Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Klacz obserwowała całe zdarzenie z wejścia do szałasu. Nie chciała nikomu przeszkadzać, wystarczająco kucyków już tam było. Gdy jednak psychopata wstrzyknął podejrzany płyn po czym jak gdyby nigdy nic położył się koło klaczy, nie wytrzymała z irytacji. Podeszła do pary, brutalnie odpychając ogiera. Po czym z całej siły chciała go podnieść i wyrzucić z szałasu. Jak postanowiła, tak zrobiła.
  2. - Proszę, nie ma sprawy... - powiedział kończąc jabłko i chwilę wsłuchując się w otoczenie. Usłyszała lekko słyszalny krzyk. - Meh, a oni dalej siebie mordują. - mruknęła wstając i zostawiając swoje juki. Podchodząc powoli do szałasu, widziała wszystko co właśnie się tam rozgrywało. - Co do cholery znów im odwaliło... - mruknęła będąc przy wejściu szałasu.
  3. Sophie mimo całego zamieszania, czytała dalej kolejne strony książki, która była bardzo ciekawa. Co jakiś czas strzygła swoim uszkiem lub wzdychała. Gdyby ktoś patrzył na to wszystko z daleka, wyglądała jak prawdziwy duży kot przykryty kocykiem.
  4. Dziewczyna zepchnęła wiewiórkę dobierającą się do książki. Nie lubiła gdy coś wtryniało jej się do czytania. - Nie muszę, zrozumieć jej całej. Wystarczy mi choć jej część... bo tak zastanawiając się, nie czytałam dużo książek, ze względu na niewolnictwo. - mruknęła, dalej czytając po kolei każdy wers i bardziej opatulając się kocem.
  5. Sophie przedzierając się przez drzewa kulała nie miłosiernie. Przeklinała, za każdym krokiem, po kolei każdego boga. Pojawiła się na polanie po przeciwnej stronie gdzie stał kapitan, Red oraz smoczyca. Sięgnęła do pasa, czując, że nie ma nic przy sobie do obrony. Odskoczyła unikając jednego z golemów, wydając przeciągły jęk cierpienia. Na jej organizm przestał już działać lek przeciwbólowy, przez co wszystko ją bolało. Z wielkim trudem przemknęła między drzewami, czując, że może coś znaleźć. Nie myliła się. Znalazła skórzaną torbę, gdzie znajdował się pistolet oraz duża ilość amunicji. Wszystko było obwiązane czerwoną wstążką. Nie pewnie sięgnęła po broń, po czym zaczęła atakować golemy.
  6. Sophie najedzona, mimo kilku przeszkód, jakim było nagłe pojawienie się maga, wróciła na polanę. Weszła na jedno z drzew opatulając się kocykiem. Zauważyła, że kosiarz coś robił... "czyta książkę..." pomyślała nie wzruszona "książkę!" Nagle wstała przedzierając się przez koronę drzew. Znalazła się na gałęzi wyżej i za Jacobem. Nie przeszkadzając, czytała wraz z mężczyzną strony książki.
  7. Klacz obudziła się, po przyjemnej dla ciała i umysłu drzemce. Spojrzała na ogiera, leżącego nie daleko niej. Uśmiechnęła się, czując, że jest ktoś, kto uważa ją za kogoś nie spotykanego codziennie. Mimo wszystko ogarnęło ją znów poczucie nie pewności oraz inne dziwne myśli. Pozbyła się ich w kilka sekund, po czym zawiązała opaskę na oku. Wyszła delikatnie z namiotu, próbując nie przeszkodzić Darkness'owi w odpoczynku. Po drodze chwyciła jabłko. Usiadła przy wejściu do namiotu rozkoszując się świeżym powietrzem z lasu Everfree.
  8. Dziewczyna patrzyła się się jak kątem oka Violetta przyszła i odeszła. Mruknęła tylko, zesuwając się z drzewa. Wzięła kilka głębokich wdechów. Po chwili zagłębiła się w las szukając obiadu. Po 20 minutach, dostała to, na co miała ochotę. Mała, młoda, a w szczególności bezbronna sarenka. Nie minęła chwila, jak zakończyła swój kilkudniowy żywot. Sophie nie chciała wracać do grupy, nie chciała czuć się jak skarcony pies. Po prostu sama rozgrzała kamienie pod wpływem ognia, przyrządzając obiad.
  9. Odprowadziła Green'a wzrokiem. - Znowu sama... - mruknęła siadając na najwyższą gałąź i patrząc się w niebo - Eh, co ja takiego zrobiłam... Książka Johna Frank'a po tytułem "Podstawy medycyny II", rozdział 4 "Rany otwarte oraz głębokie", podrozdział "Klatka piersiowa i jej obręby", punkt 5.. Mówi o tym, że aby dobrze owinąć bandażem ranę, pacjent nie może mieć ubrań, przeszkadzających w tym. - mówiła wyliczając wszystko, jakby sama tą książkę stworzyła. Objęła ramionami kolana - Zrobiłam wszystko tak, jak było napisane w tym tomie. Niczego nie pominęłam, więc czemu...
