-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Dobra, to się załatwi. Sól nie będzie problemem, chyba że ma być jakaś specjalna a nie zwykła spożywcza. - Owszem, byłam i to kilka razy. - powiedziała.
-
- Nie jadłabym... jeszcze mi potrzeba żeby wszamać żywe zwierze o nie. - pokręciła głową. - Chociaż Chung by pewnie zjadł żywego jelenia. - dodała.
-
- I pomyśleć że jestem niewierzący. - mruknął.- No cóż, trzeba zdobyć żelazo. Musi być przetopione czy nie? - zapytał. Matka Chunga, poczuła zapach krwi demona. Nie wiedziała czego chciał ale wyszła na zewnątrz. - Czego tu chcesz? - zapytała oschle.
-
Elesis nałożyła sobie jajecznicy. - Normalnie kuchnia polska. - stwierdziła i zaczęła jeść.
-
- Czekaj... żadna kropla nie może spaść na ziemie bo się odrodzą? - zapytał sam siebie. - Tak było w historii Kalii. Ona musiała... czekaj... nie mów mi że ty jesteś... - spojrzał na nią zdziwiony.
-
- Kurde głodna jestem. - powiedziała do siebie i wyszła z pokoju. Poszła najpierw na strych, wzięła nowe ubrania. Przebrała się i zeszła na dół. - Jak robisz coś jeść to też chętnie zjem. - powiedziała.
-
- Tu coś jest. - powiedział. - Trzeba je posypać żelazem i solą. Jeśli dobrze rozumiem. Nie jestem mistrzem Hindi. - powiedział. - Tu jest też coś o dźgnięciu je w bark albo w czoło, pomiędzy brwiami. - dodał. - Ja tam zawsze jak chciałem się takowego pozbyć to wypijałem jego krew, to na ogół działa. ((Wampirzy Lordowie wypijając krew uniemożliwiają odrodzenie się.))
-
(( Byłem zajęty.)) Elesis zaczęła kręcić się na krześle (mam nadzieje że jest obrotowe.) Nuciła jakiś utwór pod nosem. (( ))
-
- Ok. - mruknęła podnosząc się i biorąc swoje ubrania. Założyła je. Usiadła za biurkiem. ((Właśnie wymyśliłem że Elesis mogła zajść w ciąże... ))
-
Chung uśmiechnął się. Wziął książkę i zaczął czytać, a przynajmniej przeglądać w poszukiwaniu czegoś przydatnego. - Nie... nie... nie... - mruczał cicho pod nosem przekręcając strony.
-
- Hm... tu raczej nic o demonach nie znajdę. To książka o Hinduskich bogach. - powiedział i odłożył książkę. - Chociaż piszą w niej ciekawe rzeczy, mógłbym ją kiedyś pożyczyć? - zapytał biorąc kolejną.
-
- Nie, dzięki. Nie jestem głodny. - powiedział biorąc jakąś książkę. Otworzył i przyglądał się uważnie literom. - Ta, dam radę. - powiedział i zaczął czytać.
-
Chung wszedł do środka. - Hmm, ładnie tu. - powiedział rozglądając się. - Jest tu jeszcze twoja rodzina? - zapytał.
-
- Mhm. No cóż, chodźmy już bo chyba ci zimno. - powiedział.
-
- Chwila, zaciągnąć do piekła? - zapytał zdziwiony.
-
- To iść z tobą czy wolisz poczekać do jutra? - zapytał dziewczyny.
-
- W zasadzie to nie. Świat cały czas się zmienia. Wojny i te sprawy. No i często się przeprowadzałem. W USA mieszkam zaledwie rok. - odpowiedział. - Chociaż czasami jest tak że czuje się źle z tym że jestem wieczny.
-
- Sześćset dwanaście. Moi rodzice są jednak o wiele starsi. - powiedział.
-
- Mogę ci pomóc. Jestem chyba wystarczająco stary żeby pojąc co trzeba zrobić. - powiedział. - No i jeśli są one w twoim języku to powinienem dać radę je powiedzieć. Znam sporo języków.
-
- Dźgnąć i zasypać żelazem i solą? A co do odpowiedniej osoby, kto taki? - zapytał.
-
- Zabicie mnie nie jest takie proste. Gorzej z nimi. - powiedział. - Wiesz może jak zmusić demona do ujawnienia się? - zapytał.
-
- Nie przejmuj się nim. On jest dziwny. Strasznie się też wywyższa. - powiedział do Keveri.
-
- Twój ubiór jak na amerykańskie standardy jest dość niecodzienny. - powiedział do dziewczyny. - W takich ubraniach będziesz musiała przywyknąć. Znaczy nie żeby było coś złego w tym że się tak ubierasz, po prostu to inny kraj i inne standardy. - dodał.
-
Chung wyszedł na zewnątrz. Wciąż nie potrafił pojąć czym jest ta hinduska. Znał ten zapach ale nie potrafił go do niczego przypisać.
-
- Można powiedzieć że osuwa od siebie podejrzenia. - powiedział.