Skocz do zawartości

Geralt of Poland

Brony
  • Zawartość

    406
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Geralt of Poland

  1. Stulecia minęły od ostatniej wojny, która zanikła już z codziennej pamięci, pozostając na kartach ksiąg, w starych pomnikach, opowieściach o bohaterskich czynach. Equestria cieszy się swym złotym wiekiem. Jednak wszystko ma swój kres i nadejdzie czas, gdy wróg powróci i kraina pokoju i harmonii pogrąży się w konflikcie, jakiego świat dotychczas nie widział... Oto jedna z milionów historii, jakie wydarzyły się w błocie okopów Wielkiej Wojny.

     

    Rozdział I: Czarne chmury

    Rozdział II: Spękana ziemia

     

    Wersja Google docs;

    Rozdział I: Czarne chmury

    Rozdział II: Spękana ziemia

     

    Od autora: Oto udało mi się wreszcie stworzyć jakiegoś fanfika pozakonkursowego. Wahałem się, jednak publikować to opowiadanie, które powstawało sobie przez czas niewspółmiernie długi w stosunku do długości (49 stron). Dłubałem co co jakiś czas z nudów, kawałek po kawałku, aż stwierdziłem, że jednak wypuszczę je na światło dzienne i niechaj się dzieje, co chce. Nieco motywów i detali przez ten czas wyleciało mi z głowy, trochę zostało dodanych, całość na pewno różni się od początkowego obrazu. Czy ideę fanfika w wojennych klimatach i niezbyt nowatorski pomysł wojny Equestrii przeciwko gryfom udało się odświeżyć poprzez połączenie z zapomnianymi nieco realiami Wielkiej Wojny sprzed wieku? Niechaj się okaże.

     

    • +1 2
  2. Akurat na obecna czasy i nasze warunki założenie, że "zbroimy obywateli i robimy partyzantkę" nie miałoby raczej racji bytu. Często podaje się przykład Szwajcarii, gdzie większość obywateli jest uzbrojona i wyszkolona, żeby tworzyć obronę terytorialną, ale Szwajcaria ma nad Polską chociażby przewagę geograficzną - duża część kraju to górzysty teren, gdzie użycie ciężkiego sprzętu przez agresora byłoby utrudnione. W starciu z nowoczesną armią i nowoczesną technologią taki partyzant z pistolecikiem byłby po prostu celem do ostrzału dla artylerii, lotnictwa itp. Najlepiej inwestować w może i mniejszą, ale profesjonalną, dobrze wyposażoną armię zamiast rzucać na wroga poborowe mięso armatnie albo bawić się w partyzantów.

  3. Oto obowiązkowe trzy opowiadanka. Może w przypływie weny uda mi się jeszcze jakieś dopisać, ale przyznam, że tematy w porównaniu do pierwszej edycji jakoś słabiej mi podeszły.

     

    Czarne skrzydła, czarne słowa

    Posłaniec [sad] ~ 1280 słów

    Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą

    Gdzie drwa rąbią... [Crossover][soviet ponies] ~ 930 słów

    Dla większego dobra

    Większe dobro, mniejsze zło [Dark] ~ 690 słów


  4. Na początku, czułem się wyczerpany, bolała mnie głowa, chciało mi się spać, źle się czułem. Potem po wypiciu melisy małymi łykami, po jakimś czasie poczułem się odświeżony, jak nowo narodzony. Poprawił mi się nastrój, ale prawdziwe efekty melisy pojawiły się po kilku dniach w trakcie jej regularnego spożywania.
    Będę musiał spróbować tej melisy, może pomoże na moje ostatnie problemy z nastrojem i samopoczuciem.
  5. Ja z kolei nie mogę się oprzeć wrażeniu, jakby scenarzysta doskonale wiedział o fandomowej wizji gryfów jako potężnego państwa/imperium i ukazanie ich jako... no, tak, jak ich ukazali nie było czystym przypadkiem :rainderp:

     

    Dla mnie potężne gryffońskie imperium i tak istnieje, a Griffonstone to po prostu taki ichni Sosnowiec (patrz: wcześniejszy argument na temat Equestria Games)

  6. No to, jak obiecałem, odniosę się do otrzymanych opinii.

    Na wstępie powiem, że udział w tym konkursie traktowałem jako sprawdzian dla siebie "czy jestem w stanie napisać krótką formę z niewielkim limitem słów".

