Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Impreza? Trzeba przyznać, że to całkiem dobre rozpoczęcie roku. Przynajmniej dla większości. Ja sam nigdy nie przepadałem za tego typu zabawami były zdecydowanie zbyt głośne i ciężko było zebrać jakiekolwiek myśli. Jednak każdy miał inne podejście. Nie wypadało być do kogoś negatywnie nastawionym tylko, dlatego że miał zupełnie inne podejście od nas. Gdybyśmy wszyscy się zachowywali tak samo kiepsko by to wyglądało. Zaczęliśmy się zbliżać do muru. Teraz wystarczyło tylko podać hasło by pójść po nasze rzeczy. Nim jednak zdołaliśmy cokolwiek zrobić zmrużyłem lekko oczy na widok Toma. Elisabeth miała racje dziwne są te zbiegi okoliczności. Czasem miałem wrażenie jakby celowo chciał na nas wpaść. Zmarszczyłem brwi i skupiłem wzrok na nim. Kości zostały rzucone? Czy on chciał mi coś przez to powiedzieć? Celowo odezwał się tylko do mnie. On w przeciwieństwie do innych potrafił się nie odezwać do Elisabeth a teraz ją zignorował tak jak by chciał tylko mi coś przekazać. Niestety obawiałem się, że Elisabeth miała racje. Nie wyglądało mi to na przypomnienie. To było zupełnie inne wyczułem w tym subtelną groźbę. On coś kombinował. Niestety nie do końca wiedziałem, co. Nie mogłem jednak nic zrobić dopóki on pierwszy nie wykona ruchu. Dalej wpatrywałem się w miejsce gdzie z niknął aż nagle ponownie odezwałem się do Elisabeth. - Wiesz Elisabeth wydaje mi się, że być może przeceniłem trochę swoje siły. Być może powinienem zrezygnować z numerologii - powiedziałem w wyraźnym skupieniu. Sam nie bałem się Toma, jeśli jednak wykorzysta sytuacje, że ponownie nie będę w stanie pomóc Elisabeth. Najważniejsze dla mnie było mimo wszystko jej dobro.
  2. - Sen przed astronomią może być rzeczywiście całkiem dobrym pomysłem - stwierdziłem spoglądając na salę jak uczniowie innych domów się zbierają. Tak z pewnością można było założyć, że zarówno gryfoni jak i puchoni nie należeli w większości do rannych ptaszków. Całkiem problematyczna sprawa, gdy się nie jest w stanie wygrać ze zmęczeniem. Dlatego zawsze, gdy tylko otworzyłem oczy natychmiast wyskakiwałem z łóżka nie pozwalając zmęczeniu wygrać. Nawet przy stole nauczycieli sporo się działo. Byłem ciekawy, o czym tam rozmawiali niestety nie było to przeznaczone dla takich uszu jak moje. Zapewne jednak omawiali plan tegorocznego nauczania, bo co innego? - Tak masz racje trzeba się przygotować - powiedziałem powoli wstając z miejsca. Mieliśmy szczęście, że przyszliśmy tak rano dzięki temu mogliśmy się spokojnie przygotować. Zacząłem iść w milczeniu za Elisabeth cały czas rozglądając się wokół. - Nie sądzisz, że w naszym domu jest najmniejsze zapotrzebowanie nas sen Elisabeth? - spytałem żartobliwie szeptem by tylko ona słyszała nadal za nią idąc.
  3. Nigdy nie podobało mi się takie zachowanie, jakiego uświadczyłem w kierunku Elisabeth od Lucreti Black. Dlaczego za każdym razem było tak samo? Ze mną można było się przywitać a Elisabeth była traktowana za każdym razem jak powietrze. Przecież nie była w niczym gorsza ode mnie. A jednak wystarczyły tylko więzy krwi by kogoś szufladkować na każdym kroku. Elisabeth, pomimo że była wspaniałą czarownicą była niedostrzegana przez innych szlachetnie urodzonych tylko, dlatego. Wciąż była dla nich gorsza i patrzyli na nią z góry tylko, dlatego że miała mugolów w rodzinie. To było po prostu okropne. Dlaczego tylko mnie nie przeszkadzało pochodzenie Elisabeth? Przecież również należałem do linii szlachetnie urodzonych a jednak zawsze widziałem w niej więcej niż oni. Udało nam się dotrzeć w końcu do jadalni. Cała droga ponownie przebiegła spokojnie na całe szczęście. Cieszył mnie fakt, że wszystkie oczy były skupione na Toma. Nigdy nie rozumiałem do końca jak on potrafi to znosić ja bym chyba oszalał czując wzrok każdego na sobie. Starałem się nie rozmyślać również o wczorajszym incydencie z nim i ze mną. Sam w końcu dałem podobną radę Elisabeth, więc wypadało zrobić tak samo. Nalałem sobie odrobiny kawy przy okazji nabierając jajecznicy i biorąc tost do smaku. Gdy zacząłem właśnie konsumpcje nagle usłyszałem powitanie ze strony Stephanie. Kiwnąłem jej głową w geście powitania, bo nie wypadłbym najlepiej mówiąc w jej kierunku mając usta pełne jedzenia. Jak się okazało nie przyszła się tylko przywitać, ale i również by dać nam plan lekcji. Przetarłem dłonie by go nie pobrudzić a następnie go rozwinąłem. Wychodziło, że czeka mnie sporo pracy w tym roku. Na dodatek przez lekcje numerologii nie mogłem być przy Elisabeth. Normalnie nie miałem z tym problemu jednak ostatnio? Mój wzrok na chwilę skupił się na Tomie. Wciąż nie mogłem być pewny, że znów nie wywinie jakiegoś numeru. Jednak, jeśli powiedziałbym Elisabeth, że zrezygnuje z numerologii by móc ją mieć na oku wpadłaby we wściekłość i uznała, że jej nie ufam. Byłem kompletnie tym wszystkim skrępowany do czasu aż Elisabeth mnie ściągnęła na ziemie. - Całkiem prawdopodobne, że to jest powód tych dodatkowych godzin. To byłby całkiem logiczny powód - odrzekłem nadal patrząc na pergamin i zagłębiając się w niego. - Sądzę, że poradzę sobie bez tego snu nie musisz się tak o mnie martwić Elisabeth - powiedziałem teraz swój wzrok skupiając na niej. No tak quidditch jeszcze dochodził nam. Niema zmiłuj w tym roku. Ale co poradzić? Nie można było teraz nad tym jęczeć. - Nie martw się Elisabeth odpowiednia organizacja i myślę, że ze wszystkim się uporamy. Jednak teraz musimy się odpowiednio posilić by mieć siły na eliksiry. Spróbuj teraz o tym nie rozmyślać - powiedziałem z uśmiechem by znów spojrzeć na plan. Eliksiry z gryfonami? Coś mi się wydaje, że to nie będą spokojne zajęcia. Nasze domy nigdy za sobą nie przepadały.
  4. Golding Shield/Karol Patris -Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna nie pamiętała, kiedy ostatni raz widziała tak poważny ton i spojrzenie u mnie. Wiedziała, że ten nie jestem przekonany do pani Natalii. Jednak wierzyła, że zrobiła słusznie stawiając go przed taką sytuacją a nie inną. Ja się z nią nie spotkałem nie wiedziałem, jaka jest a ona to, co innego. Była pewna, że nie chce nic mi zrobić. Poza tym wszystkie warunki spotkania były na moją korzyść nie mogło wyniknąć z tego coś złego. - Więc co teraz Golding? - spytała szczerze zaciekawiona. Sam do końca nie byłem tym wszystkim zadowolony jednak słowo się rzekło. Z jakiegoś powodu zarówno ona jak i najwyraźniej Lust chciałybym spotkał te całą Natalie. Nie sądziłem by miało coś z tego wyniknąć, ale niech tak będzie. Na pewno nie miałem zamiaru się rejestrować niech na to ta Natalia nie liczy. Nagle rzuciłem do Snow jakieś urządzenie, które ta natychmiast złapała. - Co to jest? - spytała niepewnie patrząc na urządzenie. - Komunikator głosowy - odrzekłem spokojnie by zacząć zaraz jej tłumaczyć dalej. - Przekażesz go tej całej Natalii. Powiesz jej, że wkrótce się przez niego odezwę, gdy będę gotowy powiem jej przez niego z wyprzedzeniem czas i miejsce spotkania ona musi się dostosować. Jeśli tego nie zrobi drugiej szansy nie będzie... - nagle Snow mi przerwała. - Golding nie możesz tego od niej oczekiwać pani Natalia jest premierem. Nie może rzucić wszystkiego od tak... - Teraz jednak nagle ja przerwałem Snow bardzo poważnym tonem. - Jeśli tak jej zależy na spotkaniu to się do tego dostosuje drugiej szansy nie będzie - powiedziałem twardo. - Jeśli nie dojdzie do spotkania lub nie zdołam się porozumieć z Natalią możesz użyć komunikatora, aby się ze mną skontaktować wtedy ustalimy, co dalej i sama wybierzesz, co chcesz zrobić ja cię zmuszać do niczego nie będę jesteś dorosła i sama musisz podejmować decyzje - stwierdziłem cały czas na nią spoglądając. Snow zaniemówiła patrząc to na komunikator to na mnie jakby starała się zrozumieć wszystko, co przed chwilą usłyszała. Nagle jednak ponownie się odezwała. - Czyli teraz zawieziesz mnie do kancelarii tak Golding? - spytała niepewnie spoglądając na mnie. - Wybacz Snow, ale nie jestem gotowy by się tam pojawić. Może będę, gdy pogadam z tą twoją Natalią, ale to się okaże. Poza tym mam coś jeszcze do zrobienia - wciąż była w okolicy Lust, której również musiałem poświęcić czas. - Nie martw się jednak dopilnuje byś spokojnie wróciła - wyjąłem rękę przed siebie by zobaczyć swój zegarek, na którym dwukrotnie nacisnąłem jakiś guzik wtedy też z zarośli wyszedł mężczyzna, który wcześniej przywiózł tu Snow. - Już się zapewne znacie. On dopilnuje byś bezpiecznie dojechała można mu zaufać chyba zresztą sama to wiesz. Zresztą podobnie jak my jest kucykiem - dodałem z uśmiechem. - Ale nie znikniesz Golding? Obiecujesz, że spotkamy się ponownie? - spytała niepewnie patrząc w moim kierunku. Gdy nagle do niej powoli podszedłem i położyłem jej delikatnie dłoń na ramieniu. - Niedługo znów się zobaczymy, co by się nie stało obiecuje Snow - ta nagle ponownie mnie przytuliła. - Nawet nie wiesz jak jestem szczęśliwa wiedząc, że nic ci nie jest Golding - powiedziała jakby nie chciała mnie puścić mężczyzna się nie mieszał wiedział, że to sprawy osobiste. - Spokojnie Snow jeszcze się spotkamy teraz jednak powinnaś już iść najważniejsze, że oboje wiemy, że wszystko z nami dobrze - Snow pokiwała w milczeniu głową i nagle mnie puściła kierując się do mężczyzny zanim jednak zniknęli w zaroślach jeszcze na mnie spojrzała i powoli zaczęła znikać mi z oczu. Byłem szczęśliwy widząc Snow w tak dobrej formie jednak wciąż niepokoiło mnie to całe spotkanie z tą całą Natalią. Miałem również nadzieje, że Lust zobaczy, że Snow i kierowca wracają i zdąży im w porę zniknąć z oczu nie sądziłem by chciała się ujawniać. Postanowiłem, że chwilę zaczekam jeszcze aż będę miał pewność, że ruszą zanim wrócę do Lust. Znając życie najpewniej będzie chciała ruszyć za Snow, dlatego też chciałem by ta się oddaliła lepiej by nie wiedziała, że za nią jeździmy. Wiedziałem, że Lust nie miała środka transportu i musi wrócić najpewniej moim motorem byłem gotowy dojechać z nią, jeśli zajdzie taka potrzeba zresztą i tak nie miałem wyjścia skoro też musiałem tam dojechać. Najbardziej zabawnym faktem tego wszystkiego było to, że miałem pokój w hotelu z widokiem na kancelarie by właśnie pilnować Snow. Więc i tak musiałem tam wrócić. Jednak nie chciałem nic mówić Snow jej ekscytacja by mogła zdradzić tej Natalii, że jestem w pobliżu.
