znów na łanie. - W czym zwykłe stworzenie mogło być gorsze od tych, którzy Cię złapali? Jesteś zmęczony i Ci się wydaję... tak sądzę...
  20. Nie smutaj bo mi smutno. Powtórzę się... Jeśli chcesz mogę później zarzucić linkiem do mangi . _______________________________________________ Wpakowałeś się do pierwszego lepszego przedziału. Był pusty... dawało Ci to pewną swobodę, chwilową... Jednak jak mogłeś się spodziewać, przyszła Reira. Uchyliła lekko drzwi od przedziału. - Um, może teraz pogadamy skoro chciałeś? - spytała niepewnie. - I czy mogę tu posiedzieć..? Widziałeś po przyjaciółce, że i ona nie bardzo wie co ją czeka w tej rozmowie... Gdzieś za Reirą, przemknęła Lyriel, która rzuciła Ci krótkie, bez zatrzymywania się, spojrzenie i poszła dalej...
  21. - Nie ważne - odparł zrezygnowany Deth. - Możesz zakładać najgorszy scenariusz, że jesteś w ciąży, albo mieć nadzieję, że nic nie jest... Chyba... Tak czy siak teraz nic z tym nie zrobimy... A ja spływam do domu... Jesteś szalona... Po tych słowach Deth poderwał się do lotu.
  22. Nie widzę problemu. ___________________ Tak jak przewidywałeś. To było wojsko Equestri. Osobiście pofatygowali się tutaj... To musiało być naprawdę miejsce pełne zła... Obyś nigdy nie musiał tutaj wrócić. Jeden z żołnierzy, gdy tylko Cię ujrzał krzyknął do innych. Było ich czterech. - Patrzcie, następny uciekinier! Szybko, Lift zaprowadź go do punktu medycznego. Ogier tylko skinął głową i chwycił, a następnie zarzucił sobie na grzbiet. Potem poderwał się i wyleciał z Tobą z tego dziwnego labiryntu pomieszczeń. Momentalnie ujrzałeś światło dzienne, a potem zostało przykryte białą płachtą... Byłeś w namiocie, a w nim kilkoro innych kucyków zajmujących się opieką medyczną. Jeden z nich się do Ciebie zbliżył i spytał. - Nic Ci nie jest?
  23. Pierwszą przeszkodą były skamieniałe pnącza, tworzące "żywopłot". Przeskoczyłeś to bez problemu. Gdy tylko znalazłeś się za przeszkodą, ujrzałeś skamieniałe miasto. Zatrzymaną w jednej sekundzie panikę. Wiele kuców było zatrzymanych, bo pomagały innym... Szedłeś przez miasto... przez skamieniałe miasto. W powietrzu nie było zapachu. Wciąż padał tu śnieg i było zimno. Między budynkami świszczał wiatr. Czy to dlatego, że wyciągnąłeś miecz? Nie mogłeś być tego pewny... Kroczyłeś dalej w stronę jak Ci się wydawało farmy i obserwowałeś skamieniałą rozpacz... Wreszcie ujrzałeś skamieniały sad i kilka budynków należących do farmy. One również się przemieniły. To było jak wyrok dla Applejack. Zbliżyłeś się do stodoły, na Twoje szczęście była uchylona. Twoje rzeczy również zostały spetryfikowane, po za zbroją...
  24. Deth się wzdrygnął. - Z-znowu zaczynasz? - spytał. - Ja mam dość... Emocjonalnie jestem wykończony... A jeszcze siostrą muszę się dziś opiekować, nie dam rady się skupić... Proszę nie rób tego więcej. Gdy tylko skończył mówić, najwyraźniej był już czysty i kierował się powoli do domu...
  25. Pewnie Cię rozczaruję, ale to zabieg celowy... wcale nie ucięli. Jeśli chcesz, to któregoś wieczora poszukam mangi . _____________________________________________________________ Wchodząc do powozu musiałeś się usadowić przy oknie. Obok Ciebie usiadła Reira, a koło niej Dave. Siedziałeś na przeciwko Marka. Wpływowy ogier tylko zmierzył Cię wzrokiem. Czułeś, że ma do Ciebie kilka pytań, lecz zachował je dla siebie. Jechaliście w kompletnej ciszy. Nikt nie śmiał się nawet odezwać... Podróż zajęła wam koło dziesięciu minut. Wysadzono was na dworcu i odpowiednia ekipa zaczęła ładować wasz sprzęt do wagonu "3". Stan stanął obok was chrząknął znacząco. - Artyści mają cały wagon numer dwa. Jest w nim pięć przedziałów. Cała podróż potrwa koło dwóch godzin. Będą tam telefony, więc jeśli będzie wam czegoś trzeba, wystarczy skorzystać - z ostatnimi słowami grzecznie się ukłonił i poszedł do Marka. Dave nic nie odpowiedział wpadł od razu do wagonu i zniknął. Cameron cicho westchnął i dodał sobie pod nosem "mam nadzieje, że można tam palić". Reira czekała na Ciebie. Zupełnie jakby sugerowała, że można będzie teraz porozmawiać. W tym samym czasie zajechał z wami drugi powóz, jednak z niego nikt przez dłuższą chwilę nie wysiadał. Gdy jednak już wysiadła cała ekipa Trapnest, śmiało mogłeś stwierdzić, że tam atmosfera też nie dopisuję...
×
×
  • Utwórz nowe...