Skocz do zawartości

Sun

Brony
  • Zawartość

    1553
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    48

Wszystko napisane przez Sun

  1. Jak fajnie, kolejne dwa rozdziały. I to lepsze od poprzedniego (co nie znaczy, ze poprzedni był zły, czy coś). Po prostu, tu jest lepiej i więcej. Obsidian idzie w odwiedziny do tej swojej dziwnej koleżanki. I, jak to Discord cudownie ujął, spożywały różne substancje (bez procentów) i dobrze się bawiły. I ja też się dobrze bawiłem, czytając jaką miała radochę z latania, jak grzmotnęła o ziemię, oraz, jak postanowiła rozwiazać kwestię poruszania się w powietrzu. Swoją drogą, kiedy wspomniała, że kucyk nie może sam się lewitować, to pomyślałem, że postanowi skorzystać z wiadra. A tu dostałem bardzo kreatywne rozwiązanie. Może je kiedyś gdzieś podkradnę... Zamek Joy i Discord tez wypadli spoko. Scenka z Seabright wypada przy tym średnio, ale patrząc ogólnie, to jest OK i też klimatyczna. Dobrze wypadło to, jak Obsidian (po raz kolejny) wzięła dosłownie słowa Seabright i spytała jakiegoś randoma o książkę. Ten motyw w realizacji Ghatorra mi się nie znudzi chyba. No i sprawa z Ambrosją. Tu znów jak dla mnie plus, za zaskakujący obrót przeprosin. Zamiast normalnego podania sobie kopyt, walka na gołe klaty jakimiś szaszłykami. I w sumie, nie byłbym taki pewny kto wygra. i Cahan ma trochę racji, że Ambrosia strasznie idealizuje bycie rolnikiem i jednocześnie narzeka na szlachtę. Ale obwiniam o to Applejack. Właśnie, będzie opis pojedynku? Czy może Twilight z Applejack zainterweniują? Jeśli chodzi o więzienie, to musze przyznać, że był to uroczy, bardzo pasujący do klimatów fika motyw. Ta resocjalizacja, te śluby... Chciałbym zobaczyć tego więcej. Może niech któraś księżniczka będzie gościem honorowym na takim ślubie? Albo niech wizytuje warsztaty resocjalizacyjne. Po prostu ten motyw mi się podoba. No i kwestia rodziny Obsidian. A raczej jej matki, której to Obsidian nie zna. Tropy wskazują na jakąś Lady Agape. Mam wrażenie, że nie pierwszy raz się to imię pojawiło. I mam wrażenie, że to nie jest ona. To by było zbyt... proste? Poza tym, Sombra był dość tajemniczym władcą, który miał dość ciekawe podejście i poglądy na bycie wielkim dyktatorem. Nie sądzę by miał bliską klacz, o której wszyscy wiedzieli, którą znali i którą mogliby wykorzystać przeciw niemu. Chyba, że Agape była w tej materii tylko narzędziem. Albo Obsidian nie powstała naturalnymi metodami. Tak czy inaczej, jestem zaciekawiony tą kwestią. Ogólnie, bardzo dobra robota, było fajnie i chcę więcej przygód niedostosowanej do współczesności Obsidian i jej spojrzenia na świat.
  2. W jednej rozmowie pochwaliłem się znajomemu, że piszę fik o podmieńcach osadzonych w roli moli (takie małe robactwo co to zjada swetry, mąkę i w ogóle różne dziwne rzeczy. Podobno przegryzają się nawet przez plastik). Na co on stwierdził, ze u mnie podmieńce już robiły za wiele rzeczy, jak jakiś szwajcarski scyzoryk. I wiecie co? To było całkiem inspirujące. Dlatego też postanowiłem zrobić coś, czego nie robiłem od dawna, czyli rzucić się na pomysł i napisać go w dzień albo dwa. Nie do końca wyszło, bo trwało to chyba tydzień, ale za to efekt jest średni. Tym niemniej, możecie zobaczyć jaki, fenomenalny produkt chcą wam dziś sprzedać bracia Flim i Flam. Telezakupy Jabłko
  3. Przeczytane. Rozdział całkiem ciekawy, skupiony głównie na Twilight wśród podmieńców. Nasunął mi pewną teorię odnośnie Change Nasuwa mi się też pytanie, czy dowiemy się, co jest za drzwiami?
