Zacząłem zakopywać ciało. Po chwili je zakopałem.
-Chciałem tutaj też pochować Hammera... Ze względu na to co kiedyś powiedział mi Veritas... dawno temu...
-Nie... to inne miejsce. Spokojne i miejsce w którym dobrze można spocząć.
Po chwili znalazłem jakąś duża gałąź po czym położyłem na nią Veritasa. Miałem zamiar udać się do wierzby pod którą pochowałem Somadę
-Masz rację. Lepiej żeby chociaż taki mieli spoczynek.- zacząłem zdejmować żołnierzy z kolców- Jeśli możesz Twilight zrób mały stos drewna na którym będziemy mogli ich spalić
-Czyli dusza Veritasa... i wszystkich których on zabił... jest w tym sztylecie? Niewiarygodne... Sam wpuścił się do tego więzienia jakim jest Pożeracz Dusz...
-Wygląda na to że tylko tyle mogłem dla niego zrobić. Przypomnieć mu co to honor by mógł zginąć honorową śmiercią. Chyba już nie powróci do tego świata skoro zabił się tym sztyletem, prawda? Właściwie, wiesz może jak on działa?
-Veritasz użył jakiegoś czaru który ponoć przeniósł nas do mojego umysłu. Musiałem walczyć ze szkieletami i 6 kamienymi posągami by go dopaść. Kiedy w końcu skrzyżowałem z nim sztylety walka trochę trwała ale znalazłem dobrą okazje i uszkodziłem mu tylne nogi. Był na mojej łasce. Ostatnie co chciał to bym zaopiekował się jego orężem po czym wbił go sobie w brzuch. Ten oręż to ten sztylet
Wyciągnąłem Pożeracza dusz i pokazałem go Celesti
Podeszłem do nich.
-Witaj księżniczko, witaj Twilight. Mam dobre i złe wieści. Dobre są takie że Veritas nie żyje jak i jego gwardziści a zła taka że... tylko ja przeżyłem
Nagle mnie olśniło. Skoro jego sztylet nazywa się "Pożeracz dusz" a on się nim zabił to jego dusza nie mogła chyba już powrócić. Miałem chociaż taką nadzieję. Otrząsnąłem się i udałem się do Canterlotu.