Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Uśmiechnąłem się, po czym powolnym krokiem poszedłem do wnętrza pałacu. Wiedziałem zmęczenie na pyszczku mojego towarzysza. Pilnowanie pałacu to wielki zaszczyt, ale potrafi być jednocześnie strasznie nużące. Po wielu godzinach myślisz tylko o skończeniu służby w moim wypadku kończyło się to głównie patrolami. Więc czas uciekał szybciej. Skierowałem się do archiwów na pierwszym poziomie. Po czym zacząłem szukać gabinetu, o którym mówił mój towarzysz broni. W końcu udało mi się znaleźć rzeczony gabinet. Zachowując zasady kultury delikatnie zapukałem do drzwi gabinetu.
  2. W Canterlocie nic się nie działo. Służba przebiegła w miarę spokojnie. Powoli zaczęliśmy wraz ze Swiftem zbliżać się do jej końca. -To chyba na tyle Golding. Idziesz do domu Chwilę się zacząłem zastanawiać. Po czym spojrzałem na Swifta -Wiesz idę się dokształcić -Z, czego? -Cóż nieważne -Ty naprawdę na nic nie masz czasu. Powinieneś sobie zorganizować jakiś organizer. Bo ci życia na wszystko nie starczy -Cóż przemyślę to póki, co muszę iść -No dobrze. Do zobaczenia Skierowałem się do bram pałacu. Wiedziałem gdzie się muszę udać i kogo prosić o pomoc w nauce. Podszedłem do strażników bramy. Po czym im zasalutowałem -Witajcie towarzysze broni. Chciałbym się dokształcić z języka staroequstriańskiego. Gdzie znajdę archiwistę Prew Tenebraise'a
  3. N: Kojarzy się mangą/anime. W każdym razie według mnie fajny A: Ta Luna wygląda rewelacyjnie. Naprawdę super S: Scena z jednego z najlepszych filmików jakich widziałem. Dla mnie rewelacja U: Widuje w niektórych tematach. Według mnie spoko userka
  4. W Canterlocie panował spokój miasto dopiero budziło się do życia. Trochę zastanawiało mnie co zwróciło uwago gwardii. Ale pewnie wszystko z czasem się okaże. Jak będziemy potrzebni, to dadzą nam znać. Chciałbym, aby taki spokój był zawsze. Marze o Equestrii bez wojen. Dzięki względnemu spokojowi mogliśmy spokojnie patrolować teren ze Swiftem i spokojnie rozmawiać. -Czyli teraz masz pupila w domu? -Na, to wychodzi. Wykluł się, kiedy byliśmy w Ponyville najwyraźniej -Nieźle. Czyli poszedłeś w ślady księżniczki Celesti z wyborem pupila -Nie. Ja zawsze lubiłem feniksy. Zawsze chciałem takiego pupila. Miałem szczęście, że znalazłem jajo w lesie Everfree -Cóż starczy ci na, to czasu i tak bierzesz sporo obowiązków na siebie? -Lubię wyzwania. A prywatnie i tak nie potrzebuję jakoś specjalnie dużych ilości czasu. Ja jestem szczęśliwy tylko podczas naszej służby -Skoro tak mówisz. Mogę ci tylko życzyć powodzenia. Gdybyś chciał mojej pomocy... -Tak wiem. Jak będzie taka potrzeba, to dam ci znać
  5. Powoli się obudziłem. Następnie wstałem z łóżka i zacząłem się przygotowywać na kolejny dzień. Zrobiłem sobie śniadanie, po czym przygotowałem posiłek dla feniksa. Po służbie będę chyba musiał go wziąć na jakąś naukę latania na razie słabo mu szło. Ale to później. Gdy już skończyłem. Zabrałem cały ekwipunek i opuściłem dom. Gdy wychodziłem zobaczyłem idącego w moją stronę Swifta. Natychmiast się obróciłem w jego stronę. -Witaj Swift i jak poskładali cię -Tak trochę to trwało, ale wróciłem do normy. Nawet mnie nie zawiesili. Golding wróciły ci jakieś wspomnienia? -Nie. Ale może lepiej nie pamiętać. Może był jakiś powód by tak się to skończyło -Tak sądzisz? -Cóż nic lepszego nie wymyślę. A nie będę wciąż myślał o utraconym wspomnieniu. Mam inne