Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Biała klaczka przemyła ranę nad zlewem i nakleiła plaster. - Może. Ale Ty przejmujesz po niej te zachowania. Ona ma rację... jesteś zboczona. Śniadanie gotowe... - dodała i podała Ci talerz z kanapkami. - W ogóle mam dziwne wrażenie, że wokół Ciebie dziś jest jakaś dziwna aura magiczna...
  2. Cały pic polega na tym, że za zrobienie czegoś co może go jak wspomniałaś zbłaźnić, zyska na przyszłość jedno cofnięcie w czasie. A że w zegarku są trzy miejsca na "ładunki", to trzy udane próby i potem trzy dowolne wykorzystania :>. Jednak jeśli Ren do niedawna był typowym samotnym rockman'em to taki podryw nie zadziała... XD. W skrócie? Nagrodzę pomysłowość i/lub stopień w jakim postać sobie uprzykrzy życie... W końcu cofnięcie się w czasie jest czymś wyjątkowym. Przykład: Morderstwo = 1 ładunek ... ______________________________________________________________ Klacz drgnęła ze strachem. Mimo Twojego zachowania kontynuowała swoją pracę. Otworzyła drzwi i rozłożyła wózek. Tym razem na "stoliku" pojawiła się zapiekanka warzywna, pizza i inny gatunek piwa... - Proszę... o to Pańskie zamówienie... i... i... i ja już pójdę... Klacz cały czas unikała Twojego spojrzenia. Powoli zaczęła kierować się do wyjścia z Twojego pokoju...
  3. Dialog obu klaczy obracał się w temacie tego powariowanego lasu i przyczyny tego wszystkiego... Po krótkiej chwili mogłeś się spokojnie przyjrzeć dwóm sylwetkom. Jedna z klaczy była cała pomarańczowa z blond włosami i kowbojskim kapeluszem, zwykły kucyk ziemny. Druga zaś, była fioletowej maści z grzywą o trochę ciemniejszym fiolecie i różowymi pasemkami, była jednorożcem. Już miałeś wyskoczyć i spytać kim są, lecz zwyczajnie klacze zatrzymały się i patrzyły w Twoją stronę. To wprawiło Cię w lekkie osłupienie. Pomarańczowa klacz chwyciła za linę i po chwili byłeś złapany na lasso... - Z takim żelastwem na sobie, ciężko jest się ukryć chłopie - odparła "kowbojka". - Hej... masz na sobie zbroję strażnika Night Mare Moon, a my właśnie do jej zamku zmierzamy... Możesz nam wyjaśnić co tu robisz? - spytała Cię fioletowa klacz.
  4. Gdy tylko zbliżyłaś się do Moon, ta aż podskoczyła ze zdziwienia. - W Dark się zabawiasz? - spytała z wyrzutem. - No i masz Ci los, skaleczyłam się. Skocz po plaster i wodę utlenioną - dodała.
  5. Wiatr zawył ponownie, tak samo jak pojawił się chłód... - Niedowiarek z Ciebie... Tak więc patrz... Poczułeś coś dziwnego. Jakby wszystko wirowało. Zapadł mrok i gdy znów zrobiło się jasno, stałeś przed windą... Jej drzwi się otworzyły i spodziewałeś się ogiera z hotelowej obsługi. Tym razem widziałeś tam klacz, całkiem ładną. - Prze-przepraszam za zwłokę - zaczęła niepewnie. - Już rozkładam to wszystko w Pańskim pokoju... Klacz pogalopowała w wózkiem do Twojego lokum. Wszystko co robiła było pełne niepewności, ale musiałeś to przyznać, tyłeczek miała zgrabny... - Co powiesz teraz? Znów głodny... Zegarek wisi dalej na futerale od gitary...
