-
Zawartość
2960 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
12
Wszystko napisane przez Dead Radio Man
-
- Oo hej - Rin uśmiechnął się - Wszyscy się na mnie patrzą od rana - Rin oparł się o ścianę. Jakieś dwie dziewczyny przechodząc rozmawiały ze sobą i Lorance mogła usłyszeć co - Ona i Rin, nie wierze przecież on jest za ładny - Zaśmiała się, Rin tego nie słyszał.
-
Rin doszedł do szkoły, jak zwykle ludzie patrzyli się na niego chociaż teraz mieli kolejny powód do pokazywania sobie go palcami. Na głowie wisiały dłuższe blond kudły. Rin westchnął i złapał się za głowę. - Cholerny fenix - Powiedział cicho i wszedł do budynku. Ruszył do klasy.
-
Gdy Rin wrócił poczuł że ktoś jest w środku. Wszedł i zobaczył Sairaorga. - Sairaorga-sama - Rin pokłonił się mu. - Bez takich mi tu Rin - Powiedział z uśmiechem jego dawny mistrz - Jak tam? - Pokonaliśmy tego uciekiniera, ale zdążył narozrabiać. - Aha, dobrze, powiadomię Lucyfera o tym zajściu. Jak tam twoja rodzina? Słyszałem od mojej siostry że całkiem nieźle się zapowiadają. - Tak, na razie nie chce wystawiać ich na większe niebezpieczeństwo. Niestety mi nie wychodzi - Rin opuścił głowę. Sairaorg przymierzył się i uderzył go w brzuch. Rin odsunął się na 2 metry. - To nie tak działa Rin, chyba muszę ci parę rzeczy przypomnieć. - Ehhhh. - Weź się w garść, jeszcze was kiedyś odwiedzę. - Sairaorg wszedł do kręgu teleportacyjnego i znikł. - Czemu on tak reaguje na to - Rin zastanowił się i rozmasował sobie brzuch - Eh nie ważne. Rin usiadł za biurkiem i zaczął czytać notatki z laboratorium. Następny dzień 8:30 Rin właśnie brał prysznic, wytarł się i ubrał w mundurek szkolny. Zabrał teczkę z książkami i wyszedł do szkoły.
-
(( Tak czy inaczej zmieniacie się w inne osoby < lub wasze jaźnie> Mitnick nie mówię o tobie ;3 i daj nowe zdjęcie swojego chowańca bo tamto nie chodzi )) Rin zasnął, dawno nie spał więc ciężko mu było się porządnie ułożyć.
-
(( Lel teraz wszyscy mają rozdwojone jaźnie i opętanie ? )) Rin wszedł do szkoły, poczuł jak osobowość Vergil'a, Lorance i Jonathana zostaje zniekształcona, lecz po chwili wracają wszystkie do normy <!!!>. - Będę musiał się tym zająć - Powiedział Rin do siebie i położył się na hamaku w swoim pokoju.
-
(( A Novelke czytaliście :3 )) Rin poszedł do starego budynku szkoły. Miał zamiar przetrzymać zeszyt i dowiedzieć się więcej.
-
- Ehhh, zawaliłem jako król - Rin schował zeszyt - Wracam do szkoły, muszę jeszcze złożyć raport głowie rodziny Bael. (( Okej przyznać się kto oglądał anime a kto czytał light novelke :3 ? ))
-
- Przepraszam, naprawdę - Powiedział Rin odrywając się od lektury.
-
Rin wychodząc podpalił stertę papierów. Dusze tych ludzi będą mogły odpocząć. Grupa wyszła przed posesje, Rin wyjął zeszyt zabrany z laboratorium i zaczął czytać.
-
- Wyjdźmy stąd - Zaproponował Rin. - Nie chcę tu przebywać dłużej.
-
- Tak, to był Jibril, król Feniksów, strasznie uparty i wymagający ptak. - Rin złapał się za głowę - Przepraszam zniszczyłem wam wieczór. - Rin przeprosił.
