Skocz do zawartości

PrinceKeith

Brony
  • Zawartość

    1481
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez PrinceKeith

  1. I znowu sama. Może to i lepiej. Podłoga. Położyła się na niej z myślą, że może jest zimma i nieco ją obudzi. Jednak to było głupie. Postanowiła po prostu się przejść. Nawet jeżeli miało padać. Od jutra szkoła. Ale dzisiaj to teraz, musi zacząć działać. Tylko nie wiedziała od czego. Najlepiej będzie po prostu się przejść i pomyśleć. Nawet jeżeli miałoby padać. Deszcz tylko bardziej ją obudzi.
  2. Westchnęła. - Kiedy mówimy "klątwa" brzmi to bardziej jak zagadka do rozwiązania. Dlatego też będę to tak nazywać. Ale skoro to guz... Czy nikt nie podjął próby usunięcia go? Wiem, że medycyna nie jest zbyt rozwinięta ale nikt na prawdę nie próbował? Nie chcę tego tak zostawić. Nie zamierzam tego tak zostawić. Bez względu na to co myślisz ojcze musisz to zaakceptować.
  3. Jakie wyczucie czasu, pomyślała tylko spoglądając na wchodzącego ojca. Szybko schowała zegarek do kieszeni. Potem posłusznie zamknęła okno. Nie siadła na łóżko, zamiast tego stała w patrzona w dal okna. Westchnęła cicho. Ułożyła w głowie to, jak chce opowiedzieć o swojej decyzji ojcu. - Ojcze, wiem że to zabrzmi niezwykle głupio jednak... Postanowiłam dowiedzieć się czym jest rzekoma "klątwa" i ją unieważnić. Tylko nie mów proszę, że nie dam rady i to głupie. Mam ambicje i nie wiem jak ale to zrobię.
  4. Rozmowa nie była kontynuowana, choć sama dziewczyna na to liczyła. Potem stypa, spożyła dość niewielez raczej w milczeniu obserwując wszystko dookoła. A potem wrócili do domu. Została sama, bo rodzice wyszli. Powinni wrócić za godzinę. Dziewczyna podeszła do okna i otworzyła je. Oparła się o ramę łokciami. Prawą dłoń miała owiniętą łańcuszkiem zegarka którego wprawiała w ruch tak by kołysał się na boki, jakby kogoś hipnotyzowała. - Zegary mi w głowie, też coś! - prychnęła cicho. - Klątwa, też mi coś. Klątwy nie istnieją. Szare coś... Zaraz jeszcze powiedzą, że idzie to po mnie. No kurcze. Wiem! - powiedziała po czym odeszła od okna, stając prosto i dalej patrząc na zegarek. - Dowiem się czym jest ta "klątwa" i ją unieważnię. A ty mi świadkiem - powiedziała po czym złożyła pocałunek na klapce zegarka.
  5. Dziewczyna skinęła głową. - Jasne, ludzie mają skłonności do obgadywania. Z małej drobnostki mogą zrobić wielką potworność. Zgadzam się, byśmy porozmawiali w domu. Jednak uważam, iż ostatnia część twojej wypowiedzi ojcze zabrzmiała tak jakbym była niezwykle wybredna, a taka nie jestem. Może po prostu... Ugh... Zegary mi w głowie - powiedziała bez emocji by następnie spojrzeć na swoją matkę.
  6. Dziewczyna nie chciała iść za rękę, toteż poszła za ojcem jednak samodzielnie. Magnolie, dlaczego nie można było zdobyć kwiatów których nazwa brzmiała jak jej imię? Była tym z lekka zniechęcona. kiedyś wróci do kuzynki z jej imienną rośliną w doniczce, tak by po prostu sobi rosła. Dawniej chciała mieć na imię Tulipan, ale szybko o tym zapomniała. Szła normalnym krokiem za rodzicami. Ze zwyczajnym dla niej wyrazem twarzy. Spokojnym, skupionym, bardzo poważnym. Klątwa. To nie miało sensu. Takie coś nie istnieje, po prostu nie. Nie ma swojego miejsca w świecie. I z powodu jakiejś "klątwy" ma zginąć i nie mieć potomstwa? O nie. Tak to się nie skończy. Bo jest to nie logiczne, bardzo nie logiczne. Nie ma prawa istnienia. Nikt nie będzie jej zabraniał... A jeżeli tak, przecież może uciec. Podeszła bliżej ojca i odchrząknęła. - Pragnę powiedzieć iż wnoszę sprzeciw co do ustaleń większości rodziny. Klątwa? Nie wierzę w istnienie takowych rzeczy. Żyję rzeczywistością i nie wierzę w takie zabobony - powiedziała spokojnie, oschłym tonem. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza drobny zegarek. - Świat jest jak zegar tato. Wszystko ma w nim swoje miejsce. Każda zębatka to inny aspekt życia. Ale w plątaninie mechanizmu nie ma miejsca na magię i klątwy. Po prostu nie - powiedziała tym samym tonem.
