Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Striding Rason/Jim Grayson - Teraz to brzmi tak jak to ty byś mnie podrywała - stwierdził patrząc jak przekręca kieliszek do góry nogami. Ładowanie się w sytuacje, którą mu zaproponowała kłóciło się z kilkoma jego zasadami, które nałożył sobie już dawno temu. A głównie z tą by nie mieszać spraw zawodowych z przyjemnościami z drugiej jednak strony złamał już te zasadę, gdy zgodził się pójść z nią napić. Wciąż nie do końca był pewny, co jej chodzi po głowie, choć jej ostatnie słowa dawały pewne wskazówki jednak raczej do tej pory nie sądził, że to może do tego zmierzać. - No i mamy ponowne dylematy - stwierdził krzyżując ręce i lekko marszcząc brwi w skupieniu. - Nie dość, że ponownie mnie zaskakujesz, bo znów mam wrażenie, że starasz się przejąć inicjatywę tak jak w momencie, gdy zaprosiłaś mnie na alkohol tak samo mam problem, bo zwykle staram się nie mieszać spraw zawodowych z przyjemnościami - stwierdził lekko kiwając głową w geście potakiwania. - Z drugiej zaś strony podajesz całkiem dobre argumenty a odmowa równa będzie temu, że zaśniemy tutaj, co nie byłoby przyjemne - powiedział by sięgnąć ręką po butelkę jednak tym razem nic nalał tylko podniósł ją, aby zabrać tego potwora jak to określiła. - Nie powinienem chyba też poznawać cię za blisko w końcu jesteś wróżką i kto wie czy nie rzucisz na mnie jakiejś klątwy, gdy zrobię coś, co ci się nie spodoba - powiedział lekko wzruszając ramionami. - Więc zmieniamy lokalizacje naszej zabawy? - odrzekł spokojnie by nagle krzywo się uśmiechnąć. - Skoro widzisz przyszłość to może zechcesz powiedzieć jak to wszystko się skończy? - spytał z krzywym uśmiechem powoli się przy okazji podnosząc z krzesła by zaraz stanąć. Czuł trochę jak alkohol krążył w jego krwi jednak nie na tyle by nie był w stanie chodzić. Ciekawy był również jej odpowiedzi.
  2. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna natychmiast spostrzegła zmianę w zachowaniu Magdy, gdy ta odpowiedziała na jej pytanie. Zmartwiła się delikatnie widząc to. Nie widziała jeszcze do tej pory Magdy w takim stanie, przez co czuła się zmieszana i zmartwiona. Uważała Magdę za prawdziwą przyjaciółkę i nigdy nie chciała jej urazić jednak nie tylko to wpędziło Snow w przemyślenia a jeszcze odpowiedź Magdy. Tak dobrze ją rozumiała wiedziała jak jej pomóc. Pierwszego dnia, gdy się spotkały już udzieliła pomocy Snow, więc ta było przekonana do tego, że była kucykiem. Nie widziała, że rodowici ludzie tak dobrze potrafią ich rozumieć. Nagle ponownie wbiła swój wzrok w szklankę. - Ja nie chciałam - powiedziała trochę podłamanym głosem. - Proszę nie bądź na mnie zła, że cię o to spytałam nie chciałam cię urazić - mówiła nadal wbijając wzrok w szklankę. - Po prostu nikt inny nie był dla mnie tak dobry jak ty nawet moi pobratymcy mi nie pomogli dopiero, gdy ciebie spotkałam moje życie się zmieniło znów poczułam, że może być lepiej. To dzięki tobie ponownie spotkałam Goldinga. Nie wiem, czemu ubzdurałam sobie, że jesteś jedną z nas jednak zawsze, gdy z tobą rozmawiam mam takie uczucie jakbyś była taka jak my. Uważam cię za prawdziwą przyjaciółkę, której wiele zawdzięczam i nic tego nie zmieni - powiedziała kierując swój wzrok teraz na Magdę i lekko zaciskając dłonie. - Nieważne, kim jesteś dla mnie zawsze pozostaniesz wspaniałą przyjaciółką - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Miała nadzieje, że Magda myśli tak samo i nie przeszkadza jej, że Snow nie jest rodowitym człowiekiem.
  3. Z mojego zamyślenia wyrwały mnie kolejne dźwięki jednak tym razem nie była to rozmowa. Słyszałem czyjeś kroki ktoś najwyraźniej się do mnie kierował. To chyba tyle, jeśli chodzi o moją upragnioną ciszę i spokój. Nim się spostrzegłem do sowiarni nagle wkroczyła dość drobna blada dziewczyna o długich blond włosach sięgających pasa. Jej włosy były naturalnie rozpuszczone. Po stroju, który nosiła natychmiast się domyśliłem, że była to uczennica z Ravenclawu. Najwyraźniej przyszła tu coś wysłać. Zaczęła wchodzić głębiej do pomieszczenia. Wyglądała na trochę roztargnioną nagle jednak odskoczyła, gdy zbliżyła się w moim kierunku. - Wybacz nie wiedziałam, że ktoś tu jest było tu tak cicho myślałam, że jestem sama - powiedziała spoglądając nadal na mnie. - Wszystko w porządku? Wyglądasz dość marnie - spytała lekko przechylając głowę, na co ja tylko zmarszczyłem lekko brwi i powoli się ruszyłem. - Dziwnym jest, aby ktoś z Ravenclaw martwił się o kogoś ze Slytherinu - odrzekłem dość niechętnie. Powód był prosty nie bardzo lubiłem czyjegokolwiek towarzystwa nie licząc Elisabeth i kilku osób a tym bardziej gadać z kimś obcym. - Nie do końca rozumiem, co w tym dziwnego - powiedziała idąc w stronę jednej z sów. - Troska to naturalny ludzki odruch a to, z jakiego domu jesteś niema w tym wypadku większego znaczenia - powiedziała dając sowie jakąś wiadomość. - Tak poza tym jestem Melanie - odrzekła spokojnie, na co ja lekko zmrużyłem oczy. - Wybacz raczej nie jestem z tych, z którymi nawiązuje się znajomości najbardziej cenię tylko własne towarzystwo - powiedziałem lekko marszcząc brwi. - Jednak z racji swego wychowania wypadałoby się jednak przedstawić jestem Alan Travers - odrzekłem idąc w kierunku gdzie do tej pory był Sokrates by mógł wrócić na swe miejsce. Dziewczyna się delikatnie uśmiechnęła. - Jednak raczej nie bywasz sam widziałam już ciebie kilka razy i sam się raczej nie przechadzasz a to tylko dowodzi, że sam do końca siebie nie znasz - powiedziała z lekkim uśmiechem, na co ja zmarszczyłem brwi. - Nie ładnie jest podglądać, co robią inni - powiedziałem kładąc Sokratesa na miejsce, na co ten się nawet nie upierał. Dziewczyna na moje słowa się lekko skrzywiła. - Nie muszę nikogo podglądać by coś zobaczyć wystarczy tylko mieć otwarte oczy a że zauważyłam ciebie w towarzystwie twojej przyjaciółki było zupełnym przypadkiem. Poza tym raczej nie zachowujesz się jak reszta mieszkańców twojego domu. Nie wywyższasz się przynajmniej nie zauważyłam tego po tej naszej krótkiej rozmowie. Chyba wypadasz inaczej na tle reszty swego domu - powiedziała powoli odchodząc od sowy. Nadal nie wyglądałem na zachwyconego tą rozmową. - Wszyscy ludzie się różnią zawsze tak było a ocenianie wszystkich uczniów Slytherinu jedną miarą nie jest dobre - powiedziałem chcąc skończyć tą rozmowę, co było słychać w mym tonie. - Jak uważasz w każdym razie było miło cię poznać sądzę, że jeszcze się nasze drogi skrzyżują teraz jednak muszę już odejść, więc do zobaczenia Alanie - powiedziała z uśmiechem powoli wychodząc, na co ja lekko zmarszczyłem brwi. Nie miałem nawet takiego zamiaru. Nie potrzebowałem nie wiadomo, jakich ilości znajomych tylu ilu miałem mi w zupełności wystarczało. Poza tym nie bardzo miałem chęć zawiązywać jakąś nić znajomości z uczniem innego domu. Spojrzałem ostatni raz na Sokratesa, który szykował się do snu. Sam powoli również zacząłem opuszczać, sowiarnię zastanawiałem się, co się działo przez ten cały czas z Elisabeth miałem nadzieje, że mimo wszystko nic jej nie jest i wszystko u niej dobrze. Wciąż miałem coraz bardziej ponure przeczucia, co do Toma.
