Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Nie myślałem o tym, co zaszło a przynajmniej starałem się tego nie robić. Zdążyłem nawet zapomnieć o śladzie, jaki został na mojej twarzy po spotkaniu... No właśnie jak miałem go teraz nazwać? Kiedyś był mi ojcem a teraz sam się mnie wyrzekł nie akceptując moich decyzji. Nie chciał a nawet nie próbował zrozumieć moich uczuć w stosunku do Elisabeth. Tak nie był mi już ojcem. Gdy sam to sobie powiedziałem poczułem się jakbym pozbył się obciążenia, które tkwiło w mym sercu. Powinienem czuć smutek i złość a jednak czułem radość. Jakbym pozbył się kolejnej przeszkody do naszego wspólnego szczęścia. Jedyne, co przypomniało mi o tamtym wydarzeniu to listy napisane przez nią w czasie wakacji. Trzymałem je schowane za szatą nie zatrzymując się. To była prawda zatrzymywałem każdy list, który do mnie napisała i czytałem je nawet kilka razy dziennie, chociaż znałem ich treść na pamięć. W czasie wakacji tylko one dostarczały mi radości. Najbardziej mnie jednak denerwował fakt, że on czytał moją prywatną korespondencje gdzie było zapisanych wiele osobistych spraw tylko dla nas. Starałem się nie zwracać uwagi na gwar uczniów. W sumie to miało sens, że już wszyscy się rozbiegli. Nie sądziłem by ta rozmowa była krótka musiało minąć sporo czasu. Mijałem wszystko w milczeniu aż dotarłem do celu mojej podróży. Jednak, gdy tylko tam wszedłem niemal skamieniałem. Dlaczego on tu znowu był? Najpierw ten obcy mi teraz mężczyzna a teraz on? Nieszczęścia chodziły parami. Gdy słuchałem pielęgniarki zaciskałem wściekle schowane dłonie. Jednak moja mina była niewzruszona. Nie chciałem dać mu tej satysfakcji. Była tak nim zaślepiona jak niedawno jeszcze ja. Byłem ciekawy czy wie coś o mojej wczorajszej rozmowie z profesorem. Niemal zdębiałem, gdy znów się odezwał. Jednak nic nie wspomniał o tym wydarzeniu. Czyli najwyraźniej nic nie wiedział? Westchnąłem na to w duchu. Cieszyłem się również, że nie skomentował jakoś mojego śladu na twarzy. Jeszcze mi by była potrzebna jego udawana troska. - Miłego dnia Tom - odpowiedziałem niemal nieprzytomnie kierując się znów do łóżka Elisabeth. Pamiętałem radę profesora Dumbeldora i wolałem go nie prowokować. Zresztą miałem wrażenie, że jego pojawienie się nie było przypadkowe. Celowo był tu tak wcześnie mając nadzieje, że się na mnie natknie. Byłem, co do tego pewny. Ponownie chciał mnie zapewne ostrzec. Nawet te jego ostatnie słowa brzmiały mi niepokojąco. Gdy tylko zniknął za drzwiami kucnąłem przy niej chwytając jej dłoń i patrząc na nią w milczeniu. Wyglądała tak uroczo i niewinnie, gdy spała. Nie chciałem jej na razie mówić o całym zajściu i o tym, co się działo podczas mojej rozmowy. Była tak słaba nie powinna się narażać na większe stresy. Nie po tym, co dziś widziałem.
  2. Volcanic Storm Po załadowaniu okazało się, że na płycie był tylko jeden plik. Szybko można było stwierdzić, że jest to film. Gdy zaczął się odtwarzać Cyrus mógł zobaczyć kobietę, którą niedawno poznał. Siedziała wygodnie na kanapie w jakimś białym pomieszczeniu jakby nigdy nic i po niedługiej chwili zaczęła w końcu mówić. - Witaj Cyrusie zapewne zastanawiasz się, co się stało? - spytała z delikatnym a jednak niepokojącym uśmiechem. - Mam nadzieje, że najpierw odtworzyłeś film zanim dobrałeś się do paczki a co do wyjaśnień - spojrzała na swą dłoń jakby nigdy nic podziwiając swoje paznokcie. - W paczce znajduje się niedawny wynalazek naszej korporacji, który zapewne niedługo zrewolucjonizuje możliwość przeszczepów. Tak trzymane tam części ciała mogą wytrzymać naprawdę długo. Ale dlaczego ci to mówię? No właśnie jak zaraz pewnie zobaczysz w paczce znajduje się samotny palec. Sądzę, że jesteś na tyle bystry by wiedzieć, do kogo należy - teraz dopiero na jej twarzy pojawił się niepokojący uśmiech. - Jeśli schowasz paczkę do lodówki to zapewne jeszcze będzie można go przyszyć jednak, jeśli zrobisz coś głupiego następnym razem wyślę ci bardzo przyjemny film z egzekucji jednak to nie wszystko - teraz nastąpiła teatralna pauza, gdy znów spojrzała na kamerę i powoli wstała z miejsca. - Mówiłam ci, że jedziemy na pewien zabieg i muszę ci powiedzieć, że zakończył się sukcesem. Wszyliśmy w twój organizm nieprzyjemne ustrojstwo, które będzie pompować truciznę wprost do twojego serca tak by nastała przerwa w jego reakcji. Jednak jest lekarstwo, które również znajduje się w paczce. Tylko my posiadamy do niego dostęp gdyż trucizna została stworzona przez nas. Więc gratulacje stałeś się królikiem doświadczalnym. Wracając do lekarstwa jedna dawka powinna być brana, co około 17 godzin. Będziesz dostawał kolejne dawki leku, jeśli będziesz grzeczny. Teraz posłuchaj - powiedziała bardzo zawistnie. - Jeśli spróbujesz pójść do kogoś by ci zrobił operacje i usunął naszą zabawkę dowiem się o tym. A wtedy na pewno więcej Star nie zobaczysz no chyba, że jako bohaterkę filmu, o którym napomniałam wcześniej - znów się uspokoiła siadając. - A teraz zrób, co należy i przyjdź normalnie do pracy reszty dowiesz się z czasem. Życzę miłego dnia - w tym momencie nagranie dobiegło końca.
  3. Volcanic Storm Nie wiadomo jak wiele czasu minęło od snu Cyrusa. Mogło się wydawać, że była to zaledwie chwilka jednak nie mógł przewidzieć, że spał w tym czasie kilka godzin i nawet nie mógł poczuć tego, co wtedy zaszło. Nie obudził się jednak w nieznanym mu miejscu a było to mieszkanie, w którym mieszkał zaczynając pracę w New Medica. Co ciekawe nie było też tajemniczej kobiety, strażników czy Star. Wszystko to mogło zacząć się wydawać jakimś pokręconym snem. Mimo że w jego mieszkanku nic się niemal nie zmieniło była jednak pewna różnica. A mianowicie obok laptopa leżała starannie zapakowana paczka. Nie wiadomo, co mogło być jej zawartością. A na samej paczce leżała jakaś płyta. Tylko te rzeczy mogły wskazywać, że wszystko, co nie dawno zaszło nie było jakimś pokręconym koszmarem a on sam naprawdę władował się w jakąś pokręconą intrygę.
  4. Crystal W momencie, w którym Crystal straciła przytomność ponownie przeniosła się w świat szachownicy. Luna mogła, co prawda zablokować jej magię, ale nie mogła zatrzymać naturalnej reakcji. Obecna znana wszystkim Crystal nigdy się nie urodziła. Nie było to nawet jej ciało. Każdy atak fizyczny na nią kończył się tak samo. W końcu stworzyła ją magia. Można było zabić w ten sposób prawdziwą właścicielkę ciała jednak by pozbyć się jej potrzeba było czegoś więcej. Powoli otworzyła swoje oczy lekko zaciskając zęby. Nigdy nie lubiła w ten sposób tu wracać. Nie miała również zamiaru pozwolić zrobić Lunie tego, co planowała cokolwiek by to nie było. Wystarczyło tylko wykorzystać jej słabą naturę. Te, którą posiadała przez swą siostrę jak niemal każdy kucyk. Powoli zaczęła bez słowa kierować się do niczego nieprzeczuwającej spętanej klaczy. Teraz spała wykończona po tym, co nie dawno zaszło. Gdy tylko przy niej stanęła zaczęła na nią chwilę spoglądać z kamienną miną. Taka żałosna, taka słaba a jednak z jakiegoś powodu księżniczce na niej zależało. Jakież to było żałosne. Kto mógł się martwić o te nic nieznaczącą istotę? Wtedy właśnie jej kopyto opadło z dużą siłą na kopytko uwięzionej klaczy. Wrzask bólu rozniósł się po całej szachownicy, co zapewne mogła usłyszeć Luna. Nie było to zwykłe uderzenie. Zostało w nie włożone naprawdę dużo siły tyle, że kopytko nieświadomej klaczy zostało w jednej chwili złamane. Leżała na szachownicy wijąc się na niej z bólu i jęcząc nie mogąc przy okazji powstrzymać wypływających z jej oczu łez, gdy ta druga spoglądała na nią zimnym wzrokiem i nagle złapała ją za kark magią. - Nie jęcz - powiedziała i uderzyła ją kopytem w pyszczek, na co ta spojrzała przerażona w te ponure oczy. - Przeżywałaś znacznie gorsze rzeczy obie o tym wiemy. Z jakiegoś powodu księżniczka ma do ciebie słabość, więc uznałam, że możesz być do czegoś użyteczna - na jej pyszczku pojawił się naprawdę przerażający uśmiech, na co druga klacz przełknęła przerażona ślinę. - Mam wiele pomysłów, które umilą nam czas zanim znów się obudzę - spoglądała na nią z pewną satysfakcją. Wiedziała na ile może sobie pozwolić by jej nie zabić a zadać poważne cierpienie. Chociaż w ostateczności mogłaby i ją zabić. Co prawda wolałaby szachownica w końcu pochłonęła jej esencję. Jednak w ostateczności może znaleźć, kogo innego na jej miejsce. Była na to gotowa byle się uwolnić. Była ciekawa jak wiele jej wrzasków zniesie Luna to mogło być naprawdę zabawne. Volcanic Storm W jednej chwili z twarzy kobiety znikł dotychczasowy uśmiech a pojawiło się... No właśnie nie do końca można było to stwierdzić. Nie było można na niej już dostrzec żadnych nawet najmniejszych emocji a jej wzrok wydawał się jakiś dziwnie pusty jakby pozbawiony duszy. Wszystko zaczęło się od pierwszych słów Cyrusa a im dłużej mówił ten stan coraz bardziej u niej narastał. Jedno było pewne nie oznaczało to nic dobrego. Zwłaszcza, że nawet w oczach dwóch strażników siedzących przy chłopaku pojawił się ogromny lęk a po ich twarzach zaczęły spływać krople potu. Sytuacja ani trochę się nie poprawiła, gdy kobieta znów się uśmiechnęła. Wręcz przeciwnie obecna atmosfera stawała się coraz cięższa z każdą chwilą. - Poczucie humoru to choroba. Nie martw się jednak sądzę, że będziemy cię w stanie wyleczyć - odrzekła teraz podziwiając swoje paznokcie przed twarzą i nawet już nie kierując wzroku na rozmówcę. Nagle jednak położyła dłoń obok i znów spojrzała na chłopaka a na jej twarzy widniał naprawdę niepokojący uśmiech. - Zbliżamy się na twój zabieg, więc jeśli pozwolisz - pokazała dłonią coś strażnikowi, na co ten teraz wyjął jakąś igłę z dziwną zawartością by zaraz zacząć ją wstrzykiwać Cyrusowi. - Miłych snów - powiedziała nadal na niego patrząc z tym dziwnym uśmiechem. Obraz przed oczami Cyrusa mógł się zacząć powoli rozmazywać a wszystkie jego zmysły zaczęły zarazem powoli tępieć.
