-
Zawartość
31 -
Rejestracja
-
Ostatnio
O Crazy Night
- Urodziny 06/02/1996
Kontakt
- Strona www
-
Skype
jackar9
-
Gadu-Gadu
51089317
Informacje profilowe
-
Płeć
Ogier
-
Miasto
Ponyville (Wrocław)
-
Zainteresowania
Kuce, Manga/Anime, Gry:RPG,Strategia,retro..., Książki/Fanfic,
mógł bym jeszcze wiele wymieniać ale to chyba wystarczy -
Ulubiona postać
1. Princess Luna
2. Pinkie Pie
3. Discord
4. reszta
Ostatnio na profilu byli
1512 wyświetleń profilu
Crazy Night's Achievements
Źrebaczek (1/17)
0
Reputacja
-
Zmierzając w stronę drugiej wieży, rozmyślałem. “Zbierzmy wszystkie informacje jakie na razie zdobyłem… Znajduję się w Cantelockim Zamku, Samo miasto jest zniszczone przez czas, a wszyscy mieszkańcy, najprawdopodobniej, zostali zamienieni w kryształ… A tak zapomniałabym wspomnieć, że to dzieje się w innym wymiarze, podobnym do mego. Teraz jeśli chce wypełnić zadanie, które zostało mi zesłane przez ‘Los’, będę musiał, znaleźć resztę mej ‘drużyny’ i najprawdopodobniej rozwiązać tą zagadkę. Tak właściwie, po co ja to robię? A tak, bo była to oferta bez możliwości odmówienia… ehh… Jak ja się w to wplątałem. Dobrze chociaż, że poznałem historię tego wymiaru, może niepełną ale jakąś. ” Po drodze nie spotkałem nikogo, pustka jak makiem zasiał. Gdy dotarłem na górę wieży, ujrzałem dosyć interesujące drzwi. Zrobione z ciemnego drewna, bez klamki czy nawet zamka. Jedyne co się na nich znajdowało to fazy księżyca, oraz konstelacje gwiazd. “ Ciekawe, takiej rzeczy się nie spodziewałem. Jeżeli ten zamek jest zbudowany logicznie, to tu powinna być sypialnia drugiej księżniczki. Jeśli dobrze pamiętam dziennik to zwała się Luna - pani nocy…” Wpatrywałam się w te wrota, zastanawiając się jak można je otworzyć.“Interesujące, jeżeli to są drzwi, to powinno dać się je ruszyć… A skoro nie ma w nich ani klamki, ani zamka, to są tylko dwa wyjścia”. Próbowałem je popchnąć, lecz nie drgnęły. “ ...Czyli to muszą być na kod lub coś podobnego, bo nie wydaje się, by były one magiczne... Nie czuć od nich magii...” Zrobiłem parę kroków do tyłu i zacząłem im się uważnie przyglądać. “ To są drzwi na pewien mechanizm…Fazy księżyca i konstelacje gwiazd… czy to nie są przypadkiem znaki zodiaku?... Jeżeli tak, to to oznacza że…”. Wróciłem do okna i przyjrzałem się niebu, aby sprawdzić która jest pora dnia.
-
Wyszedłem z pokoju i znowu, choć tym razem dokładniej przyjrzałem się korytarzowi. Był dobrze wysprzątany, wszystko w nim lśniło. “Dość czysto, aż nazbyt jak po katastrofie… Po wyglądzie miasta stwierdził bym że powinno to wyglądać gorzej… widać że ktoś o to miejsce dba... tylko kto??...” - Rozmyślałem. Zobaczyłem strażników, całych z kryształu. Wyglądali, jakby byli żywi tylko przemienieni, a nie wyrzeźbieni. “Czyli to musi być efekt tej tragedii… Ciekawe ile ona trwa... Po wyglądzie miasta, stwierdził bym że, co najmniej z wiek może dwa, skoro las się tak rozprzestrzenił… Ale po wyglądzie Wnętrza, tego zamku i z notatek oraz kalendarza, jak by się to wydarzyło wczoraj… Rozumiem że notatki i kalendarz się nie zgadzają, bo kto by to ruszał skoro nikogo, prawdopodobnie tu nie ma, albo są jak ci strażnicy, ale dlaczego jest tu tak czysto… Trzeba będzie się tego dowiedzieć.” - rozważałem nad tym, schodząc po schodach. Dotarłem do rozwidlenia, stanąłem i rozejrzałem się. Wadziłem dwie ścieżki: jedna prowadziła do drugiej wieży, druga do pomieszczenia z wieloma księgami, pewnie biblioteka. “ Dokąd teraz… Wieża, czy Biblioteka… Może najpierw zwiedzić całą górę" - stwierdziłem, kierując się w kierunku wieży.
