
Thoron95
Brony-
Zawartość
140 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Thoron95
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 3 z 7
-
Czyń pan swe czary
-
(Infortunia) Podchodzę do wejścia i zaglądam do środka. Od razu rzucają mi się w oczy malowidła oraz zaskakujący widok w centrum wierzy. Wszystko to było naprawdę piękne, ale i groźne zarazem. Skoro nie było możliwości, aby to wszystko się zachowało w takim stanie, to mogło oznaczać, że ktoś tego doglądał. A raczej nie chciałam poznawać tej osoby. Chcąc odrzucić złe myśli skierowałam wzrok w stronę Nighta, który strasznie wysunął się naprzód. - Night, nie śpiesz się tak. To, że jest tu ładnie, nie znaczy, że od razu bezpiecznie. A wolałabym nie musieć składać Cię już pierwszego dnia naszej podróży.
-
Tylko nie przesadzajcie. Mimo wszystko chciałbym się dostać D:
-
Powiedziałbym, że wakacje na Księżycu to czysta przyjemność w porównaniu z tym, co Ci Cava zrobi
-
(Infortunia) - Łatwiej się ich nie bać, kiedy jest się poza stajnią. I nie widzę powodu, aby stosunek do Twoich rodziców miał wpływać na nasze relacje - rzuciłam miło, rozglądając się. - Poza tym aktualnie mam coś czego należy bardziej się bać, niż Twoja rodzina. To miejsce naprawdę mnie przeraża, nie powinno tak dobrze wyglądać.
-
(Infortunia) - Dzięki. Nawet nie wiesz jak źle bym się czuła, gdybym wpędziła go w kłopoty - powiedziałam z widocznie niemałą ulgą. Ostatnim czego było mi potrzeba, to sprowadzić na kogoś nieszczęście za to, że po prostu chciał się odwdzięczyć. - No... ale teraz to już raczej nie masz szans na wystraszenie mnie swą rangą. Więc jeśli chcesz, to możemy wejść na poziom relacji, który zaproponowałeś jako pierwszy - zachichotałam przyjaźnie.
-
(Infortunia) - Nie wiem, czemu miałabym uciekać. To, że masz wpływowych rodziców, nie oznacza, że jesteś osobą, którą od razu trzeba unikać. I dwa dni temu... owszem, byłam tam. Na praktyce lekarskiej leczyłam syna właściciela stołówki, za co dał mi zniżkę na obiad, z której akurat wtedy zamierzałam skorzystać - powiedziałam miło, zapominając początkowo, że mówię do kucyka, który mógł wpędzić wymienioną przeze mnie osobę w niemałe kłopoty. - Emm... tylko nie mów o tym rodzicom. Pan Green Cream nie ma uprawnień do dawania zniżek, a nie miał za bardzo jak mi inaczej podziękować.
-
(Infortunia) - Jeśli Twoja matka jest Nadzorczynią to nie dziwię się, że coś o tym wspomniała. Swego czasu kapłani się dwoili i troili aby się tego pozbyć. Ale się im nie udało. Ale nie narzekam, przyzwyczaiłam się do tego. No i pomogło mi to dostać się do grupy. "Po co trzymać źródło pecha przy sobie, skoro można rzucić je na wrogów". I tak, to moje słowa, skierowane do kapłanów, aby mnie puścili. Jak widać zadziałały - zachichotałam, po czym rzuciłam przyjaźnie. - Nie martw się, ja nie będę bała się z Tobą rozmawiać. I nie tylko z powodu mojej przypadłości - dodałam żartobliwie.
