Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Sophie wpatrywała się w ognisko, miętosząc swój ogon. Myślała nad tym co ma zrobić. Pierwsze dni upragnionej wolności, a już nie wiedziała co ze sobą zrobić. Z zamyślenia wyrwał ją głos zmory. Jako, że była istotą, która jest podatna na strach, szybko zareagowała. Jak błyskawica podskoczyła do góry. Można było zobaczyć, kurczowo trzymającą się istotę, która wbijała mocno pazury w drzewo.
  2. Sophie popatrzyła wilkiem, gdy Vel pokazała swoje kły. Poczuła wtedy dreszcz strachu, przez co owinęła się ciaśniej kocem. - Jakoś idzie... - odparła, nie spuszczając wzroku z wampirzycy.
  3. Dziewczyna zwolniła uścisk jeszcze raz się uroczo się uśmiechając do Green'a: - Taki mały zwierzęcy odruch - dodała widząc zmieszanie magika. Owinęła się kocem, gdyż sam podkoszulek niewiele dawał ciepła. Ogrzała trochę swoje tylne łapy, po czym podwinęła je pod siebie, zakrywając je ogonem. Obserwowała nowego przybysza z zaciekawieniem.
  4. Klacz mimowolnie uśmiechnęła się słysząc komplement. - Dziękuje... - powiedziała, chwilę przerywając swoją wypowiedź - Znaczek przedstawia czaszkę kuca, na tle szaro - seledynowej róży kompasowej. Moim talentem są podróże do miejsc, w których, mówiąc najprościej, jest niebezpiecznie. Żeby tak przesiadywać trzeba mieć dom, a ja takowego nie mam. Oczywiście nie licząc rodzinnego, który stoi otworem. Zawsze to jakiś namiot, koc czy nawet drzewo. Rzadko motel czy jakiś wynajęty domek, bo zatrzymywałam się na 2 - 3 dni. - mówiła opierając się delikatnie o ogiera, gdy się zachwiała - Herbatka i ogródek, nie wolę las i cydr... - uśmiechnęła się pewnie.
  5. - Tak, nie można w spokoju połazić, to dla mnie dosyć dziwne... - westchnęła potwierdzając słowa Darknessa - Co do mnie samej mam na imię Dangerous Travel, w skrócie Travel. Moim "talentem" jest umiejętność przetrwania w ciężkich warunkach. Urodziłam się w Vanhoover, gdzie w wieku 14 lat odeszłam bez słowa. Podróżuję tak do dzisiaj, mając większość Equestrii zwiedzonej. - powiedziała zdmuchując kosmyk grzywy z nosa - Tyle z moje życia..., mogłabym wymieniać te tragiczne lub dziwne aspekty tego zwiedzania świata, ale nie są zbyt przyjemne... //Tak dla ciekawych, mały update wyglądu klaczy (niewiele się zmieniło)//
  6. - Tak masz bardziej konstruktywne powody. W moim przypadku jest tak, że po prostu wypełniam swoje przeznaczenie. - Przewróciła jednym okiem - Tak zastanawiając się, nie wiem sama co u moich staruszków, Vanhoover podobno miało jakieś problemy, ale to teraz nie ma znaczenia... - mówiła do siebie -Oh... przepraszam, nie jestem jakoś przyzwyczajona do tego, że rozmawiam dłużej z jakimś kucem.
  7. Klacz chwilkę zastanowiła się, po czym szybo odpowiedziała: - To może jakim sposobem zjawiłeś się/ zamieszkałeś w tym całym Ponyville i dlaczego wyruszyłeś na tą wyprawę? - powiedziała chwilę przyglądając się ogierowi.
  8. - Nie do ciebie mówiłam - warknęła, czekając na odpowiedź Lejli.
  9. Westchnęła widząc całe zajście kątem oka oraz próbując jak najmniej dawać się we znaki ogierowi, który jej pomagał. - Nie potrzebnie mu przeszkadzam - pomyślała, patrząc jednym okiem na drogę przed sobą. - opowiesz coś o sobie, tak na podtrzymanie tej nikłej rozmowy? - zapytała się sucho.
  10. (ok, się troszkę namieszało ) Nasza zmieszana całym zajściem w końcu odczepiła się od różowej skrzydlatej. Położyła po sobie uszy. - eh... powiedziałam mu, że prawdopodobnie zrobiłaś sobie te rany na plecach, przez niego, - powiedziała patrząc w oczy wilczycy - Z tego co mi mówiłaś, że spotkałaś swoją dawną watahę, J się obraził, a ty sobie to zrobiłaś. Podałam mu jedynie przypuszczenie, że to mogło być przez niego. Nie obwiniałam go za to, tylko prosiłam aby z tobą to wyjaśnił...
  11. Dziewczyna przestraszyła się trochę, gdy Green dotkną jej szyi. Gdyby nie to, że trochę mu ufała dawno jego ręka byłaby rozszarpana. Gdy zabrał swoją dłoń, automatycznie dziewczyna przyłożyła swoją aby sprawdzić rezultaty. Po ranie nie została nawet blizna, sama nie czuła bólu. Odkryła, że po zneutralizowaniu wampirzego jadu, trochę jej energii wróciło. Rzuciła się na magika mocno go przytulając w podzięce. - Dziękuje...
  12. - Tak naprawdę nie wiem jak temu zaradzić. To nie jest zwykła rana. Po prostu zawsze po jakimś czasie goiła się. - wzruszyła ramionami, spoglądając kątem oka na magika - Przynajmniej nie znam sposobu aby to opatrzyć. - powiedziała, wyciągając pazury i przyglądając się im przez chwilę.
  13. Gdyby moja rybka (JJ) potrafiła mówić, pewnie wytarł by mną podłogę, bo zbiłam jego akwarium. JJ, przepraszam no!

