Skocz do zawartości

PrinceKeith

Brony
  • Zawartość

    1481
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez PrinceKeith

  1. Zasalutowała machając ogonem na boki. Wzdrygnęła uszami. - Tak jest, szefie - powiedziała ruszając do swojego pomieszczenia. Mars spojrzał na ciebie. - Tara była opiekunką świątyni, więc mieszkaliśmy w niewielkim klasztorze. Uczyłem się z Tarą, no kontrolowania wszystkiego... - powiedział spokojnie patrząc na ciebie.
  2. Chopak spojrzał na ciebie. - No dobrze... Cóż, zajmę się sobą, tak myślę - wtedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich Kuro. Oparła się o futrynę w drzwiach. - Tyle wystarczy? Bo nic innego ciekawego nie znalazłam - powiedziała machając ogonem.
  3. Wzruszył ramionami. - Są okej. Co tam jest? - zapytał pokazując na kopertę. W środku znajdowały się podstawowe informacje. Ale potem zaczęły się ciekawe rzeczy. Akt urodzenia Davida. Potem akt urodzenia Marsa. Oba były z innego szpitala. Do tego Kuro wydrukowała ci mapę która pokazywała odległość obu szpitali. Przynajmniej 12 h drogi. Przedostatni papier był dokumentem oddania Marsa do domu dziecka. Ostatni papier to dokument adoptowania Marsa przez Tarę Waterrose.
  4. Obudził cię dźwięk otwieranych drzwi. Chwilę zajęło ci przyzwyczajenie do światła. Zobaczyłeś Marsa stojącego w drzwiach. W dłoni trzymał zabezpieczoną kopertę. Podał ci ją. - Kuro kazała ci dać. Nikt nie był na tyle odważny by ci dać - powiedział siadając na podłodze.
  5. Kiedy dotarłeś do budynku Topaza już nie było. W salonie siedział Mars rozmawiając spokojnie z Zeddem i Tenchou. Poinformowali cię iż Kogeinu i Kuro siedzą sami w pokoju. Co zrobisz?
  6. Nic nie odpowiedział. Nie miał tobie nic do powiedzenia najwyraźniej. A potem do pomieszczenia weszła Shiro, uśmiechnięta radośnie. Zapewne wszystko poszło sprawnie. Przy każdym jej kroku słyszałeś metalowe "cyk" kiedy przestawiały się łączenia. Usiadła obok Zero kładąc dłoń na jego dłoni. - Będzie ok. Ale musisz tu jeszcze zostać, obiecuję odwiedzić cię w przerwach - powiedziała. Cmoknęła go w policzek. A ten wymusił na sobie uśmiech, nie chciał jej martwić.
  7. Nic nie odpowiedział, milczał. - I tak to wszystko pójdzie w diabli... Zniszczę i stworzę na nowo... - powiedział. Brzmiało to tak jakgdyby wypowiadał to któryś tysięczny raz. Jakgdyby to była jedyna myśl która trzymała go przy zdrowych zmysłach.
  8. Westchnął cicho. Chwilę się zastanawiał, jakgdyby nie był pewny co ma ci odpowiedzieć. Może po prostu nie wiedział jak ubrać w słowa to co chciał powiedzieć. Nie mogłeś być pewny. Mimo wszystkiego wyglądał na zmęczonego, jego cera była blada a on sam posiadał wory pod oczami. Chyba ostatnio coś nie dawało mu spokoju. Wyglądało to tak, jakby nie przespał conajmniej kilku mocy. - Czy ja wiem? W sumie sam się o to wszystko prosiłem. Byłem gówniażem, łatwo było mi skrytykować ojca dlatego, że nie obronił matki. Do tego dochodzi jeszcze Nunnaly i parę innych rzeczy. Teraz nikt nie wie kim jestem. Zmiana nazwiska była odpowiednim krokiem - powiedział.