  5. Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska Minęło naprawdę dużo czasu odkąd mieliśmy okazje ze Snow spokojnie porozmawiać tak jak dzisiejszego dnia. Chciałbym móc zwalić winę na obecną sytuacje, w której się znaleźliśmy, ale to byłoby kłamstwo. Prawdą było, że już w Equestrii unikałem częstych wizyt u Snow z powodu różnicy zdań, jaka między nami zaszła, gdy wstąpiłem do gwardii. Teraz siedziałem wpatrzony w krajobraz rozmyślając nad tym jak wytłumaczyć Snow cel naszej organizacji. Natomiast Snow stała obok mnie jakby nadal nie mogła uwierzyć, że jestem tutaj. Wokół nie było nikogo otaczała nas tylko cisza i dźwięk wiatru wokół. W pewnym momencie jednak to przerwałem. Nie mogliśmy tak tkwić w nieskończoność. Po coś tu w końcu przybyłem. - Snow powiedziałem ci już o New Medica i o tym jak mniej więcej powstała ta organizacja jednak wciąż nie zdradziłem ci naszych celów, dla których wciąż - z każdym słowem mojemu głosowi dochodziło coraz więcej powagi. Cały czas patrzyłem w jezioro jednak nie zaprzestawałem mówić- Wszyscy pragniemy odzyskać dawne życie Snow. Nie jesteśmy ludźmi i nie pasujemy do tego świata. To nie jest nasze miejsce i nigdy nie będzie - Każdy z nas by tego chciał Golding - odrzekła spokojnie Snow przy okazji mi przerywając dalszą wypowiedź. - Sam powiedziałeś, że księżniczka nie żyje. Equestrii już niema a nikt nie widzi sposobu na odtworzenie eliksiru... - Ty nic nie rozumiesz Snow - tym razem jaj jej przerwałem a ta skupiła na mnie wzrok. - Nie wszystko jeszcze przepadło a pracę nad tym już ruszyły. Księżniczki może już nie być, ale coś jeszcze ocalało a był to jej włos, który jest w posiadaniu naszej organizacji. Nie mamy, co prawda reszty składników, ale sądzimy, że odpowiedź może kryć się w naszej krwi. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie a wszystko na to wskazuje wkrótce odzyskamy naszą dawną postać. Rozumiesz to Snow? Nie będzie to losowa postać a ta, którą nam odebrano. A to jeszcze nie wszystko kolejne prace polegają na znalezieniu nowego domu. Equestria może być stracona, ale jest być może inne miejsce, które nam ją zastąpi gdzie znów będziemy mogli żyć w pokoju. Nie chcemy walki z ludźmi to nie jest naszym celem. Skoro tak tego pragnęli niech sobie zabierają swój świat jednak dla nas on nigdy nie będzie domem. Snow powiem prosto chce byś wyjechała Chin i została ze swymi pobratymcami życie wśród ludzi nie jest dla ciebie ani dla żadnego z nas - Ciężko było określić, co chodziło teraz po głowie Snow. Jednak jej mina wyrażał wielkie skupienie. Najwyraźniej bardzo rozmyślała nad wszystkim, co przed chwilą usłyszała. Nagle jej wzrok powędrował na mnie by zaraz się odezwać. - Golding ja nie mogę tak po prostu wszystkiego rzucić i wyjechać - chciałem coś powiedzieć jednak ona mi nie dała, bo dalej kontynuowała. - Bardzo pragnę odzyskać dawne życie jednak nie mogę tak po prostu odejść bez słowa po tym jak pani Natalia i Magda tak wiele dla mnie zrobiły - nie mogłem po prostu uwierzyć w to, co słyszę. - A wyraźnie zakreśliłeś, że nie mogę nikomu powiedzieć o wszystkim, co mi mówisz. Jak według ciebie bym wyglądała w ich oczach gdybym tak po prostu zniknęła? - Snow czy ty nie rozumiesz? Po prostu zrezygnuj z pracy dla nich wymyśl jakąś wymówkę. Skłam, jeśli trzeba... - nie zdołałem jednak dokończyć, bo na moje słowa Snow zmarszczyła brwi ze zdenerwowania. - Golding jak bardzo zmienił cię ten świat? - spytała niezwykle poważnie. - Takimi propozycjami już nie tylko postacią nie przypominasz kucyka, którym byłeś. Nie mogę tak po prostu odejść musisz to zrozumieć. Skoro nie pozwalasz mi powiedzieć prawdy Magdzie czy pani Natalii nie możesz ode mnie oczekiwać, że będę im kłamać w żywe oczy, bo to nie jest ani twoja ani moja natura. Jest jednak pewna szansa byśmy mogli dojść do porozumienia. Sam porozmawiaj z panią Natalią i wyjaśnij jej, dlaczego chcesz bym wyjechała jednak nie oczekuj ode mnie kłamstwa - powiedziała twardo jak na nią a jej wzrok pozostawał niezmienny. - Snow, jeśli sądzisz, że pojadę z tobą do kancelarii tej całej Natalii tylko po to by... - ponownie nie zdążyłem dokończyć. - Nie musisz nigdzie jechać. Pani Natalia bardzo chce ciebie poznać Golding zaproponowała nawet abyś to ty wybrał miejsce spotkania, jeśli jej nie ufasz. Miała tylko jedną prośbę, aby takie spotkanie odbyło się bez osób trzecich by mogła porozmawiać tylko i wyłącznie z tobą. Decyzja należy do ciebie Golding - powiedziała nie spuszczając ze mnie wzorku. Takiej sytuacji zupełnie się nie spodziewałem byłem pomiędzy młotem a kowadłem, co miałem zrobić? Jeśli odmówię nie tylko moje drogi ze Snow się rozejdą ponownie, ale i wyjdę na panikarza skoro nie potrafię się spotkać z jakąś zwykłą kobietą, która chciała tylko rozmawiać. Spotkanie miało być na moich warunkach, więc to ja mogłem decydować gdzie i jak się odbędzie, co niby mogła mi zrobić? Nie było sposobu by ktoś był z nią by mogła urządzić na mnie zasadzkę, bo odpowiednio się przygotuje. Dlaczego jednak pozostawała we mnie niepewność? Co takiego niby zrobiła ta kobieta, że tak mocno przeciągnęła Snow na swoją stronę. Kim ona niby takim jest? Nagle przypomniałem sobie słowa Lust o tym, że ja również muszę wysłuchać kogoś innego, jeśli znów mamy pomyśleć o nas w przyszłości. Czy to właśnie o to jej chodziło czy ona też zmierzała do tego bym spotkał te Natalie? Wszystko na to wskazywało, bo według słów Snow ona też dla niej pracowała. Nic z tego nie potrafiłem zrozumieć. Nagle powoli wstałem z trawy a moja mina stała się niezwykle poważna, gdy patrzyłem na Snow. - Widzę, że zdania nie zmienisz Snow stałaś się bardzo uparta. Skoro tak ci na tym zależy spotkam się z tą twoją Natalią, ale na moich warunkach. Powiem jej tyle ile należy, ale nic ponad to. Ludzie nie muszą wiedzieć zbyt wiele, bo to nie jest ich sprawa. Zostaniesz odwieziona na powrót do kancelarii i przekażesz jej moje warunki, jeśli się nie zgodzi nie dojdzie do spotkania. Wtedy sama będziesz musiała zadecydować czy chcesz iść z nami w lepszą przyszłość czy zostać z ludźmi - odrzekłem twardo. Striding Rason/Jim Grayson Czyli według niej to miasto, w którym aktualnie się znajdowali miało być kluczem do wielu przyszłych wydarzeń? Dlaczego to zawsze była Polska? Co takiego było w tym miejscu, że to zawsze musiało dziać się tutaj. No był pewien wyłam. Bo nie obserwowała już tylko Polski. Były jeszcze Chiny gdzie znajdowała się osoba, która według niej stwarzała zagrożenie a tym samym chyba też w jakiś tam sposób wpływała na rzeczywistość. Jeśli wierzyć jej słowom znalezienie Celestii mogło być dla niego ratunkiem. Niestety jednak ona nie była w stanie mu pomóc jej znaleźć. Czyli jak zwykle był zdany tylko na siebie. Jednak, jeśli miała racje to zawęrzyła mu obszar poszukiwań. Jednak pewna rzecz go wciąż zastanawiała. - Dobrze według tego, co mówisz Celestia mi jest potrzebna abym mógł ocaleć, ale, po co jest tobie? Masz już moc i nie wydaje mi się by dręczył cię ten sam problem. Czy jeśli przypadkiem jej nie znajdę to nie wyręczę i ciebie ułatwiając ci te poszukiwania? - spytał spoglądają na nią poważnie. - Nie myśl, że jestem kretynem, którym można sobie od tak manipulować. Najpierw chce dokładnie wiedzieć, dlaczego tak na nią liczysz, do czego jest ci potrzebna? - spytał poważnie na nią spoglądając. Życie wiele go już nauczyło i wiedział, że nie bez powodu się na coś liczy. Pytaniem było, jaki był jej powód. Crystal/Felicja Romanis Piloci nadal starali się by maszyna działała jak należy. Wyglądało to tak jakby wszystko się sprzysięgło przeciwko nim w tej jednej chwili. Sama Crystal wyglądała jakby była pogrążona w innym świecie wciąż tylko przesuwała kolejne figury na szachownicy. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to wszystko się dzieje. W jednej chwili intryga, nad którą pracowała latami zaczynała jej się sypać. Golding, który był ważną częścią jej planów zaczynał wymykać jej się z rąk a wszystko przez jedną abominacje, która mieszała się do nie swoich spraw. Musiała coś z tym zrobić. Na początek musiała dotrzeć do budynku korporacji i jeszcze raz przejrzeć teczkę Goldinga miała wrażenie, że może znaleźć coś, co może jej pomóc osłabić jego pozycje w organizacji z czasem i tak wróci do niej ona już tego dopilnuje. Po helikopterze rozniosły się echa radości, gdy piloci w końcu zdołali uwolnić maszynę z tej swoistej smyczy która ich przetrzymywała. Teraz mogli swobodnie lecieć tak jak kazała Crystal. Jednak ona nie zwracała na nich uwagi będąc wciąż zamyśloną. Jej oczy skupiły się na dwóch figurach tych, które były tak blisko Goldinga. Zapłacie za to jeszcze się przekonacie, że mieszacie się do spraw, które was zupełnie przerastają.