  5. Golding Shield/ Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska Na chwilę skierowała wzrok na kobietę po jej słowach. Nadal, co prawda nie czuła się najlepiej po tym wszystkim jednak to, co powiedziała Anna ją zainteresowało, choć nie było tego widać. Godzina prawdy Anny dla niej? Czy to oznaczało, że w końcu jej zdradzi, kim tak naprawdę jest? Jak wiele ją łączy z Goldingiem? Bardzo chciała poznać te odpowiedzi. Sam byłem nieco zaintrygowany słowami, które padły z ust Lust. Co ona chciała niby zrobić? Nie byłem do końca pewny nigdy nie mogłem zresztą być. Ale czy naprawdę chciała powiedzieć Snow, kim dawniej była? Nie byłem pewny czy moja kuzynka jest gotowa na te wiedzę lub czy kiedykolwiek będzie. Jakby nie patrzeć sam dawniej inaczej postrzegałem podmieńce, ale czy Snow mogła zmienić swoje zdanie? Jednak zastanawiała mnie jeszcze pewna rzecz a był to wzrok Lust, który wcześniej dostrzegłem. Teraz byłem już pewny, że tak łatwo mi nie odpuści i że gdy tylko zostanie ze mną, choć na chwilę sama czeka nas poważna wymiana zdań. Pytanie brzmiało jednak czy byłem w stanie ją przekonać? - Dz... dziękuje księżniczko - powiedziała niepewnie i chwyciła jej ramię. Nie była pewna czy takim zachowaniem nie nadużywa dobroci księżniczki jednak naprawdę potrzebowała teraz jakiegoś wsparcia by mogła sobie wszystko ułożyć w głowie. Gdy spostrzegłem, że wszyscy wstaliśmy zacząłem powoli wyprowadzać naszą grupę na zewnątrz gdzie już czekali na nas moi ludzie. Nadal przyglądali się niepewnie całej sytuacji, ale wiedzieli, że nigdy nie wydaje tego typu decyzji bez powodu, dlatego starali się to zaakceptować. Zaprowadzili nas do samochodu gdzie czekało na nas dwoje kolejnych z nich. Gdy wszyscy byli już w środku samochód powoli ruszył. Natomiast reszta samochodów ruszyła za naszym, jako eskorta. Przez pewien czas panowała cisza. Nawet ja nie wiedziałem, co mogę powiedzieć. W końcu na razie wolałem nie mówić do księżniczki jej tytułem. Chyba nie chciałaby nawet moi zaufani ludzie poznali prawdę. Nawet Snow nadal była zamknięta w pokładzie swoich myśli patrząc tylko cały czas w okno na mijającą drogę. W pewnym momencie jednak odezwał się jeden z moich ludzi. - Golding oni widzieli twoją twarz - mówił bardzo niepewnym głosem zauważając, że nie mam już maski. - Sam powiedziałeś, że gdy ludzie poznają naszą tożsamość to może zagrozić całej operacji - kierowca skarcił go wzrokiem najwyraźniej za to, że ten nie był pewny moich decyzji. - Nigdy was do niczego nie zmuszałem i teraz też tego nie robię. Moje decyzje nigdy nie są podejmowane, jeśli czegoś nie jestem pewien. Pytanie jednak brzmi czy jesteś gotów mi na tyle zaufać by to zaakceptować? - Oczywiście, że ci ufam Golding. Bez ciebie zapewne już byśmy zginęli. Wybacz mi - powiedział znów odwracając się. - Nie mam, czego ci wybaczać. Wykazując własne myślenie pokazujesz jak wartościowy jesteś i że potrafisz mieć własne zdanie a nie podążać za mną ślepo w każdy ogień jak kompletny głupiec - powiedziałem z uśmiechem, na co ten najwyraźniej poczuł się nieco lepiej. Volcanic Storm - Jesteś zabawny - powiedziała rozciągając mięśnie na swoim miejscu. - Myślisz, że zrobiłeś coś, co nie było już dawno planowane? Po prostu przyśpieszyłeś to, co już było przygotowywane. Golding czy straci poparcie czy nie ma jedną drogę a gdy już go zabraknie jego słabość przepadnie wraz z nim - odparła z nie małym uśmiechem. -Sądzisz, że poznałeś naprawdę definicję bólu lub strachu? - teraz w jej głosie było słuchać wyzwanie. - Uwierz, że gdybym chciała mogłabym cię nauczyć, co naprawdę oznaczają te słowa - machnęła lekko dłonią przed jego oczami. - Star, do czego ma być mi niby potrzebna? Wydany był na nią wyrok już dawno ty go nie wykonałeś, co nie znaczy, że ja tego nie zrobię jak dojedziemy. A na ciebie są różne możliwości. Może dzięki tobie w końcu sobie znajdę jakieś zajęcie ostatnio strasznie się nudzę - jednak to, co brzmiało w jej głosie, gdy to mówiła brzmiało bardzo niepokojąco. - Albo zmuszę cię do współpracy najpierw zabijając Star na twoich oczach by pokazać, że będziesz robił to, co chcemy nawet, jeśli nie uznamy twoich warunków. Tak wiele możliwości - wzruszyła ramionami.