rzeczy na głowie. Chodźmy na ten patrol Gdy zaczęliśmy iść wspólnie ulicami Canterlotu. Nagle Swift się odezwał. -Golding, gdy mnie wczoraj leczyli. Słyszałem jak mówili coś ciekawego -Jeśli to znowu jakaś durna plotka. To nie chcę tego słuchać -Nie... Pamiętasz tego pegaza, którego przegnałeś jakiś czas temu sprzed pałacu Zmarszczyłem brwi. Dobrze pamiętałem tego osobnika. Każdy, kto wydał mi się podejrzany był przeze mnie zapamiętywany -Tak... Pamiętam go. I co z nim? -Podobno ktoś podpalił mu biuro -Ah tak. Cóż nie widzę w tym nic dziwnego -Co masz na myśli? -Od razu było po nim widać, że to ktoś, kto ładuje się w kłopoty. Zapewne tym razem zdenerwował kogoś nieodpowiedniego. Tak się to kończy. Gdy ktoś jest zbyt pewny siebie i lubi ładować się w kłopoty. Mają jakieś tropy? -Podobno coś zwróciło ich uwagę. Ale na razie to ściśle tajne -Rozumiem
  6. Przygotowałem jedzenie dla feniksa. Po czym mu je podałem. Patrzyłem w milczeniu jak feniks zjada kolejną porcje jedzenia. Cóż przynajmniej teraz będzie więcej życia w moim domu. Zwykle przychodzę tu tylko nocą. Będę musiał cię odpowiednio wyszkolić. Ale nie będę wsadzał cię do klatki sądzę, że tak będzie ci wygodniej. I nie wydaje się żeby feniks był skory do ucieczki. Powinienem ci nadać jakieś ma imię. Ale nigdy nie byłem w tym dobry. Hmm być może Arrow. Brzmi dość groźnie. W końcu jesteś feniksem, więc musisz wzbudzać szacunek. Powoli wyciągnąłem swój dziennik. "Kolejny wpis w moim dzienniku ostatnio nie miałem czasu w nim zbyt wiele pisać. A stało się parę ciekawych rzeczy. Podczas wielkiej Gali doszło do pierwszej próby ataku ze strony grupy terrorystów. Na szczęście temu zapobiegliśmy dzięki pomocy pewnego cywila. Podczas pobytu w Ponyville napotkałem sponyfikowanego gwardzistę, który zrobił na mnie wrażenie. Jeśli o znajomościach mowa udało mi się poznać również księżniczkę Twilight, która bardzo mi pomogła poznać nowe możliwości magiczne. Na gali poznałem również bardzo miłą klacz. Cóż wciąż zastanawia mnie jej zachowanie. Ale to chyba, dlatego że słabo znam się na klaczach. Kolejna sprawa, która mnie zastanawiam to mój brak pamięci na temat ostatnich wydarzeń. Dlaczego nic nie pamiętam i jak do tego doszło? I co oznacza ten tajemniczy kamień?" Po tych zapiskach odłożyłem dziennik. Po czym zdjąłem zbroje i położyłem się do łóżka, po czym powoli zasnąłem
  7. Poszedłem spokojnym krokiem w okolice domu. Cóż o Swifta raczej nie muszę się martwić. Powinien do jutra być zdrowy. Pierwszy raz tak się czułem. Nigdy do tej pory nie miałem takiej pustki w głowie. A może tak powinno być? Może stało się tam coś, o czym lepiej nie pamiętać. W końcu dotarłem do domu. Powoli otworzyłem drzwi, po czym wszedłem. Cóż chwila odpoczynku mi się przyda. Ostatnio zbyt wiele się dziej nawet jak dla mnie. Nagle miałem wrażenie jakby coś opadło na mój hełm. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się, co to jest. Gdy nagle spojrzałem na jajo feniksa. Zamiast jajka były już tylko kawałki. To oznaczało ze jajko się wykluło. Zdjąłem hełm. Po czym spojrzałem na pisklaka z uśmiechem. -Całe szczęście, że wróciłem. Szkoda, że nie widziałem jak się wykluwasz. Musisz być potwornie głodny Skierowałem się do półek by przygotować posiłek dla mojego nowego pupila. Z książek, które kiedyś przeczytałem dokładnie wiedziałem, co należy przygotować. Na całe szczęście wszystkie składniki miałem na miejscu.
