-
Zawartość
2358 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez wiej007
-
-Pamiętasz co ci mówiłem... moja miłość jest na wieki... mimo że Somada chciała mnie zabić... nadal ją kocham... mimo że to ja ją zabiłem nadaj żywię do niej uczuciem... ta miłość mnie wyniszcza... od środka... niczym trucizna... tak samo wyniszczyła mnie walka... nie mam już sił na walkę. A skoro nie mam sił na walkę jestem bezużyteczny.
-
-Spójrz na mnie. Nie mam oka, skrzydła oraz mam wiele ran... zniszczoną psychikę... nie ma już dla mnie nic. Powinno skrócić się moje cierpienia...
-
-Nie zabił jej na prawdę, to wszystko był podstęp. Użył na nią zaklęcia... A ja głupi schowałem jego róg w jej grobie. Ale teraz mam pewność że nie żyje... zabiłem ją sam... to była moja ostatnia ofiara... ten myśliwy nic już nie upoluje
-
-Jak dla mnie już można ją stracić...-ponownie sie położyłem- Veritas został wskrzeszony i wygląda na to że jest jeszcze potężniejszy. Zawiodłem.... Ten wilk nie ma już sił by kąsać. Jedyne co udało mi się zrobić to... zabić Somade
-
-Witaj siostro. Nie musisz krzyczeć, przecież mówiłem że będzie gotowy rano i jest. Wstałem z łóżka, pościeliłem je nałożyłem na siebie plecak i płaszcz. Było przyzwyczajenie ze względu że nigdzie długo nie siedziałem. Fiolkę schowałem do plecaka po czym wysłedłm z piwnicy
-
-Jak długo byłem nie przytomny?- mimo że wszystko mnie bolało starałem się ustać
-
Postanowiłem spróbować wstać
-
Postanowiłem rozejrzeć się co znajduje się dokładniej wokół mnie
-
-Lepsze było to niż dać spróbować dać uciec Veritasowi... Nie miałem już siły upadłem na ziemie wraz z AJ
-
Zdjąłem swój płaszcz po czym okryłem nią AJ. Po chwili wstałem i ponownie niosącc ją szedłem w kierunku Canterlotu
-
Upadłem z AJ na ziemie czołgałem się jeszcze chwilę ale w końcu wycienczenie wzięło górę. Zamknąłem oczy
-
Starałem się nadal iść. Nie mogłem się poddać... po prostu nie mogłem -Jeszcze nie... jeszcze nie... wystarczy tylko dojść...
-
-Applejack! Choć... damy radę dojść do Canterlotu... Podniosłem AJ i zacząłem z całych swoich sił nieść ją tak jak wcześniej Somadę
-
> Używając sztyletu oderwałem część kory wierzby zrobić z niej małą tabliczkę. Wyryłem na niej napis. "Tu spoczywa Somada Łowczyni na wieki Lecz do końca świata W sercu ślepego pegaza"
-
Położyłem ciało w dole i ułożyłem je oraz wyjąłem sztylety z ciała by było pochowane z godnością. Pocałowałem jej martwe usta po raz ostatni po czym zacząłem ją zakopywać
-
Ch: Wiecie na jakiej bazie powstał Królewski Głos z Canterlotu? Ch: Na bazie FUS RO DAH!!
-
-Tutaj ją zakopie... przy drodze... pod tą wierzbą...- powiedziałem wskazując na ładną samotną wierzbę
-
-Może jestem czasami szalony podczas walki ale by nieść ciało na plecach przez cały Canterlot? Nie... aż taki szalony nie jestem. Mam zamiar pogrzebać ją obok drogi między lasem Everfree a Canterlotem
-
-Zakopie ją... ale sam i w innym miejscu
-
-Musimy powiedzieć o tym co sie stało Celesti
-
Cicho szedłem dalej
-
-To nic nie da... zapewne już się gdzieś teleportował... musimy powiadomić o tym Celestie Podeszłem do ciała Somady, z mojego oka wypłynęła mi jedna łza. Wziąłem jej ciało na grzbiet. Nie chciałem jej tu zostawić
-
Leżąc obok drzewa w końcu wstałem i podeszłem do innych -W zależności od tego jak mamy zamiar żyć taką można nadać nazwę watahy. Widziałem watahy które nazywały się "Łupieżcy", "Koczownicy", "Strażnicy"... nazw jest wiele lepiej nazwać ją tak by ukazywała najlepiej naturę wilków które do niej należą
-
Zacisnąłem zęby -CHOLERA!!! TEN DRAŃ MI UCIEKŁ!!!
-
-Tak... to ona... lecz teraz opuściła ten świat... już na zawsze... teraz czas by to samo stało się z Veritasem Nie miałem zamiaru czekać na AJ, po prostu wparowałem do kolejnego pomieszczenia