  6. Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska - Skoro tego właśnie chcesz Golding. Zanim jednak zacznę chce byś wiedział, że jestem pewna, że zrobiłeś, co mogłeś by ratować naszą krainę i nie powinieneś się o nic obwiniać a widzę po twych oczach, że wiele ostatnio wycierpiałeś. Nie musisz wciąż tego tłamsić w sobie - powiedziała z uśmiechem patrząc mi w oczy. Zupełnie nie reagowała na ponure spojrzenie, które było ze mną od tak dawna. - Moja historia nie jest wielce ciekawa Golding. Wraz z upadkiem Equestrii podobnie jak ty przeszłam pewne załamanie w jednej chwili straciłam wszystko i nie wiedziałam, co dalej ze sobą zrobić. Jednak nie mogłam się tak po prostu poddać. Za cel swej podróży wybrałam Polskę. Polityka tego kraju była bardzo przyjazna Equestrianom, więc uznałam, że to miejsce będzie dla mnie najlepsze. Gdy się już tu zadomowiłam zaczęłam robić to, co w Equestrii szło mi najlepiej znów zaczęłam swą pracę przy tworzeniu strojów. Nigdy jednak nie przyznałam się do swojego pochodzenia. Golding to nie tak, że się ciebie wstydziłam po prostu bałam się. Myślałam, że zostałam całkiem sama bałam się zemsty ze strony ludzi za to, że służyłeś w gwardii - mówiła, gdy jej głos lekko przycichł. Ja sam natomiast wbiłem wzrok w ziemię. Domyślałem się, co musiała przeżywać. Jednak nie skończyła swej historii, bo mówiła dalej wkładając różne emocje w każde swoje słowo. - Każdy dzień był właściwie taki sam. Nie prosperowałam tak dobrze jak dawniej, ale było na tyle dobrze, że mogłam przetrwać. Było tak do czasu aż w mym sklepie zjawiła się Magda, która jak się okazało potem była asystentką pani premier Natalii a potem moją pierwszą przyjaciółką od bardzo dawna. Szybko odkryła moje prawdziwe pochodzenie. Nie była na mnie jednak zła ku mojemu zdziwieniu za nasze więzi rodzinne wręcz przeciwnie wyciągnęła ku mnie pomocną dłoń. Potem poznała mnie też z panią Natalią, która okazała się bardzo miłą kobietą. Określenie miła to chyba nawet zbyt mało powiedziane. Dawno nie czułam tak ciepłych emocji od kogoś zupełnie mi obcego jakby rozumiała cały mój ból i samotność, które doskwierały mi przez lata. Na dodatek one dały mi pracę, wsparcie i schronienie, którego od tak dawna potrzebowałam. Następnie poznałam Annę to ona wciąż wierzyła, że ty nadal żyjesz i pewnego dnia powrócisz. Nie ja Golding a kobieta, której nigdy nie poznałam wierzyła w ciebie cały ten czas. Jak się po nie długim czasie okazała miała racje. Tak mniej więcej wyglądał cały proces mego życia w ostatnim czasie, o który pytasz - z uwagą słuchałem każdego słowa Snow. A więc Anna tak? Czyli to było ludzkie imię Lust w tym świecie? Jako jedyna nadal wierzyła, że powrócę i cały ten czas na mnie czekała. Czyli stąd wiedziała też wszystko o tej Natalii pracowała dla rządu? Jednak nie rozumiałem, dlaczego. Co takiego było w tej całej Natalii, że Snow tak na nią zareagowała? Przecież to człowiek jak każdy inny czyżbym o czegoś nie dostrzegał? Moje przemyślenia zostały przerwane ponownie przez Snow. - Golding, co się stało z Forest Song? Czy jej również szukałeś? Powiedz, że o niej nie zapomniałeś - powiedziała i nagle zatrzymała się przede mną spoglądając mi w oczy jakby starała się w nich doszukać prawdy. Co miałem teraz powiedzieć? Nie jest gotowa by poznać prawdę, że Anna, którą aktualnie poznała i Forest Song, którą znała są jedną i tą samą osobą. Natychmiast zaczęłaby zapewne domyślać się, kim tak naprawdę była Lust. Nie wstydziłem się tego. Jednak nie chciałem by Snow przyczepiła jej łatkę skoro nic tak naprawdę o niej nie wiedziała i zapewne nie chciałaby mnie wysłuchać. - To chyba oczywiste Snow robiłem wszystko by znaleźć zarówno ją jak i ciebie - powiedziałem spokojnie. Nie skłamałem, bo była to prawda obu szukałem cały czas i niesamowitym zbiegiem okoliczności znalazłem obie niemal w tej samej chwili. - Czy ją również znalazłeś czy wszystko z nią w porządku? - pytała nadal patrząc mi w oczy jakby dalej starała się doszukać w nich prawdy. - Tak znalazłem ją - powiedziałem jakby nie patrzeć prawdę. - Nic jej nie jest wszystko z nią dobrze - Dlaczego nie przybyła tu z tobą? Chciałabym ją ponownie spotkać. Bardzo ją polubiłam - Jestem pewny, że i ona cię polubiła jednak nie mogła przybyć tu ze mną. Nie była gotowa by tu przybyć jednak myślę, że jeszcze się spotkacie nie raz - powiedziałem z uśmiechem w jej kierunku. Snow starała się odwzajemnić uśmiech jednak wyglądała jakby nad czymś myślała. Nagle ponownie się odezwała. - Golding, kim jest Anna? - spytała teraz jeszcze bardziej wbijając wzrok w moje oczy. - Widzę po rozmowach z nią, że coś was łączyło. Ona jedyna cały czas wierzyła, że wrócisz, podczas gdy wszyscy inni skazali cię już na śmierć. Myślałam nawet, że byliście parą takie miałam wrażenie, gdy się o tobie wypowiadała jednak ona się tego wypierała, gdy ją o to pytałam. Więc teraz chce usłyszeć odpowiedź od ciebie - powiedziała bardziej poważnie niż zwykle a jej oczy nadal były wbite w moje. - Czy ty i ona mieliście romans? Czy zdradzałeś z nią Forest Song? - pytała nadal nie spuszczając ze mnie wzroku jakby chciała sprawdzić czy gdzieś w mych oczach kryje się kłamstwo. Mnie jednak kompletnie zatkało na jej pytanie. W sumie ciężko się dziwić, że pomyślała o czymś takim skoro Lust nie powiedziała jej całej prawdy a tylko szczątkową o sobie a z perspektywy obserwatora wiem jak to musiało wyglądać dla Snow. Jednak jak miałem zdradzić ją samą ze sobą? To byłoby niewykonalne. - Głupio mi, że w ogóle mogłaś pomyśleć, że mógłbym zrobić coś takiego Snow. Nie nigdy nie zdradziłem Forest z nikim i nie mam zamiaru nigdy tego zrobić. Co do Anny to ją i mnie łączyły wspólne sprawy. Więcej nie mogę na razie ci na ten temat powiedzieć. Być może pewnego dnia, gdy będę pewny, że zrozumiesz - odrzekłem twardo. W pewnym sensie powiedziałem prawdę jednak nie całą. Nie była gotowa by dowiedzieć się wszystkiego. Nagle Snow opuściła lekko wzrok. - Przepraszam cię Golding, że o to spytałam, ale nie byłam już pewna wielu rzeczy musiałam usłyszeć prawdę z twoich ust i jestem teraz, co do niej pewna. Wybacz, że w ciebie zwątpiłam - powiedziała z lekkim smutkiem. Ja sam jednak się ciepło do niej uśmiechnąłem kładąc jej dłoń na ramieniu. - Nie myśl już o tym musimy jeszcze sobie powiedzieć o wielu sprawach - odrzekłem spokojnie byśmy mogli spacerować dalej. Snow lekko się uśmiechnęła na to, że nie byłem na nią zły. Jak zresztą mógłbym? Z jej ilością ograniczonych informacji każdy by się przy tym pogubił. Kamila Kobieta ponownie zaczęła coś zapisywać na kartce. Miała wręcz do czynienia z, Equestrianką która jest zarejestrowana. To było dosyć problematyczne, bo od niedawna zatrudniano zarejestrowanych Equestrian w korporacji przez to też nie mogli zachowywać się jak do tej pory. Musieli bardziej się starać by ukryć, kim się urodzili zwłaszcza w godzinach pracy. Jeden z ochroniarzy przy windzie chyba usłyszał słowa dziewczyny, że chciałaby dołączyć do ochrony, bo na chwilę skupił na niej wzrok lekko marszcząc brwi. Według poziomu wykształcenia ludzkiego dziewczyna nie wykazywała sobą nic specjalnego. Jednak w Equestrii można było zdobywać wiedzę na wiele sposobów a Kamila zdawała sobie z tego dobrze sprawę. Ponownie zaczęła coś zapisywać na kartce. - Rozumiem - odrzekła lekko zamyślona skupiając wzrok na dziewczynie. - Musi pani wiedzieć, że ochroniarze są jedynymi członkami korporacji New Medica którymi nie zarządza panna Felicja Romanis bezpośrednio. Głównym szefem ochrony jest pan Karol Patris, który nie jest jednak tak znany jak panna Felicja, bo nie zajmuje tak ważnego stanowiska jak ona - wszystko było oczywiście zręcznie uknute. Nikt nie mógł wiedzieć jak ważną rolę odgrywa Golding w korporacji a jako szef ochrony nie był jakąś ważną osobistością dla świata. - Musi, więc pani wiedzieć, że jako ochroniarz nie można liczyć na oszałamiający sukces w korporacji. Laboratorancii to inna sprawa oni podlegają bezpośrednio pani Felicji i ich kariera jest bardziej prawdopodobna w rozwoju, gdy się odpowiednio wykażą. Więc teraz pytanie do pani po tym, co pani usłyszała przed chwilą. Które stanowisko wydaje się pani bardziej atrakcyjne, laboratoranta czy ochroniarza musi pani teraz podjąć decyzje - powiedziała spokojnie skupiając wzrok na dziewczynie.
  7. - Witaj Elisabeth - odrzekłem z uśmiechem na jej powitanie. Tak jak myślałem zdążyliśmy jeszcze się spotkać przed wspólnym śniadaniem. Najwyraźniej Elisabeth na mnie czekała to było bardzo miłe z jej strony. Niestety nasze powitanie zostało brutalnie przerwane przez pannę Judith zastanawiałem się czy zrobiła to specjalnie to by było całkiem możliwe jakby nie patrzeć. Złośliwości z jej strony były czymś naturalnym w tym wypadku mogło być podobnie. Zmarszczyłem lekko jednak brwi, gdy ta wypowiedziała hasło. Kości zostały rzucone? Jakże to oryginalne sam zastanawiałem się, kto wymyślił to hasło. Jednak długo nie musiałem nad tym myśleć, bo najwyraźniej Judith chciała wykazać się swą wspaniałą wiedzą nie dostrzegając w pytaniu Elisabeth retoryki, przez co w moim odczuciu ukazała tylko jak bardzo jest niepoważna. A więc to Tom był odpowiedzialny za to niecodzienne hasło? Dziwne po nim spodziewałbym się czegoś głębszego niż to. Na szczęście jednak Judith się oddaliła miałem już dość tego jej przemądrzałego nawijania nie dawała nawet okazji się odezwać. Nagle jednak mój wzrok skupił się na Elisabeth, do której się uśmiechnąłem by znów położyć dłoń na jej ramieniu. - Nie masz, za co mnie przepraszać. Twoja reakcja w mym uznaniu nie była ani trochę przesadzona musiałaś w jakiś sposób to wszystko odreagować, co cię wczoraj spotkało. Postaraj się już jednak nie wracać do tego, co było wczoraj i skupić się na dniu dzisiejszym. Niema sensu rozpamiętywać złych chwil swego życia powinniśmy rozpamiętywać te dobre - stwierdziłem przyjaźnie mrużąc oczy w jej kierunku i by zdjąć dłoń z jej ramienia. - Jeśli natomiast chodzi o mój sen nie musisz się martwić jestem idealnie wypoczęty - nagle jednak przerwałem wypowiedź, bo soczyście ziewnąłem. Szybko oczywiście zasłoniłem usta dłonią tak jak należało. - To uznajmy za przypadek - powiedziałem zawstydzony lekko czochrając się dłonią po włosach i delikatnie się śmiejąc w jej stronę. - Teraz jednak powinniśmy udać się coś zjeść nie wiem jak ty, ale ja wręcz padam z głodu - powiedziałem lekko przechylając głowę na ramię.
