Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Snow Night/Ewelina Szymańska Nie mogła uwierzyć w to, co teraz usłyszała. Kucyki zawsze uważały podmieńce za potwory. Bezlitosne monstra gotowe zrobić wszystko by zaspokoić swój apetyt. Wiele bitew stoczyły oba gatunki i ciężko było wyliczyć, kto na nich lepiej wychodził. Jednak nigdy nie próbowano się doszukać drugiego dna. Nikt nigdy nie pomyślał, że egzystencja tych istot to klątwa od momentu narodzin. Oczywiście, jeśli nie kłamała a na to nie wyglądało. To, dlatego Golding jej właśnie zaufał? Było mu szkoda zarówno jej jak i jej gatunku? Ciało doskonałe, ale, za jaką cenę. Na dodatek świadomość tego na ilu kucykach żerowała wprawiała ją w jeszcze większy szok. Nie mogła po prostu uwierzyć w to, co słyszała. - Nie rozumiem - powiedziała lekko drżącym głosem. - To jest przecież niemożliwe byś posiadała aż tyle wspomnień - mówiła lekko kręcąc głową w zaprzeczeniu. - Nie jestem psychologiem jak Magda, ale wiem, że od takiej ilości informacji można oszaleć. Żaden umysł by tego nie pomieścił - spojrzała poważnie na Lust. - Jeśli to prawda to nie zatraciłaś samej siebie dawno temu?
  2. Alan i Sophie Czułem jak Sophie prowadzi mnie w gromadzie innych zawszan. Nie wiem czemu, ale przez chwilę nawet miałem wrażenie, że robiła wszystko byśmy oddalili się jak najdalej od Elisabeth. Swoją drogą nigdzie już jej nie widziałem. Tylko dlaczego rozmyślałem właśnie o niej? Przecież nie była pierwszą księżniczką, jaką spotkałem, a nawet się za nią nie uważała. Może spowodowane było to tym, że zawsze szkoda mi było czytelników, a ona była pierwszym, którego poznałem? A jednak, gdy ujrzałem ją pierwszy raz już w zbrojowni, nie mogłem wyrzucić z głowy tajemniczej rudej dziewczyny, która była pierwszą, jaką zobaczyłem jak sięga po miecz by się bronić. Potem podczas rozpoczęcia ponownie ją spotkałem. Nigdy z żadną dziewczyną nie rozmawiało mi się tak dobrze jak właśnie z nią. Nie traktowała mnie jak księcia czy następcę tronu, a jak zwykłego chłopaka jak byśmy byli sobie równi. Widziała we mnie więcej niż inne. Moja róża miała być kierowana przeznaczeniem... Czy to było możliwe? Ale to nie miało sensu, my się nawet nie znaliśmy. Poza tym nawet nie była mną zainteresowana. A czy ja byłem nią? Dała mi możliwość odebrania jej róży, ale nie potrafiłem tego zrobić. Nie tylko dlatego, że to było niegodne. Moje serce mówiło mi, że nie mogę tego zrobić. Tylko dlaczego? Tyle pytań, a odpowiedzi brak. - Alan? - Nagle oprzytomniałem słysząc głos Sophie i zaraz spojrzałem na nią. - Wybacz zamyśliłem się trochę - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Na co ta zaczęła na mnie spoglądać podejrzliwie. - Zwykle ci się to nie zdarza. Powiesz, o czym tak myślałeś? - spytała cały czas na mnie spoglądając. - To nic ważnego, Sophie. Po prostu brakuje mi domu - Mrugnąłem kilkukrotnie, myśląc nad tym, co powiedziałem. Czy ja właśnie skłamałem Sophie? Ale dlaczego to zrobiłem? Czemu nie powiedziałem prawdy? Nagle spostrzegłem jak zbliżyli się do nas inni zawszanie, z którymi wcześniej nie rozmawiałem. Dwoje książąt i kolejna urokliwa księżniczka. Słysząc słowa jednego z książąt lekko się uśmiechnąłem. - Miło was poznać Kato, Neryso oraz Odionie - powiedziałem spokojnie. - Ja jestem Alan ze Śnieżnych Wzgórz - Uścisnąłem dłonie książąt i lekko ukłoniłem się księżniczce - To jest... - wskazałem dłonią na Sophie, która spoglądała na grupę zawszan z zaciekawieniem. - Moja kuzynka, Sophie - Słysząc swoje imię dziewczyna lekko dygnęła. - No i nasz przyjaciel już się przedstawił. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej oferty Sophie spojrzała, to na kuzyna to na grupę zawszan. Ona na pewno nie uważała tego Aidana za przyjaciela, nawet go nie znała. Nie przypominał nawet księcia. Natomiast ci dwaj książęta też nie byli w jej typie. Marzyła, że jej książę będzie miał twarz niczym anioł, lekko zadarty nos, piękne ciemne włosy oraz równie ciemne jak jej oczy. A jego postury wszyscy będą mu zazdrościć. U nikogo z tej grupy nie mogła czegoś takiego zobaczyć. Jedynie księżniczka wyglądała przyzwoicie i to właśnie z taką by chciała dzielić komnatę. A nie z tamtymi dwoma strasznymi dziewczynami. Nie bardzo chciała korzystać z oferty obcych zawszan, ale słysząc, że Alan się godzi nie mogła odmówić, bo by się jeszcze zdradziła. Więc skinęła lekko głową z czarującym uśmiechem w kierunku zawszan, którzy do nich dołączyli i ruszyła wraz z nimi w kierunku wolnych miejsc. Na całe szczęście zgubili tę rudą dziewczynę, pomyślała. Nie będzie więcej mieszać jej kuzynowi w głowie. Przy odrobinie szczęścia więcej się nie spotkają, a przynajmniej jej kuzyn jej nie spotka, bo ona póki co jakiś czas będzie dzielić z nią pokój...
  3. Snow Night/Ewelina Szymańska Duszę? Pomyślała zdziwiona kilka razy mrugając. To pewnie była przenośnia na coś innego. Pewnie znaczenie tej przenośni znała tylko ona i Golding. No, bo jak niby dusza mogła na coś odpowiedzieć? Każdy wiedział, że duszy nie można zobaczyć czy dotkną była rzeczą, w którą się wierzy a jednak nie sposób cokolwiek z nią zrobić nawet zobaczyć. Jednak nadal nie chciała wierzyć by kucyki były tak zdemoralizowane jak mówi. Być może uwiodła kilku ogierów, ale tego nie można było zapewne określić nawet, jako pełny procent populacji. Ulżyło jej jednak, że Forest nie bardzo o tym wszystkim wiedziała. Jeszcze pękłoby jej delikatne serce. Tak wiele w życiu już przeszła. - Nie wiem jak pojmujesz granice czasu, ale 22 lata z pewnością nie jest ponad połową życia. Miałaś go jeszcze wiele przed sobą a nawet, jeśli żyłaś tyle u nas to skąd wiadomo, że nie żywiłaś się na jednym osobniku rok lub kilka miesięcy z tego wynika, że nie mogłaś poznać aż tyle kucyków - lekko westchnęła i znów spojrzała na Annę. - Nie chcesz już być podmieńcem prawda?
  4. Thomas i Christian Chłopak nawet nie próbował się opierać, gdy wilki go tarmosiły. Wiedział, że i tak nie ma to sensu. Walka z innym nigdziarzem gołymi rękoma to jedno, ale te bestie były od niego znacznie silniejsze, nie mówiąc o ich atutach w postaci pazurów i kłów. Poza tym miały przewagę liczebną. Gdyby nawet jakimś cudem zdołał stawić opór tej dwójce z kolejnymi już by nie miał najmniejszych szans. Niewiele go obchodziło, co myślą teraz o nim inni. Czy uznają go za idiotę lub będą się go bali, nie miało znaczenia. Zachowanie Christiana strasznie go zirytowało i zasłużył sobie na to. Niczego nie żałował. A jeśli sądzili, że jakieś tortury go złamią to jeszcze go nie znali. Nie pierwszy raz będzie czuł ból. Dawno już pogodził się z takimi odczuciami. Natomiast Christian opuszczał sale, idąc w okolicy innych nigdziarzy. Cały czas jego wzrok wędrował za ciągniętym przez wilki chłopakiem. Czuł ogromną satysfakcje na samą myśl na to, co będzie się tam z nim działo. Zasłużył sobie na to już na początku, gdy go zaatakował na brzegu. Musiał czekać, ale zemsta się dopełniła. Jedyne czego żałował to, że dziekan nie pozwoli popatrzeć jak żałośnie będzie skomlał z bólu. Wyszczerzył lekko zęby widząc jak wilki go szarpią. Miał ochotę zachować ten obrazek na zawsze w głowie. Nagle, co innego zwróciło jego uwagę, a mianowicie ta niby nigdziarka. Skierował na nią wzrok spokojnie słuchając. Gdy usłyszał jej słowa w jego oczach pojawiła się furia. Nawet nie zwrócił uwagi na dwie inne dziewczyny, bo po co? W jednej chwili szybko wyciągnął rękę i chwycił, Elvire za gardło, zaciskając dłoń na jej szyi. Na jego twarzy pojawił się wręcz morderczy uśmiech. - Ostatnim razem Thomas mnie zatrzymał jednak teraz go tu nie ma - mówił z satysfakcją w głosie. - Nie wiem, czemu on sobie tak pozwala, ale ze mną tak nie będzie, rozumiesz? - spytał, ale nie czekał na odpowiedź, bo wiedział, że i tak nie jest w stanie jej udzielić. - Ty i on nawet nie jesteście prawdziwymi nigdziarzami, a tylko udajecie - splunął na ziemię. - Gdy zostanę czarnym charakterem on skończy jako pies, a ty jako kot i będę patrzył z radością jak szarpie cię w zębach - dodał z naprawdę nieprzyjemnym uśmiechem.
  5. Snow Night/Ewelina Szymańska Coraz więcej informacji wywoływały coraz większe wybuchy emocji u Snow, które starała się ukrywać jednak, co jakiś czas jej mimika ukazywała zdziwienie czy złość. Domyślała się, co miała na myśli mówiąc o poniżaniu się. W końcu każdy wiedział, co takiego podmieńce wyrabiały w tych klubach. Co mówiąc szczerze było odrażające i tak mówiła wcześniej Lust upadlające. Jednak podmieńce, które to robiły to jedno. W końcu robiły to by przetrwać, ale kucyki, które korzystały z usług takich domów to było zupełnie odrażające. Nie wierzyła jednak by Golding był jedynym kucykiem, który nie uległ. Z pewnością pełno było ogierów, które nawet nie postawiły kopyta w takim miejscu. - To chyba poznałaś naprawdę mało kucyków - odrzekła lekko zaciskając zęby na samą myśl o tym. - Jestem pewna, że tylko zdecydowana mniejszość ulegała. Golding nie był w tym wypadku jedynym jestem pewna - mówiła niemal gniewnie jednak zaraz ponownie się uspokoiła. - Znałaś, więc Goldinga dobrze a czy Forest Song także znałaś? - spytała podnosząc wzrok. Była ciekawa jak wiele wiedziała o jej kuzynie i jego życiu osobistym.