     

    Dolar i Mordecz słusznie zauważyli to, co sam u siebie dostrzegłem, mianowicie pewien przerost formy nad treścią (+ zauważony przez Mordecza "syndrom prologu do dłuższej historii"). Po prostu jakoś nie jestem w stanie zamknąć w tak krótkiej formie spójnej, zamkniętej historii, stąd też budowanie tekstu (może niejako "nadrabianie" braku konkretnej historii) na bazie opisów i tworzenia klimatu, bardziej niż na fabule. Jak widać, jednej frakcji sędziowskiej ten pełen opisów styl pisania przypadł do gustu, drugiej przeciwnie. W sumie nawet spodziewałem się kontrowersji w tej sprawie, ale jak wspomniałem, traktowałem udział w tym konkursie odrobinę eksperymentalnie.

    Generalnie teksty wymyślałem typowo "w porywie" chwilowego natchnienia, szczególnie ostatni (wahałem się nieco, czy pisać jeszcze czwarty tekst, ale jak widać ostatecznie się nań zdecydowałem).

    Prosiłbym, jeśli można, o wskazanie, który fragment  "Twierdzy" jest anglicyzmem, bo przeglądam swój tekst i jakoś nie wiem, o co chodzi.

     

    Co do "Ciemności", ten tekst został zainspirowany przez inny, konkretny utwór (http://www.poetryfoundation.org/poem/173081) i raczej pozostanie moją jednorazową próbą, jeśli chodzi o pisanie poezji (choć generalnie moim zamysłem było stworzenie właśnie czegoś pomiędzy prozą a typową liryką, stąd między innymi utwór jako biały wiersz i brak większej metaforyki) . Także "Wyrd" powstał na bazie jednego konkretnego utworu (http://www.anglo-saxons.net/hwaet/?do=get&type=text&id=wdr) [jak widać literatura na filologii potrafi do czegoś się przydać :P ], stąd zaadaptowany nieco do kucykowego uniwersum przewodni motyw, jak również tytuł.

     

    Podsumowując, dziękuję bardzo za opinie (w sumie w dużej mierze dla sędziowskich opinii na temat mojego pisania wziąłem udział w konkursie) a także gratuluję zwycięzcom.


  7. I w sumie tank to jest zbiornik, tyle. Mk 1 miały nazwę od podobieństwa do zbiorników,
    Akurat nie chodziło konkretnie o podobieństwo tylko o utajnienie produkcji nowej broni - pierwsze czołgi produkowano pod pretekstem budowy zbiorników na wodę, które miały być wysłane Rosji (jak produkcja przed Niemcy czołgów pod przykrywką traktorów w latach 30).
  8. Alkohol- do 18 roku życia nie piłem (z czego bardzo się cieszę), teraz zdarza mi się od czasu do czasu wypić mniej lub trochę więcej dla smaku lub towarzystwa, ale zawsze staram się zachować pewien umiar i nie przekraczać granicy czyt. jeszcze nigdy nie nawaliłem się tak, żeby totalnie odlecieć i odwalać jakieś incydenty poza kontrolą albo zaliczyć niekontrolowany zgon.

    Papierosy- paliłem może ze dwa-trzy razy w życiu, zero jakiegokolwiek specjalnego efektu. Tytoniu w innych postaciach nie zażywałem.

    Kawa- nie piję, mój organizm często źle reaguje na kawę i zamiast pobudzony czuję się zamulony i skacowany. Herbatę bardzo lubię i pijam.

     

    Zielsko i inne rzeczy- nigdy nie brałem i nie mam zamiaru. Nie zamierzam oceniać w tej kwestii innych, zwłaszcza pełnoletnich, w końcu każdy bierze odpowiedzialność za siebie i co ile szkodzi co najwyżej sobie, to nie ma problemu (bo jeśli w jakiś sposób negatywnie ingeruje to w życie postronnych osób, to problem oczywiście jak najbardziej jest). Poza tym uzależnić się/zaszkodzić sobie można teoretycznie od bardzo wielu rzeczy ("Dawka czyni truciznę". A to, jaka dawka przekracza granicę, to już inna kwestia.) Tak więc, mimo niezbyt entuzjastycznych odczuć co do jarania tego czy owego, w sprawy innych nie wnikam i nie oceniam, bo i nie twierdzę żebym głęboko znał się na temacie. Nie zmienia to jednak faktu, że w stosunku do zielska jestem bardzo mocno sceptyczny i mało pozytywnie nastawiony. Zwłaszcza, jeśli sprawa dotyczy naprawdę młodych osób, w wieku parunastu lat. Po prostu znam ze swojego życia przypadki, kiedy zielsko, mniej lub bardziej bezpośrednio, zryło takim osobom beret i nie twierdzę, że ćpanie było jedynym patologicznym czynnikiem, zwłaszcza w jednym konkretnym przypadku, ale na pewno miało wpływ i to już daje mi podstawy do ostrożności i sporego sceptycyzmu.

  9.  

    Czy jesteś samotnikiem, jakiego rodzaju i w jakim stopniu? Dobrze ci z tym?

     

    Tak, definitywnie jestem samotnikiem, introwertykiem, odludkiem i jak to Dayan ładnie ujął "po prostu no-lifem."