-
- Nie mogę - Powiedział Rin - Podziałały by na mnie jak trucizna, co do humoru to to wszystko to chyba moja wina. Gdybym może wcześniej coś wyczuł, może był bym w stanie pomóc tym ludziom - W jego wnętrzu Fenix zaśmiał się z jego rozmyślań. - Ha jesteś beznadziejny - Powiedział do niego Jibril, wszyscy to słyszeli.
-
- Jeśli możesz - Powiedział z uśmiechem, spojrzał na ścianę i nagle zrobił się smutny.
-
- Dobra, Vergil, Franklin teraz - Rin wyciągnął rękę w stronę potwora i przed nią pojawił się magiczny krąg - Wyrok - Naokoło Behemota wytworzyło się 10 kul czerwonej materii które poleciały prosto w Behemota niszcząc jego ciało. - Ehhh - Rin opadł na ziemie, wyjął bandaż z kieszeni i zaczął owijać sobie rany.
-
- Potem - odkrzyknął Rin zacisnął pięści i zebrał demoniczną aurę i wytworzył z niej wielką lodową igłę którą rzucił prosto w potwora, przebił mu rękę ale reszta pocisku roztrzaskała się.
-
- Ludzie - Behemot zamachnął się pięściami, Rin w ostatnim momencie utworzył magiczną barierę z ognia. - Ehhh nie potrzebnie tu przychodziliście - Rin czuł jednak spokój gdy poczuł że ma za sobą swoje sługi - Ehh no dobrze, Lorance pamiętaj o tym uczuciu gdy używałaś swojego boskiego daru bo razem z Jonathan'em spróbujecie ograniczyć jego ruchy, Vergil i Franklin pomożecie mi go dobić gdy go zablokują. Ruszajmy - Rin wydał rozkaz.
-
- Ehhh - Kuro zniknął i pojawił się obok swojego pana - Niestety ale nie udało mi się ich powstrzymać. - Nie dobrze - Behemot ciągle atakował uderzając w ziemie, Rin uskakiwał przed ciosami. (( Pamiętajcie o tych wszystkich ciałach po drodze ))
-
Kuro zauważył Jonathan'a. - Lepiej stąd wyjdźcie - Ostrzegł ich Kuro - Rin wolał by walczyć sam.
-
Rin podniósł się, nagle wyczuł aurę Lorance i Jonathan'a. Poczuł lęk że ich psychika się załamie po zobaczeniu tego. - Kuro idź i ich wyprowadź - Chowaniec Rin'a pojawił się obok swojego pana w ludzkiej postaci. Kiwnął głową i pobiegł w stronę wyjścia, zaczął wbiegać schodami tymczasem Rin rzucił się z pięściami na bezpańskiego demona, uderzył go w ramie i pierś tak aby uniemożliwić kontratak i zmiażdżyć płuco by potworowi trudniej się oddychało. Odskoczył ale nie zdąrzył i druga łapa potwora uderzyła Rin'a.
-
Rin wszedł do ostatniego pokoju, był tam. Wielki demon typu behemot, demon który porzucił swojego pana lub go zabił dla własnych korzyści i jego ciało zostało opętane. Zauważył że z jego pyska ścieka krew i wystaje jeszcze ręka chłopca. Rin spojrzał po potworze. - W imieniu rodziny Bael i wielkiego Króla skazuje cię na śmierć - Rin powiedział to i uruchomił swój boski dar który rozświetlił pomieszczenie, na ścianach było pełno pentagramów namalowanych krwią, w ziemie były też wbite włócznie na których były głowy ludzi. - Przepadnij - Rin posłał sporą ilość ognia w stronę potwora który przebił się przez ogień i uderzył pięścią Rin'a który uderzył w ścianę uprzednio zawadzając o wygiętą blachę. Rin plunął krwią na ziemie - A więc byłeś wieżą, ehhh - Rin wiedział że będzie to trudna walka.