  6. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis Otworzyłem szeroko oczy widząc, co chce zrobić księżniczka. Jednak nim zdążyłem zareagować lub cokolwiek zrobić było już po wszystkim. Księżniczka wyrwała igłę z żyły, na co niemal się skrzywiłem. Widziałem w życiu wiele jednak takie widoki nigdy nie należały do przyjemnych przynajmniej dla mnie. Zdziwiłem się jednak widząc rozbawienie u księżniczki po czymś takim. Naprawdę potrafiły mnie zadziwić. Podobnie jak księżniczka Celestia nie byłem jednak zadowolony widząc, że zaczęła kierować się do Crystal. Uspokoiłem się jednak lekko słysząc, że ta niema zamiaru się przemęczać. Gdy dłoń Luny dotknęła czoła, Crystal na twarzy kobiety zaczęły pojawiać się powoli naturalne barwy a oddech się uspokoił. Spoglądałem na to wszystko w milczeniu. Zdecydowałem się otworzyć usta dopiero, gdy zaczęliśmy wychodzić. - Czy mam zostać by jej pilnować? - spytałem w końcu dotrzymując im kroku. Nadal się czułem temu wszystkiemu częściowo winny i chciałem jakoś naprawić swe błędy. Nie chciałem również by stało się coś nieprzewidzianego z kobietą, którą tu zostawiamy. W końcu od niedawna jest wolna i zupełnie nie zna obecnego świata. Crystal cień Volcanic nic nie zdążyła odpowiedzieć już Cyrusowi, bo nagle cienista istota wyglądała jakby przez chwilę zaczęła zanikać aż w końcu otworzyła czerwone ślepia. Zaczęła wpatrywać się we wszystkich wokół i nie ruszała się niczym posąg. Nikt nawet nie otworzył ust tylko wszyscy patrzyli na mroczną istotę w milczeniu. W końcu Crystal uniosła cieniste kopyto przed swoje oczy. Połączenie zostało przerwane. Zanim jednak to nastało znów poczuła obrzydliwą ingerencje pani nocy. Musi odzyskać ciało. Chciała zrobić to inaczej. Ale skoro nie pozwalają jej na dręczenie jej psychicznie posunie się dalej. - Przygotujcie projekt Pandora - odparł ponury głos istoty. Wszyscy słysząc to zbledli przerażeni. W końcu na przód wyszła Volcanic, która jakby zebrała w sobie odwagę. - Pani... - mówiła drżącym głosem. - Nie jesteśmy gotowi, jeśli wymknie się spod kontroli to wszyscy zginie... - w tym momencie oczy istoty zaświeciły się a po pomieszczeniu rozniósł się wrzask kobiety, gdy padła na ziemię jęcząc. W końcu jednak ból się zakończył i mogła się słabo pozbierać. - Volcanic więcej zaufania sądzisz, że skazałabym was na śmierć? Jesteście dla mnie jak dzieci - powiedziała bardziej ciepło. - A teraz przynieś mi mapę chce wybrać dobre miejsce. Chce tylko zademonstrować, co możemy a nie już otwarcie tego użyć na wszystkich - kobieta nic już nie powiedziała tylko kiwnęła głową i odeszła. Nagle wzrok Crystal powędrował na Cyrusa. - Witaj chłopcze. Myślę, że wiem, co na początek będziesz mógł zrobić Snow Night/Ewelina Szymańska Była krok przed gwardią i księżniczkami? Ale to było niemożliwe niby jak? Pomyślała Snow z niedowierzaniem, gdy tego wszystkiego słuchała. Jednak miała racje, co do tego, że Golding nigdy by nie złamał prawa. Jednak podmieńce były poszukiwane, więc czy zatajanie wiedzy nie było jego łamaniem? Czy Golding mógł mieć poczucie winy, że skazał podmieńce na głód i być może śmierć? To by do niego pasowało. Jednak, gdy mówiła dalej Snow nie wiedziała, co myśleć. Jak mogła przyjść do niego z własnej woli i dlaczego? Odłamek? - Czyli mam rozumieć, że udając kucyka chciałaś zgłosić gwardii że jakiś odłamek niemal cię zabił jednak zamiast tego napotkałaś Goldinga opowiedziałaś mu o wszystkim i tak się poznaliście? - pytała z niedowierzaniem. - Nadal jednak nie rozumiem, czego byłaś taka ciekawa w stosunku do mojego kuzyna? W Canterlocie było pełno innych gwardzistów. Dlaczego i jak to właśnie jemu uprzykrzałaś życie? - pytała cały czas na nią spoglądając. Ta rozmowa stawała się dla niej naprawdę trudna.
  7. Alan, Sophie i Thomas Uśmiechnąłem się ciepło w kierunku Elisabeth widząc jej reakcje na strach Sophie. To wskazywało, że dziewczyna musiała mieć dobre i troskliwe serce, zresztą widać to było po jej oddaniu dla przyjaciółki, której pisane było inne życie. Niestety nadziei nie było, bo wiedziałem dobrze jak się to musi skończyć, a mówienie sobie inaczej jest oszukiwaniem samego siebie. Jednak to nie ja chciałem być tym, który złamie serce tej dziewczynie i odbierze nadzieje, zresztą i tak by mi pewnie nie uwierzyła. Poczułem nagle jak Sophie mocniej do mnie przylega. Przeniosłem teraz wzrok na nią. Dawno jej takiej nie widziałem z naszej dwójki to zawsze Sophie była tą, która potrafiła się odnaleźć się w tłumie. Nie wiedziałem, że jest jej tutaj tak ciężko. Sama Sophie spojrzała kątem oka na dziewczynę tak by jej kuzyn tego nie widział. Czyżby się pomyliła? Może jednak jej kuzyn wcale jej nie interesował. Poza tym mówiła, że chce stąd uciec. W sumie nie byłaby zła gdyby uciekła do tej Puszczy i nie wróciła. Wszystko jej psuła, a tron był tak blisko. Gdy przemówienie zaczęło dobiegać końca powoli wstałem z miejsca. Sophie nie chciała odstąpić mnie na krok. Dalej szła jakby lekko przestraszona obok mnie. Najwyraźniej nadal bała się tych nigdziarzy niedaleko. Sophie miała zamiar na kolacji zająć miejsce obok kuzyna tak by ruda dziewczyna przypadkiem nie próbowała siadać obok niego. Niech sobie siedzi obok tej drugiej plebejuszki i się nie miesza w nieswoje sprawy. Musiała być pewna, że zapomni o jej kuzynie raz na zawsze. Alan był dla niej za miły zbyt bardzo współczuł tym Czytelnikom. Zarówno Sophie jak i ja otworzyliśmy szeroko oczy widząc jak ruda dziewczyna idzie do nauczycieli, a jeszcze większy był szok, gdy usłyszeliśmy jej pytanie. Spojrzałem na nią kątem oka. - Nikt nie widział Dyrektora od czasu wielkiej wojny, więc nawet nikt nie wie czy jest dobry czy zły... - szepnąłem w kierunku Elisabeth. Nie byłem w stanie dokończyć, bo Sophie zaczęła szarpać mnie za ramię ze smutkiem w oczach mając nadzieje, że pójdziemy dalej. Kiwnąłem lekko głową i powoli z nią ruszyłem. W tym samym czasie Thomas szedł ponuro w asyście wilków na swoją karę. Nie było widać po jego minie strachu przed tym, co go czeka. Wstydu też nie można było u niego zauważyć zupełnie jakby niczego nie żałował. Wymijał innych uczniów nawet na nikogo nie patrząc jakby duchem był zupełnie innym miejscu. Ciężko było stwierdzić nad czym tak głęboko rozmyślał.
  8. Snow Night/Ewelina Szymańska Mrugnęła kilkukrotnie słysząc wytłumaczenie Lust jakby coś ważnego do niej doszło. Nie mogła się dziwić jej wyborowi skoro nie chciała śmierci swych pobratymców. Musiała być związana bardzo mocno ze swoim gatunkiem. Nagle jednak przypomniała sobie, że ta nie posiada już kłów, czyli tak jak by nie chciałaby być dalej z nimi powiązana. Na dodatek ta jej złość na spotkaniu, gdy słyszała o tej, która kieruje podmieńce w grupie Goldinga. Jaki więc teraz właściwie miała cel? Mogłaby również zwrócić uwagę na wiele innych rzeczy, które padły z jej ust tak jak to, co wybrał Golding zawiązując z nią współpracę. Jednak najbardziej zwróciła uwagę na jedno słowo a mianowicie pożądanie. To właśnie, gdy to padło otworzyła mocniej oczy. - W Equestrii przez pewien czas działały - gdy to mówiła wyraźnie krzywiła się z obrzydzenia. - Te tak zwane kluby, w których obie dobrze wiemy, co robiłyście - znów się skrzywiła nie chcąc wdawać się w szczegóły. - Golding prowadził na ich temat prywatne śledztwo z tego, co wiem. No i właśnie to jemu udało się odkryć ich tajemnice - odrzekła z lekkim zamyśleniem. - Będę zgadywać, że dopadł i ciebie jednak nawiązaliście porozumienie w lochach i ci pomógł uciec i tak nawiązaliście współpracę zapewne. Jednak nie rozumiem, czemu nie chciałaś się zemścić za jego czyn? W końcu skazał twoich na głód a sama mówiłaś, że robiłaś wszystko by tak się nie stało. Nie chciałaś zemsty? - spytała zaciekawiona.
  9. Snow Night/Ewelina Szymańska - Chcieliśmy wam pomóc tymi rejestracjami. Poza tym skoro wszyscy byliście tak nieszczęśliwi pod jarzmem królowej również mogliście przyjąć te rejestracje i żylibyśmy w pokoju - powiedziała, gdy jej dłonie lekko się trzęsły ze zdenerwowania. Nie była to łatwa rozmowa, bo nawet podczas niej kobieta używała słów jak broni. Dawała wyraźnie do zrozumienia, że musi uważać na wszystko, co powie. Nie była pewna czy chce poznać całą prawdę. Tak samo nie rozumiała jak Golding mógł zawrzeć tak dobry sojusz podmieńcem. Zawsze był dobrym gwardzistą działającym w świetle prawa czy nie wiedział nic o niej w momencie zawierania sojuszu? Z drugiej strony wspominała , że poznał jakąś prawdę czy to wystarczyło? Znów podniosła lekko wzrok. - Nie dziw się, że ciężko mi w to wszystko uwierzyć - odrzekła z lekkim poirytowaniem. - Ciekawe jak ty byś reagowała na moim miejscu? Obie wiemy jak wiele kłamstw padło już z waszej strony. Robiliście wszystko dla własnego dobra często nie myśląc o innych - zmrużyła lekko oczy i westchnęła. - Kiedy pierwszy raz się poznaliśmy powiedziałaś, że Golding uratował ci życie czy to prawda? A jeśli tak to wiedział już, kim byłaś? - celowo spytała o to na razie nie chcąc się zagłębiać w inne tematy. Czy naprawdę się mogła bać prawdy? Sama nie wiedziała.