  4. Fajnie widzieć kogoś nowego, kto bierze się za pisanie. Witamy serdecznie i tak dalej. Crosover z metrem przyciągnął moją uwagę, więc postanowiłem przeczytać i skomentwać. Trochę ponarzekać, ale i trochę pochwalić. W zasadzie, wiele to my tu nie mamy. Ot, 6 kucyków (jeśli dobrze policzyłem) w części bunkra pod górą Canterlot (zapewne). Było więcej, ale przejście do nich się zawaliło. To, samo w sobie jest nawet niezłym otwarciem. I to się też wpasowuje w konwencję Uniwersum Metro 2033. Bo o ile akcja książek Głuchowskiego działa się w metrze moskiewskim, o tyle sporo książek z Uniwersum wykorzystywało inne lokacje. Chociażby: Prawo do użycia siły, Riese, Dziedzictwo przodków czy Korzenie niebios. Przeżyły księżniczki, trzech strażników i jakiś jeden gościu. Strażnicy zachowują się jak bydło i pomiatają księżniczkami (nawet biją Lunę), Celestia oszalała, a ten ostatni jest dobry i poczciwy. To już mi się podoba mniej, bo nie widzę specjalnie powodu dla takiego stanu rzeczy. Znaczy, dla zachowania strażników. Dobra, rozumiem, że mogło im odwalić, mogą mieć syndrom strażnika więzienia, ale z jakiegoś powodu nie zostali odpowiednio szybko spacyfikowani przez którąś z księżniczek. Pytanie dlaczego? Ale dobra, niech będzie, zobaczymy co autor z tym zrobi. Bo to ma pewien potencjał. Druga, zastanawiająca rzecz, to sam bunkier. Podzielony na dwie części, odcięte zasypanym tunelem. Naszą i tą drugą, gdzie zapewne wszyscy nie żyją, bo zapasy i wyjście są po tej stronie. Dziwnie zaprojektowany bunkier. Powiedziałbym, że błędnie, zwłaszcza jak na bunkier księżniczek. Logicznym by też było, że powinni próbować się przebić. Kopać, ostemplować tunel łóżkami i gratami z góry. Nawet nie tylko po to by uratować resztę, ale by mieć jakieś zasoby od nich. W zasadzie nic też nie wiadomo o tym, co się stało na górze i co tam jest teraz. Owszem, nie wymagam tego na 4 stronach, ale mam nadzieję, że dowiem się w kolejnych rozdziałach czegoś więcej o przyczynach i stanie świata. Swoją droga, rozdział mógłby być trochę dłuższy. Strona techniczna widzę doczekała się pewnych poprawek, ale zapewne nie zaszkodziłoby więcej. Poza tym, zastanawiam się, czy Floor powinien być odmieniany z apostrofem. Wydaje mi się, że nie, ale nie jestem pewien. Sam fragment jest krótki, dość treściwy, ale jednocześnie nie mówiący wiele. Tym niemniej, czekam co będzie dalej i jak się ten debiut rozwinie. Bo owszem, nie jest idealnie, ale jak na debiut jest całkiem całkiem. Powodzenia.
  5. Spojrzałem jakiś czas temu na swą kupkę rozpoczętych fików i stwierdziłem, że w najbliższym czasie będę dokańczał, zamiast rozpoczynać nowe. Dlatego dziś przedstawiam wam fik pod tytułem: Księżniczek Fik wziął się od tego, że zastanawiałem się, jaki tytuł szlachecki miałby męski alikorn, gdyby istniał. Potem dodałem do tego trochę niezbyt udanych żartów i słowotwórstwa związanego z wymyślaniem męskich i damskich końcówek, oraz dyskusji o walce o prawa ogierów. Wyszło zapewne nieśmiesznie, ale za to nudno. Zachęcam do czytania i komentowania.
  6. Dzięki za komentarz, cieszę się, że ficzek się podobał. I oczywiście, że Celestia mogła zjeść nawet w swoim pokoju, ale wtedy nie byłoby fika. Z resztą, to tak jakby kojot zaczął ganiać za innym jedzeniem, albo Elmer stwierdził, że zapoluje na dzika. Stwierdziłem, że Ceśka będzie chciała coś udowodnić. Dzięki. Choć moim prywatnym topem w tym fiku jest firma PINKIE
  7. Przeczytałem te 11 rozdziałów i ten fik jest... dziwny? Oczywiście pozytywnie dziwny. Moje pierwsze wrażenie było takie, że jest to zbór luźno połączonych scen, poprzeplatanych wspomnieniami Twilight. Jednak pod tym kryje się naprawdę wciągająca tajemnica, napięcie i mnóstwo pytań. A z czasem te pytania rodzą kolejne pytania: Skąd się wzięły na księżycu? Dlaczego? Czym jest bariera? Co tak naprawdę nie pozwala im uciec? Ile już tam siedzą? Dlaczego cała czwórka? Skąd się wzięło słone morze? Czy coś jest za nim? Czy ktoś je na ten księżyc wygnał, a jeśli tak, to kto? Kolejna kwestia, która budzi wiele pytań, to ich relacje. Czemu Flurry mówi, że Cadance to nie jej matka? Może też Shining nie jest ojcem? Czemu Celestia ogarnia dwusetne urodziny Cadance, skoro nie obchodzą tam urodzin? Czemu Luna nie została zaproszona? Kim jest Change? (przywidzenie, czy może szósty pasażer księżyca). Ile jest podmieńców na księżycu? (podobały mi się tu teorie Cahan). Ile minęło lat od wygnania? Ale to nie wszystkie pytania, które rodzą się podczas lektury. I w zasadzie na żadne z nich nie dostaliśmy porządnej odpowiedzi (zapewne na większość nie będzie). Ale to nawet dobrze. Podoba mi się to w tym wypadku. Dzięki temu jest ta fajna atmosfera tajemnicy, a mózg pracuje, rozważając kolejne opcje, możliwości i ewentualne ścieżki. Drugą mocną, o ile