  8. Wraz ze Swiftem pojawiliśmy się w okolicach koszar. Swift był trochę zdezorientowany. Gdy nagle do niego dotarło, że znów jesteśmy w Canterlocie, -Tego nauczyła cię księżniczka? -To tylko jedno z wielu zaklęć, których mnie nauczyła -Niesamowite. Musisz mi pokazać inne na naszych treningach -Obawiam się, że to niewykonalne przyjacielu -Czemu? -Bo księżniczka dała mi jasne instrukcje, kiedy ich używać -Rozumiem -Dobra chodźmy rozwiązać zagadkę Oboje skierowaliśmy kroki do biura gdzie był nasz kapitan. Gdy weszliśmy kazał nam usiąść a sam wstał i zaczął chwilę na nas patrzyć w milczeniu. -Co mogę powiedzieć? Błędy się zdarzają. Wybaczcie, że straciliśmy wasz czas -Jakie błędy kapitanie? Zapytałem wyraźnie zdziwiony -Jak to, jakie? Nie pamiętacie? Wysłaliśmy was do Ponyville żebyście znaleźli księżniczkę Lune. Nie wiedzieliśmy oczywiście, że ktoś sobie zrobił głupi kawał i księżniczce nic się nie stało -Ah tak rozumiem. Prawda była taka, że nic z tego nie rozumiałem. Nagle kapitan spojrzał na skrzydło Swifta i zmarszczył brwi -Swift, co ci się stało? -Ja... ja nie wiem kapitanie -Jak to nie wiesz?! -Kapitanie proszę przestać. On naprawdę nic nie pamięta. Tak jak ja zresztą -Ale jak... -Nie wiemy -No dobrze. Choć to niepokojące. Swift do skrzydła szpitalnego zaraz doprowadzimy cię do zdrowia. Golding idź do domu odpocząć. Na dzisiaj macie spokój -Tak jest! Powiedzieliśmy jednocześnie Chwilę szliśmy ze Swiftem razem, gdy się rozdzieliliśmy przy wyjściu. On poszedł do punktu gdzie mieli go opatrzeć. A ja poszedłem do domu. Miałem jednak wrażenie, że stało się coś ważnego, ale co?
  9. Łaziłem ze Swiftem zastanawiając się, co się stało. Mieliśmy dwie pamiątki z tamtych wydarzeń. Ja miałem kamień. Cóż i nie był to zwykły tylko kamień księżycowy. Skąd się tu wziął i ta rana Swifta. Czyżby kamień był podpowiedzią. Może ma to jakiś związek z księżniczką Luną? Być może byliśmy tu na misji wpadliśmy w tarapaty i księżniczka nas ocaliła. Ale to też nie miało sensu. Gdyby tak było. Księżniczka uleczyłaby skrzydło Swifta bez tego dziwnego bandaża. Więc co się stało? Nagle usłyszałem za grzbietem znajomy głos. -Golding? Co ty tu robisz? Za nami stał Striding Rason z grupą miejscowych strażników -Słyszałem, że Canterlot ma nam wysłać niewielkie wsparcie do pilnowania porządku. Ale nie sądziłem, że to będziesz ty -Striding... Słuchaj... Ja... Właściwie nie wiem, co tu robię ja i mój partner znaleźliśmy się tu i nic nie pamiętamy -Piliście coś? -Nigdy nie nadużywam cydru. Tym bardziej na służbie -Spokojnie. Tylko żartowałem. Może robiliście to, co my -Czyli? -Szukaliśmy księżniczki Luny. Podobno zaginęła, ale okazało się to głupim żartem. Podobno jest cała i zdrowa w Canterlocie -Księżniczki Luny... W głowie jakby wróciła mi część obrazów. Faktycznie coś w tym było ja Swift też byliśmy tu chyba wysłani w tym celu. Ale co się działo dalej? Nie pamiętam. Może nasz kapitan nam to wyjaśni -Striding my musimy znikać -Jasne. Ja też muszę już iść do zobaczenia Po tych słowach odszedł -Golding to, co robimy? -Wracamy, do Canterlotu może nasz dowódca nam pomoże wyjaśnić, co tu robiliśmy -Chodźmy, więc na pociąg -Mam lepszy pomysł Mój róg zaczął lśnić i nagle obaj zniknęliśmy w blasku żółtego światła.