  10. Klacz wchodząc do namiotu, od razu wzięła juki i wyciągnęła manierkę. Nie piła dość długi czas, biorąc kilka dość dużych łyków. Odstawiła kilka naczynie, po czym przeciągnęła się ze zmęczenia. Spojrzała na ogiera, po czym sama do siebie się uśmiechnęła. Zdjęła opaskę z oka, po czym ułożyła się na macie, którą wyłożony był namiot. Niespodziewanie jednak przytuliła ogiera, wzdychając. - Dziękuje... - powiedziała szczerze, zwalniając swój uścisk. Po raz kolejny położyła się, aby choć trochę się zdrzemnąć.
  11. Hannibal Leckter jest fajny, czego ty chcesz?
  12. @up cydru mu polać, dobrze prawi moja postać nie jest psycholem, bo po prostu jest zła
  13. Travel nieznacznie przystanęła, myśląc nad wyborem. Podeszła do ogiera, po czym odpowiedziała: - Skoro sam proponujesz... - uśmiechnęła się, po czym zawróciła w stronę obozu. Myślała nad tym co powiedział Darkness. Było jej miło, że nazywał ją przyjaciółką. Czuła się jednak z powodu Corrie źle i jeszcze przez coś, ale nie wiedziała przez co... Gdy doszła do namiotu, odłożyła na bok juki, myśląc już małym odpoczynku.
  14. // zdarza się // Dziewczyna owinęła ranę Greena po czym podała mu koszulę. Poczuła wzrok Violetty, nieprzyjemny. Sophie położyła po sobie uszy, z przyzwyczajenia czuła się jak skarcony pies. Gdy pomogła włożyć koszulkę magikowi, gdyż przez ranę nie miał dużego pola ruchu. - Proszę, koniec... - mruknęła wskakując na drzewo i owijając się ogonem.
  15. - Tak, mam nadzieję - przytaknęła, lekko ziewając - Pierwszy raz się spotykam z takim rodzajem wyprawy, chociaż nie można tego nazwać rodzajem . Jest to po prostu chaos i wielkie nie ogarniecie grupy. - powiedziała to z nie małą kpiną - No, cóż... zdarza się - mruknęła spotykając się ze spojrzeniem ogiera - Nie wiem jak ty, ale ja chcę w końcu odpocząć, przynajmniej jeszcze z godzinę poleżeć. Chociaż tobie też by się to przydało, biorąc po uwagę ranę.
  16. - Nic ciekawego się nie działo... - mruknęła sprawdzając jak głęboko siedzi kawałek drewna. Odetchnęła chwilę po czym się rozejrzała. Dała kawałek bandaża Greenowi, aby go przygryzł. Później po prostu wyciągnęła obce ciało z rany i przemyła ją wodą. Na szczęście nic poważnego się w niej nie działo, więc dokładnie obmyła oraz przyłożyła leczniczą roślinę. Dopiero gdy miała owinąć bandażem uszkodzone ramię, przypomniała sobie, że magik pół anioł ma na sobie koszulę (płaszcz? nwm). Przeszkadzała ona w dokładnym owinięciu bandażem. - Em Green, muszę cię prosić o zdjęcie koszulki, bo nie mam jak obandażować ci ramienia... - powiedziała nieco zakłopotana. // tak musiałam to zrobić, nudzi mi się //
  17. Klacz, w czasie gdy ogier przedstawiał swoje wyjaśnienia, wsłuchiwała się i obserwowała w kuca przed nią. Analizowała każde słowo, leżąc i będąc podpartą o jedno kopyto. Gdy Darkness skończył swoją wypowiedź, podeszła i usiadła obok niego. - Pierwsze co chciałam powiedzieć, to miło mi, że mam jakiekolwiek znaczenie dla kogoś. - uśmiechnęła się nie śmiało - Tak, podsumowując resztę, też nie potrafiłabym oderwać się od ciągłego podróżowania. Jeśli miałabym szukać tej drugiej połówki, to raczej nawet nie brałabym się za to. Trudno nade mną nadążyć. Na przykład w danym dniu mogę być w Canterlocie, na drugi w Manehattanie, polując się już do Los Pegasus... - wytłumaczyła wzruszając ramionami.
  18. Odwzajemniła nieznacznie uśmiech, przyglądając się ranie. Była podobna jaką miał kosiarz, ale mniej rozpowszechniona. Sophie delikatnie sprawdziła wszelkie możliwości działania. Jedna była najlepsza i oczywista. Sophie spojrzała na niego: - Nie, nie będziesz używał czarów gdy jesteś słaby. - powiedziała krótko.
  19. Odetchnęła głęboko, po czym wstała. Podeszła do ogiera słabo się uśmiechając. W oddali zauważyła błąkającego wokół kuców, jej towarzysza, szczura. Chwilę przystanęła po czym z ogierem wyszła poza teren obozu. Nie, nie czuła się pewnie, mimo iż wiele razy podróżowała po wielu gorszych miejscach. To miejsce po prostu jej nie pasowało. Stanęła po czym znów spojrzała się rządnym wyjaśnień wzrokiem.
  20. - Tak, prosiłabym, ze względu na to wszystko co się przed chwilą stało - powiedziała zawieszając wzrok na Darknessie. Tak ten ogier był tajemniczy, ale to jeszcze kusiło klacz aby poznać go bardziej. Lubiła wyzwania, a szczególnie te nie możliwe. Przez chwilę automatycznie spojrzała na ranę ogiera, póżniej jednak spojrzała się znów na Darknessa swoimi turkusowymi oczami oczekując wyjaśnienia.
  21. I don't need a new love or a new life Just a better place to die