nie najmocniejszą stroną tego fika są postacie i ich relacje. Wszystkie wypadają naturalnie i ciekawie. Luna mówi dość archaicznie i nie do końca radzi sobie w kontaktach międzykuczych. Diabelnie to tu pasuje. Twilight jak zawsze nadinterpretuje, obwinia się i wariuje. Świetnie to wypada w tym fiku. Po prostu pasuje. I aż zaczynam jej trochę współczuć. Zaskakującą zagadką (kolejną) jest dla mnie Celestia. Z jednej strony zdaje się być tą stoicką, rozsądną i wiekową, bo nie zjadła ani odrobiny ze swoich zapasów. Z drugiej mam wrażenie, że bywa złośliwa i to ona wmawiała Twilight istnienie Change, oraz coś knuje robiąc urodziny Cadance. Z trzeciej zaś zajmuje się czarną magią by ogarnąć tort. Może nadinterpretuję, ale Ceśka coś ukrywa i jestem niezmiernie ciekaw co. O Cadance i Flurry niewiele można rzecz na tle pozostałych. Są, nie odstają, ale jakoś się nie wyróżniają. Aczkolwiek, Cadance jest ślepa, co ma spory potencjał, który już powoli jest wykorzystywany. Muszę też pochwalić klimat. W tekście naprawdę czuć tą samotność, pustkę, brak poczucia czasu i przygnębiajacą atmosferę księżyca. Pomagają w tym niezbyt bogate opisy otoczenia. Co innego przemyślenia i emocje Twilight. Tego jest sporo i są bardzo ,,treściwe" Oczywiście całość napisana schludnie i w ogóle tak dobrze, że przez tekst się płynie. Podsumowując, to kawał naprawdę dobrego i solidnego fika, który ma swój styl, swój urok i naprawdę aż chce się go czytać dalej. Bezwzględnie polecam i czekam na więcej.
  8. Muszę przyznać, że to był bardzo dobry i klimatyczny fik. Nie dziwię się, że zajął takie wysokie miejsce w konkursie. Zaczyna się spokojnie i raczej klasycznie, od wolnego dnia Celestii, który zostaje przerwany. I choć jest to całkiem spodziewane, to jak najbardziej napisane dobrze i nawet początkowo usypiające czujność, pojawieniem się tytułowj księżniczki. Ale wtedy dostajemy historię tej małej księżniczki, a wraz z nią sporą dawkę mroku, tajemnic i aż kipiącego klimatu. A im więcej dowiadujemy się o tejże księżniczce i zprawach związanych się z jej pojawieniem, tym więcej rodzi się pytań.. Cahan świetnie buduje napięcie i dawkuje informacje, sprawiając, że mimo krótkiej formy jest ona treściwa, a tekst się po prostu pochłania. Tak samo balans między opisani a przemyśleniami, pierwsza klasa. Czy ten fik ma jakieś wady? W zasadzie, poza tym, że tak szybko się kończy, to nie. Podsumowując, o kawał dobrego tekstu, przyjemnie napisanego tekstu, który dobrze się sprawdza jako Oneshot, zostawiając sporo pytań, sporo niedopowiedzeń i przyjemny dreszczyk. Owszem, sprawdziłby się jako wstęp do czegoś dużo dłuższego, ale jako samotny twór wypada świetnie. Polecam gorąco.
  9. Długo trzeba było czekać na rozdział. Ale w końcu jest. Taki całkiem OK filler. Owszem, były lepsze rozdziały, ale czytało mi się przyjemnie. Czuć było klimacik KO. Może nie tak silny jak pamiętam, ale był. Rozdział kręci się wokół tego, że Obsidian szuka drugiego tomu książki, którą musi przeczytać za karę. Podobno kiepskiej, choć z tekstu niespecjalnie to wynika. Dość dziwna kara jak na Twilight, ale OK, niech będzie. No i Obsidian szuka, a my obserwujemy jej społeczne niedostosowanie po raz kolejny. Oczywiście wzbogacone porcją narratorskich żartów. Wypada to całkiem nieźle. Nieźle, ale nie wybitnie. Po prostu miałem wrażenie, że czytam tekst napisany poprawnie i dający mi wszystko to, czego się spodziewam, ale nic ponadto. Czy to źle? W sumie nie. Przyszedłem tu patrzeć na problemy Obsidian i dostałem problemy Obsidian. Dużo bardziej podobała mi się scena z grobowca. Czułem tajemnicę wiszącą w powietrzu, trochę frustracji poszukujących, którzy widzą, że coś im umyka i w ogóle. No i plus za kwiaciarza. Bardzo fajny dodatek. No i plus za scenkę z listem do Joy i drogę do jej zamku. To nie tylko pasuje do postaci, ale też mnie rozbawił. Z minusów, poza oczywiście tym, że czekaliśmy długo, to dla mnie, na minus scena przed kioskiem. Kompletnie mi się nie podobała. Znaczy, rozumiem, że Obsidian mogła się wkurzyć na takie farmazony, jestem skłonny zrozumieć, że rozerwała czasopismo (choć na tym etapie powinna się bardziej kontrolować, moim zdaniem), ale nie podobało mi się to pojawienie się tłumu i jakoś tak cała konstrukcja ogólnie do mnie nie przemówiła. Nawet jeśli to dobra lekcja. No i przyznam, zaskoczyło mnie, że Obsidian jeszcze nie ogarnia, że za rzeczy się płaci. Na tym etapie powinna być świadoma istnienia systemu monetarnego i tego, ze zwykłe kucyki za rzeczy płacą. Mogłaby uważać, że płacenie jest dla plebsu, ale sam koncept nie powinien być dla niej obcy. Poza tym, to też by miało potencjał. Ogólnie, to nie jest najlepszy rozdział KO, ale z drugiej strony, to jest rozdział po długiej przerwie, więc mu wybaczam. Polecam i czekam na 11.