  8. Leniwie otworzyłem jedno z oczu rozglądając się po pokoju. Która to właściwie była godzina? Nie byłem do końca pewny, ale na pewno jeszcze rano skoro dwójka z naszych jeszcze spała. Nie miałem zamiaru nikogo budzić to nigdy nie było przyjemne. Zawsze wychodziłem z założenia, że każdy się powinien obudzić o własnych siłach. Oczywiście w pokoju jak zwykle brakowało już tylko Toma. Zastanawiałem się skąd on czerpie tyle energii by tak późno chodzić spać a potem jeszcze wstawać. Na dodatek nie wszyscy już spali Jednak nie czas było nad tym rozmyślać. Szybko wyskoczyłem spod kołdry niczym poparzony by pokonać swą senność. Nie mogłem dać pozwolić zmęczeniu zapanować nad sobą musiałem zdusić to w zarodku, dlatego też wstałem tak nagle. Następnie z kufra wyjąłem świeże ładnie złożone ubrania. Dzięki swojemu systemowi nigdy nie musiałem ich potem szukać po pokoju, co zmniejszało szanse spóźnienia na zajęcia. Szybko nałożyłem na siebie swoje szaty by następnie ubrać skarpety i buty. Całość mojego przebierania nie trwała więcej niż dziesięć minut. Szybko zacząłem pakować do torby wszystkie potrzebne przybory a przy pasie miałem swoją różdżkę. Musiałem się spieszyć na wspólne śniadanie. Miałem tylko nadzieje, że dzisiejszy dzień przebiegnie lepiej niż wczorajszy. Byłem również ciekawy czy Elisabeth należycie odpoczęła przy odrobinie szczęścia ją spotkam to się dowiem wszystkiego. Gdy byłem już w pełni gotowy opuściłem dormitorium i zacząłem iść do pokoju wspólnego. Nie miałem w każdym razie zamiaru się spóźnić już pierwszego dnia.
  9. Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska Chwila naszego ponownego spotkania ze Snow z pewnością była jedną z najpiękniejszych w naszym życiu. Każde z nas bało się, że już nie spotka tego drugie i chociaż w Equestrii nasz kontakt się urwał to oboje wiedzieliśmy, że tam żadnemu z nas nic nie grozi. Chociaż Snow zawsze się o mnie bała od dnia, gdy wstąpiłem do gwardii Equestrii. Chwilę trwało nim się uwolniłem z jej uścisku i nam obojgu udało się w końcu wstać. Oboje byliśmy pokryci resztkami trawy i ziemi na ubraniu jak i we włosach jednak nie przeszkadzało to nam, bo ponownie mogliśmy się zobaczyć. Zacząłem powoli spacerować ze Snow wokół jeziora byśmy w końcu oboje mogli sobie wszystko opowiedzieć. - Golding proszę powiedz, co się z tobą działo przez te lata - mówiła przejęta Snow wciąż nie mogąc uwierzyć, że tu jestem. - Dlaczego tak długo nie dawałeś żadnego znaku życia? - pytała dalej nie ukrywając przy tym swych emocji. - Wszystko po kolei Snow moja historia jest bardzo długa, ale są w niej rzeczy, których nie jestem pewny czy mogę ci powiedzieć - stwierdziłem patrząc w krajobraz i rzucając kamyk w do jeziora. - Dlaczego Golding nie chcesz wszystkiego opowiedzieć? - pytała przejęta. - Zarejestrowałaś się Snow a ja nie do końca ufam ludziom w tym osobie, której zaufałaś a mianowicie pani Natalii uważam... - jednak nie zdążyłem dokończyć, bo nagle poczułem piekący ból na policzku. Wtedy też w szoku zauważyłem uniesioną w powietrze dłoń Snow. - Jak śmiesz Golding? - powiedziała a do jej oczu napłynęły lekko łzy. - Jak śmiesz oceniać kogoś, kogo wcale nie znasz? Nic nie wiesz o pani Natalii to jest naprawdę wspaniała kobieta gdyby ona i Magda się mną nie zajęły nie wiem, co by mnie spotkało. Poza tym jak możesz zarzucić mi brak zaufania swojej własnej rodzinie czy aż tak bardzo się zmieniłeś po przemianie w człowieka i zapomniałeś, czym jest poczucie honoru? - Byłem nieco zszokowany obecną sytuacją. Nie spodziewałem się aż takiej reakcji po Snow. Nagle się jednak lekko uśmiechnąłem. - Nie straciłaś jak widzę pazurów Snow. Dobrze powiem ci jednak pewne fakty będę musiał pominąć musisz zrozumieć, że nie jesteś na nie gotowa to nie z powodu braku zaufania. Rozumiesz Snow? - spytałem poważnie patrząc jej w oczy. - Skoro tak uważasz Golding jestem w stanie to zrozumieć. Jednak mam nadzieje, że kiedyś powiesz mi wszystko - Dobrze, więc zaczynam, ale potem ty opowiesz mi swoją historie, Snow taka jest moja cena - powiedziałem z uśmiechem, gdy powoli zaczynałem mówić. - A więc cofnijmy się do czasów, gdy byłem jeszcze kucykiem. Jak zapewne pamiętasz w ostatnich dniach naszej krainy zaginęła księżniczka Celestia i wybuchł w całej krainie niekontrolowany chaos godny samego Discorda. Dostałem zadanie odnalezienia księżniczki. Muszę powiedzieć, że odniosłem sukces, ale tylko w pewnym stopniu. Niestety jak się okazało grupa buntowników była przede mną. Niestety Snow nie zdążyłem nic zrobić na mych oczach księżniczka skonała. Wpadłem we wściekłość tym widokiem i rzuciłem się na tych morderców skończyło się to tym, że ich naboje podziurawiły zarówno mój pancerz jak i ciało. Ostatnim, co czułem był brak kontroli nad ciałem i smak krwi w ustach. Wtedy też straciłem przytomność jednak nie nadszedł koniec mojej historii tego dnia obudziłem się ponownie w nieznanym mi miejscu będąc człowiekiem. Przez wiele dni błąkałem się bez celu popadając w coraz większą rozpacz aż nie zobaczyłem na własne oczy strachu, który towarzyszył innym naszym pobratymcom. Postanowiłem, że pomogę tylu ilu tylko zdołam. Zaczęliśmy tworzyć niewielkie obozy nie mieszając się w sprawy ludzi tylko zajmując naszymi sprawami. Z czasem coraz bardziej rośliśmy w siłę. Zamieszkiwaliśmy Azie a dokładniej Chiny. Jednak wciąż brakowało nam celu dalszego działania i wtedy pojawiła się ona. Nazywała się Crystal jak się okazało miała ogromne wpływy w świecie ludzi. Nie wiedzieliśmy jak tego dokonała jednak miała możliwości by jeszcze bardziej nas wzmocnić uznaliśmy to za najlepsze wyjście, więc zgodziłem się na współpracę. Tak też powstała korporacja, która jest szerzej znana, jako New Medica. Głównym naszym celem stało się odzyskanie dawnej postaci jak i znalezienie nowego domu. Jednak ja Snow szukałem również ciebie aż w końcu udało mi się ciebie odnaleźć - odrzekłem by w końcu zamilknąć i złapać oddech. Ciężko było określić minę Snow po tym, co usłyszała, ale wyglądała na ogromny szok. Nagle pokręciła lekko głową. - Po kolei Golding, bo wciąż to wszystko mi ciężko zrozumieć. Chcesz mi powiedzieć, że New Medica, która jest potęgą na rynku zdrowia na świecie jest tak naprawdę w rękach dawnych kucyków i nikt o tym nie wie myśląc, że jesteście rodowitymi ludźmi? - mówiła nie dowierzając. - a Felicja Romanis? - Chyba mnie dobrze nie słuchałaś, Snow. Crystal i Felicja Romanis to jedna i ta sama osoba tylko udaje człowieka, co nieźle jej wychodzi jak zresztą całej korporacji stwierdziłem nijako w powietrze. Snow dalej wyglądała jakby nie mogła w to wszystko uwierzyć. Jednak, po co Golding miałby kłamać? - Twoja kolej, Snow teraz powiedz mi swoją historie od początku. Chce wiedzieć jak spotkałaś Natalie i dlaczego się zarejestrowałaś - powiedziałem skupiając na niej wzrok i czekając aż zacznie. Strinding Rason/Jim Grayson Teraz to był kompletnie ogłupiały. Też mu dała świetną radę. Miał znaleźć kogoś, kto według wszystkich informacji był już dawno nieboszczykiem? Jak niby miał tego dokonać? Chyba większą szansą już było odtworzenie eliksiru ponyfikacyjnego niż zabawa w chowanego z kimś, kogo niema. Skąd w ogóle miał wiedzieć, że go nie zwodzi? Nie mógł być, co do niej pewny. Niby dawała mu jakieś rady i wszystko, co do tej pory powiedziała się sprawdzało, ale jaka była pewność, że teraz go nie oszukuje? - Może mi jakoś ograniczysz ten krąg poszukiwań? Nawet nie wiem, od czego mam zacząć. Masz jakiś wpływ na rzeczywistość nie mogłabyś jakoś wpłynąć na mnie żebym natychmiast ją znalazł? - spytał patrząc w jej kierunku. Crystal/Felicja Romanis Dalej wisiała w skupieniu na drabinie. Ona to czuła coś było nie tak. Wszystko jakby wokół niej się sypało. Nawet nie zwróciła uwagi, gdy drabinka była wciągana do helikoptera wraz z nią. W końcu, gdy znalazła się w środku jakby oprzytomniała i szybko rozłożyła swoją szachownicę. Nie mogła uwierzyć w to, co teraz widziała. Na jej twarzy zaczęła rysować się ogromna wściekłość. - Wszystko w porządku proszę... - Nie dokończył, bo Crystal mu nagle przerwała. - Macie zabrać mnie do korporacji! - wrzasnęła wściekle nie odrywając oczu od szachownicy. - Potrzebujemy jeszcze chwili helikopter nadal nie jest w odpowiedniej... - Macie pięć minut by go naprawić! Rozumiecie?! - Piloci widząc jej irytacje tylko pokiwali głową i zabrali się do pracy woleli się z nią nie kłócić. Crystal wiedziała, że pewna abominacja zapłaci za to, czego właśnie dokonała.
  10. Odwzajemniłem uścisk Elisabeth by zaraz ją puścić i ciepło się do niej uśmiechnąć. Miałem nadzieje, że teraz już wszystko będzie szło spokojnie. Czekałem jednak aż Elisabeth opuści pokój wspólny. Musiałem być pewny, że nie napotkają już jej żadne niespodzianki w drodze do dormitorium. Jednak, gdy tylko Elisabeth wyszła została ze mną tylko cisza, która otaczała mnie ze wszystkich stron. Najwyraźniej już nie napotkała na drodze Toma ani Vivienne i dotarła spokojnie na miejsce. Nie miałem powodu by tu dalej zostawać. Powoli sam zacząłem opuszczać pokój wspólny by skierować się do swojego dormitorium. Droga jak zwykle nie była długa i przebiegła spokojnie. Nie napotkałem niczego ani nikogo już po drodze. W samym dormitorium wszyscy już spali. No prawie wszyscy Tom nie wyglądał na takiego, co ma ochotę zasnąć. Nie byłem do końca pewny, co on czyta, ale to na pewno nie był podręcznik szkolny, Zresztą, jakie to miało znaczenie? Wciąż byłem na niego wściekły, gdy tylko przypominałem sobie, w jakim stanie była Elisabeth. Zmarszczyłem lekko brwi widząc jego uśmiech w moim kierunku. Jeśli sadził, że tak może mnie przestraszyć to chyba słabo mnie znał. Poszedłem w stronę swojego kufra by wyjąć z niego ponownie swoją śnieżno białą piżamę. Zdjąłem z siebie szaty a następnie się w nią przebrałem i położyłem do łóżka. Nic nie powiedziałem do Toma zamykając oczy i próbując pogrążyć się we śnie. Chociaż nie byłem pewny czy będzie to takie łatwe biorąc pod uwagę zdenerwowanie, jakie mnie ogarnęło w ostatnim czasie. Miałem jednak nadzieje, że chociaż Elisabeth już zasnęła i w końcu, choć trochę wypocznie po tym feralnym dniu.
