-
Zawartość
234 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Coolgat3
-
[xD Ok nie kłóćmy się. Udajmy, że post Lucyphera został wstawiony po twoim poście ^.^] Ethan powoli podniósł się z plaży i rozejrzał dookoła Wyspa była mocno zalesiona, drzewa były wysokie, wyglądały na palmy. Jeżeli jest to taka tropikalna wyspa to na pewno gdzieś na niej znajduje się źródło wody. Ethan spojrzał na Woody'ego po tym jak usiadł na piasku. - Ej... Ja cię chyba widziałem w naszym samolocie... - powiedział
-
Ethan wkońcu dotarł do drugiego pontonu, ale pierwsze co zrobił to wywalił się na piach, przewalając się na plecy i leżąc chwilę, dysząc ze zmęczenia. -Wreszcie ląd... - Powiedział sam do siebie
-
Ethan zaczyna biec w stronę innego Rozbitka, zostawiając swoich w tyle.
-
Noc pochłonęła Pacyfik, blask księżyca odbijał się w wodzie. *** [Pomijam noc, bo chyba nikt nie chce odgrywać chrapania xD] Ethan powoli otwiera oczy i siada na pontonie. Widząć, że reszta rozbitków jeszcze śpi a ponton wygląda, jakby uszło z niego powietrze Ethan rozgląda się dookoła i nie wierzy swoim oczom. Mężczyzna szybko wstaje z sflaczałego pontonu i wywala się na kolana na płyciźnie. Ethan podnosi się, nie zważając na głód i pragnienie i powoli zaczyna iść w stronę plaży wielkiej wyspy. Ale co to? Na plaży jest coś jeszcze... To wygląda jak drugi, taki sam ponton, tyle, że sprawny. Ethan pociera oczy i przygląda się obiektowi jeszcze bardziej. Coś się tam rusza... To wygląda jak człowiek. [Chodzi o ciebie Mephisto ] -Ej! Wstawajcie! - Ethan krzyknął do swoich towarzyszy i zaczął iść w stronę sylwetki. Z każdym krokiem Ethan stawał się coraz pewniejszy, że to człowiek. [Aj, sorki Lucypher, nie zauważyłem twojego posta]
-
-Ethan... Ethan Carson... Jestem z Los Angeles... Zajmuje się... Eh... Wolę nie mówić... - Powiedział cicho - Myślę... Że powinniśmy iść spać... Jutro będziemy płynąć dalej... - Ethan położył się, nie była to wygodna pozycja, ale tylko tyle mógł.
-
-Oh... Okej... - Ethan rozejrzał się po horyzoncie, ale było za ciemno, żeby cokolwiek zauważył - Stawiam... Że jest jakoś godzina 21... - Stwierdził - Ale mam sucho w gardle...
-
-Dzięki... - Ethan usiadł z boku i rozprostował ramię. - To uhmmm... Skąd jesteś? Czym się zajmujesz? - Zapytał Nicka
-
-Ej zmienisz mnie?... - Spojrzał na Nicka, po tym, jak przestał wiosłować. Na horyzoncie nie było widać nic, a fale uspokoiły się całkowicie. Woda była płaska dosłownie jak lustro.
-
-Boże... Co ci odwala? - Ethan odsunął się lekko, ale wciąż wiosłował.
-
-Cóż... Skąd wiesz, co znajdziemy na wyspie na którą przypłyniemy? - Spojrzał na Nicka Ethan - A z resztą... Możemy tym upolować jakiś obiad... - Zaśmiał się Ethan
-
-To - Ethan wskazał na harpun, który trzymał Jonathan - A co do rozbicia się na lądzie... Myślę, że byłoby z nami o wiele gorzej... - Powiedział Ethan
-
Ethan także siedział cicho. Jedyny dźwięk wypełniający powietrze to spokojny szum fal. Słońce powoli zachodziło. -Kurde... Nie wiem, co my teraz zrobimy... Zaraz będzie ciemno... Mamy spać na otwartym możu?
-
-Oh... Przykro mi... Cóż... Jestem pewny, że jeszcze ci się powiedzie... Przynajmniej... Jeżeli uda nam się wydostać z tego zadupia... - Żartobliwie powiedział Ethan, wciąż wiosłując
-
-Ja... Cóż... Lubię pływać, dlatego mam pojemne płuca, dużo pływałem i dużo nurkowałem... Lubię wodę... Cóż, nie w takich momentach oczywiście. A masz jakąś pracę? Albo jakąś rodzinę? - Zapytał Ethan
-
Ethan wiosłował w ciszy przez dłuższą chwilę. -To uhmmm... Może się lepiej poznamy, jeżeli mamy spędzić dużo czasu razem? Powiedz mi na przykład... Co lubisz robić?
-
- Kurde... Głód się do mnie dobija... - Ethan przestaje wiosłować i sięga do torby po wcześniej włożone tam miętusy, wyciąga dwa, jednego z nich wkłada sobie do ust a drugiego podaje Jonathanowi, jednocześnie kładąc pudełko z powrotem do torby, po czym kontynuuje wiosłowanie
-
Ethan wdrapał się na ponton. -Trzymaj - Podał Jonathanowi Harpun - Ja powiosłuję - rzekł, i zaczął wiosłować. Ethan w ogóle nie zwracał uwagi ani na Emily, ani na Nicka, prawdopodobnie tak samo jak Jonathan. Dla tych dwóch przetrwańców Nick i Emily nie istnieli... Dopóki się nie odzywali, co stawało się rzadko. Ethan wiosłował w tym samym kierunku, co wcześniej, omijając wrak statku. - Dobrze idzie... Założę się, że niedługo trafimy na ląd.
-
-Ok... To prowadź z powrotem do pontonu - Powiedział Ethan, idąc za Jonathanem
-
- Chyba powinniśmy wracać, co? - Zapytał Ethan
-
-Hmm... - Ethan zamyślił się i otworzył skrzynię. To co było w środku nie było wyraźne, było pochłonięte przez cień, mężczyzna włożył do skrzyni obie ręce -Cholera... Ile to waży... - Ethan wyciągnął ze skrzyni broń na harpuny - HAH! - Zaśmiał się do siebie. - Widzisz to?! - Ethan nie mógł uwieżyć w to, co właśnie znalazł.
-
Graubym Co byś zrobił gdyby twój kolega chciałby cię zabić?
-
-Myślisz, że podoła starej, zardzewiałej kłódce?- Zapytał Ethan
-
Ethan siedzi na ziemi, wpatrując się w Jonathana - I co? Fajne takie żarty. Nie? - Uśmiechnął się sarkastycznie. -Patrz co znalazłem - Ethan wskazał na metalową skrzynię, zamkniętą starą kłódką.
-
Z wraku statku można usłyszeć krzyk
-
Po kilku minutach Ethana wciąż nie było