-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Jak się robi masaż serca to stanik może zranić. - powiedział.
-
((A no, jeśli w staniku są.metalowe części można nim uszkodzić poszkodowaną)) Woody zaczął masować policzek. - Spokojnie. Robiłem ci masaż serca. - powiedział wstając.
-
- Trochę znam. - powiedział. - Ale trzeba jej zdjąć biustonosz bo może pogorszyć. - powiedział i zdjął koszulkę nieprzytomnej dziewczyny, potem zdjął stanik i po wyszukaniu miejsca zaczął robić masarz serca. ((I tak, zdjęcie stanika jest ważne podczas masarzu sercca))
-
- Żyje ale jest nieprzytomna. - powiedział.
-
((Okej)) Woody przyśpieszył jeszcze trochę, gdy znalazł się przy dziewczynie, upewniwszy się że leży na plecach, zaczął sprawdzać czy żyje. Sprawdził oddech, tętno i ogólnie podstawa.
-
((Okej, no to na przyszłość nie usuwaj tematu z zapisami i będzie git A teraz, odpis Shine jak coś robi czy podbiegamy do niej?))
-
((Nie opłaca się usuwać tematów z zapisami do czasu aż sesja nie potrwa :/ A wygląd, imię, nazwisko i zawód pamiętasz Shine? ))
-
((Jest jeszcze możliwość karty postaci Shine Star? Bo usunąłeś chyba temat z zapisami, w sumie niepotrzebnie ._. ))
-
- Cóż, może to po prostu kolejny rozbitek. - powiedział Woody przyśpieszając korku żeby pomóc dziewczynie.
-
Woody zrobił daszek z dłoni. - Hmm... to jest jakiś... w sumie nie wiem, ale podejdźmy bliżej, może się przydać. - stwierdził.
-
- Zarówno przed słońcem jak i przed ewentualnym deszczem. - powiedział Woody patrząc w las.
-
- No, to spoko. - powiedział i uśmiechnął się lekko. Bolała go głowa, dość znacznie.
-
- Dobra, chodźmy. - powiedział Woody i ruszył wzdłuż plaży spoglądając na gęstwinę w celu znalezienia czegoś jadalnego. - Trzeba będzie zbudować jakiś daszek. - stwierdził
-
- No. - powiedział i spojrzał na dziewczynę.
-
Woody uścisnął mu rękę. - Niestety, nic nie mam. Jestem tu od godziny i nie zdążyłem jeszcze przeszukać lasu w poszukiwaniu żarcia. - powiedział.
-
- Nie wykluczone. - powiedział drwal wstając i patrząc na kolesia który zadał mu pytanie. - Woody. Miło mi. - wystawił do niego rękę.
-
Woody od jakiejś godziny był na brzegu, pierwsze trzydzieści minut przeleżał ale potem wstał i zaczął szukać czegoś przydatnego. Znalazł walizki, około pięciu konkretniej. Zaczął je przeszukiwać, znajdywał głównie ubrania, wyrzucał je na plażę, będzie można z nich coś zrobić jak wyschną. Na przykład linę. W innej walizce znalazł więcej ubrań. Zrobił z nimi to samo co z poprzednimi ale w tej znalazł też małą zapalniczkę, metalową zippo. Schował ją do kieszeni spodni, potem znalazł kolejną walizkę ze swoimi ubraniami i cudem przepuszczoną siekierę po dziadku. Lucy. Woody ucieszył się bo to ułatwi mu zadanie przetrwania, gdy przeszukał wszystkie walizki, przesunął je dalej od brzegu a ubrania poukładał w rzędzie żeby szybciej wyschły. Wziął jakiś kamień, usiadł na ziemi i zajął się ostrzeniem siekiery. ((Fajnie że nim cokolwiek zrobiłem Lucypher już się doczepia... and that's why i hate you...))
-
- Dobra, już trudno. - powiedział Zero.
-
- Dobra, już było minęło. - powiedział.
-
- No... to prawilnie... - powiedział i zakaszlał. Jakoś udało mu się usiąść.
-
- To żółwik? - zapytał podnosząc rękę w stronę dziewczyny i zaciskając pięść.
-
- Więc, zgoda? - zapytał.
-
- Byłem... wredny... więc to też... po części... moja wina. - powiedział. - Przepraszam.
-
Po kilku minutach Zero uspokoił się, w sensie przestał kaszleć. Czuł się fatalnie, bolała go głowa i miał ochotę zdechnąć. Spojrzał na dziewczynę. - A... ty... co... - pomiędzy każdym słowem robił przerwę na oddech a po ,,co'' zaczął oddychać trochę dłużej. - Taka przybita. - powiedział na jednym wdechu co skutkowało kolejną dawką głębokiego oddychania.
-
Zero wciągając dym prawie natychmiast przekręcił się tak że leżał na brzuchu, a w zasadzie był na czworakach. Kaszląc i uderzając lewą pięścią w ziemię. - Co to kurwa jest? - zapytał ledwo przy okazji łapczywie łapiąc powietrze.