Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. - No, to teraz już możemy poleżeć razem? - zapytał Law po wyjściu lekarza. Miał nadzieje że Emily zechce z nim poleżeć.
  2. - Szkoda... chciałem z tobą poleżeć chociaż trochę, no ale dobrze. A właśnie, co z Lorence i Jonathanem? - zapytał Law.
  3. Law wziął sok. - Dziękuje myszko. - powiedział i uśmiechnął się do dziewczyny, po chwili trochę się przesunął. - Położysz się ze mną? - zapytał.
  4. - Trochę chce mi się pić. - powiedział do dziewczyny, po chwili zaczął delikatnie głaskać ją po policzku.
  5. - Ja też tęskniłem myszko. - powiedział, po chwili spojrzał dziewczynie w oczy. - Kocham cię. - powiedział i pocałował ją.
  6. - To nie twoja wina. - powiedział tuląc dziewczynę. - już jest dobrze. Już dobrze... - wyszeptał.
  7. Law przytulił dziewczynę. - obiecałem że cię nie zostawię. I przepraszam że tak długo zajęlo mi znalezienie ciebie. - powiedział czując że sam zaczął płakać.
  8. Po pewnym czasie takiego leżenia Emily poczuła że coś dotyka jej dłoni, jak się okazało że była to dłoń Law'a, który to, zaczynał się przebudzać. Po chwili otworzył oczy. - Emi... - mruknął tylko cicho.
  9. - Okej. Ale wpierw, trzeba go nakarmić. To ten, zrób na drugie danie kurczaka z ryżem, takiego w panierce, to trochę mu tego oddamy bo pewnie jest głodny. - powiedział Law. - A na razie... - zajrzał do lodówki. Po chwili jednak oświeciło go. - Nie zdążyłem zjeść całego jedzenia w szkole, tego którego mi przygotowałaś, oddam mu tę resztkę. - powiedział, poszedł do plecaka i wyciągnął bento. Potem dał to co tam zostało do miski psa i podsunął mu ją, po chwili zwierzak, nieufnie, ale zaczął jeść.
  10. Obrona przed taką ilością czarów była trudna. Na dodatek brak energii znacznie to utrudniał. Tak więc musiałem zasłonić się tylko rękoma. A to nie dało za wiele, czułem jak na skórze tworzą mi się rany. Ale za to zniszczone ubrania uwalniał magię którą w nie włożyłem więc część mocy zaczęła wracać. Teraz trzeba było wydostać się z tej śmiercionośnej kuli. Straciłem sporo czarów teleportujących, a te które znałem wymagały zbyt wiele mocy. Tak więc musiałem użyć czegoś prostego, co było proste a mogło rozwalić magiczną ściankę? Obsydianowy Gad, zwierzątko zrobione przy pomocy niedużej ilości magii. Tak więc wyciągnąłem z kieszeni tę samą jaszczurkę którą użyłem na początku i ona sama podeszła do ściany i zaczęła ją zjadać. Wystarczyła wyrwa przez którą mogłem wyjść. Gdy mi się to udało byłem cały obolały, ale i tak mogłem walczyć. Potworek dalej jadł moje byłe więzienie. - No... to jedziemy dalej. - powiedziałem, przez chwilę stałem tylko patrząc na wroga, po chwili podniosłem ręce do góry. - Jedyne dobrzy przetrwają. Jedynie nieliczni, odnajdą zbawienie! - wskazałem na wroga jedną ręką. - Chwyć się ognia, jeśli przetrwać chcesz! Sięgając po objawienie! - dokończyłem, po chwili pode mną pojawił się krąg magiczny, - Nie odwracaj się, albo pochłonie cię ciemność. - powiedziałem. Pod maską nie było widać emocji, ale uśmiechnąłem się. - Apollion! - zawołałem po chwili, z kręgu wydostała się energia przypominający granatowy ogień. Otoczył mnie a następnie podpalił całą mgławicę w otoczeniu, jednak zamiast ranić, ogień zebrał się wokół mnie, a potem wokół moich rąk. - Estachion! - cisnąłem dużą chmurą ognia w oponenta. Gdy ta dotarła zaczęła zadawać ból, sporo bólu. Ja sam podniosłem glewie, która wyglądała na strasznie zniszczoną, jednak na pęknięciach, zamiast żółtego światła, jak ostatnio, pojawiło się granatowe światło. Teraz trzeba było gotować się na atak.
