Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. - Dokładnie... Szykuj się, przygotowałam coś fajnego - dodała Dark i wróciła do swojego gulaszu. A Ty? Miałaś w połowie zjedzony gulasz i zmartwienie z dzisiejszą nocą. Może przygotujesz sobie plan obrony? - O czym myślisz Lightie? - spytał Frost wyrywając Cię z myślenia.
  2. Odsunąłem od siebie już dawno pusty kufel. Czułem dziwny szum w swojej głowie. Przetarłem oczy i westchnąłem. - Więc jest ktoś prawy w tym mieście - mruknąłem pod nosem. Spojrzałem na Basila i teraz już do niego skierowałem słowa. - Kristos wydaję się być człekiem za którym można podążyć. Szkoda tylko, że tak paskudnie został wykiwany. Świat... czasem mam wrażenie, że powinien spłonąć. Cóż, istnieje szansa bym mógł porozmawiać z Kristosem? Choć pewno będzie tak, że będę musiał skoro pokonałem Garoka - te słowa przeszły mi przez gardło z trudem. Czułem szacunek do olbrzyma, po za tym, w tej chwili jesteśmy po tej samej stronie barykady. - Do podziemia na chwilę obecną nie zbliżę się... nie chcę dodatkowych bujek...
  3. Fire odpowiedziała uśmiechem, Frost nic nie odparł tylko pochłaniał gulasz, Flame karmiła swoją pociechę, a Dark... tylko ona się z Ciebie nabijała. Mimo to gulasz smakował Ci jak nigdy. Fakt, że był ostrzejszy, w ogóle Ci nie przeszkadzał. Po chwili, gdy Dark opanowała emocje, nachyliła się do Ciebie. - Jutro rano mija czas zakładu. Jak sądzisz, dam Ci pospać w nocy, albo rano cokolwiek zrobić? - spytała szeptem.
  4. Cel było dwanaście, potem rozpościerała się tylko wielka brama opleciona łańcuchami i masą kłódek. W pierwszych sześciu celach były tylko szczury lub oskrobane ściany. W siódmej były kolejne zwłoki... Tylko kości, ale... Nie przyglądałeś się, ruszyłeś dalej. Ten zamek mieszał Ci w żołądku. W każdej następnej celi również były zwłoki, kuców, pegazów i jednorożców. Jedenasta cela wywróciła zawartość Twojego żołądka samym widokiem, jednym spojrzeniem. Był tam nadgniły kuc. Jego ciało było poszarpane... Nie potrafiłeś patrzeć na to. Bałeś się tego co mogło być w dwunastej celi. Mimo to ruszyłeś. Gdy się do niej zbliżałeś, usłyszałeś głos dziecka. - Jeden kamyczek dla mamusi, jeden dla tatusia i jeden dla mnie - mówiło do siebie. Zajrzałeś do tej celi i widziałeś zjawę dziecka, która bawiła się kamieniami i ciągle powtarzała kwestie o kamieniach. Porozmawiasz wreszcie w oczy z duchem tego miejsca, czy też może pójdziesz już stąd?
  5. Twoje słowa wystraszyły Lyriel. Była tak w takim transie, że aż podskoczyła na krześle. Odwróciła się do Ciebie. Jej wyraz pyska na początku spokojny zmienił się w smutny, gdy Cię zobaczyła. - Oh, witaj - odparła. - powiedz... stało się coś? Jeśli potrzebujesz rozmowy, to zapraszam do siebie. Jeśli będę umiała pomóc, może warto? - nalegała klacz. Jej słowa wydawały Ci się jakiś sposób podobne do słów Dave'a. Tylko nie tak ostre i były bardziej opiekuńcze...
  6. Wziąłeś skórę z szafy i zarzuciłeś na siebie. Nie chciałeś spojrzeć w lustro, odpychało Cię to co mogłeś zobaczyć. Ruszyłeś w stronę salki. O dziwo nie spotkałeś po drodze nikogo. Taki stan rzeczy był lekko zadowalający... Gdy stanąłeś pod drzwiami salki usłyszałeś dźwięk skrzypiec. To bankowo musiała być Lyriel. Uchyliłeś drzwi i zerknąłeś tylko. Lyriel siedziała na swoim krześle obok futerału. Była zwrócona plecami do perkusji, czyli mogłeś obserwować jej cudny grzbiet. Teraz dopiero dostrzegłeś jej Cutiemark. Dwa skrzyżowane smyczki. Klacz przygotowywała się by coś zagrać. Wreszcie przyłożyła smyczek do strun skrzypiec i zaczęła grać... http-~~-//www.youtube.com/watch?v=c5h-Mt3Uw-s kij, że pikseloza, dźwięk się liczy
  7. Gulasz jak zwykle był pełen warzyw, pachniał i wyglądał smakowicie. Fire tylko się zaśmiała. - No to barwny dzień miałaś - odparła z zadowoleniem. Fire się zmieniła... jej styl mówienia był inny... - A co Dark taka rozbawiona? - spytała. Dark na to pytanie jeszcze bardziej wybuchła śmiechem i wskazała na Ciebie...
