-
Zawartość
2358 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez wiej007
-
-Mam dla ciebie wieści wasza wysokość-powiedziałem podchodząc trochę bliżej- Wśród twoich sojuszników jest zdrajca
-
Zdawało się to być dziwne. Tylko jeden strażnik na cały zamek? Coś tu nie grało. Wziołem parę głębokich oddechów po czym otworzyłem drzwi sali tronowej
-
Pochyliłem się nad strażnikiem -Mówiłem, nie mam czasu na zabawę ze strażnikiem. Ciesz się że po tym spotkaniu nie skończyłeś jak jeż. Nie bój się, działanie paraliżu ustąpi... za jakąś godzinę. Żegnam Wszedłęm do zamku
-
-Nie ma to jak upór kretyna-powiedziałem po czym szybko wyjąłem spod płaszcza kuszę i strzeliłem mu w nogę specjalnym pociskiem paraliżującym o szybkim działaniu
-
-To samo chciałem powiedzieć tobie. Nie mam czasu na zabawę z jakimś strażnikiem tylko dlatego że mam wieści dla księżniczek.
-
-O miło mi poznać. Coś ci się stało z twarzą księżniczko Luno czy sprawdzasz nowe zaklęcie brzydoty?- powiedziałem sarkastycznie. Nic mnie tak nie wkurzało jak zarozumiałość innych kucyków. I tak byłem już podenerwowany.
-
-Mam pewne wieści dla księżniczek. Nie mogę ci powiedzieć więcej niż tylko tyle że wśród sojuszników kryje się zdrajca.
-
Patrząc na zrujnowany dom, jedyne co zrobiłem to zacisnąłem zęby ze wściekłości -Postaram się o to byś zginął śmiercią najbardziej bolesną Veritasie albo umrę próbując- powiedziałem cicho sam do siebie Poszedłem w stronę zamku królewskiego. Jeśli ktoś mógł coś wiedzieć o Veritasie to tylko księżniczki
-
Nagle poczułem się jakby wielki młot miażdżył mi czaszkę. Wszystko w co wierzyłem. Wszystko co robiłem... było tylko jednym wielkim kłamstwem -A więc to tak? Jesteś kolejnym uzurpatorem który chce rządzić wszystkim i wszystkimi? Nie wierzę że przysiągłem ci służbę. Zawsze byłem ci lojalny... aż do teraz. Przysięgam ci Veritasie. Pomaszczę Somadę którą zabiłeś. Pomszczę Somadę która była moją miłością a ja byłem jej. Nie wiem czy cie znajdę ale wiedz jedno. Jeśli się spotkamy to nie poddam się bez walki. Dopóki w moich żyłach płynie krew, dopóki w moich płucach jest powietrze, dopóki będę miał siły by walczyć nie poddam się. SŁYSZYSZ MNIE!? BĘDĘ WALCZYŁ Z TOBĄ DO MOJEJ OSTATNIEJ KROPLI KRWI! Podrzuciłem kulę i wycelowałem w nią kuszą- Precz z Veritasem, precz z łowcami.-po tych słowach wystrzeliłem w kulę bełt. Kula rozprysła się na wiele kawałków. Straciłem ochotę na jedzenie, na picie. Jedyne czego teraz chciałem to zemsta. Nie wiedziałem co powie Applejack lub Applebloom ale nie miałem teraz czasu zostać. Poszłem na główny szlak. Udałem się w stronę Canterlotu.
-
-Jasne- powiedziałem wchodząc w końcu do centrum łączności.
-
-Teraz rozumiem... swoich uczniów traktujesz jak psy które wypuszczasz z klatki. Powiedz mi jedno. Dlaczego? Dlaczego ukrywasz przed mani prawdę? Dlaczego nie chciałeś nam powiedzieć nic o tym kim jest twój brat ani dlaczego są takie zasady? Możesz robić co chcesz ale ja pragnę tylko jednego: Prawdy od ciebie. Zapomniałeś co znaczy twoje imię? VERITAS! PRAWDA! Pokaż mi prawdę którą ukrywasz a wiedz że to uspokoi mój umysł i za to sam odbiorę sobie życie na twój rozkaz. To największa lojalność jaką mogę ci udowodnić.