  4. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna się szczerze uśmiechnęła i odetchnęła w myśli, że Magda się zgodziła jednak na chwilę odpocząć. Była przekonana, że wyjdzie jej to na dobre. Zaczęła również zastanawiać się, czego powinna się napić. Lubiła zarówno kawę i herbatę, ale chciała się niedługo chwilę zdrzemnąć gdyby Golding w końcu dał znak, że czas na spotkanie wolała być wypoczęta. Kawa w tym wypadku raczej by jej nie pomogła zasnąć a bardziej by ją pobudziła. Denerwowało ją po części, że Golding wykręcił taki numer, że nawet nie mógł powiedzieć, kiedy dokładnie ma być to spotkanie. Może być to w każdej chwili a wszystko zależało od tego jak będzie mu to pasowało. Jednak, czego innego można się było po nim spodziewać? Była ciekawa czy stanie się to jeszcze dziś po nim wszystkiego można było się spodziewać. - Chętnie napije się herbaty owocowej zwykle słodzę dwie łyżeczki - odparła z uśmiechem Snow by na chwilę znów się zamyślić i zacząć lekko kręcąc dłońmi jakby nad czymś myślała nagle ponownie się odezwała. - Przy rozmowie z Goldingiem dałam się trochę ponieść emocjom i go spoliczkowałam nie mogłam znieść tego, co myśli o tobie i pani Natalii jednak powinnam być bardziej wyrozumiała w końcu on was nigdy nie poznał. Magdo przepraszam, że o to pytam jednak zastanawia mnie to od czasu, gdy się poznałyśmy. Czy ty również urodziłaś się kucykiem? - spytała kierując na nią swój wzrok. - Odkąd cię poznałam czuje się jakbyś mnie najlepiej rozumiała tak jak kucyk jest w stanie zrozumieć innego kucyka.. Zrozumiem, jeśli jednak nie będziesz chciała odpowiedzieć - powiedziała wbijając lekko wzrok w filiżankę
  5. Dotarcie do sowiarni nie trwało długo jednak dłużej niż zwykle. Wciąż odczuwałem skutki mego pojedynku z Tomem nie miałem pojęcia jak długo zajmie mi jeszcze regeneracja sił by być w pełni ich jak zawsze. Wciąż nie potrafiłem pojąć, kiedy stałem się tak słaby. Martwiłem się również o Elisabeth. Nie wiedziałem gdzie Tom ją zabrał wciąż miałem przed oczami widok tego jak bardzo nie chciała tam iść z nim jak szukała we mnie ochrony a ja nie mogłem zrobić nic. To stawało się powoli moim przekleństwem nie potrafiłem chronić tych, na których mi zależało, dlatego też przyszedłem tutaj by odegnać od siebie ponure myśli. Ktoś mógłby pomyśleć, że to dziwne, że przychodzę do swojej sowy by szukać chwilowego spokoju. Jednak prawdą było, że Elisabeth była jedyną moją prawdziwą przyjaciółką z innymi łączyły mnie tylko cienkie nicie znajomości lub wrogości. Ona, jako jedyna znała mnie najlepiej ze wszystkich nie potrafiłem nic przed nią ukrywać. Jednak teraz jej ze mną nie było a ja zostałem sam ze swymi rozmyśleniami, dlatego przybyłem też tutaj. Sokrates, pomimo że był tylko sową był ze mną niemal od zawsze. Czułem czasem wręcz jego wsparcie, co dla wielu mogłoby się z pewnością wydać dziwne. Zacząłem chodzić chwilę po pomieszczeniu by go znaleźć na całe szczęście najwyraźniej byłem tutaj sam. Chwilę tak się kręciłem aż w końcu go ujrzałem a ten natychmiast wleciał mi na ramię. Widząc go delikatnie się uśmiechnąłem jakby część stresu ze mnie zeszła. Wiedziałem, że dbają tu o niego nie musiałem się martwić jednak czasami czułem tęsknotę za nim jak za dobrym przyjacielem byłem do niego po prostu przywiązany i on najwyraźniej również do mnie. Nagle jednak coś usłyszałem jakieś głosy w okolicy. Choć na początku nic nie byłem w stanie zrozumieć z czasem słowa stawały się coraz bardziej zrozumiałe. - Spodziewałem się czegoś więcej po tym pojedynku - odparł pierwszy głos. - Daj spokój wynik był znany od początku. Tom Riddle musiał wygrać Travers nie miał po prostu szans - powiedział drugi głos. Nie kojarzyłem ich, ale natychmiast zauważyłem, że głosy należały do jakiś chłopaków. - Być może to prawda jednak wypaść tak żałośnie Travers przynosi po raz kolejny chyba wstyd wszystkim szlachetnie urodzonym - A kiedy były wcześniejsze razy? - Chodzi mi, że wciąż szwenda się z tą Sanders a wiadomo, że ktoś taki zawsze będzie gorszy niż inni szlachetnie urodzeni. Pewnie łazi za nim ciągle ze względu na jego nazwisko może ma nadzieje, że znajomość z nim pomoże jej się wybić wyżej w hierarchii - Myśl, że tak może być? - Nie wiem zresztą nie ważne nie zdziwię się jak Traversa w końcu wyrzucą z rodu w końcu swym zachowaniem przynosi pewien rodzaj hańby swej rodzinie Tyle mi w zupełności wystarczyło. Nie chciałem tego więcej słuchać zacząłem się powoli cofać by oprzeć się o ścianę. Mój wzrok wyrażał pewien rodzaj smutku. Nie było to spowodowane tym, że ktoś uważał, że przynoszę hańbę mej rodzinie nie miało to w tej chwili znaczenia. Nawet, jeśli mogło to oznaczać prawdę. Nie obchodziło mnie, co inni o mnie myślą jednak myśl o tym, że ktoś mógł przypiąć taką łatkę Elisabeth mnie odtrącała. Ona był wspaniałą przyjaciółką nie wiem, co bym zrobił bez niej a ktoś tak arogancko mógł o niej pomyśleć. Tego się właśnie bałem, że ktoś może zacząć wymyślać tak bzdurne tematy za plecami zacisnąłem dłoń na różdżce w jeszcze większym gniewie na to wszystko.
  6. Snow Night/Ewelina Szymańska - Dobranoc - odparła Snow w lekkim zamyśleniu na każde słowo, które padło ze strony Anny w jej kierunku. Chwilę patrzyła jak ta powoli odchodzi aż nie zaczęła na powrót iść z Magdą do gabinetu, do którego szła nim spotkała Annę po drodze. Jednak przez całą drogę słowa, które usłyszała od Anny chodziły jej po głowie. Co takiego zrobiła? Nie widziała by zrobiła dziś naprawdę coś ważnego. Zdołała skłonić, co prawda Goldinga do spotkania z panią Natalią, ale to mógł zrobić każdy wystarczyło go znać. Mówiąc szczerze czuła się czasem jak kula u nogi, o którą wszyscy starają się dbać. Anna czy Golding potrafili o siebie zadbać nie odczuwali lęku nic nie było im straszne przynajmniej takie miała wrażenie. Magda potrafiła dbać o całe to miejsce na dodatek Snow czuła, że jest na swój sposób znacznie twardsza od niej. Czuła się przy nich wszystkich bezużyteczna. Prawdą było, że była tylko zwykłym kucykiem z Equestrii, jakich wiele który nie potrafił się odnaleźć w obecnym świecie a nawet w Equestrii nie posiadała znaczących osiągnięć. Jednak Anna w nią wierzyła przynajmniej takie miała wrażenie. Czy naprawdę powinna zacząć mieć więcej wiary w siebie? Rozmyślała nad tym cały czas aż nie dotarły z Magdą do gabinetu. Miała nadzieje, że Anna wypocznie jak najlepiej należało jej się to za wszystko, co zrobiła. Ciekawe jak długo będzie na tym basenie i gdzie będzie spała w końcu mówiła, że spotkają się rano to chyba znaczy, że gdzieś niedaleko. Rozmyślała tak rozglądając się po pokoju. Pokój był idealny do miłego wypoczynku. Nie było tu za dużo, ale to jej wystarczało by wypocząć. Nie zainteresowała się jakoś specjalnie książkami już w Equestrii raczej rzadko je czytała to Golding był bardziej oczytany. Powoli usiadła na miejsce, które wskazała Magda i delikatnie się do niej uśmiechnęła. - Chętnie, ale proszę ty też na chwilę usiądź i się napij Magdo nie jestem lekarzem, ale widzę twoje zmęczenie. Nic się stanie, jeśli na kilka minut odpoczniesz kancelaria się na pewno nie zawali w taką chwilkę.- powiedziała w jej kierunku bardzo przyjaznym tonem. Naprawdę się o nią martwiła Magda była wspaniałą przyjaciółką i nie chciała by się nagle wycieńczyła od nadmiaru obowiązków. Miała nadzieje, że się jednak na to zgodzi i na chwilkę też tu zostanie by odpocząć. Striding Rason/Jim Grayson Otworzył szeroko oczy w zdziwieniu widząc jak ta szybko pochłonęła kolejną szklankę. Pierwszy raz w życiu widział coś takiego by ktoś pochłaniał wódkę niczym lemoniadę. Nie wiedział, co o tym myśleć. Pierwszy raz spotkał taką kobietę. Z drugiej strony nie chodził raczej z żadną się napić a w Equestrii unikało się alkoholu. Odkąd zaczął ponownie wyrabiać sobie reputacje nie miał raczej czasu na takie zabawy. Na dodatek myśl, że będzie pił z niedawnym celem egzekucji była już w ogóle dziwna. Lekko się uśmiechnął w kierunku towarzyszki. - Lubię, gdy kobieta wie, czego chce - powiedział znów nalewając ponownie jej i sobie. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobiłem sobie taki dzień jak dzisiaj i muszę przyznać nieźle się bawię - stwierdził i zmrużył lekko oczy patrząc na butelkę. - Według mnie sami kreujemy swoją przyszłość mógłbym teraz sprawić, że butelka spadnie i tym samym twoja przepowiednia się nie spełni z drugiej strony powiedziałaś, co mnie czeka, jeśli potrwa to dalej a nie, gdy stłukę butelkę, więc może ją przewidziałaś i co powinienem z tym zrobić? - spytał lekko przejeżdżając palcem po swoim kieliszku i patrząc jej w oczy z delikatnym uśmiechem. - Jeśli masz racje i potrwa to dalej butelka mnie pokona mogę ci też nie wierzyć i bawić się dalej by się przekonać czy masz racje mogę również oddać walkowera jednak nie mam w zwyczaju się poddawać - mówił dalej uśmiechając się w jej kierunku. - I co powinienem teraz zrobić w tym wypadku? - spytał by ponownie podnieść kieliszek i się napić nagle ponownie skupił swój wzrok na niej, gdy już wypił zawartość kieliszka. - Nieciekawa sytuacja, jeśli ja odpadnę a ty zaśniesz to ty nie zdołasz dotrzeć do domu a ja nie zamelduje się w żadnym hotelu, co gorsza zaśniemy w tej spelunie dziwne te scenariusze trzeba przyznać - powiedział ponownie patrząc jej w oczy. Musiał jednak przyznać, że alkohol w coraz większych ilościach na niego może wpłynąć, więc przepowiednia Lüge mogła się naprawdę sprawdzić poza tym dziwnie się czuł, gdy patrzył jej w oczy najpewniej to też były skutki pochłoniętego alkoholu. - Ciekawa z ciebie osoba - powiedział by ponownie skierować dłoń po butelkę by w razie, czego znowu nalać, jeśli ta nagle wypije zawartość swego kieliszka jednak nie spuszczał z niej wzroku jakby starał się coś ocenić. Być może patrzył czy ta nagle nie wyleje ze szklanki alkoholu i go oszuka w ten sposób. Ciężko było to ocenić.
  7. Powoli zacząłem opuszczać klasę kierując się w milczeniu za innymi uczniami moje myśli nadal były pogrążone tym, co przed chwilą zaszło. Od kiedy stałem się tak słaby i co było tego powodem? Nie byłem nawet w stanie odpłacić mu za Elisabeth. Zawiodłem również ją mówiłem sobie w głowie cały czas zaciskając coraz mocniej pieść, w której trzymałem różdżkę. Tak przynajmniej było do czasu aż do mych uszu dotarł znajomy głos. Nie zdążyłem nawet nic zrobić, gdy nagle Elisabeth rzuciła mi się w jednej chwili na szyję, na co otworzyłem tylko szeroko oczy. Naprawdę się cieszyłem, że znów ją widziałem i była cała i zdrowa jej widok był najlepszym lekarstwem ze wszystkich, jakie mogłem dostać. Niestety jednak ona znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny od razu zauważyła jak bardzo zmęczony jestem. Chciałem jej powiedzieć o wszystkim, co stało się na lekcji. O tym, że miała racje, co profesora o tym jak słaby się stałem jednak nie było mi to dane. Nim cokolwiek powiedziałem ponownie dostałem w twarz włosami Elisabeth nie wiedziałem, który już raz z kolei tak było jednak nigdy mi to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. Można było przywyknąć do tego. Jednak potem omal nie wrzasnąłem z bólu czując jak jej palce zaciskają się na mnie. Z trudem mogłem wstrzymać łzy a moja obecna forma pogarszała sprawę. Wiedziałem jednak, co jest tego powodem. Tom Riddle miał niebywały talent by pojawiać się zawsze w bardzo niewłaściwym czasie. Nic nie mówiłem, gdy ze sobą rozmawiali jednak na mojej twarzy pojawiał się gniew, gdy zmów słyszałem te same kłamstwa, które niczym jad wypływały z jego ust. Dobrze wiedziałem, że Hektor jest niewinny a nie miałem żadnych dowodów by udowodnić winę Toma. Jednak jeszcze bardziej się wściekłem, gdy ten kazał iść Elisabeth ze sobą. Chciałem coś powiedzieć stanąć w jej obronie. Widziałem jak ta się chowała i nie chciała z nim iść to była dla niej największa kara by z nim przebywać. Gdy nagle złapał ją za ramię chciałem jeszcze bardziej to zatrzymać, lecz nic nie zdążyłem zrobić. Gdy tylko Elisabeth zaczęła mi znikać z oczu wyjąłem ku niej słabo dłoń i powiedziałem tylko jedno słowo. - Elisabeth - powiedziałem będąc nadal słabym. Tak bardzo chciałem z nią tam być móc ją chronić a nie mogłem zrobić nic. Jeśli zrobi jej krzywdę to daję słowo nie ważne jak słaby bym był w końcu znajdę metodę by się na nim zemścić. Patrzyłem tak dobrą chwilę niczym posąg w miejsce gdzie zniknęła Elisabeth jednak w końcu się ruszyłem nie mogłem tutaj tak stać wiecznie. Martwiłem się o nią jednak na razie mogłem tylko czekać i mieć nadzieje, że nic jej się nie stanie. Musiałem oddalić od siebie ponure myśli być może Sokrates mi w tym pomoże pomyślałem idąc do sowiarni nadal czułem się tak bardzo słaby.