-
(( Pamiętajcie też że w rodzinie wszyscy czują innych emocje jeśli są one silne, tak jak w przypadku tego kiedy postać Lucyphera i Szeregowej się pokłóciły a Rin zareagował, to przez pionki które miał Rin, były one specjalne ale tylko Rin wie kto akurat takie emocje odczuwa)) Rin przeszedł przez ogromne drzwi, nagle zauważył wielki krzyż i przybitą do niego małą dziewczynkę. Wokoło było pełno ciał naukowców, Rin podleciał na swoich skrzydłach i zdjął małą z krzyża. Był szczerze przerażony tym odkryciem. Położył dziewczynkę na ziemi. - Spoczywaj w pokoju - Powiedział cicho i przeszedł przez kolejne drzwi. Będę musiał spalić to miejsce - pomyślał Rin. Nagle przed pojawiło się widmo, poltergeist. Był dość silny, złapał Rin'a za gardło i zaczął dusić. Rin odepchnął go swoją demoniczną aurą i zaczął kaszleć, widmo zniknęło.
-
(( Nope, nie kręcą mnie takie gry xD )) Rin spojrzał za siebie. Nic tam nie było, nagle usłyszał - Pomocy - Ze sterty ciał usłyszał słaby odgłos małego dziecka. Podszedł i wyjął je z masy ciał. Podał mu łzę. - Co się tutaj stało ? - Zapytał Rin. - Oni.... oni - Dziecko było przerażone nie mogło mówić. - Torturowali nas.... chcieli stworzyć diabła i w końcu to... - Nagle dziecko się wyrwało Rin'owi i uciekło, Rin usłyszał nagle dźwięk pożeranego mięsa i wybiegł na korytarz. Było tam pełno krwi i z dziecka została noga a po potworze nie było już śladu . Cholera - pomyślał Rin. Postanowił wejść do kolejnego pomieszczenia. Znalazł tam klatki, zapewne były wykorzystywane na ludzi którzy byli tu używani w ramach badań. Rina przebiegła gęsia skórka. Wyszedł i ruszył dalej.
-
https://www.youtube.com/watch?v=wiUmGy3ZzbI <<< Jeśli czytacie to włączcie sobie to ^^, nadaje klimatu. Rin schodził ciągle po schodach, to już 8 piętro pod ziemią, co tu się znajdowało - pomyślał Rin. W końcu schody się skończył i Rin stał przed drzwiami, ostrożnie je uchylił i wyjrzał. Był tam korytarz i pełno drzwi. Rin przeszedł i wszedł do pierwszego pokoju. Było tam laboratorium, na ziemi leżały ciała, Rin złapał się za usta żeby nie puścić pawia. Co za smród - pomyślał, podszedł do stołu i zauważył zeszyt z notatkami. Zaczął czytać: - " Eksperymenty na ludziach kończą się niepowodzeniem, musimy zwiększyć dawkę żeby eksperymenty zadziałały" - Pierwszy wpis był dość rażący, Rin postanowił zabrać zeszyt i dostarczyć go głowie rodziny. Nagle coś spadło za nim.
-
Robiło się późno, była godzina 19:30 i słońce zaczęło zachodzić. Rin spojrzał na telefon, nie będę ich wzywał - pomyślał i wyszedł. Ruszył do opuszczonej posiadłości zaraz za miastem gdzie wykryto samotnego demona. Było już za późno by mu pomóc więc została tylko eliminacja. Rin samotnie wszedł do posiadłości która wyglądała jak z horroru. Brudne ściany w niektórych miejscach zalanych krwią. Wszędzie leżało pęknięte szkło i papier. Rin usłyszał jak coś zaszeleściło więc podszedł sprawdzić. Otworzył drzwi i ujrzał klatkę schodową prowadzącą w dół. - Cholera - Rin powoli zaczął schodzić w dół.
-
- Witajcie, lepiej wracajcie do swoich właścicieli, zapewne się martwią - Kuro zamienił się w kota i pobiegł w stronę starego budynku szkoły. Rin siedział już przy biurku gdy Kuro wskoczył na okno. Podszedł do niego i otarł się o rękę. Rin zwrócił na niego uwagę. - Hej, jak tam - Kuro miauknął i położył się na słońcu.