  10. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna nic nie mówiła słuchając tylko kolejnych słów obcej jej teraz kobiety. Słuchała i rozmyślała nad każdym słowem, które teraz tutaj padło. Mogła zrozumieć pierwszą część. Faktycznie nawet wśród kucyków zdarzały się czarne owce. Rzadko, bo rzadko, ale jednak czasem bywały. Więc równie dobrze mogło być tak i u podmieńców. Jednak kolejne rzeczy same sobą zaprzeczały. Nie wierzyła by podmieńce były pod taką kontrolą. Niema bezwolnych stworzeń. Każde rozumna istota ma własną logikę i może odmówić. Zwłaszcza, że to wytłumaczenie kłóciło się ze sprawą tamtej Sandy. Kolejną sprawą jest związek Goldinga. Był on tylko z Forest Song i chyba nadal byli razem sama już nie wiedziała. W każdym razie ona jej mówiła jak się poznali. Zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na kobietę przed sobą. - Wybacz, ale nie do końca jestem w stanie to zrozumieć. Powiedziałaś, że atak na Canterlot w czasie ślubu księżniczki był tylko i wyłącznie pomysłem królowej a wy nie mogliście odmówić? - spytała jednak kontynuowała dalej. - Jednak teraz mówisz, że z własnej woli jedno z was ukradło księgę czarnej magii utrudniając przy tym życie waszej rasie. Dlaczego więc wasza królowa na to pozwoliła skoro wszyscy byliście pod jej wolą? Co do związku Goldinga to ci nie wierze kompletnie. Poznałam klacz, z którą był i być może dalej jest. Wiem jak się poznali jednak ty nie masz z tym nic wspólnego - odrzekła twardo.
  11. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal Sam nie wiedziałem, co do końca myśleć. Gdy nasze spojrzenia się spotkały poczułem się trochę dziwnie. Zapewne było to spowodowane tym, że dziewczyna bez wzdrygnięcia potrafiła się wpatrywać w moje zimne oczy. Często ludzie nie potrafili zrozumieć, że po prostu mam takie spojrzenie i się krzywili za pierwszym razem. A ona nie zareagowała. Na dodatek z chwilą, gdy położyła mi dłoń na ramieniu sam nie wiedziałem, co myśleć, ale było to miłe. Uśmiechnąłem się delikatnie czując jej włosy na swojej dłoni. Księżniczki się tak nigdy nie zachowywały. Jednak nadal też upierała się, że nią nie jest. A mimo to z jakiegoś powodu trafiła do naszej akademii i wcześniej czy później zrozumiem, że jest nią. Sophie wpatrywała się w to wszystko z niechęcią. Musiała coś zrobić zanim zajdzie to za daleko. Jak on w ogóle mógł się zainteresować nią? Fryzura niczym mop, a te piegi jak u wieśniaczki... Sytuacja szybko stała się na jej korzyść, gdy doszło do bójki między nigdziarzami. Aktorstwo zawsze było jej specjalnością, a ponieważ nie znała tutaj nikogo jak wcześniej zaznaczyła, postanowiła skorzystać z opiekuńczej natury kuzyna. Cała zbladła w jednej chwili i położyła twarz na jego ramieniu lekko przy tym dygocąc. W końcu to było naturalne, że skoro teraz nie było nikogo innego będzie szukała oparcia u rodziny. - To straszne - jęknęła przerażonym głosem w ramię kuzyna. - Ci nigdziarze są jak zwierzęta. Alan boje się, ja nikogo tu nie znam - mówiła przecierając twarz o ramię chłopaka. - W zamku była straż, która nas strzegła, a tutaj te dzikusy są na wyciągnięcie ręki. Nie pozwolisz im tu podejść, prawda? - Spojrzałem nieco zdezorientowany na Sophie. Zwłaszcza po tym, co zobaczyłem przed chwilą. Nie mogłem się dziwić, że się bała, W końcu dla niej było to coś nowego, a ona zawsze była delikatna. - Spokojnie, Sophie, wilki już uspokoiły sytuacje - powiedziałem ze słabym uśmiechem. Nagle jednak znów spojrzałem na Elisabeth słysząc jej pytanie. Wiedziałem dobrze, że martwi się o przyjaciółkę. - To niestety prawda, nigdziarze nie mają łatwego życia - opuściłem lekko głowę. - Dlatego ci mówiłem, że im dłużej tam będzie tym będzie tylko gorzej. Jeśli będzie trzeba będą próbować ją zmieniać siłą - dodałem bardziej ponuro, aż znowu nie opuściłem wzroku na Sophie, czując jak wciera mi w ramię łzy. Na chwilę dziewczyna podniosła głowę, rzucając nieprzyjemne spojrzenie rudej dziewczynie, ale tylko ona mogła to zobaczyć. Musiała zrobić wszystko by więcej po tym apelu nie rozmawiali ze sobą. Później będzie miała wiele na głowie jak szukanie odpowiedniego księcia czy dbanie o swą urodę by wyglądać najlepiej z księżniczek. Miała nadzieje, że ta wredna dziewczyna szybko nie zda lub zniknie w jakikolwiek inny sposób. Lekko się uspokoiła wtulając się w ramię kuzyna, jakby to jej dodało odwagi. Uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku, czując, że się uspokaja. Może byłem za ostry dla niej. Widać i jej nie było tu tak łatwo jak do tej pory myślałem. Crystal przytaknęła lekko z niemałym uśmiechem, słysząc pytanie Kastora i patrząc na chłopaka, który miał trafić do sali udręki. Jedno trzeba było mu przyznać, potrafił wyrwać się z tłumu. O ile wcześniej wszyscy patrzyli na te żałosną scenkę między zawszanką i nigdziarką tak teraz wszyscy byli zwróceni na niego. Może to był właśnie powód, dla którego to zrobił? Chciał się wyróżnić z tłumu? Jeśli tak było, to na pewno zyskał uwagę wszystkich. Jednak za coś takiego się płaci, a on wkrótce przekona się jak bardzo. Nikt nie będzie okazywał takiego braku szacunku, to był właściwie jedyny powód, że musiał tam trafić. Niewiele ją obchodziło, że pobił jakiegoś innego nigdziarza. Bardziej by się martwiła gdyby zaczęli się klepać po ramionach. Zarówno Thomas jak i Christian nawet nie próbowali walczyć z wilkami. Gdy tylko rzucono ich na miejsca, Christian złapał się za policzek. Czuł jak ten mu spuchł. Dawno nikt go tak nie urządził. Było jednak warto, bo dostanie swoją zemstę. Thomas mógł być twardy, ale nawet on się złamie w sali udręki, był tego pewny. Był nawet ciekawy czy wróci do komnaty cały we łzach, tak to byłby najpiękniejszy widok ze wszystkich. Thomas natomiast nawet nie zwrócił uwagi na dwóch nowych nigdziarzy obok siebie. Nawet, gdy mówiono o jego karze, nie okazał żadnych emocji. Powód tego wszystkiego był prosty. Nie chciał im dawać satysfakcji. Wiedział, że gdyby to zrobił wygraliby z nim, zanim tortury by się w ogóle zaczęły. Nie żałował tego co zrobił i byłby gotowy to powtórzyć. Ból trwa tylko chwilę i w końcu zanika, wiele razy się o tym przekonał. Jeśli więc myśleli, że zacznie ich błagać by mu darowali to się grubo zdziwią.
  12. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna wpatrywała się zszokowana w Anne a raczej jak to powiedziała te Lust Tale. Już kiedyś słyszała część tego imienia a mianowicie Lust jednak nie te drugą część. A więc żołnierze Goldinga mówili prawdę cały ten czas. Kobieta, której do tej pory ufała zawsze ukrywała przed nią swoją przeszłość. Dłonie dziewczyny zaczęły lekko drżeć nie było pewne czy to z powodu gniewu czy też strachu. Rodzina jej jak rzecz jasna Goldinga tyle wycierpiała przez te stworzenia. Zawsze bała się tych stworzeń żywiących się miłością kucyków. Teraz, co prawda wszyscy byli tacy sami jak wszyscy ludzie, ale jak to wszystko zapomnieć? W pierwszej chwili miała ochotę wstać i po prostu odejść stąd nie chcąc nawet o tym myśleć. Jednak zaczęła do niej dochodzić, że z jakiegoś powodu księżniczka i Golding jej ufali. Poza tym ludzie też zrobili wiele krzywd kucykom a jednak Magda była dla niej jak siostra. W końcu znów spojrzała teraz jak na zupełnie nieznaną jej osobę. - Ojciec Goldinga zginął z ręki twoich pobratymców a był naprawdę dobrym kucykiem nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. To od tamtego dnia bałam się o Goldinga, że pewnego dnia podzieli jego los - jej warga lekko drżała, gdy to mówiła. - W czasie buntów niewielka grupka z was wkradła się do Crystal Empire i ukradła księgę mrocznej magii króla, Sombry - zmarszczyła lekko brwi. - Zaatakowaliście nas w czasie najpiękniejszego dnia księżniczki Cadence - starała się panować nad emocjami, gdy to wszystko mówiła. - Nie znam się na waszej hierarchii. Tak samo nie wiem czy chcesz zastąpić dawną królową, gdy wrócimy do domu skoro jesteś jedną z jej następczyń. Jednak chce wiedzieć, czego chcesz od Goldinga? - jej wzrok spoważniał. - To dobry kucyk dość się już wycierpiał należy mu się odpoczynek od tego wszystkiego
  13. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis Kobieta nadal nie otwierała oczu a w jej głowie pojawiały się kolejne obrazy. Tym razem znów była źrebakiem siedzącym samotnie przy stole alchemicznym. Właśnie przygotowywała miksturę według receptury, którą wcześniej otrzymała. Nie była pewna jak wiele razy próbowała jednak za każdym razem efekt był taki sam. Jednak jej mentor ostrzegał ją, że to ciężka receptura i by się zastanowiła czy na pewno chce z niej skorzystać. Jednak była uparta i chciała to zrobić. W końcu za którymś razem z rzędu eliksir nabrał odpowiedniej barwy. Szczęśliwa pobiegła pochwalić się mentorowi. Ogier stał obrócony tyłem czytając jakąś księgę. Powoli do niego podbiegła. - Skończyłam! Skończyłam! - krzyczała piskliwym głosikiem skacząc radośnie. Jednak radość się skończyła a źrebak cofnął przerażony, gdy ogier powoli obrócił się w jej kierunku. Jednak zamiast niego zobaczyła dorosłą siebie. - Niema nikogo, kto by się cieszył twoimi sukcesami - klacz powoli się zbliżyła a źrebak zaczął się cofać przerażony dygocąc. - Zabiłaś jego i wielu innych. Nikt ci nigdy nie wybaczy zrozum to i wróć do mnie - źrebak skulił się na ziemi trzęsąc się. - Przestań! - krzyczało przerażone źrebię. W świecie realnym Crystal ponownie pobladła jakby bardziej niż do tej pory. Uśmiechnąłem się delikatnie na podziękowanie księżniczki i by ich nie męczyć usiadłem pod ścianą w milczeniu. Zamknąłem się we własnych myślach nie wiedząc ile czasu już minęło. Nawet przestałem to dostrzegać. Zastanawiałem się gdzie właściwie teraz zniknęła Lust. Zapewne miała powód pytanie jednak brzmiało, jaki? Myślałem również o Snow jednak widziałem jak bardzo lubi te Magdę na pewno była w dobrych rękach. Ona nie ufała tak komuś bez powodu. Teraz jeszcze musiałem zająć się całą korporacją. Sporo było tego wszystkiego. Czasem podniosłem głowę patrząc na wchodzące pielęgniarki, ale poza tym nie reagowałem. Podniosłem dopiero w pełni wzrok, gdy usłyszałem księżniczki. Spojrzałem na księżniczkę Lunę i powoli się podniosłem z miejsca. - Jak sobie życzysz księżniczko - odrzekłem uderzając pięścią w pierś i powoli podchodząc do drzwi i wychylając głowę na korytarz. Zacząłem się rozglądać jednak wszędzie było pusto. Być może robili chwilową przerwę. Wcale by to dziwne nie było w końcu ja tu jestem, więc jakby, co to je wezwę. Powoli znów spojrzałem na księżniczkę zamykając lekko drzwi. - Nikogo niema - nie byłem do końca pewny, czemu księżniczka o to pytała. Czyżby gorzej się poczuła? Jednak nic na to nie wskazywało. Crystal cień Wszyscy zebrani spoglądali w milczeniu na swoją panią jednak Crystal nadal była w transie. Cokolwiek robiła wskazywało, że wymagało to jej pełnego skupienia. Nikt jednak nie miał zamiaru jej przeszkadzać wszyscy wiedzieli jak bardzo by to było nierozsądne. Gniew Crystal dla nikogo tutaj nie skończyłby się dobrze. Volcanic wyglądała jednak na trochę znużoną. Jednak nawet ona nie odważyła by się przerwać jej. Chciała już jednak zająć się, czym innym. Skierowała spojrzenie na Cyrusa i powoli podeszła. - Miejmy nadzieje, że obudzi się w dobrym nastroju - odrzekła w jego kierunku cały czas na nią patrząc jednak nie zaprzestawała do niego mówić. - Zapewne martwisz sie tym wszystkim. Nie przejmuj się wszyscy to przechodzili w końcu się jednak przyzwyczaisz - odparła z krzywym uśmiechem. - Słusznie zrobiłeś wybierając stronę zwycięzców Snow Night/Ewelina Szymańska Na odpowiedź Anny Snow lekko pokiwała głową w geście zrozumienia. Cieszyła się i to bardzo z takiego rozwoju sprawy. Bała się trochę, że Anna zabierze ją gdzieś daleko poza budynek a tak skoro będą tu nadal to nie oddali się tak bardzo od Magdy. Może ktoś jeszcze do nich dołączy? Kto wie. Szła cały czas w milczeniu, bo nie bardzo wiedziała, o czym może mówić. Jednak zdziwiła się, gdy weszły na poddasze. Gdy tylko się tam znalazły już rozumiała, że to rozmowa tylko między nimi, co zresztą Anna sama powiedziała. Chwilę spoglądała na Annę zajmując miejsce i zastanawiając się nad tym, co powiedziała. - Nie jestem z natury ciekawska - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Jednak ostatnio tyle się stało, że może lepiej bym więcej wiedziała - spoglądała dalej kobietę aż zaczęła kontynuować. - Nazwano cię podmieńcem, na co zaprzeczyłaś. Przynajmniej w pewnym sensie sama również zadałam ci mnóstwo pytań, na które odpowiadałaś mniej lub bardziej wymijająco. Spytam cię, więc może najpierw - ciężko westchnęła i lekko spoważniała. - Skąd znasz mojego kuzyna?
