-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez PrinceKeith
-
Shiro nieco przekrzywiła głowę na lewą stronę. Nie rozumiała o co chodzi. - Nie rozumiem o co chodzi pani Vi. Nie znam żadnej Tarczy Valoranu, Ezreal mi o niej nie opowiadał. - powiedziała. - I byłabym wdzięczna, gdyby mogła pani nie mówić do mnie dzieciaku. Wiem, że jestem niska, ale to chyba nie powód by mnie dyskryminować? - zapytała. W sumie nie była do końca zadowolona, że ktoś zwraca uwagę na jej istnienie.
-
Shiro wzięła plik kartek i najpierw go przeczytała a następnie podpisła. - Obiecuję, że będę stosować się do zaleceń. - powiedziała.
-
- Dobrze. - powiedziała. - Nie ma problemu, będę pilnować się sama. Dam sobię radę. - powiedziała. Odpowiedzialność i profesjonalizm. Na tym musiała się teraz skupić. Musiała zostawić wszystko inne.
-
- Cóż za cudowne porzegnanie. - Shiro zwiesiła głowę i zaczęła iść w stronę wyjścia. Odgrywała swoją rolę jak najlepiej, pozwoliła by uśmiech znikł z jej twarzy. Gdy udało jej się wyjść z komisariatu postanowiła iść do tego co zostało z bióra Eza, oraz ich wspólnego domu. Może udałoby jej się znaleźć jakieś notatki, cokolwiek. A tak na prawdę chciała uratować wszystko to co mogła. Nie wiadomo co mogło się przydać w tej chwili.
-
- Tak jest! - powiedziała. Chwilę się zastanowiła. - Jayce... Jeśli mam odłorzyć emocje na bok. I nie bać się kolejnego kroku. To chciałabym byś nauczył mnie używać broni palnej. - powiedziała niezwykle spokojnie i poważnie. Chyba postanowiła jednak posłuchać Jayce'a.
-
- Tak, jeśli będę mogła wyruszyć z wami. Nie ma mowy bym pozostawiła to tylko wam. Przyda wam się jakiś mag a po za tym... Chcę udowadonić Ezowi, że nie jestem takim stachajwą jak myśli. A po za tym jest moim chłopakiem i... I terz chcę pomóc! - powiedziała nieco zmieszana. Po chwili nieco się zarumieniła ponieważ do jej umysłu doszło to co przed chwilą zrobiła. - I nie wspominaj Ezowi o tym, że cię przytuliłam. Bo pewnie będzie zazdrosny. - powiedziała.
-
Shiro przeanalizowała wszystko dokładnie. - Dziękuję Jayce! Jesteś prawdziwym przyjacielem. - Erynia nie opanowała emocji i go przytuliła choć do jej umysłu nie do końca dotarło jeszcze to co zrobiła. Świadomość była zbyt zasłonięta gwałtowną radością dziewczyny. Czyli Ezreal jednak miał żyć. Czyli były osoby które chciały go przywrócić. Może... Mogła doczekać jeszcze swojego szczęśliwego zakończenia.
-
Shiro spojrzała na niego. Był wesoły, czy jeszcze nie wiedział? A może próbował jakoś pocieszyć Shiro. - Jayce... Nie chce nic mówić ale... Myślę że wiesz co się stało... - wydukała. Nie wiedziała co ma więcej powiedzieć. Po prostu zwiesiła głowę.
-
Shiro westchnęła. - Szukam Jayce'a. Myślałam, że go tu znajdę. - odpowiedziała bez większego problemu. Musiała go znaleźć, musiała poprosić o pomoc. Sama nie wiele mogła zrobić.
-
Dziewczyna prześcieliła łóżko, następnie wzięła prysznic i się przebrała. Musiała iść porozmawiać z istotami z Shadow Isles. Nie do końca wiedziała jak ma zabrać się za wyprawę, więc postanowiła zapytać o radę przyjaciela Ezreala, Jayce'a. W sumie był on jedyną osobą z przyjaciół blondyna którą znała. Szybko wybiegła z hotelu I udała się w stronę komisariatu.