  10. Nie tak dawno temu zakończył się na KKPF konkurs fanfikowy. Prezentuję fanfik, który go wygrał (i otrzymał korektę Rarity). Gdzieś daleko w Equestrii jest sobie wioska znana z dwóch rzeczy: brukwi i magicznie płonącego drzewa, które nie chce zgasnąć od setek lat. To właśnie ten ogień przyciąga do tej małej wioski turystów, zapewniając przy tym mieszkańcom jakąkolwiek rozrywkę i szerszy kontakt ze światem. Byłaby wielka szkoda gdyby nagle zgasł... ,,Gdyby opowiadania konkursowe byłyby słodyczami, to tutaj byłoby gorzką z marcepanem. Gwoli ścisłości – uwielbiam gorzką z marcepanem." Ghatorr ,,Komedia Suna bardzo przypadła mi do gustu. Jej humor oparty jest na absurdzie, zawiera też trafne, dość ironiczne obserwacje na temat ludzi i turystyki." Rarity Przedstawiam zatem: Za wóz Brukwi i zachęcam do czytania
  11. Nie tak dawno temu odbył się na discordzie Klubu Konesera konkurs na fanfiki. I choć ten nie zajął wysokiego miejsca, to wzbudził raczej pozotywne emocje. Poza tym, bardzo przyjemnie mi się go pisało. Fik to lekka, nieco zabawna komedia, opowiadajaca o tym, jak to Opal (Opalescence), czyli kotka Rarity znalazła sobie nowy dom właśnie u Rarity (ludzkiej, tak dla odmiany). Napisany jest oczywiście z jej perspektywy (kotki), bo jakże by inaczej. Nie umiem w opisy, wiec zachęcam tylko do lektury i zostawienia komentarza Mój nowy człowiek [oneshot][comedy][equestria girls]
  12. Wstępnie planowane są 4 książki, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Co do pękania grzbietów i wypadania kartek, to problem ma dwa źródła i ja jestem w stanie zadbać tylko o jedno z nich. Mianowicie, problem może wynikać albo ze złej jakości materiałów (głównie kleju), albo ze zbyt małego marginesu wewnętrznego. On jednak rodzi taki problem, że im większe marginesy, tym mniej tekstu na stronie, wiec więcej stron i grubszy grzbiet, który chętniej pęka. Ale to problem na później.
  13. i nie będzie niespodzianki. Gwoli ścisłości, to nie rozpędzałbym się tak, bo jeszcze sporo jest do zrobienia. Ale krok po kroczku...
  14. Kriostaza Przeczytałem i stwierdzam, że opowiadanie mało co wyjaśnia. Aczkolwiek, pewnie gdybym pierw przeczytał Tajemnicę lodowca, to może byłoby lepiej. Ale jakoś zacząłem od tego, więc ten skomentuję jako pierwszy. Fabularnie jest… mało. Stanowczo za mało. Znaczy, to jest bardzo zachęcający fragment. Jakby wstęp do czegoś dużego. Czuć tą tajemnicę związaną z tym starożytnym plemieniem, które zniknęło i czuć niepewność związaną z wyprawą archeologiczną w poszukiwaniu tej cywilizacji. A gdy przychodzi co do czego, to mamy dobrze zbudowane napięcie związane z atakiem czegoś dziwnego na obóz. Atakiem, który przeżyła tylko Twilight. Jedyne co mnie na razie zastanawia, to te wstawki od człowieka chyba? Te od istoty z karabinem. Chwilowo mi nie pasują do niczego. Zakładam jednak, że są ważne i mają coś wspólnego z tą cywilizacją. Tym niemniej, czułem straszny niedosyt po tym fiku. Owszem, zachętę do czytania pozostałych, ale jednocześnie straszną pustkę. Może i fabuły tu nie ma za dużo (ale jest zachęcająca zapowiedź), ale za to muszę pochwalić klimat jaki udało się tu stworzyć. Czuć tajemnicę, czuć niebezpieczeństwo i czuć przygodę. Może niepotrzebnie się napalam, ale czuję się troszkę tak, jak na początku