  9. Bitwa trwa o twoją duszę w lidze Ten ostatni raz obiecaj, że cię widzę Słowa wstępu mamy za sobą. Więc o co chodzi? Świat League of Legends,kraj jakiekolwiek. Mężczyzna umawiał się z kobietą która była w lidze. Wykorzystała go ona by uregulować swoje długi w społeczności bohaterów. Podpisała z wieloma osobami papiery które upoważnia ich do odebrania duszy naszemu bohaterowi. I tu wchodzi akcja. Błąkanie się po świecie, mnóstwo niebezpieczeństw… I uczucie które dalej trwa. Jak to się zakończy? To twoje decyzje zdecydują. Miano: Wiek: Płeć: Pochodzenie: Rasa: Charakter: Wygląd: Umiejętności: Historia: Dodatkowe:
  10. Dziewczyna westchnęła cicho. Do pomieszczenia weszła kobieta, jedna z lekarek. Podeszła ona do Shiro i odłączyła do kroplówki. - Niech pani pójdzie ze mną Dr Shiro. Zrobimy badania które są potrzebne i będzie pani wolna - powiedziała. Shiro skinęła głową. Wstała i przeciągnęła się. Podczas tego słyszeliście przestawianie metalowych stawów. Nadal wyglądała na przygnębioną. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Leloucha. Momentalnie wymusiła na sobie uśmiech a potem na ciebie spojrzała. - Porozmawiajcie sobie - powiedziała kiedy wychodziła z pomieszczenia. Komunikator Leloucha zadzwonił a on odebrał. Chwilę milczał, zapewne słuchał. - Przekaż tymczasowo władzę Kallen proszę, Charlotte nie ma możliwości się tam pojawić. I nie dzwońcie, proszę - powiedział rozłączając się. A potem spojrzał na ciebie. - Byłem pewny, że ojciec kazał tobie mnie zabić. Wybacz - powiedział tylko utrzymując poważny wyraz twarzy.
  11. Od razu było pewne, że Shiro da sobie radę z przeżyciem. Przecież była teraz niczym robot. Owleczona w metal, pokryta syntetyczną skórą która imitowała prawdziwą skórę. W niewielkim stopniu była teraz człowiekiem. Przeważała u niej maszyna. Ale musiała to zrobić, tak myślała. Inaczej zginęłaby po kilku miesiącach. Świat potrzebował jej geniuszu i maszyn. Lelouch spojrzał na ciebie. - Zapewne wyjdę szybciej niż on. Wystarczy, że sprawdzą czy wszystko jest okej. Bo technicznie zrobiłam sobie przegląd - powiedziała spokojnie. Wydawała się przygnębiona. Lelouch widział to.
  12. Kobieta zamyśliła się. Przez chwilę nie odpowiadała a jedynie szukała czegoś w papierach. W końcu znalazła. Posłała tobie uśmiech. - Ich stan jest stabilny - powiedziała. - Proszę za mną - powiedziała po chwili wychodząc zza blatu. Szliście przez chwilę miajając kolejne białe korytarze i drzwi. Było tu niezwykle czysto. Zatrzymaliście się przy jednych z drzwi. - To tutaj - powiedziała otwierając drzwi i wpuszczając cię. Sama wróciła do recepcji. - A pamiętasz ja... - to Shiro urwała wypowiedź skierowaną do Leloucha gdy wszedłeś. Oboje na ciebie spojrzeli. Podłączeni do kroplówki nie mieli swobody ruchów.
  13. Mars skinął głową i odszedł. Nigdzie nie było śladów kamer ani też rejestratorów dźwięku. Innymi słowy, czysto. Ruszyłeś do skrzydła szpitalnego. Wszystko było utrzymane tam w bieli. W około unosił się zapach leków. W recepcji siedziała krótkowłosa brunetka w okularach. O bystrym spojrzeniu zielonkawych oczu. Musiałeś zapytać gdzie znajdziesz Leloucha i Shiro. Oraz czy w ogóle masz możliwość zobaczenia jak ich stan zdrowia.
  14. Chłopak spojrzał na niego. Zastanawiał się przez chwilę co powiedzieć. Dopiero potem odezwał się. - A nieznalazłbyś dla mnie jakiegoś miejsca? Nawet drobnego. Kawałka podłogi. Podczas wojny trochę zniszczyli miejsce gdzie spaliśmy - powiedział patrząc na ciebie lekko zmartwiony.
  15. Kobieta zamyśliła się. - To mogłoby grozić katastrofą... - stwierdziła. Potem ponownie zmieniła się w lisa chowając się w torbie chłopaka. - To już wszystko? - zapytał jakgdyby odtym niechcenia.
  16. Wzruszyła ramionami. - Bogom się to nie podoba. Wola boża jest najważniejsza - odpowiedziała po czym usiadła na ziemi zaraz przy krześle Marsa. - Wszystko dobrze? - zapytała po czym pogłaskała go po głowie. - Tak, nie martw się...