-
“W szafie ciuchy i buty, na półkach książki, a w szufladach akcesoria do makijażu oraz prywatne dokumenty… Nie spodziewałbym się niczego innego, skoro to sypialnia, ale jest tu parę ciekawych rzeczy..” Wziąłem ze sobą, jedną z sukni, taką która pasowałaby na kucyka, o rozmiarze podobnym do mego, a nie na Alikorna; tak samo buty Z półek wziąłem jedno romansidło, a ze szuflady dwa flakony perfum, zestaw do makijażu oraz ten prezent od Cadence, przepiękne pióro i kluczyk. “To powinno wystarczyć… Nigdy nie wiadomo, co się może przydać....” Przejrzałem prywatne dokumenty i listy. “A teraz zobaczmy, co się wydarzyło: sprawy królewskie… Celestia miała uczennice… Elementy Harmonii... Magia przyjaźni... dużo tu tego…” - pomyślałem, wczytując się. Coraz więcej wiedzy miałem, o tym królestwie, z tego wymiaru, Wydawał się, bardzo podobny do mego. Aż za bardzo… ale dalej nie miałem pewności.. Skończywszy z dokumentami, wziąłem się za pamiętnik. “ Zobaczmy, co tu napisałaś Księżniczko: te same informacje co w dokumentach i parę nowych faktów… Ostatni wpis był 20 więc… a dziś jest 21… Wypadek musiał się zdarzyć, wczoraj w okolicy wieczora albo… poczekaj, gdzie jest rok??... nic nie rozumiem… ale wiem że wypadek zdarzył się tego dnia, lecz nie wiem ile minęło od niego...” Odłożyłam pamiętnik na miejsce i ostrożnie wyszedłem z sypialni. Postanowiłem sprawdzić resztę zamku, a zacząłem od piętra na którym się znajdowałem… Poruszałem się przezornie i cicho niczym cień...
-
Portal okazał się dość dziwnym miejscem, nie był on ani dokładny, co wynikało ze słów Fate, ani też nie wyczuwalny, jak inne tego typu zaklęcia. Pozostałe działały błyskawicznie, oraz pozostawiały po sobie tylko dziwne uczucie i posmak. Ale to był portal Między-wymiarowy, dzięki niemu mogło się trafić do innej rzeczywistość więc może dlatego się różnił. Przejście w wyglądzie przypominało ciecz, ale zachowywało się jak gaz. Plazma.. takim mianem Fizycy określają ten stan skupienia… nie byłem pewien, ale czułem iż ta materia pokrywa me ciało, które traciło swe kolory. Sam zacząłem spadać w dół, powoli zaczynając wirować. Przed mymi oczyma ujrzałem różne, czarno-białe krainy, niektóre mi znane, inne podobne do tych z mej pamięci i cześć całkowicie mi obca. Mogłem też ujrzeć jak te krainy są niszczone, albo tworzone. po jakiś kilku sekundach wypadłem z portalu. Czułem pod sobą niezwykle miękki materiał. Był przyjemnie zimny oraz wygodny. Podniosłam lekko głowę i ujrzałem że leże na łóżku. “Czyli to był tylko sen…” - pomyślałem w pierwszej chwili, ale od razu to zbagatelizowałem, gdy ujrzałem jego rozmiary. “Nie, to nie był sen. A ja leże w czyimś łóżku.” Pomimo, że kusiło mnie by dalej leżeć i zrobić sobie krótką drzemkę, postanowiłem wstać. Ujrzałem pomieszczenie w którym się znajdowałem. Dominowała w nim biel i złoto. Mimo iż nie znałem zbyt dobrze Equestrii, to dokładnie wiedziałem gdzie się znajduje. Była to sypialnia Księżniczki Celestii. Poznałem po zdobieniach które się tu znajdowały. Do dziś pamiętam ten dzień, gdy zostałem zaproszony na Galę Grand Galopu, która odbywała się w zamku. Przez chwile, zapadłem w nostalgiczne wspomnienia , ale szybko wróciłem do rzeczywistości. “To nie jest czas, ani miejsce na to...” powiedziałem w duchu. Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu, aby sprawdzić czy nikogo niema. “Pusto, na szczęście, ale nie wiem czy ktoś się tu nie zjawi”. Ostrożnie podszedłem do drzwi i sprawdziłem korytarz. Stwierdziłem iż niem tam żywego ducha. Wróciłem do pomieszczenia i przyjrzałem się mu ponownie. Moją uwagę przykuł kalendarz Equestriański. Różnił się od tego który znałem, ale nie to mnie zaintrygowało, lecz data która na nim była. Znajdowałem się prawie o 1000 lat przed moimi czasami w których żyłem. “Więc zostałem przeniesiony do przyszłości… w innej rzeczywistości… albo to teraźniejszość w tym świecie… lepiej nie myśleć o tym bo zaraz się zgubię w wyliczeniach.“. Zostawiłem to i spojrzałem w lustro i w swe odbicie. Pomimo tej dziwnej przygody dość dobrze wyglądałem - Pióra dalej były czyste i ułożone, a strój się nie zniszczył. Wszystko do siebie pasowało: koszula, kurtka, apaszka, kapelusz. To był mój ulubiony styl. Kończąc poprawianie chustki, zapamiętałem miejsca i rzeczy do obadania na potem. Wszedłem na balkon by, zobaczyć widok i sprawdzić, czy da się trendy uciec w razie wypadku. Ujrzałem Canterlot w swej okazałości. Byłby to piękny widok, gdyby się nie okazało, iż miasto jest w ruinach, pokryte lasem. “Ten świat chyba jest po jakiejś katastrofie.”. Koło zamku stało mnóstwo kryształowych figur kucy. Zauważyłem ruch w pobliżu nich. Nie zdążyłem zauważyć kto, to ale postać poruszała się na dwóch nogach… “Czyli ktoś tu żyje albo to jeden z mych towarzyszy ale i tak lepiej być ostrożny...”. Spojrzałem w centrum miasta i ujrzałem walkę. Wilki atakujące jednorożca. Była nim Aenyeweddien. Wykańczała właśnie jednego z nich. “Widać potrafi iż potrafi walczyć i ma ducha walki... Ale czy wyszła z niej bez szwanku?...”. Po zbadaniu sytuacji na dworze wróciłem do pomieszczenia. “Miasto wydaje się być martwe… czyli zamek też powinien być… Mogę to wykorzystać” - pomyślałem i zacząłem szperać po szafkach i szufladach . Gdy znalazłem coś interesującego brałem to. “Z niektórych nawyków nie da się wyjść…”. Skończywszy zbieranie przedmiotów postanowiłem dowiedzieć się paru rzeczy z historii tego miejsca z jedynej rzeczy która rzuciła mi się w oczy, Pamiętnika. Czytałem szybko i dokładnie.
-
Wysłuchałem uważnie odpowiedzi Fate. “Okeeejj… Czyli mogę trafić do jej świata… Ciekawe jak on wygląda… albo do innej rzeczywistość, a zatem i do każdego świata… Niezbyt pocieszające, ale istnieje też szansa, że wrócę do mego… mała ale jest… Wiem na pewno że będą tam też moi towarzysze… Ehhh. Ciekawa, ile minie zanim się pozabijają, lub zginą…. Może wyglądają na niezłych wojowników, ale czy dadzą sobie radę na obcej ziemi?... A co mnie to obchodzi, Poza tym że jak zginął, prawdopodobnie nie wypełnimy misji… potem o tym pomyśle...“ - rozważałem słowa Grimalkina, który zaczął mówić o tym miejscu. ”Czyli tak to działa, warto wiedzieć, jeśli kiedykolwiek tu wrócę… ale czy jest stąd inne wyjście, niż to które przed chwilą stworzyła…” . “Interesujące… ale aż tak tępy to nie jestem żeby tłumaczyć mi jak działa klucz… ale skoro Monika je nam dała mogę być ważne” - stwierdziłem w duchu i schowałem przedmioty do juków. Nagle jej głos zmienił tonacje i ujrzałem nadlatujące kopyto. Nastawiłem się by lepiej trafiło. “A oto i moja kara, za potępiony uczynek wobec niej. Przyjmę ją z godnością.” - pomyślałem kiedy uderzyła. Poczułem delikatne uderzenie, ale także to, iż mogło być mocniejsze. “ Widzę że ma do mnie żal… ale też boi się czegoś… Tego co ukrywa w swym umyśle..”. Nie dziwiłem się jej że tak postąpiła, znałem inne osoby które by zareagowały gwałtowniej. Zrobiłem poważną ale i pełną zrozumienia minę. Potem wszedłem w portal. “Skoro jest to jedyne znane mi wyjście, oraz mam coraz mniej czasu , nie mam wyboru, a raczej ten wybór podjąłem wcześniej...” - tłumaczyłem to sobie będąc w nim.