  14. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal Sophie lekko prychnęła pod nosem słysząc opowieść rudej dziewczyny. Czytelnicy byli tacy żałośni, tylko taka myśl uderzyła jej głowę, gdy słyszała to wszystko. Z tego co mówiła wcześniej mieszkała w jakimś żałosnym małym miasteczku pełnym plebsu. Nie rozumieli jaką dostali szansę od losu by wyrwać się z tak żałosnego życia. Kto by nie marzył by trafić do akademii i stać się bohaterem baśni? Starałem się nie zdradzać emocji i skupiać spojrzenie na Kastorze i Poluksie. Robiłem to jednak dla niepoznaki, bo cała moja uwaga była skupiona tylko i wyłącznie na Elisabeth. Słysząc jej historie, nie byłem dłużej w stanie ich tłamsić. mój wzrok znów posmutniał. To było straszne, że jej przyjaciółka miała być wiedźmą, a siedząca obok mnie dziewczyna została porwana prosto z objęć kochającej matki. Nie chciały tu być podobnie jak ja. Jednak w ich przypadku ich rodziny nie chciały by tu trafiły, w moim było inaczej. Gdy tylko skończyła mówić położyłem delikatnie dłoń na jej ramieniu, kierując na nią współczujące spojrzenie. - Naprawdę mi przykro, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co przeszłaś - powiedziałem z nieukrywanym smutkiem. - Twoi rodzice mieli mimo wszystko racje, Dyrektora nie da się tak oszukać. On zawsze wie kogo szuka i pomyłki nigdy do tej pory mu się nie zdarzały - Chwilę na nią patrzyłem w milczeniu, aż otworzyłem usta ponownie. - Jeśli będę mógł zrobić cokolwiek byś poczuła się choć trochę lepiej w tym miejscu daj mi znać, pomogę jak tylko będę w stanie - Nagle spojrzałem kątem oka na Sophie. - Moja kuzynka zabrała sporo rzeczy, jeśli będziesz czegoś potrzebować na pewno chętnie się podzieli - Dostrzegłem szok na twarzy Sophie. - Że jak Alan? - pytała z niedowierzaniem. Spojrzałem na nią kątem oka. - Zrobisz to prawda, Sophie? - Spuściła wzrok na ziemię, chcąc schować nieprzyjemne spojrzenie. - Oczywiście Alan - burknęła pod nosem. Znów uśmiechnąłem się do dziewczyny obok. - Zdradzę ci sekret - powiedziałem już z ciepłym uśmiechem. - Ja też nigdy nie czułem się księciem - szepnąłem tak by tylko ona mnie słyszała. Christian był jeszcze chwile blady, czując silną dłoń Thomasa na sobie, ale na jego twarzy wrócił szyderczy uśmiech, gdy widział jak ta dziewczyna cofa się przerażona przed nim. W końcu zatriumfował i pokazał wszystkim, że jest prawdziwym nigdziarzem i powinien mieć tyle samo szacunku co inni. Jednak nie chciał kończyć jeszcze zabawy, która dawała mu chorą satysfakcję. Chciał się schylić nad dziewczyną by jeszcze ją podręczyć. Gdy miał to zrobić spojrzał na inną dziewczynę, w chwili, gdy się odezwała. Stawała w jej obronie, co z niej była za nigdziarka? Była równie żałosna jak ta, która płakała i chciał jej to pokazać i ją też zmusić do płaczu. W momencie kiedy miał tylko otworzyć usta poczuł teraz na sobie łapsko wilka, który chwycił go za szyje i posadził na miejscu z powrotem, na co zmarszczył brwi. Christian słyszał wszystko, co mówiły nigdziarki za nim, ale się nie przejmował. Pokazał jak okrutny jest i to mu wystarczało. Kątem oka spojrzał na Thomasa, który teraz siedział zaciskając dłonie na kolanach. Christian lekko uśmiechnął się w jego kierunku. - Widziałeś to? - Christian nie ukrywał dumy jaką czuł. - Jeszcze policzę się z tamtą, co mi przeszkodziła i pokaże im kto tu rządzi. Co m... - Nie zdążył dokończyć, bo poczuł ogromny ból, gdy pięść Thomasa uderzyła go prosto w twarz przez co wyleciał z rzędu prosto na granice między nigdziarzami i zawszanami. Był w kompletnym szoku, próbując się pozbierać niczym robak leżący na grzbiecie, aż nie zobaczył jak Thomas idzie w jego kierunku spychając wszystkich, którzy stali mu na drodze, w końcu zbliżył się do chłopaka leżącego na ziemi i podniósł go łapiąc za jego strój. Dobrą chwilę wpatrywał się w niego z pogardą. - Są różnice między złem. a zachowywaniem się jak robal - powiedział twardo ciągle nie spuszczając z niego oczu. - Powinienem skręcić ci kark i oszczędzić światu takiej gnidy - mówił ponuro Thomas, w końcu puścił Christiana na ziemię. Crystal skierowała spojrzenie na całą scenę. Jeszcze nie zaczęli lekcji, a już chcą się zabijać? Spojrzała zimno na Thomasa i wskazała na niego palcem wilkom by przygotowały go po apelu. Musi szybko złamać tego chłopaka, bo był naprawdę niezdyscyplinowany. Pierwszy raz chyba była świadkiem takiego braku szacunku nim się jeszcze lekcje w ogóle się zaczęły. Chyba pobił również rekord szybkości, jeśli chodzi o odbywanie takiej kary. Nie była pewna czy ktokolwiek z nigdziarzy odkąd była dziekanem tak szybko lądował na torturach.
  15. Snow Night Gdy Magda odpowiedziała twierdząco kobieta lekko się uśmiechnęła. Nadal do końca nie wiedziała, co chodzi Annie po głowie jednak słysząc, że może się rozmyślić musiała podjąć ostateczną decyzje a czas był tutaj na niekorzyść zwłaszcza, gdy słyszała słowa Anny. Nadal chciała czekać na powrót Goldinga i księżniczek by od nich dowiedzieć się prawdy jednak nie sądziła by Anna miała powody by kłamać, że wszystko jest dobrze. Sama nie wyglądało, aby coś jej się stało, więc wszystko wskazywało na jej racje. A prawdą było, że im dłużej zwlekała tym rosły szansę, że minie się z księżniczkami i kuzynem a tego nie chciała. Spojrzała ostatni raz z uśmiechem na Magdę i Cloud i powoli wyszła z gabinetu za Anną. Gdy tylko oddaliły się kawałek otworzyła usta. - Więc gdzie chcesz właściwie iść? - spytała celowo nie pytając na razie o główny cel tego wszystkiego. Była zresztą przekonana, że Anna jeszcze by jej o tym nie powiedziała. Zastanawiało ją jednak nadal, co było tak ważne, że chciała mówić na osobności.