  8. Ruszyłeś do schodów po prawej. Były załamane w półpiętrze, a ilość gruzów, była zbyt duża, się z nimi bawić. Mimo to spróbowałeś ruszyć jeden wielki fragment schodów. Nie drgnął nawet. Zrezygnowałeś i odwróciłeś się w stronę schodów po lewej. Timber znów gdzieś zniknął... Usłyszałeś za sobą walające się kamienie. Szybki obrót i rozeznanie sytuacji. Z pod gruzów próbowała wydostać się zbroja. Mimo to szło jej mizernie, nie było dla niej szansy. Odetchnąłeś i ruszyłeś do schodów po lewej. Zszedłeś po kilku stopniach i zauważyłeś wiszącą latarenkę, która aż prosiła się o zawieszenie na szyi zważywszy, że w dole panował mrok. Schodziłeś ostrożnie stopień po stopniu. Do Twych uszu przestał dobiegać dźwięk deszczu, ale zastąpił go szum rwącej wody. To musiały być kanały. Zrobiło się nieco ślisko, ale mimo to dotarłeś na dół. Piwnica była bardzo duża, nie oświetlałeś całej. Od schodów po lewo miałeś cele, po prawo bezkresną przestrzeń, a przed sobą koryto z brudną wodą. Co zrobisz teraz? Zaryzykujesz błądzenie w przestrzeni, czy może zajrzysz do cel? Cokolwiek zrobisz pilnuj się, jesteś teraz sam.
  9. Dopiłem swoje piwo. Gdy odstawiłem kufel poczułem się dziwnie, błogo i lekko. Nie będę więcej pił, to ćmi umysł... - Hmm, inni szlachcice lub sam Kristos - powtórzyłem myśl. - Kim jest ten Kristos? Bo z tego co zrozumiałem, on sprawuję pieczę nad tym miastem... Spojrzałem na swój sygnet i odwróciłem od niego wzrok. Coś mi w duchu szeptało, że zanim znajdę swój ród, będę musiał brnąć przez niezłe szambo.
  10. Zapach mikstury był lekko ziołowy, a barwa przypominała fiolet nieba w cudną bezchmurną noc. Po wylaniu małej zawartości, nie zauważyłeś żadnych właściwości kwasu czy zasady. "Chyba bezpieczne". Wyszedłeś z pomieszczenia, a drzwi zamknęły się z charakterystycznym kliknięciem. Spojrzałeś za Timberem, siedział na środku sali w odległości około 15 metrów od blaszaków. Konserwy nie reagowały na żaden ruch, a wilk mógł spokojnie warczeć na nie. Pozostały Ci ostatnie wrota. Zmierzałeś znów do miejsca na klucz i sytuacja się powtórzyła. Metalowe puszki obserwowały każdy Twój ruch im bliżej byłeś. Gdy stałeś przed drzwiami i miałeś sięgnąć po klucz zbroje drgnęły. Od razu przestałeś. Zabawa w kotka i myszkę, bo i one znieruchomiały. Nie ma innego wyjścia, najpierw Ty je zaatakujesz. Aktywowałeś swojego PP i porządnie nabrałeś powietrza. Cholera wie jak zareagują te kupy metalu. Cisnąłeś w zbroję po lewej. Rozpadła się na drobny mak. Jednak zbroja z prawej od razu rzuciła się na Ciebie przygważdżając Cię do podłoża. Byłeś w kropce. Przyłbica zbroi lekko się uchyliła i wysunął się sztylet. Każda sekunda wydawała się wiecznością. Próbowałeś się szarpać, wyrwać tej konserwie jednak nawet z PP nie mogłeś. Czułeś jak zbliża się Twój koniec... Przymknąłeś oczy i usłyszałeś jak coś uderza w blaszaka z prawej strony oswobadzając Cię. To musiał być Timber. Otworzyłeś oczy. Tak, wilk Ci pomógł, lecz teraz on był w tarapatach. Zbroja stała nad nim przygważdżając go do posadzki i próbując zmiażdżyć. Załadowałeś kolejnego kopa w kupę metalu. Obaj byliście ocaleni... Westchnąłeś i wyciągnąłeś spokojnie klucz. Przekręciłeś go w drzwiach, a one same dalej się uchyliły. Wkroczyłeś w kolejną salę. Ta