  6. Volcanic Storm Kobieta nic nie odpowiedziała na wszystko, co do tej pory padło ze słów Cyrusa. Jednak słuchała go uważnie cały czas na niego spoglądając. Na jej twarzy pojawił się dość chytry uśmiech, który raczej nie wskazywał na nic dobrego. Szybko się o tym mógł przekonać nie, kto inny niż Cyrus, gdy w jednej chwili strażnik siedzący po jego prawej stronie wbił w jego udo niewielki skalpel i równie szybko go na powrót schował. Kobieta chwyciła w dłoń brodę chłopaka a z jej twarzy nie znikał uśmiech. Tak jak by obecna sytuacja ją w jakiś sposób cieszyła. - Powiedz mi mój drogi czy sądzisz, że w obecnej sytuacji masz jakiekolwiek prawo do stawiania nam warunków? - puściła jego brodę i znów się wygodnie rozsiadła na swoim miejscu. - Jesteś nic nie warty. Mamy wielu takich siepaczy - odrzekła ze znużeniem. - Na dodatek jesteś niestabilny emocjonalnie. Jestem jedną z głównych kapłanek lady Crystal. Przyszłej władczyni wszystkiego. Podzieliła się z nami po części swoją wiedzą a gdy zasiądzie na tronie my będziemy jej orężem. Powiedz, więc mi - teraz znów na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech. - Dlaczego nie miałabym ci udostępnić obrazu, na którym torturujemy a następnie zabijamy twoją młodą przyjaciółkę w najbardziej sadystyczny możliwy sposób? Tylko po to by złamać w tobie ducha. Potem poddać ciebie torturom i czekać aż będziesz nas prosił o śmierć. No słucham
  7. O ile wcześniej kierował mną po części strach tą rozmową to teraz poczułem narastający gniew. Najpierw Elisabeth znalazła się tu przez Toma a teraz mój własny ojciec sprawił, że jest z nią jeszcze gorzej. A to nie tak miało być. Przecież się obudziła mieliśmy spędzić ten czas razem. Chciałem ją tutaj wspierać a on to wszystko zepsuł. Gdy widziałem jak jest słaba aż zacisnąłem pięści. Nie miałem pojęcia, że jest w aż tak marnym stanie. Słuchałem jej i oglądałem ze smutnym wzrokiem czując zupełną bezradność obecną sytuacją. Chciałem by ta sytuacja nigdy nie miała miejsca a jednak to się naprawdę działo. W końcu jednak Elisabeth zamknęła swe piękne zielone oczy zasypiając. Dobrą chwilę patrzyłem na nią w milczeniu. Dopiero po słowach pielęgniarki kiwnąłem lekko głową w akcje zgody i opuściłem skrzydło. Gdy tylko znalazłem się poza skrzydłem napotkałem czekającego na mnie mężczyznę, który tylko na mnie chłodno spojrzał. - Nie śpieszyłeś się - powiedział ponuro. Jednak nie czekał na moją odpowiedź. Zapewne i tak wiedział, że nic bym mu nie odpowiedział. Powoli zacząłem iść zanim. Od kiedy pamiętam tak było zawsze chodziłem za nim niczym pies. Jednak teraz już nic nie będzie takie jak dawniej. W milczeniu zaczęliśmy opuszczać zamek przy okazji mijając innych uczniów. Spostrzegłem, że co nie, którzy się nam przyglądali, gdy tak szliśmy. Dopiero, gdy dotarliśmy na błonia cisza się zakończyła a ponownie została zakłócona przez mojego ojca. - Pamiętam czasy, gdy sam tu chodziłem - Nie w tym celu tu przybyłeś - powiedziałem twardo chcąc przejść natychmiast do rzeczy. Ten ponownie na mnie spojrzał swym zimnym wzrokiem. - Nic się nie zmieniłeś. Jednak masz racje przybyłem tu w innym celu i chyba oboje wiemy, jakim? - Czego ode mnie oczekujesz? - zmarszczyłem wściekle brwi dalej na niego patrząc. - Twój ostatni list sprawił, że złamałeś serce własnej matce. Powinieneś się cieszyć, że sprawiła, że nie pojawiłem się tu natychmiast, bo wtedy skończyłoby się to dla ciebie znacznie gorzej - gdy padły te słowa jego dłoń zacisnęła się na moim ramieniu. Poczułem ból, ale starałem się nie reagować wiedziałem, że najpewniej zostaną mi ślady. On jednak dalej kontynuował. - Twoja kuzynka Sophie ostrzegała mnie, że jesteś blisko tej Sanders ja jednak to zbagatelizowałem uznając, że zaraz ci to minie. Zawsze przejawiałeś jakiś dziwny rodzaj akceptacji do tych gorszych - na te słowa jego usta aż się wykrzywiły. - Uznaliśmy jednak, że gdy spędzisz z nią trochę czasu zrozumiesz, że ta dziewczyna do ciebie nie pasuje i jesteście z innych światów. Nie jednak ty nam wykręciłeś taki numer - nagle sięgnął za swą szatę i wyciągnął dużą ilość kopert. Na ten widok moje oczy otworzyły się szeroko. Nagle jednak zamknąłem oczy, gdy kartki zostały rzucone prosto w moją twarz. - Zamiast się uczyć pisałeś z tą nic nieznaczącą czarownicą marnując swój cenny czas. Najpierw to jak powiedziałeś mi, że chcesz zostać Aurorem. Mam przyjaciela w departamencie tajemnic. Mówiłem mu o twoich wynikach w szkole i o tym, jaki masz talent. Udało mi się nawet go przekonać byś dostał staż. Jednak nie mój syn chce być Aurorem. - Ciężko było cokolwiek ocenić po mojej mimice, bo miałem teraz wbity wzrok w koperty leżące wokół mnie. Jednak był to obecnie pusty obraz, w którym kryło się coś niedobrego. Nigdy chyba nie czułem takiego gniewu. Dawny strach coraz bardziej zanikał z każdym słowem tego mężczyzny tak mężczyzny. Nie był w mych oczach już ojcem a kimś, kto mnie wcale nie znał. Jednak on zdawał się nie zwracać na to uwagi, bo dalej kontynuował. - Powinienem cię natychmiast wypisać z Hogwartu i zapisać być może do Durmstrangu wtedy by ci może wrócił olej do głowy. Ta dziewczyna ma na ciebie zły wpływ. Próbowaliśmy wielokrotnie poznać cię z jakąś inną czarownicą bardziej dla ciebie odpowiednią a ty zawsze je odrzucałeś. Zamiast tego wybrałeś tego mieszańca. Gdybyś jeszcze był dziewczyną to może bym to jakoś pojął, bo nie byłoby zagrożenie, że ta prostaczka będzie być może pewnego dnia nosić nasze nazwisko. Nie potrafisz zrozumieć, że jej matka sama skrzywdziła własną rodzinę wychodząc za tego pospolitego, mugola? Teraz jej córka ma nadzieje, że dzięki tobie znów dostanie się do elity. Ale jest ślepa i głupia. Nie widzi, że tak nic nie osiągnie a jeszcze ściąga ciebie ze sobą na dno. Ty też nie jesteś w niej zakochany nie wież jak wygląda te uczucie. Wkrótce ci się znudzi i co potem? Chcesz porzucić rodzinę dla kogoś takiego? - Teraz obie jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach. Byłem w szoku, że jeszcze panował nad sobą na tyle by nie zacząć tu wrzeszczeć. Jednak wtedy się cofnął a jego oczy szeroko się otworzyły, gdy poczuł coś twardego pod brodą a była to moja różdżka. - Wiele już powiedziałeś - odrzekłem ponuro patrząc w jego oczy bardzo zimnym wzrokiem i ledwo będąc w stanie zapanować nad sobą. - Mi również bardzo szkoda Elisabeth, że być może pewnego dnia będzie musiała przyjąć nazwisko rodziny, która jej nie akceptuje. A teraz posłuchaj mnie uważnie - powiedziałem już niemal z furią w głosie. - Jeśli jeszcze raz spróbujesz obrazić Elisabeth lub kogoś z jej rodziny pożałujesz tego rozumiesz? Jeśli spróbujesz mnie przenieść ucieknę z domu i zamieszkam na ulicy, ale do ciebie już nie wrócę. Nie jestem twoją własnością. Zapamiętaj sobie dokonałem wyboru - odrzekłem chłodno powoli chowając różdżkę. Wtedy jednak ten niepostrzeżenie sięgnął po swoją i nim się spostrzegłem przejechał nią w okolicy mojego policzka a z niego wypłynęła niewielka stróżka krwi. - Brudna krew. Żałuje dnia, w którym twa matka wydała cię na świat - odrzekł wściekle odchodząc powoli. - Mi również miło było ciebie widzieć ojcze - również zacząłem odchodzić wtedy jednak spostrzegłem, że do mojego ojca ktoś podszedł a była to Sophie, która coś do niego mówiła. Niestety byli za daleko bym mógł usłyszeć, o czym rozmawiają jednak byłem pewny, że kilkukrotnie rzucili mi ukradkowe spojrzenie. Nie obchodziło mnie jednak, co o mnie mówią. Był ktoś, kto mnie teraz potrzebował. Powoli zacząłem wracać do skrzydła szpitalnego jednak wcześniej zabrałem listy porozrzucane wokół siebie i różdżką machnąłem w okolicy twarzy by zasklepić ranę. Krew mi już nie leciała jednak ślad nadal został. Miałem nadzieje, że Elisabeth nie będzie o to wypytywać. Stres jej teraz jest zbędny.
  8. Volcanic Storm Strażnicy nieprzytomnemu chłopakowi nałożyli jeszcze kajdany na nogi a potem połączyli obie pary kajdan wspólnym łańcuchem by uniknąć kolejnych wypadków ze strony tego kucyka. Gdy już skończyli zaczęli wynosić go na zewnątrz do samochodu. Powoli wrzucili go na tył na sam środek, po czym usiadło dwóch mężczyzna z obu jego stron. Przed nieprzytomnym Cyrusem natomiast usiadła tajemnicza kobieta. Spojrzała na strażników, po czym kiwnęła im głową, gdy tylko samochód ruszył. Gdy zaczęli się oddalać jeden ze strażników sięgnął do kieszeni by wyciągnąć jakiś niewielki pojemnik, który przyłożył do nosa nieprzytomnego chłopaka. Była to sól na otrzeźwienie o znacznie większej sile niż ta w zwykłych aptekach. Została stworzona w laboratoriach New Medica i niewielu miało do niej dostęp. Cyrus mógł na powrót powoli zacząć słyszeć, choć głos i dostrzegać barwy, które mimo wszystko nadal mogły mu się wydać nieco zniekształcone. Mimo wszystko kobieta wiedziała, że to wystarczy. W jednej chwili mógł poczuć dosyć bolesne uderzenie w twarz. A sam atak padł ze strony kobiety. Uderzenie miało na celu bardziej wspomóc przebudzenie jego zmysłów niż sprawić mu ból. - Miło mi nareszcie cię poznać Cyrusie. Musisz przyznać, że rozmowy przez internet nie są tym, co możliwość spotkania się na żywo czyż nie? - odrzekła spoglądając na niego z chytrym uśmiechem. - Violet tobie znana, jako Jessica wiele mi o tobie mówiła. Wspólnie uznałyśmy, że możesz być całkiem obiecujący. Dałam ci jedno proste zadanie. Miałeś zabić tego nic nie wartego dawnego kucyka ziemskiego i wszystko by się dobrze potoczyło. A tak masz na sumieniu Astral a może i niedługo Star i kto wie może i zabijemy Sparking. Zabilibyśmy pewnie nawet Goldinga jednak z jakiegoś nieznanego nam powodu Crystal potrzebuje go żywego. Przynajmniej na razie. Już wtedy ci mówiłam, że ona sprawia, że jesteśmy silniejsi niż ci, którzy służą dawnej słabej władczyni. Teraz masz na to dowód. Więc powiedz mi czy było warto grać rycerza? Ilu jeszcze chcesz mieć na sumieniu?