    1. L'estaca

      L'estaca

      A co z rybą?

    2. Dżuma

      Dżuma

      Żyje w misce z fochem, niewdzięcznik ;)

    3. Jake

      Jake

      Heh...wejdziesz na GG?

  14. - Poszła spać gdzieś w lesie - wskazała na dziwnie widoczną Locę, po czym zwróciła się do Green'a - Nie, niestety nie. Wielu próbowało magicy, czarownicy. Naprawdę wielu, jest po prostu tak zapieczętowana. Ja będąc mała ile razy zrobiłam sobie krzywdę, próbując ją zdjąć. - pokazała kilka dość dużych blizna na szyi, opuszczając trochę obrożę. Można było wtedy zauważyć wszystkie blizny po ugryzieniach. Jedno z ugryzień było z przed kilku dni. Dziewczyna czując ją, odjęła szybko swoją rękę.
  15. ekhem... czas na moją byle jaką krytykę. Pierwsze co kuje mnie w oczy to zbyt dużo emoticon ":3" oraz wyrazy typu "kuckuf" czy "zuo". Nigdy nie umiem traktować kogoś, kto tak pisze, poważnie. Chciałam się też zapytać co oznaczają te tagi, bo jakoś nie mogę tego zrozumieć. Co tyczy się wyglądy OC, to nawet nawet, ale pamiętajmy, że ocenianie wyglądu jest subiektywne. Mamy też tutaj przykład, że rozpowszechnia się moda na ninja OC, ale takie jest moje wrażenie. Co do samej historii, rodzice pracujący w dość ciekawej instytucji, mogą być "+". I największe przekleństwo OC, jakikolwiek kontakt z kanonicznymi postaciami daje ci wielkiego "-". Podczas pierwszej misji spotyka istotę, która mówi jej, że ma utrzymywać harmonię między złem a dobrem? To jest rola elementów harmonii, a nie pierwszego lepszego, w dodatku początkującego szpiega. Podsumowując mam zły posmak po tym OC, ale ćwicz w końcu się może uda.
  16. - Gdy wcześniej włóczyłam się po lesie widziałam jabłonkę. Dziko rosnąca, ale jabłka są o wiele lepsze. - powiedziała podając Greenowi jedno - Dziękuje jeszcze raz za pled, mimo iż mam futro, które przez materiał się elektryzuje, nie ogrzewa tak jak powinno. Brakuje mi kilku witamin,ale z czasem nadrobię. - uśmiechnęła się słabo, siedząc po turecku koło Green'a.
  17. Sophie przeciągnęła się leniwie, pokazując ostre jak brzytwa zęby. Pomlaskała kilka razy, rozglądając się dookoła. Zauważyła siedzącego przy ognisku magika. Odetchnęła głęboko, zsuwając się z gałęzi. Zniknęła gdzieś w lesie. Po 10 minutach wróciła. S ciągnęła z drzewa biały kocyk, podbiegając na 4 łapach do Greena. Pomachała mu jednym z jabłek, sama mając jedno w pysku. Owinęła się swoim ogonem czekając na reakcję magika, sama mając materiał na plecach.
  18. Animal zanim się zorientowała, co jej przeciwnik szykuje, zdążyła się jedynie obrócić do wiązki prądu krzyżując przednie kończyny w celu obrony. Energia wytworzona przy tym wyładowaniu odepchnęła, zapierającą się dziewczynę kilka metrów od przeciwnika, dalej napierając na słabszą istotę. Kilka kropel potu pojawiło się na skroni przeciwniczki. Po kilku sekundach przepełnionymi błyskami oraz trzaskami, wiązka prądu od strony Red'a oplotła mu ręce, zaś jego przeciwniczka przyciągnęła go do siebie. Kilka małych wyładowań raziło go, powodując nieprzyjemne mrowienie na ciele. Ich twarze były oddalone od siebie kilka cm, a Animal jedynie uśmiechnęła się pokazując, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Wcześniejsza wiązka prądu zaświeciła się mocniej posyłając kolejne fale bólu. Wyciągnęła prawą dłoń ku przeciwnikowi. - Tavshed... - szepnęła przystawiając rękę do gardła Red'a. W dłoni pojawiał się mały obłoczek dymu, pochodzący ze strun głosowych i nie tylko mężczyzny. Gdy odjęła ją można