  11. Jonathan wyjął ostatnią porcje i zaczął jeść. - Niezłe całkiem. Meksykańskie jedzenie jest całkiem smaczne. - stwierdził Jonathan.
  12. - W porządku. To lecę. - powiedział chłopak i wyszedł z pokoju, udał się szybko do pobliskiej knajpy, zamówił trzy duże zestawy, po jakiś 20 minutach wrócił. - No, jestem. - powiedział i postawił na stoliku torbę z jedzeniem.
  13. - Dobra, tu niedaleko jest knajpka z taco więc kupię każdemu. Chyba że chcecie jakieś specjalne zestawy. - powiedział Jonathan.
  14. - Jesteście głodne? Mogę pójść po coś do żarcia. - powiedział Jonathan.
  15. Jonathan pogłaskał Emily. - Ogólnie wszystkiego dobrego młoda. - powiedział i uśmiechnął się do niej.
  16. - Ech... nie wiem... nazwę go Lacki. To chyba dobre imię. - stwierdził po chwili namysłu.
  17. - Ktoś go zostawił zamkniętego w pudełku przy śmietniku. - powiedział Add patrząc na psa. Pogłaskał go po chwili. - Ech... co ja z tym pchlarzem zrobię. - mruknął.
  18. - Emi, chcieliśmy ci życzyć wszystkiego najlepszego. - powiedział Jonathan.
  19. Jonathan przytaknął i podszedł wraz z Lorence do Emily. Odchrząknął aby zyskać atencje dziewczyny.
  20. Law przez chwile zdawał się uśmiechać, bardzo delikatnie. - Lekarz mówił że do jutra powinno być okej. - powiedział Jonathan.
  21. Law w pewnym momencie zcisnął dłoń Emily i wymamrotał ,,Emi" - Eliza? Kto to? - zapytał Jonathan.
  22. Add postawił szczeniaka na ziemi, przy misce, ten zaczął pić. - A kiedy masz urodziny? - zapytał.
  23. - Hmm... nie wiem. - powiedział, rzucił okiem na śmietnik. - Czekaj, pójdę wyrzucić śmieci i się zastanowię. Zaraz wrócę. - powiedział, wziął worek ze śmieciami i wyszedł z mieszkania. Ruszył do śmietnika na podwórzu, gdy już wyrzucił śmieci zobaczył jakieś pudełko przy śmietniku z którego dobiegał jakiś odgłos, otworzył je i znalazł... szczeniaka, małego kundla. Zdziwił się, ale po chwili zrozumiał że ktoś tego malucha wyrzucił. Po chwili chłopak zdjął koszulkę i owinął w nią pieska a następnie ruszył do domu. Gdy wszedł do mieszkania zdjął buty. - Ej, w szafce mam dwie blaszane miski, wyjmij je i nalej do jednej wody. - powiedział wchodząc do kuchni z psem na rękach. ((Yup, zdecydowałem że moja postać będzie mieć psa, psy są fajoskie. A ten pies wygląda tak, dla ciekawskich http://www.warrenphotographic.co.uk/photography/bigs/18679-Cute-mongrel-pup-with-chin-on-paws-white-background.jpg
  24. - Wygrzebałem z kurtki Law'a to. - podał Lorence naszyjnik. - To pewnie był prezent urodzinowy dla Emily, ale nie ma go jak jej dać, jak myślisz co zrobić? - zapytał. Ogólnie to mówił ściszonym głosem żeby Emily tego nie usłyszała, wolał żeby nie wiedziała jaki ma prezent na urodziny, wolał też żeby Law mógł dać jej go własnoręcznie.
  25. - Pomidorową tak. Nawet bardzo, ale dawno nie jadłem. - powiedział i spojrzał na dziewczynę. Po chwili dotarli pod jego mieszkanie, tak więc chłopak otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę.
×
×
  • Utwórz nowe...