  9. Little Star, Sparking Mind i Slate Violet Mogło wszystkich zszokować, że ktoś taki jak Violet nic nie zrobił w momencie, w którym Cyrus w nią wymierzył. Była w końcu wystarczająco zręczna by ominąć ten atak a jednak tego nie zrobiła. W momencie, gdy tylko się tu kierowała przewidywała taki właśnie scenariusz wydarzeń. Zdążyła już poznać Cyrusa i wiedziała, że jest nieprzewidywalny. Wystarczyło go tylko zręcznie sprowokować. W momencie, gdy padły strzały Violet upadła na ziemi. Natomiast Star skuliła się w kącie na dźwięk pocisków. Sama Sparking była w kompletnym szoku widząc to wszystko. Jednak nikt z dwójki kobiet w pokoju nie zdążył nawet nic powiedzieć chłopakowi, bo wtedy drzwi zostały w jednej chwili kopnięte przez jednego strażników, który teraz wleciał do gabinetu. Było ich teraz około 5. Jeden zaczął kierować się do leżącej kobiety by sprawdzić jej puls. Wskazał palcem innym, że ta nadal żyje. Najwyraźniej nie przewidział, że nim kobieta tu weszła miała pod swoim strojem pancerz, który ją ocalił. Gdyby jego strzały były bardziej trafne np w głowę byłoby gorzej. W międzyczasie nic nie mówiąc jeden z ochroniarzy zabrał leżący karabin a drugi zaczął skuwać Cyrusa. W tym jednak momencie podniosła się skulona Star. - Zostawcie go on... - nie zdążyła dokończyć, bo wtedy właśnie jeden ze strażników uderzył ją kolbą karabinu w kark i ta straciła w jednej chwili przytomność. Nagle do gabinetu weszła jakaś kobieta, której Cyrus nie znał. Jednak ona na jego widok się dziwnie uśmiechnęła i spojrzała na strażników. - Zabierzcie Violet do samochodu i opatrzcie - nagle zmarszczyła lekko brwi patrząc na nieprzytomną dziewczynę i Cyrusa. - Zabierzcie dziewczynę i chłopaka do samochodu - nagle jednak wtrąciła się Sparking. Wiedziała, że nie jest w stanie ocalić chłopaka. Nie po tym, co zaszło. Jednak Star była niewinna. Poza tym wiedziała, co jej grozi. - Na jakiej podstawie zabieracie ją? - spytała ledwo będąc w stanie zatrzymać wściekłość. - Pod zarzutem zdrady. Naprowadziła tego psychopatę na nasz ślad i naraziła nas wszystkich tutaj na niebezpieczeństwo. Poza tym sama też nie jesteś bez winy - powiedziała marszcząc brwi. - Pozwoliłaś mu tu wejść znając zagrożenie. To dowodzi, że nie nadajesz się na przywódcę a Golding był równie nieodpowiedzialny powierzając dowództwo komuś takiemu jak ty. Jakieś jeszcze pytania? - kobieta najwyraźniej chciała coś powiedzieć jednak miała związane ręce i opuściła lekko głowę. - Bardzo dobrze, więc - odrzekła nieznajoma. - Gdy tylko posprzątamy ten bałagan będzie trzeba poważnie pomyśleć o przyszłości naszej organizacji. Dlatego za około tydzień będzie trzeba rozważyć istotne sprawy ze wszystkim tutaj odnośnie twojej bezradności i głupocie Goldinga - powiedziała marszcząc brwi. Wtedy strażnicy zaczęli pomagać Cyrusowi wstać, gdy pozostali wynosili nieprzytomną Star.
  10. Crystal/Felicja Romanis Na odpowiedź Luny na jej twarzy pojawił się krzywy i zarazem chytry uśmieszek. W głowie jednak błądziła jej myśl, co ona takiego kombinowała? Wiele by dała by móc jej zacząć teraz czytać w myślach. Na widok drzwi zmarszczyła lekko brwi. To znacznie utrudniało sprawę jej ochronie. Jeśli wejdą to się natychmiast zdradzą a tego z pewnością nie chciała, Gdy jednak zaczęła wchodzić do pomieszczenia poruszyła delikatnie palcem i wtedy poczuła coś znajomego. Co prawda nie w pełni, ale jej moc powoli już zaczynała jej wracać. Potrzebowała tylko jeszcze troszkę czasu. Gdy odzyska pełnię mocy wtedy inaczej będzie mogła zacząć te rozgrywkę. Miała pewną teraz przewagę a mianowicie wiedziała, kim jest rozmówczyni. Dopiero, gdy się zatrzymały i jej przewodniczka kazała jej wejść do środka lekko zmrużyła oczy. Przez chwilę się nawet zastanawiała czy się wycofać. W końcu jednak ruszyła. Wtedy jednak to się stało. Poczuła potężny uścisk na swojej szyi i twarzy. Pomimo że ciało dziewczyny tego nie zdradzało była silniejsza niż się wydawało. Stawiała cały czas opór kobiecie, która ją teraz zaatakowała. Wiedziała, że nie może liczyć teraz na swoich ochroniarzy a bez magii była na straconej pozycji. A jednak nie miała zamiaru się łatwo poddać. Wierciła się jak szalona w rękach swego kata aż udało jej się uwolnić górną partię zębów. Wtedy też wgryzła się w rękę oprawczyni starając się przegryźć materiał, z którego była rękawiczka i dotrzeć do skóry. Natomiast paznokcie wbiła w drugą rękę kobiety do tego stopnia, że aż zostały poważne ślady po zadrapaniach, z których również zaczęła cieknąć krew. W pewnym jednak momencie obraz przed oczami Crystal zaczął się rozmazywać. Uścisk jej zębów powoli ustępował a dłonie zaczęły opadać. Wróci do szachownicy w obecnym stanie wiedziała o tym. A skoro Luna przejawiała tak głęboką troskę o jej drugie ja to zmusi ją, aby ją zaraz obudziła. Nawet, jeśli będzie musiała obedrzeć tamtą klacz żywcem ze skóry. W końcu jej oczy się zamknęły i upadła na trzymającą ją kobietę. Thomas Carlson - Jak zawsze dajesz bogate odpowiedzi - odparł z krzywym uśmiechem. Wiedział, że niema, co za bardzo ciągnąć tego tematu. Skoro Elizabeth nie chciała mu bardziej odpowiedzieć to znaczy, że miała ku temu powód. A im bardziej będzie na nią naciskał tylko pogorszy sytuacje. Zastanawiał go jednak fakt, dlaczego właściwie chciała przeglądać jakieś papiery? Wiedział już, że nigdy nie lubiła papierkowej roboty. Więc musiało się za tym kryć coś ważnego. W momencie, w którym winda stanęła mężczyzna nawet nie myślał o wyjściu przed swą żoną. Maniery to jedna sprawa jednak wyjście bez jej pozwolenia, jako pierwszemu równało się apokalipsie. Spojrzał zaciekawiony na foldery, które zapewne miały jakiś związek z dobrze znanym mu poziomem i przesunął jeden delikatnie do siebie palcem. - Ciągniemy te niezręczną cisze czy powiesz w końcu? - spytał spoglądając w oczy kobiety. Byli sobie niemal równi wzrostem, więc nawet nie musiał się schylać. - Elizabeth, jeśli mam ci być teraz jakoś pomocny powiedz, czego szukamy. Proszę - dodał z westchnięciem mając zmartwiony wzrok. Jaka nie była naprawdę ją kochał i mimo wszystko się zawsze martwił, gdy tak się zachowywała, bo nigdy nie do końca był pewny, co to oznacza. Ania Kożuchowska/Rare Vision Kobieta kierując się coraz bardziej tunelem nie marnowała okazji by zbadać go jak najbardziej wzrokiem. Najbardziej zabawny był fakt, że budynek był tak niepozorny. Nikt z zewnątrz by nawet nie pomyślał, co jest wewnątrz. Musiał by tu wejść i zobaczyć to na własne oczy. Przypominało jej to nieco kryjówki ich organizacji gdzie też budynek wydawał się niepozorny a skrywał w sobie niesamowity sekret. Nagle jednak do jej uszu dotarły słowa kobiety. Nie jedna niespodzianka tak? Ciekawe, co trzeba zrobić by uzyskać wiedzę o wszystkich niespodziankach. Była pewna, że nie tylko ta cała Elizabeth ma całą wiedzę. Musi mieć zaufanych ludzi. Jej mąż wydawał się największym pewniakiem w tej sprawie. Im bardziej szły dalej tym bardziej była tym wszystkim zafascynowana. Niestety nie dojrzała, jakiego kodu, którego użyła kobieta by wejść do tego pomieszczenia. Jednak kolejne pomieszczenie, w którym znalazły się zaraz było po prostu niesamowite. Nie sposób było tego określić coś po prostu fantastycznego. - Po prostu brak mi słów - odparła w kierunku kobiety z wyraźnym uśmiechem nie mogąc się napatrzyć na to, co ją otaczało a sama zaczęła powoli podchodzić do oddzielającej je bariery chcąc się bardziej przyjrzeć. Nadal ciężko było jej w to wszystko uwierzyć. Little Star, Sparking Mind i Slate Violet Młoda dziewczyna stojąca obok Cyrusa też była pewna, co do tego, że to właśnie Violet zabiła Astral. Ligthning nie pracował w New Medica tak długo jak ona i nie mógł wiedzieć, że kłótnie Astral i Violet to nie był pojedynczy epizod. Niemal zawsze jak się spotykały dochodziło między nimi do sprzeczek. Głównym ich powodem były odmienne poglądy. Star zawsze popierała w tych ideach Astral. Nie chciała się zmieniać. Gdyby się zmienili już nigdy by nie byli kucykami. Nie byłoby nawet powodu by odzyskać dawną postać skoro całkiem by siebie zatracili. Pomimo że do tej pory dziewczyna wydawała się dosyć cicha i lękliwa na jej twarzy pojawił się wyraz gniewu. Sama tak bardzo chciała by Astral została pomszczona. Jednak nic nie robiła a rozmowa nadal trwała. - Więc przyszłaś tu tylko po to, aby mi wygarnąć jak kiepsko reprezentuje Goldinga? - odparła Sparking ze znużeniem. - Nie do końca - po tych słowach rzuciła na biurko zdjęcia zabitej Astral. Leżała na nich z dziurą po kuli w kałuży krwi. Sparking na ten widok nerwowo przegryzła wargę - Ze smutkiem muszę cię powiadomić, że Astral została zabita - Nie widać po tobie smutku - teraz w głosie Sparking można było zauważyć, że ta ledwo nad sobą panuje. - Chyba przywykłam już po prostu - Czy macie podejrzenia, kto to zrobił? - oczywiście, chociaż była pewna, że to Violet lub ktoś od niej to niestety nie miała dowodów. Pozostało więc grać z nią w jej grę. - Tak. Jednym z nich jest on - powiedziała teraz pokazując palcem na Cyrusa. - Pewnie tego nie wiesz, ale on strasznie nienawidzi Celestii. Nie raz mówił jak chętnie by ją zabił a jak wiadomo Astral dawniej pracowała w pałacu. Możliwe, że odkrył jej przeszłość, więc skoro księżniczka już nie żyła postanowił zabić jej dawną pracownicę od tak dla zasady - Zakładam, że nie masz dowodów by go oskarżać - spytała teraz patrząc na nią poważnie. - Oddaj go nam na przesłuchanie a będziemy pewni czy był winny czy też nie - Kuszące, ale chyba jednak zrezygnuje - ponownie atmosfera w pomieszczeniu stała się napięta, gdy kobiety zaczęły siebie obserwować ponuro.