-
(Infortunia) Usłyszawszy głos Night'a, nieco się uspokoiłam. Rozmowa jest dobrym sposobem na odgonienie złych myśli i skoro nadarzała się do niej okazja, to zamierzałam z niej skorzystać. - Oczywiście, że mogę. Najprościej byłoby powiedzieć, że jestem chodzącym amuletem nieszczęścia - powiedziałam po części żartem a po części całkowicie poważnie. Była to prawda, ujęta w lekkich słowach. - A nieco dokładniej, to zwyczajnie mam pecha. Ciągle coś przy mnie spada, coś upuszczam, albo jakaś maszyna przestaje działać bez żadnego konkretnego powodu. Zdarza się, że z tych wypadków są rany, choć na razie nigdy nie były one naprawdę groźne. No i ten pech jest w pewnym sensie zaraźliwy - rzuciłam lekko, jednak zorientowawszy się, że mogło to zabrzmieć dość przerażająco, szybko dodałam miłym tonem. - Spokojnie, nie masz czego się bać. Jeszcze nigdy nie dotknął on nikogo, kto był w stosunku do mnie przyjaźnie nastawiony. Ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kucyki i podmieńce które mi dokuczały, nagle miały bardzo pechowe dni. - zachichotałam wesoło, a mój pyszczek odwiedził niewielki uśmiech mściwej satysfakcji. - Czyli tak długo jak jesteśmy w jednej drużynie, jedyne czego musisz się bać z mojej strony, to przypadkowy wystrzał upuszczonej broni.
-
(Infortunia) - Zgoda, nie marnujmy więcej czasu. Będę tuż za Tobą - powiedziałam spokojnie, po czym ruszyłam tuż za Nightem. Trzymałam się blisko niego, aby w razie jakiegoś zagrożenia nie znaleźć się daleko od niego. Wciąż jednak byłam nieco zaniepokojona. To miejsce wydawało się bardzo podejrzane i starałam się psychicznie przygotować na najgorsze.
-
Ale może niech nie będzie ze stajni, bo szczerze takie ciągłe otwieranie stajni i wysyłanie pojedynczych kucyków brzmi co najmniej nielogicznie.
-
(Infortunia) - Ta opcja wydaje się dosyć sensowna - powiedziałam spokojnie, z kopytem na podbródku, zdradzającym, że analizowałam wszystkie za i przeciw. Chociaż te rozmyślania nie miały większego sensu, bo druga grupa od razu wyruszyła i na jakiekolwiek "ale" było już za późno. Nie zrażając się tym, powoli i spokojnie wyjęłam swój rewolwer, aby nie doprowadzić do tragedii i spojrzałam na stan amunicji. Był on w pełni załadowany i gotowy na najgorsze. Choć i tak miałam cichą nadzieję, że nie będę musiała go użyć. - Dobra, chodźmy, zanim tamci obskoczą wszystkie miejsca. Tylko ostrzegam, że nigdy nie strzelałam oraz, że przytrafiają mi się różne, dziwne wypadki. Więc jak coś nas zaatakuje, to może być... dziwnie.
-
(Infortunia) Cała droga do miasta, mimo moich oczekiwań minęła w ciszy. Chyba wszyscy byli skupieni na tym, aby nic na nas nie wyskoczyło. Ale przynajmniej udało nam się dotrzeć na miejsce bezpiecznie. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy i o której chyba połowa z nas wspomniała, był zaskakująco dobry stan budynków. - Albo to miejsce miało bardzo dużo szczęścia, albo ktoś włożył dużo pracy, aby te budynki odbudować - wyrzuciłam z siebie mimowolnie. Przez cały czas uważnie rozglądałam się we wszystkich kierunkach, bojąc się nieco, że w którymś z okien ujrzę osobę odpowiedzialną za odbudowę tego miejsca. Moim uszom nie umknęły słowa Abyss'a, odnośnie przeszukania budynków. - Może zanim zaczniemy się rozdzielać, to wyznaczmy grupy tak, aby obydwie były bezpieczne. A nie, że jedna jest w stanie zniszczyć wszystko, a drugą zabije byle dureń z bronią.