    Czy mi z tym dobrze? Tak. Fakt, miewam momenty, kiedy dopada mnie emocjonalny dół, osamotnienie i generalnie mówiąc "feelsy"

    SR0xMJG.jpg

    To w ostatecznym rozrachunku dobrze mi z tym. Fakt, że czasami przeklinam moją nieśmiałość i "aspołeczność", która niekiedy objawia się nawet w trudnościach w nawiązywaniu relacji "niebezpośrednich" (online) i zdarza się, że zwyczajnie doskwiera mi brak kogoś, żeby przez chwilę po prostu pogadać o wszystkim i niczym. Jednak cieszy mnie fakt, że w odróżnieniu od osób typowo ekstrawertycznych potrafię się bez problemu obyć bez towarzystwa innych, nie jestem od niego zależny.

     

    Mam paru kumpli, z którymi mogę od czasu do czasu pogadać o mniejszych lub większych pierdołach, czy pośmieszkować z jakichś głupot, ale nie wydaje mi się, żebym nawiązał w życiu coś, co mógłbym nazwać głębszą przyjaźnią (choć może po prostu sam mam nieco zbyt idealistyczne spojrzenie na niektóre sprawy).

     

    Co do przyczyn mojej introwersji, to prawdopodobnie leżą w moim najwcześniejszym dzieciństwie, którego sporą cześć z powodu ówczesnych problemów zdrowotnych spędziłem w szpitalach. Pewien wpływ może też mieć fakt, że jako jedynak wychowywałem się bez rodzeństwa. Generalnie także później, mimo, że posiadałem pewne niewielkie towarzystwo, to jednak dużo czasu spędzałem w samotności, woląc zabawę samotną i rozwijanie zainteresowań albo z kilkoma konkretnymi osobami, niż ganianie z piłką po polu, lub w późniejszych czasach chlanie po krzakach (cóż, taki los życia w małej miejscowości, gdzie duża część osób w podobnym wieku nie wykraczała i nie wykracza poza podobne rozrywki i "rozrywki"). Po prostu przez dużą część życia ciężko mi było znaleźć w otoczeniu odpowiadające mi towarzystwo, choć myślę że z drugiej strony sam swoją straszliwą nieśmiałością i zamknięciem zmarnowałem w życiu  kilka okazji.

     

    Generalnie więc uważam, że pewne kontakty z ludźmi są oczywiście potrzebne do życia, by nie stać się pustelnikiem zarastającym pajęczynami w jaskini, ale w odpowiedniej jakości i oczywiście umiarkowanych ilościach (tak, jak jedni lubią w skupieniu delektować się dobrym winem, inni walić jabole pod sklepem.) Staram się w pewnych względach przełamywać i przechodzić do

     

    "introwersji odważnej"

    ale na razie no-liferstwo jest we mnie silne.

     

    Mam jednak swoje hobby i mniejsze lub większe zainteresowania i na tym staram się opierać, więc wystarczy dać mi do roboty coś, co lubię albo widzę w tym warte wysiłku wyzwanie (nie lubię tracić czasy na pierdoły, choć w sumie często to robię. Cóż, są głupoty ważniejsze i mniej ważne :twiblush: ) a wszystko będzie gut. Oczywiście nie lubię przesadnej monotonii i staram się jakoś przełamywać, rozwijać, czy próbować co jakiś czas czegoś, co może być jakoś związane ze wspomnianym przeciążaniem introwertycznego mózgu.

     

     

    Kto jest twoim ulubionym introwertycznym kucykiem i z którym możesz się najmocniej identyfikować?

     

    Myślę, że z każdym po trochu. Często jestem skryty w różnych kwestiach i zwykle nie bywam zbyt wylewny. Tak, jak Twilight potrzebuję czasu dla siebie, kiedy mogę porobić coś w spokoju. I tak samo jak Big Mac w większości sytuacji (poza wspomnianym gronem paru kumpli) staram się raczej milczeć (typowa reakcja wielu nowo poznanych osób: "Co ty taki smutny\poważny"), nie czerpiąc jak niektórzy perwersyjnej przyjemności z samego faktu emitowania dźwięków. :bigmacintosh:

    • +1 2
  10. Przy rejestracji było napisane, że w kwestii noclegu przyjdzie informacja z wyprzedzeniem. Kiedy można się takowej spodziewać, bo jak na razie nie dostałem żadnego maila?

    ]Nie wiedzieć czemu mam jakąś dziwną paranoję, że coś mi się popsuło przy rejestracji, rejestracja nie doszła, zrobiłem literówkę w mailu albo coś tym stylu :rainderp: . Jakbym nie miał się czym przejmować w życiu

     

×
×
  • Utwórz nowe...