  11. Sparking Mind, Little Star Kobieta siedząca za biurkiem położyła dłonie pod brodą czekając na ich gościa. W międzyczasie Star nie protestując podeszła do Cyrusa. Najwyraźniej po prostu wiedziała, kto tu teraz szedł. Sama Sparking pomimo spokoju na twarzy była teraz bardzo nerwowa a to głównie ze względu na chłopaka. Miała nadzieje, że tak jak powiedział nie da się sprowokować i będzie spokojny. Powoli za drzwiami można było usłyszeć dźwięki kroków aż klamka została naciśnięta. W tym właśnie momencie drzwi stanęły otworem a w nich znalazła się już dobrze znana osoba Cyrusowi, bo była to Jessica, która weszła z ponurą miną do środka. Nagle jej wzrok skierował się na chłopaka a potem na Sparking. - Co on tu robi? - spytała ponuro. - Ciebie również miło widzieć - odparła druga kobieta. - A wracając do twojego pytania. Ja pozwoliłam mu tu wejść - Zagrażasz całej operacje takim postępowaniem! - Nie krzycz, bo na nikim to nie robi wrażenia. Golding mnie wybrał bym go reprezentowała, gdy go niema. A skoro tak jest to chyba ufa moim decyzją - On cię wybrał za plecami Crystal - odrzekła niemal sycząc wściekle - Wszyscy poparli jego decyzje. Oczywiście, jeśli chcesz możesz pójść i spytać - skontrowała Sparking. - Ten chłopak jest nieobliczalny. Jeśli narazi operacje lub nas wyda to zarówno ty jak i Golding za to zapłacicie. Wiesz o tym? - atmosfera w pomieszczeniu robiła się naprawdę nieprzyjemna. Niemal jak wtedy, gdy Sonya kłóciła się z Jessicą.
  12. Magus

    [GRA]Prawda Początku

    Ta klacz zdecydowanie musiała pochodzić z niższej hierarchii. Mogłem to zauważyć po jej zachowaniu, które nie cechowało kogoś z wyższych sfer tak jak i zresztą jej sposób wysławiania się. Nie miałem pojęcia, z jakiego wymiaru pochodziła, ale po jej zachowaniu zacząłem się zastanawiać, co stało się z dumą, jaką nosił mój gatunek? Czy nasze światy aż tak bardzo się różniły? Szybko jednak straciłem zainteresowanie tą klaczą i swoimi przemyśleniami, bo do mych uszu dotarły słowa tej poczwary. Nie miałem pojęcia, jak co prawda i wyglądał świat tego stworzenia jednak nie miałem zamiaru wierzyć, że w jakimkolwiek wymiarze nasz szlachetny gatunek mógłby doprowadzić świat do zagłady. Zmarszczyłem wściekle brwi i zacząłem kierować się w jej kierunku. Stanąłem dopiero, gdy dotarły do mnie słowa tego niby kota i tej drugiej dziwniejszej istoty. Na szczęście ten niby kot wybrał sobie formę prostego ziemskiego kucyka a nie jednego z nasz. Na samą myśl, że to stworzenie mogłoby przybrać formę jednorożca aż mnie odtrącało. Chociaż bardzo chciałem już teraz dać nauczkę temu stworowi to musiałem znać priorytety. Jeśli te stworzenia mówiły prawdę to nie mogłem tu zostać. Nie chciałem życia wiecznego nie interesowało mnie ono. Chciałem ponownie spotkać swych towarzyszy a żyjąc wiecznie nie zdołam nigdy już ich spotkać. Ironiczne w tym wszystkim było, że ta klacz najwyraźniej miała racje i nie miałem wyboru. Czy chciałem czy nie. Musiałem wziąć w tym udział. Kolejne słowa niewiele mnie interesowały. Nie potrzebowałem żadnych magicznych wskazówek czy drogowskazu, bo ja wiedziałem sam, co muszę zrobić. Na początek wydostać się stąd a potem dowiedzieć się, co takiego zaszło w dniu zniszczenia naszego skarbu. Dlaczego nadal byłem wśród żywych? To było moje pytanie a nie sądziłem bym się dowiedział tego uczestnicząc w tym cyrku. - Rozumiem - odparłem ponuro. - Nie mamy, więc czasu i musimy się stąd wynieść jak najszybciej - powiedziałem powoli obracając się tyłem do tego stwora. Jednak nim zacząłem od niego odchodzić ponownie obróciłem w jego kierunku głowę. - Gdy tylko znajdziemy się na zewnątrz będę musiał chyba udzielić ci paru lekcji - a głos mój stał się bardzo ponury, gdy to mówiłem. Teraz ponownie zwróciłem wzrok na istotę, która nam tu wszystko wyjaśniała. - Powiedz, więc jak mam się stąd wydostać?
  13. Sparking Mind, Little Star - Skoro tak bardzo chcesz pomożemy ci się wydostać z Polski. Musisz się jednak uspokoić i ochłonąć. Dobranie odpowiednich ludzi chwilę potrwa tak jak transport dla ciebie, więc musisz dać nam chwilę czasu - odrzekła z westchnięciem. Nie było sensu mówić, że myli się w stosunku do ich przywódcy, bo i tak nie będzie chciał słuchać. Z drugiej strony ciężko mu się dziwić w końcu zupełnie go nie zna. Nie sądziła również by zdołał się jednak zbliżyć do Goldinga a co dopiero z nim porozmawiać. Był zbyt pochopny a to się nigdy dobrze nie kończyło. Powinien na spokojnie najpierw ocenić sytuacje. Nagle swój wzrok zwróciła na Star. - Jeśli będziesz chciała to i ty możesz wyruszyć. W Polsce jest też nasza siedziba, więc i tam możesz się ukryć. Poza tym wiem, że też brakuje ci Goldinga, więc przemyśl to na spokojnie - powiedziała z uśmiechem nim jednak dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć nagle odezwał się głos ochroniarza, którego Cyrus już zdążył poznać z interkomu na biurku. - Mamy problem Sparking - Mówiłam, że jestem teraz zajęta - odrzekła z wyraźnym znużeniem. - Wiem, ale to Slate przyjechała i żąda z tobą rozmowy natychmiast - zmarszczyła lekko brwi na jego słowa. - Dobrze niech wejdzie - gdy już skończyła rozmowę spojrzała na chłopaka. - Choćby nie wiem, co spróbuj się teraz nie denerwować ani nie robić nic głupiego. Proszę - powiedziała znów znużonym głosem. Spojrzała kątem oka na Star. Wiedziała, że jej nie musiała z niczym instruować. Nawet, jeśli nadal nie doszła do siebie po śmierci Astral to wiedziała, że nie zrobi teraz nic głupiego. Jednak nie mogła być pewna jego.