  6. Chwila, moment i byłaś znów w chatce żółtego pegaza. Otworzyłaś drzwi licząc, że dom jeszcze śpi... Wszystkie zwierzęta były już karmione przez panią domu. - Chodź Lightie, śniadanie - rzuciła Moon z kuchni. Poszłaś tam gdzie Cię wołano. Przestronna, ciepła kuchnia. Moon kroiła warzywa. - Co chcesz na śniadanie?
  7. Określenie położenie przez chmury było nadzwyczaj trudne... Pogoda jaka tu panowała, nie dawała możliwości na podziwianie pory dnia... Było zwyczajnie szaro. Spojrzałeś ostatni raz w stronę zamku i patrzyłeś jak ostatnia z wież upada. Zamek się ostatecznie zawalił. Gdy ruina była już w gruzach, pnącza lasu umożliwiły Ci przejście. Kierunek... nie miałeś pojęcia gdzie iść... Nagle Timber zawarczał ostrzegawczo. Schowałeś się za drzewami, a wilk wskoczył w krzaki i umilkł. Po chwili doszły Cię odgłosy rozmów. - Twi, co jest z tym lasem, jeszcze przed chwilą chciał nas ubić tak samo jak się ubija jajka - zaczął jeden z głosów, miły, ciepły, z dziwnym akcentem. Należał do klaczy. - J-ja nie mam pojęcia - odparł drugi głos, również należący do klaczy. Po chwili ujrzałeś dwie zbliżające się sylwetki...
  8. ~ Pewnie choć raz w życiu każdy myślał o tym by być niewidzialnym... Jeśli tak myślałem to przeklinam ten dzień, choć nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... Mam nadzieję, że nie powiedziałem tego za wcześnie... Kanapki i dzban nie mogą ot tak im odlewitować, wezmę je w chwili ich nieuwagi... Zapakuję w cokolwiek i dam nogę... Cóż więcej mogę... Skrzynie muszą poczekać, pewno i tak bym ich nie otworzył... Nie przy nich.
  9. Nalegam by pisać u mnie w sesji, w końcu już po zebraniu i czas mi się ukrócił... No chyba, że wolisz pobawić się w dyrygowanie tutaj, co Ci zacnie wychodzi, zwłaszcza ten ostatni post jest osom . _____________________________________________________________ Stałem jak głupi. Przełknąłem głośno ślinę i ruszyłem przed nich wszystkich. Chciałem mieć pewność, że mnie nie widzą... - Panowie sobie żartują... prawda? - spytałem z głupkowatym wyrazem twarzy. Moje zdziwienie musiało być zabawne, gdyby tylko mógł ktoś je dostrzec. - POMÓŻCIE! - wrzasnąłem w nadziei, że usłyszą. Uderzyła mnie dziwna myśl... a co jeśli i łania mnie nie widziała? A może to wszystko, to tylko złudzenie i wciąż stoję naćpany nad tym krzewem z kwiatami? Nic nie rozumiałem... Jeśli wciąż nie będą mnie widzieć, wezmę po cichu to co potrzebuję i ruszę z powrotem do łani...
  10. - Dobudzić Cię nie można było, to rozstawiłem pułapki i zdrzemnąłem się - odparł krótko. - Gotowy czy nie? Nie mamy całego dnia... Pochwyciłeś pieczone warzywa i wchłonąłeś je z apetytem. Delicje to, to nie były, ale zawsze coś pożywnego... Kolejny dzień marszu. Tak mogłeś to tylko skomentować. Tempo jakie narzucił Tristis, jak zwykle było duże. Wkrótce otwarta przestrzeń ustąpiła miejsca lasom. Kroczyliście udeptaną ścieżką, gdy nagle Tristis się zatrzymał. Spojrzał na Ciebie. Wyglądałeś na zmęczonego... Byłeś zmęczony! - Postój... - odparł krótko i zebrał na szybko trochę chrustu i gałęzi, poczym rozpalił ognisko. - Odpocznij... Pamiętaj, jeśli masz jakieś pytania wal śmiało.