  8. Nie zareagowałem, gdy profesor zaczął na mnie patrzyć. Nie zwracałem nawet uwagi, gdy oceniał innych. Wciąż tylko rozmyślałem, dlaczego tak marnie wypadłem nic również nie odpowiedziałem na ocenę, którą mi wybrał, bo sam byłem zdania, że nie zasłużyłem na nic lepszego. Nie zwróciłem również uwagi na to jak mówił, że powinienem udać się do gabinetu pielęgniarki. Nie miałem zamiaru tego robić siły mi wkrótce wrócą a bladość twarzy spowodowana zmęczeniem również w końcu zaniknie. Wciąż jednak patrzyłem prosto na moją różdżkę przekręcając ją między palcami. Wiedziałem, że zostałem zarówno dziś upokorzony ja jak i moja rodzina. Jednak jedyną winną tu osobą byłem tylko ja. Myślałem, że jestem, choć trochę dobry w zaklęciach, że nie mają przede mną większych tajemnic a nie zdołałem nawet złamać obrony Toma. Wszystko, co tu zaszło udowadniało, że wkładałem za mało pracy w osobisty rozwój. Widać wakacje spędzone na ćwiczeniach i nauce to zdecydowanie za mało. Musiałem się przygotować by takie sytuacje nie zaszły więcej. Moje zaklęcia były żałośnie słabe. Tom na pewno był świetny jednak to nie był powód mojej porażki jedynym powodem mojej porażki były tylko moje mizerne umiejętności. Może powinienem wziąć jakieś korepetycje od któregoś z profesorów a może powinienem porozmawiać z Elisabeth by ze mną poćwiczyła? Byłem pewny, że pomoże mi wrócić do dawnych sił, gdy jej powiem, co zaszło. Tak musiałem z nią o tym porozmawiać. Zacząłem powoli pakować wszystkie swoje przybory, gdy nagle spostrzegłem jak Tom się do mnie uśmiecha. Nic z tego nie rozumiałem? Wiadomym było, że jedynym powodem jego zwycięstwa było to, że ja byłem zbyt mizerny czuł się dumny, bo pokonał kogoś, kto był po prostu słaby? Jakież to żałosne i płytkie pomyślałem chowając przybory by zaraz opuścić klasę.
  9. Snow Night/Ewelina Szymańska Nie spodziewała się takiej odpowiedzi ze strony Anny. Była pewna, że ta jednak będzie chciała jej wysłuchać i dowiedzieć się, co u Goldinga. W końcu znali się już w Equestrii i ona jedyna nadal wierzyła, że on żyje. Jednak najbardziej ją zdziwiło, gdy ta powiedziała, że wie wszystko. Czy ona w jakiś sposób ich podsłuchiwała tak, że nawet Golding ani jego ludzie tego nie dostrzegli? To tylko udowadniało jak dobra była Anna. Jeśli jednak istotnie tak było to oznaczało, że naprawdę była cały czas pod jej opieką. Nie mogła mieć nic za złe Annie w końcu każdy zasługiwał na wypoczynek a to właśnie przez nią jej urlop i pobyt na basenie został przerwany. Naprawdę wiele dla niej zrobiła, przez co, Snow wiele jej zawdzięczała. - Rozumiem - odparła z uśmiechem Snow. - Chętnie bym z tobą poszła na basen - mówiła a uśmiech z jej twarzy nie znikał. - Niestety ja na dziś jestem już zbyt zmęczona na pływanie. Wiem, że przy tym, co ty robiłaś brzmi to żałośnie, ale najwyraźniej jestem mniej odporna od ciebie - odrzekła spokojnie myśląc nad tym wszystkim. Basen raczej nie był w kancelarii a by gdzieś wychodzić nie miała już ochoty. Musiała wypocząć nim wyruszy z panią Natalią na kolejne spotkanie Goldinga. - Baw się, więc dobrze za nas obie tego ci życzę spotkamy się później jak wrócisz - powiedziała Snow i jej wzrok zwrócił się na Magdę chcąc jej w ten sposób pokazać, że ona jest już gotowa by mogły iść dalej do gabinetu. Nie chciała zatrzymywać Anny dłużej niż to konieczne, bo każda chwila była zapewne dla niej cenna by wypocząć. Striding Rason/Jim Grayson - Czyli z tego, co zrozumiałem mamy ją na chwilę z głowy, ale zapewne ponownie niedługo wróci - powiedział spokojnie jednak z lekkim bełkotem organizm zaczął odczuwać powolny napływ alkoholu dając niewielkie oznaki upojenia nim. Ponownie sięgnął dłonią po butelkę by nalać zarówno sobie i jej, ale niewiele brakowało i strąciłby butelkę ze stołu niemal ją spychając na ziemię. Zdołał jednak odpowiednio szybko zareagować i uratować trunek. Zmarszczył lekko brwi widząc to. Jego organizm nie funkcjonował tak jak zawsze przynajmniej w pewnym stopniu. Zwykle takie wypadki mu się nie zdarzały na szczęście refleks był wciąż dobry, więc źle jeszcze nie było. - Całkiem nieźle zapowiada się ta zabawa. Widzę, że wciąż zachowujesz logiczne spojrzenie na świat nie kłamałaś, więc jeśli chodzi o twą wytrzymałość - powiedział ponownie lekko bełkocąc i podnosząc swój kieliszek. Nie czekał na jej odpowiedź tylko dalej mówił. - Skoro ją mamy chwilowo z głowy, bo jak mówisz niedługo wróci, ale teraz jej niema to, co chcesz zrobić teraz poza pokonaniem naszego obecnego wroga, którym jest obecna tu butelka? - spytał ponownie pozwalając płynowi dostać się do jego ust i tym samym przerywając monolog. Sytuacja nie wyglądała dla niego kolorowo u niego pojawił się już pewien bełkot, który zdołał zauważyć, bo wciąż odpowiednio myślał, ale u niej nie zauważył jak na razie zmian w głosie czy myśleniu. Będzie musiał chyba pokazać sporo silnej woli by wygrać to starcie, bo obecnie wydawał się być na straconej pozycji.
  10. Czułem się z każdą chwilą coraz słabszy wkładając resztki swych sił w utrzymanie swej tarczy. Jednak każde zaklęcie Toma coraz bardziej pozbawiało mnie sił. Wiedziałem, że już długo nie wytrzymam a mój czas w tym pojedynku dobiega końca. Tak jak myślałem tak się też stało moja tarcza w końcu została zniszczona a ja sam zostałem pokonany, gdy zaklęcie mnie odrzuciło a ja utraciłem swą różdżkę. Gdy tak stałem dochodząc do siebie spojrzałem słabym wzrokiem na Toma, który wznosił triumfalnie mą różdżkę. Miałem nawet przez chwilę wrażenie, że zachowa ją, jako jakieś trofeum jednak tak się nie stało. Rzucił mi ponownie różdżkę, którą zdołałem złapać. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Powoli się ruszyłem i skierowałem się ponownie na sam koniec klasy by usiąść samotnie w ławce. Siedząc tak zacząłem spoglądać na swoje dłonie. Nadal nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak źle mi poszło. Nie spodziewałem się imponującego wyniku po swoim występie jednak nie to mnie martwiło a to, że byłem tak bezsilny. Obiecałem chronić Elisabeth a nawet nie mogłem się zemścić za to jak ją potraktował. Dlaczego tak było? Czy wciąż za mało pracy wkładałem w swoją naukę? Czy byłem po prostu zbyt słaby? Tyle pytań a odpowiedzi nie było. Tom nie wyglądał na wyczerpanego tym wszystkim miałem wręcz wrażenie, że nie zrobiłem na nim żadnego wrażenia czy mogło być jeszcze gorzej?
  11. Snow Night/Ewelina Szymańska Naprawdę podziwiała Magdę za to jak wiele sił posiadała i jak wiele serca wkładała w swoją pracę. Po raz kolejny miała wrażenie, że Magda nie jest człowiekiem a dawniej była kucykiem. Często zachowywała się jak jeden z nich. A jej zamiłowanie do pracy wyglądało tak jakby praca była jej przeznaczeniem. Może jednak źle to interpretowała a Magda tak ciężko pracowała, bo naprawdę wiele od niej zależało. - Jeśli tak uważasz Magdo to nie będę ci się narzucać - powiedziała lekko zamyślona tak przynajmniej było do czasu aż nie zobaczyła Anny, do której się szczerze uśmiechnęła. Na całe szczęście nic się jej nie stało tak jak powiedziała wcześniej Magda. Zastanawiała się czy pilnowała jej cały czas jednak zapewne dała sobie spokój, gdy wiedziała, że już się nią zajmie Golding. - Tak się cieszę, że nic ci nie jest - powiedziała Snow powoli kierując się do Anny by lekko ją uścisnąć na przywitanie. Gdy już to zrobiła delikatnie się cofnęła wbijając wzrok w ziemie a jej ton stał się bardziej uległy. - Przepraszam cię Anno za moje podejrzenia wiem już na pewno, że nie miałaś romansu z Goldingiem i on nie zdradzał Forest. Przykro mi, że w ogóle cię o to podejrzewałam - powiedziała lekko spuszczając głowę. - Jeśli chcesz to możesz pójść ze mną to opowiem ci o całym spotkaniu, chociaż tak ci się w niewielkim stopniu odwdzięczę. Pani Natalia pozwoliła mi zatrzymać się w jednym z gabinetów - powiedziała z delikatnym uśmiechem.
  12. Poczułem nagle rękę profesora na swym ramieniu pomimo zmęczenia nie chciałem jednak przerywać. Tom nadal nie zapłacił za to, co zrobił. Jednak nic nie mogłem zrobić i nie wiedziałem, co jest tego powodem. Nie miałem wyboru musiałem zrobić, co kazał profesor. Nie zwracałem uwagi na to, że co niektórzy pokazywali mnie palcem i coś tam szeptali. Byłem zbyt zmęczony by zwracać na to uwagę poza tym wciąż myślałem o tym, że nie byłem w stanie złamać obrony Toma. Patrzyłem wciąż na swe dłonie i różdżkę nie mogąc pojąć jak do tego doszło, gdy nagle profesor ponownie nas wezwał. Nie czułem bym wypoczął wystarczająco. Spojrzałem na uśmiech Toma. Nie podobało mi się to. Jak to było możliwe, że przez tyle czasu odpierał moje ataki a nie wyglądał na zmęczonego tym ani trochę? To nie miało żadnego sensu. Nie byłem już pewny czy tak dobrze blefuje czy była to straszliwa prawda. Niestety wkrótce się zapewne przekonam prawdy. Ponownie wyciągnąłem różdżkę by rzucić protego. Niestety nie byłem pewny czy będzie tak silne jak ostatnio w końcu zmarnowałem sporo sił w ataki na Toma a ta krótka przerwa nie zdołała mi ich wszystkich przywrócić.