  10. (Po zakończeniu tej misji mam teraz 302 bity) Otworzyłem nagle oczy w Ponyville. Dziwnie się poczułem. Zacząłem się niepewnie rozglądać. Chwila Ponyville?! Co ja tu robię? Czy ja już nie skończyłem zadania z Rasonem? Byłem w Canterlocie i co było dalej? Próbowałem sobie przypomnieć, ale nic. W mojej głowie była jakby pustka. Nagle na swojej zbroi zauważyłem coś dziwnego. Przypominało jakby kawałek skały księżycowej, ale skąd się to wzięło? Hmm takich rzeczy lepiej nie wyrzucać. Cóż może to zachowam, jako talizman. Gdy się podnosiłem zauważyłem coś, co mnie zszokowało. Swift?! Co on tu robi? Zacząłem szturchać go kopytem. Ale twardo spał. Coś mi przyszło do głowy. Opuściłem głowę w dół, po czym wypowiedziałem formułę cicho i wyraźnie -Expergiscimini Nagle Swift otworzył oczy -Golding? Co się stało? -Ja nie wiem. Swift wiesz, dlaczego jesteśmy, w Ponyville? -Ja... nie wiem Golding. Nie pamiętam. Nagle wpadł w panikę. -Golding moje skrzydło! Co się z nim stało? Zacząłem patrzeć z zaciekawieniem. To dziwne skrzydło było uszkodzone. Ale wyglądało jakby ktoś je leczył. To niema sensu. Ktoś nas obezwładnił. Połamał skrzydło Swifta. A potem je leczył? Nic nie rozumiem -Masz uszkodzone skrzydło. Ale ktoś próbował ci je wyleczyć -Nic z tego nie rozumiem -Ani ja. Spróbujmy się dowiedzieć, co się stało. A potem wrócimy do Canterlotu -Masz racje Ruszyliśmy w głąb Ponyville by się czegoś dowiedzieć. Nic nie rozumiem jak to się stało i dlaczego?
  11. Manehattan Kilku gwardzistów na patrolu usłyszało jakiś dziwny wybuch. Zaczęli zbierać się w miejscu wypadku. Nie trwało długo jak miejsce zaczęło roić się od gwardzistów. -Na Celestie. Co tu się stało? -Nie wygląda to dobrze. To przypomina użycie ludzkiej broni która jest zakazana -Niema co zwlekać. Macie wszcząć alarm i znaleźć winnego Gwardziści się rozbiegli szukając niebezpiecznego terrorysty.
  12. Swift popatrzył na detektywa. Który mówił o bandycie. Gdy nagle dołączyła księżniczka. Powoli do zszedłem za nią. Po czym podszedłem do Swifta. Coś mi się nie podobało w jego minie. -Coś nie tak? -Detektyw twierdzi, że ukrywa się tu uzbrojony bandyta -Ah tak. W którym miejscu? Swift pokazał mi kopytem gdzie ukrywa się niebezpieczny kucyk. Spojrzałem na księżniczkę -Wasza wysokość ja i Swift jesteśmy gotowi cokolwiek chcesz zrobić ufamy ci. Tylko mamy tu chyba jeszcze jednego nieproszonego gościa
  13. Swift Zephyr Swift był zdziwiony, że Golding nie dał sobie rady. Zastanawiało go, kim był napastnik. Skoro sobie nie poradził. Nagle zauważył jakiś ruch kątem oka w okolicach jednej z klaczy. Chyba był tu ktoś jeszcze być może ten intruz, z którym walczył Golding. Niewiele myśląc zaczął celować włócznią w miejsce gdzie prawdopodobnie ktoś się ukrył. -Widziałem cię. Wyłaź albo nie zostawisz mi wyboru. A uwierz mi, że nie chce przelewać niczyjej krwi
  14. Zobaczyłem księżniczkę Celestie. Po czym natychmiast się pokłoniłem. Wiedziałem, że tu przyjdzie a i tak byłem w szoku -Proszę o wybaczenie wasza wysokość. Nie zdołałem złapać intruza. Widziałem jak ukradł jakąś skrzynie. Jednak nic mnie nie usprawiedliwia. Jestem gotowy ponieść konsekwencje swych czynów. Powiedziałem wciąż trzymając głowę nisko. Było mi wstyd spojrzeć na księżniczkę. Po tym jak ją zawiodłem
  15. Golding Shield Napastnik uciekł. Teraz już nic nie zdziałam. Ale widziałem jak napastnik zabrał kufer. Nie wiem, dlaczego tak go pragnął. Ale być może było tam coś ważnego. Później się będę tym martwił. Spojrzałem na swoje ranne kopyto. Następnie na moim rogu pojawił się żółty blask. Po czym pochyliłem róg do dołu. Następnie powiedziałem formułę delikatnym szeptem. -Sanavit Moje kopyto wróciło do normy. Znów byłem zdrowy. Patrzyłem na całą te ruinę, którą wywołaliśmy naszą walką z napastnikiem. Nie wiem, kim był napastnik. Ale coś mi mówi, że go jeszcze kiedyś spotkam. Nagle zauważyłem jakiś błysk. Leżała tam moja włócznia. Uśmiechnąłem się na jej widok i ją zabrałem. Po czym zacząłem iść w kierunku, w którym pobiegła księżniczka Luna. Musiałem się upewnić, że nic jej nie jest.