  11. Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska Otworzyłem szeroko oczy na słowa Lust wręcz się zarumieniłem nie pamiętam, kiedy tak ostatnio zareagowałem. Chyba ostatni raz w Equestrii i wtedy też przez nią. Nie do końca to miałem na myśli, gdy mówiłem. Być może moje słowa były zbyt dwuznaczne? Sam nie wiedziałem. A może efektem tego wszystkiego był kilkuletni celibat Lust po tym jak zniknąłem. Prawdą było, że nie mogłem zaprzeczyć, że i ja odczuwałem pewien pociąg do Lust, więc nie pozostałem tutaj bez winy. Wiedziałem jednak, że jaki los się by nie okazał najważniejsze zawsze pozostanie dla mnie szczęście Lust. Może jednak powinienem to jakoś wyjaśnić by nie doszło do jakiś nieporozumień? Sam nie wiem, co o tym myśleć. Jednak niedane było mi nic powiedzieć, bo nagle zobaczyłem zaparkowaną taksówkę. Czyli byli już na miejscu. W jednej chwili stanął również motor. Chciałem coś powiedzieć Lust o tym wszystkim, lecz nim coś powiedziałem ta mnie uprzedziła nie pozwalając mi nawet dojść do słowa. Nie chciała iść ze mną. Nie chciała ujawnić Snow najwyraźniej, że tu jest i co ją i mnie łączy. Powoli puściłem biodra Lust by powoli wstać z motoru. Gdy tylko wstałem usłyszałem piosenkę Lust, przez którą ponownie lekko się zarumieniłem. Powoli ściągnąłem kask i położyłem go, obok Lust. - Skoro tego chcesz niedługo będę z powrotem byśmy mogli dokończyć naszą rozmowę - powiedziałem uśmiechając się w jej kierunku. Chwilę jeszcze patrzyłem na Lust, ale w końcu obróciłem się i zacząłem iść w zarośla. Nie chciałem by drogi moje i Lust jeszcze się rozeszły dopiero na nowo się odnaleźliśmy jednak musiałem skończyć spotkanie ze Snow potem będziemy mieć z Lust wystarczająco czasu dla siebie. Miałem tylko nadzieje, że Lust tu na pewno będzie na mnie czekać a nie wykręci jakiś numer, który jej się może wydać śmieszny. Idąc coraz głębiej wyjąłem radio by wydać odpowiednie rozkazy dla Chargeda. Mężczyzna prowadził Snow coraz głębiej. Sama Snow nie była zachwycona obecnym terenem zwłaszcza, że nie miała właściwych butów na taką trasę. Nie spodziewała się, że Golding każe ją wywieźć na jakieś odludzie. Myślała, że spotkają się w jakiejś restauracji a nie w takim miejscu. Stopy ją już bolały od tego marszu a jej towarzysz niczego nie powiedział od czasu opuszczenia taksówki. To wszystko było naprawdę męczące. Nagle spostrzegła jak mężczyzna się zatrzymuje. Wtedy też zobaczyła niezbyt duży domek letniskowy obok niewielkiego jeziora. Było tu naprawdę ładnie jednak cały zachwyt przerwał jej towarzysz. - Na mnie już czas. Dziękuje za współpracę - powiedział spokojnie idąc z powrotem w zarośla. Zgodnie z rozkazem miał patrolować teren, ale nie zbliżać się do taksówki do czasu aż Golding pozwoli oczywistym powodem tego było, że nie chciał drażnić Lust obecnością Chargeda. Snow na jego słowa natychmiast się obróciła. - Chwila, że co?! - wrzasnęła zszokowana. - Nie może mnie pan tu tak zostawić tu nikogo niema! - krzyczała zrozpaczona w jego kierunku jednak ten się nawet nie obrócił tylko powoli zniknął jej z oczu. Snow była przerażona tym widokiem zaczęła chodzić w kółko myśląc, co powinna zrobić. Spokojnie Snow poradzisz sobie jest tu przecież dom może w środku jest telefon może dodzwoni się do biura pani Natalii powie gdzie jest a ta wyślę po nią jakiś samochód. Tak rozmyślała aż nagle usłyszała czyjś głos za swymi plecami. - Wspaniałe miejsce prawda Snow? Przypomina trochę miejsca, do których zabierali nas rodzice, gdy byliśmy źrebakami - powiedziałem z uśmiechem w jej kierunku, gdy ta zaczęła powoli obracać się w moim kierunku. - Minęło wiele lat Snow czyż nie? - Jednak ta nic nie odpowiedziała, gdy nagle jej oczy napełniły się łzami. Tym razem była pewna, że to nie może być pomyłka to musiał być Golding jego oczy go zdradzały. Nikt nie mógł mieć takiego spojrzenia. W jednej chwili zaczęła biec w moim kierunku z dużą szybkością by rzucić się na mnie. Nie byłem w stanie utrzymać równowagi i ległem na ziemi ciągnąć Snow za sobą. - To naprawdę ty Golding - mówiła z ogromną nieukrywaną radością w głosie a jej łzy radości spływały na moją bluzę. - Jednak naprawdę żyjesz nie mogę uwierzyć - Nic nie odpowiedziałem tylko się uśmiechnąłem czekając aż Snow przeminie ta eksplozja emocji.
  12. Kamila Kobieta w skupieniu słuchała dziewczyny przyglądając się jej reakcją. Zauważyła jej rozkojarzenie i początkowy problem z udzieleniem odpowiedzi to świadczyło, że była naprawdę dawniej Equestrianką lub świetną aktorką. Na odpowiedź dziewczyny zaczęła coś zapisywać na kartce. Więc ta dziewczyna twierdziła, że dawniej była pegazem? Później się zweryfikuje czy mówiła prawdę jak zawsze zresztą. Crystal nie robiła nigdy problemów, jeśli chodzi o zatrudnianie dawnych kucyków, chociaż Kamila wiedziała, że nie przepadała nigdy za specjalnie za ziemskimi kuckami i pegazami. Sama Kamila wiedziała, że pegazy są bardzo energiczne i w ludzkiej postaci wielu to pozostało. Ona sama była dawniej jednorożcem, więc była bardziej skoncentrowana. Problemem jednak było, że dziewczyna najwyraźniej nadal żyła Equestrią i chociaż Kamila by nie wiadomo jak chciała powiedzieć, że dobrze ją rozumie, bo sama dawniej była kucykiem to nie mogła narażać całej operacji przez jedną osobę, która tkwiła w przeszłości. Golding czy Crystal by jej tego nie darowali. Zapewne i tak korporacja by się od tego odcięła, ale nie mogła ryzykować. Ponownie się uśmiechnęła ciepło do dziewczyny. - Proszę się nie denerwować niema powodu - powiedziała spokojnie dziewczyna. - To prawda, że dopiero od niedawna zatrudniamy Equestrian, ale sami nie jesteśmy rasistami jesteśmy przyjaźnie nastawieni do wszystkich czy to rodowitych ludzi czy Equestrian. Dobrze przejdę, więc do kolejnych pytań proszę się spokojnie namyśleć i odpowiedzieć - stwierdziła ponownie coś zapisując. - Zapewne pani już wie, że New Medica jest największym na świecie dostawcom leków zaopatrujemy w nasze wyroby placówki na całym świecie. Wiemy również, że, w Equestrii polegano bardziej na magii i ziołach do walki z wszelkimi chorobami tu niestety nie mamy takich możliwości. Dobrze, więc musi pani wiedzieć, że New Medica to nie tylko laboratoranci. Każdy pracownik budynku woźny, ochroniarz, sprzątaczka czy kucharka jest pracownikiem New Medica. Nasza korporacja nie korzysta z firm zewnętrznych. Teraz, więc kilka pytań od mnie. Jak określiłaby pani swoje obecne wykształcenie? Czy jest pani zarejestrowana, jako kucyk? Na jakim stanowisku widziałaby pani siebie w naszej korporacji? Proszę spokojnie pomyśleć i wtedy opowiedzieć - powiedziała ponownie wbijając wzrok w kartkę i czekając na odpowiedź dziewczyny.
  13. - Cokolwiek byś powiedziała nigdy bym nie uznał, że jest żałosne - powiedziałem z uśmiechem znów kładąc jej dłoń na ramieniu i kierując swój wzrok na jej twarz. - Strach nie rodzi się bez powodu moja droga jestem, co do tego pewny może widzisz coś, czego my nie jesteśmy wokół w stanie zobaczyć. Tak samo jak to uczucie, które ci towarzyszy. Skoro coś ci mówi, że czuje do ciebie nienawiść być może tak jest do niedawna sam nie byłem już niczego pewny, ale po tych wszystkich niedawnych incydentach - stwierdziłem kręcąc głową by zaraz znów wrócić do spokojnego tonu. - Nie pozwolę jednak nigdy mu zrobić tobie żadnej krzywdy i proszę byś to sobie zapamiętała - dodałem z uśmiechem. Czy mogło być możliwym by Elisabeth dostrzegła w Tomie coś więcej niż my wszyscy? Dla mnie był tylko zwykłym uczniem bardziej zdolnym niż większość, ale jednak był taki jak my. Nie wiedziałem powodu bym miał się go bać, dlatego też nie pozwolę mu tak traktować Elisabeth. - Sądzę, że już wystarczy ci zmartwień na dzisiaj Elisabeth. To bardzo miłe, że się tak o mnie troszczysz jednak cokolwiek dostrzegasz w Tomie powinnaś już wiedzieć, że nie musisz się o mnie martwić potrafię o siebie zadbać na mnie jego sztuczki nie działają - dodałem z uśmiechem. Taka była prawda nie sądziłem by jakimiś gierkami słownymi mógł mnie doprowadzić do płaczu czy załamania. Może nastawiać wszystkich przeciwko mnie a i tak nie zdoła mnie złamać. - Sądzę, że już jest za późno a ty wiele dziś przeżyłaś. Powinnaś zapomnieć o wszystkich zmartwieniach, które cię dziś spotkały i udać się do swojego dormitorium wypocząć przed trudami jutrzejszego dnia. Jutro ponownie się spotkamy - mówiłem nadal z uśmiechem w jej kierunku i przy okazji puszczając jej ramię.
  14. Budynek korporacji New Medica Polska Jak przystało na wszystkie siedziby New Medica na świecie budynki były wysokimi wieżowcami tak jak i ten w Polsce. Budynek wyglądał jakby był pokryty zwykłym szkłem w rzeczywistości było to szkło z bardzo wytrzymałego materiału. Wnętrze budynku było bardzo nowoczesne. W odpowiednich miejscach były ustawione kamery, które miały wszystko rejestrować. Całość wewnątrz była bardzo sterylna i wszystko było wykafelkowane białymi kafelkami. Po parterze, co jakiś czas krzątali się ludzie niektórzy w kitlach a inni w mundurach ochrony by zaraz zniknąć w windzie. Jedynymi możliwościami by dostać się na kolejne piętra były schody pożarowe, których wejścia pilnował strażnik stojący na baczność lub winda, której również pilnowało dwóch strażników. Można było wejść tam tylko za odpowiednim przyzwoleniem. W tej chwili za biurkiem recepcji siedziała młoda dziewczyna o długich blond włosach uczesanych w koński ogon sięgającym jej do ramion. Ubrana była w kitel z identyfikatorem jak i krótką czarną spódniczkę. Na oko miała najwyżej dwadzieścia osiem lat. Dawniej w Equestrii pracowała w samym Canterlocie, jako urzędniczka po upadku Equstrii była zrozpaczona. Na skraju wycieńczenia została znaleziona przez Goldinga i jego ludzi i od tego czasu zaczęła tu pracę. Chociaż mogło się wydawać, że nie robi nic znaczącego to wiedziała, że każdy, kto robi nawet niewielką rzecz pomaga ich sprawie. Właśnie pilnikiem przejeżdżała sobie po paznokciach by zabić czas. Dzisiaj nie działo się nic ciekawego, więc mogła sobie na to pozwolić. Tak przynajmniej było do czasu aż nie zjawiła się jakaś młoda dziewczyna, która była zainteresowana pracą dla korporacji. Kobieta się do niej delikatnie uśmiechnęła i spojrzała na nią swymi zielonymi oczami by zaraz się odezwać. - Witamy w New Medica gdzie staramy się poprawić życie wszystkim ludziom na lepsze - stwierdziła z entuzjazmem. - Rozumiem, więc że jest pani zainteresowana pracą dla nas? Zapewne musiała pani słyszeć reportaż naszej założycielki panny Felicji cieszy nas fakt, że tak wielu ludzi jest chętnych do pracy dla nas - mówiła coraz bardziej entuzjastycznie. - Lecz zacznijmy od początku nazywam się Kamila i najpierw spytam panią o parę rzeczy nim będziemy mogli coś zadecydować. Niektóre pytania mogą się wydać pani osobiste, ale to jest niestety konieczne przy procesie rekrutacji. Więc pierwsze pytanie czy urodziła się pani człowiekiem czy może urodziła się pani w Equestrii a jeśli tak to, do jakiej rasy pani dawniej należała? Wiem, że pytanie wydaje się dziwne jednak odpowiedź jest konieczna byśmy wiedzieli, na czym stoimy - powiedziała z uśmiechem wyciągając z szuflady biurka kartkę i długopis i czekając na odpowiedź dziewczyny by najwyraźniej coś zanotować.