Reliktu. Zachęcony i zaintrygowany. Pod kątem technicznym, było chyba dobrze. A przynajmniej nie rzuciło mi się w oczy nic złego. Podsumowując, zostałem zaciekawiony, więc czytam dalej. Skrysztalenie. No, to było dobre. Lepsze niż poprzedni fik. W zasadzie, są to dwie sceny. Pierwsza, gdzie błąkająca się po lodowych pustkowiach Twilight trafia do jaskini, gdzie zamrożonych jest masa istot i kucyków. Fajnie to pasuje do poprzedniego fika, gdzie Twilight gdzieś znika, a potem odnajdują tylko ją, straumatyzowaną. I o ile motyw galerii „zachowanych” istot nie jest nowy (chociażby Gravity Falls), to jest on tu zrealizowany dobrze. Mamy zarówno mieszankę ciekawości i strachu Twilight, jak i klimat niepewności, skąd się to tu wzięło.No i mamy naprawdę dobry klimat wędrówki po galerii sław. Owszem, możnaby to rozbudować, ale dalej, jest OK. Do tego mamy coś, co ściga Twilight. Słowem, naprawdę klimatycznie napisana scenka. Dobrze zbudowane napięcie i groźba śmierci. Drugim, znacznie krótszym fragmentem jest kilka scenek po odnalezieniu i uratowaniu Twilight. Jak się budzi w szpitalu i jak w tłumie kucyków w Kryształowym Królestwie widzi kogoś, kto był zamrożony w lodzie. To znów otwarte zakończenie, które wzbudziło moje zainteresowanie wykreowanym światem. Technicznie bez zarzutu. A przynajmniej nic nie zauważyłem. Podsumowując, kolejna fajna dawka budowania świata i zachecania mnie do Tajemnic Lodowca. Opowieści starego poszukiwacza I kolejny, zachęcający ficzek. Tym razem dziejący się w zasadzie przed pozostałymi, jeśli dobrze zrozumiałem. Ale mimo tego, sporo nam wyjaśnia odnośnie tego, co się stało w poprzednich opowiadaniach. Bardzo fajny pomysł. Bo gdyby czytać to według kolejności zdarzeń, to pewnie by można sobie zepsuć całą historię i te dwa poprzednie. Tym razem mamy wspomnienia ogiera, który poszukiwał kiedyś Kryształowego Królestwa. Nie znalazł go, ale za to trafił na pozbawione kuców miasteczko, oraz informacje co spowodowało jego zagładę. Uwaga, będą spoilery. Od razu powiem, że podoba mi się wykorzystanie Windigos. To rzadki temat w fikach. Do tego tu są całkiem fajnie wykorzystane. Jako jakieś demony, które nie tylko robią zimę, ale też porywają kuce i… zamieniają w lodowe muzeum? przybierają potem ich postać? Kolejne pytania… Sama opowieść ogiera też jest spoko. Aczkolwiek mogłaby być dłuższa. Mogłoby być więcej przeszukiwania tej pustej wioski i stopniowe natykanie się na ślady, zamiast jednego tylko wpisu w dzienniku. No ale i tak jest spoko. Podsumowując te trzy fiki… Same w sobie są ok. Poprawnie napisane i przyjemne w lekturze. Mocno mnie jednak zachęciły do Tajemnicy Lodowca.
  15. Ależ to był random. Chyba najbardziej randomowy random jaki widziałem, do czasów sweetie brick. Choć to jest random troszkę innego typu. Tu mamy po prostu zwariowaną fabułę, w którą autor wrzuca coraz więcej. I to działa. Bohater przesiedział drugą wojnę światową i kolejne 50 lat, grając na konsoli? Czemu nie. Adolf Hitler, który śpiewa? Czemu nie. Mane6? Oczywiście. I, jak mówiłem, to jest poskładane nawet z pewnym sensem. Jak na random. Przyznam, że śmiałem się przy tym niezmiernie. Technicznie, było spoko. Widzę, Ziemniak troszkę tam dodał sugestii, ale i tak było nieźle. Podsumowując, polecam ficzek miłośnikom randomów i nie tylko.