  14. Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska Gdy księżniczka wspomniała o tej całej Magdzie lekko zmrużyłem oczy. Nadal nie byłem przekonany, co do tego by człowiek mieszał się w te sprawy. Nie potrafiłem zrozumieć, co takiego zarówno księżniczka jak i Snow mogły zobaczyć w tej kobiecie. Skierowałem na chwilę wzrok to na Lust to na Snow, gdy zostało powiedziane o rozmowach prywatnych. Byłem pewny, że moja kuzynka będzie miała teraz masę pytań. Zagadką pozostała jednak dla mnie Lust. Po jej ostatnich słowach byłem już pewny, że nie jest zadowolona z mojej decyzji. Czy zdoła jednak jakoś to zaakceptować i przemilczeć wszystko? Znając ją to była zapewne nadzieja głupiego, ale kto wie? Sama Snow nadal nic nie mówiła jednak, gdy ponownie poczuła dotyk swej władczyni próbowała się lekko uśmiechnąć. Niestety przez całe zmartwienie obecną sytuacją niezbyt jej to wychodziło. Była strasznie marna i blada na twarzy zapewne przez to całe zmartwienie. Zanim cokolwiek powiedziałem księżniczce wyjąłem coś z kieszeni a było to niewielkie urządzenie radiowe. - Postawcie samochód pod budynkiem wyjdę w obecności naszych gości. Macie nas bezpiecznie dostarczyć z powrotem do kancelarii - Tak jest! - rozgrzmiała odpowiedź z urządzenia, które zaraz wyłączyłem. Sam w tym czasie wstałem by ponownie uklęknąć przed księżniczką i uderzyć pięścią w pierś. - Robisz, co należy księżniczko i wierze całym sercem, że zrobisz dla nas, co najlepsze. Nigdy już w ciebie nie zwątpię masz moje słowo - powiedziałem teraz podnosząc wzrok i powoli wstając. Sparking Mind, Little Star - Jestem ci wdzięczna za ratunek Ligthning jednak nie mogę od tak wyjechać, jeśli wszystkiego nie ustalę z resztą organizacji - powiedziała po raz pierwszy niezwykle poważnie Star. - Nie karze ci tego zrozumieć - pokręciła lekko głową kontynuując dalej. - Straciłam wszystko przez ostatnie lata odkąd jestem człowiekiem miałam tylko ich oni są dla mnie jak rodzina - odrzekła teraz z wyraźnym smutkiem. Prawdą było, że ciężko jej było choćby pomyśleć o opuszczeniu miejsca, które nazywała domem a przynajmniej nie w taki sposób. Sama Sparking nadal wydawała się zachowywać spokój na twarzy pomimo niedawnego wybuchu gniewu Cyrusa. - Gniew i krzyki nic tu nie pomogą. Trzeba na spokojnie przemyśleć sytuacje i ją przeanalizować - stwierdziła znów wkładając okulary. - Nie tylko ty cierpisz. Dopiero poznałeś Astral. My ją znaliśmy dużo dłużej. Była dobrym i przyjaznym kucykiem jeszcze w Equestrii. Jednak nie poddamy się rozpaczy, bo wiem, że ona by tego nie chciała - teraz i ona powiedziała obecne słowa z wyraźnym smutkiem i czymś w rodzaju gniewu. - Myślisz, że pozwolę by ją zabito? - teraz w jej głosie można było usłyszeć wyraźną urazę, gdy pokazała dłonią na Star. - To ty mi wytłumacz, dlaczego chcesz ją zabrać prosto w paszcze lwa? Bo wydaje mi się, że nie słuchałeś. Crystal która jak wiesz chce się jej pozbyć jest aktualnie w Polsce a ty chcesz ją tam zabrać? Sam powiedziałeś, że nie ufasz Goldingowi i tym, że ją ochroni a ja ci powiedziałam, że on nie przyjmie twojej ochrony. Więc odpowiedz mi, dlaczego chcesz ją ciągnąć do Polski gdzie zagrożenie jest może dla niej większe niż tutaj? Jest wiele państw na świecie gdzie możemy ją ukryć, więc czemu tak się uparłeś na te nieszczęsną Polskę?
  15. Sparking Mind, Little Star - Widzisz nic nie jest tu takie proste, na jakie się wydaje - odrzekła lekko wzdychając i ściągając okulary, które położyła teraz na biurku. - Golding to nie jest ktoś, kto chowa się za armią. Nawet, jeśli będzie wiedział, że jest w niebezpieczeństwie będzie wolał pójść na pierwszy ogień i się poświęcić niż ktoś miałby oddawać życie za niego. Co do gryfów, zebr czy podmieńców. Prawdą jest, że mamy sojusz jednak oni pomagają tylko wtedy, gdy mają ochotę. Nie wykonują niczyich rozkazów. A pomagają nam aktualnie tylko, dlatego że mamy wspólny interes - na chwilę zamilkła łapiąc oddech. - Co do Astral - nagle lekko posmutniała na myśl, że już jej nie zobaczą. - Star mi o wszystkim powiedziała. Jednak z jej słów wynika, że nawet nie widzieliście, kto ją zabił. Jedyne, co słyszeliście to strzały. Ich słowo przeciw waszemu. Niema dowodów niema winy - powiedziała teraz z wyraźną irytacją na samą myśl, że nic nie można zrobić. - Co do naszych planów - odrzekła teraz w lekkim zamyśleniu. - W skrócie powiem ci tylko, że nie jesteśmy ludźmi i nie godzimy się nimi być. Nie mogę ci zdradzić dokładnie naszych planów jednak powiem ci tylko tyle, że chcemy odzyskać dawną postać i życie i znaleźć nowy dom z dala od ludzi. Jednak jak tego dokonamy nie mogę ci wyjawić. Co do księżniczek pogodziliśmy się już z tym, że już ich z nami niema jednak chcemy odbudować naszą krainę tak jak to było dawniej nim pojawili się ludzie nawet, jeśli ich już niema nie chcemy porzucać naszego dawnego życia. My tu po prostu nie pasujemy - pokręciła lekko głową by zaraz znów się odezwać. - Mogę spróbować coś wymyślić by dostarczyć was do Polski. Jednak nawet, jeśli znajdziecie Goldinga on i tak nie będzie was chciał słuchać waszych ostrzeżeń. Nikt nie potrafi do niego dotrzeć prawda Star? - powiedziała teraz spoglądając na dziewczynę, która lekko opuściła wzrok. - Uważam, że tu jesteście bezpieczniejsi. Nadal są kucyki, którym można zaufać i na pewno nie służą Crystal a jesteśmy gotowi przyjąć nawet ciebie. Nie odmawiamy pomocy żadnemu kucykowi
  16. Sparking Mind, Little Star Kobieta wysłuchała w ciszy całej mowy Cyrusa z dosyć kamienną twarzą. Sama Star, co jakiś czas rzuciła okiem to na Cyrusa to na Sparking słuchającej go. Gdy skończył mówić zapadła cisza, która trwała dobrą chwilę. Sparking poprawiła okulary spoglądając wciąż na chłopaka. W takich chwilach miała ochotę po prostu udusić Goldinga za to, że wybrał jej do tej funkcji. Co on sobie myślał? Wyjechał sobie nie wiadomo gdzie i po co a ją zostawił z tym bałaganem. To nie była jej bajka. Była naukowcem a nie żołnierzem czy jakimś strategiem. Jednak była pewna, że cokolwiek robił musiało to być niezwykle ważne. Jednak najpierw zawalenie budynku centralnego New Medica w Chinach a teraz jeszcze to? Czy los się na nią uwziął? W końcu jednak otworzyła usta. - To bardzo miłe, co zrobiłeś ratując Star - powiedziała kładąc dłonie pod brodą i starając się ukryć niepewność za powagą. - Jednak zakładam, że ani ty ani Star - powiedziała patrząc teraz na chwilę na nią, na co ta się wyprostowała bardziej. - Nie macie żadnych dowodów na winę jak to ująłeś Jessici lub Crystal - odrzekła teraz lekko wzdychając. - Nic nie jest tak proste jak się wydaje mój drogi. Słyszałam już, że przeszły na ciebie ludzkie wzorce jednak spróbuj przez chwilę myśleć innymi kategoriami. Nie mamy dowodów niewiele możemy zrobić. Poza tym sam powinieneś wiedzieć, że jako kucyki unikamy zabijania. My nie chcemy zmieniać swojej natury. Co nie zmienia faktu, że mamy teraz problem i to dość spory. Crystal tu niema i prawdopodobnie wyruszyła za Goldingiem a jednak nadal są tu jej zwolennicy a my nawet nie jesteśmy w stanie ustalić, kto do nich należy. Wiadomym jest tylko, że Crystal gardziła każdą rasą, która nie jest kucykiem, więc inne grupy na pewno wam nie zagrażają. Dlatego też poprosiłam, Rose by po was przyszła - znów na chwilę zamilkła dając Cyrusowi szansę na odpowiedź.