  11. Jak postanowiłaś tak zrobiłaś. Pogalopowałaś do domu. Zajęło Ci to może z dziesięć minut. Od progu przywitała Cię Fire... - Na Celestie, Lightie, gdzieś Ty była całą noc. Martwiłam się o Ciebie... I Gdzie jest ta łobuziara Dark?
  12. Od kiedy zegarki kieszonkowe można nosić jak te zwykłe :>? Tak tylko pytam... ____________________________________________________________ - Nie wiem - odparł Tristis. - Ja zwyczajnie nie potrafiłem go uruchomić... Ogarnij się, bo czeka nas kolejny długi dzień marszu... Tristis wstał, był już gotowy. Trzymał warte całą noc... Teraz tylko coś sprawdzał na trawie i patrzył na niebo. Mruczał coś o astrologii...
  13. - Nie igra się z diabłem - odparła wrogo Dark. - Teraz możesz sobie mówić jedno, ale Twoje ciało mówiło wtedy co innego. Za ten ton i zachowanie, sama sobie "polecisz". Hmph. Dark sięgnęła po torbę i wyleciała przez okno... Moon tylko westchnęła - Dziś na ósmą... Do śniadania mamy jakieś 25 minut, zagospodaruj sobie ten czas, ja poleżę jeszcze chwilę...
  14. Kieszonkowy zegarek miał bardzo ciekawy motyw. Coś sugerowało Ci, że ma odzwierciedlać pętlę czasową... Otworzyłeś go. Tarcza miała trzy wypustki, po za tym zegarek był... normalny. Nagle w pokoju znów zapanował chłód i wiatr... - Drwij... Drwij... Ale gdy tylko stanie się coś, co chciałbyś cofnąć, zapragniesz tej mocy... Wszystko ucichło...
  15. Dark odchrząknęła i spojrzała na Ciebie. - To że Ci się udało, to zwykły zbieg okoliczności. Sama mówiłaś, że zapomniałaś wtedy jakie było hasło. A jestem pewna, że miałaś ochotę... - Dark... Wal się... Zrób to jeszcze raz, a dostaniesz reprymendę od góry... Przez Ciebie wszystkie jesteśmy niewyspane...
  16. ~ Oszalałem... to skazanie tej rannej istoty na śmierć... Moje... Moje życie się nie liczy, każde inne jest warte więcej... tak sądzę... Stałem i obserwowałem posiłek całej piątki. Podstawowe potrzeby wygrały... Mimo iż każda komórka ciała mówiła mi, że to błąd. Wyszedłem zza drzewa... - Witam panów... - zacząłem nieśmiało. Liczyłem, że nikt przez to nie zginie i będę mógł jeszcze pomóc tej łani. - Jestem Key i nie będę ukrywał, że trochę głodny jestem... nie wsparliby mnie panowie posiłkiem? Teraz, gdy pokazałem się całej piątce dotarło do mnie, że wyglądam jak zwierzak cyrkowy... ciało pełne blizn, postrzępione skrzydła, sierść koloru zgnilizny... Żywy trup...
  17. Tristis popatrzył na Ciebie zdziwiony. Kiwnął tylko łbem i rzucił Ci małe zawiniątko. - Przestań się wydurniać... To prezent. A teraz ogarnij się i ruszamy. Zajrzałeś do środka zawiniątka i ujrzałeś kieszonkowy zegarek. A przy nim takie oto słowa Korzystaj mądrze, bo może cofnąć czas... ale by to zrobić, musisz go naładować zachowaniem na jakie byś się nigdy nie zdobył... Alternatywny wybór... Spojrzałeś na Tristisa z nadzieją, że powie coś więcej, lecz on milczał...