  7. Syrenek wstał nadal z lekka rozbawiony. Uważał, że mogą już ruszać. Otrzepał się i zdmuchnął sobie grzywkę z oczu. Poprawił torbę. - Dwa konie? To komu one przypadną? Jesteście starsi, chyba powinniście się oszczędzać. Dam radę iść na pieszo tak sądzę, chyba - powiedział spokojnie po czym uśmiechnął się.
  8. To ja poproszę! Bo przyda się żarcie w gangu xd
  9. Ogłoszenie parafialne! Jadę na plener i odpisać będę mogła dopiero w poniedziałek. Bo do niedzieli 22.00 będę się plenerować. Koniec ogłoszeń i do widzenia Golubkowo witaj Wrocław :>
  10. Yrd wsłuchiwał się w słowa w milczeniu. Słuchał i analizował wszystko. Nie był pewny czy dadzą sobie radę ale... Musieli. Chciał ich wspierać. Na razie nikt nie mówił nic o wieku czy doświadczeniu. To chyba dobrze, tak uważał. - Uważam, iż klucz powinna dostać osoba która jest odpowiedzialna. Która schowa go i będzie pilnować. No i trzeba mieć pewność, że jej nie wypadnie - powiedział spokojnie. Potem weszła kolejna osoba. Kolejne obserwacje i słuchanie tego co ma do powiedzenia on i reszta. Po chwili lekko zmarszczył brwi. - Panienko? Czy to było skierowane w moją stronę - zapytał widoczenie rozbawiony ową sytuacją. - Jestem Ruby Yrdo Gorgeous. Ale możesz się do mnie zwracać także Yrd lub Syrenku - powiedział spokojnie po czym się uśmiechnął.
  11. Chłopak słuchał tego co mówiono obserwując głównie mnicha. Ciekawa historia. Demon... To już nie brzmiało tak dobrze. Zapewne ich zadaniem miało być znalezienie reszty części miecza. Ale czy część nie powinna bronić jakiegoś ważnego miejsca? Widząc szkatułkę nieco się ożywił. Zastanawiał się co jest w środku. Choć domyślał się, że może być tam owy kawałek miecza.
  12. Yrd wędrował spokojnie za przewodnikiem rozglądając się dookoła. Czerwony, lubił ten kolor, był bardzo ładny. Ale krew nie była już taka ładna. Pojawiła się zwykle razem z bólem. Jako medyk siedział coś o tym. Nie rozglądał się na innych. Po prostu szedł grzecznie za nimi i słuchał. Nie miał nic do powiedzenia. Kiedy weszli na salę spojrzał na mnicha. - Dzień dobry - powiedział spokojnie po czym skłonił się lekko i usiadł na pierwszym wolnym miejscu.
  13. Shiro cały czas patrzyła na ciebie ze strachem, dziwną wręcz bojaźnią. Lelouch spoglądał na nią co jakiś czas zmartwiony. Ale potem jego wzrok wędrował z powrotem w dal. Kuro skinęła lekko głową i pociągnęła Marsa za dłoń do twojego pokoju. Kuro szła lekko, tak jakby nic się przed chwilą nie stało. Mars niepewnie z rękami w kieszeniach i lekko zmarszczonymi brwiami. Ukrywał coś. Na pewno. Kiedy usłyszeliście dźwięk zamykania drzwi Lelouch nieco zluzował postawę. Shiro westchnęła po czym spojrzała na ciebie z obrażonym wyrazem twarzy. - Przez twój Geass poszły mi obwody w nadgarstku.
  14. Po otrzymaniu listu i zdecydowaniu co zdobił wyruszył natychmiast. Nie było ani chwili do stracienia. Nie wiedział w końcu kiedy przestaną przyjmować ochotników. A on chciał pomagać. Co prawda walczyć nie umiał, ale posiadał inne zdolności które były przydatne. Wędrując w dal zastanawiał się jak to będzie. Czy wezmą go na poważnie? Był przecież młody, do tego z wyglądu przypominał bardziej kobietę. Według większości wojna nie była babską sprawą. Choć oczami wielkodusznego Yrdo walka była dla każdego kto był odważny. Wojna zaś była dla każdego kto się nada i kto pomoże. Dotarł jak najszybciej mógł do Katedry Krwawych Braci. A potem szukał odpowiedniej osoby. Gdy znalazł osobę która wypowiedziała owe zdanie podszedł do niej szybko. Stanął przed nią, lekko się wyprostował i odgarnał grzywkę. - A rzeki spłyną krwią niewinnych. - powiedział z determinacją w głosie.