-
Otrzymałem telepatyczną odpowiedz z kanału, który stworzyłem od Kati. Gdy zakończyła swą wypowiedź, zamknąłem go na jej prośbę. “Zrobiłem co uważałem za słuszne, ale nie jestem pewny, czy w dobry sposób... “. Myślałem przez chwile, kiedy odpowiedział mi Golding. “Typowa odpowiedź jednorożca z cholerną dumą, ale muszę przyznać że ma racje. Zaufania nie można kupić, ale trzeba je zdobyć. Jednak to nie zmienia mego twierdzenia, nie chcę żeby był moim przyjacielem, chcę aby lekko się powściągnąć ze swym zachowaniem” - rozmyślałem o wypowiedzi Jednorożca. Gdy doszedłem do krawędzi portalu spojrzałem w niego, a potem na pomieszczenia oraz na samą Fate. Widać iż była niezadowolona z powodu mego zachowania, oraz trochę zauroczona odpowiedzią Goldinga. Z miną nie wyrażającą żadnej emocji, przyciągnąłem do siebie pozostawione przez Monikę przedmioty; klucz oraz monetę, i im się przyglądałem, przerywając grę. Starałem się zająć umysł czymś innym, ale bezskutecznie. Mój rozum wysyłał niepokojące myśli. “Znowu spaprałem sprawę, eh ale cóż się dziwić. Moje zachowanie nie było uprzejme, ale Jedynie tak potrafiłem działać. Chciałem się tylko upewnić na czym stoję i komu będę mógł dać kredyt zaufania. Ale jak zwykle zmaściłem. Widać mam to już wpisane w genach. I do tego wizerunek naszej rasy; chamscy, chciwi, agresywni, mi nie pomaga. Po prostu nie jest to obraz osób godnych zaufania. Cóż innego jednorożce. Są może dumne oraz uważają innych za gorszych od siebie, ale też potrafią bardzo wiele i naprawdę z natury są dobre… Pomimo że się starałem, to i tak wyszło nie po mej myśli eh... nic już na to nie poradzę... Nie zmienię już biegu tych wydarzeń..” - rozmyślałem tak przez parę minuty, twarzą pełną pustki, nie wyrażającą nic konkretnego. Nagle się ocknąłem i wróciłem do rzeczywistości. Widziałem przed sobą tylko Fate która poganiała mnie aby właz do portalu. Jeszcze raz spojrzałem na przedmioty w mojej garści i spytałem się: – A gdzież tak dokładnie prowadzi owy portal? I czy nie zdało by się lepiej, zbadać tą wieże lub zobaczy, cóż ona kryje na innych piętrach? – Intrygują mnie te przedmioty które zostawiła Monika, może wiesz czy są nam one potrzebne? - mówiłem nie odrywając wzroku od jej oczu.
-
Ukończywszy czytanie książki i odłożeniu jej na miejsce, sięgnąłem po swą gitarę i zacząłem grać, cichy, przenikliwy utwór. W między czasie, obserwowałem jak Aenyeweddien, podchodzi do Fate i chce jej podać jakiś przedmiot; "Czyżby to wisiorek, dość intrygujący... a do tego emanuje magią... będę musiał, się potem o niego zapytać...". Z gitary wydobyły się pierwsze dźwięki, po których lekko zaczęła lśnić. Muzyka roznosiła się po całym pomieszczeniu, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Zaczęłam odczytywać myśli. Za pierwszy cel obrałem Kati. " Więc miała ciężką przeszłość... była szkolona do walki z pozostałymi rasami... Przez jednorożce... dlatego im nie ufa... widać że ma nadszarpnięte zaufanie do innych... ale nadal jest rozważna... Intrygujące, magiczne rękawice, ciekawe czy da się je naprawić..." - pomyślałem i zacząłem skupiać się na jednorożcu. "Wiem już co trapi smoka, czas zboczyć drugą stronę konfliktu …”. "Czyli nawet nie wie nic o smokach... gdzie on się wychowywał, skoro nie zna innych rasach... Nie ufa nam i nawet nie uznaje nas za sojuszników, ale to było pewne, wynikało to, po jego zachowaniu... Ale mimo tego jest lojalny... Cały czas wspomina swych poległych braci... Widać że też przeżył katastrofę... Ale chyba nie jest zbyt rozgarnięty, skoro nic nie zrozumiał co mówiła Monika... Jest samodzielny, czy tylko to jego jednorożcowa duma albo głupota... hym a to interesujące, wspaniały klejnot nasycony magią... O niewyobrażalnej mocy... Wygląda na to że, próbuje znaleźć sposób na wydostanie się... Może to mu pomoże... Ciekawe co teraz zrobi... hym czy to magia krwi?... Chyba nie, choć to trochę dziwne zachowanie... hym cóż to za intrygujące pismo.. przypomina mi trochę znaki naszych jednorożców, ale się różnią... Czyli naprawdę zamierza to zrobić... Pomimo że nie jest Mistykiem... eh na razie starczy, zobaczmy co ma do ukrycia nasz Grimalkin..." - pomyślawszy skupiłem się na niej. "Ohh... Nie mogę do końca przeczytać jej myśli... Jest potężna mimo że nie wygląda... choć jakieś skrawki mogę uszczknąć... rodzaje magii... Eter... Cień... Niezrozumienie...Wada wzroku... Zmęczenie... lepiej już przestane, bo jeszcze będę miał kłopoty z nią... a