  18. Galopowałeś i omijałeś walące się kawałki stropu. Mijałeś każdą z sal, którą wcześniej kroczyłeś. Dobiegłeś wreszcie do początkowej. W oddali od razu dostrzegłeś Timbera, stał pod samymi wielkimi wrotami... Galopowałeś do wilka, a ten się cieszył i merdał ogonem. Nie zważał na walający się strop obok niego. Gdy byłeś pod drzwiami, one tym razem nie drgnęły, musiałeś użyć siły własnych kopyt. Zaparłeś się i ruszyły... niewiele, ale drgnęły na tyle byś mógł się przecisnąć. Wybiegłeś z przyjacielem i przebiegliście po znikających chmurach, tylko po to by znów stanąć na obrzeżach lasu... Teraz dopiero zauważyłeś, że prócz zegarka kieszonkowego Timber miał list... Chciałbyś zmienić przyszłość? Zegarek... daj mu pożywkę ze skrajnych zachowań, z takich na które normalnie byś się nie zdobył, a będziesz mógł skorzystać z cofnięcia czasu i próby życia od nowa.
  19. - Sen? Jest dla słabeuszy... - usłyszałeś dziwny głos, który poderwał Cię z łóżka. Byłeś sam w pokoju a mimo to słyszałeś głosy... W pomieszczeniu spadła temperatura i zaczął hulać wiatr. - Chciałbyś... zmienić coś w swoim życiu..? Wystarczy... że zrobisz coś niedorzecznego... Coś czego byś nigdy normalnie nie zrobił... Zegarek... to on cofnie czas... ale musisz go naładować, czymś... niezwykłym... Głos umilkł, a temperatura wróciła do normy... Na starej gitarze był zawieszony kieszonkowy zegarek...
  20. - Nie podoba mi się sposób w jaki do mnie mówisz - odparła ze smutkiem Dark. - Będę zmuszona podjąć drastyczne środki... Powiedz "aaa". Dark znowu chciała wcisnąć Ci knebel. To nie mogło się ziścić, jednak, gdy Cię uszczypnęła, to na tym skończyła się Twoja wolność. - Powiedz od czego mam zacząć... Och głupiutka jestem, przecież nie możesz mówić... hihihi... Dark wyciągnęła jakiś żel i zaczęła go wsmarowywać w Twoją klatkę... Jego zapach działał dziwnie pobudzająco. Po chwili Twoje ciało zaczęło drżeć... samoistnie. Ciemno bordowa klacz położyła się obok Ciebie i zaczęła szeptać dziwne słowa... W ogóle w jakimś nieznanym Ci języku. Jej oczy przybrały dziwną barwę. W pokoju zrobiło się chłodniej i zawiał wiatr, pomimo iż okno było zamknięte. - Zegarek... cofa czas... Jednak, by działał... musisz go naładować... Zrobić coś, czego nigdy normalnie byś nie zrobiła... w określonych sytuacjach... Po tych słowach Dark usnęła, a Ty ujrzałaś na stoliczku nocnym, małą niebieską poświatę, a potem kieszonkowy zegarek... Ale nic nie mogłaś zrobić, byłaś związana i pobudzona... Nim zasnęłaś minęło dużo czasu, zaczynało powoli świtać. Nie zapadłaś nawet w głęboki sen, gdyż Dark Cię obudziła i rozwiązała... - Jest za piętnaście siódma - wychrypiała. - Nie pamiętam co się dziś w nocy działo... Zakład jest nieważny... bo coś mi umknęło...
  21. Nikt nic Ci nie odpowiedział. Stałeś sam na sam z mieczem w tej małej salce. Kolorowe łańcuchy tańczyły wkoło miecza... Pozytywka jaką miałeś w plecaku grała. Grała od dłuższego czasu tę samą melodie. Nie włączałeś jej przecież... Za sobą masz korytarz z ożywieńcami, a przed sobą miecz spowity magią... Żadna z opcji nie zachęca. Instynktownie wybrałeś miecz. Z każdym krokiem Gdy się zbliżałeś do niego, łańcuchy magii wirowały szybciej. Ostatecznie pomimo kajdanów wkoło miecza, chwyciłeś rękojeść zębami. Gra pozytywki ustała, ustąpiła miejsca innemu głosowi... Jestem Thanatos. Właśnie zepsułeś moją zabawkę... Obiecuję ci, że cię znajdę. Znajdę i zabiję. Prądy magii, które jeszcze przed chwilą tańczyły obok miecza, uniosły się pod sam sufit i wystrzeliły we wszystkie strony świata. Poczułeś wstrząs... ale nie ciała, lecz zamku... Walił się. Wybiegłeś z salki, żaden z ożywieńców nie stał na kopytach. Byli znów martwi... Ale to nie był czas na podziw, trzęsło coraz mocniej...
