-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Posty napisane przez PrinceKeith
-
-
- Czego mi nie wolno? - zapytała. Czy tu chodziło o pozbawianie niewinnych istot, życia?
-
- A jak jakaś dziewczyna będzie się do ciebie przymilać. To też poinformuj, odpowiednia osoba się tym zajmie. - powiedziała
-
- Wiesz, że jeśli będziesz miał wrogów... To po prostu mi powiedz... Ja, zajmę się wszystkim. - powiedziała.
-
Bandaż chwilę potem przesiąkł cieczą. Była ona rozlana po podłodze, prawie w całym domu. Zauważyłeś, że z jednej kałurzy wychyla się jakby szponiasta ręka. Krwawienie ustało, a cała ciecz zniknęła z podłogi. Nie wiedziałeś co się działo ale, czułeś się obserwowany.
-
Zauważyłeś niewielką ranę na wewnętrznej stronie dłoni. Trzeba było słuchać lisiastej. Po twojej dłoni zaczęła skapywać czarna jak noc ciecz. Nie mogło to być nic innego jak krew. Ale co się działo?
-
Coś jednak kusiło cię by dotknąć diamentu, tak jakby jakaś siła cię do niego ciągnęła swoimi łapkami. Przekręciłeś się na drugi bok próbując odwrócić swoją uwagę od kamienia. Może jeśli go dotkniesz, to wszystko się rozpłynie? Był tylko jeden sposób by się przekonać.
-
W paczce znajdował się kryształ, bardzo ostry. Pamiętałeś o tym co powiedziała dziewczyna. Nie byłeś pewny czy możesz go dotknąć. Wokół niego unosiły się jakieś dziwne cząsteczki, a sam kolor kryształu był bardzo intensywnie żółty.
-
Dziewczyna patrzyła na niebo.
- Tex chciałbyś kiedyś... Wiedzić inną planetę? Albo wymiar? - zapytała.
-
Dziewczyna spojrzała na nigo karcąco.
- Tylko spróbuj nie zranić się nim od razu, ok? - poprosiła.
-
// Nie
Dziewczyna zaczęła iść za nim.
- Ale nalegam. - powiedziała.
-
- Może racja ale, otrzymałam swoje miejsce. Dzięki... Czy możesz o de mnie coś przyjąć? - zapytała.
-
- Dałeś mi te no... - tu się zamyśliła, zaczęła szukać we wspomnieniach odpowiedniego słowa. Po chwili je znalazła. - Kartkę. - poeiedziała.
-
Dziewczyna stanęła przed nim.
- Dziękuję. - powiedziała cicho po czym się skłoniła.
-
Dziewczyna zaczęła iść za tobą. Pomimo iż nie powiedziała nic na prawdę. To w głwie usłyszałeś ciche "Zaczekaj". Dziewczyna podeszła do ciebie i uśmiechnęła się.
-
Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie jednak nie odpowiedziała. Stała w dziewczyno lisiej formie obserwując cię. Dlaczego nie odpowiadała?
-
- Dzięki ci Hide... Jesteś wszystkim co mam. Nie chcę cię stracić... - powiedziqła po czym cmoknęła go w policzek.
-
Twoja skrzynka mailowa była pusta. Cóż, nie można mieć zleceń codziennie.
*Kilka tygodni później...
Wracałeś z ostatniej misji. Była bardzo łatwa, nie musiałeś się ani trudzić, ani jakoś super się ubrudzić. Nagle coś na ciebie wpadło. Nie coś, lecz ktoś. Była to ta sama lisia dziewczyna którą kilka tygodni temu uratowałeś. Patrzyła na ciebie, mimo tego milczała.
-
Nagle okrążyły ją iskry i za tobą stał zwykły, rudy lis. Obruciłeś się, ale dopiero po chwili. Była już kilka metrów dalej. Szła podkulona z oklapniętymi uszami. Raczej nie udawała smutku.
-
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Nie rozumiem czemu mnie ignorujesz, też potrafię walczyć. Nie jestem zbyteczna. Chyba, że... Boisz się, że będą mnie szukać? - zapytała.
-
- Mhm... A co jeśki, nie udadzą mi się egzaminy?
-
- Nie możesz mi pokazać twgo i owego? To miejsce wygąda inaczej niż instytut i... Nie za bardzo wiem co mam zrobić. - powiedziała zrezygnowanym tonem.
-
Madoka przysunęła się do niego i położyła głowę na jego ramieniu. Westchnęła patrząc w niebo.
-
Dziewczyna szybko przeszukała pamięć w poszukiwaniu odpowiedniej odpowiedzi.
- Idę za tobą. - powiedziała cicho. W jednej chwili otoczyły ją iskierki i za nim nie szła już diewczyno lisica a dziewczyna w błękicie.
-
Dziewczyna jednym ruchem złamała panel na pół tak, by już nie działał. Po chwili zauważyłeś, że dokładnie skopiowała twoje ruchy i biegła za tobą. Co ona sobie myślała? Że może wszystko? Tak na prawdę nie wiedziała co zrobić, racja, była projektem rządowym, aczkolwiek nigdy nie była na zewnątrz. Tam gdzie przebywała, była wydzielona szklarnia z czymś na podobę lasu. Ale to i tak nie było to samo, co widziała teraz. Po za tym tu, nie było drzew.
[Gra]初恋[Clocky]
w Luźna gra ról
Napisano
- Nawet tak, tyci tyci? - zapytała. Wiedziała, że jest raczej chor psychicznie i bez zadawania bólu innym nie przeżyje.