Skocz do zawartości

Parabellum Edge

Brony
  • Zawartość

    408
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Parabellum Edge

  1. -Tak... Niewątpliwie jesteś... Widać charakterystyczne cechy, które odziedziczyłeś po przodkach. - Mówił, powoli podpęzając w stronę Zygfryda. - Jestem naukowcem, jeśli chodzi o zawód. Mój gatunek zaś nosi nazwę naga. Choć byłem człowiekiem. - Zatrzymał się na chwilęi spojżał na Serapha. Przewęził źrenice, uniósł wargę ukazując uzębienie oraz rozchylił fałdy skórne ciągnące się od głowy, po nasadę szyi, upodamniając się do kobry. Był to pełny wachlarz, jeśli chodzi o zmiany morfologiczne, nie licząc ogona. Wrócił do podkradania się i kontynuował: - Szkoda, że większość moich braci i sióstr myśli jedynie, o pełnym żołądku i reprodukcji... Naprawdę szkoda,bo mają potencjał. jesteśmy inteligentnymi zabójcami, lecz natury leniwymi. We mnie jednak wciąz siedzi ta... Ludzka część. - Posmutniał nieco, ale wreszcie stał blisko zdobyczy. Wpatrywał się w nią czując już ten egzotyczny smak. W ostatniej chwili zauważył, że stoi nad kotem z rozdziabioną paszczą śliniąc się. Zauważył też pytający wzrok Serpha i powstrzymał się wracając do pionu i zapytał: - Potrzebujesz jeszcze, bo są świetną przekąską? -  Podczas podróży zasmakował w mięsach świata, a na terenie Rumunii po raz pierwszy spróbował koto-wampirów. Smak ten był nie do opisania. Kain po prostu nie znał słów, w żadnym z dziewięciu znanych mu języków słów na poprawne okreslenie doznań dostarczanych, przez to charakterystyczne mięsiwo.

  2. Kain oglądnął mokre i przegnite drewno i pokręcił głowa na znak,że z tych kawałków już nic nie będzie. Jego uwagę skutecznie rozpraszała "przekąska", śpiąca teraz i soczyście zwinięta w kłębek.

    -Zapewniam, że te trzy ławki w zupełności wystarczą. Nie ma tu zbyt wiele bytów chętnych do odsłuchania mszy. W ogóle mało się tu dzieje. - Rzekł i wrócił do fascynacji stworzeniem.

  3. Kain wciąż przypatrywał się zwierzakowi, który oglądał sufit. Jego nozdrza się rozszerzyły chłonąc każdą cząsteczkę zapachu i zarazem smaku stworka. Dosłownie pożerał go wzrokiem.

    -Cóż... jestem pewien, że "ruski czołg" wytrzymałby znacznie dłużej na deszczu, lecz trochę pracy fizycznej nie zaszkodzi. Swoją drogą zwę się Neal Grossinker-Hurzt, lecz wystarczy Kain. Chodźmy więc. Z racji, iż nie znam się na sprzęcie sakralnym proszę mówić co powinienem zrobić.

  4. Mój biedny łeb. - Pomyślał Kain gramoląc się z lóżka. Jego gadzie geny dawały mu niebywałą odporność na organiczne trucizny, w tym alkohole. lecz wystarczyło kilka szklanek whisky i padał upity. Jego drzemka nie trwała nigdy dłużej niż pól godziny, gdyż organizm szybko się pozbywał nadmiaru toksyn. Minusem był pozostający lekki kac. Zażył tabletki na zgagę, i usiadł jeszce raz oglądając zebrane notatki. Nagle zauważył, że Kor bacznie coś przez okno obserwuje. Gdy podszedł, przez szklaną taflę ujrzał mężczyznę, a na jego ramieniu... Mmm... Przekąska... Tak dawno ich nie jadłem... - Zachęcony specyficznym smakiem mięsa, ubrał się i ruszył na dół, lecz natrafił na przybysza w holu. Oczy mu się zaświeciły na widok małego, skrzydlatego kota.

    -Owszem. Ja jestem. Z kim mam przyjemność? -  Choć zauważył cechy i rozpoznał anielskie korzenie, to bardziej interesowała go kolacja.

  5. Kain wyprzedził kobietę otwierając jej drzwi. Następnie odprowadził ją do drzwi domu.

    -Dzikuję za cenny materiał i zyczę miłego dnia. Właściwie to... mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Nie czekajac na pożegnanie wrócił do siebie do pokoju. Shira siedziała przerażona w kącie. Neal syknął karcąc ją za atak na gościa. Rozłożył się na łóżku czytajac notatki. Przedziwna istota. Ale wyniki są podobne do założeń. Niezbyt odbiega od topielców, a w ogóle od nieumarłych. Jednak... - Pewna wątpliwość zasiana w umyśle Kaina była nietypowa, lecz szybko się jej pozbył. Zwykła natrętna myśl. Skończył kieliszek wina i schował butelkę z nim, lecz whisky zostało. Wypił naraz pół butelki i padł na sofę... Tak Pani Lizo Hempstock... Niektórzy zbyt dobrze pamiętają... I nie potrafią zapomnieć... - Zasnął.

  6. Gdy tylko dłoń Lizy dotknęła łuskowatej skóry, spod łóżka wyskoczyła Shira rzucając się na jej przed ramię, lecz Kain złapał ją w ostatniej chwili tuż za głową. Uścisk był niewyobrażalnie silny, i wąż ksztusił się starając złapać oddech. "Kleszcze" puściły po chwili i wąż uciekł w drugi kąt pokoju. - Przepraszam za nią. Jest zazdrosna, choć nie wiem o co. - Dopiero teraz dotarło do niego, że dłoń wciąż spoczywa na jego ramieniu. Była chłodna i powodowała... elektryzujące uczucie... dziwnie przyjemne. Kain nie zbywał kobiety rozumiejąc miły gest.

    -Narazie zebrałem potrzebne informacje. Czy ma Pani jeszcze jakieś pytania, tudzież prośby? Oczywiście zawsze możemy po prostu porozmawiać. - Wrócił do kieliszka z winem.

  7. -Wszystko w porządku, ale... - Neal długo zbierał się w sobie. Wracała przeszłość. - Pani Lizo Hempstock. Dam Pani dobrą darmową radę, możnaby rzec naukę od zycia: Prosze się cieszyć tym co Pani wie, lecz prosze doceniać to czego Pani nie wie. - Kor i Shira byli zaciekawieni całym zajściem, lecz nie drgnęli o milimetr. Kain wypił kolejne pół szklanki i wrócił naprzeciw rozmówczyni. - jest Pani w dość trudnym położeniu, bo przy odpowiednich warunkach czeka wieczność, lecz co można robić przez wieczność... Moja opinia jest taka: Jeśli niezbyt często, będzie pani przebywać w wodzie to skóra nie zwiotczeje zbytnio i większość walorów estetycznych kobiecego ciała zostanie nienaruszonych. Być może zainteresuje się Panią jakiś topielec, bądź nieumarły innej rasy, lub w ogóle ktoś spoza Pani gatunku. Takie opcje równierz są możliwe. Mówią... - Pociągnał łyk z butelki whisky. -  Że z kimś jest... łatwiej niz samemu...

×
×
  • Utwórz nowe...