  13. Striding Rason/Jim Grayson Na jej słowa był nieco zdziwiony czy ona mówiła poważnie? Naprawdę w czasie całej tej rozmowy skończyła z jego dawną pracodawczynią? Nikt inny nie przychodził mu do głowy, z kim miałaby skończyć. A może on to źle odbierał przecież jeszcze niedawno mówiła, że nie chce jej zabić, bo boi się, że ktoś ją zastąpi a jednak zrobiła to zabiła ją? Nie wiedział, co tym myśleć. Ponownie podniósł butelkę by nalać zarówno jej i sobie. Alkohol coraz bardziej zaburzał jego zmysły, że te zaczynały nie działać tak jak powinny a logiczne myślenie zaczynało w nim powoli zanikać, ale jednak wciąż się dawał radę opierać. - Zaufanie to dość ważna rzecz przy współpracy - powiedział sięgając palcami po frytki. - Skoro ty mi ufasz to i ja powinienem zaufać tobie i chociaż bym tego chciał to nie potrafię zaufać komuś, kogo niedawno poznałem. Zbyt wiele razy się już na tym spaliłem, chociaż z czasem może nauczę się tobie ufać - powiedział unosząc kieliszek w stronę ust zanim jednak się napił ponownie się odezwał. - Ktoś niedawno powiedział, że nie zabija się jednego psychola, bo może pojawić się gorszy czy więc przed chwilą nie zaprzeczyłaś swym słowom zabijając osobę, o której myślę? A może źle to zrozumiałem? - spytał cały czas na nią spoglądając. Crystal Gdy tylko róg wtopił się w szachownicę całe miejsce zaczęło się dziwnie zachowywać. Zdawało się jakby bardziej spaczone jakby całe miejsce było spowite nieznanym mrokiem. Widać było, że moc szachownicy wzrosła jednak szachownica dziwnie na to reagowała. Sama Crystal nie zwracała na to uwagi czując jak jej moc wyraźnie rośnie. Gorzej jednak było dla drugiej spętanej Crystal, która leżała teraz skulona i pojękiwała jakby z bólu na wszystko, co się działo wokół z jej oczu zaczęły wypływać łzy. - Proszę! - krzyknęła zrozpaczona. - Nie widzisz, co robisz? Niszczysz nas tym. Ta magia jest potężna, ale jest w niej samo zło i ból ta rozpacz, która nas otacza zaprzestań tego, bo wyniszczysz nas obie - mówiła w jej kierunku coraz bardziej zrozpaczona. Jednak ta nie zwracała na to uwagi zupełnie jakby mówiła do skały. W końcu jednak skuta Crystal stanęła na kopyta widać było, że to wszystko kosztowało ją wiele sił. Nagle jej róg rozbłysł tym samym błękitnym światłem i zaatakowała drugą siebie promieniem chcąc zatrzymać to wszystko. Niestety miała zbyt mało sił. Wolna Crystal nawet na nią nie spojrzała, gdy promień się do niej zbliżał tylko otoczyła się magiczną tarczą, która bez problemu ją osłoniła nagle jednak skupiła swój wzrok na skrępowanej wersji siebie a jej róg również rozbłysł w tym momencie z jej rogu wyleciał promień, który uderzył w osłabianą i uwiezioną wersje Crystal, którą odrzuciło dobry kawałek do tyłu. Spętana Crystal nie była już nawet w stanie się podnieść po tym ataku tylko leżała obolała z zamkniętymi oczami i pojękiwała natomiast druga Crystal zaczęła powoli się do niej kierować by unieść ją za pomocą lewitacji. - Nie sądziłam, że zostało ci jeszcze mocy na jakiś atak myślałam, że szachownica pozbawiła cię już całej mocy - powiedziała w jej kierunku cała czas ją unosząc w powietrze. - Jesteś żywym dowodem na to jak słabe są cechy kucyków, które reprezentują ideały Celestii. Słaba i żałosna aż wzbudzasz litość. Gdybyś nie była mi przydatna już bym cię zabiła jesteś tylko żałosnym wspomnieniem, o którym wszyscy zapomnieli nikt nie wie, że tu jesteś i się tego nie dowie. Niema czegoś złego zawsze istnieje tylko strach przed mocą a ty jesteś dowodem tego lęku - powiedziała by nagle rzucić boleśnie swoją bliźniaczką o ziemię. Klacz już nie była w stanie się ruszyć była zbyt obolała z trudem była w stanie zachować przytomność. Wciąż się trzęsła z powodu bólu i zła, które ją otaczało. - Nie przeszkadzaj to więcej nie będziesz cierpieć - powiedziała ponuro marszcząc brwi i wracając do zbierania mocy by opuścić to miejsce. Organizacja Wszyscy zebrani z niedowierzaniem czytali to, co było napisane w gazecie. Jednak kłamstwa nie mogło tu być. Całkiem niedawno w końcu wróciło kilka osób, które doniosły o tym, co zaszło, że ledwo uszli z życiem. Wszystkich zebranych dręczyło jedno pytanie, co teraz? To Crystal była drugą głównodowodzącą i chociaż można było za nią nie przepadać nie można było zapominać o jej zasługach. W końcu to dzięki niej wszyscy byli starannie ukryci i nikt nawet nie podejrzewał, że są dawnymi Equestrianami i to ona była twarzą New Medica. Ona tym wszystkim rządziła a teraz nikt nie wiedział, co się z nią stało i co może ich czekać. Cisza została jednak przerwana przez kobietę o charakterystycznej ciemnej barwie skóry i kłami. - Wy kucyki jesteście zabawne nie potraficie niczego zrobić samemu. Jak nie Celestia to teraz dawaliście rządzić sobą Crystal. Według mnie będzie nam lepiej bez niej Golding jest lepszym liderem ona nas tylko skłócała. A tak właściwie to gdzie on jest? Dawno go nie widziałam wśród nas - dawne kucyki nie wyglądały na zachwycone tym, co zostało powiedziane. Jednak taka była prawda wciąż mieli Goldinga a jeśli Crystal coś by się stało to automatycznie on miał zostać nowym właścicielem New Medica. Problem jednak w tym, że Golding nigdy nie był tym jakoś specjalnie zainteresowany. - Golding wyjechał nie powiedział, dlaczego ale kazał sobie nie przeszkadzać na czas wyjazdu - odrzekł jeden z dawnych kuców, czym wywołał nie małe poruszenie wśród przedstawicieli innych ras. Nie wiedzieli, że Golding wyjechał a to on miał u nich największe zaufanie i najlepiej ich rozumiał. Jednak jeszcze większy szok nastał potem, gdy ten nagle odezwał się do kobiety w kitlu. - Golding przewidział taką sytuacje a skoro, Crystal zaginęła a on jest poza zasięgiem ty decydujesz, co mamy zrobić - dziewczyna skamieniała słysząc to. Co prawda pamiętała to, ale nie sądziła, że coś takiego się stanie i to tak szybko. Nagle odezwał się przedstawiciel gryfów a raczej wrzasnął. - Jakim niby prawem?! Zrobiliście takie głosowanie i nas nie poinformowaliście? Golding twierdził zawsze, że jesteśmy tu wszyscy równi, więc gdzie ta równość? - spytał wściekle zaciskając zęby. - Sprawa ta nie dotyczyła was tylko kucyków wy macie swych przedstawicieli my go obecnie nie posiadamy, dlatego potrzebowaliśmy kogoś, kto nas będzie reprezentował to ci chyba wystarczy za odpowiedź? - powiedział kuc zaciskając zęby. Na co gryf zmarszczył lekko brwi jednak nic już nie powiedział, bo argumenty zostały mu odebrane inni przedstawiciele ras nie wiedzieli powodów by się wtrącać. - Więc co robimy? - spytał ponownie, na co dziewczyna lekko przełknęła ślinę, ale w końcu zebrała się na odwagę by się odezwać. - Nie możemy skazywać Crystal na śmierć skoro ciała nie znaleziono wyślijmy ekipę, która sprawdzi nasze gruzowiska, gdy znajdziemy ciało wtedy powiadomimy Goldinga na razie nie powinniśmy mu przeszkadzać on zawsze liczył, że w razie, czego poradzimy sobie sami. Cała reszta niech zachowa spokój i na razie nie udzielajcie żadnych wywiadów, jeśli ktoś spyta o Crystal powiedzcie, że pani Felicja jest na razie poza zasięgiem nie wspominajcie, że zaginęła - powiedziała niezwykle spokojnie, na co kuc machnął głową pokazując w ten sposób, że tak będzie.
  14. Nie byłem w stanie nic z tego zrozumieć. Wkładałem całą moc w swoje zaklęcia a jednak nie byłem w stanie przebić tarczy Toma czy była między nami aż taka różnica? Przecież nie byłem słaby, jeśli chodzi o zaklęcia zawsze dobrze sobie z nimi radziłem a jednak nie byłem nic w stanie zrobić. Nawet nie zwracałem uwagi na spoglądające na mnie oczy robiłem tylko wszystko by go pokonać. Na moim czole zaczęły pojawiać się krople potu spowodowane tym wszystkim. Dlaczego tak było? Obiecałem chronić Elisabeth a nawet nie byłem go w stanie pokonać. Nie mogłem się nawet zemścić za to, co się stało, dlaczego tak było? Czy byłem gorszy niż zawsze myślałem? Czułem coraz większe zmęczenie nieprzerwanie atakując Toma zaklęciami Expelliarmus, Expulso i Drętwota na zmianę jednak wciąż nie mogłem się przebić. Wkładałem całą siłę, jaką miałem w te zaklęcia, więc powinny mieć wiele mocy a jednak wciąż było to na nic. Nie potrafiłem tego pojąć. Kim on jest? Nikt nie mógł posiadać aż takiej ilości sił by tak długo się opierać. Nie byłem pewny jak długo jeszcze wytrzymam. Pomimo że złość dodawała mi sił obraz przed oczami zaczynał mi się rozmazywać chyba zacząłem dochodzić do granic swoich możliwości.
  15. Przyglądałem się innym, gdy rzucali zaklęcia a raczej rzucałem krótkie spojrzenia, bo bardziej byłem skupiony tylko i wyłącznie na Tomie. Nasz pojedynek jeszcze się nie zaczął a już miałem jakieś nieprzyjemne uczucia, co do tego, co może się stać. Nie byłby chyba na tyle głupi by coś zrobić, gdy wszyscy patrzą, chociaż kto wie? Niczego już nie mogłem być pewny. Mimowolnie się jednak na chwilę skrzywiłem widząc jak nauczyciel pochwalił Vivienne, pomimo że nie zrobiła nic nadzwyczajnego jednak byłem w szoku na słowa, które wypłynęły z jej ust. Czyli jednak Elisabeth miała ponownie racje a to był dowód dla mnie, że powinienem jej bardziej słuchać. Trwało dobrą chwilę nim profesor do nas dotarł. Tom jednak nic od tego czasu nie zrobił. Mimowolnie się uśmiechnąłem, że teraz to ja miałem zaatakować naprawdę miałem ochotę się na nim odegrać za te ostatnią sytuacje. Uniosłem różdżkę w powietrze. - Drętwota! - krzyknąłem odpowiednio machając różdżką jednak chciałem być pewny, że teraz go dostanę, dlatego widząc tylko, że zaklęcie mi wyszło szybko w ślad za nim posłałem Expelliarmus mając nadzieje, że któreś z tych zaklęć go trafi. Chciałem tego naprawdę by zapłacił za wszystko, co się stało.