-
(Infortunia) Widząc, jak moi towarzysze ruszają w wyznaczonym kierunku, sama zaczęłam iść. Starałam trzymać się w środku tej grupy, aby w razie ataku nie znaleźć się na pierwszej linii ognia. Broń trzymałam schowaną i szczerze starałam się o niej nie myśleć, tak dla bezpieczeństwa. W końcu przy moim szczęściu próba jej panicznego dobycia skończyłaby się ciężkimi ranami po naszej stronie. Na razie nie paliłam się do wcinania się w rozmowę, wolałam słuchać, co inni mają do powiedzenia.
-
(Infortunia) Hmm...? - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, zanim zaczęłam szalenie przeszukiwać moje torby. Stimpacki, Med-X, amunicja, jedzenie, woda. Faktycznie brakowało tu jakichkolwiek środków przeciwko radiacji, co sprawiło, że moje kopyto odruchowo, z głośnym dźwiękiem uderzyło w moja twarz. - Jak mogłam zapomnieć o czymś tak podstawowym jak Rad-X...? A może go spakowałam i mi wypadł? Ech... nie ma sensu nad tym rozmyślać. W każdym razie dzięki - to ostatnie starałam się powiedzieć miło, choć nie było to łatwe. Wzięłam swoją część i spakowałam do torby z wodą i amunicją. Następnie powoli wstałam i otrzepałam się z kurzu. - To co, idziemy w stronę tamtego miasta? To kawałek stąd, więc będziemy mieli trochę czasu na ewentualne rozmowy.
-
(Infortunia) Razem z resztą towarzyszy przebiliśmy się przez oporne drzwi i wylądowaliśmy na nich. Usłyszałam, jak Night mówi coś o ciekawym punkcie i spojrzałam we wskazanym przez niego kierunku. I rzeczywiście, było tam jakieś miasto. Pytanie, czy było ono bezpieczne. Na rozmyślania nie miałam jednak czasu, bo nagle za nami pojawił się kolejny kucyk, który z rozpędu potknął się i wyrżnął porządnie w drzwi na których leżeliśmy. - Wierzyć mi się nie chcę, że odważyli się otworzyć wrota drugi raz - powiedziałam z niedowierzaniem w głosie. Przez chwilę bałam się, że kapłani wszystko słyszeli. Ale po chwili się uspokoiłam. - Cóż to za ważna rzecz, o której zapomnieliśmy?
-
(Infortunia) Słysząc słowa Night'a oraz widząc, jak Flare do niego idzie, sama postanowiłam pójść i sprawdzić jak to wygląda. Powoli wspięłam się na górę, dwa czy trzy razy ślizgając się i o mało nie kończąc jako spadająca, kucykowa kulka. Na szczęście jakimś cudem udało mi się wejść na górę w jednym kawałku. - Może od razu spróbujmy wszyscy, aby część nie musiała siniaczyć sobie barków bez sensu - powiedziałam spokojnie, przyglądając się nieskutecznym próbom ogiera. Od razu zwróciłam uwagę na broń, którą miał przy sobie. Nie wyglądała na najlżejszą. - A jak i to nie zadziała, to Night zawsze może użyczyć swojej broni w roli taranów - dodałam żartobliwie.
-
Nope. Ja mam 3 sztuki Med-X. To nie jest na promieniowanie, tylko na ból
-
No właśnie uwierz, że z grających nikt Dokładnie przejrzałem ekwipunki i nikt nie wspomniał o czymkolwiek przeciwko promieniowaniu.
-
A jak już będziecie dołączać, to niech ktoś weźmie ze sobą PipBuck'a albo licznik Geigera i trochę Rad-X i RadAway, bo właśnie zdałem sobie sprawę, że absolutnie NIKT tego nie wziął i jak trafimy na jakieś napromieniowane pole, to pomijając brak jakiejkolwiek ochrony, nawet nie zauważymy, kiedy zaczniemy świecić w ciemnościach.