-
Shiro przeklnęła pod nosem, pierwszy raz od kilku lat. Nie mogła przekroczyć tej granicy ale, kilka osób z ligi potrafiło. Musiała się so nich zwrócić. Podeszła do błony i połorzyła na niej dłoń. - Uratuję cię, obiecuję. - powiedziała. Po chwili umiechnęła się jednak po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-
Shiro stała jak zachipnotyzowana. Co się stało? Co to miało być. Dziewczyna odsunęła się o kilka kroków, chciała wziąć rozbieg by jakoś wejść do łazienki. Jej ciałem władały drgawki. Co mogło to spowodować? Zapewne jakaś istota z Shadow Isles. Po rozbiegu natarła na błonę chcąc przez nią przejść.
-
Shiro nie wiedziała co sie dzieje. Kilkoma diamentami spróbowała przebić się przez błonę chociaż wątpiła, że da to cokolwiek. Jeśli to coś było kleiste. To raczej ciężko byłoby się do tego dostać. Machnęła rękami by wywołać deszcz różnokolorowych diamentów. Wiedziała, że ten czar nieco ją osłabi, jednak chciała się przebić przez lepką błonę.
-
Shiro nieco się przeraziła. Nie wiedziała co się dzieje. Po kilku minutach przemyśleń postanowiła wejść do łazienki. Na wszelki wypadek ułorzyła ręce tak, by szybko móc rzucić zaklęcie. Nie wiedziała co ją czeka, ale musiała to sprawdzić bo coś tu śmierdziało. Tykanie zegarów, i to zielone światło. Nir powiem, jedno gorsze od drugiego. Przylgnęła do drzwi plecami i miarowo przesuwała się, aż w końcu weszła do pomieszczenia.
-
Shiro wyszła z sali, a następnie z instytutu wojny. Nie była jeszcze gotowa, nie teraz. Może kiedy indziej. Zaczęła wracać do Piltover choć za bardzo nie wiedziała czy był sesns wracania do tego miasta. Nic jej tam nie trzymało. Zawsze chciała zaczerpnąć inspiracji w Ionii. Może to był odpowiedni moment by spróbować nauczyć się czegoś od tak cenionego przez nią kraju.
-
Shiro wiedziała, że popełniła gafę. Cóż, trzeba było się wytłumaczyć. - Nie ochłonęłam jeszcze po wczoraszych wydarzeniach. - wydukała. - Nie jestem dokońca pewna tego co mówię a takrze tego czym się kieruję. Ponieważ... Mój świat stanął do góry nogami. W jednej chwili straciłam dom... i miłość... - powiedziała. Zwiesiła głowę. Nie powstrzymała się i z jej oczu popłynęły łzy.
-
Shiro nie przywykła do tak wielkiego zgromadzenia osób. Nie do takiej ilości ważnych osobistości. O każdej osobie słyszała, większość takrze widziała ponieważ byli bohaterami ligi. Próbowała opanować nerwy, i całkiem jej to wychodziło. Bo dziwne dla niej było to, że jeszcze nie uciekła. Bo nie mogła. Shiro wsłuchała się w głos Ashe, który wypowiadał jej imię. Brzmiało ono teraz tak, inaczej. - Chcę być ceniona... Od młodości chciałam zostać bochaterką ligi i... Chce pomścić Ezreala! - Ostatnie zdanie nie było cichym dukaniem, a płynną i stanowczą odpowiedzią. Erynia sama nie wierzyła w to, co powiedziała. Przecież nienawidziła zemsty. Wtedy przypimniała sobie słowa ojca "Ty jesteś Shiro, Erynia, jesteś zemstą. Ten, w imie kogo będziesz walczyć, będzie wielkim szczęściarzem." Tak, Ezreal był szczęściarzem. Pokazał jej wiele, pora by to ktoś, nauczył się czegoś od niej.
-
- Jinx wyjątkowo przesadziła. - stwierdziła Shiro. - Zapewne zginęło wilu ludzi a inni, nie mają domu. Mogę o coś prosić? Odprowadź mnie proszę do tego hotelu. Nie jestem pewna czy dałabym radę iść sama. - Erynia była bardzo zamyślona, a jednocześnie smutna. Wiedziała, że skoto teraz nie odczuwa smutku. Odczuje go później. Ale czas na płacz będzie potem, jak będzie sama.
-
Shiro spojrzała na kobietę. Wszystko przyszło tak łatwo, bez najmniejszych problemów. I zrobiła to od tak. Kiedy Erynia zbierała się do poproszenia o osąd wiele razy, niestety kończyło się to nie za ciekawie. - W sumie, dlaczego nie mogę wrócić do mieszkania? - zapytała. Nie za bardzo rozumiała o co chodziło Caitlyn.