  16. Snow Night/Ewelina Szymańska Na reakcje pani Natalii Snow ponownie się uśmiechnęła. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć jak ktoś o takiej pozycji może mieć w sobie tyle wyrozumiałości. Naprawdę miała nadzieje, że zdoła się porozumieć z Goldingiem. Jednak miała pewną nadzieje, że jej obecność pozwoli załagodzić te rozmowę. Miała również nadzieje, że Golding nie odezwie się nagle teraz chciała, chociaż chwilę się zdrzemnąć po tym wszystkim, co zaszło. Wyczuła zmęczenie w głosie Magdy. Myślała tylko o sobie a nawet nie pomyślała jak wiele Magda miała dziś pracy było jej z tego powodu bardzo głupio. - Przepraszam Magdo - powiedziała, gdy były już poza gabinetem. - Naprawdę myślę tylko o sobie nie myśląc o tym jak bardzo ty jesteś zmęczona wybacz mi za to gdybym wiedziała nie prosiłabym ciebie byś ze mną tam szła - powiedziała lekko opuszczając głowę i nie zatrzymując się. - Czy mogę ci jakoś pomóc byś mogła chwilę wypocząć? - spytała ochoczo w jej kierunku. Crystal Wylądowała dość boleśnie na wszystkich czterech kopytach w miejscu, którego nikt poza nią nie wiedział. Nie było w tym nic dziwnego sama stworzyła to miejsce bardzo dawno temu, gdy była jeszcze kucykiem. Tylko tutaj mogła, choć na chwilę znów przybrać swoją upragnioną dawną postać. Nie było na to wpływu. To nie byt cielesny wchodził do tego świata a ten uduchowiony. Crystal nie urodziła się człowiekiem, więc nie mogła pozostawać nim w formie duchowej i chociaż mogła w tym świecie przybierać swą upragnioną dawną postać to unikała tego miejsca gdyż w jej odczuciu było dla niej więzieniem. Sama nie wiedziała jak wiele czasu minęło, gdy była tu ostatnio. Otaczała ją wokół ogromna niekończąca się ciemna przestrzeń. Ziemia miała wygląd typowej szachownicy a wokół otaczały ją figury szachowe takie same jak te, które obserwowała, na co dzień. Były od niej o wiele większe. Jednak poza tym wszystkim leżała jeszcze na środku klacz niczym nieróżniąca się wyglądem od samej Crystal. Była jednak bardzo zmarnowana nie wiadomo od jak dawna tu tkwiła. Wszystkie jej kopyta były spętane łańcuchami do ziemi, przez co nie mogła się za bardzo ruszać. Nagle jednak otworzyła słabo oczy a widząc swe lustrzane odbicie delikatnie się uśmiechnęła i zaczęła się podnosić z ziemi. - Nie sądziłam, że jeszcze mnie tu odwiedzisz - powiedziała słabo w jej kierunku, na co ta druga zmarszczyła tylko brwi jakby wcale nie miała ochoty z nią rozmawiać. - Ostrzegałam ciebie, że czai się na ciebie niebezpieczeństwo a ty to ignorowałaś. Może czas już sobie w końcu odpuścić? Przestań się w to mieszać. Nie możesz kierować życiem innych. Golding ma prawo do własnych decyzji nie możesz ich podważać. Żyłyśmy już wystarczająco długo może czas sobie odpuścić? On by nie chciał dla nas takiego życia wychował nas i ostrzegał... - Zamilcz! - wrzasnęła w jej kierunku, na co skrępowana klacz się lekko cofnęła do tyłu. - Golding Shield jest moją własnością i częścią mych planów nie mam zamiaru pozwalać komuś zabierać mych figur - powiedziała wściekle by dalej kontynuować. - Mam się wycofać? - powiedziała próbując powstrzymać śmiech. - Ja dopiero zaczynam i nie mam zamiaru odpuścić sobie okazji do tronu, który mi się należy przez jedną abominacje - powiedziała uderzając kopytem o ziemię. - Co do ciebie to chyba ci się pomieszały rolę masz mnie tylko ostrzegać przed niebezpieczeństwem jesteś tylko zlepkiem moich dawnych cech, które czyniły mnie słabą niczym więcej dawno już przegrałaś. A co do niego był głupcem nie zaakceptował tego, co mogłam mu dać, więc musiał zginąć teraz jest częścią mnie jak wielu innych powinni być dumni, że mogą dzielić swe życie z istotą tak doskonałą jak ja - powiedziała z uśmiechem i jednocześnie z wyższością w głosie. - A teraz mi nie przeszkadzaj. Muszę odzyskać siły by się stąd wydostać przejście do tego świata ze świata ludzkiego jest znacznie trudniejsze niż w Equestrii potrzebuje godziny by zregenerować siły i się wydostać - odrzekła by spokojnie usiąść. - I dokąd pójdziesz? - spytała ponownie spętana klacz. - Szachownica jest zasypana pod gruzem, jeśli wyjdziesz zginiesz... - nie zdążyła jednak dokończyć, bo wywód został jej przerwany. - Dlatego zwiększę moc szachownicy by się wydostać w inne miejsce - powiedziała z uśmiechem, gdy nagle jej róg otoczyło błękitne światło a przed nią pojawił się zakrzywiony czerwony róg który powoli zaczął opadać na ziemię by zaraz w niej zniknąć. Widząc to spętana klacz ponownie się lekko skuliła nie chciała tego czuć jednak nie miała wyboru.
  17. Golding Shield/Karol Patris Zacząłem iść prosto do drzwi jednak wciąż bardzo ostrożnie. Przyzwyczajenia pewne nigdy się nie zmieniają a ja nie miałem zamiaru zginąć w głupi sposób. Dlatego w każdej chwili pozostawałem ostrożny. Stanąłem tuż obok ściany chwilę się stamtąd nie ruszałem, ale w końcu zbliżyłem swą głowę do wizjera by spojrzeć, kto do mnie przyszedł. Zobaczyłem młodego mężczyznę w typowym stroju pracownika hotelu przed nim stał wózek, na którym znajdowały się tace, pod którymi było jedzenie i butelka dobrego wina, czyli wszystko, co zamówiłem. Powoli zacząłem otwierać drzwi by odebrać zamówienie. - Już myślałem, że nikogo tu niema - odrzekł w moim kierunku. - Wszystko jak pan zamówił. Spodziewa się pan gości? - spytał zaciekawiony wyciągając dłoń po napiwek, na co lekko zmarszczyłem brwi. Typowe zachowanie u pracownika hotelu stara się dorobić za dobrą obsługę. Skierowałem dłoń do kieszeni by wyjąć portfel. - Coś w tym stylu - powiedziałem takim tonem jakbym nie chciał kontynuować tego tematu jednocześnie dałem mu niewielki napiwek i zabrałem zamówienie do pokoju i nic nie mówiąc zamknąłem drzwi. Zacząłem spokojnie zaglądać pod każdą tacę. Było tam wszystko jak chciałem. Miałem nadzieje, że Lust nie będzie zła, że są tu głównie jakieś wymyślne sałatki czy inne wegetariańskie rzeczy, gdy nie musiałem starałem się raczej unikać jedzenia mięsa wciąż mnie odrzucało. Ciężko było mi zjeść coś, co jeszcze nie dawno biegało i oddychało tak jak ja. Teraz wystarczyło już tylko wszystko odpowiednio ułożyć i czekać na przybycie Lust. Może jednak byłem zbyt pewny, że tu przyjdzie być może jednak nie da rady? Czas pokaże. Striding Rason/Jim Grayson - Ciekawy dobór słów - powiedział z nie małym uśmiechem by przy okazji ponownie się napić. Czuł, że jego organizm zaczyna już w pewnym stopniu odczuwać wypity alkohol jednak nie miał zamiaru tak łatwo się poddawać w końcu zabawa dopiero się zaczynała. Zastanawiał się jednak jak wiele ona jeszcze zniesie. Język jej się nie plątał i wciąż myślała całkiem logicznie. Ktoś postronny mógłby pomyśleć, że coś dziwnego jest z tymi kartami jednak on wiedział, że w tym wypadku niema nic dziwnego. Gdy już alkohol całkowicie przepłynął przez jego gardło ponownie się odezwał. - Was i bez chaosu ciężko zrozumieć - stwierdził z lekkim uśmiechem. - Czasem bym wiele dał za instrukcje obsługi by móc was lepiej zrozumieć, ale na takie rzeczy nie mam, co liczyć - powiedział lekko zamyślony by ponownie skupić na niej wzrok. - Cieszy mnie fakt, że mamy całkiem podobne cele przynajmniej ja to tak odczuwam dzięki temu będziemy mogli pomóc sobie nawzajem - nagle jednak zmrużył lekko oczy. - Nie myśl też, że jestem ślepy lub głupi kilkukrotnie zaglądałaś do kart odkąd tu siedzimy, jeśli robisz to bojąc się, że nadal coś mogę ci zrobić to możesz sobie odpuścić. Dupek ze mnie to prawda, ale mam swoje zasady i skoro obiecałem cię nie ruszyć to tak zrobię. Nie mam już powodów by coś ci zrobić zwłaszcza po tym, czego się nasłuchałem - powiedział sięgając ponownie ręką po butelkę. Crystal/ Felicja Romanis Uciekała nadal ze swą eskortą chcąc się wydostać z tej śmiertelnej pułapki. Wiedziała, że ma niewiele czasu budynek już ledwo stał. W pewnym jednak momencie wszyscy stanęli jak zamurowani. Nie było już żadnej drogi ucieczki wszystko było zablokowane. Crystal po prostu nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Jak mogło do tego dojść?! To nie był jeszcze jej koniec musiał zrobić tak wiele. Sięgnęła dłonią do kieszeni by wyjąć figurę szachową nie podobną do innych. - Co teraz zrobimy? - wrzeszczeli przerażeni ochroniarze. Czyż to nie oczywiste? Zginiecie pomyślała Crystal. Bezużyteczne figury nie są już jej potrzebne. Liczy się tylko i wyłącznie ona zawsze tak było. Choć sama myśl, że musiała tego użyć ją odtrącała. Powoli uderzyła z całej siły figurą w szachownice a ta w jednej uwolniła z siebie błękitne światło, które oślepiło wszystkich ochroniarzy. Gdy już na powrót widzieli nie zobaczyli już swej szefowej a tylko szachownicę, która nagle zaczęła spadać ze schodów. Nie mieli czasu by to zrozumieć, bo w tej właśnie chwili budynek zaczął się walić i dla nich był to już koniec dalszej rozgrywki w oczach Crystal.