  16. Zostałem przywołany przez Ziemniaka, zatem jestem. Jestem i powiem co ja o tym myślę. Otóż, to dobra, ciekawa i naprawde przyjemna komedia. Trochę inna niż się spodziewałem, gdy zacząłem czytać, ale i tak dobra. Sweetie Belle przypadkiem znajduje tytułowe „zabawki” swojej siostry. Troszkę jak w jednej scenie Winningverse, ale tu mamy cały fik oparty na nim. Chyba pierwszy raz taki widzę. Podoba mi się ten pomysł. No więc, Sweetie znajduje „zabawki”, po gryfickim napisie Toy wnioskuje, że to zabawki (podoba mi się ten pomysł, że Angielski to Gryficki). Jednak zanim zacznie próbować rozkminić jak się tym bawić, to wpada Rarity i psuje całą zabawę, nic przy tym nie mówiąc (ale pomaga Sweetie odrobić pracę domową, więc plus). Na tym etapie byłem trochę zawiedziony, bo liczyłem, że Sweetie będzie coś testować i zastanawiać się co to za cuda (Taka, „magiczna różdżka” wygląda trochę jak mikrofon). Jednak to nie był koniec, a dopiero początek. Dalej nie będę nic mówił, ale temat poprowadzony jest ciekawie, zabawnie i nawet z morałem. Postacie, jak już Ziemniak zauważył są bardzo serialowe. Ale to dobrze. To pasuje. Poza tym, ta serialowość została tu fajnie zbudowana i fajnie wykorzystana. A, przecież chcemy postacie, które mają coś wspólnego z rzeczywistością. Technicznie było ok. Widziałem kilka literówek, ale ogólnie jest spoko. Nic nie odrywa od lektury. Podsumowując, polecam ten fik, bo się całkiem ubawiłem, czytając perspektywę młodych i jeszcze niewinnych klaczek na niezbyt niewinne sprawy. Choć potencjał możnaby wykorzystać bardziej.
  17. Jeśli masz taką moc, to tak. A możesz też dodać rozdziały do pierwszego wątku?
  18. Jak już kiedyś wspominałem, uwielbiam Crisisa. To jeden z moich ulubionych fików. Było mi niezmiernie smutno, gdy autor porzucił swe dzieło na 37 rozdziale. Zaś gdy po latach postanowił dokończyć swe dzieło, poczułem olbrzymią radość. Równie wielką, gdy aTOM wznowił tłumaczenie. Szkoda, że nie miał czasu go dokończyć. Ale i tak jestem mu wdzięczny za to, co dla mnie zrobił, tłumacząc ten tekst. I za to, chciałbym się w pewien sposób odwdzięczyć, dokańczając go. By tłumaczenie było pełne i by inni mogli się cieszyć tym tekstem w całości. Trwało to stanowczo za długo, ale oto jest: Rozdział XXXX: Inherencja Epilog: Inauguracja Od razu uprzedzam, nie jestem aTOMem i zapewne nigdy nie będę na jego poziomie, ale starałem się jak najlepiej. Chciałbym też podziękować @aTOM, jak mi pomógł, udostępniając swój ,,słowniczek", notatki, oraz wspomagając dobrym słowem. A także @Gandzia za korektę, dzięki której ten tekst wygląda naprawdę dobrze, oraz @SPIDIvonMARDER za wsparcie przy wierszach. A nie powiem, były strasznie trudne, by zachować układ rymów i budowę linijek zgodną z postaciami (zdecydowałem się na dokładne zachowanie układu z oryginału, gdyż sposób mówienia zebry zależy od jej statusu społecznego). Dziękuję raz jeszcze. Od razu dorzucę swoją opinie o finale i epilogu, bo wiem, że wywołały pewne emocje. Ja osobiście jestem zdania, ze ten finał jest dobry. Zapewne mógłby być lepszy, ale moim zdaniem, jest dobry i pasuje do tego fika. Co zaś się tyczy epilogu, to podzielę go na dwie części: Powrót mean six oraz resztę. Ta cała reszta, czyli ostatnie pożegnanie z bohaterami z Equestrii V jest fajne, urocze i bardzo ważne z perspektywy seqela. Jak dla mnie pasuje i bardzo się cieszę, że się tam znalazło. Zaś powrót Starlight i jej sióstr? Cóż, jest ok, choć nic byśmy nie stracili gdyby sie nie pojawiło, albo pojawiło w innej formie. Aczkolwiek to moje zdanie. A dla tych, którym jeszcze mało Crisisversum, polecam zerknąć na rozdziały bonusowe, a także prequel, sequel i alternatywną wersję Crisisa. Wszystko to można znaleźć na fimfiction.
  19. Przeczytane i… mamo, co to był za random. Nawet nie wiem czy troszkę nie za bardzo randomowy (o ile to możliwe). Fabuła jest zakręcona jak słoik po potrójnej przejażdżce na karuzeli. CMC próbują zdobyć znaczki, przejmując władzę nad światem. Chcą wykupić kubki na kawę, by przejąć naleśniczki i zmusić Ceśkę do poddania się. Jakby tego było mało, na Apple Bloom poluje płatny zabójca, a ona sama ma problem z aktywującym się co jakiś czas trybem komunistki. Słowem, jest tu wszystko, wszędzie i na raz. I to nawet ze sobą gra, tworząc piękny, logiczny chaos. Tak piękny, że na przemian prycham i parskam ze śmiechu. Technicznie nie mam nic do zarzucenia. To tekst napisany bez błędów i bez niedoróbek. Niby można by się czepiać tak kosmicznie długiego zdania, ale to ewidentnie celowy zabieg, poza tym to random. Podsumowując, to jest czysty random, który nie każdemu przypadnie do gustu. Mi się podobał.
