-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Coś by się przydało. Kursu na razie wskazywać nie muszę więc się nudzę. - powiedział.
-
- Ta, chętnie. Nie będę przecież cały dzień spać.
-
Nie możesz być obecnie wilkołakiem ponieważ nie ma pełni.
-
- Dobra Ari. Trzymaj te linę a ja już pójdę przodem. - powiedział i poszedł dalej.
-
Mephisto odwrócił się. - Co? - zapytał. - Wkrótce może nie być co ratować. - dodał.
-
- Dobra, ja idę ją uratować a wy tu poczekajcie. (bo jest po drugiej stronie) - powiedział i ruszył wgłąb tunelu.
-
((A gdzie kurde księżyc w pełni?))
-
- No cóż. Nie wiem jak wy ale ja wiem jak tam przejdę. Eins, zwei, drei. - powiedział i pstryknął, różowy dym otoczył Mephisto, taki sam pojawił się po drugiej stronie, gdy dym opadł Mephisto stał spokojnie na drugiej stronie. - No ale będzie problem z wami. - powiedział.
-
- No cóż, nie lubię zabijać dzieci ale ten wampir wkrótce zdechnie. - stwierdził idąc do przodu.
-
Mephisto napił się herbaty. - Chyba wiesz że umrzesz. - zwrócił się do wampira.
-
- Prawie jak w asteckich świątyniach. - stwierdził idąc dziarsko do przodu mijając każdego.
-
Mephisto pokręcił głową. - No to włazimy inaczej. - powiedział, wycelował parasolem w drzwi. - Eins, zwei, drei. - powiedział a w drzwi poleciał pocisk które je zniszczył. - Powiedział bym panie przodem ale jest to niebezpieczne. Niech ten wesołek wejdzie pierwszy,
-
Mephisto wyciągając z kapelusza dzbanek z herbatą, dzbanek zawisnął w powietrzu. Potem wyciągnął z kapelusza filiżankę i cukier które to też zawisły w powietrzu. Herbata sama nalała się do filiżanki, podobnie jak cukier. Mephisto wziął filiżankę, napił się. - Otwieraj bo tam wejdę po swojemu. - powiedział stając przed drzwiami.
-
- Zobaczymy jak ten krwiopijca się chowa. - powiedział i zaczął się rozglądać.
-
- Jest jak mój brat. - stwierdził.
-
- Och. - mruknął tylko.
-
Mephisto ruszył wraz z grupką. - Co tam u ojca Ari? - zapytał.
-
- Strasznie dużo tu wilczków. - stwierdził. Po chwili ponownie pojawił się różowy dym ukrywający Mephisto. Gdy dym zniknął był już człowiekiem.
-
- Co się wydurniasz? - zapytał Leona.
-
- Ona zawsze jest taka? - zapytał przyglądając się wychodzącej Yuki. Następnegp dnia znowu przybył w formie psa na zebranie, spojrzał na krasnoluda. Był na pewno mniej dziwny niż wróżka.
-
- Coś ty taka oschła? - zapytał.
-
- Jestem po prostu bardzo stary. - powiedział przewracając oczami.
-
- Hm... powiem po prostu że pamiętam czasu upadku aniołów z nieba. - powiedział.
-
- Nie, byłaś zakłopotana. - powiedział opierając się o parasol. - Mimo wszystko wciąż jesteś jeszcze młoda.
-
- No to Ari-chan, czemu się różowisz? - zapytał uśmiechając się.