  18. Golding Shield/Karol Patris Usiadłem dość ciężko na jednym z okolicznych foteli zupełnie jak po ciężkim dniu. Jednak mogłem być z siebie zadowolony. Wydałem odpowiednie instrukcje do tego całego spotkania będę potrzebował nie więcej jak 5 zaufanych ludzi, których zdążyłem już wybrać. Teraz powinni właśnie przygotowywać miejsce pod całe spotkanie. Cały plan był niezwykle prosty. Jutro wieczorem moi ludzie mieli zabrać Natalię i o ile będą z nią Lust i Snow i zabrać całą trójkę na miejsce spotkania. Wszystko powinno pójść, więc łatwo o ile ta cała Natalia będzie chciała się spotkać pomimo moich warunków. Nagle zacząłem przerzucać między dłońmi komunikator. W sumie mogłem już teraz powiadomić te całą Natalię, kiedy odbędzie się to nasze spotkanie by się odpowiednio przygotowała. Ostatecznie jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Jeśli miałaby za dużo czasu na przygotowania mogłaby wykręcić mi jakiś niechciany numer poza tym, jeśli powiadomię ją nagle ponownie ocenie jak bardzo zależy jej na tym całym spotkaniu. Tak sobie rozmyślałem do czasu aż usłyszałem pukanie do drzwi mego pokoju. Odruchowo dłoń zbliżyłem do schowanego pistoletu jednak nagle za pukaniem odezwał się głos. - Dzień dobry tu obsługa przywiozłem pana zamówienie - powiedział męski głos zza drzwi. Trzeba przyznać, że wszystko poszło mi dziś całkiem gładko. Udało mi się zorganizować miejsce na to spotkanie no i zamówienie przyszło zanim Lust jeszcze się tu pojawiła. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem i powoli wstałem z fotela by skierować się do drzwi. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna w milczeniu przyglądała się reakcją Natalii. Nie dziwiły ją jej reakcje. Bo jak mógłby zareagować człowiek na słowa, które przed chwilą powiedziała? No właśnie wszyscy byli pewni, że księżniczki już niema i nic po niej już nie zostało a okazuje się, że jednak Golding wciąż coś posiadał. Nie mogła niestety powiedzieć, że to włos ich władczyni to zbyt bardzo zdradziłoby wszelkie plany Goldinga. Jednak zdziwiła się, gdy Natalia nagle ponownie złapała jej dłoń. Był to naprawdę przyjemny niespodziewany gest ze strony pani premier. Z uwagą słuchała każdego jej słowa a gdy już skończyła i puściła dłoń Snow ta się naprawdę serdecznie uśmiechnęła. - Dziękuje pani Natalio - powiedziała radośnie w jej kierunku. - Obiecuje, że nie zawiodę pani i nie będę stanowiła żadnej przeszkody przy tym spotkaniu i zrobię wszystko by utrzymać temperament Goldinga jak najbardziej w ryzach - mówiła dalej radośnie, gdy nagle lekko ziewnęła. Zarumieniła się przez to lekko i szybko przystawiła sobie dłoń do ust. - Bardzo przepraszam - powiedziała lekko zawstydzonym tonem. - To był naprawdę dla mnie długi dzień i nie miałam czasu by odpocząć. Dziękuje, że pozwala mi pani tu zostać myślę, że gdy trochę wypocznę w tym gabinecie będę gotowa by ruszyć w każdej chwili, gdy zajdzie taka potrzeba - powiedziała niezwykle poważnie chcąc tym tonem podkreślić, że rozumiem jak ważne jest to wszystko. Wciąż jednak nie mogła uwierzyć, że tak się to skończy. Nawet nie marzyła, że tak dobrze zakończy się spotkanie z panią Natalią po tym, co powiedział Golding. Ona była naprawdę niesamowitą osobą.
  19. Co jest z nim? Pomyślałem, gdy ten złapał tylko moje palce by mi pomóc wstać. Miał aż tak powiększone ego, że nie nikt nie był nawet godny go dotykać? Naprawdę pragnąłem utrzeć mu nosa. Jednak to, co się teraz stało dodawało mi kolejnych wątpliwości. Nadal nie wiedziałem jak wykonał taki unik nawet nie użył tarczy by się obronić. Zrobił zręczny unik i bez najmniejszego problemu mnie pokonał. Wszystko miał zręcznie zaplanowane. Celowo się odsłonił żebym zaatakował to była zręczna prowokacja, na którą dałem się złapać jak pierwszy lepszy idiota. - Jak najlepszym - odparłem w jego kierunku, gdy zaczął ode mnie odchodzić a sam zacząłem otrzepywać swą szatę cały czas się przy okazji przyglądając Tomowi. Musiałem teraz bardziej uważać. Nie mogłem sobie pozwolić na kolejny taki błąd, bo nie wiadomo, jakie będą tego konsekwencje. Teraz się potłukłem tylko, ale co będzie następnym razem? Chyba nie bardzo chciałem wiedzieć. Spojrzałem jak profesor układa ścianę z poduszek. Przynajmniej teraz niema groźby potłuczenia jednak, gdy spoglądałem na ten nieznikający uśmiech Toma złe przeczucia nie chciały mi minąć. Musiałem pozostać czujny. Ponownie uniosłem różdżkę w powietrze nie spuszczając Toma z oczu nie miałem zamiaru by tym razem tak łatwo mu poszło jeszcze się zdziwi dopilnuje tego. Teraz tylko czekałem aż profesor da nam sygnał.
  20. Otworzyłem szeroko oczy w zdziwieniu widząc jak Tom wykonał unik przed moim zaklęciem. To było niemożliwe przecież nie miał prawa tego zrobić, więc jak do tego doszło? Jednak tego, co dalej zaszło nie byłem już w stanie zupełnie wyjaśnić. Nie miałem czasu by się obronić. Nie byłem w stanie nic zrobić, gdy Tom ponownie mnie zaatakował. Jedyne, co poczułem to okropny ból, gdy wypadłem z naszego pola bitwy i uderzyłem w ścianę. Ledwo byłem w stanie utrzymać różdżkę w dłoni. Byłem kompletnie zamroczony siedząc pod ścianą i starając się by moje zmysły wróciły na miejsce. Moje plecy były kompletnie obolałe nie byłem nawet w stanie się podnieść. Zaczęło coś jednak do mnie docierać ktoś do mnie mówił jednak nie byłem dobrą chwilę w stanie rozpoznać, kto do mnie mówił i co takiego właściwie mówił. W końcu jednak moje zmysły zaczęły jakoś pracować, lecz nadal nie tak jak trzeba. To było Tom to on nade mną stał. Chciałem coś powiedzieć, lecz zamiast tego tylko lekko kaszlnąłem słowa nie chciały wydobyć się z mych ust byłem zbyt obolały. Wyglądało to tak jakby chciał mi pomóc przynajmniej dla jakiegoś obserwatora ja widziałem jednak, co innego. Jego wzrok zdradzał wszystko ponownie odgrywał teatrzyk by wyjść na miłego i grzecznego przed wszystkimi a prawda była gdzie indziej. Jednak, co miałem zrobić ja? Nawet gdybym był w stanie coś powiedzieć to i tak nikt by mi nie uwierzył. A jeśli odrzucę pomoc Toma to on ponownie zwycięży i to ja wyjdę na jakiegoś prostaka, który chowa urazę z powodu niewinnego błędu. Nie miałem wyboru musiałem zagrać na jego zasadach. Powoli zacząłem unosić rękę jednak strasznie powoli ktoś mógłby pomyśleć, że to z bólu prawdą jednak było, że robiłem to tak mizernie, bo nie chciałem go wcale złapać za rękę. Nie byłem pewny czy zaraz znowu czegoś nie zrobi. Złapałem jego dłoń jednak, gdy tylko to zrobiłem na niewielką chwilę zmarszczyłem wściekle brwi tak, że tylko Tom mógł to zobaczyć. Wybacz Elisabeth zawiodłem cię pomyślałem powoli zbierając się z ziemi niczym jakiś robak.
  21. Co to miało znaczyć? Pomyślałem zszokowany, gdy teraz zostałem potraktowany kolejnym zaklęciem ze strony Toma. Ochrona, przed Expelliarmus nie była już łatwa, ale to? Teraz jeszcze Drętwota? Czułem jak moja tarcza słabnie nie mogłem po prostu w to uwierzyć. Nie miałem nawet szansy by go zaatakować. Nie dość, że zmusił mnie do obrony to atakował tak zajadle, że ledwo byłem w stanie to wytrzymać. Czy aż taka była między nami różnica? Zamknąłem oczy zaczynając się cofać do tyłu próbując z całych sił utrzymać swą tarcze. Nie wiedziałem jednak na jak długo tych sił mi wystarczy. Jednak atak z jego strony się skończył, co było dość dziwne mógł mnie teraz przecież łatwo wykończyć, dlaczego więc przerwał? Czyżby zabrakło mu już sił? Nagle jednak wpadłem w kompletny szok, gdy ujrzałem Toma, który rozłożył ręce. Zmarszczyłem wściekle brwi na ten widok tego było już za wiele. On nawet nie traktował mnie poważnie i chyba chciał mi to uzmysłowić. Teraz zdecydowanie przesadził zaraz zobaczy, że ta jego pewność siebie go zgubi. Nie miałem zamiaru puścić mu tego płazem przekona się, że trzeba było to skończyć, kiedy miał tylko okazje. Natychmiast zamachnąłem się różdżką. Expelliarmus! - wrzasnąłem wściekle w jego kierunku. Nie miałem zamiaru się z nim cackać. Sam do tego doprowadził ja nie zamierzałem dać mu takiej szansy skoro się odsłonił to niech teraz żałuje. Poza tym w końcu zapłaci za wszystko, co zrobił. Patrząc na to, w jakiej obecnie był pozycji byłem niemal pewny, że moje zaklęcie go trafi.