  16. Alan, Sophie, Thomas i Christian Słysząc gniew w głosie Elisabeth, ponownie na nią spojrzałem, ale nie było widać w mych oczach jakiejś obrazy czy innych podobnych temu uczuć, a raczej współczucie. Oczywiście na tyle ile byłem w stanie okazać je w swoich zimnych błękitnych oczach. Jak mogłem być na nią zły? Ona po prostu jeszcze tego nie rozumiała, nie pochodziła z naszego świata, dla niej do tej pory, to wszystko było tylko w baśniach, podczas gdy dla nas było normalnym życiem. Zawsze uważałem praktyki Dyrektora za obrzydliwe. Porywanie dzieci, które na zawsze rozstają się z rodziną i trafiają do obcego im świata, to było okrutne. Sophie natomiast spoglądała na Lise z rozbawieniem, słysząc wszystko co mówiła i to właśnie ona odezwała się pierwsza. - Widzisz? - spytała kuzyna kontynuując. - Zostaw ją w spokoju, ona nawet nie chce ciebie słuchać, uważa pewnie, że jesteś gorszy od niej. Słyszałeś ją przecież, Alan? Nasz świat jest okropny natomiast jej wioska taka wspaniała. Zachowuje się jak prosta wieśniaczka, która nic nie rozumie, zresztą nawet podobnie wygląda. Zmieńmy lepiej miejsce i zostawmy ją z jej problemami samą - Spojrzałem na chwilę dość nieprzyjemnie na Sophie, przez co na ten widok się nadąsała. Zaraz potem spojrzałem łagodnie na Elisabeth. - Nie dziwie ci się ani trochę, Elisabeth. Nigdy nie powinniście być w ten sposób zabierani do nas. Każdy powinien mieć wybór niż zostać porwanym i wrzuconym tutaj siłą. Naprawdę mi przykro, że tak to wygląda - Ponownie lekko posmutniałem patrząc na nią. - Widzisz zasada akademii jest taka. Nieważne kim się urodziłeś, rolnikiem, mieszczaninem czy szlachcicem każdy bez wyjątku kto trafi do Akademii Dobra natychmiast staje się księciem lub księżniczką, to samo tyczy się Akademii Zła. Jednak rozumiem, że nie chcesz tego zaakceptować. Domyślam się jak to wszystko niedorzecznie brzmi - mówiłem ponuro z niezwykle słabym uśmiechem. Sophie natomiast była strasznie skwaszona na twarzy, gdy słyszała Alana, jednak nie zdążył tego zobaczyć. Christian miał wrażenie, że zaraz zaśnie słuchając tych bzdur. Naprawdę miał już dosyć i chciał wracać do akademii. Poza tym nadal czuł się wściekły. Thomas najpierw ośmieszył go już na samym początku, gdy wpadli do fosy, a potem z niego zakpił. Na dodatek tamta podróbka wiedźmy również uważała, że można z niego drwić. Nawet zaproponował Thomasowi współpracę, gdy zostanie czarnym charakterem, a on uznał, że będzie mogryfem. Miał już tego po prostu dosyć. Udowodni wszystkim, że jest prawdziwym nigdziarzem. Nagle poczuł jak ktoś go szarpnął dosyć mocno za ramię. Zaraz skierował swój wzrok no winną. Spojrzał na kulącą się dziewczynę, która go przepraszała, a sam w reakcji patrzył na nią z naprawdę nieprzyjemnym uśmiechem. Czuł, że to była jego szansa by pokazać jak jest okrutny. - Ale jesteś żałosna - Zachichotał ponuro, lekko się do niej nachylając. - I ty niby masz być wiedźmą? Słaba przerażona, kto cię tu w ogóle wpuścił? Przynosisz nam wstyd - Splunął obok niej i znów lekko się uśmiechnął. - Wiem, co może ci pomóc. Masz zbyt ładną twarz, sądzę, że jedna lub dwie blizny pomogą ci się bardziej dopasować - Znów się wrednie zaśmiał. Thomas spojrzał kątem oka na scenę. Do tej pory Christian wydawał mu się zwykłym idiotą, ale teraz jak dla niego był żałosny. Zaatakował kogoś słabszego by samemu podbudować własne morale. Powoli wstał by chwycić go za ramię, na co Christian zbladł, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi współlokatorowi.
  17. Alan, Sophie, Thomas i Christian Lekko posmutniałem, widząc reakcje Elisabeth. Nie dziwiła mnie ona jednak, bo kto by inaczej zareagował na taką wiadomość? Nawet mi księciu, który urodził się w tej krainie ciężko było pogodzić się z takim losem. Niestety ona nie zdawała sobie jeszcze najwyraźniej sprawy, że przed przeznaczeniem nie można uciec, a nasz los jest teraz już tylko zależny od Baśniarza. Sophie natomiast nawet nie wyglądała na zdenerwowaną wybuchem dziewczyny. Nadal się uśmiechała i teraz patrzyła na nią z żalem. - Czy trzeba ci to jeszcze namalować żebyś zrozumiała? - spytała przechylając lekko głowę i nadal nie zaprzestając uśmiechu. - Jak powiedział wcześniej mój kuzyn każde z nas ma jakieś miejsce w baśni niezależnie jaką rolę dostanie. Nie ma większego zaszczytu niż trafić do Akademii - westchnęła lekko, mówiąc dalej. - No tak, ale jak ma zrozumieć to Czytelniczka i na dodatek tak prosta? - Spojrzałem na Sophie z oburzeniem, ale ona nadal kontynuowała. - Nie ma baśni nie ma nas. Nasz świat istnieje tylko dzięki baśniom, jeśli zakończone zostaną praktyki akademii my i cały nasz świat zginie - odparła ponuro. Na co sam również spochmurniałem. Nie chciałem by musiała się tym wszystkim martwić. W końcu jednak spojrzałem na Elisabeth. - Obawiam się, że to prawda, bez baśni nie ma naszego świata - odrzekłem niechętnie na samą myśl o tym. - Poza tym domyślam się, że ty masz, do czego wracać jednak tacy jak my już nie. Nieważne ile mamy lat, gdybym nawet stąd teraz uciekł, moja rodzina nie byłaby szczęśliwa tym widokiem. Wszyscy wręcz byli szczęśliwi, że nasza dwójka została wybrana do akademii, tak to właśnie wygląda - kontynuowałem już znacznie bardziej ponuro. - A co do twoich pytań... To niestety na wszystkie muszę odpowiedzieć twierdząco, kot w butach i każda postać jaką poznałaś w baśni, kiedyś była tu uczniem, a potem zaczął się czas ich baśni - Gdy wspomniała o przyjaciółce w Akademii Zła byłem w niemałym szoku. Sophie natomiast spojrzała na mnie z lekkim oburzeniem. - Widzisz? Z nią jest coś nie tak. Ona przyjaźni się z wiedźmą - mówiła cały czas patrząc na mnie, na co spiorunowałem ją wzrokiem i ponownie zamilkła. - Domyślam się, że znałyście się w miejscu, w którym się wychowałyście. Obie jesteście Czytelniczkami - Lekko posmutniałem na samą myśli o tym i cały czas patrząc na Elisabeth. - Im dłużej będziecie w akademii wasza przyjaźń z czasem zacznie zanikać. Akademia zła zmienia ludzi. Nasz świat rządzi się prawem, że księżniczka i wiedźma nie mogą się przyjaźnić. Przykro mi - dodałem na koniec. Thomas zmarszczył lekko brwi, nadal tego słuchając. Wiedział, że musiał się postarać żeby nie skończyć po pierwszym roku jako jakieś prosie. Nie miał zamiaru również nie zdać. Nikt nie wiedział co się z takimi działo, ale on na pewno nie miał zamiaru tego sprawdzać na własnej skórze. Niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć. Pytanie jednak nadal brzmiało czy chciał być pierwszoplanowym złym charakterem czy zwykłym sługusem? Nie miał ochoty by zmienili go w jakiegoś trolla czy coś, a tak często kończyły sługusy. Christian natomiast był niemal pewny, że mu się uda zdać wszystko tak jak chce. Wiedział, że ta zapłakana dziewczyna czy podróbki nigdziarzy, to najmniejszy problem. Oni nigdy nie będą prawdziwymi nigdziarzami. Nawet jeśli Thomas chciał robić za groźnego, to nadal jednak bał się jakiejś śmiesznej dziewczyny, co było żałosne. Gorzej będzie z całą resztą, to mogła być już konkurencja.
  18. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal Uśmiechnąłem się delikatnie, słysząc, że Elisabeth pomimo tego incydentu nie oceniła mnie jako jakiegoś potwora bawiącego się uczuciami innych. W końcu nigdy taki nie byłem i nie chciałem być. Nie kończyłem tamtych związków, dlatego, że bawiło mnie łamanie serc innych, to nigdy nie były łatwe decyzje, ale czasem były po prostu najlepsze. Poza tym nigdy nie zauważyłem by którakolwiek z tamtych księżniczek ukazała coś poza gniewem i to bardziej związanym ze stratą czasu niż związanym rozstaniem ze mną. Mimo to nie rozumiałem zachowania Sophie. Dlaczego powiedziała coś takiego tej dziewczynie? Naprawdę mnie tak widziała? Poza tym, dlaczego tak bardzo chciałem jeszcze spotkać tę Czytelniczkę? Ledwo ją znałem i nic niemal o niej nie wiedziałem, więc dlaczego cieszył mnie fakt, że była chętna by jeszcze mnie spotkać? Wszyscy siedzieli w milczeniu słuchając przemówienia Kastora i Polluksa. Dopiero, gdy zaczęli mówić o bezstronności Dyrektora zaczęło robić się gorąco. Christian dołączył do okrzyków oburzenia z innymi nigdziarzami, przy okazji wysyłając obraźliwe okrzyki w kierunku zawszan. Thomas natomiast nawet się nie ruszył z miejsca, siedząc spokojnie jakby był znudzony, co nie było do końca prawdą. Słuchał uważnie przemówienia, a sam też czytał niejedną baśń. To była prawda, porażki zła były wręcz, aż za częste by nie pomyśleć, że ktoś w to nie ingeruje. Z drugiej strony, uważał też, że winne były tu również czarne charaktery, które dawały się głupio zabijać. Za każdym razem byli przechytrzeni przez dzieci czy durne kosmate zwierzątko i to w tak durny sposób, którego za cholerę nie pojmował. Zastanawiał się jak oni w ogóle byli w stanie ukończyć akademię robiąc tak durne błędy. Crystal natomiast zmrużyła oczy widząc zachowanie swych przyszłych uczniów. Czuła, że na początek będzie się musiała chyba wziąć za tresurę tych zwierzaków. Sama nie była zachwycona zwycięstwami dobra, ale nie była też pewna czy to wina Dyrektora. Sekret być może krył się gdzie indziej. Chociaż kto wie... być może to on jest winny? Nadal nie była w stanie rozwiązać tej zagadki. Nagle do Thomasa dotarł głos Christiana, gdy mówiono o tym jak mogą skończyć uczniowie. - Mi pisana jest rola wielkiego czarnego charakteru, zobaczysz to sam, być może wtedy nie będziesz musiał służyć tej jędzy, bo będziesz mi asystował - mówił jakby już był pewny swojej przyszłości. - Najpierw zrób coś na tyle imponującego by udowodnić, że jesteś tym wielkim czarnym charakterem, a nie tylko mocnym w gębie, bo papuga gadać też potrafi - odparł Thomas z chytrym uśmiechem. Natomiast Christian się strasznie nabuzował i odwrócił wzrok. Thomas na pewno nie miał zamiaru nikomu służyć, ale sam też nadal nie wiedział, co chce robić po akademii. Na pewno nie miał zamiaru skończyć jako warzywo czy inne badziewie. Sam lekko zmarszczyłem brwi, słysząc słowa, które padły. Nie obchodziły mnie obelgi ze strony nigdziarzy, natomiast Sophie uśmiechała się do nich z wyższością, słysząc tylko ich oburzenie. Nadal nie byłem do końca przekonany czy powinienem tu być. Spoglądałem na książęta. Wszyscy niemal wyglądali jakby już byli bohaterami baśni, a ja nadal nie potrafiłem zachowywać się dokładnie jak oni. Bohater drugoplanowy w zupełności mi wystarczał, byle nie skończyć w znacznie gorszej roli. Nagle usłyszałem ponownie Elisabeth. Spojrzałem na nią teraz ponuro, zastanawiając się jak jej to powiedzieć. Nim jednak otworzyłem usta pierwsza zrobiła to Sophie. - Zapewne niedługo się przekonasz, jako jedna z pierwszych - zaszczebiotała z niezwykle ciepłym uśmiechem, a ja spojrzałem na nią z takim oburzeniem, że lekko się cofnęła. Co się z nią działo? Czy to akademia tak na nią działała? Skierowałem spojrzenie na Elisabeth. - Nigdy nie powinniśmy byli tu trafić - powiedziałem ponuro, ciężko na nią patrząc. - Wiem, że nie możesz wiedzieć, bo niby jak? Widzisz Elisabeth... W tym świecie nie wszystko jest takie łatwe, ale każdy kto trafi do akademii ma swoje miejsce w baśni. Najlepsi z nas dostaną własną baśń i będą znani w całej Puszczy - Sophie uśmiechnęła się do rudej dziewczyny jakby to była mowa o niej. - Ci gorsi staną się bohaterami drugoplanowymi, czyli będą zapewne odgrywali mniej ważną rolę w baśni tych pierwszych, ale ci najgorsi... - skrzywiłem się na samą myśl. - Zostaną mogryfami... Zmienią ich w rośliny lub zwierzęta, gdzie przeważnie kończą ścięci lub wyrwani przez kogoś lub w najgorszym wypadku skończą na czyimś stole - dodałem bardziej ponuro niż dotychczas.