-
Shiro spojrzała na kobietę. - Cóż, zgadzam się. Gbym Ez jeszcze żył, zapewne namawiałby mnie do przyjęcia propozycji. Po za tym, muszę się nauczyć samodzielności. - stwierdziła.
-
Shiro wiedziała co chce zrobić. Nie tylko pomścić osobę którą... Darzyła uczuciem, to wszystko. Ale takrze, zapragnęła przyjąć propozycję Caitlyn. Pokazać wszystko co szara istota może zrobić swoim wrogom. Teraz już nie miało być Eza który zawsze, by jej pomógł. Teraz miało być "Ja" nie "My". Podjęła decyzję. Teraz postanowiła tylko czekać na siódmą wieczorem.
-
Shiro spojrzała na kobietę. Mówiła tak łagodnie, spokojnie. Jakby nic się nie stało. Ale przecież, stało się. Spojrzała na nią. - Potrzebuję wszystkiego co wiecie o Jinx. - powiedziała stanowczo co zdarzało się nieczęsto. - Jeśli nic mi nie powiecie to i tak spróbuję sama ją wytropić. Ta zaraza nigdy nie powinna istnieć. - powiedziała po czym zaczęła iść w stronę wyjścia. Targało nią tak silne uczucie nienawiści do Jinx, że jej właściwe myśli nie dawały rady się przebić.
-
Wewnątrz Shiro palił się płomień nienawiści i jednocześnie załamanie. Ojciec zawsze radził jej by wierzyła, że się da. Udało, się, tak na prawdę się udało. Cóż, miał teraz powrócić, do normalnego, typowego życia. Teraz miała żyć już całkiem sama. Tak jak to było wcześniej. Miało to wady i zalety, cóż. Spojrzała na kobietę stojącą obok niej. Chyba była to szeryf policji Piltover, ale nie była pewna. - Nie wiem, nie wiem czy jestem Destino... Może kiedyś. Ale, to chyba normalne? - zapytała, oddychała powoli. Prubowała się uspokoić, to na nic. Nadal drżała i nie wiedziała co ma zrobić by się opanować. Może zabicie tej wariatki pomogłoby? Nie, zawasze uważała przecież, że zemsta jest zła. Czemu teraz miałoby być inaczej.
-
Gdzy Shiro do niego podeszła była bardziej niż załamana jego stanem. Mogła sama spróbować go opatrzyć, przynajmniej spróbować wyjąć kawałek szyby z jego gardła. Musiała zabrać go do szpitala. Czekanie na karetkę było zbyt ryzykowne, musiała sama go tam zanieść. Gwarantowało to szybszy transport. Erynia przygryzła wargę. Podeszła do chłopaka po czym zdjęła płaszcz. Stworzyła kryształ którym odcięła spory kawał materiału. Wzięła oddech po czym złapała za szkło i wyjęła je. Potem przewiązała to miejsce oderwaną częścią płaszcza. Teraz tylko, jak go podnieść. Najlepiej będzie na plecy, ale najpierw trzeba coś zrobić. Machnęła dłonią, by stworzyć dookoła blondyna trzy kryształy wieloryby które miały jako, tako ochronić go przed obrażeniami, na wypadek kolejnego wybuchu. Potem wzięła go na plecy, trochę to trwało. Nie chciała też, by zbytnio go bolało, co było niezwykle trudne. Po czym wyszła na zewnątrz. Nogi pod nią się uginały, ale musiała wytrzymać. Połorzyła eza na ziemi, stworzyła pnącza diamentów, które następnie rozłorzyła mocą i stworzyła z nich jakby podest, który miał się unosić, w teorii. To miało zapewnić szybszy transport. Po chewli wszystko było gotowe. Wzięła Eza z powrotem na plecy i ustała na skałce, która transportowała ich teraz do szpitala.
-
Shiro prychnęła. Wychuchy, jak ona nienawidziła wybuchów, a jeszcze bardziej tej całej "Jinx". Nie była ani zabawna ani zachwycająca. Dziewczyna nie rozumiała jak to niebieskowłose coś mogło dostać się do ligi. Jinx była według niej głupia, i nie rozważna. Robiła co chciała, szła, i niszczyła wszystko co było na jej drodze, nie myśląc o konsekwencjach. Całe te wybuchy podirytowały ją. Pobiegła szybko do Eza którego przed chwilą zauważyła. Chciała strzepać z niego pył i sprawdzić mu puls. Sama dziewczyna strasznie się pała a jej ciałem władało drżenie strachu.