-
Zawartość
2358 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez wiej007
-
Zacząłem zakopywać ciało. Po chwili je zakopałem. -Chciałem tutaj też pochować Hammera... Ze względu na to co kiedyś powiedział mi Veritas... dawno temu...
-
Podeszłem do grobu Somady, po czym zacząłem na prawo od niego kopać dół
-
-Trudno jest zrozumieć to co mówię Twilight. Tylko ja to rozumiem i będę rozumiał
-
-Nie chodziło mi o śmierć, Twilight... czuję że niedługo będzie koniec... mojej wojny... Dalej szedłem w ciszy
-
-Może i masz racje, chociaż czuję że koniec jest blisko... dobrze będzie nie być sam
-
-Jeśli chcesz to możesz mi pomóc, chociaż czuję że powinienem nieść go sam
-
-Nie... to inne miejsce. Spokojne i miejsce w którym dobrze można spocząć. Po chwili znalazłem jakąś duża gałąź po czym położyłem na nią Veritasa. Miałem zamiar udać się do wierzby pod którą pochowałem Somadę
-
-Wiem gdzie go pochowam...- zacząłem szukać jakieś wielkiej gałęzi na której mógłbym go przenieść
-
-Mam nadzieje że zaznają spokoju i oby ich wojna nie ścigała po śmierci.
-
-Tak... chociaż tyle możemy dla nich zrobić
-
Zacząłem zdejmować zbroję ze strażników zaś potem miałem zamiar położyć ich na stos i ułożyć by mogli być spaleni z szacunkiem
-
-Masz rację. Lepiej żeby chociaż taki mieli spoczynek.- zacząłem zdejmować żołnierzy z kolców- Jeśli możesz Twilight zrób mały stos drewna na którym będziemy mogli ich spalić
-
-To co tu się stało to wojna... weźmy ciało Veritasa i opuśćmy to miejsce jeśli przyprawia cię one o dreszcze.
-
-To ruszajmy, czas by w końcu ciało Veritasa otrzymało wieczny spokój
-
-Tam gdzie zginęli... w starych ruinach
-
-Jeśli tak bardzo chcesz, to możesz mi pomóc. Najlepiej już wyruszyć. Przydałoby się też pogrzebać ciała żołnierzy który zginęli.
-
-Czy ja mógłbym pochować Veritasa? Oraz jeśli Hammer też nie jest jeszcze pochowany mógłbym go też pochować?
-
-A wiec zachowam ten sztylet, taka była wola Veritasa... mojego mistrza... ale chciałbym cię o coś prosić Celestio...
-
-Czyli dusza Veritasa... i wszystkich których on zabił... jest w tym sztylecie? Niewiarygodne... Sam wpuścił się do tego więzienia jakim jest Pożeracz Dusz...
-
-Wygląda na to że tylko tyle mogłem dla niego zrobić. Przypomnieć mu co to honor by mógł zginąć honorową śmiercią. Chyba już nie powróci do tego świata skoro zabił się tym sztyletem, prawda? Właściwie, wiesz może jak on działa?
-
-Wiem to. Wygląda na to że chciał żebym to ja był jej właścicielem kiedy on zginie. Co teraz?
-
-Veritasz użył jakiegoś czaru który ponoć przeniósł nas do mojego umysłu. Musiałem walczyć ze szkieletami i 6 kamienymi posągami by go dopaść. Kiedy w końcu skrzyżowałem z nim sztylety walka trochę trwała ale znalazłem dobrą okazje i uszkodziłem mu tylne nogi. Był na mojej łasce. Ostatnie co chciał to bym zaopiekował się jego orężem po czym wbił go sobie w brzuch. Ten oręż to ten sztylet Wyciągnąłem Pożeracza dusz i pokazałem go Celesti
-
Podeszłem do nich. -Witaj księżniczko, witaj Twilight. Mam dobre i złe wieści. Dobre są takie że Veritas nie żyje jak i jego gwardziści a zła taka że... tylko ja przeżyłem
-
Natychmiast udałem się do zamku królewskiego, musiałem donieść te wieści do Celesti
-
Nagle mnie olśniło. Skoro jego sztylet nazywa się "Pożeracz dusz" a on się nim zabił to jego dusza nie mogła chyba już powrócić. Miałem chociaż taką nadzieję. Otrząsnąłem się i udałem się do Canterlotu.