  19. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis Crystal nadal nie otwierała oczu będąc cały czas bladą i nie wyglądało jakby w najbliższym czasie miało jej się polepszyć. Na chwilę nawet lekko jęknęła przez sen jakby z przerażenia by zaraz obrócić się na bok. Spojrzałem na nią kątem oka. Co prawda zrobiła rzeczy straszne, ale to nie była ona a tamto coś. Nie wiedziałem, co się z nią dzieje, ale chciałem jej pomóc. Jednak, co mogłem zrobić? Nawet gdybym miał swoją prawdziwą formę takie problemy przekraczałaby moje możliwości. Nagle jednak doszedł do mnie głos księżniczki i skierowałem wzrok na nią. Delikatnie się uśmiechnąłem widząc, że zgadza się na moją prośbę. - Dziękuje księżniczko - odparłem sięgając po telefon. Nie chciałem przeglądać jej prywatnych spraw tylko zrobić to, co obiecałem. Zgodnie z jej instrukcjami najpierw napisałem do księżniczki Twilight odnośnie raportu. Następnie zająłem się sprawą prezydenta Ameryki odnośnie jego przyjazdu do Polski i spraw z tym związanych. Starałem się pisać przy tym jak należy używając wszelakich zwrotów grzecznościowych, jakich księżniczka by użyła. Nie raz widziałem jak jeszcze w Equestrii podpisywała stosy dokumentów, gdy stałem jej na straży, więc nie miałem z tym problemów. Poza tym i w tym świecie nie pierwszy raz robiłem tego typu rzeczy. Po pewnej chwili przetarłem dłonią czoło patrząc znowu na księżniczkę. - Wszystko jak kazałaś księżniczko - szepnąłem w jej kierunku nie będąc pewnym czy nie zasnęła. Gdyby tak się stało nie chciałem jej budzić. Musiał odpocząć to był dla nas wszystkich ciężki dzień, ale dla księżniczek już zwłaszcza. Byłem przekonany, że w razie, czego zdołam ją przez chwilę zastąpić. W końcu niedługo miałem zacząć zarządzać ogromną korporacją na samą myśl przeszły mnie dreszcze. Crystal cień - Skoro tak mówisz - odparła Volcanic, ale w jej głosie raczej nie było słychać by wierzyła w powodzenie tego planu. Nawet gdyby jakimś cudem się tu wdarli to zanim by dotarli do Star oni by zdążyli już ją zabić, więc nic by z tego nie wyszło. Powoli przemieszczała się naprzód nic nie mówiąc przez kolejne pary opancerzonych drzwi a wszędzie były straże i kamery. Ponadto widać było jeszcze inne dziwne zabezpieczenia, które teraz były najwyraźniej wyłączone podobnie jak wartownicy, których Cyrus wcześniej już widział. Sama forteca była niczym labirynt, w którym łatwo było się zgubić. W końcu jednak kobieta w asyście swej ochrony otworzyła ostatnie drzwi. W wielki pomieszczeniu było wielu ludzi. Jednak najbardziej charakterystyczny był mroczny cień stojący na dziwnym kamieniu. Teraz istota miała zamknięte w pełni oczy i wyglądała jakby gromadziła moc. Volcanic podeszła do jednego z ludzi. - Co się stało? - Ponownie wpadła w trans chyba szuka połączenia z tą drugą - odparł mężczyzna w jej kierunku. - Świetnie znów obudzi się wściekła - pokręciła lekko głową i spojrzała teraz na Cyrusa. - Musimy zaczekać aż do nas wróci do tego czasu możesz się pokręcić po tej sali lub pogadać z kimś. Ostatecznie usiądź i spokojnie czekaj jednak nie opuszczaj sali, bo Crystal się wścieknie, gdy otworzy oczy a wierz mi nie chcesz tego widzieć - odparła z krzywym uśmiechem. Snow Night/Ewelina Szymańska - Porwać mnie? - Spytała nieprzytomnie patrząc na Annę. Pamiętała, co prawda, że chciała o czymś z nią porozmawiać. Ale czy była to dobra okazja? Księżniczki i jej kuzyn jeszcze nie wrócili. Co prawda mówiła, że wszystko jest dobrze jednak wciąż się trochę o nich martwiła nie mówiąc tego, że niedawno spędziła długi czas bez Magdy najpierw przez szarady Goldinga a potem, gdy razem z księżniczką wyruszyła go zobaczyć. Annę też lubiła, ale to jednak Magda była jej najlepszą przyjaciółką. Słysząc jednak odpowiedź Magdy zrozumiała, co należy zrobić. Powoli podeszła do przyjaciółki. - Spotkamy się potem prawda? - spytała ze szczerą nadzieją patrząc na nią. Uśmiechnęła się delikatnie do Cloud widząc, że ta na chwilę podniosła wzrok. Naprawdę było zabawne, że to właśnie Magda a nie, kto inny był jej tu najbliższy nie licząc Goldinga. Naprawdę nie wiedziała jak sobie do tej pory dawała radę bez niej.
  20. Alan, Sophie, Thomas i Crystal Bardzo chciałem zobaczyć ponownie Sophie, odkąd tylko przybyliśmy do akademii, a jednak moment, w którym się pojawiła nie mógł być gorszy. Naprawdę chciałem jeszcze pomówić z tajemniczą księżniczką lub Elisabeth jak już wcześniej się przedstawiła. Nie rozumiałem tego do końca, ale było w niej coś czego nie potrafiłem wyjaśnić, a bardzo chciałem dowiedzieć się, co to było. Przecież nie była pierwszą księżniczką, z którą rozmawiałem i nawet jej nie znałem, ale z jakiegoś powodu chciałem ją poznać lepiej. Jak do tej pory nie zostało powiedziane na apelu nic czego bym się nie spodziewał. Jednak otworzyłem szeroko oczy, gdy dotarły do mnie słowa Elisabeth. Sophie natomiast na niewielką chwilę rzuciła jej bardzo nieprzyjemne spojrzenie. Ja łamaczem serc? O czym ona mówiła? - Sophie, o czym ona mówi? - spytałem patrząc teraz na nią, mówiłem szeptem, tak aby nie przeszkadzać na apelu. - Alan trwa apel - odrzekła jakby nie chciała się w to zagłębiać i patrzyła dalej na nauczycieli. - Sophie... - powiedziałem już bardziej twardo. - Sam wiesz jak jest - mówiła dalej jakby nie chciała tego drążyć. - Nie do końca. Może więc wyjaśnisz to jak idiocie i powiesz, dlaczego kazałaś oddać sobie jej róże - Patrzyłem teraz na nią bardziej ponuro niż kiedykolwiek. W końcu ciężko westchnęła, patrząc prosto na mnie. - Przecież to nie pierwszy raz byłby gdybyś zbył jakąś księżniczkę. Wiele ich poznałeś, a wasze związki nie trwały dłużej niż parę godzin - Nie mogłem wprost uwierzyć w to co słyszę. - Tak mnie postrzegasz, Sophie? - pytałem z niedowierzaniem, wciąż na nią patrząc. - Te związki nie miały przyszłości. Były aranżowane przez moich rodziców. Tak samo te księżniczki nie były mną zainteresowane. Chciały czegoś innego. Nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić - Sophie spojrzała na mnie lekko marszcząc brwi. - Więc chcesz powiedzieć, że teraz byłoby inaczej? Sądzisz, że byłbyś w stanie stworzyć z nią jakiś związek? - Spojrzałem na chwilę na Elisabeth, a zaraz potem na Sophie. - My się ledwo znamy jak mam ci niby odpowiedzieć na to pytanie? - Naprawdę nie wiedziałem, co miałem niby powiedzieć w tej sytuacji. - To odpowiedz na inne, dlaczego rzuciłeś różę właśnie do niej? - Lekko się zamyśliłem, szukając dobrego słowa, aż w końcu znów się odezwałem. - Róża poleciała tam gdzie miała, Sophie i proszę byś tego nie kwestionowała - Słysząc to widać było, że chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie zamilkła. Wtedy znów spojrzałem na Elisabeth. - Jeśli pomimo ostrzeżeń mojej kuzynki nadal będziesz zainteresowana by porozmawiać z tym łamaczem serc, to będę zaszczycony mogąc jeszcze cię spotkać Elisabeth - Rzuciłem z delikatnym uśmiechem w jej kierunku. Słuchając tego wszystkiego, Thomas przypomniał sobie dzień, gdy na jego oczach zabici zostali jego rodzice błagając swych oprawców o litość. To był ostatni raz, kiedy płakał. Nigdy więcej mu się to nie zdarzyło, bo wiedział, że w życiu trzeba być twardym i nie ukazywać uczuć, tylko tacy mogli przetrwać w tym świecie. Czy więc można go było nazwać złym? Nie to nie on był zły, a świat, który otaczał wszystkich, a on się po prostu dopasował. Nie powinien był trafić do tej durnej akademii, bo niby z jakiego powodu? Skoro tak jednak miało być to jakoś sobie poradzi. Zresztą nie miał wyboru. W międzyczasie dziekan zła skupiła teraz swoje spojrzenie na przestraszonej Czytelniczce i pozwoliła sobie na delikatny uśmiech. To było dopiero wyzwanie, ale przynajmniej w tym roku nie będzie się nudzić. Zmienić kogoś takiego w okrutnego nigdziarza zawsze było ciekawym doświadczeniem. Być może ten rok nie będzie taki nudny. Kilkoro uczniów ją mimo wszystko zainteresowało. Miała przy tym nadzieje, że jej nie rozczarują i szybko nie odpadną, bo wtedy nie będzie zabawy.