jednak nie była zniszczona. Była znacznie dłuższa, a nad Tobą rozpościerało się kilka kryształowych żyrandoli. Zrobiłeś kilka kroków i zobaczyłeś w oddali około piętnastu sztuk tych przeklętych zbroi a za nimi kolejne wielkie drzwi. Po prawo miałeś zawalone schody w górę, a po lewo schody w dół, te jednak nie napawały optymizmem jeśli chodzi o wytrzymałość. Spojrzałeś za siebie czy wilk jest z Tobą i ujrzałeś dwa kufry pod drzwiami. Otworzyłeś oba. W jednym z nich była kolejna "ziołowa" mikstura, a w drugim kartka Gratuluję, przedostałeś się przez przedsionek piekłą. Teraz czas na prawdziwą zabawę. Ta fioletowa mikstura, to napój leczący... Co zrobisz teraz?
  11. Kroczyłeś przed siebie, jak upiór po swym zamku. Twój umysł domagał się jednego - odpoczynku. Schodziłeś schodami w dół, nie miałeś ochoty stać bezczynnie w windzie. Twoje kopyta były ciężkie, miałeś już dość tego dnia. Przemoczenie dało Ci się we znaki, przeszedł Cię dreszcz. Wreszcie wyszedłeś na korytarz. Widziałeś jak Stan podchodzi do Ciebie i coś mówi. Ignorowałeś go, kroczyłeś dalej. To co mówił nie miało dla Ciebie znaczenia. Oparłeś się o ścianę obok swoich drzwi i zacząłeś się z nimi szarpać. Asystent Marka podbiegł Ci pomóc. Jego interwencja była skuteczna, ale jeszcze bardziej drażniąca. Stan, wciąż do Ciebie mówił, ale jego słowa nawet nie trafiały do Twoich uszu. Gdy przekroczyłeś próg drzwi, zatrzasnąłeś je za sobą. Pomimo tego, że byłeś przemoczony położyłeś się. Nie czekałeś długo na sen. Na kojące uczucie nie obecności. Sen był jak strzał z lassa. Jak się położyłeś, tak wstałeś. Wyschłeś, choć samopoczucie było nieciekawe. Spojrzałeś na zegar w pokoju. Było po lekko po 20. Suchość w gardle i ssanie w żołądku, to jeszcze drażniło Twoje i tak słabe nerwy...
  12. Kołyska była pusta, ale wyglądała cały czas jakby ktoś w niej niedawno był. Nie miałeś przy kołysce nic do roboty, a jednak tu była... Ruszyłeś do kufra i pokręciłeś parę razy, by szyfr zaskoczył. Gdy się udało wieko kufra samo powoli się uchyliło i ujrzałeś pozytywkę która zaczęła Obok grającego instrumentu była jakaś mikstura i czerwona wstążka. Już miałeś sięgnąć po miksturę, gdy odezwał się głos idealnie wpasowany w melodie. Gdzie jest moje serce, Gdzie jest moja dusza? Dokąd zmierzasz wędrowcze, Dokąd gna twa dusza? Zawróć póki możesz, Zawróć póki chcesz. ... Jeśli już zostajesz, Chwyć może miecz. Jeśli już zostajesz, unieś tarcze swą, bo być może tutaj, twa wędrówka... SKOŃCZY SIĘ! Ostatni wrzask poruszył kołyskę. Melodia wciąż grała. Niepewnie ruszyłeś w stronę kołyski i zajrzałeś do niej. Leżały w niej kości źrebięcia i kartka. Na kartce widniał czerwony napis Więcej ostrzeżeń nie ma... Gdzie jest moje serce, Gdzie jest moja dusza? Dokąd zmierzasz wędrowcze, Dokąd gna twa dusza? Zawróć póki możesz, Zawróć póki chcesz. ... Jeśli już zostajesz, Chwyć może miecz. Jeśli już zostajesz, unieś tarcze swą, bo być może tutaj, twa wędrówka... SKOŃCZY SIĘ! W kołysce na kardce były słowa piosenki... obok kości... Przerażający widok zmusił Cię byś się odwrócił. Spojrzałeś na zawartość kufra. Mikstura, pozytywka i czerwona wstążka. Weźmiesz wszystko? Czy może tylko miksturę w starej zakurzonej fiolce i ruszysz znów do walnych drzwi w poprzedniej sali?