  20. Kolejny Crosover z Bombą. Jak wyszedł? Muszę przyznać, że nawet zabawnie. Nie jest to komedia wszechczasów, ale tragedii nie ma. Kilka razy się zaśmiałem. Zaczyna się od tego, że Twilight bierze Rainbow na królika doświadczalnego. Pomysł OK, serialowy i sensowny. Jednak zamiast cofnąć Rainbow w czasie, wywala ją na inną planetę, do bazy kosmitów. I akurat w tym samym momencie wchodzi tam Bomba i jego dwóch ziomków. Rainbow najpierw ucieka przed nimi, a potem współpracuje przy rozwalaniu kosmitów. Plus za scenę, gdy Rainbow zaplątuje się w karabin laserowy i rozwala przypadkiem dziesięciu obcych. Kojarzy mi się z podobną sceną z Jak rozpętałem II wojnę. No i była całkiem zabawna. Opisy w zasadzie dają radę. Są krótkie, szybkie i w zasadzie skąpe, ale jakoś mi to tu nie przeszkadza. Rainbow i tak nie ma czasu zachwycać się detalami, gdy strzelają do niej z laserów. Klimat Bomby też jest utrzymany. A przynajmniej tak mi się wydaje. Technicznie, Hoffman już się wypowiedział, więc za bardzo tu nie mam nic do dodania. Po prostu się zgadzam. Tekstowi nie zaszkodziłoby trochę poprawek. Aczkolwiek czytać się da. Podsumowując, ten fik jest nawet zabawny, ale z pewnością nie wykorzystuje pełni swojego potencjału. Tu można było wycisnąć znacznie więcej.
  21. Heh, to było całkiem dobre. Random bazujący na kosmicznych jajach (aż szkoda, że takich filmów się już nie robi). Dobry pomysł. Nie tylko dobry pomysł, ale i dobre wykonanie. Czuć klimaty pierwowzoru i filmów Mela Brooksa. Lord HEŁMOnoCNIK wygląda i zachowuje się jak filmowy Hełmofon. Ma nawet te same problemy z opadającą przyłbicą i swój masterplan. Tu od razu muszę przyznać, że podoba mi się jego backstory z byciem niespełnionym potentatem handlowym. Nie pamiętam na ile to kanoniczne, ale wypada fajnie i pasuje. Podobał mi się również pomysł z oddziałem zezowatych snajperów. Wprost cudowny. Pasuje do klimatów obu dzieł. W ogóle, opisy i dialogi budują klimat filmów Mela Brooksa. Strona techniczna wygląda nienagannie. Nie ma się do czego przyczepić. Podsumowując, to dobra komedia. Wprawdzie, widziałem lepsze (albo raczej takie, które rozbawiły mnie bardziej), ale ta jest dobra, dobrze zrealizowana i godna polecenia.
  22. Widząc tytuł, aż w głowie chce się dopowiedzieć Mario. Ale to przecież nie jest fik o Mario. To jest fik o bardzo ciekawym pomyśle. Ponieważ przez większość czasu nie mamy dialogów, ani opisów, tylko nagrania na automatycznej sekretarce. Każde poprzedzone informacją, że jest to nagranie. I cała sprawa zaginięcia Fluttershy i tego co się działo potem z jej przyjaciółkami jest właśnie przedstawiona jako nagrania na automatycznej sekretarce. To bardzo dobry i bardzo klimatyczny pomysł. Niezmiernie mi się podoba. Realizacja pomysłu też jest nawet całkiem dobra, choć miejscami brakuje jej logiki. Czemu nikt nie sprawdził na początku czemu Fluttershy nie odbiera? Przecież nie mieszka w innym mieście, czy coś. Czemu czekały ponad cztery dni z wezwaniem policji? I jeszcze się obraziły. No serio, czy tak postępują przyjaciółki? Na całe szczęście dalej jest lepiej. Nawet nie będę narzekał na szmatę z chloroformem. Filmy z lat 90tych utrwaliły w nas obraz tego, że chlust chloroformu na szmatę uśpi każdego w kilka sekund. Owszem, to nie jest prawda, ale jakoś mogę z tym uproszczeniem żyć. Widzimy jak cierpią przyjaciółki Fluttershy, Rarity zaczyna pić na wyścigi z Applejack, Pinkie się tnie (jeśli dobrze zrozumiałem), a Rainbow ma nadzieję. Nadzieję, która, jak się okazuje wynika z miłości. Znów muszę pochwalić, bo relacja (niby jednostronna), którą widzimy ze strony Rainbow jest naprawdę fajnie opisana. Widać chwilę wahania, gdy Rainbow stwierdza, że nienawidzi tych wiadomości, widać pociechę jaką Rainbow ma w głosie z sekretarki, widać nawet to przywiązanie wynikające z opowiadania elektronicznemu głosowi, co się dzieje. Po roku (według fabuły) nadchodzi przełom, Flutters (mam wrażenie, że to zdrobnienie się nie przyjęło u nas) się znajduje i trafia do szpitala. Wychudzona, poraniona i zniszczona psychicznie. Możemy się tylko domyślać, co się działo. Rainbow przytuliła przyjaciółkę i wreszcie pozwala sobie na płacz, wyrzucając sobie, że nie powinna płakać bo przecież musi być silna. Może i Grento miał rację, że takie podejście jest złe i wyniszczające, ale moim zdaniem, to pasuje do Rainbow Dash. Szkoda, że strona techniczna tłumaczenia wypada tak średnio. Brak justowania i angielski zapis dialogowy w części gdy Rainbow rozmawia z Shy. Miejscami też miałem wrażenie, że tłumaczenie jest zbyt dosłowne i zbyt bezpośrednie, przez co zdania nie wyglądają naturalnie. Ale pewnie musiałbym porównać z oryginałem by mieć pewność co do tego. Podsumowując, nawet polecam ten fik. Bo ma ciekawy pomysł. Wykonanie mogłoby być lepsze, ale biorąc pod uwagę długość i pomysł, to warto dać mu czas.