  21. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal Aidan nic nie odpowiedział jak do tej pory. Nie byłem w sumie pewny, co powinien zrobić, bo sam nie byłem nigdy w tym najlepszy. Dlatego właśnie uznałem, że najlepiej mu będzie wysłuchać serca, jeśli chodzi o takie decyzje niż samemu miałbym mu rady w takiej sprawie udzielać. Skoro jednak zdecydował zamilknąć to i ja nic już nie mówiłem, czekając, aż się zacznie. Jednakże nim którykolwiek z nauczycieli zdążył przemówić ponownie usłyszałem głos, ale nie Aidana. Obróciłem swój wzrok by na jego miejscu zobaczyć tajemniczą rudowłosą dziewczynę, która niedawno złapała mają różę i przy tym tą samą co jeszcze wcześniej wpadła do zbrojowni uciekając przed wróżkami. Patrzyłem na nią z zaciekawieniem, słuchając wszystkiego, co mówi. Była inna niż wszystkie księżniczki, które do tej pory poznałem, zachowywała się zupełnie inaczej. Wszystko jednak się wyjaśniło, gdy zdradziła skąd pochodzi. Była więc Czytelniczką? Chwilę wpatrywałem się w jej dłoń w osłupieniu, aż w końcu delikatnie ją chwyciłem i zbliżyłem do twarzy lekko muskając jej dłoń ustami, a kiedy ją odsunąłem, spojrzałem na różę, która położyła na moich nogach. - Rzuciłem ją z pewnym postanowieniem, ale na razie wolałbym zachować to dla siebie - powiedziałem spokojnie, cały czas spoglądając na kwiat, aż lekko go złapałem dwoma palcami wciąż na niego patrząc. - W miejscu, z którego pochodzę są bardzo powszechne i dlatego przypominają mi dom - Wtedy też spojrzałem na dziewczynę. - Nie rozumiem skąd ten brak wiary u ciebie, pozwolisz? - Nim zdarzyła odpowiedzieć zbliżyłem kwiat do jej włosów ponownie go lekko w nie wplątując, ale tak by teraz wyglądał należycie. - Ty go dostałaś i należy do ciebie, jeśli tylko tego chcesz - dodałem, delikatnie się do niej uśmiechając. - Jestem Alan ze Śnieżnych Wzgórz droga Elisabeth i z tego miejsca bardzo pragnę cię przeprosić, gdyż pewnie mnie nie pamiętasz, ale wpadłaś na mnie w zbrojowni - Wbiłem lekko paznokcie w spodnie, marszcząc przy tym brwi. - Przepraszam, że ci wtedy nie pomogłem, nie wiem dlaczego, ale po prostu nie potrafiłem. Nie potrafię tego wyjaśnić, tak samo jest mi przykro, bo wiem dobrze, co cię spotkało... - Nim dokończyłem nagle usłyszałem swoje imię. Sophie przemieszczała się między ławkami, ale rude straszydło zdążyło ją zostawić trochę w tyle. Była niemal przekonana, że ta róża wylądowała we włosach tej Czytelniczki przez czysty przypadek. Wiele mogła powiedzieć o swoim kuzynie, ale nigdy by nie pomyślała, że cierpi na taki brak gustu. Nie było, więc na pewno powodu do zmartwień. Nagle spostrzegła jak tamta już dotarła na miejsce. Nie mogła niestety usłyszeć o czym mówią, ale zobaczyła jak ta kładzie różę na jego nogach. Czyli dała sobie spokój? Pomyślała ze szczerym uśmiechem, nagle jednak zdębiała widząc dalszą scenę. Jej kuzyn pocałował dłoń tej rudej czarownicy i wplątywał jej różę w jej włosy? Teraz musiała szybko zareagować. Powoli zbliżyła się by stanąć po drugiej stronie kuzyna. - Alan! - krzyknęła radośnie siadając obok niego i racząc ciepłym uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało. Nie mogę się tu zupełnie odnaleźć, pozwolisz, że się dołączę i posiedzę z wami? - Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, ta położyła dłoń na jego ramieniu lekko dotykając placami jego mundurka. - Niesamowite są nieprawdaż? W końcu wyglądasz jak prawdziwy książę, a nie jak wtedy gdy biegałeś ubrany w tamte okropne ciuchy... - Zawsze mieliśmy na to nieco inne spojrzenie - odrzekłem patrząc na nią i ponownie spojrzałem na tajemniczą rudą dziewczynę. - Sophie posłuchaj... - W tym jednak momencie zaczęli mówić nauczyciele i nie mogłem dokończyć. Ponownie spojrzałem na Elisabeth i lekko się do niej uśmiechnąłem. Thomas zmarszczył lekko brwi patrząc jak dwa burki przemawiały w ich kierunku. Westchnął ciężko, widząc to wszystko. Najpierw wilki z batami, a teraz jeszcze psy robią za nauczycieli, czy ktoś ma tu jakąś słabość do czegoś czy jak? Christian natomiast wyglądał już na niesamowicie znudzonego, zupełnie jakby miał zaraz zasnąć i spaść z krzesła. Nawet nie ukrywał jak bardzo go to nudzi. Sama Crystal natomiast nie przerywała Kastorowi i Polluksowi. W jej uznaniu im szybciej wszystko powiedzą tym szybciej zajmą się ciekawszymi sprawami niż siedzenie tutaj. Nadal jednak obserwowała badawczo nowych nigdziarzy.
  22. Alan, Sophie i Crystal Siedziałem spokojnie, wpatrując się w nauczycieli i trzymając dłonie pod brodą. Starałem się ignorować przybyłe tu księżniczki, chcąc tylko skupić się na samym rozpoczęciu. Czy jednak naprawdę tak było? Bardzo starałem się tego unikać, ale ten obraz do mnie powracał. Tajemnicza księżniczka wpadająca do zbrojowni i ta sama łapiąca moją róże. Czy to wszystko mogło być tylko przypadkiem? Nie celowałem kwiatem w nikogo, bo to przeznaczenie miało go poprowadzić. Byłem pewny, że spadnie na ziemię i wtedy magicznie inna róża zmieniła jej trajektorię. Co ja jednak wiedziałem o tej księżniczce? Na pewno to, że nie przypominała żadnej innej. Było w niej coś dziwnego oraz niepojętego. Nad czym ja tak właściwie myślę? To był tylko zapewne przypadek, nic więcej. Skierowałem swe spojrzenie na Aidana. - Dobrze, że nie oceniasz po tym jak wygląda - powiedziałem nadal myślami będąc gdzie indziej. - Nasze serca są ważniejsze niż to co widzimy - Na chwilę rzuciłem okiem w kierunku dziewczyny, o której mówił. Tam właśnie również siedziała tajemnicza ruda księżniczka. Otworzyłem szeroko oczy, widząc tam i Sophie. Byłem przekonany, że była już tutaj wśród innych księżniczek szukając swego księcia. Najwyraźniej o czymś rozmawiały. Czy one się znały? Myślałem raczej, że woli towarzystwo innych bardziej podobnych jej księżniczek. Człowiek jak widać całe życie się uczy. - Na ostatnie pytanie ci nie odpowiem. Wysłuchaj serca i sam zdecyduj, co zrobić - dodałem i zaraz skierowałem wzrok na nauczycieli. Sophie była pewna, że zaraz ją coś trafi. Chociaż nadal się uśmiechała była strasznie wściekła. Przeklęta ruda zmora, nie chciała oddać róży. Odrzuciła nawet jej współczucie. Jednak ta druga obecnie bardziej ją zirytowała. Mówiła jej o róży w komnacie i była zgodna do współpracy. A teraz, gdy róża wypadła tak blisko robiła wszystko by tamta jej nie oddała. Miała nawet kilka razy ochotę coś powiedzieć, ale one nawet nie dawały jej dojść do słowa. Najgorsze zaszło dopiero potem, gdy ten rudzielec nagle wstał i zapowiedział, że porozmawia z jej kuzynem. Nie podobało jej się to ogniste spojrzenie, które wbiła w nią. Nie mogła na to pozwolić. Zbyt wiele dziwnych rzeczy się już stało. Najpierw ta róża, a potem jej pomachał. A co jeśli znajdą wspólny język? Kiedyś by Alana o to nie podejrzewała, ale teraz nie była taka pewna. Zignorowała ironiczne słowa Stephanie i sama ruszyła ku Alanowi. Musiała przerwać tę rozmowę. Crystal zwróciła swe zmrużone oczy na Kastora, a potem następnie na uczniów. Nie mogła zaprzeczyć, że to się robiło nudne. Zawszanie zachowywali się jakby już mieli brać ślub, podczas gdy część z nich dopiero się poznała. Jej uczniowie też zapewne byli już znudzeni tymi widokami i ciężko im się dziwić. Sama również miała już ochotę wrócić do swoich zajęć i skończyć ten cyrk. Stanie w miejscu było niezwykle nudne, a miała już naprawdę ochotę poznać lepiej przyszłe czarne charaktery.
  23. - Jeśli tego sobie właśnie życzysz - odparłem w jej kierunku z drobnym uśmiechem. Nie wiem, dlaczego ale ta rozmowa sprawiła, że poczułem się nieco lepiej po tym wszystkim. Być może wizja Toma, który traci zęby pod silnym uderzeniem to sprawiała. Jednak sądziłem, że to po prostu towarzystwo Elisabeth. Gdy była ten cały czas w skrzydle lub nieprzytomna po prostu czegoś mi brakowało a gdy byliśmy tu znowu razem wszystko było idealnie. Poza tym nie działo się nic nadzwyczajnego bym musiał to jakoś szczególnie obserwować. Właściwie każdy skupiał się na czymś, co nie miało nic wspólnego z lekcją. A jednak nadal mnie zastanawiało jak zareaguje Tom, gdy dowie się jak popsułem mu plan, jaki by nie był. Wiedziałem jednak, że to na pewno nic dobrego. W końcu jednak doszło do tego, że profesor zdecydował się przemówić. Natychmiast nie spodobała mi się informacja, którą zaczął. Nie miałem nigdy jakiś wielkich problemów z częścią pisemną eliksirów, ale praktyka była po prostu znacznie ciekawsza. Pisanie było zwykle strasznie monotonne, ale niestety nie było sposobu uniknąć tego. Jednak nie sposób było się nie zgodzić z logiką ze strony profesora. To zawsze była ważna część egzaminów niezależnie jak nudna by nie była. Więc starałem się ignorować jęki innych. Dopiero, gdy ponownie Elisabeth odezwała się w moim kierunku skierowałem na nią wzrok. - Co by się nam nie trafiło nie będzie źle, bo możemy pracować razem - odrzekłem w jej kierunku lekko się uśmiechając. Co prawda też wolałem przepis jednak nieważne jak trudne czy nudne było zadanie dopóki mogłem pracować z nią byłem pewny, że razem sobie poradzimy ze wszystkim.