  15. - Jestem pewny, że profesor, Slughorn zrozumie, że zostałaś sprowokowana i był to zwykły wybuch, na który nie miałaś wpływu. W końcu nie stało się nic poważnego - powiedziałem z uśmiechem powoli również się podnosząc na równe nogi tak jak zrobiła to wcześniej Elisabeth. Jednak zmarszczyłem lekko brwi. Rozumiem, że skądś rodził się w niej strach przed nim, ale, od kiedy Elisabeth we mnie wątpiła? Przecież wiedziała, że potrafię sobie radzić z silnymi zaklęcia. Może to nie ja zostałem prefektem jak Tom, ale to nie znaczyło, że byłem od niego gorszy. - Prawdę - odrzekłem spokojnie na słowa Elisabeth. - Nie chce musieć już nigdy cię widzieć smutnej Elisabeth nie pozwolę by więcej ci to zrobił i mam nadzieje, że to, co powiedziałem do niego dotrze inaczej na słowach się nie skończy i naprawdę go potraktuje odpowiednim urokiem, którego długo nie zapomni. To mu właśnie powiedziałem - zmarszczyłem brwi ze zdenerwowania wracając wspomnieniami do tamtego wydarzenia. Nagle jednak ponownie się uśmiechnąłem do Elisabeth jakby zły humor mi zniknął jak za dotknięciem różdżki. - Nie musisz się o mnie martwić umiem sobie radzić. Teraz skupmy się na tobie. Powiedz mi, co jest takiego w Tomie, że cię to tak przeraża? Może zdołamy jakoś temu zaradzić, jeśli znajdziemy oczywiście źródło całego problemu - powiedziałem nadal się ciepło uśmiechając w jej kierunku.
  16. Zmarszczyłem lekko brwi słysząc wszystko, co mówiła do mnie Elisabeth. Nigdy jeszcze nie widziałem jej w takim stanie. Słuchałem uważnie każdego jej słowa. Więc to Vivienne wszystko zaczęła? Mogłem się tego domyślić. Nigdy nie przepadała za Elisabeth zawsze starała się jej pokazać, że jest od niej lepsza. Poniżała ją nawet sam byłem czasem tego świadkiem. Tak zawsze było z innymi szlachetnie urodzonymi. Jednak najbardziej zdziwiły mnie ostatnie słowa Elisabeth. Więc to, dlatego tak ostatnio zareagowała w powozie? Ona się bała Toma? Ale dlaczego? Co takiego zrobił, że wzbudzał w niej taki lęk? Co takiego w nim było, że wzbudzał taki lęk w kimś takim jak Elisabeth? Znałem ją i wiedziałem, że nie należy do bojaźliwych wręcz przeciwnie była bardzo dzielna. Pogłaskałem delikatnie Elisabeth po jej włosach by zaraz się odezwać. - Spokojnie Elisabeth niema sensu byś oddawała się nadal rozpaczy. To, co się stało było czasem przeszłym skup się na teraźniejszości - odrzekłem spokojnie. - Domyślam się, że Vivienne zalazła ci za skórę jednak pamiętaj by nie reagować tak wybuchowo nawet, jeśli atakuje w jakiś sposób mnie. Pamiętaj, że ja czuje smutek tylko wtedy, gdy ty jesteś smutna. Jeśli nie będziesz go ukazywać to i mnie on nie dosięgnie inne obelgi mnie nie ruszają. Nie wiem, czemu ją właściwie przeprosiłaś to było pewne, że nie przyjmie tych przeprosin. Jedyne, czego chciała to zagrać ci na nerwach. Jestem przekonany, że cała sprawa się jakoś rozejdzie i wszystko się wyjaśni. Byli jacyś świadkowie tego wszystkiego? - spytałem jednak nim zdążyła się odezwać ponownie się odezwałem. - A co do zemsty Toma nie martw się nie pozwolę by spotkała cię jakaś krzywda z jego czy innej strony możesz być tego pewna daje ci moje słowo poza tym z naszej dwójki to najpewniej na mnie będzie teraz szukał zemsty za to, co zrobiłem - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Nie bałem się go ani trochę i na pewno nie pozwolę by jeszcze kiedykolwiek zaszkodził Elisabeth.
  17. Golding Shield/Karol Patris Snow wciąż ją przepraszała? To całkiem prawdopodobne. Jakby nie patrzeć w Equestrii mogła czuć się pewnie była jak każdy z nas przekonany, co do swojego bezpieczeństwa. Wszyscy byliśmy zbyt pewni i zadufani w sobie i nie zauważyliśmy jak sytuacja zmierza w nie te stronę, co trzeba to po części przesądziło o całej sprawie. Lust od tak dawna czekała na mnie nie pozwalając się nikomu do siebie zbliżyć? Nawet nie byłem w stanie sobie wyobrazić jak się teraz czuła. Chociaż czy ja sam przez te lata z dala od niej też sie nie izolowałem od innych? Minęło tak wiele czasu ktoś inny mógłby nie uwierzyć, że ta tak długo wstrzymywała się od kontaktu z innymi zwłaszcza po tym jakie wcześniej wiodła życie w Equestrii. Jednak nie ja. Lust pokazała mi się z innej strony. Podniosłem nagle lekko dłoń by pogłaskać nią delikatnie Lust po biodrze. - Wiem, że przeprosinami niczego nie naprawię i nie mam zamiaru w kółko tego robić. Słowa nic nie zmienią tu trzeba czynów. Poza tym jak mógłbym odmówić takiemu poleceniu? - powiedziałem spokojnie i uśmiechem. - Masza racje zawsze mi na tobie zależało i zależeć będzie tak samo jak ty również tego bardzo tego chce Lust wciąż nie mogę tego zapomnieć i zapewniam cię, że zrobię wszystko by być już zawsze z tobą byś już nigdy więcej nie musiała tego przeżywać. Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało. Bądź pewna że wynagrodzę ci te całe oczekiwanie a wiesz że nie rzucam słów na wiatr - spostrzegłem nagle jak zwalniamy a taksówka nas wyprzedza. Co ta Lust znowu wymyśliła? Snow Night/Ewelina Szymańska Kierowca taksówki lekko zmarszczył brwi widząc, że motor zwalnia. W pierwotnym założeniu Golding miał być pierwszy na miejscu. A teraz nie dość, że został z tyłu to na dodatek nie był sam. Czy on improwizował? To nie było w jego stylu. Nagle taksówka zaczęła się zatrzymywać ku zdziwieniu Snow. Czy to oznaczało, że to koniec podróży? Nagle kierowca obrócił się w kierunku Snow. - To koniec podróży. Proszę za mną do czasu przybycia Goldinga zaczekam z panią i doprowadzę panią na miejsce - stwierdził wysiadając z samochodu i kierując się do tyłu by otworzyć drzwi Snow by mogła wysiąść. - Czy będzie pan również na spotkaniu? - spytała zaciekawiona powoli wysiadając z taksówki. - Nie ja mam panią tylko przypilnować do jego przybycia i zaprowadzić panią na miejsce może ewentualnie odwieźć. Teraz proszę za mną i się nie obawiać. W okolicy nikogo niema to teren prywatny w okolicy jest tylko domek należący do Goldinga jest również jezioro powinno się pani spodobać. Golding czasami tu wyjeżdża by wypocząć z tego, co wiem - na słowa mężczyzny Snow lekko się uśmiechnęła to pasowało do niego. Nawet w Equestrii wyjeżdżał w takie miejsca na urlop by wypocząć. Być może Golding się wcale nie zmienił od czasów Equestrii. Zaczynała myśleć, że Golding naprawdę dobrze sobie radzi pomimo przemiany w człowieka. Takie rozmyślenia jej towarzyszyły, gdy powoli znikali w gąszczu drzew.
  18. Po niedługiej przeprawie zacząłem docierać do dormitorium. Mimo że podróż nie trwała długo a Elisabeth nie było ze mną zaledwie chwilę. Czułem się dziwnie było wokół mnie strasznie cicho. Nie było nawet Sokratesa, który mógłby mi dotrzymać towarzystwa. Powinienem się cieszyć, że nie otaczał mnie gwar a ja znowu mogłem oddać się przemyśleniom. A jednak czułem się dziwnie pusty jakby czegoś mi zabrakło. W końcu jednak zacząłem wchodzić do wnętrza swojego dormitorium. Jak się okazało byli już tu inni. Spodziewałem się tego mówią szczerze. Nie sądziłem bym mógł dotrzeć tu, jako pierwszy. Rozejrzałem się po całym pomieszczeniu, w którym w sumie nic się nie zmieniło było tak je zapamiętałem. Kiwnąłem głową Hectorowi by się z nim przywitać tak jak on to nie dawno zrobił w moim kierunku. Poza nim była jeszcze oczywiście nasza wesoła gromadka z powozu. Zauważyłem jak Lestrange niezbyt się cieszy na mój widok. Zapewne wszystko przez całe wydarzenie, które miało miejsce niedawno. Jednak ja sam go zignorowałem kierując się w stronę swojego łóżka. Jak się okazało jednak nie byłem ostatnim brakowało tu Toma. Jednak czy można się dziwić? Oczywiście, że nie był prefektem miał teraz więcej obowiązków. Usiadłem na skraju łóżka patrząc na swój kufer. Nie było Sokratesa był już w sowiarni gdzie wypoczywał. Przynajmniej miał tam dobrą opiekę i nie musiałem się o niego martwić. Położyłem głowę na łóżku patrząc w niebo i machając różdżką przed swymi oczami. Nie to nie były zaklęcia. Był to zwykły odruch, gdy coraz bardziej zagłębiałem się w myślach. Rozmyślałem nad jutrzejszym dniem. Czekało mnie wiele pracy musiałem się wyspać by się odpowiednio przygotować. Ponownie wstałem by podejść do swojego kufra by wyjąć z niego białą piżamę. Musiałem się przebrać do snu. Zastanawiałem się również czy Elisabeth skorzystała z moich rad i poszła spokojnie spać. Gdy właśnie chciałem się przebrać do dormitorium wpadł Tom Riddle. Najwyraźniej skończył już swoje zajęcia. Rzuciłem mu tylko krótkie spojrzenie, bo chciałem wrócić do przebrania się. Niestety nie było mi to dane, bo ten odezwał się w moim kierunku. Na jego słowa natychmiast przestałem zajmować się piżamą a me oczy szeroko się otworzyły. Elisabeth miała szlaban? Ale jak? Znałem ją wiedziałem, że nie zrobiłaby czegoś głupiego. Ale to nie to mnie zatkało. Elisabeth na skraju łez? To było niemożliwe nie ktoś taki jak ona. Czyżbym się pomylił? Czy ten dzień przyniósł jej więcej bólu i smutku niż myślałem? Nagle jednak oprzytomniałem a mój wzrok skierował się na Gilberta. - Uważaj, bo zaraz tutaj uświadczymy widoku łez - powiedziałem ponuro w jego kierunku by wstać z łóżka. Gdy byłem już na nogach zacząłem iść w kierunku drzwi jednak nagle zatrzymałem się tuż obok Toma i odezwałem się tak by tylko on słyszał. - Jeśli dowiem się, że miałeś z tym coś wspólnego i takie sytuacje będą się powtarzać to daje ci słowo, że zaczaruje cię tak, że przez cały rok będziesz chodził tyłem i nie będziesz w stanie powiedzieć, kto cię tak urządził - powiedziałem jeszcze bardziej ponuro. Jednak już nie czekałem na jego odpowiedź. Elisabeth mnie potrzebowała ona była teraz najważniejsza. Zacząłem opuszczać nasze dormitorium by udać się do pokoju wspólnego. Wiedziałem, że mogę mieć problemy przez to, co powiedziałem przed wyjściem, ale nie obchodziło mnie to. Poruszałem się niemal biegnąc nie patrząc na nic wokół. Musiałem dotrzeć do Elisabeth jak najszybciej. Po niedługiej chwili udało mi się dotrzeć na miejsce i tam też zobaczyłem skuloną Elisabeth. Miałem w duchu nadzieje, że jednak kłamał, że był to tylko jakiś głupi żart z jego strony. Zacząłem iść powoli w jej kierunku a zbliżając się odzywałem się do niej. - Smutek nie jest niczym niezwykłym droga Elisabeth i w każdym z nas musi kiedyś znaleźć ujście tak jak teraz zrobił to w tobie - powiedziałem powoli się jeszcze bardziej do niej zbliżając. - Byłem głupcem myśląc, że zdołasz pozostać głucha na wszelkie obelgi wszak nie jesteś mną. Nie każdy tak może a twój temperament ci na to nie pozwolił i musiałaś znaleźć ujście wszystkiego, co się dziś w tobie kotłowało - nagle zbliżyłem się do niej by ją przytulić brodę położyłem delikatnie na jej głowie. - Skłamałem Elisabeth ja również czuje, choć tego nie ukazuje. Jednak największego bólu nie sprawiają mi obelgi ukierunkowane we mnie o nie. Największy ból czuje widząc jak ty cierpisz wtedy ten ból idzie i do mnie uderzając mnie po stokroć taka jest najwyraźniej cena naszej przyjaźni. Pozwól, więc uwolnić się temu wszystkiemu abyśmy przestali to czuć lub wyżyj się na mnie, jeśli zdoła ci to pomóc. Pamiętaj we mnie zawsze będziesz miała oparcie niezależnie, co by się stało będę cię wspierał tak jak ty zawsze to robisz - powiedziałem by zamilknąć nagle i czekając na reakcje Elisabeth na wszystko, co powiedziałem.
