Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Nie zasnęłaś tak długa, aż Moon nie wróciła. Sama nie wiedziałaś czemu. Przez sen słyszałaś jak, czyści swoją stronę łóżka... ~ Sen ~ Śniło Ci się...
  2. ~ Głupi ja... co za wstyd... zapomniałem o krwawieniu ~ pomyślałem patrząc na swój błąd. Rzuciłem kwiaty tuż przed pysk łani i zacząłem się rozglądać po tych ciemnych zaroślach. ~ Schrzaniłem... panikuję ~ mimowolnie łzy ściekły mi po policzkach. ~ Musi tu być coś odpowiedniego... Czyżby złudzenie iż mam pojęcie o ziołach, były TYLKO złudzeniem? Panikowałem i powoli zaczynałem rozpaczać, szarpać się w miejscu, w nadziei, że coś znajdę...
  3. Moon podała Ci szklankę z sokiem. - Idę do toalety... a Ty idź spać - odparła cicho. W ciemności widziałaś chwiejny krok swojego stróża. Nie miała się najlepiej po tych wyczynach Dark.
  4. Uratowany... Byłem uratowany. To nie był wytwór mojej wyobraźni skoro nawet Gaze mi to wskazał. Chciałem pobiec, ale czułem, że to awykonalne... nie w moim stanie. Ruszyłem spokojnie, bacząc na każdy krok. Omdlenie z braku sił, mogło się równać z zdemaskowaniem mojej osoby... ~ Niech tak pozostanie iż jestem zwykłym jednorożcem ~ moje myśli zaprowadziły mnie dosłownie pod drzwi karczmy. ~ Gaze, zawsze bałem się spytać... Dlaczego właściwie jesteś ze mną połączony? I czy to ma związek z tym, że jestem alicornem? Westchnąłem, nie licząc specjalnie na odpowiedź. To nie było w jego zwyczaju... czasem odpowiadał, czasem nie. Otworzyłem drzwi, nie zważając już na głośne śmiechy i zabawę. Chciałem zjeść coś normalnego... _______________________________ Ciekawie się zaczyna. Ps, czemu "Brejbyrn"? :>
  5. - Dziwny jakiś jesteś... Nikt tam przecież nie spał... Zresztą, idź ja uciekam - odparł maluch i zniknął w korytarzu przed Tobą... Ty zaś ruszyłeś za siebie, po chwili byłeś w poprzednim pomieszczeniu. W tym samym z którego przed chwilą Cię ciągnięto. Oczy wszystkich pegazów były zwrócone na Ciebie... Co im powiesz? Że są wolne? A może zagrasz bohatera..?
  6. Przyspieszając kroku spostrzegłeś, jak przybywa stopni... Zamek z Ciebie drwił. Musiałeś znowu galopować. Walka o miejsce na szczycie była nieco upierdliwa... Ostatnie stopnie były najgorsze. Gdy tylko brakowało Ci jednego, pojawiały się trzy następne... Jakimś cudem udało Ci się postawić kopyto na szczycie i wszystkie pochodnie zgasły... Schody pokazały swoje prawdziwe oblicze. Zaledwie dwadzieścia stopni dzieliło Cię od poprzedniego piętra. Cholernie złudzenie zamku... Pojawił się inny problem. Zbroje i szkielety stały na samym dole, albo zmierzały ku Tobie... W dodatku krew zaczęła ściekać po murach obok Ciebie. W długim korytarzu przed Tobą stał jeden kuc... Z racji iż nie było za dużo światła, słyszałeś jego wycie i widziałeś jego posturę nic więcej. Nie było czasu, na dalsze przyglądanie się. Znów ruszyłeś galopem. Staranowałeś kuca, który jak się okazało był ożywiony przez zamek... Dopadłeś do końca. Ślepy zaułek? Zbliżyłeś się jak najbardziej do ściany, w ciemności poczułeś, że jest porośnięta mchem... i ma klamkę... Bez wahania otworzyłeś drzwi i wskoczyłeś do pokoju zamykając go za sobą. Byłeś w białej i schludnej salce. Na środku był dziwnie powyginany miecz, otoczony "łańcuchami magii"...