  24. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal - To prawda, jest z pewnością bardzo dobrą nauczycielką - odparła Crystal, przyglądając się różom zawszan, które latały teraz po całym pomieszczeniu. Nigdy nie rozumiała tej durnej tradycji. Jakim cudem zło mogło przegrywać z kimś takim? - Jednak wielu pragnie tego stanowiska, a ja nie śpieszę się na emeryturę, a przynajmniej dopóki nie zobaczę choć raz baśni, w której zło ponownie wygra - dodała z krzywym uśmiechem, patrząc teraz kątem oka na wcześniej wspomnianą nauczycielkę. Thomas spoglądał na ten cyrk niemal krzywiąc się na wszystkie strony. Miał wrażenie, że mu niedobrze, gdy widział wszystkie te róże latające wokół. Nie wyobrażał sobie jak chłopak może się tak poniżyć, ubrać w coś takiego jak ci żałośni książęta, a potem wpadać tu uśmiechając się jak kretyn i rzucać tymi durnymi kwiatami. Zawszanie mieli naprawdę dziwne metody ukazywania uczuć. Z drugiej strony co go to obchodziło. Dobrze, że on nie jest jak jeden z tych klaunów. Widząc to wszystko, był pewny, że on jest z pewnością nigdziarzem, a do tamtych by nie pasował. Tutaj przynajmniej nie musi się przed nikim poniżać. Christian widząc to wszystko pokazywał palcem tylko na zawszan i śmiał się z nich niemal przewracając się przy tym z krzesła, ale podobnie jak Thomas nie komentował tego na głos. Nadal do końca nie byłem pewny czy ktoś złapał moją różę, aż nagle ją zobaczyłem. Była trzymana przez tę rudą dziewczynę, tę samą, której wtedy nie pomogliśmy. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy wpadła do nas przerażona. Czy już się poddała i uległa zasadom akademii? Cieszyłem się, że nic jej nie było, ale byłem również zdziwiony, że to właśnie ona złapała moją różę. Nie przeszkadzało mi to, ale po prostu się tego nie spodziewałem. Czy to miało być to przeznaczenie, o które prosiłem? Nie byłem pewny czy tak jest. Gdy tak na nią tak patrzyłem miałem wrażenie jakby było w niej coś czego wcześniej u innych księżniczek nie widziałem. Zauważyłem jak zaczęła do mnie machać, więc sam lekko uniosłem dłoń by zrobić to samo, zaraz jednak odszedłem i zająłem miejsce przy innych. Sophie nie była zdziwiona tym, że dostała różę. Powoli zwinęła parasolkę i uśmiechnęła się ciepło do księcia, który jej ją podarował. Zaraz potem zbliżyła ją do nosa by poczuć jej zapach. Zaczęła się również rozglądać w poszukiwaniu swojego celu. Nigdzie nie mogła zobaczyć róży, którą by miał rzucić Alan. Czy ona zaginęła gdzieś w tym tłumie? Gdy tak rozglądała się po księżniczkach, zauważyła, że jej dwie współlokatorki również je dostały. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Była ciekawa czy to jakiś książę był w aż takiej desperacji czy może zebrały je z ziemi. Stawiała raczej na to drugie. Nagle ją zatkało, gdy zobaczyła, jaką różę trzyma ta upiorna ruda dziewczyna. Na dodatek machała jej kuzynowi, a ten zrobił to samo. Czy mu całkiem już odbiło? Pomyślała i natychmiast wstała, kierując się prosto do rudej dziewczyny. - Witaj, Lisa prawda? - Ton Sophie wydawał się znacznie cieplejszy niż do tej pory jak rozmawiały. Na jej twarzy widniał naprawdę ciepły uśmiech, który nie mógł wskazywać na nic złego. - Nie jestem pewna czy się przedstawiłam, a powinnam była to zrobić, więc wybacz moje maniery - mówiła dalej z niezwykle ciepłym uśmiechem. - Jestem Sophie ze Śnieżnych Wzgórz. Posłuchaj, czy pozwolisz mi uwolnić się od tej róży? Słyszałam jak mówiłaś w komnacie jak wiele straciłaś, gdy cię tu sprowadzono, a to nie było sprawiedliwe - Pokręciła lekko głową, a w jej oczach pojawiło się nagłe zmartwienie. - Straciłaś tak wiele, a nie chce byś miała jeszcze złamane serce - Jej głos z każdą chwilą coraz bardziej się łamał. - Widzisz znam księcia, który ją rzucił i niejednej księżniczce je złamał, więc czy pozwolisz mi? - spytała, wyciągając dłoń ku róży.
  25. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal Chłopak nadal starał się nie patrzeć na dziewczynę mając opuszczone oczy. Nie potrafił tego zrozumieć, ale był zupełnie jak sparaliżowany. Przecież nigdy tak do tej pory nie było. Czy on się jej bał? Nie to nie mogło być to. A jednak od chwili, gdy pierwszy raz jej wtedy zwrócił uwagę za każdym razem na nią wpadał i za każdym takim razem czuł się równie dziwnie. Chociaż starał się o niej nie myśleć, nie potrafił tego nie robić. Delikatnie zadrżał, czując jej palec na swoim ramieniu. Co się z nim działo? Dlaczego ciało odmawiało mu posłuszeństwa, to nie miało sensu. Nic nie odpowiedział, ale dobrze słyszał jej słowa. Nie potrafił po prostu, choć był wściekły, bo wiedział, że ta dziewczyna teraz będzie miała nad nim przewagę i na pewno spróbuje to wykorzystać. Gdy tylko odeszła Thomas zdołał znów podnieść głowę, a przynajmniej dopiero, gdy usłyszał Christiana. - Jak ona mnie nazwała? - warknął wściekle. - Chyba czas by dostała nauczkę. Skoro ty nie chcesz tego zrobić sam się tym zajmę i nigdy już siebie w lustrze nie pozna. Pokaże jej jaka jest różnica pomiędzy prawdziwym nigdziarzem, a żałosną podróbką - Powoli chciał już za nią ruszyć, gdy nagle jęknął z bólu. Spojrzał na ramię i szybko dostrzegł na nim silną dłoń Thomasa, który ściskał go teraz bardzo boleśnie, aż w końcu pociągnął go z powrotem do szeregu, uderzając przy okazji jego ciałem o ścianę. - Co ty wyprawiasz? Naprawdę chcesz być jej sługusem? - Thomas znów obdarzył go takim spojrzeniem, że ten szybko zaczął żałować tego pytania. - To moja sprawa i sam się tym zajmę, rozumiesz? - Christian nie był, co do tego przekonany, ale pokiwał głową w akcie zgody. Prawdą było, że nadal wolał z nim nie igrać. Sam Thomas zmarszczył brwi, wchodząc teraz z resztą nigdziarzy. Następnym razem, gdy się spotkają to on będzie rozdawał karty, był tego pewny, nie miała nad nim żadnej władzy dodał sobie w głowie, spychając przy tym innych, którzy stali mu na drodze niczym taran. Zaraz potem znów usiadł po środku Christiana i Navina. Zanim cokolwiek się zaczęło, oczy zarówno Thomasa, Christiana, Sophie jak i Crystal skupiły się na scenie, która miała miejsce w sali. Nigdziarka i księżniczka spowite niczym w przyjacielskim uścisku, co nie miało żadnego sensu. Thomas, widząc to, zaraz odwrócił wzrok, na chwilę znów spoglądając na Elvirę, ale równie szybko wbił oczy w ziemię. Ten widok wcale mu nie pomagał, a tylko pogarszał sprawę. Czy wszyscy nigdziarze tu mieli podobny problem, co on? Christian natomiast śmiał się lekko pod nosem, widząc to wszystko. Sophie była zażenowana tym widokiem. Teraz była już niemal przekonana, że Dyrektor sprowadził tu aż dwie wiedźmy, a jedną w ramach żartu przydzielił najwyraźniej do ich akademii. Dziekan Crystal spoglądała na to z zaciekawieniem. Chyba już wiedziała z kim może być problem w tym roku i komu trzeba będzie poświęcić sporo uwagi. Dopiero słowa Dziekan Dobra wyrwały ją z tych przemyśleń, ale równie szybko zmarszczyła lekko brwi słysząc drugi głos. - To bardzo miłe, że dzielisz się z nami swoimi uwagami droga Lesso, ale wolałabym byś robiła to dopiero wtedy, gdy zostaniesz o to poproszona - Rzuciła ponure spojrzenie nauczycielce. Miała z nią wiele problemów, ale nie mogła jednocześnie zaprzeczyć, że była jedną z najlepszych. Mimo wszystko powinna wiedzieć gdzie jest jej miejsce. - Mimo to muszę zgodzić się z nauczycielką klątw i pułapek. Wcześniej czy później zrozumieją, że nie ma przyjaźni między dobrem i złem, a dla ich dobra lepiej by odkryły to jak najszybciej - dodała spoglądając ponuro na resztę nigdziarzy. Na chwilę zatrzymała swój wzrok na dość nietypowej blondynce z blizną na twarzy. Była tak niepozorna i jakby za ładna na nigdziarkę, ale takie właśnie niepozorne osoby lubiła. Kolejna dość nietypowa była dziewczyna w okularach, nie licząc tej przytulającej się wyglądała na naprawdę delikatną. Wielu wyglądało na niezwykle pewnych siebie, będzie ich trzeba tego pozbawić. Na chwilę spojrzała na chłopaka, który wbijał wzrok w ziemię. Czego on tak bardzo unikał? To ją zdecydowanie zaciekawiło, bo na tchórza nie wyglądał. Jej wzrok wędrował po kolejnych i uśmiechnęła się lekko, widząc teraz dziewczynę o ciekawych żółtych oczach. Było w niej coś interesującego, być może ten jej wzrok. No i jeszcze jeden chłopak był całkiem interesujący. Chudy o zapadniętych policzkach, a jednak miał w sobie pewien urok. Gdy go oglądała towarzyszył jej chytry uśmiech. Całkiem ciekawi kandydaci się w tym roku trafili, nie mogła zaprzeczyć, czy jednak w końcu, któryś z nich sprawi, że zło wygra? Oto było pytanie. Kiwnąłem delikatnie głową Aidanowi lekko się przy tym uśmiechając w jego kierunku, zaraz jednak ten uśmiech znikł i zmienił się w coś ponurego. Naprawdę nie miałem ochoty tego robić. Gdy tylko drzwi stanęły otworem wkroczyłem za innymi do sali. Wchodziłem na szarym końcu z bardzo nikłym uśmiechem. Pomimo, że miałem miecz, nic z nim nie robiłem, gdyż nie miałem zamiaru skupiać na sobie w ten sposób niczyjej uwagi. Rozejrzałem się po miejscach gdzie siedziały zawszanki. Natychmiast spostrzegłem charakterystyczną parasolkę. Sophie już tu była i najwyraźniej dobrze się tu odnalazła. Tego się obawiałem, były tu same księżniczki, takie jakie sobie do tej pory wyobrażałem. Po prostu zbyt idealne i nie wiedziałem której rzucić różę. W końcu uniosłem dłoń i rzuciłem swoją wraz z innymi w powietrze. Spoglądałem jak przeznaczenie, o które prosiłem sprawia, że leci ona poza inne księżniczki. Tak jak myślałem, miała spaść niezauważona na ziemię, na co zresztą odetchnąłem z ulgą. Szybko jednak otworzyłem szeroko oczy, widząc jak jedna z róż w nią uderza i znów nakierowuje ją prosto na siedzące księżniczki. Przełknąłem lekko ślinę, widząc to. Bałem się tego kto ją może złapać.
×
×
  • Utwórz nowe...