  22. ~ Co tam dla skóry... A jeśli mordowali... by... jeść? ~ spytałem sam siebie. Choć łzy już zasychały na moich policzkach miałem kolejne zmartwienie na głowie. ~ Gdy przenosiłem łanie zostawiłem krwawy ślad, to pewne. Jeśli oni tutaj wciąż są... ci myśliwi, to już po nas... Jestem w kropce. Stałem jak głupi w tych krzakach, o ile można to nazwać staniem. Liczyłem na jakiś kolejny przebłysk. Proszenie myśliwych o pomoc, może dać odwrotny skutek... ~ Zaraz! Przecież jeszcze nie tak dawno padało... Gdybym tylko mógł zebrać w coś wodę, o ile się ostała jeszcze w jakimś pniaku czy czymś... Pomysł równie głupi co pomoc od myśliwych, bo nie mam nic takiego... Nie mam wyjścia... Trzeba poszukać tego obozu. Jak pomyślałem, tak uczyniłem. Strach przeszywał całe moje ciało. Wygramoliłem się z krzaków, a potem ruszyłem w kierunku gdzie była skóra... ~ Byle nie zabłądzić...
  23. Schrzaniłem moje życie nie ma sensu... nie powstrzymuj mnieee lol... A tak serio, mam nadzieję, że nie zraziłem Cię do siebie, tymi dwoma bykami wielkości drogi mlecznej... ________________________________________________________________ Skończyłeś zupę i rozejrzałeś się za przysmakiem szefa kuchni... Na "stoliku" stał mały talerzyk, który był wciąż przykryty. Napadła Cię pewna obawa, mogłeś się spodziewać wszystkiego w środku... Uchyliłeś lekko i ciepły zapach sojowegoburgera rozniósł się po pokoju. Z zadowoleniem zmierzyłeś całą kanapkę wzrokiem. Buła z sezamem, kotlecik sojowy, dwa sosy, cebulka, sałata, pomidor, ogórek i to wszystko tak idealnie podgrzane... Euforia ogarnęła Cię po tych doznaniach wzrokowych. Sęk w tym, że po tym co już zjadłeś, nie byłeś już głodny... Naszło Cię dziwne pytanie... Czy położysz się tak zwyczajnie za chwilę spać..?
  24. Mała klacz nagle zaczęła Cię szturchać i powtarzać ciągle Twoje imię. Odwróciłaś się i sen zamienił się w rzeczywistość. Obudziłaś się... - No nareszcie - mruknęła Dark. - Chyba nie myślałaś, że odpuszczę? Taak, znów jesteście związane i obie zakneblowane... Ale Tobie Lightie co jakiś czas będę zdejmować knebel, by się dowiedzieć jak się trzymasz - Tu Dark wyciągnęła z Ciebie knebel - Czekałaś na to? Pragniesz tego?
  25. Stałem nad łanią krótką chwilę. Widziałem jak ucieka z niej życie... - A może... - wychrypiałem przez łzy i chwyciłem jeden z kwiatów. Roztarłem roślinę o skórę wilka i przyłożyłem do rany łani. Owinąłem tym małym kawałkiem materiału, licząc, że ma właściwości lecznicze... ~ Celestio... co Ty byś zrobiła w tej sytuacji... Płakałem, nie chciałem, by ktoś zginął przeze mnie... Potrzebowałem cudu, chyba...
×
×
  • Utwórz nowe...