  15. Imię i nazwisko/ksywka/przezwisko: Ruby Yrdo Gorgeous/Syrenek/Yrd Rasa i płeć: Mężczyzna, rasa ludzka Wiek: 19 lat Wygląd: Dosyć niski, mierzy ledwo 165 wzrostu. Nie jest jakoś super zbudowany. Bardziej przypomina kobietę niż mężczyznę. Skóra jasna, wrażliwa, z której powodu nie powinien przebywać na słońcu zbyt długo w upalne dni. Rysy twarzy delikatne, bardziej kobiece. Nos dosyć drobny, jednak proporcjonalny. Oczy o bardzo ciekawskim spojrzeniu w kolorze bezchmurnego nieba. Zwykle szeroki lub delikatny uśmiech. Włosy w kolorze rubinowym. Fryzura? Grzywka, pejsy a reszta zacięta krótko. Zwykle nosi na sobie luźne ubrania w kolorach bieli i czerni. Oraz naszyjnik z niewielkim smokiem którego oko jest rubinem. Charakter: Spokojny, opanowany, zwykle radosny, pomocny, sentymentalny, empatyczny, umie postawić na swoim, świeci przykładem, bardzo grzeczny, pozytywnie nastawiony do świata, jak uprze się że ci pomoże to to zrobi i koniec Ekwipunek: Najróżniejsze medykamenty, kostór, pożywienie, woda, niewielki nóż, bandaże, igła, nitka, ziółka i inne przydatne do leczenia rzeczy Dlaczego odpowiadasz na list?: Chęć niesienia pomocy. Na pewno znajdzie się miejsce dla medykomaga w grupie Krótka historia: Urodzony w niewielkiej wiosce dorastał pod okiem swojej babci która była okoliczną szamanką. To od niej nauczył się wiele, rzeczy. Jednak najwięcej nauczył się od wędrownego maga który pewnego dnia zjawił się w ich wsi. Yrd posiadający już wtedy 10 lat doskonale radził sobie z leczeniem prawie wszystkich typów ran i prostych złamań jednak były obrażenia których medycyna nie uleczy. Magia może. Chłopak od zawsze wykazywał zdolności magiczne, więc gdy pojawił się gość, babka od razu ruszyła do niego by namówić go by zabrał Ruby'ego ze sobą w drogę i nauczył choć części tego co potrafił. Po długim namysle wędrowiec zgodził się. Wziął młodziaka pod swoje skrzydła, wędrowali, uczyli się zaklęć. Jednym z ulubionych typów magi Yrda była magia wody, którą od zawsze uwielbiał (stąd ksywka Syrenek). Pewnego dnia chcąc zmienić kolor jednego z kwiatów, zmienił kolor swoich włosów na rubinowy. I taka jest magiczna historia koloru jego włosów, choć mało komu ją opowiada. Lata mijały a on uzyskał wiek osiemnastu lat. Wiedział po co chce żyć, by pomagać tym którzy są w potrzebie. Wyruszył więc we własną drogę, wędrował rok... Potem otrzymał list i... Ciekawostki: ~ Nie lubi kotów ~ Ma uczulenie na cynamon ~ Uwielbia wodę i świetnie pływa ~ Nie przeszkadza mu bardziej kobievy wyglad
  16. Dzięki. Fajne rzeczy będą. I ogólnie rysunki. Może za tydzień albo więcej bo miałam kokejny wypadek który uniemożliwia mi rysowanie. Powiem prozto by nie tłumaczyć. Tak sobie zbiłam od lewego ramienia do łokcia, że nic nie zrobię, mam pełno krwiaków i zadrapań. Koniec ogłoszeń parafialnych.