  13. Spokojnie cofnąłeś się tą samą drogą jaką tu przyszedłeś. Blaszaki zrobiły to samo, aż wreszcie znów patrzyły przed siebie. Teraz już ze spokojem w sercu, ulgą na duszy ruszyłeś do drzwi po prawej. Gdy stałeś przed nimi same się otworzyły ukazując mały pokój z dziecięcą kołyską i kufrem na szyfr. W tym pokoju nie było okien, a światło wpadało tylko z poprzedniej sali...
  14. Deszcz zacinał coraz mocniej. Łzy czy krople deszczu, to nie miało znaczenia, Dave nie patrzył nawet w Twoją stronę. - Powiem Ci jedno mój przyjacielu - zaczął jak najspokojniej. - Choćby świat nie wiadomo jak się walił, będziesz mógł na mnie liczyć. Inna sprawa, że grać razem nie będziemy... Przynajmniej nie czas na to teraz. Może przerwa od siebie, od dwóch naszych powariowanych charakterów dobrze nam zrobi. I pamiętaj walcz o swoje marzenia, nawet jeśli są nieosiągalne. Wtedy, nawet gdy polegniesz, będziesz mógł powiedzieć "spróbowałem". Skoro dziś już nic nie gramy, pójdę się spakować... - dodał. Głos Dave również jakby się kruszył, a może to przez odgłos padającego deszczu? Nie miałeś pojęcia. Twój przyjaciel z wolna ruszył z głową uniesioną. Spojrzał na Ciebie i tylko skinieniem głowy "powiedział" byś zrobił to samo...
  15. Zbroję miały kilka słabych punktów, jednak jeśli tętniła w nich magia, to czy zwykłe uderzenie je zniszczy? Taka obawa samoistnie weszła Ci do głowy. Zrobiłeś kilka kroków i blaszane łby wodziły za Tobą wzrokiem. Słyszałeś jak skrzypią poruszając się za Twoim ruchem. Wreszcie stałeś pod drzwiami. Blaszaki wykonały ruch. Stanęły naprzeciwko Ciebie. Skierowane były do Ciebie frontem. Drgnąłeś odruchowo. Wciąż nie atakowały Cię, tylko obserwowały. Timber dostawał szału, ciągle słyszałeś jak warczy i szczeka(!). Odważysz się włożyć do tych drzwi klucz? Drzwi po prawo, wciąż są spokojniejszą alternatywą, a Ty byłeś zaledwie metr od obu zbroi...
  16. Dark parsknęła śmiechem i poszła na dół, cały czas rechocząc. Również zeszłaś na kolację. Wszyscy już siedzieli przy stole, a Dark wciąż była rozbawiona. Fire przywitała Cię ciepło. Zmieniła się. Trochę schudła i zmieniła zaczesanie. Jej fryzura była teraz dłuższa i zaczesana do tyłu, lekko jaśniejsza. Mama podała wszystkim gulasz i spytała jak minął Ci dzień. Zaczęła rozmowę od Ciebie.
  17. Przewodnik? Człek miał rację, choć to było dziwne. Ot tak ktoś chce mi pomóc, w takim miejscu. Szuka protektora czy jak? Nie mam zielonego pojęcia... - Szlachcic? - powtórzyłem sobie pytanie przewodnika. - Nie wiem. Nie znam swojej kasty. Zostałem podrzucony rodzinie najemników - po tych słowach spojrzałem na kufel, to był pierwszy raz jak mogłem napić się alkoholu. Ciężko westchnąłem i już miałem się napić, gdy przeszło mnie pytanie "a co jeśli dodano tu trucizny?". Odstawiłem piwo. - Widzisz mój drogi... Świat jest na tyle dziwny, że podrzucono mnie z tym sygnetem tej rodzinie. Trenowali mnie na najlepszego wojownika, robili co mogli, ale nie przypuszczali, że traktowanie mnie jak psa może im zaszkodzić - z tymi słowami bawiłem się szkliwem. - Skończyło się na tym, że zakończyłem ich żywot i teraz szukam swojej prawdziwej rodziny, miejsca do którego pasuję i za które mógłbym walczyć z dumą. Mam dziwny cel w życiu... Jest to historia szaleńca... Berserkera. Skończyłem opowiadać i zaryzykowałem skosztowanie złocistego trunku. Z niemałym oporem przechyliłem kufel i pociągnąłem z niego kilka łyków. Gorycz... Zimna gorycz. Ciekawy smak, ale to chyba nie dla mnie. Przeszła mnie myśl, dlaczego otworzyłem się tak bardzo przed Basilem. Czyżbym miał wyrzuty sumienia po przybranej rodzinie? Westchnąłem i znów zatopiłem się w złocistym trunku.