  17. Elisabeth wyglądała na tak słabą. Nigdy jeszcze jej nie widziałem w tak marnym stanie. Tak bardzo czułem się przygnębiony widząc ją taką. Drugi raz widziałem ją już w tym krótkim roku szkolnym nie taką jak widziałem ją zawsze. Jednak ostatnim razy była smutna na skraju łez a teraz zmęczona niemal bez życia. Pomimo jej zapewnień, że już wszystko dobrze nadal się o nią martwiłem. Potrafiłem tylko ukazać udawany lekki uśmiech. Jednak, pomimo że była tak słaba nagle znów zobaczyłem ją taką, jaką znałem ją, na co dzień. Prawdziwą silną Elisabeth. Nawet pomimo swojego stanu zdrowia i zmęczenia chciała iść ze mną. Martwiła się a nawet bała. Wiedziałem, bo ja to samo czułem względem niej. Dlatego też uważałem, że nasze uczucie do siebie nawzajem jest szczere ponad wszystko a nie było to tylko chwilowe zauroczenie. Zapewne obawiała się, że mnie straci albo coś mi się stanie. Nie mogłem się jej dziwić. Nim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić nagle zostałem odsunięty od łóżka i samej Elisabeth tym samym. - Proszę uspokój się Elisabeth - powiedziałem okrążając pielęgniarkę i kucając przy jej łóżku. Nasze spojrzenia mogły się teraz spotkać. Jednak w mym wzroku nie było typowego chłodu a teraz ciepło, którym na nią spoglądałem. - Musisz odpocząć wiesz o tym tak samo jak ja. Nie chce by coś ci się stało a twoje zdrowie jest najważniejsze - odrzekłem z ciepłym uśmiechem. - Proszę zaufaj mi. Wiesz przecież, że zawsze mogłaś to zrobić. Nikt tobie mnie nie odbierze ani on ani nikt inny. Poradzę sobie - mówiłem dalej z uśmiechem starając się przy okazji ukryć niepewność przed tak poważną rozmową, jaką miałem właściwie w życiu przeżyć pierwszy raz. - Nim się obejrzysz znów będę przy tobie - powiedziałem teraz sięgając dłonią jej policzka. - Dobrze?
  18. Little Star Chłopiec spojrzał na piłkę i lekko się uśmiechnął kiwając głową mężczyźnie i szybko zaczął biec z siostrą w głąb kolejnego korytarza. Po ich zniknięciu ponownie panowała głucha cisza. Która zakończyła się dopiero z chwilą, gdy drzwi zaczęły się otwierać. Teraz stanęła w nich Star patrząca na Cyrusa chwilę w milczeniu. Co ciekawe w pokoju nie było już nikogo poza inną kobietą, którą wyglądała jak typowy człowiek, czyli musiała dawniej być kucykiem teraz siedziała za biurkiem. Ubrana była w kitel a jej ciemne włosy by ciasno związane. Na nosie miała duże okulary. Jej skóra była całkowicie blada, co wskazywało na mały kontakt ze słońcem. Teraz siedziała przy jakiś dokumentach. - Sparking Mind chce z tobą porozmawiać - powiedziała dziewczyna jakby lekko zmartwionym głosem i trzymając drzwi tak by Cyrus mógł wejść do środka.
  19. Rose Drink, Little Star Dawny podmieniec tylko wzruszyła ramionami na odpowiedź Cyrusa nic nie mówiąc tylko otwierając drzwi. Zanim Star weszła za nią jeszcze na chwilę spojrzała na Cyrusa jakby nie chciała go zostawiać samego w końcu jednak się obróciła i powoli weszła do środka. Zanim drzwi za kobietami się zamknęły chłopak mógł zobaczyć, że w pomieszczeniu były jeszcze 4 inne osoby. 2 kobiety jedna o charakterystycznych cechach zebry i jakiś mężczyzna z cechami gryfa. Niestety, gdy drzwi się zamknęły nic już nie było słychać najwyraźniej były dźwiękoszczelne. Przez długi czas nic się właściwie nie działo. Wciąż tylko było słychać tylko słabe dźwięki muzyki jak i broni z innej strony budynku. Jednak nagle Cyrus mógł usłyszeć dźwięk odbijania piłki. Po niedługim czasie na korytarzu pojawiło się dwoje dzieci. Chłopiec starszy miał na oko 7 lat a dziewczynka z, około 5 gdy zobaczyli stojącego samotnie chłopaka zatrzymali się niepewnie widząc jak piłka leci pod jego nogi. W końcu chłopak ruszył na przód zaś dziewczynka stała za nim. - Jesteś strażnikiem? - spytał piskliwym głosem chłopiec. - Bo ja... ja... ja też chce kiedyś być - mówił jąkając się nerwowo.
  20. Crystal/Felicja Romanis Czy ona uważała, że jest aż tak głupia? Wiedziała już, że Luna zrobi wszystko by ją zatrzymać a nawet pozbawiła ją jej magii, przez co stała się bardziej bezbronna niż zwykle. Sama myśl o tym, że nie potrafiła poczuć zbliżającego się zagrożenia była dla niej niezwykle irytująca. Była jednak przekonana, że teraz nie mogła czuć się bezpiecznie. Skoro księżniczka od tak weszła do świata jej snów to sama nadal musiała posiadać jakąś magię. Najgorsze jednak było, że nie była pewna jak wiele tej magii posiada. Uśmiechnęła się lekko do Jolanty, gdy ją złapała za ramię i pozwoliła jej siebie poprowadzić. Nim jednak poszły dalej machnęła coś palcami tak by Luna nie widziała. A był to wyraźny znak dla jej ludzi. Skoro Luna nie chciała ich towarzystwa to zawsze będzie można ich wykorzystać inaczej pomyślała Crystal z uśmiechem. Gdy tylko obie kobiety zaczęły zagłębiać się w głąb korytarza ochroniarze kobiety także niepostrzeżenie tam ruszyli by zacząć je śledzić. Zadanie mieli jedno dopilnować by ich władczyni nic się przypadkiem nie stało. Zaczekali jednak do chwili aż reszta tłumu będzie zajęta sobą tak by nic nie zobaczyli dopiero potem ruszyli. Gdy Crystal była pewna, że nikt już ich nie słyszy ponownie odezwała się do Luny marszcząc brwi. - Więc po co ta szopka? Sądzisz że ci ucieknę przez okno w toalecie? A może na wszelki wypadek jeszcze ze mną wejdziesz do jednej kabiny? - powiedziała z krzywym uśmiechem drwiąc przy okazji z księżniczki, kto mógł jej tego zabronić?
  21. Rose Drink, Little Star - Czy wszystkim kucykom dziś odechciewa się żyć? - spytała na słowa Cyrusa o tym, że gdzieś ma śmierć. - Nie ja będę przesłuchiwać ja tylko po was przyszłam, więc i tak nie masz, co podsłuchiwać. Jednak jest powód, dla którego tu przyszłam - powiedziała teraz spoglądając na Star. - Co takiego znalazłaś, że tak nadepnęłaś na odcisk Crystal? - spytała marszcząc delikatnie brwi. - Znalazłam dane, w których miałaby prowadzić jakieś tajne badania. Wiem, że nikt o tym nie wie. Bardzo dużo pieniędzy przepada w tej czarnej dziurze na dodatek były jakieś zapiski zablokowane hasłem nawet jakieś dotyczyły Goldinga i was... - I to tyle? - spytała z westchnięciem. - Zareagowali tak z powodu tego? - spytała teraz lekko chichocąc. - Jakby sądzili, że pewnych rzeczy się nie domyślamy. Dlatego Golding przygotował swój kontrplan - rzekła z krzywym uśmiechem. - Jaki plan? - teraz spytała zaintrygowana Star. - To tajemnica, o której wiedzą tylko ci z największym stopniem, więc sama rozumiesz. Mimo wszystko twoje życie jest zagrożone, więc chodźmy do środka wasza liderka będzie teraz musiała coś wymyślić - powiedziała powoli otwierając drzwi budynku. To, co mógł teraz zobaczyć Cyrus było ogromnym holem prowadzącym do różnych sekcji budynku przez długie rozległe korytarze. Z jednej ze stron dolatywał słaby dźwięk muzyki jednak nie takiej zwykłej a tej, którą puszczano podczas gali grand galopu. Z drugiej zaś strony dolatywały słabe dźwięki strzałów. Jednak kobiety nie kierowały się do żadnego z tych kierunków tylko ruszyły na przód po wielkich schodach na których końcu stały duże drewniane drzwi. Zanim jednak weszły Rose spojrzała na Cyrusa. - Jak chcesz możesz pozwiedzać budynek chyba, że tak ci zależy by tego słuchać - odrzekła ze znużeniem.
  22. Rose Drink, Little Star - Czyli jednak głupota i pewność siebie są tak samo dziedziczne u kucyków jak brak higieny u gryfów - odrzekła nie zatrzymując się a nawet nie odwracając w stronę Cyrusa i Star. Dalej jednak mówiła idąc. - Nazwanie mnie podmieńcem wykazuje, że niewiele różnisz się od tamtego krzykacza, od którego was zabrałam. Czemu się jednak dziwić? Do tej pory spotkałam tylko jednego kucyka, który miał wręcz nadzwyczajną wiedzę o naszym gatunku. Zapewne tylko, dlatego zgodziłam się na te współpracę - powiedziała lekko wzruszając ramionami i nagle odwracając się w kierunku Cyrusa z krzywym uśmiechem. - Uważasz się za lepszego od nich? - spytała pokazując palcem na ochroniarzy, którzy się rozchodzili. - A wcale tego nie udowadniasz. Jak sądzisz jak daleko zajdziesz, gdy od tak sobie teraz wyjdziesz? Właśnie zrobiłeś sobie wrogów pomagając jej - pokazała dłonią na Star. - A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie wiesz nawet, kto jest twoim wrogiem, bo może być nim nawet jeden z tych krzykaczy, którzy was zatrzymali. Nie zawsze można odróżnić, kto jest po czyjej stronie. Jeśli tylko wyjdziesz sam poza teren tego miejsca najpewniej zginiesz. Zabije cię jeden z wartowników, gdy ktoś ze zwolenników Crystal go przypadkowo włączy albo sami cię dorwą. A może uważasz się za jakiegoś niepokonanego zabijakę, który z nożem i pistoletem rozwala całą armię a potem idzie się napić do knajpy gdzie już czeka na niego tłum kobiet? - pytała patrząc wprost w oczy chłopaka z nie małym uśmiechem. - Dlaczego ty po nas przyszłaś? - spytała w końcu Star tym samym jej przerywając. - Bo mnie poproszono - powiedziała teraz patrząc na dziewczynę. - Niewiele mnie interesowało, co może was czekać, ale skoro masz coś na Crystal to zmienia postać rzeczy. Zawsze jestem chętna by pokazać tej królewnie gdzie jej miejsce - odrzekła teraz z chytrym uśmiechem. Nadal się jednak nie ruszała i czekała na reakcje chłopaka.