  17. Hi! Zmusiłam się do rysowania sama. Nie wierzycie. Coś się chyba ze mną dzieje... Jeszcze dojdę do tego co! A dzisiaj wam pokażę fajne rzeczy ze szkicownika. Mam tylko trzy bo czwartej nie chciało mi się już kończyć bo wolę oglądać animu i pisać sesje. Ale pokażę tę czwartą fajną stronę w następnym poście na pewno. I będzie więcej fajnych rzeczy. Tak! ^^ Eva Monroe: Shinozaki Shinji "Mars": TE9 Ruby Yrd Gorgeous aka Little Mermaid:
  18. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Nie, raczej kuce nie są za chudę. Według mojego stylu są proprocjonalnie zrobione. Tak większość uważa. Jeszcze raz dziękuję
  19. Hej? Najpierw może wyjaśnię czemu mnie tak długo nie było. To nie tak, że ktoś się burzył. Po prostu mam potrzebę coś wyjaśnić, po za tym to temat z rysunkami, rysunki mają przekazywać uczucia, przekazuję odczucia w tekście. Od tygodnia poprzedzającego majówkę, moje życie okropnie się komplikuje. Wiele rzeczy spada na mnie od tak. Pewnie ktoś pomyśli "Inni mają gorzej" albo "Twóje problemy to nic." albo "Co może wiedzieć czternastolatka o życiu?". Proszę jednak powstrzymajcie się. Pierwsza w kolejności była śmierć mojej ciotki, która bardzo wspierała moją twórczość. To od niej zwykle dostawałam mnóstwo przyborów. To od niej dostawałam wiele rad, ponieważ sama rysowała. Jej śmierć przyszła nagle. Zabolała okropnie... Pomyślałam, że namaluję coś, co włożę jej do trumny. Szybko powstał więc malunek hiacynta (jej ulubionego kwiata) na niewielkim płótnie. Najgorsze miało dopiero przyjść. Nie miałam możliwości pojechania na jej pogrzeb ponieważ moi dziadkowie chcieli jechać i nie było miejsca w aucie. Czyli nie mogłam też osobiście włożyć obrazka do trumny. Zrobiła to za mnie moja babka, ale jednak to nie to samo uczucie gdybyś zrobił to samemu. Rodzice wrócili z pogrzebu z dosyć sporym pudłem. Okazało się, że ciocia wiedziała iż może umrzeć (była na coś chora) i kazała spakować wszystkie przybory do rysowania które miała by potem przekazano je mi. Dlaczego mi? Jestem jedynym artystą w rodzinie. Dziwnie jest mi rysować czymś co należało do mojej mentorki. Była dla mnie drugą matką. Kolejna sprawa to ostatni tom komiksu "Exitus Letalis". Był tam pewien chłopak którego bardzo, bardzo lubiłam. Byłam do niego niezwykle przywiązana. Autorka postanowiła go uśmiercić. Opłakiwałam więc już moją ciotkę i fikcyjną postać. Pomyślicie "Ale głupie dziecko" albo "Czemu ryczy za czymś co nie istnieje?". Po majówce wróciłam do szkoły. No i kolejna rzecz. Na lekcji rsunku zwykle robimy sobie herbatę, ale mamy zrypany czajnik. Mój nauczyciel mówił bym nie nalała do pełna. Jak się zdawało tak zrobiłam i nie nalałam do pełna. Prawda była jednak inna. Kiedy przysuwałam kubek, w drugiej dłoni trzymałam czajnik z wrzątkiem. Wylałam sobie prosto na nadgarstek lewej ręki. Okropny pisk i poparzenie 2 stopnia. A teraz ostatni powód. Pięć dni temu moja mama trafiła do szpitala bo ma problem z nerkami. Większość rzeczy muszę robić sama w domu. Dlatego głównie chodzę mega przygnębiona lub nawet rozpłakana. Dlatego mało rysuję i dlatego tak długo zbieram rysunki. Bo do rysowania trzeba mnie po prostu zmuszać. A potrafi to tylko moja bff z którą widzę się może raz w tygodniu. Skoro wyjaśnienia mamy za sobą a mi jest lepiej to zapraszam do oglądania. Ocek dla @Miszcz Tencz: Szkice postaci z rysunku. Nie miałam humoru dlatego jakieś super nie są: Jupiter na avatar dla @SiOn. Zez celowy: Mały Jupiter z papieru. Także dla @SiOn: A może zostanę Yandere? Czyli moje głębokie rozmyślania filozoficzne: Kucykowa Xayah z lola. "Suzune" znaczy wróbel/wróbelek. Napisałam tam to bo często ją tak nazywam: Kucykowa Xayah w skórce: Projekt postaci. Dawno robiony. Nie chciał mi uśmiech