wystarczy nam już jedna kłótnia.." Skończywszy odczytywanie myśli, zauważyłem iż, wywiązała się dość intrygującą rozmowa Goldinga z Fate. "To może być intrygujące... czyli mam rację, ona jest Grimalkinem.” - pomyślałem zbierając myśli. "OK, to co mam powinno mi wystarczyć... czas na trochę zabawy...". Nawiązałem telepatyczny kontakt z Kati, jednocześnie słuchając rozmowy -"Wybacz że się nie pokoje ale mam do ciebie sprawę... Rozumiem że dużo przeżyłaś i że miałaś ciężką przeszłość, ale patrząc na sytuację w jakiej się znajdujemy, lepiej zostawić te spory na później... Widać że masz awersję do jednorożców, ale jeżeli to możliwe, proszę cię, abyś zarzuciła walkę z nim. Nie musisz z nim rozmawiać ani zaprzyjaźniać... porostu nie walcz z nim. Do czasu zakończenia naszej Misji. Potem rób co chcesz. Masz przecież wolną wolę i nie musisz wykonywać niczyich rozkazów." Zakończywszy tą rozmowę, zanuciłem krótką, cichą, basową piosnkę. Z moich juków wydobywało się lekkie światło. Potem zrobiłem pauzę i zacząłem nucić. Melodia była bardzo miła i dobra dla ucha, a rana jednorożca zaczęła się zasklepiać. Następnie, z mojego bagażu wyciągnąłem pewien kamień i zawołałem do Goldinga: – Jak widzisz, niektóre osoby wiedzą więcej, niż ci się wydaje... A tak przy okazji poznajesz to?- pokazałem mu kamień. Był identyczny co w jego wspomnieniach - Nie jestem pewny co to. Myślałem że to sprzedam, ale nikt nie chciał tego kupić, a w tych warunkach nie jest mi potrzebne - po tych słowach zrobiłem zamach i rzuciłem w stronę portalu - więc Pa. Kamień przeleciał na drugą stronę, a ja kontynuowałem swą wypowiedź - Rozumiem że nas nie znasz i nie ufasz, ja też tak mam, ale jak owo przedstawiła Monika, musimy pracować razem, aby wykonać naszą misję, czy nam się to podoba czy nie. Więc przestań robić tyle zamieszania i wyduś z siebie choć ci tek zaufania, oraz daj nam powód abyśmy i my mogli tobie zaufać. Bo jak to już mówiłem, jedziemy na jednym wózku. - powiedziałem i zacząłem powoli kierować się do portalu, kontynuując przerwany utwór na gitarze. Z gitary znów wydobywały się czyste tony, a sama znów jęła lekko połyskiwać.
-
Skończywszy czytać odstawiłem księgę na miejsce, wsłuchując się w słowa Moniki. Gdy zaczęła powoli znikać, jak duch, wyczułem dziwna energie. Poczułem dziwny przeszywający chłód, oraz doznałem dziwnego mętliku w głowie. “Cóż to było?... widzę że nie tylko ja nie mam pojęcia...” - pomyślałem patrząc na Fate. "Ona też nie wie co się właśnie stało... ale według słów Moniki wie jak się stąd wydostać...". Widząc iż, ziemny kuc zaczyna robić magiczne sztuczki, sięgnąłem po kolejną książkę i zacząłem ją studiować jednocześnie mówiąc: - Nasza gospodyni zniknęła więc, chcąc, nie chcąc staliśmy się kompanami - spojrzałam po wszystkich zgromadzonych. - Fate, czyli według Moniki wiesz jak się stąd wydostać, a więc jeśli to możliwe zrób to. Jak będziesz potrzebowała pomocy powiedz, w końcu staliśmy się Drużyną czyż nie? - powiedziałem kontynuując czytanie.
-
Skończywszy posiłek, odeszłam od stołu i podszedłem do jednej z biblioteczek, czekając na odpowiedź Moniki. Po drodze usłyszałem kłótnie smoczycy z jednorożcem. "Jeśli wyruszę z nimi na tę wyprawę, będzie trzeba ich pogodzić...". Przyjrzawszy się książką, odwróciłem się, gdy Fate zmieniała postać. "Tak jak pamiętałem, Grimalkiny potrafiły zmieniać postać...". Poczułem dziwny przepływ energii który wydobywał się z, teraz ziemnego kuca; postaci którą przybrała kocica. Ujrzałem łańcuchy i lekko podniosłem brew z zainteresowaniem. "Teraz to zaczyna mieć sens..."; wsłuchiwałem się w słowa wszystkich towarzyszy aby, zebrać jak najwięcej informacji. "Drzewo Harmonii? co to jest?"; sięgnąłem po jedną z ksiąg i zacząłem szybko ją przeglądać oraz czytać. Gdy znalazłem to czego szukałem odłożyłem ją na miejsce i wziąłem kolejną. Gdy ją czytałem, nie odrywając wzroku, powiedziałem: - Widzę że nie uzyskam odpowiedzi na wszystkie me pytania, ale to co otrzymałem, już mi wystarczy. Powiadasz, iż otrzymamy nowe życie, oraz będziemy mogli zmienić pewne rzeczy? Choć wieczne życie brzmi interesująco, a do tego jest tu bardzo wiele interesujących ksiąg, nie lubię zostawać zbyt długo w jednym miejscu. Więc najwidoczniej wezmę udział w tej przygodzie, choć nie do końca z własnej woli; ale cóż mogę poradzić. Skoro mamy to już ustalone, Droga Moniko kontynuuj swą wypowiedzi i dokończ swą listę... - rzekłem, nie odrywając się od lektury.