  7. Rany FraQ, ale Twoja sygna bije po oczach... rozmiarem . _______________________________________________________________________ - I Ci nie odpowiem Lightie, nie licz na to - odparła sucho Moon. - Poradzę sobie sama... Biała klacz wstała z łóżka i nieco nią zachwiało. Przysiadła. W miejscu gdzie leżała zobaczyłaś nie małą plamę... Moon sięgnęła po leki zbijające temperaturę i popiła je sokiem - Chcesz trochę? - gdy skończyła, zostało trochę na dnie. - A potem kładź się spać... już późno...
  8. Yafud... pospieszyłem się dziś... pokornie proszę o wybaczenie za tę wtopę... Czasem tak mam... staram się to ograniczać, ale jak widać... Teraz pozostało mi tylko jedno... Sepuku! *idzie popełnić harakiri, nagle zatrzymuję się.* Chwila najpierw post... ____________________________________________________________________ Kuc z hotelowej obsługi kiwnął głową. Po wyszedł i nie blokował dalej windy. Ruszyłeś do swojego pokoju. - Jak Pan sobie życzy - z tymi słowami, ruszył w kierunku Twojego pokoju. - Wyprzedzę Pańskie pytanie. Sianofrytki z sosem pomidorowym, zupa marchwiową i przysmak szefa kuchni. Jest jeszcze dzban soku malinowego, lub do wyboru piwo. Kuc z wózkiem wyprzedził Cię i otworzył pokój. Czekał na Ciebie... Gdy wszedłeś, kuc rozłożył wózek, stwarzając w ten sposób stolik z kilkoma daniami. Odsłonił posiłek i zostawił Cię z nim. - Proszę zadzwonić, gdy Pan skończy. Życzę smacznego - kuc jak się pojawił tak zniknął... ______________________________________________________________________ HARAKIRI TIME...
  9. - Uhh... Um, no dobrze - odparła Fluttershy. - Tylko weź te tabletki, spędzą szybciej temperaturę Moon. Po tych słowach postawiła na stoliku nocnym szklankę z sokiem i leki. Ucałowała was jeszcze w policzki i wyszła... - Słowo daję, zabiję kiedyś Dark...
  10. - Druga w nocy - odparła Fluttershy. - Jeśli nie chcesz się zarazić, możesz spać w moim łóżku, a ja położę się z Moon - dodała. - Ale ja nie jestem chora. To tylko stan podgorączkowy... Zaraz mi przejdzie... - Uhm, ale choroby nie wolno lekceważyć... Moon tylko westchnęła... Pójdziesz na kopyto Fluttershy czy Moon? Pamiętaj, że Dark wciąż może być gdzieś w pobliżu...
  11. - Nie - odparła krótko i odwróciła się z trudem plecami do Ciebie. - Książki nie dostaniesz, jak skończę przepisywać, to dostaniesz okrojoną wersje amnezji... Huh 39,8... Dark mnie rozgrzała... W tej chwili przyszła Fluttershy i miała sok, i jakieś lekarstwa. - Opiekowałaś się Moon? - spytała z uśmiechem. - Jaka temperatura?
  12. Fluttershy momentalnie wróciła z termometrem i okładem dla Moon. Biała pegazicia "bardzo cierpiała", a w dodatku nagle dostała do pyszczka termometr. - Zaopiekuj się nią Lighting, a ja zaraz przyjdę - odparła Fluttershy. Moon wywróciła tylko oczami. - Kho khim ma się zaopiehować? - spytała ze zdziwieniem - Ty mną..? Biała pegazica odwróciła wzrok...
  13. Fluttershy sprawdziła kopytem temperaturę Moon. - N-nic mi... nie... jest - odparła biała klaczka. - Właśnie widzę, zaraz przyniosę termometr i leki, nie pójdziesz jutro do szkoły - rzuciła opiekuńczo Fluttershy i skierowała się do wyjścia. - Cieszę się... że tylko tak to się skończyło - wymamrotałą Moon do Ciebie.