  17. Mars spojrzał na ciebie. - Śledziliśmy go przez pewien czas z Tarą. Dużo się dowiedzieliśmy - stwierdził. Potem postawił lisa na ziemi - No dalej Tara, hop, hop przemiana - powiedział. Po chwili przed tobą stała kobieta, z wyglądu około dwudziestoletnia, chociaż kto wie. To była owa czarnowłosa która strzeliła dosobie Leloucha. Miała trzy ogony i uszy jednak po chwili one znikły, na rzecz tego by wyglądała całkowicie jak człowiek. Skłoniła się. - Dzień dobry.
  18. Chłopak spojrzał na ciebie. - W moich oczach nie są oni dobrzy dla kraju. Książe bez tronu chcący zniszczyć Imperium Brytyjskie by stworzyć swoje państwo. I pani doktor, niby idelny przykład patriotyzmu. A jednak, jest zdrajczynią... - powiedział patrząc na niego. - Po za tym taka była wola Tary. To ona nie pozwoliła mi wcześniej na spotkanie.
  19. Chłopak spojrzał na lisa jakgdyby porozumiewał się z nim spojrzeniem. Bo tak było. Na twarzy chłopaka dalej kwitło zagubienie i totalna niemoc. - Nie Taro, nie pokazuj mu. Nie jest tego wart - rzucił. Mimo tego spojrzał na ciebie a nawet odwrócił się w twoją stronę. - Niech będzie, powiem Ci - rzucił tylko.
  20. Chłopak jeszcze bardziej się od niego odwrócił. Wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać. Lis trącił go nosem. - Mówiłem, że nic więcej ci nie powiem. Jak chcesz pogadaj z Tarą, może ci odpowie - powiedział marszcząc brwi.
  21. Chłopak zmarszczył brwi widocznie niezadowolony. Przycisnął lisa bardziej do piersi odwracając się do ciebie plecami. - Nic więcej ci nie powiem - powiedział.
  22. Chłopak spojrzał na ciebie. - Ale to nie ja. To Tara - powiedział unosząc lisa ku górze byś go zobaczył. Po chwili westchnął cicho. - Mars... Pamiętasz może jak twojej matki nie było z rok? A ojciec powiedział ci, że ma pracę za granicą? Nie prawda. Próbowała ukryć przed tobą ciążę. By potem mnie porzucić, od razu po narodzinach - powiedział to z ogromną furią. Miał lekko zmarszczone brwi.
  23. Wkrótce dotarłeś do centrali. W skrzydle szpitalnym pielęgniarka zajęła się nogą chłopaka. Ten jednak dalej milczał. Podziękował jedynie za pomoc. Potem zabrałeś go do pomieszczenia gdzie mogłeś spokojnie go przesłuchać. Ręce skrępowałeś mu kajdankami. Lis wyskoczył z jego torby by usiąść mu na kolanach.
  24. Opiekunka uniosła dłoń ku górze a wokół osób stojących na podeście utworzył się krąg. Czuliście ogromne stęrzenie magii w powietrzu. Nagle wszystko rozbłysło. Nie mogliście być świadomi tego co się działo. Zdawało się, że unosicie się w powietrzu choć nie widzieliście nic. I nagle przejrzeliście. Znajdowaliście się teraz w ogromnej sali. Ściany pomieszczenia miały świetliste kolory. Na sufitach widniało wiele fresków a podłoga była mnóstwem mozajek. Wszystko wydawało się magiczne. A przed wami, na zdobionym jakgdyby tronie siedziała opiekunka, mieszając palcem w miseczce z wodą i płatkami kwiatów. Całe pomieszczenie oświetlało coś w rodzaju żyrandola, skupienie kryształów w różnym kolorze dające światło. Dookoła doznosiły się złote drobinki magii. Różowowłosa nowa strażnika wydawała się być oczarowana owym miejscem. Jednak milczała. Alfonse spojrzał po wszystkich po czym wskazał na drzwi. - Chodźcie, musimy odbyć rozmowę - powiedział.
  25. Chłopak zmarszczył brwi. - No co ty, chyba nie będziesz ponownie strzelał prawda? Tara, proszę... - mruknął nie ruszając się. Lis jednak pokręcił głową chowając się z powrotem do torby. Potem przyjechała karetka. Zabrała Shiro i Leloucha. A ty zostałeś sam z chłopakiem.
×
×
  • Utwórz nowe...