-
Kontynuując ucztę, uważnie słuchałem wypowiedzi Moniki. Gdy skończyła swój monolog i odpowiedziała na pierwsze pytania mych towarzyszy, wnikliwie zastanawiałem się nad sensem jej wypowiedzi. Po zebraniu wszystkich myśli, które wynikły z analizy słów panny Lis, powiedziałem: – Pozwól iż, powtórzę twą wypowiedź, abym miał pewność że wszystko dobrze zrozumiałem. Po pierwsze, znajdujemy się w równoległym wszechświecie gdzieś na końcu/początku czasu, które jest naszym więzieniem , a sami pochodzimy z różnych wymiarów, które są niszczone przez nieznaną siłę. Po drugie, sam los/czas/przeznaczenie nas wybrało, bo tylko my jesteśmy zdolni powstrzymać kataklizm, a do tego nie mamy wyboru, gdyż ta sama siła ustaliła naszą przyszłość. Po trzecie, jesteś tylko obserwatorem, który wyłącznie może odpowiedzieć na nasze pytanie i który widział co się stanie. jeśli wszystko dobrze zrozumiałem, jak nie to mnie popraw, mam oto takie pytania, na które mam nadzieje odpowiesz: Co się wydarzy, jeżeli się nie podejmiemy zadania, lub nie uda nam się go wykonać? Co zyskamy, jak wykonamy to zadanie? Czy jesteś tu tylko po to, by nam te informacje przekazać? Oraz czy masz inną zachętę, żebym wziął udział w tej misji niż śmierć? Nie boje się śmierci już nie raz z nią igrałem. I wychodziłem z tych potyczek zwycięsko, jak na razie. Może dziś wybiła moja godzina? nie wiem, ale z chęcią się przekonam... - powiedziałem z lekkim uśmiechem oraz pewnością siebie. – Mówisz że nie mamy wyboru, ale zawsze jest jakiś wybór, czy jest to dobry czy zły to inna sprawa. I to ode mnie zależy co postanowię, więc co mi odpowiesz? - Spytałem przyglądając jej się uważnie. Pomimo tego iż nasza towarzyszka była ochocza do wyprawy, nie interesowało mnie to, skupiłem się na naszej gospodyni i jej odpowiedzi.
-
"Więc to ona nosi imię ze Staro Mowy... bardzo to interesujące" - pomyślałem, kiedy nasza gospodyni odkłoniła się. Zobaczyłem nie pokój w jej oczach, jak spoglądała w dal. "Czym byłą ta burza skoro jej się tak boi, albo zamartwia?" Rozważania przerwało mi dziwne uczucie, oślepiające światło i huczenie w uszach. "To jest nieprzyjemne uczucie, choć da się przyzwyczaić". Kiedy wszystko minęło zauważyłem iż, miejsce w którym się znajdowałem było inne. Pełno półek z książkami, rozstawionych i ciągnących się wzdłuż ścian, wielki stół i mnóstwo wygodnych krzeseł. Jedynie co się nie zmieniło, to schody prowadzące na górę. Stół był nakryty, akurat dla naszej szóstki a, dania dopasowane do preferencji gości. "Albo nas się spodziewała, albo jest naprawdę dobrą czarodziejką... ciekawe jak to robi?". Odłożywszy mój ekwipunek i zasiadłem do stołu. "Smażone dzwonki z łososia w sosie grzybowym, dość wykwintny ten poczęstunek... dalszą drogę, przypomina mi to typowy początek ballady - `Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę`" Zacząłem ucztować, słuchając rozmów. "Wyobraźnia? Czaruje samą wyobraźnią, intrygujące... Nasza łowczyni jest najwidoczniej dobrze wychowana... Widać że niemilec charakteryzuje się niecierpliwością, ale jednak ma trochę racji... Smoczyca powoli traci cierpliwość i chyba humor..." - Przyznam iż potrafisz ugościć i jestem wdzięczny za poczęstunek. Jedyne co mogę ci zarzucić, to rosnąca wciąż liczba pytań, ale jestem pewien że w końcu uzyskamy choć część odpowiedzi.