  18. - No co Ty nie powiesz? - odparła złośliwie Dark. - Następnym razem Cię nie budzę... Zresztą coś się tak zerwała? Ciemno bordowa klacz wstała i skierowała się do drzwi nie czekając na odpowiedź.
  19. Mała klacz nie odrywając się od posiłku odparła krótko "yhym". Po chwili zaczęła Cię szturchać i mówić cały czas ssąc. Jej głos był teraz inny... - Lightie... Lightie... obudź się... kolacja... Zerwałaś się i przywaliłaś czołem w pysk Dark. Teraz już nie spałaś... Dark osunęła się na ziemie. - Osz... ała... Idziesz na kolację? - spytała mrużąc jedno oko i trzymając się za żuchwę.
  20. Głosy nic Ci nie odpowiedziały. Timber stał w poprzednim pomieszczeniu, przyglądał Ci się i cały czas warczał. Gdy Tylko zbliżyłeś się na odległość trzech metrów od zbroi, ich łby zwróciły się w Twoją stronę, wydając cichy zgrzyt metalu. Czułeś jak bezdenna przepaść, w miejscu na oczy, Ci się wpatruje. Z tej odległości widziałeś już napis Wy którzy stąpacie po tej posadzce, Wy którzy ośmieliliście się tu wejść, Pamiętajcie, Początek będzie waszym końcem, A wy będziecie jeszcze błagać o litość. Zaraz pod napisem był zamek. Odważysz się go otworzyć kluczem? Czy może sprawdzisz drzwi po prawej? Cokolwiek teraz zrobisz, zastanowisz się dobrze, te zbroje w końcu się ruszyły...
  21. Derp... to już z mojej strony spam, ten post... sam miałeś opisać, ale musiałem zacząć wtf... :> ________________________________________________________________ Długo czekać nie musiałaś, poczułaś jak mała klacz zaczyna Cię ssać i tulić się do Twoich bioder.
  22. - Dziękuję! - odparła z niemałym zadowoleniem. Zaraz po Twoim przyzwoleniu położyła się przy Tobie. Powoli skierowała swój pyszczek do Twojej miednicy. - Smacznego! - dodała jeszcze do siebie i zaczęła delikatnie wyszukiwać języczkiem małej krągłości...
  23. Teraz nawet nie miałaś jak spytać, ani poczytać. Mała klacz torowała Ci cały czas drogę. Nadęła jeszcze bardziej poliki i westchnęła. - Mamo mogę? - spytała zniecierpliwiona.
  24. Gdy zbliżałeś się do skrzyni Timber warczał. Nie podobało mu się to co robiłeś. Jak już otworzyłeś kufer nie było w nim nic po za kluczem i kartką z cyfrą 112013. Papier był już mocno przetarty i odznaczony wiekiem, że wzięcie go mogło spowodować jego zniszczenie. Wziąłeś zatem tylko klucz i schowałeś go do torby. Gdy już miałeś zamknąć skrzynię, z jej dna wyskoczyła połączona z nim szara bezwłosa głowa kucyka. Odrzucił Cię ten widok, upadłeś na grzbiet, ale mimo to wciąż patrzyłeś na pysk-niespodziankę. Po za brakiem włosów, pysk nie miał jeszcze oczu tylko same dołki po nich, a gdy jeszcze łeb otworzył paszczę widziałeś w niej bezkresną ciemność. Po chwili wydobył się przeraźliwy pisk z gęby potwora. Następnie, jak już krzyk ucichł kufer zamknął się samoistnie...
  25. Młoda klaczka wskoczyła dosłownie na Ciebie i spojrzała poważną miną. Wyglądała w ten sposób przeuroczo, gdy jeszcze nadęła poliki. - Mamusiu ale po co - spytała zniecierpliwiona.
×
×
  • Utwórz nowe...