wyjść w portrecie: Kucykowy Matthias. Płakałam rysując go: Persona koleżanki: Eliot: Simon: Akira: Szkice kucykowego Ezreala i kucykowej mojej lolsonki (Shiro): I ostatnia rzecz którą wam pokażę. Byłam dzisiaj na Motosercu jak co roku. Drugi rok jako wolontariusz z DKMS. W pewnym momencie wyszliśmy na dwór z bff się przewietrzyć. Byłam okropnie przygnębiona. W tym momencie ogłosili, że odbędzie się konkurs na najładniejszy rysunek kredą na chodniku (bo było to na naszym boisku w szkole a tam jest dużo miejsca i często w wakacje chodzę tam rysować kredami). Moja bff która wiedziała, że uwielbiam rysować kredami po chodniku zaczęła namawiać mnie bym narysowała. Ba nawet namówiła resztę wolontariuszy żeby to zrobili żebym nie czuła się głupio wśród 9-11 latków. W końcu dałam się namówić. Przez chwilę zastanawiałam się co narysować. Miałam pustkę w głowie. Ale po chwili podeszła do mnie znajoma wolontariuszka i powiedziała "Narysuj coś dla Matthiasa, za którym tak płaczesz. Może doceni twoje starania." Tak o to zaczęła powstawać ta praca. Byłam przy niej bardzo skupiona. I o dziwo zapomniałam o wszystkim co działo się dookoła. Liczyło się tylko by uzyskać bardzo dobry efekt. Wygrałam konkurs. Kiedy odbierałam nagrodę, zapomnienie gdzieś uciekło. A na mnie spadł cały ten ciężar. Rozpłakałam się. Trochę ze wzruszenia, trochę ze smutku. Pani od plastyki zapytała czy coś się stało. Odpowiedziałam, że postać/osoba której dedykuję ten rysunek i która na nim jest, była tą do której bardzo się przywiązałam czytając komiks. O dziwo pani nie wyśmiała mnie czy coś. Zamiast tego poprosiła by każdy dookoła mojego rysunku narysował po serduszku. To było niezwykle miłe. Zdjęcia przed dodaniem serduszek:
  20. Dziewczyna poszła za tobą. Wkrótce znaleźliście się w niewielkim pomieszczeniu pomalowanym na szaro. Kiedys pomalowanym na szaro. Teraz farba zchodziła ze ścian w wielu miejscach. Jedyne oświetlenie stanowiła mrugająca żarówka zwisająca z sufitu. W środku leżało wywrócone i zniszczone biórko, regał, porozkładane i porozrywane kartki i... Szkielet. Tak, szkielet który miał na sobie porozrywaną czerwoną bluzę. Musiał leżeć tu dosyć długo. Nie byliście w stanie określić ile. A na jednej ze ścian znajdował się portal stworzony ze świetlistej energi. - Kurde, co to jest? - zapytała Mars wkładając rękę do portalu. Ta w nim zniknęła. Przestraszona dziewczyna szybko cofneła rękę. Siedziało na niej kilka motyli. Shinji była zachwycona owym zjawiskiem. - Widzisz to?
  21. Jest ci smutno, jest ci źle? Hug Tęczlinga rozchmurz się
  22. Spoko, w piątek odbiorę. Bo grać mogę jak na razie tylko w weekendy
  23. Znaczy, często grywam trójki ale normalne, nie rankingowe. Więc jakby co jestem Twalot Gaming i w majówkę mogę pograć. Głównie preferowałabym granie Jayce'm lub ewentualnie jakąś Quinnką lub Shyvaną na jungli. Ewentualnie mogę pograć jakąś Lux, Morganą czy czymś innym.
  24. Shiro spojrzała na niego ze swego rodzaju bojaźnią w oczach. Czyżby bała się ciebie? Miała przecież powód by uczucie to u niej występowało. Milczała przez chwilę, Lelouch też. Wzięła jakąś część i umieściła ją w mechaniźmie w swoim nadgarstku. Potem zamknęła klapkę i przykręciła śrubki. Ponownie na ciebie spojrzała, potem na chłopaka który siedział obok niej. Ale on nie uraczył cię swoim spojrzeniem. Dopiero po chwili gdy Shiro lekko szturchnęła go w ramię wybudził się ze swoich przemyśleń. - Jasne, chodź Shiro - rzekł po czym wstał i wyciągnął do niej dłoń by pomóc jej wstać. Mars stał niespokojnie obok ciebie patrząc to na nieznajomych, to na ciebie i Kuro niepewny. Hakerka chodziła to w jedną to w drugą stronę by zmiejszyć ciężar laptopa którego miała przewieszonego przez ramię.
×
×
  • Utwórz nowe...