-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
((Aha, czyli logika jebie was obydwu. Fajnie))
-
((No kurwa, stał na plaży, olał pytanie i teraz jeszcze ją kurwa dogonił?! Co to kurwa Usian Bolt?! Przez gęstwine biegł z taką prędkością że dwa kilometry przewagi nie robią mu różnicy?! ))
-
- A gdzie Tessa? - zapytał, przy okazji stworzył z liści coś na wzór dywanu, popijał mleko z kokosa.
-
-spoko, dam radę. Jak znajdziesz patyki to przynieś. - powiedział kontynując robienie ogniska.
-
- Przydały by się. Ale okej. Spróbuję coś wymyśleć. - powiedział Woodie.
-
((No a Lucek robi wszysto żeby mieć shippa )) - Okej... mamy patyki? - zapytał Woodie.
-
((Miłość od 6 godzin? )) Woody zaczął układać kamienie w około metrowy okrąg. Wbijał je w piasek na tyle by były w nim na dwa centymetry. Potem zaczął ciąć drewno, wpierw zrobił sześć około czterdzieścio centymetrowe ,,stołki"
-
((No to mamy parę)) Woodnie złapał koniec drzewa, przenieśli je w miejsce gdzie przenieśli pierwsze. - pozbieraj kokosy i liście. - poprosił.
-
Gdy donieśli drewno do obozu Woodie wytarł czoło. - Jeszcze jedno. - powiedział.
-
Woody złapał drugi koniec drzewa. - To na trzy. Raz, dwa, trzy! - podniósł koniec drzewa.
-
((Płaszczki żyją na dnie ;_; Oceanu kurczę ;_; )) - drzewa przenieść bliżej obozu. - powiedział Woody.
-
Woody ściął druhie drzewo. - Leeeeci! - zawołał. Gdy drzewo padło spojrzał na nie. - Wystarczy. Mamy dość kamieni, pomożesz z drzewami?! - zapytał Ethana.
-
- Wielkości pięści najlepiej, najlepiej też spróbuj znaleźć krzemienie! - zawołał. - Leeeci! - krzyknął gdy drzewo upadało. Poszedł ściąć drugie.
-
(Ale są tu te kokosowe drzewa? ) - Potrzebujemy kamieni, drewna i liści. - powiedział Woody wstając. - Idę ściąć drzewa. - powiedział i ruszył pod las i zaczął rąbać drewno.
-
((Będzie shipping)) Woody usiadł na plaży oglądając ziemię, jakby coś rozplanowć chciał.
-
- Wiesz, przydało by się Nicka znaleźć. - powiedział.
-
Hobbity nie noszą butów. Mają duże, owosione, z grubą skórą na podeszwie, stopy.
-
((Chyba suchy płaszcz ._. )) Woody zaczął się rozglądać. - wszyscy gdzieś sobię biegają... - westchnął. ((Są tam drzewa kokosowe?))
-
Po pewnym czasie dotarli do swojego ,,obozu" - Tam są ubrania. - zwrócił się do dziewczyny.
-
- Dobra, to wracamy. - powiedział Woody, podniósł siekierę i ruszył w stronę z której przybyli.
-
- W porządku. Wybacz że musiałem ale zemdlałaś i chciałem cię ocucić. - powiedział.
-
- Można się już odwrócić? - zapytał.
-
Woody posłusznie odwrócił się od dziewczyny. - Tam są jakieś ubrania więc powinnaś mieć w co się przebrać. - powiedział.
-
- Ja nawet nie miałem na to wpływu bo chwilę po tym jak wyłoniłem się na brzeg mój ponton pociągnął prąd wodny i nie miałem szans nawet zatrzymać się. - powiedział.
-
((Nie powinieneś pisać dwóch postów w kolejności bo to będzie ban za spam :/ )) - Jesteśmy na jakiejś wyspie na Pacyfiku. - wyjaśnił.