  16. Gwardziści chwilę stali i na siebie patrzyli. W końcu ponownie się odezwał -Domyśla się pan zapewne jak to się stało, że tu byliśmy. Mogę jednak zapewnić, że gwardia nigdy tak nie postępuje. Wiemy, że pan za nami nie przepada. Jednak zapewniam nigdy byśmy nie zrobili czegoś takiego. Takie metody są karygodne. Więc kucyki, o które pan pyta były ubrane w garnitury. Były to jednorożec, kucyk ziemski i dwa pegazy. Wszystko mieli zaplanowane. Pomimo pościgu zgubili nas. Niestety nic więcej o nich nie wiemy. Zrobimy wszystko by ich znaleźć i odpowiednio ich osądzimy może mi pan wierzyć
  17. Biuro Blue Cuta Powoli w stronę detektywa zaczęło iść kilku gwardzistów. W końcu jeden wyszedł na przód i zdjął hełm ze smutnym wzrokiem. -Pan Blue Cut? Przykro nam nie mogliśmy nic zrobić. Napastnicy nam uciekli i użyli dziwnych rzeczy do podpalenia pańskiego biura. Nie byliśmy w stanie zgasić ognia. Czy ma się pan gdzie zatrzymać? Był pan ubezpieczony? I co najważniejsze podejrzewa pan kogoś?
  18. Golding Shield Zdjąłem powoli pole siłowe by księżniczka mogła wyjść nie mogłem biec z powodu bólu rannego kopyta. Chwyciłem miecz. Po czym skoczyłem w stronę napastnika. Mając nadzieje, że księżniczka zdołała się wydostać. Jednak dzięki zaklęciu ciemności powinna być niewidoczna dla wroga. Swift Zephyr Kolejny rozkaz od księżniczki Celesti. Swift Chciał iść na górę by pomóc Goldingowi. Ale rozkaz to rozkaz. Zwłaszcza, że i tak nie chciał już denerwować i tak niezbyt zadowolonej księżniczki Celesti. Stanął w wejściu po wyjściu księżniczki. Z włócznią w kopycie i nikogo nie chciał puścić -Przykro mi nie idziemy. Księżniczka Celestia ma wszystko pod kontrolą poradzi sobie
  19. Golding Shield Uśmiechnąłem się gdy księżniczka się odezwała najwyraźniej nic jej nie było. -Wasza wysokość. Zaraz zdejmę na chwilę pole. Spróbuj uciec na dół a ja zatrzymam napastnika. Jesteś gotowa? Swift Zephyr Swift oczekiwał aż wszyscy będą gotowi by wyruszyć. Gdy nagle stanął jak sparaliżowany w zamku pojawiła się księżniczka Celestia. Cofnął się parę w kroków był w kompletnym w szoku. Ale w końcu oprzytomniał ukłonił się i w końcu się odezwał. -Wasza wysokość ja i Golding wyruszyliśmy tu na poszukiwania twojej siostry. Jak się okazuje nie tylko my to zrobiliśmy. Wszyscy wiemy o tym, co spotkało księżniczkę Lunę. W tej chwili jest wraz z Goldingiem na górze. Ale tam się stało coś złego. Słyszeliśmy jak coś się zapadło i chcieliśmy sprawdzić czy wszystko u nich w porządku. Tak to mogę określić w największym skrócie
  20. Swift Zephyr Swift też coś usłyszał miał wrażenie jakby cały budynek się walił. Wiedział teraz, że coś jest nie tak. Trudno w tym wypadku kara niema znaczenia. Golding i księżniczka ich potrzebują. Wygląda na to, że cały zamek się wali. Swift zmarszczył brwi -Dobrze chodźmy tam. Tylko musisz mi pomóc detektywie. Nie pozwól nikomu z naszej grupy się oddalić. To zbyt niebezpiecznie. Wszyscy musimy trzymać się razem. Swift spojrzał na dwie klacze. -Mam nadzieje że to rozumiecie to nie jest bezpieczne. Zwłaszcza jeśli ten zamek rzeczywiście się wali. Nie oddalajcie się od nas. Nie możemy sobie pozwolić na samowolkę
×
×
  • Utwórz nowe...