  19. - Cóż miejmy nadzieje, że jednak będzie cenił sobie prawdziwe umiejętności i chęć do nauki niż pokrewieństwo - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i zarazem spokojnie w stronę Elisabeth. Miałem przynajmniej taką nadzieje. Jeśli Elisabeth miała jednak racje może być problematyczne, jeśli będzie faworyzował Vivienne. To nie byłoby do końca sprawiedliwe. Jednak dyrektor by chyba nie pozwolił by ktoś tu był faworyzowany ze względu na pokrewieństwo. Szybko zaczęłyby przylatywać sowy do Hogwartu z niezadowoleniem rodziców. Dalsza droga raczej trwała w milczeniu. Wszędzie otaczali nas inni uczniowie. Nic a nic nowego można już było do tego przywyknąć. Mimo wszystko mi całkiem odpowiadała to cisza. Nigdy nie lubiłem wszechobecnego gwaru. W końcu dotarliśmy w odpowiednie miejsce teraz wystarczyło podać hasło. Oczywiście nie mogło i teraz zabraknąć czegoś nieprzyjemnego. Zmrużyłem lekko oczy widząc zachowanie Walburgi Black. Zachowywała się jak swoista księżniczka uważająca się za lepszą od reszty. Gdy zawsze widziałem takie zachowanie innych szlachetnie urodzonych zastanawiało mnie czy ja na pewno urodziłem się w odpowiednim miejscu. Na uwagę Elisabeth tylko się krzywo uśmiechnąłem. W końcu udało nam się jednak dotrzeć do środka a to oznaczało, że czas naszej wspólnej przygody na dziś dobiegał końca. Na słowa Elisabeth skierowałem swój wzrok na jej. - Rozsądna decyzja moja droga - powiedziałem z uśmiechem, gdy nagle spoważniałem kładąc dłoń na ramieniu Elisabeth. - Cokolwiek by się nie działo spróbuj to zignorować. Musisz wypocząć i być gotowa na trudy dnia jutrzejszego. Niedługo ponownie się spotkamy. Kolorowych snów Elisabeth - powiedziałem z uśmiechem puszczając jej ramię. Chwilę czekałem aż Elisabeth odejdzie a gdy już zniknęła mi z oczu sam zacząłem odchodzić w milczeniu kierując się do swojego dormitorium. Sam musiałem również się wyspać by być gotowym na jutro.
  20. Golding Shield/Karol Patris Nadal nie mogłem uwierzyć w to wszystko. Tak długo nie widziałem Lust. Nie miałem żadnego punktu zaczepienia by ją znaleźć. A teraz była tu ze mną. To była ona, bo tylko ona potrafiła we mnie wzbudzać takie emocje, które chodziły we mnie obecnie. Zręczne pytania, które niby miały mnie ocenić. Nie czułem by coś się w niej zmieniło od czasów Equestrii. To taką ją właśnie zapamiętałem. Nagle spostrzegłem, że jesteśmy obok taksówki. Spojrzałem do środka na chwilę moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Snow. Jednak nie mogła tego zobaczyć przez mój kask. Charged również spojrzał na chwilę w naszą stronę i przez te chwilę można było zobaczyć zdziwienie na jego twarzy na widok dwóch osób na motorze. W końcu spodziewał się jednej. Tak jak sądziłem będziemy na miejscu przed Snow. W międzyczasie nadal słuchałem Lust. Nigdy o mnie nie zapomniała tak jak ja zresztą o niej. Wierzyła, że nadal żyje i nie skazała mnie na śmierć. Ja również wierzyłem, że nadal gdzieś jest bezpieczna. Na kolejne jej słowa lekko zmarszczyłem brwi i nagle poczułem jej delikatne uderzenie. Ponownie zdjąłem jedną z dłoń z jej biodra i teraz umiejscowiłem ją delikatnie na jej ramieniu by zaraz się do nie odezwać a ton mego głosu nieco spoważniał. - Nigdy tak nie myśl Lust - odrzekłem spokojnie by zaraz kontynuować. - Ja zawsze będę w ciebie wierzył i nigdy się to nie zmieni. Mówiłem ci to już kiedyś, że masz moje zaufanie i wiarę w ciebie - powiedziałem by zaraz ponownie położyć jej dłoń na biodrze. - Niema nikogo, kto by znał mnie tak dobrze jak ty wiem, że tobie mogę ufać jednak wciąż czuje się winny obecnej sytuacji zwłaszcza tego, że przez długie lata nie było mnie przy was. W Equestrii obiecałem, że będę cię chronił a jednak patrząc na całą obecną sytuacje czuje się jak bym nie zdołał dotrzymać słowa - stwierdziłem dalej ze spokojem. - Brakowało mi ciebie naprawdę Lust. Wielokrotnie, gdy nie wiedziałem, co robić zadawałem sobie pytanie, co ty byś mi doradziła wielokrotnie wracałem również do czasu wspólnie spędzonego w chwilach słabości. Naprawdę mnie cieszy, że miałaś taką wiarę we mnie pomimo tego, że zapewne wszystkie znaki wskazywały zupełnie, co innego. Dziękuje ci Lust za to - powiedziałem by zamilknąć. Snow Night/Ewelina Szymańska Dalej siedziała w milczeniu patrząc przez okno i podziwiając widoki zastanawiając się przy okazji jak długo jeszcze ta podróż potrwa. Jej zbieranina myśli się skończyła, gdy usłyszała jak się coś do nich zbliża a był to motor z dwójką ludzi. Dość typowy widok, ale obecnie dosyć niezwykły. Odkąd jechała tą trasą to był chyba pierwszy pojazd od bardzo dawna. Zastanawiała się gdzie ta para też gna. - A już myślałam, że tylko my tu jesteśmy - odrzekła z uśmiechem w kierunku kierowcy by zaraz wrócić do patrzenia w okno. Jednak ten nic nie odpowiedział tylko lekko zmarszczył brwi. Był pewny, że to motor Goldinga i był pewny, że go na nim widział. Pomimo kasku potrafił go rozpoznać choćby po posturze i ubraniu. Ale kim była druga osoba? Według planu Golding miał być sam. A nie dość, że przyjechał z kimś to przyjechał z kobietą, co było dość do niego niepodobne. Ale czy miał prawo podważać to, co robił Golding? Oczywiście, że nie zbyt bardzo już mu ufano by mogło do tego dojść. Jedno było pewne druga osoba to kobieta jednak raczej żadna z ich organizacji. Nic z tego nie rozumiał. Do tej pory myślano, że ta cała Snow Night to jakaś dawna miłość Goldinga, dlatego tak o nią dba, ale jeśli tak jest to, kim jest nagle ta druga kobieta? Nic tu nie miało sensu. Jednak teraz musiał zająć się wyznaczonym zadaniem a nie tym, dlatego skupił się na drodze, którą musiał pokonać. Striding Rason/Jim Garyson Zmarszczył lekko brwi na jej słowa. Prawdą było, że bardzo chciał pozbyć się swej chaotycznej natury sprawiała ona, że do nikogo nie pasował nie był kucykiem ani również człowiekiem. No właśnie, czym właściwie był? Z drugiej jednak strony nie do końca ufał jej. Nie był pewny czy teraz chciała tylko poznać odpowiedź na ten temat czy chodził jej po głowie jakiś plan. Poza tym nawet gdyby była w stanie to zrobić to był pewny, że coś by z tego miała. W życiu niema nic za darmo. - Nie ukrywam, że moje życie stało by się znacznie łatwiejsze gdybym się uwolnił od tej części swej natury - stwierdził patrząc w niebo, gdy nagle znów skupił swój wzrok na Lüge. - Teraz zapewne powiesz mi, że możesz to dla mnie zrobić i uwolnisz mnie od tej chaotycznej natury w taki sam sposób, w jaki ty się uwolniłaś. Jednak nie jestem głupi wraz ze stratą tej natury przestanę stanowić dla ciebie zagrożenie i zabijesz mnie równie łatwo jak mojego poprzednika a nawet, jeśli nie to jestem pewny, że miałabyś ku temu jakiś powód nie robiłabyś tego z głębi serca. Nie mam racji? - spytał poważnie na nią patrząc. Crystal/Felicja Romanis Gdy wspinała się w kierunku maszyny będąc coraz bliżej kabiny nagle drabinka zaczęła się mocno trząść. Musiała wzmocnić swój chwyt by z niej nie spaść. Omal nie upuściła również swojej szachownicy. Zagryzła wargę ze wściekłości. - Co wy tam do cholery wyprawiacie?! - wrzasnęła wściekle w ich kierunku. - To nie nasza wina - mówił rozgorączkowany drugi pilot starając się zapanować nad maszyną. - Powstała jakiś skok napięcia próbujemy opanować sytuacje musi się pani trzymać - Crystal lekko zmarszczyła brwi wiedziała, że to nie przypadek. Teraz też spostrzegła, że w okolicy nic się nie świeci brak prądu i to? Wszystko dawało jedno równanie abominacja ponownie atakowała. Dlaczego jednak teraz tak zaciekle? Odpowiedź była prosta Golding coraz bardziej zbliżał się do spotkania a ona robiła wszystko by nie można mu było przeszkodzić. Nagle ponownie odezwał się pilot. - Niech się pani trzyma odebraliśmy komunikat, że zbliżają się służby ratunkowe i wkrótce tu będą. Niedługo panią wyciągniemy - jednak Crystal nic nie odpowiedziała była bardziej skupiona niż zwykle rozglądając się dookoła jakby czegoś poszukiwała. Musiała w końcu coś wymyślić by wrócić do działania.
