-
Zawartość
2358 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez wiej007
-
-Hmm... Coż na swoją sierść wiedzę jako jasny błękit. Nieważnie. Właściwie... jak nazywała tego kucyka? Podała jego imię?
-
-Eeee..... jest pewien problem. Ja jestem niebieski- nagle moja mina stała się bardzo poważna- Jakie miała oczy kiedy do was przyszła?
-
-Co dokładnie mówiła?- z tymi słowami pokazało się na mojej twarzy pełne skupienie
-
Ponownie popatrzyłem na ojca Somady- Była dobra. Zawsze była osobą w którą można było porozmawiać. Chociaż czasami mieliśmy swoje spory to zawsze trzymaliśmy się razem jako przyjaciele. Szkoda dopiero wtedy kiedy to się zaczęło wyznaliśmy sobie miłość.
-
-Byłem zaślepiony lojalnością do mojego dawnego mistrza-powiedziałem zdejmując kaptur- Ślepy jak te oczy. To on nasłał te kucyki na Somadę... nie spocznę dopóki on sam nie spocznie pod ziemią. Ale teraz... Dręczy mnie jedno pytanie. Czy mi wybaczy... Czy wybacz mi to że nie byłem przy niej kiedy trzeba było? Żałuje momentu w którym wybrałem lojalność zamiast niej... to ja powinienem spoczywać teraz w grobie nie ona- popatrzyłem w ziemie a z oczu poleciało parę łez
-
-Nie wiem jakie kucyki to zrobiły ale znam ich zleceniodawce. Obiecałem sobie że pomszczę Somadę. Ech...-na chwile zapadłem w ciszy ale po chwili ponownie się odezwałem- Nie będę obijał w bawełnę. Pańska córka Somada była we mnie zakochana a ja w niej.
-
-Tak... ale jeśli pan się pyta czy ją zabiłem to niech pan wie że prędzej niebo byłoby całe w ogniu a ziemia w lodzie niż bym ją zabił. Znałem Somade, była moją... towarzyszką. -dokładnie obserwowałem kucyka z którym rozmawiałem, byłem przyszykowany na wykonanie uniku w razie gdyby ten chciał mnie uderzyć
-
-Czemu nie tutaj? Jestem tu tylko ja, pan i jak się domyślam pańska żona. Ale jeśli pan chce na osobności proszę bardzo-powiedziałem nadal mając na sobie kaptur
-
Ja nadal milczałem patrząc nadal na grób, jedyne co zrobiłem to nałożyłem kaptur na głowę. Moje usta się ruszały bo mówiłem coś pod nosem ale tak cicho że jedynie ja to słyszałem. Po chwili po lewym policzku popłynęła mi łza. Mówiłem dokładniej: -Wybacz... wybacz mi ukochana Somado że nie byłem przy tobie kiedy byłaś w potrzebie... wybacz mi
-
To było dla mnie kłopotliwe ale musiałem odwiedzić jej grób. Podeszłem bez słowa i położyłem kwiaty na grobie Somady po czym stałem w milczeniu patrząc na grób
-
-Dobra.... może zamiast patrzeć na przyczyny popatrzmy na skutki. Musimy powstrzymać to szaleństwo. Masz jakiś pomysł?
-
-Ten wilk zmusza te zwierzenia by nawzajem się zabijały?
-
Nie wiem dlaczego odebrałam to tak że chce bym dotknęła swoim rogiem jego głowy. Tak wrobiłam
-
Westchnąłem i przez chwile się zamyśliłem. W końcu poszłem na cmentarz nad grób Somady. Po drodze zerwałem parę kwiatów
-
-Jestem gotowy. Będę czekał na dziedzińcu- ukłoniłem się po czym udałem się na dziedziniec zamku by siedząc tam poczekać na to co się stanie
-
-Najlepiej dziś w nocy.
-
-A zostało mi coś innego do zrobienia? Powiem ci coś księżniczko Celestio. Kiedyś byłem Łowcą.... Teraz jestem Myśliwym
-
-Tak jak sądziłem... zostałem tylko ja z tak zwanych przez Veritasa "zdrajców"
-
-Chciałaś powiedzieć Veritasa wasza wysokość. A jakie są złe wieści?
-
-Cóż... możesz księżniczko zacząć od dobrych.
-
-Tak. Dobrze jest wrócić- powiedziałem podchodząc do księżniczki
-
-Te smoki zabijają zwierzęta zaś wilk rzuca im te kwiaty by je uleczyć, przez co te zwierzęta są w wiecznej udręce?
-
To wydawało mi się trochę dziwne ale nie zwracałem na to uwagi i wszedłem do sali
-
-Hmmm... Chcesz mi Fire powiedzieć że zwierzęta przez to że mają obrączki na sobie nie mogą oddalić się od drzewa. Wtedy ten wilk rzuca kwiatami gdyż jest to jedyne pożywienie a kiedy one umierają zmieniają się w te smoki?
-
Lekko się zaśmiałem po czym udałem się do sali tronowej