-
Przygoda ta zaczęła się w pewnej wiosce. Był wieczór kiedy do niej dotarłem, więc udałem się prosto do karczmy, gdyż wiedziałem, że tam znajdę widownię, na mój występ. Po uzgodnieniu wszystkiego z karczmarzem, zacząłem grać na mojej gitarze. Wszystko wyglądało jak typowy dzień. Jednak pozory często mylą. Pomimo że nic się nie działo, miałem dziwne uczucie że coś jest nie tak. Postanowiłem się tym nie martwić i robić swoje. Po dość udanym koncercie; z którego miałem niezły zysk, udałem się na spoczynek, do wcześniej wynajętego pokoju. Byłem tak wykończony że od razu padłem na posłanie i zasnąłem. Miałem dość dziwny sen, ale go nie pamiętam. Gdy się obudziłem… *** Usłyszałem szum wody i poczułem że leżę na czymś zimnym. “Coś tu jest nie tak. Wiem że ta wioska nie leży w pobliżu płynącej wody i skont ten zimny kamień w drewnianej karczmie?”- pomyślałem. Miałem zamiar otworzyć oczy, gdy nagle usłyszałam czyjś głos, a raczej szept. Nie zrozumiałem nic, ale postanowiłem poczekać, nie dając znaku że się obudziłam. “Może coś się za chwile wydarzy, wartego opowiedzenia”. Wytężyłem słuch i zacząłem alizje sytuacji. “Czyli nie tylko ja się obudziłem. Jest tutaj więcej osób które śpią, bądź leżą... Czas nas tu sprowadził? Dziwne… Monika i Fate, widać że jedna z nich wie dość sporo o tym co tu się dzieje… Kati, kolejna obudzona osoba, czyli na razie są tu 3 kobiety, czy jest tu ich więcej… *nikt nikogo nie pozabija w mojej wieży i wszyscy się już obudzą*, jest nas tu więcej, oraz to jest jej wieża, czyli na pewno wie co tu się dzieje, tylko dlaczego mielibyśmy się pozabijać?...” Poczułem nagle, jak coś leje mi się na twarz. “Czyli chcesz nas obudzić? Poczekam może na sam koniec... Kolejny damski głos. to naprawdę jest dziwne i robi się dość niemiło… Aenyeweddien imię z taro mowy ciekawe, ale skąd nasza gospodyni wie jak ma na imię ta kobieta, czy umie czytać w myślach?... Czeka na odpowiedni moment, aby wszystko opowiedzieć, Intrygujące... Czyli wie że słucham, to może być kłopotliwe… O męski głos, czyli nie jestem jedyny, tylko wydać bardzo agresywny… Widać że nasz agresor mocno chce walczyć, ciekawe co na to gospodyni… Widać że ma wszystko pod kontrolą, a nasz tajemniczy buntownik zwie się Golding... Skoro Pani tego miejsca prosi, to oznacza że czas na mnie... ” Otworzyłem oczy i wstałam z mojego miejsca spoczynku. Wreszcie ujrzałem to miejsce i osoby przebywające w nim. Było dość intrygujące, a istoty rozmaite: Dwa jednorożce, smok, kot oraz dziwna dwunożna. Przyjrzałem się bliżej tym dwóm ostatnim. “Ten kot nie jest zwykły, jest bardziej jak magiczne stworzenie... Grimalkin najprawdopodobniej, a to przypomina jednego z humanoidów... Człowiek?... Ehh nie jestem pewien, pomimo że kiedyś o tym dużo czytałem” Podczas gdy się tak przyglądałem, powiedziałem: - Witam wszystkich, zwę się Garrett wędrowny bard. A skoro formalności mamy za sobą, to zgaduje że pora na wyjaśnienia, Chyba że jeszcze nie nadszedł ten czas??
-
Usłyszałem przenikliwy szept, więc podniosłem wzrok w stronę z której dochodził. Zobaczyłem interesującą postać Cienia. Gustownie ubrany z intrygującą maską oraz przenikliwymi fioletowymi oczami. - Witam i z chęcią spróbuje tegoż specjału, niech będzie na słodko oraz mam małą prośbę, czy szef kuchni może zrobić z tego danie? - powiedziałem i wyciągnąłem ze swego płaszcza mały mieszek - mam nadzieje że to żaden problem... Oraz proszę uznać to za zapłatę i napiwek...- dokończyłem podając mu go. Był wypełniony rożnymi klejnotami i kamieniami szlachetnymi. Czekając na odpowiedz kelnera rozejrzałem się po karczmie i zauważyłem znaną mi postać. Lekko skupiając się na niej przesłałem mu wiadomość: "-Witaj Vincencie, widzę że poznałeś już wyniki... Tak więc co z naszym zakładem?"