  23. Golding Shield/Karol Patris Snow Night/Ewelina Szymańska Snow nadal miała mieszane emocje. Najpierw Golding, który pragnął śmierci a potem ten wybuch Anny. Sama już nie wiedziała, co myśleć poza tym, że nie chciałaby ani księżniczka ani też jej kuzyn odeszli. Księżniczka Celestia była wszystkim dla kucyków i nie sądziłaby ktokolwiek mógł ją zastąpić. Na dodatek dopiero, co znalazła swojego kuzyna i teraz znowu mieli się rozstać. Dotyk księżniczki był kojący a jednak nie umniejszał jej smutku. Na dodatek miała nadzieje, że ta stanie po ich stronie i przekona Goldinga a jednak była błędzie. Nie rozumiała, dlaczego tak się stało. Miała jednak nadzieje, że jeszcze zmieni zdanie. - To bardzo szlachetny gest księżniczko, że jesteś gotowa tam wyruszyć ze mną - powiedziałem lekko zamyślony przez to wszystko, do czego tu doszło. - Jestem również ci wdzięczny za twą propozycje i na pewno z niej skorzystam, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zapewne będę miał jeszcze nie jedną wymianę zdań przez to, co zdecydowałem, ale mam jednak nadzieje, że wszyscy uznamy, że tak będzie lepiej - odrzekłem patrząc teraz to na Lust to na Snow. - Więc co teraz księżniczko? - powiedziałem znów zwracając na nią wzrok. - Czekamy aż księżniczka Luna wróci i wtedy wyruszamy czy jest coś jeszcze? Little Star - Star, co to ma znaczyć?! - wrzasnął jeden z ochroniarzy patrząc na Cyrusa bardzo nieprzyjemnym wzrokiem. - Narażasz całe nasze przedsięwzięcie i sprowadzasz tu tego - widać było, że dobrą chwilę szuka określenia dla mężczyzny. - Osobnika - Nazywa się Ligthning Blast. Jest kucykiem tak jak my... - Nie ważne, kim jest! - wrzasnął wyraźnie zirytowany, na co Star się cofnęła. - Nie jest taki jak my. Widać po jego zachowaniu, że nie jest już jednym z nas. Ludzie go przeżarli na wylot jest teraz jednym z nich... - Astral nie żyje i zapewne gdyby nie on ja też bym już nie żyła - powiedziała bardziej już zrozpaczonym głosem. - Myślę, że to Crystal za tym wszystkim stoi... - Star! - znów wrzasnął. - Wyciągasz bardzo poważne oskarżenia. Masz jakieś dowody by winić ją lub kogoś z naszego obozu? - powiedział niemal wściekle. Na co Star tylko pokręciła głową w zaprzeczeniu. - Tak sądziłem! Więc... - nie zdążył dokończyć, bo nagle przerwał mu damski głos. - Ciekawe zbiorowisko - powiedziała kobieta o charakterystycznych kłach i reszcie cery charakterystycznej dla podmieńca. Włosy kobiety były związane teraz w koński ogon, gdy się do nich coraz bardziej zbliżała. - Czyżby ktoś w końcu zauważył, że nasza kochana, Crystal ma dwie twarze? - powiedziała z wyraźnym uśmiechem. - To nie twoja sprawa robalu! Tyczy się między kucykami! - wrzasnął wściekle w jej kierunku. - Wybacz, ale się nie zgodzę, gdy wchodzi oskarżenie jednego z dowódców operacji wtedy sprawa tyczy się między nami sam Golding zresztą to ustalał a może zapomniałeś? - Dlaczego się w to mieszasz? - Bo nie mam nic ciekawszego do roboty - powiedziała z westchnięciem. - Więc jeśli pozwolicie to pożyczę ją sobie... - A co z nim? - spytał ochroniarz pokazując palcem na chłopaka, na co Star chciała coś powiedzieć, ale jej nie było dane. - Jak dla mnie moglibyście go wyrzucić za bramę lub wrzucić gdzieś do lasu gdzie wilki by się nim zajęły - Star szeroko otworzyła oczy na te słowa. - Jednak może i on powie coś ciekawego, więc mogę i go wziąć potem się ustali, co dalej - ochroniarz w końcu niechętnie kiwnął głową. - No dobrze a więc chodźcie za mną lub dalej się tu z nim drażnijcie - powiedziała idąc w kierunku budynku. Star kiwnęła głową i ruszyła za kobietą miała nadzieje, że Cyrus zrobi to samo.
  24. Little Star - Golding bez dowodów niewiele może zrobić - powiedziała załamanym głosem. - Pomyśl przez chwilę. Jeśli zabiłby Crystal to ona by wyszła na męczenniczkę a on na tyrana, który pragnie władzy. Jego przeciwnicy zasialiby chaos w naszych szeregach. A wybraliśmy go na dowódcę nie, dlatego że dawniej był gwardzistą a dlatego że dał nam nadzieje i uratował każdego z nas, chociaż wcale nie musiał. Co do jego ochrony to i tak by się nie zgodził. To kucyk o ciężkim charakterze i nikomu nie pozwala się do siebie zbliżyć. Niewiele go obchodzi czy przeżyje czy nie. Stracił dawno chęci do życia - powiedziała powoli zatrzymując samochód przed bramą gdzie ponownie powiedziała hasło. - A teraz postaraj się zachować spokój - gdy tylko dodała ostatnie słowa wjechała na teren posiadłości by zaraz samochód otoczyli ochroniarze uzbrojeni w karabiny. Dwóch z nich trzymało wściekle ujadające psy. Najwyraźniej przez nieznany im zapach Cyrusa. - Wysiadać! - wrzasnął ochroniarz w kierunku samochodu. Star zgodnie z życzenie powoli otworzyła drzwi samochodu by wysiąść. Wiedziała ze będzie musiała teraz sporo im wyjaśnić.
  25. Gdy tylko mym oczom ukazała się przytomna Elisabeth ledwie byłem w stanie powstrzymać łzy. W takiej chwili zdawałem sobie sprawę jak wiele ona dla mnie znaczy. Bez niej moje życie było kompletnie pozbawione sensu. Powoli zacząłem się do niej zbliżać ze szczerym uśmiechem na twarzy a gdy byłem już przy niej uklęknąłem przed jej łóżkiem i chwyciłem swymi dłońmi jej spoglądając na nią tak w milczeniu dobrą chwilę jakbym chciał uwiecznić ten obrazek na zawsze w mej pamięci. W końcu jednak zbliżyłem jej dłoń do swej twarzy i ją delikatnie pocałowałem. Wtedy znów spojrzałem na nią. - Spokojnie Elizabeth wszystko już jest dobrze - mówiłem ze szczerą radością w głosie, którą ciężko było mi ukryć. - Miałaś wypadek podczas szlabanu. Na twoją głowę spadły różne eliksiry i zostałaś - na chwilę spochmurniałem. - Tom cię tu przyniósł nim twój stan się pogorszył - nie chciałem jej na razie mówić prawdy. Przyjdzie na to czas, gdy będziemy sami. Teraz była tu pielęgniarka lepiej by tego nie słyszała. - Najważniejsze jednak, że jesteś już z nami. Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało bez ciebie jestem niczym ślepiec - mówiłem ze szczerym uśmiechem nagle jednak całkiem spochmurniałem nie patrząc już na Elisabeth a w pustą przestrzeń. - Nie sądziłem, że będziesz jeszcze mnie chciał zobaczyć - powiedziałem ponuro. W wejściu do skrzydła stał wysoki mężczyzna o dość bladej skórze. Nie był do mnie nie wiadomo jak podobny gdyż odziedziczyłem cechy z rodziny matki jak i jego tak samo było z wyglądem. Jedynie jego zimny wzrok był taki sam jak mój, co mogło świadczyć o naszym pokrewieństwu. Stał tam ubrany w ciemną szatę i spoglądał w milczeniu to na mnie to na Elisabeth jakby z pewnym obrzydzeniem. Wiedziałem, że jego dłoń błądziła jakby chciał znaleźć różdżkę. W końcu jednak się odezwał. - Czekam na zewnątrz i nie karz mi czekać - powiedział ponuro w moim kierunku ignorując Elisabeth i opuszczając skrzydło. Ja natomiast znów uśmiechnąłem się ciepło do Elisabeth i ją ponownie pocałowałem tym razem w czoło nadal trzymając jej dłoń. - Sprawdzę, czego chce i wkrótce do ciebie wrócę dobrze? - powiedziałem szczerze się do niej uśmiechając. Cokolwiek by nie powiedział nie miałem zamiaru zmienić zdania. Szczerze ją kochałem i nic nie mogło tego zmienić. Jednak byłem w stanie poświęcić mu chwilę i sprawdzić, czego ode mnie chce. Bałem się tego trochę. Raz już posprzeczałem się z ojcem jednak teraz sprawa jest o wiele poważniejsza. Byłem jednak gotowy znieść wszystko dla niej.
×
×
  • Utwórz nowe...