  23. Na początek zaznaczę, że komentarz tyczy się wersji rozszerzonej. To był całkiem zabawny randomik. Rechotałem razem z bohaterami wymyślajacymi coraz to bardziej pokręcone teorie spiskowe o drzewach. Niby wszystkie brzmiące bezsensownie, ale ta argumentacja… sprytna i zabawna. Jeszcze bardziej zabawnie zrobiło się na końcu, gdy się okazało, że te teorie spiskowe są jednak prawdziwe. Musieli mieć niezłe miny. Owszem, zakończenie było kompletnie przewidywalne, ale pasuje. Trochę szkoda, że dialogi są zapisane jako wypunktowanie (autoformatowanie google), ale powiedzmy, że szło to przeżyć przy czytaniu. Podsumowując, polecam bo to przyjemny i zabawny ficzek.
  24. Có, to było dziwne, ale zaskakująco przyjemne. Fik opowiada o istotach wyższych, takich jak pan śmierci, snów i kilku innych tego typu jegomości. To ciekawy koncept. Podoba mi się. Aż się prosi by był wątkiem pobocznym w jakimś dłuższym fiku, albo by któryś z bohaterów gościł czasem w tle jakiegoś dzieła. A czym się zajmują w tym fiku? Poza pilnowaniem siebie nawzajem dbają o to by życie śmiertelników nie było za przyjemne. A to wymyślą lek na kaca, ale zarazem sprawią, że wynalazcy będą mieli tyle kasy, że im odwali, koszmar ześlą, albo potrują młodzież metanolem za co wina spadnie na sprzedawczynię. To wszystko utrzymane w z jednej strony luźnej, ale tak naprawdę niepokojącej i zastanawiającej atmosferze. Aż się zacząłem zastanawiać ile wspólnego z nimi ma Discord, czy przed masowym unieszkodliwianiem życia powstrzymuje ich coś więcej niż tylko chęć by zabawa trwała. Klimacik pierwsza klasa. Zaskoczyła mnie z kolei ilość błędów w tym fiku. Ale nie typowych ogonków, błędów interpunkcyjnych, albo związanych z formatowaniem tekstu, a błędnych końcówek wyrazu, form lub spójników. Przyznam, że po autorze spodziewałem się więcej. Podsumowując, to było trochę dziwne dzieło. Dziwne, ale przyjemne. Ma dobry pomysł na siebie, który bardzo klimatycznie realizuje. Można je polecić, nawet mimo wad technicznych.
  25. Czy to ten sam Erlenmeyer z fanfika: Polityka? Jeśli założyć, że tak, to ten list nie może być względem Polityki kanoniczny, bo zwyczajnie nie pasuje do jej fabuły. Załóżmy więc, że nie jest to ten sam Erlenmeyer. W tej sytuacji muszę stwierdzić, że fik jest ciekawy. Tak, powiedzmy, że jest ciekawy. Jeśli dobrze rozumiem, to ostatnie słowa samobójcy, który podsumowuje swoje życie i przeprasza tych, dla których był niedobry, a których nie potrafi przeprosić twarzą w twarz. I z tej perspektywy to wypada ok. Podobają mi się też określenia używane w fiku, jak krystaliczna krew. Poetyckie. Trzeba będzie kiedyś zastosować. Między wierszami da się zobaczyć, co przeszedł bohater. Owszem, miał słowa otuchy, że się sytuacja poprawi, że życie ma sens, ale poza dobrymi radami nie dostał wiele. A widać to nie wystarczyło. Z resztą, życie samo w sobie nie ma sensu. Dopiero my możemy mu ten sens nadać, mając jakiś cel, czy coś. Owszem, ludzie wokół są ważni, ale to my i tylko my możemy nadać naszemu własnemu życiu sens. Tak mi się wydaje, bo nie jestem dobry w te klocki. Rozumiem też tych, którzy go odrzucili. Ile można siedzieć z kolesiem, który jest toksyczny. Niestety, czegoś mi w tym fiku brak. Ciężko mi zdecydować czego, ale chyba jakiegoś, szerszego kontekstu do tego fika. Arkane ma rację, że to by świetnie pasowało jako początek, albo koniec czegoś dłuższego. Podsumowując, to było dość ciekawe dzieło, które niesie sporo treści ukrytej między wierszami. Aczkolwiek mnie fik nie porwał.
×
×
  • Utwórz nowe...