  21. Uśmiechnąłem się już nic nie mówiąc na ostatnie słowa Elisabeth. Niestety nie mogłem zrobić nic innego niż jej wspierać. Mogłem zawsze jednak pokazać, że mimo wszystko we mnie ma zawsze sprzymierzeńca i to też starałem się robić. Nagle gwar, który nas otaczał zaczynał cichnąć coraz bardziej. Wiedziałem, czym to jest spowodowane. Jedynie, Gryfoni i Huffelpuff jeszcze nie zdołali zamilknąć całkiem typowe dla nich jednak nie trwało to długo. Ostatecznie każdy musiał w ciszy wysłuchać obwieszczeń dyrektora. Sam skierowałem spokojnie wzrok w jego kierunku i zacząłem słuchać wszystkiego z uwagą. A więc pojawiła się pewna nowa sprawa, na którą należało z pewnością zwrócić uwagę a mianowicie nowy nauczyciel zaklęć i uroków. Ciężko mi było kogoś ocenić po samym wyglądzie w praktyce okaże się, jaki jest. Miałem jednak nadzieje na dobre zajęcia i że zdoła nas zachęcić do nauki. Rzuciło mi się również w oczy, że Vivienne bardzo entuzjastycznie witała nowego profesora. Czyżby już się znali? Sam nie wiedziałem, co o tym myśleć. Potem oczywiście doszła sprawa o panujących zasadach, jakich nie wolno nam było łamać. W sumie nic nowego, co roku było pod tym względem podobnie. Jednak ja sam nie miałem nigdy problemów z szanowaniem panujących zasad w Hogwarcie. Zawsze robiłem wszystko by ich mimo wszystko przestrzegać. Więc czym był ten mój wybuch w powozie? Nie pamiętam by kiedykolwiek zebrała się we mnie taka wściekłość. Mimowolnie zacisnąłem pięść wracając do tamtego wydarzenia wspomnieniami. Powoli mowa dobiegała końca i nadchodził czas na nas. Musieliśmy udać się do swoich dormitoriów a to oznaczało, że ja i Elisabeth na jakiś czas musimy się rozdzielić. Cóż wiele razy nas to będzie czekać w tym roku niema się na to wpływu. W duchu jednak miałem nadzieje, że będzie miała spokojny wieczór i nikt nie będzie jej nękać tymi niedorzecznymi plotkami. Mój wzrok skierował się na Toma, wokół którego już zbierały się pierwszaki. Najwyraźniej Elisabeth się nie śpieszyło, bo wciąż czekała na mnie. Powoli się podniosłem i znów uśmiechnąłem w jej kierunku. Powoli idąc koło niej. Mimo wszystko jakoś specjalnie mi się nie spieszyło. W milczeniu obserwowałem coraz więcej zbierających się uczniów. W końcu postanowiłem zakończyć te ciszę by ponownie się odezwać do swej towarzyszki. - Jakby nie patrzeć był to naprawdę długi dzień - odrzekłem z uśmiechem. - Jestem pewny, że jesteś naprawdę już zmęczona i wcale się temu nie dziwie - stwierdziłem dalej idąc z nią nie zwracając uwagi na mijanych uczniów. - Miejmy nadzieje jednak, że kolejne dni będą spokojniejsze byśmy mogli skupić się na roku szkolnym - celowo nie chciałem wracać do tego, co było w powozie czy tych plotek o Elisabeth. Chciałem by o tym zapomniała i zaczęła myśleć, o czym innym. - Co myślisz w każdym razie o naszym nowym profesorze? Spodziewasz się ciekawych zajęć spod jego ręki?- spytałem nie zatrzymując się.
  22. - Źle mnie zrozumiałaś Elisabeth - odrzekłem jak zwykle z pełnym spokojem w głosie jednak lekko marszcząc brwi. - Jednak niema sensu się nad tym roztrząsać i tak już zbyt wiele się dzisiaj stało. A jeśli chodzi o samego Toma to spróbuj nie okazywać temu wszystkiemu żadnych emocji. Im bardziej będziesz nerwowa tym bardziej plotki będą narastały a gdy będziesz je ignorować w końcu miną. Przekonałem się o tym wielokrotnie. Spróbuj już o tym nie myśleć - dodałem z uśmiechem. Nagle spostrzegłem jak zbliżają się do nas desery i wtedy też ujrzałem jej uśmiech na twarzy. Miałem nadzieje, że jednak to, co jej powiedziałem trochę do niej dotrze i zdoła, choć częściowo ignorować te głupie plotki, które nie mają najmniejszego sensu. Zresztą sam zawsze byłem zdania, że ten, kto plotkuje ma za mało zajęć i robi to tylko, dlatego że ma zbyt wiele tego wolnego czasu. Sam w między czasie sięgnąłem po kawałek jabłecznika.
  23. Miałem nadzieje, że choć trochę sytuacja się uspokoi na rozpoczęciu. Mówiąc szczerze tego nam chyba było trzeba po tym wszystkim, co niedawno zaszło. Powoli weszliśmy wraz z Elisabeth na te świetnie przygotowaną salę, jak co roku wszystko było przygotowane perfekcyjnie. Nic nie mogło w tym wypadku wyglądać źle. Zdążyliśmy nawet przed ceremonią przydziału. Moje oczy na chwilę zaczęły spoczywać na jedzeniu i pięknie nim udekorowanych stołach. Tak tego nam było zdecydowanie trzeba by ochłonąć. Jak zwykle Elisabeth mimo wszystko pokazała jak świetnie mnie zna i wie gdzie i jak lubię siedzieć. Wybrała chyba najbardziej odpowiednie miejsce gdzie mogłem w spokoju się wszystkiemu przyglądać. Nagle spostrzegłem jak do sali wszedł profesor Dumbeldore prowadząc przemoczonych pierwszaków. Domyślałem się, że byli tak przejęci tym wszystkim, że obecnie przemoczone ciuchy nie należały u nich do największych problemów. Sam profesor był również ciekawą postacią. Całkiem lubiłem jego zajęcia potrafił mnie jakoś zachęcić do nauki. W końcu również nadeszła ceremonia. Obserwowałem jak nowe twarze przybywają by zasilić nasze szeregi. Miałem nadzieje, że będą sobą reprezentowali lepszy poziom, niż co niektórzy uczniowie naszego domu, których nazwisk na głos nie musiałem wymawiać. Moje oczy na chwilę skierowały się na Toma był tu prawdziwą gwiazdą. Jednak Elisabeth coś się w nim nie podobało. Jako chyba jedna z niewielu nie odczuwała do niego pewnego szacunku. Do nie dawna nie byłem pewny, co było tego powodem. Tak przynajmniej było do czasu tej trefnej podróży powozem. Jednak teraz nie chciałem o tym myśleć na to przyjdzie jeszcze czas. Zacząłem sobie właśnie nakładać tłuczone ziemniaki na talerz. Następnie chciałem sięgnąć po jedno z udek kurczaka jednak nim to zrobiłem usłyszałem jak do Elisabeth odezwała się jej przyjaciółka. Niejaka Stephanie znałem ją z drużyny Quidditcha w końcu sam w niego grałem. Jednak nie podniosłem oczu z talerza nie wtrącając się do rozmowy. Wszystko jednak dokładnie słyszałem. Przeklęte plotki to z tego powodu chciałem by Elisabeth mnie unikała. Nie sądziłem jednak, że uderzą z tej strony. Widziałem złość w Elisabeth, gdy ta atakowała frytki. Nagle ją złapałem delikatnie za dłoń. - Frytki nie są niczemu winne lepiej zachowaj tą złość na mecze Quidditcha przyda nam się to - powiedziałem z uśmiechem i puściłem jej dłoń. - Pamiętasz, o czym mówiliśmy w pociągu? Pozwól, że ci przypomnę. Ostrzegałem cię przed plotkami przy przyjaźni ze mną. Ty jednak nadal chciałaś się przyjaźnić pomimo tego zagrożenia. Więc teraz zrób tak samo. Zignoruj te plotki najważniejsze, że ty znasz prawdę i to się liczy z czasem plotki ucichną, bo wszyscy zajmą się innym tematem - odrzekłem spokojnie wkładając trochę ziemniaków do ust by spokojnie je przełknąć.
  24. Jeśli nie była to moja paranoja to, co innego? Nic z tego zaczynałem powoli nie rozumieć. Cała ta sytuacja, która nas tam spotkała wcale mi się nie podobała. Zaczynałem mieć wrażenie, że to jedno z najgorszych rozpoczęć roku w naszym życiu. Może już dalej będzie lepiej. Teraz wszyscy będziemy mieli sporo zajęć, więc jeśli dobrze pójdzie będziemy unikać zarówno Toma jak i reszty bufonów, która się wciąż za nim kręciła niczym jego cień. Jednak najbardziej zastanowił mnie fakt na kolejne słowa Elisabeth. Nie użył siły ani różdżki? Więc jak niby mógłby użyć magii? To nie było możliwe by mógłby jej użyć bez różdżki. Nie mogłem uwierzyć by był w stanie użyć magii bez niej. Jednak czy mogłem zwątpić w słowa Elisabeth? Te nerwy nie pojawiły się bez powodów a wiedziałem również ze nie jest żadną panikarą. Zacząłem w skupieniu nad tym wszystkim myśleć w milczeniu. - Sądzę, że nie powinnaś nad tym rozmyślać. Nie wiem, co tam zaszło i nie uważam byś coś sobie ubzdurała. Zbyt dobrze i długo cię znam by cię o to posądzić. Jestem pewny, że wcześniej czy później dowiemy się, co tam zaszło - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. - Teraz skupmy się na nadchodzącym roku, jeśli dobrze pójdzie to przez nawał zajęć będziemy unikać zarówno Toma jak i jego koleżków. Teraz chodźmy coś przekąsić tak jak wcześniej rzekłaś - stwierdziłem dalej z uśmiechem kładąc jej dłoń na ramieniu chcąc tak dodać jej otuchy i by przestała nad rozmyślać i przy okazji się tym zamartwiać.
  25. Zmarszczyłem lekko brwi. Może miała po części racje, że nie powinniśmy robić sobie wrogów w końcu naprawdę wiele nas czekało w tym roku. Ale jednak nadal odczuwałem gniew całą tą sytuacją. Tym jak tam ją potraktowali. A ja niemal nic nie zrobiłem. Na dodatek była tak roztrzęsiona jakby to nie była zupełnie ona. Nigdy jej jeszcze nie widziałem w takim stanie. Cały czas za nią szedłem i słuchałem wszystkiego, co do mnie mówiła z uwagą starając się nie stracić ani jednego słowa. Jednak to, co zaczęła mówić było naprawdę dziwne. Ktoś postronny mógłby jej nie uwierzyć, ale ja zbyt długo ją znałem. Ona nigdy się tak nie zachowywała nigdy nie widziałem była takim strzępkiem nerwów. Gdy się zatrzymaliśmy zdecydowałem się zrobić coś, czego nie robiłem gdyż raczej unikałem bliższego kontaktu fizycznego. Jednak uznałem, że to może, choć trochę zdoła uspokoić Elisabeth. Lekko ją przytuliłem miałem jednak nadzieje, że nikt tego nie widział. Nie potrzeba tu żadnych plotek. Nie chciałem by miała jeszcze kolejne powody do zmartwień. Nagle się spokojnie odezwałem w jej kierunku. - Uspokój się Elisabeth. Wdech i wydech. Skoncentruj się i spokojnie przemyśl każde słowo - powiedziałem spokojnie. - Nie jestem w stanie powiedzieć, co czułem jednak wtedy, gdy Tom się do ciebie zaczął się odzywać poczułem ogromną wściekłość miałem wręcz wrażenie, że on wręcz zaczyna tobą manipulować i w ten sposób się tobą bawił jakby cieszyły go wszystkie twoje reakcje. Naprawdę nie wiem, co tam zaszło może to ja dostałem paranoi tak wtedy wybuchając. Nie wiem naprawdę - stwierdziłem lekko kręcąc głową i nagle puściłem Elisabeth by znów spokojnie na nią spojrzeć. - Nie widziałem, co tam dokładnie zaszło. Byłem za daleko i wszystko stało się tak szybko. Chcesz powiedzieć, że Tom cię tam zepchnął? - spytałem patrząc jej w oczy. To było nieco dziwne. Po co więc jej wtedy pomagał? Nic z tego nie rozumiałem.
×
×
  • Utwórz nowe...