  14. Ależ skąd, gdzież bym śmiał . ______________________________________________________________ Gdy tylko wyszedłeś z pokoju, odgłos biesiadnej muzyki z dołu uderzył Cię w twarz. Mimo to usłyszałeś jakby ktoś właśnie zamknął do siebie drzwi, odgłos pochodził z pokoju Camerona... Zignorowałeś ten fakt, ruszyłeś ku windzie, która ku Twojemu zaskoczeniu się otworzyła. W środku stał kuc z obsługi hotelowej, a przed nim był wuzek z nakryciem do posiłku. Samo danie musiało być ukryte pod obrósem... ______________________________________________________________ Mówiłem :>
  15. Pomimo odległości jaka Cię dzieliła od przełącznika i stopnia rozkojarzenia udało Ci się zgasić światło. Fluttershy jednak je znowu zapaliła i podbiegła do łóżka. - Moon nic Ci nie jest? - spytała z troską i niemałym przerażeniem. - Jesteś chora? Wyglądasz jakbyś miała gorączkę... Moon wciąż cięzko dyszała, przeżywała poprzednią chwilę ekstazy...
  16. Podziwiałem ruiny. Stałem i gapiłem się, mimo tego, że powinienem się spieszyć. ~ No bez jaj... Czyżbym musiał leźć przez ten labirynt? I ta tabliczka... To może poczekać, najpierw łania. Nie rozumiałem, czemu tak bardzo chciałem jej pomóc, ale czułem, że to moja powinność. Że tak trzeba, choć wyjście z tego przeklętego świata mogło być przy tej bramie... Patrzyłem krótką chwilę na obraz ruin, miałem nadzieję, że go zapamiętam. Westchnąłem, spojrzałem na kwiaty i ruszyłem. Galopem...
  17. Nic się nie zmieniało. Co gorsza, mimo iż przebyłeś kawał drogi, wciąż byłeś w tym miejscu co przed chwilą. To nie miało najmniejszego sensu... Wilka przy Tobie również nie było. Zacząłeś więc schodzić w dół. Trasa jaką przebyłeś dopiero teraz pokazała Ci jak daleko zaszedłeś. Miałeś do pokonania masę stopni... Wygląda na to że jesteś w połowie. Zatrzymałeś się, nie wiedząc co masz zrobić. Czy przeć na przód, czy też zawrócić. Z rozmyślań wybiły Cię pomału gasnące pochodnie...
  18. Tristis poruszył Cię z rana. Z bladego świtu. Celestia dopiero podnosiła słońce, a Luna chowała księżyc. Przy ognisku siedział Tristis, piekł dziką marchew i jakieś bulwy przypominające ziemniaki. - Zjadaj i ruszamy dalej - rzucił krótko. - Jeśli masz jakieś pytania wal śmiało. Po tych słowach jednorożec wziął się za swoją porcje.
  19. - Obudź się! Obudź się! - warczał do Ciebie pegaz, którego wcześniej pochwyciłeś. - Chyba nie masz zamiaru tutaj zasnąć? Uchyliłeś powieki. Źrebak był nieco mniejszy od Ciebie, żółtej maści z seledynową grzywą. Nie miał jeszcze Cutiemarka. Jego pełne strachu oczy, miały barwę brązu. Źrebak miał rację, sen tutaj wciąż może być niebezpieczny. Powoli zaczęły dochodzić Cię odgłosy walki. Szamotanie się i uderzenia dochodziły z odległych końców trzech korytarzy, które widziałeś pierwszy raz. Za sobą miałeś pokój z resztą małych pegazów...
  20. Moon nie spała, mimo iż jej oczy były zamknięte. Ciężko dyszała z kneblem w ustach. Pomimo iż byłyście rozwiązane przez pociągnięcie jednej liny, to Moon leżała niespokojnie. Fluttershy zaczęła powoli uchylać drzwi. Palące się światło oświetlało dokładnie cały pokój. Zdołałaś jedynie szybko ściągnąć knebel i rzucić go gdzieś. Fluttershy zajrzała wreszcie do was. - Na pewno wszystko w porządku? - powtórzyła pytanie. To kiedy zobaczy stan Moon, będzie kwestią czasu...