-
(Infortunia) - Zwę się Infortunia. Zabawne, jak rodzice potrafią dobrze trafić z imieniem - powiedziałam nieco rozbawiona do granatowego ogiera. - I mnie również pociesza możliwość zwiedzenia nowych miejsc. Zawsze to jakieś urozmaicenie i zerwanie z monotonią Stajni. No i w końcu będę mogła dać sobie spokój z modlitwami. Jakoś nigdy mnie to nie bawiło - dodałam już z nieco mniejszym entuzjazmem, po czym zwróciłam się do zielonej klaczy. - Spokojnie, ten raj, o ile istnieje, to nam nie ucieknie. A już na pewno nie przez dwu, może trzy minutową rozmowę zapoznawczą. A chyba lepiej wiedzieć, z kim się przebywa, szczególnie, że raczej szybko tej podróży nie ukończymy.
-
(Infortunia) Nie byłam zbyt zachwycona kiedy dowiedziałam się o dodatkowej modlitwie tuż przed wyjściem. Nigdy mnie to szczególnie nie ciągnęło i w zupełności wystarczała mi standardowa dawka religijnych zabaw. I skoro humor psuła mi sama modlitwa, to chyba nie trzeba mówić, jak byłam zirytowana, kiedy kapłance zachciało się jeszcze nas malować. No, ale przynajmniej mój pech nieco jej to utrudnił, choć zmusiło mnie to do walki z samą sobą i stłumienia śmiechu. Na szczęście lata praktyk w kościele nie poszły na marne. Jednak w końcu to wszystko się skończyło a ja w towarzystwie trzech innych kucyków byłam na zewnątrz. Wielkie, metalowe wrota oddzielały przeszłość od przyszłości, którą w końcu mogłam kształtować jak tylko zapragnę. Przyjrzałam się w końcu dokładnie towarzyszom. Wcześniej nie miałam jak tego zrobić, bo czujne spojrzenia kapłanów od razu wychwyciłyby mój brak uwagi i w najgorszym wypadku mogły mnie zatrzymać w stajni. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, to rasa. Dosłownie WSZYSCY byliśmy jednorożcami, nawet jednego pegaza, kucyka ziemnego, ani nawet podmieńca. Cóż, może i nie jestem osobą religijną, ale nawet mi nie wydawało się to zwykłym przypadkiem. Dwójka z towarzyszy zaczęła rozmowę. Szczerze powiedziawszy nie znałam żadnego z nich i nie wiedziałam, czy między nimi są już jakiekolwiek relacje. Skoro mieliśmy razem podróżować, to dobrze byłoby ich choć trochę poznać. Ale na to mam czas, no i można to robić poprzez zwykłą rozmowę, a skoro już takową zaczęli, to czemu by się nie włączyć? - Nie wiem, czemu akurat ta kwestia naszego wyjścia Cię uszczęśliwia. Akurat rodzina i przyjaciele to jedne z niewielu rzeczy, za którymi będę tęsknić.
-
Dobra, skoro tak nalegaliście, to już dodałem co nie co do tego szczęścia. I o ironio, teraz mam go najwięcej xD Chociaż przez Fatum i tak będę miał więcej bardziej nieprzyjemnych niespodzianek od ludu z 2 punktami, ale ój, ważne, że liczby się zgadzają a ja wciąż mogę być chodzącym amuletem nieszczęścia(przy okazji bardziej ukierunkowanego w przeciwnika niż we mnie)
-
Ciiicho. Po to mam 4 punkty wytrzymałości, aby nieco pożyć z wszechogarniającym pechem Poza tym niech te statystyki odwzorowują realny stan postaci Nooo... chyba, że wojna trwająca we mnie od dwóch godzin(sam się zastanawiałem nad tym szczęściem, czy nie dać na bezpieczniejsze 2) skończy się ostatecznym wyborem Bezpieczeństwo>YOLO&fun
-
Dobra, po nieco zbyt długim czasie w stosunku do długości karty jest ona gotowa. Pasmo nieszczęść czas zacząć. Link do karty: https://docs.google.com/document/d/1LbUcsIjo69vCXjbFDoj9h8YcyakTDMnUd-gVfm9A4bY/edit?usp=sharing
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 3 z 7