-
Stanąłem pod wielkimi drzwiami karczmy i przeczytałem wiszący na nimi szyld. " "Pod Gryfim Pazurem" chmm ciekawa nazwa, czyli to jest ta słynna karczma?" Pchnąłem drzwi na których były znaki Księżniczki Luny, wszedłem do pomieszczenia. Było bogato zdobione, przypominało sale królewskie. Piękne i drogie meble, kryształowe żyrandole, nie zwykle obrazy, oraz wiele innych przedmiotów, które możma było spotkać wśród szlachciców. "Widzę iż mają tu wyrafinowany gust" Przyglądając się dokładniej pomieszczeniu zauważyłem, schody wiodące na górę, a obok nich napis "przejście do drugiej sali". Z ciekawości poszedłem ją zobaczy. Kiedy wszedłem na odpowiednie piętro, otworzyłem drzwi i zobaczyłem dobrze mi znane wnętrze klasycznej karczmy. "Czyli maję tu sale przystosowane dla każdego gościa..." Nie było tu zbyt wiele osób, zatem zalazłem samoty stolik w jednym rogu pomieszczenia. Usiadłem przy nim i czekałem na obsługę...
-
turniej Arena XVI - Crazy Night vs Vincent Loke [zakończony]
temat napisał nowy post w II Turniej Magicznych Pojedynków
(widzę iż czytanie ze zrozumieniem cię boli co... "kocham" te nie ścisłości i ignorowanie działań gracza gracza) W locie całą swoją postać otoczyłem dymem, który wydobywał się z moich ust w wielkiej ilości, tak więc zniknąłem we mgle czarnej jak morze atramentu. Kiedy poczułem iż grawitacja zaczyna mnie ściągać, wykorzystałem już wcześniej przygotowany czar. Pozostawiając nad sobą chmurę, wbiłem się w ziemię wysyłając fale sejsmiczne, które wybiły cześć ogromnych głazów w powietrze z niesamowitą szybkością i poleciały wysoko w górę poza obręb wzroku. W tych miejscach, skąd wyleciały głazy, pojawiły się większe kamienne wieżę. Wysokie na dwadzieścia metrów i szerokie na dziesięć metrów. były one w równych odstępach przy murze areny, a na jej samym środku pojawiło się trzy metrowe wgłębienie. Spojrzałem w górę i zobaczyłem gromadzącą się magie. Odruchowo rzuciłem czar lustra. Choć bardziej to powinna być soczewka, gdyż promienie które w nią trafiały, odbijały się na jej środek, a potem ze wzmocnioną siłą powracały w stronę skąd zostały wystrzelone. Wzmocnienie zależało od ilości odbitych promieni. Soczewka miała powierzchnie koła równa sto metrów kwadratowych. Wtem wszystkie promienie, które leciały w moim kierunku zostały odbite przez lustro i powróciły do oponenta ze poczwórną szybkością, oraz podniesioną do dziesiątej potęgi mocą. Kiedy mój przeciwnik wyciągną swe kostury i poszybował wraz z nimi w powietrze, nie zauważył iż na każdym z nich, na końcówce która była wbita w ziemię, znajdowały się magiczne bomby. Po wykonaniu swojego czaru, zostały one natychmiastowo aktywowane i od razu eksplodowały. Nie był się jak przed tym obronić, ani nie dało się ich rozbroić. Było ich trzy rodzaje. Pierwsze z nich, które wybuchły, były zwyczajne granaty odłamkowe. Po wybuchu rozrzuciły odłamkami kamieni. Kolejne wybuchły bomby wypełnione farbą, która zabarwiła Mysta na wszystkie kolory tęczy. Ostatnie ładunki które eksplodowały tworzyły czarne dziury pochłaniające magię, a po jej zgromadzeniu wybuchły. Po wybuchu wszystkich bomb, koło mego przeciwnika zostały tylko te "kosmiczne pochłaniacze mocy", jak je pieszczotliwie nazywam, gotowe pochłonąć kolejny jego czar. Kiedy skończyłem ustawiać lustro, wystrzeliłem w powietrze błękitny promień. Wyleciał on chen po za horyzont. Potem wystrzeliłem serie biało-błękitno-żółtch pocisków, tym razem nacelowana w Mysta. Był to pociski lodowo-elektryczne. Kiedy one uderzą w obiekt najpierw zamrażały go, a potem zostaje on porażony wzmocnionym prądem elektrycznym. Kilku sekundach później dochodziło do wybuchu. Wiedziałem że trafią w cel, nie martwiłem się tym.- 11 odpowiedzi
-
- magia
- sala magicznych pojedynków
- (i 2 więcej)