  21. Dark wywróciła oczami. - No dobra... to zaczynamy... Bordowa klacz miała już zacząć swoje pieszczoty, gdy rozległo się ciche pukanie do pokoju. Dark zbladła. - Ja spadam dziewczyny, narazię - odparła, pociągnęła za jeden ze sznurów i zabrała swoje zabawki, a to wszystko w jednej sekundzie. Po tym wyleciała przez okno - Wszystko w porządku dziewczynki? - dobiegł was cichy głos Fluttershy z za drzwi.
  22. Miał wywołać Twój trick... Właśnie miał. Dwa dorosłe pegazy szybko was powstrzymały. Wylądowałeś na ziemi razem, z tym którego porwałeś. - Patrz no jak się wyrwał - zaczął jeden. - Noo, hehe... Nowy. Dwa pegazy złapały was... Ciągnęły do jakiegoś pomieszczenia. Kompan jakiego zabrałeś, patrzył na Ciebie ze złością. Byliście ciągnięci długim białym korytarzem. Szarpanie się nic nie dawało. Wreszcie dociągnięto was do rozwidlenia. Nagle dobiegł do was trzeci dorosły pegaz. - Zostawcie to w cholerę, wiejcie. Wojsko Equestri tutaj jest - rzucił szybko i zaczął dalej biec w sobie tylko znanym kierunku. Dwójka pegazów która was ciągnęła, również wzięła kopyta za pas. Zostałeś na rozwidleniu z kompanem. Cztery białe korytarze do wyboru, lub czekanie na wojsko Equestrii. Co teraz? ___________________________________________________________ Jest poprawa, więc sesja wraca do normalności.
  23. Telefonu do hotelowej obsługi nie znalazłeś w pokoju, ale nie złamałeś się tym faktem, nie mogłeś. Ruszyłeś do kuchni z nadzieją, że tam będzie. Eureka, był. Podniosłeś słuchawkę i usłyszałeś ciepłe słowa z automatu "proszę czekać. Po chwili ktoś odebrał. Powiedziałeś w czym rzecz i poproszono Cię o cierpliwość. Pytanie tylko czy tak samo rozumiecie słowa "coś sycącego". Pozostało czekać... tylko jak długo? Rzuciłeś się na łóżko i czekałeś. Minuty mijały niemiłosiernie wolno, a ssanie w żołądku robiło się nieznośne. Zadzwoniłeś jeszcze raz do hotelowej obsługi, jednak tym razem słowa z automatu powtarzały się na okrągło. Minęło łącznie od pierwszego telefonu koło piętnastu minut, a nikt się nie pojawił... Co teraz?
  24. Podczas tej pieszczoty jaką oferowała Dark, jej skrzydła również zaczęły delikatnie się unosić i sztywnieć. Ciemno bordowa klacz nagle się oderwała od czynności jaką wykonywała i sięgnęła do pudła. Chwilę w nim grzebała, a potem wyciągnęła zabawkę całkiem sporych rozmiarów. Ustawiła ustrojstwo na brzęczenie i zaczęła tym "głaskać" Moon po jej miejscu. Biała klacz wydawała się odpływać. Nagle część tej zabawlo zatonęła w Moon, ta się tylko szarpnęła i jęknęła. Dark się roześmiała i zaczęła wsuwać i wysuwać wibrującą rzecz. Po krótkiej chwili Moon była "skończona". Dark widząc to wyciągnęła zabawkę i wyłączyłą ją. Diablica spojrzała na Ciebie. - No Lightie, albo zapomniałaś, albo jesteś cholernie napalona. Tak czy siak Twoja kolej, ale nie dam Ci szczytu przyjemności jeśli się nie poddasz ustalonym hasłem. Tak więc drażnimy się, czy od razu dajemy to co najlepsze?
  25. ~ No pięknie... zupełnie jakbym miał za mało problemów. W takim miejscu trzeba być przygotowanym do walki, jeśli nie ma się sojusznika obok. Moje dłonie były gotowe pochwycić krótkie ostrza w każdej chwili. Rozejrzałem się jeszcze raz, jednak moje oczy nie dostrzegły ani karczmy, z której niedawno wyszliśmy, ani Basila. ~ Górne miasto... Tam muszę się udać... tak sądzę... Ruszyłem z nadzieją, że nie spotka mnie nic gorszego, i że w ogóle trafię...
×
×
  • Utwórz nowe...