-
Kiedy usłyszałem o śmierci Somady ogień pojawił się w moich oczach. -NIE ZDRADZIŁEM ŁOWCÓW! TO TY NAS OPUŚCIŁEŚ! GDZIE BYŁEŚ KIEDY HAMMER MÓWIŁ ŻE PRAGNIE OPUŚCIĆ ŁOWCÓW? GDZIE BYŁEŚ KIEDY WYCHODZIŁEM Z KRYJÓWKI WIEDZĄC ŻE SPODKA MNIE ZA TO KARA LECZ POZOSTAŁEM CI LOJALNY? GDZIE BYŁEŚ KIEDY PEŁEN SMUTKU I ZAŁAMANIA PRÓBOWAŁEM SIĘ Z TOBĄ SKOMUNIKOWAĆ? JA NIGDY CIE NIE ZDRADZIŁEM ODDAŁEM CI CAŁE MOJE ŻYCIE A TY NAWET NIE POKAZAŁEŚ OZNAKI WDZIĘCZNOŚCI! NIGDY NIE POSZEDŁEŚ DO TYCH KTÓRZY CI SŁUŻĄ! NIGDY NIE POWIEDZIAŁEŚ NAM PROSTO W TWARZ JAK BARDZO JESTEŚ DUMNY ZE SWOICH UCZNIÓW!!! NAWET NIE POWIEDZIAŁEŚ DLACZEGO MAMY CIĄGLE BYĆ W KRYJÓWCE! NIGDY CIE NIE ZDRADZIŁEM VERITASIE! GDYBYM ZDRADZIŁ ŁOWCÓW ZABRANIE KULI BYŁOBY OSTATNIĄ RZECZĄ O JAKIEJ BYM POMYŚLAŁ! ALE WZIĄŁEM JĄ! WZIĄŁEM BO WIEDZIAŁEM ŻE JESTEM TWOIM SŁUGĄ! WZIĄŁEM JĄ BO WIEDZIAŁEM ŻE SŁUŻBA JAKO ŁOWCA TO SŁUŻBA NA WIEKI!!!- wszystkie te słowa wykrzyczałem pełny gniewu i rozczarowania. Jednak nadal bolało mnie serce że Somada nie żyje
-
-Powiem tylko tyle że szukam rozwiązania na moją "przypadłość". Uwierzcie mi ta przypadłość jest naprawdę męcząca. Poza tym jak nie pakuje się w kłopoty to zwiedzam bardzo ciekawe miejsca. A do walki i skradania jestem przyzwyczajony ze względu że wychowałem się w bardzo niebezpiecznym miejscu.
-
-Hę? Dopiero teraz chce się ze mną porozumieć?- powiedziałem sam do siebie i odeszłem trochę dalej by mieć pewność że nikt nie usłyszy jak kula będzie gadać. Kiedy miałem pewność że nikt nie będzie mnie słyszał aktywowałem kulę
-
Witaj Rarity. Tutaj Shadow. Mam do ciebie parę pytań. 1. Co byś zrobiła gdybyś straciła swoją młodszą siostrę na zawsze? Wiem co na pewno ja bym zrobił... 2. Jaki utwór twoim zdaniem mówi o tobie? Np. mówi o mnie 3. Jakie 2 żywioły twoim zdaniem są najbardziej niebezpieczne? 4. Czy sądzisz że powinienem być ścigany? Luna chce mnie uwięzić za mój talent którym niestety jest czarna magia. Głównie nekromancja. Ale nie korzystam z niej do złych celów
-
-Brzmi smacznie. Z tego co widzę to chyba jeszcze je robisz więc jeśli pozwolisz pójdę się przewietrzyć- powiedziałem z uprzejmością, po chwili wyszedłem z domu by pooddychać świeżym powietrzem
-
-Zapamiętam to. Co właściwie gotujesz?
-
-To bardzo miłe z twojej strony lecz nie wiem czy zostanę na długo. Widzisz muszę udać się do Caterlotu by spotkać się z bliską mi osobą.- mówiąc to przypomniało mi się że Somada opowiadała mi kiedyś że ma rodzinę w Canterlocie lecz wtedy była biedna i dlatego została złodziejką. Pamiętam jak mieliśmy raz zadanie łowców w stolicy ta widziała że jej rodzina wyszła z kryzysu i ma teraz dom w górnych częściach Canterotu
-
A powiedzcie mi obie kto takiej nie miał xD
-
Nightmare chyba nie lubi światła
-
Święta idą... Luna ponownie zagląda w sny
-
-Nie ma za co- powiedziałem z lekkim uśmiechem- Z tego co czuję coś tutaj wspaniale pachnie. Przepraszam gdzie moje maniery. Jestem Arrow
-
Przeszedłem przez salon i stanąłem w wejściach do kuchni. Lekko zapukałem w ścianę dając znać o swojej obecności
-
Kiedy wstałem przemyłem twarz następnie nałożyłem na siebie swój ekwipunek. Kiedy byłem już ogarnięty zszdłem na dół
-
Kiedy Applebloom już nie było, podeszłem do łóżka i położyłem na nim swój płaszcz, plecak oraz wszystkie moje bronie miotane. Napiłem się łyka wody z butelki którą miałem i popatrzyłem przez okno. Była to spokojna noc a ja wpatrywałem się w niebo. -Somado... skoro nawet nasz mistrz nie chce odpowiedzieć... odnajdę cię i zaczniemy życie odnowa. Obiecuję Przez pewną chwilę wpatrywałem się tak ale w końcu dopadło mnie zmęczenie. Przeniosłem mój ekwipunek na jedną z szafek a sam położyłem się spać