  22. Golding Shield/Karol Patris Stałem nad mapą trzymając w dłoni czerwoną lotkę sam nie wiem jak długo wciąż zastanawiając się, które miejsce powinno być najlepsze na moje spotkanie. Z góry odrzuciłem miejsce, które wybrałem na spotkanie ze Snow. To musiał być neutralny teren by ta cała Natalia nie mogła niczego ze mną powiązać a teren nad jeziorem był na moje ludzkie nazwisko, więc szybko by mogła coś wykryć a to nie było potrzebne. Pytaniem pozostało wciąż, jaki jest właściwie cel tego spotkania. Na początku myślałem, że będzie chciała użyć Snow by mnie dorwać. W końcu w oczach ludzi zawsze będę mordercom, który zabijał w okresie wojny ich pobratymców. Ciężko się dziwić gwardia nie lepiej traktowała buntowników. Dlatego też przez tyle lat utrzymywałem w tajemnicy, że nadal żyje. Wszystko się jednak zmieniło w jedno popołudnie. Jedyna Lust nadal wierzyła, że wciąż żyje, pomimo że nie było nic, co mogłoby to potwierdzać. Wiedziałem również, że Crystal nie będzie zadowolona, gdy się dowie, co tu uczyniłem jednak nie obchodziło mnie to. Gorzej było, jeśli ta Natalia będzie zainteresowana projektem, nad którym pracuje nasza organizacja. Nie chciałem ludzi w nowej Equestrii. Odzyskali swój świat, więc niech się nim cieszą nasza kraina nie była miejscem dla nich. Chciałem stworzyć miejsce, które pozwoli żyć wszystkim na nowo bez różnic, które przez wieki dzieliły wszystkie stworzenia zamieszkujące Equestrie. Może jednak powinienem okazać trochę dobrej woli przy tym spotkaniu? Natalia chciała spotkania na osobności, więc moi ludzie musieliby zostać na zewnątrz. Sama Natalia nie stanowiła zagrożenia, ale może mógłbym pozwolić kogoś jej zabrać? W sumie ufałem przecież Lust i zarazem Snow a one obecnie dla niej pracowały, więc mogłyby jej towarzyszyć gdyby miała takie chęci. Nagle jednak rzuciłem lotką w pewien budynek na mapie. Tak to było miejsce w sam raz. Teraz wystarczyło wydać tylko odpowiednie polecenia i wszystko powinno pójść łatwo. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna spojrzała dość niepewnie na fotel, który wskazała pani Natalia. Wciąż nie potrafiła tego pojąć, ale ona wydawała się jej naprawdę dobrą osobą. Golding jej może nie ufał. Jednak ona była pewna, że nie można od tak oszukać przeczuć. To nie mogło być udawane. Zawsze, gdy tu była czuła się bezpiecznie jakby mogła powiedzieć niemal wszystko. Spojrzała nagle na Magdę, która zajęła fotel obok sama również postanowiła pójść w jej ślady i usiąść obok niej. Na chwilę znów spojrzała na Magdę i jej tajemniczą kartkę. Nie była do końca pewna, co to było. Jednak nie chciała się do tego mieszać. Wiedziała, że to musiały być ważne sprawy służbowe nieprzeznaczone dla kogoś takiego jak ona. Ponownie zwróciła swój wzrok na Natalię i zaczynała chwilę rozmyślać jak wszystko powinna zacząć. W końcu jednak złapała oddech i zaczęła. - Jestem bardzo wdzięczna pani za wszystko, co pani i Magda dla mnie zrobiłyście i nie wiem czy kiedykolwiek będę się w stanie wam odwdzięczyć za ukazaną mi dobroć - powiedziała spokojnym, ale zarazem wesołym tonem Snow. Nagle jednak jej ton lekko spoważniał. - Nie mogę powiedzieć pani wszystkiego i dokładnie tego, co dziś usłyszałam, bo obiecałam, że tego nie zrobię jednak pewne rzeczy uważam, że powinna pani wiedzieć zanim pozna pani mojego kuzyna - znów powiedziała niezwykle poważnie a w jej oczach pojawiło się pewne zmartwienie nadal nie wiedziała jak pani Natalia na to wszystko zareaguje, co chce jej teraz powiedzieć. - Golding nie jest taki jak kucyki, z którymi miała pani do tej pory do czynienia przynajmniej tak myślę. Proszę nie zrozumieć mnie źle jesteśmy rodziną jednak Golding to nie jest przerażony i zrozpaczony kucyk swoim obecnym losem. Całkiem dobrze odnalazł się w obecnym świecie i ma wielkie plany, w których ma mu pomóc coś, co jak twierdzi zostawiła po sobie nasza władczyni. Nie mogę niestety pani powiedzieć, co to za plany i co dokładnie zostawiła mu nasza księżniczka, bo mu obiecałam. Jednak musi pani wiedzieć, że otacza panią znacznie więcej niezarejestrowanych kucyków i to na całym świecie nikt nawet nie wie jak wielu ich jest a jeśli wierzyć memu kuzynowi jest ich naprawdę wiele - mówiła niepewnie jakby sama nie mogła w to wszystko uwierzyć i lekko wbijając wzrok w ziemię. - Mój kuzyn chce bym się do niego przyłączyła jednak nie mogłam tak po prostu odejść od pani i Magdy bez słowa zbyt wiele dla mnie zrobiłyście poza tym bardzo lubię to miejsce jednak boje się, że jeśli plany Goldinga się sprawdzą nigdy go już nie zobaczę - powiedziała trochę teraz już zrozpaczonym głosem. - Poza tym sam Golding nie ufa ludziom nie stanowi zagrożenia dla was, co sam podkreślił, ale nie chce również ludzkiej pomocy uważa, że was to nie dotyczy i macie się w to nie mieszać udało mi się go jednak przekonać do spotkania z panią, choć nie było to łatwe - nagle położyła komunikator od Goldinga na biurku przed Natalią i znów skierowała swój wzrok na nią. - Kazał pani przekazać to urządzenie jak twierdzi jest to komunikator głosowy powiedział, że przez niego skontaktuje się z panią i ustali godziny, miejsce i dzień spotkania. Dał tylko jedną szansę, jeśli się pani nie dopasuje do jego instrukcji kolejnej szansy by z nim pomówić nie będzie - powiedziała lekko kręcąc głową jakby wcale nie miała ochoty tego mówić. - Wiem, co musi sobie pani teraz myśleć i wcale się pani nie dziwię i zrozumiem to oczywiście, jeśli po tym, co teraz pani usłyszała zrezygnuje z tego spotkania, jeśli jednak będzie pani nadal chciała go jednak ujrzeć to może powinnam tam być z panią. Nikt tutaj nie zna go tak jak ja i jestem pewna, że nie byłby zły gdybym była z panią moja obecność mogłaby nawet sprawić by ta rozmowa odbyła się znacznie spokojniej zawsze potrafiłam go, choć trochę uspokoić i tak, choć trochę zdołam się wam odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie zrobiłyście - powiedziała by w końcu zamilknąć i lekko opuścić głowę. To, co powiedziała kosztowało ją sporo energii na dodatek zaschło jej w gardle po tym wszystkim.
  23. Golding Shield/Karol Patris Powoli odsunąłem telefon od ucha wszystko zostało przygotowane jak należy teraz pozostało mi tylko czekać aż przyjdzie to, co zamówiłem. Byłem pewny, że zamówienie będzie tu za około godzinę. Powinienem, więc zdążyć przed przybyciem Lust. Nagle jednak zmarszczyłem lekko brwi i spojrzałem na swoją dłoń. Jak do tego doszło? Wciąż nie potrafiłem tego do końca zrozumieć. Kiedyś byłem zupełnie inny trzymałem wszystkich na dystans. Niektórzy odnosili wrażenie, że jestem zimny a teraz byłem zupełnym przeciwieństwem dawnego siebie. Jednak nie żałowałem tego a nawet byłem szczęśliwy bardziej niż kiedykolwiek. Gdy myślałem, że już więcej nie spotkam Lust i Snow czułem jakby czegoś mi brakowało czegoś niezwykle ważnego. Teraz jednak było inaczej, ale nie czas teraz było na to. Lust jeszcze nie było zamówienie też dotrze tu dopiero za jakiś czas. Mogłem, więc teraz chwilowo skupić się na drugiej stronie, którą miało być to moje spotkanie. Zacząłem powoli kierować się w kierunku moich rzeczy. Wciąż nie byłem pewny czy tego chce jednak byłem w pewien sposób coś dłużny tej całej Natalii a długi trzeba było spłacać. W końcu to ona zaopiekowała się Snow, gdy mnie nie było. Musiałem to wszystko jednak dokładnie przemyśleć. Za Natalią stała nie tylko Snow a zarazem i Lust, jeśli źle to wszystko rozegram mogę stracić je obie ponownie. Jednak wciąż nie pojmowałem, czemu chciała mnie spotkać? Musiałem zrobić pewien jej zarys psychologiczny i sprawdzić jak bardzo zależy jej na tym spotkaniu. Dlatego dałem Snow tak ciężkie do zaakceptowania warunki spotkania dzięki temu ocenie jak bardzo zależy jej na tym spotkaniu. Gdy dotarłem do moich rzeczy wyjąłem z nich mapę, którą zacząłem rozwijać na stole. Była to mapa Warszawy musiałem teraz dobrać odpowiednie miejsce na spotkanie. Całe przygotowania powinny zająć mi nie więcej jak jeden dzień. Głównie wszystko miało polegać na wybraniu odpowiednich ludzi i miejsca spotkania. Striding Rason/Jim Grayson Słuchał uważnie każdego jednego słowa kobiety przy okazji podnosząc kieliszek, który skierował w okolice warg by następnie zawartość kieliszka trafiła do jego ust. Mimo wszystko ponownie się nie skrzywił a samej Lüge rzucił pełne zrozumienia spojrzenie. Dobrze wiedział, co miała na myśli. Nie uważał by ta w tym wypadku chciała go okłamać. W pewnym sensie ich cele by dostać się do Equestrii były całkiem podobne. Ponownie odstawił kieliszek by polać po raz kolejny zarówno jej i sobie. W trakcie polewania jednak zaczął mówić w jej kierunku. - Daję słowo nieźle mnie teraz zdziwiłaś - nagle skończył polewać przy okazji odstawiając butelkę i zaczął mówić niezwykle spokojnie patrząc na butelkę i trzymając dłonie pod brodą jakby nad czymś rozmyślał. - Dobrze wiem, o czym mówisz. Kiedyś sam byłem człowiekiem urodziłem się tutaj a potem odrodziłem, jako to, czym jestem obecnie. Dobrze cię rozumiem. Myślałem, że twym głównym powodem by dostać się do Equestrii jest zdobycie tam jakiegoś rodzaj władzy czy coś. Jednak, gdy tak ciebie słucham nie sądzę byś kłamała. Jak widać to ja cię źle oceniłem. Wiem, jakim bagnem jest to miejsce i choćby to jest kolejny powód, dla którego też chce się stąd wydostać. Nigdy nie będę już tutaj pasował a tam jest dla mnie jeszcze szansa - powiedział lekko kręcąc głową i nagle się lekko uśmiechnął. - Niema jednak sensu nad tym rozważać będziemy o tym myśleć, gdy już się stąd wydostaniemy. Proponuje, więc wypić kolejny raz za to byśmy jak najszybciej wydostali się z tego bagna - odrzekł z spokojnie unosząc kieliszek w powietrze jednak tym razem jeszcze go nie wypił czekał aż Lüge stuknie swoim kieliszkiem w jego by w ten sposób wznieść za to toast. Crystal/Felicja Romanis Zwolennicy Crystal próbowali wydobyć ją z jej gabinetu nim zostanie pogrzebana a z nią wszelka nadzieja na wszystko. Jednak wiertła w obecnych warunkach miały spory problem z przebiciem się przez drzwi. A czasu było coraz mniej. Wiedzieli, że jeśli się nie pośpieszą wszystko będzie stracone. Crystal będąc w gabinecie wpatrywała się intensywnie w szachownice. Nie miała zamiaru tak łatwo się poddać i uciekać tam. Nie mogło z nią wygrać żadne grosze stworzenie. Jednak obecnie była więźniem własnej twierdzy i zaczynały jej się kończyć pomysły. Nagle jednak usłyszała jakieś przepychanki pod drzwiami i czyjś krzyk w swym kierunku. - Panno Crystal proszę się ukryć! - wrzasnął głos, na co ta lekko zmarszczyła brwi i zrobiła to, co nakazał głos szybko się schowała i wtedy też to się stało w jednej chwili doszło do wybuchu, który rozwalił drzwi na kawałki w tym samym momencie do gabinetu wbiegli ochroniarze. - Nic pani nie jest?! - krzyczeli zaniepokojeni widząc tylko unoszący się dym i kurz po wybuchu, gdy nagle usłyszeli znajomy głos. - Dłużej się nie dało? - spytała dość zirytowanym głosem idąc w ich kierunku pokryta lekko kurzem. - Na szczęście jest pani cała zaraz panią wyprowadzimy nim to wszystko się zawali - powiedział gorączkowo ochroniarz, na co Crystal tylko lekko pokiwała głową i zaczęła biec z ochroniarzami by wydostać się z budynku. Wciąż trzymała obok siebie szachownice. Wiedziała, że miała jeszcze czas musiała go mieć. Musiała zatrzymać to wszystko nim wymknie jej się to spod kontroli. Mimo wszystko teraz najważniejszym pozostało by się stąd wydostać.