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Dżuma

      Dżuma

      Dlatego moim planem na przyszłość, jest umrzeć gdzieś na oceanie :v mając na to wszystko wywalone

    3. Frytek202

      Frytek202

      Plan na przyszłość ?? Dość ciekawy nie powiem, marzy ci się drugi titanic

    4. Dżuma

      Dżuma

      Tak, albo zaginąć w Trójkącie Bermudzkim, też ciekawa śmierć.

  22. - Proszę ... - odpowiedziała do Vel, dalej zbierając wszystkie szczątki roślin. Gdy J. pojawił się koło niej, momentalnie, wszystko co miała w swoich łapach, wyrzuciła do góry. Z dość nie przyjemnym grymasem wyciągała kawałki drewna z włosów. Mimowolnie spojrzała się w pewną część lasu i pobiegła przed siebie. W końcu po 5 miutach, wbiegła w pole widzenia Violetty oraz Greena. - eh... pomogę ci - powiedziała, podnosząc Greena.
  23. // jak to co, ja też zrobię tanią podróbę OP // Nasza warknęła przeciągle, gdy myśli co właśnie w tej chwili mogło się dziać. (załóżmy się zrobiło to 10 minut po tym jak Bećka uciekła) Wstała i pobiegła za śladami grupy. (więc teoretycznie na miejscu zjawiła się po całej tej jatce). Cofnęła się kilka kroków czując i słysząc odgłosy walki. Pobiegła delikatnie przy ścianę jaskini, aby nikt jej nie mógł zauważyć. Zauważyła psychopatyczną wilczycę, atakującą zajadle Garussa. Wy warczała dość dużo nie przyjemnych i ostrych wyzwisk na wilczycę, po czym dzięki swojej małej technice, rzuciła wilczycą o ścianę, słysząc satysfakcjonujący dźwięk łamanych kości. Podeszła do Garussa sprawdzając czy żyje. Przelotnie przypomniała sobie, że wilczyca może dalej żyć. Szybka ją dobiła, po czym wróciła do Garussa. // macie super duper hiper Naszę //
  24. // przecież ja miałam Cloudowi pomóc // Klacz mimo wszystko chciała pomóc Cloud'owi, ale niestety Jun go wyprzedziła. Z ulgą przyjęła, że nie musiała się nim zając. Odwróciła się aby wrócić do namiotu, ale przypomniała sobie, że Corrie poszła porozmawiać z Darknessem. Może w końcu to wyjaśnią - pomyślała, siadając na ziemi. Coś cały czas ją męczyło. Coś czego nie mogła sobie przypomnieć, ale było kluczowe w tym momencie.
×
×
  • Utwórz nowe...