  24. Starałem się nie zwracać uwagi na marudzenie osób wokół. Wciąż tylko wpatrywałem się w Toma ponurym wzrokiem. Co takiego chodziło mu teraz po głowie, że ten uśmiech nie chciał zniknąć z jego twarzy? Dawniej zapewne bym nawet nie zwrócił na to uwagi jednak w ostatnim czasie. Nie chciałem nawet o tym myśleć nie mam zamiaru dawać mu jakiegoś odczucia, że ma przewagę nade mną. Musi zapłacić za to, co zrobił Elisabeth. Muszę o tym pamiętać o wszystkim, co jej zrobił. Gniew doda mi sił, których potrzebuje by zetrzeć mu ten uśmiech z twarzy raz na zawsze. Mimo wszystko część rozmów dochodziła do mych uszu. Trudno się było nie zgodzić to bardziej pasowało na obronę przed czarną magią jednak nie widziałem sensu by kłócić się z profesorem. Zresztą Hufflepuff szybko się o tym przekonał, gdy za ich uwagi zostały im zabrane punkty. Typowa zagrywka nauczycielska. To tylko dowodziło by lepiej trzymać język za zębami i nie robić sobie wrogów z naszych nauczycieli. Nie chciałem by Slytherin stracił przeze mnie punkty. Nagle jednak wróciłem na normalny tor myślenia, gdy profesor zaczął odliczać czas do pojedynku. Mój wzrok zwrócił się szybko na Toma jednak tego, co się stało nie byłem w stanie wytłumaczyć. Nawet nie zauważyłem, kiedy on właściwie mnie zaatakował. Musiałem działać szybko, bo byłem na straconej pozycji. - Protego! - wrzasnąłem i szybko zamachnąłem się różdżką. Zawsze są pewne zasady pojedynków a główną z nich w mym odczuciu jest by wiedzieć, kiedy należy się obronić a kiedy przychodzi czas na atak tak jak w tym wypadku. Nie było możliwości bym mógł teraz zaatakować Toma, więc postawiłem na obronę jednak na kolejny raz mu nie pozwolę. Raz może zdołał mnie w jakiś sposób uprzedzić, ale kolejnego razu nie będzie. Następny razem to ja zaatakuje pierwszy.
  25. Golding Shield/Karol Patris Wjechałem dość szybko na podziemny parking nie chciałem by Snow jakimś cudem zobaczyła mój motor i zaczęła się domyślać gdzie aktualnie mieszkam. Na razie nie powinna tego wiedzieć było za wcześnie. Powoli zsiadłem z motoru, gdy już go odpowiednio zaparkowałem i zaraz ściągnąłem kask opuszczając przy okazji podziemny parking by skierować się do swojego pokoju. Jak zwykle omijałem ludzi w milczeniu będąc pogrążonym we własnych myślach. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Przybyłem by znaleźć tu Snow a spotkałem nie tylko ją, ale i Lust. Ponownie poczułem jak gorące uczucia ogarniają moje serce z chwilą, gdy Lust się do mnie zbliżyła. Nie sądziłem, że jeszcze będzie dane mi to poczuć. No właśnie, Lust ona chciała się tu ze mną spotkać mogłem być pewny, że będzie tu za jakiś czas. Kto wie może nawet za kilka godzin. Musiałem się przygotować na jej przybycie. Ostatni raz była u mnie, gdy upadła bariera. Mieliśmy wtedy chwilę dla siebie jednak musieliśmy to przerwać, bo były ważniejsze rzeczy. Jeszcze wcześniej włamała się do mnie i wtedy doszło do naszego pierwszego pocałunku nie licząc gali i jej pocałunku w policzek. Jednak wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy ze swych uczuć w jej kierunku. Pytanie jednak brzmiało, co powinienem przygotować na jej przybycie? Dawniej Lust nie musiała pić czy jeść nie było takiej konieczności. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Takie przemyślenia mi towarzyszyły przez całą drogę by powoli wejść do pokoju. Gdy tylko do niego wszedłem skierowałem się do okna by jeszcze raz spojrzeć na kancelarię. Być może zobaczę jeszcze jak Lust lub Snow ją opuszczają. Na chwilę jednak skierowałem swój wzrok na telefon by powoli go wyciągnąć. Musiałem teraz zadecydować, od czego zacząć. Czy miałem wydać odpowiednie rozkazy dla mych ludzi by przygotować wszystko pod moje spotkanie z tą Natalią czy najpierw przygotować się na przyjście Lust? Chwilę nad tym myślałem marszcząc brwi jednak po chwili namysłu ostatecznie zadzwoniłem do recepcji by przygotować się na spotkanie z Lust. Jeśli czas pozwoli przygotuje również wszystko na spotkanie z Natalią. Wszystko będzie zależało od tego, w jakim czasie zjawi się Lust. Striding Rason/Jim Grayson Mężczyzna posłał jej krzywy uśmiech widząc jak ta bez najmniejszego problemu przełknęła pierwszy kieliszek. Sporo w życiu widział, więc nie miał problemu ocenić, kiedy czeka go spore wyzwanie. Gdy ktoś od tak potrafił wypić kieliszek wódki bez najmniejszego grymasu wskazywało to tylko jak bardzo organizm jest uodporniony na tego rodzaju trunki. Sam również wypił zawartość swojego kieliszka nie wzdrygając się przy tym. Nie był to jego pierwszy raz. Mimo wszystko, gdy płyn przepływał przez jego usta odczuwał różnice smaku pomiędzy tym a whisky, które zwykle pijał. Gdy już przełknął alkohol ponownie się odezwał. - Całkiem nieźle moja droga widzę, że to będzie niezła zabawa - stwierdził przy okazji polewające kolejne kieliszki zarówno jej i sobie. Był ciekawy, które z nich dłużej to zniesie. Gdy już nalał kieliszki ponownie się odezwał w jej kierunku. - Odpowiednia współpraca powinna polegać na zaufaniu ty sporo już o mnie wiesz jednak ja sam niewiele wiem o tobie. Może przybliżysz mi nieco, więc swój wizerunek. Wytłumacz mi swój cel, bo jestem pewny, że masz jakiś nikt nie działa bez własnych osobistych celów. Dlaczego chcesz się dostać do Equestrii? Tam już nie będziesz tak potężna jak tutaj obecnie patrząc na to jak łatwo załatwiłaś mi bogactwo mogę stwierdzić, że mogłabyś tu znacznie więcej osiągnąć niż tam. A może chcesz o czymś porozmawiać z Discordem, gdy tam będziesz? - spytał powoli unosząc kieliszek w górę. Crystal/Felicja Romanis Nadal czytała akta Goldinga, gdy nagle jej wzrok na chwilę skierował się na szachownicę. Na obecny widok delikatnie się uśmiechnęła. Golding znowu był sam a to dawało jej swobodę w działaniu. Do tej pory abominacja jej mieszała, gdy chciała się skontaktować ze swymi ludźmi by ci zatrzymali Goldinga jednak może nie zwróci uwagi, jeśli będzie chciała z nim porozmawiać? W końcu byli w pewnym sensie wspólnikami, więc, w czym by to jej miało przeszkadzać? Rozsunęła szufladę biurka by wyjąć z niego uniwersalny tablet. Wiedziała, że będzie musiała uruchomić specjalne łącze by skontaktować się z Goldingiem gdyż abominacja ostatnim razem szperała w danych sieciowych korporacji a na takie ryzyko nie mogła sobie pozwolić. Właśnie miała zaczynać, gdy nagle to poczuła. Ponownie wstrząsy?! Pomyślała zaciskając wściekle zęby. Natychmiast zaczęła kierować się do drzwi. Jednak te nie chciały ustąpić, pomimo że ciągnęła je z całej siły. Szachownica pokazała jej też zagrożenie ze strony spadochronu. Więc to tak? Powoli zaczęła kierować się ponownie za biurko. Została uwięziona niczym szczur w klatce. Znów sobie z niej zadrwiła. Czekała tylko na odpowiedni moment by zaatakować. Całkiem sprytnie, lecz to wciąż było za mało by ją powstrzymać pomyślała z krzywym uśmiechem. Z gabinetu zawsze było jakieś wyjście ona już o to zadbała. Natomiast cały budynek został tak zaprojektowany by wytrzymać naprawdę silne wstrząsy sejsmiczne tym bardziej jej gabinet, który miał być najbezpieczniejszy. W międzyczasie nie wszyscy jak się okazało opuścili budynek. Została tu część ochrony, która wiedziała, że Crystal nadal jest w gabinecie. W końcu mieli za zadanie dbać o jej bezpieczeństwo, więc wiedzieliby, kiedy opuściła budynek. Pomimo prób wyważenia drzwi nie chciały ustąpić. Nie mieli jednak zamiaru się poddać. Wiedzieli, że drzwi są bardzo wytrzymałe, lecz i na to się przygotowano. Nagle trzech z nich zaczęło nieść ciężkie wiertła z wbudowanymi akumulatorami zawsze dbano by te były w pełni naładowane gdyby doszło do takich sytuacji. Sprawdzano je także by mieć pewność, że działają. Gdy tylko zbliżyli się do drzwi zaczęli wbijać je prosto w nie by dostać się do środka. Pomimo że drzwi się opierały w końcu musiały ustąpić. Sama Crystal słysząc dźwięk wierteł uśmiechnęła się krzywo wiedziała, że jej zwolennicy mogą się jednak czasem okazać użyteczni. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna nadal szła za Magdą nic nie mówiąc tylko będąc lekko zamyśloną. Nadal nie wiedziała, co właściwie powinna powiedzieć pani Natalii. Musiała odpowiednio dobrać słowa. Nie chciała żeby jeszcze przed spotkaniem z nim wyrobiła sobie o nim negatywną opinie. Wtedy na pewno nie zdołają się ze sobą porozumieć. Co prawda Magda zareagowała nadzwyczaj spokojnie jednak nie mogła być pewna reakcji pani Natalii, chociaż do tej pory nie wydawało jej się by kiedykolwiek zauważyła u niej jakieś negatywne emocje wręcz przeciwnie pierwszy raz widziała tak spokojnego człowieka jak pani Natalia. Przemyślenia jednak musiały dobiec końca, bo nim się spostrzegła były już na miejscu. Natychmiast w oczy Snow rzuciła się Cloud a na jej przywitanie uśmiechnęła się do niej miło. - Cześć Cloud - odparła trochę pewniej niż zwykle i bardzo radośnie. To chyba to miejsce poprawiało jej zawsze nastrój tak jak osoby, które tu pracowały. Czy mogłaby tak po prostu opuścić to wszystko? Wciąż nie była tego pewna. Nagle spojrzała niepewnie na gabinet pani Natalii. Snow zrozumiała, o co chodzi Magdzie chodziło. To ona pierwsza miała wejść do gabinetu. Podeszła powoli do drzwi i przełknęła lekko ślinę pukając delikatnie do gabinetu tak jak wymagała kultura by powoli do niego wejść cieszyła się, że Magda była z nią. - Dzień dobry - odparła Snow już nie tak pewnie powoli wchodząc do wnętrza gabinetu. Miała nadzieje, że nie przeszkodziła pani Natalii w niczym ważnym w końcu była premierem i miała wiele własnych obowiązków.
×
×
  • Utwórz nowe...