było zauważyć w niej esencję głosu przeciwnika. Inaczej mówiąc, do końca pojedynku nic nie będzie mógł powiedzieć ani zaśpiewać. Uśmiechnęła się zawadiacko, rozpuszczając "głos" przeciwnika w powietrzu. Oddalając się kilka kroków podniosła swój łuk, biorąc dziwnie zieloną strzałę. Powoli napięła cięciwę, po chwili ją puszczając. Strzała leciała z zawrotną szybkością, ale gdy zbliżyła się do obiektu rozdzielała się na mniejsze segmenty. Każdy z nich posiadał wystarczającą ilość neuro toksyn, aby spowodować uraz do końca życia.
  19. Westchnęła również czując, że w takim tempie daleko nie zajdzie. - Nie, nie przeszkadza mi to... - delikatnie przełożyła kopyto przez ramię ogiera - Mam nadzieję, że się mój chód ustabilizuje, nie chcę ciebie obarczać dodatkowo moją osobą... - powiedziała idąc obok Darknessa. Widząc całe zajście z Corrie dodałam - Twoja dziewczyna? - spytała się przyglądając się całemu zdarzeniu.
  20. - Jak widzisz nie jestem zbyt wylewna... - mruknęła przyglądając się kucykom, mimowolnie zaczęłam iść obok Darknessa. Gdy się nie skupiała na stawianiu kroków równowaga potrafiła się ustabilizować. "O nie..." pomyślała znów skupiając swój umysł na nogami i potykając się o nie.
  21. // zawsze zostaje kobieta kot i mieszaniec do zjedzenia// Sophie spała smacznie, na drzewie otulona białym materiałem. Mimo iż próbowała często zachowywać się mniej zwierzęco, ale w czasie snu było bardzo trudno się kontrolować. Spanie w nienaturalnych pozach było zwyczajne, ale spanie dosłownie do góry łapami było oznaką czucia się bezpiecznie w danym miejscu. Liczyła jeszcze, że nikt jej nie przeszkodzi w jednej z nielicznych chwil gdzie mogła być sobą.
  22. Sophie podziękowała Green'owi serdecznym uśmiechem. Przykryła się kocem w iście zwierzęcym stylu, Jak kot przykryła się cała, a później zrobiła 5 obrotów wokół własnej osi. Dopiero po tej czynności usadowiła się wygodnie, powoli przysypiając. Wyglądała naprawdę komicznie gdy jej 2 łap zwisało bezwładnie z drzewa.
  23. Sophie widząc, że rozmowa rozeszła się między poszczególne osoby, wycofała się powoli pod dąb. Spojrzała w niebo. powoli zbliżała się noc, a ona dalej była zmęczona. Leniwie weszła na drzewo, układając się po raz kolejny na jednej z gałęzi. Rana cały czas ją bolała, ale myślała przez pewien czas nad czymś, co zapomniała. Po jej plecach przeszedł lekki dreszcz: - ugh... przydałby się jakiś koc.
  24. Dziewczyna popatrzyła niepewnie na wyciągniętą do niej rękę. - Na pewno zgoda, ale ufać dalej nie ufam..., przykro mi, te 18 nauczyło mnie czegoś i tyle... - powiedziała odwracając wzrok od ręki, zignorowała przywitanie dziwnej osoby z kosą, była przyzwyczajona do takich określeń - Nie zabito by właściciela... - powiedziała do Green'a - "Życie pana ponad wszystko", kiedyś takie coś usłyszałam od niewolników. Wracając do tego, po prostu staje się wolny, ale z takim samym uszczerbkiem na psychice jak po oderwaniu się od przysięgi. Po prostu odchodzi i dalej żyję, bądź znów zostaje złapany...
  25. - Pewnie, gdybym potrafiła się uczyć od innych kuców, wyniosłabym od ciebie dość duży przykład, patrząc z mojej perspektywy. - klacz posłała do ogiera pewny uśmiech poprawiając opaskę na oku - Szczerze nie oceniam kucyków, gdy widzę ich zewnętrzną powłokę. - odpowiedziała, po chwili dodając - Wiara czy.... - przerwała, przed tym jak dość mocno się zachwiała czując, że coś ja szturcha w bok. Po chwili zauważyła napis - Uwierz nie jestem dobrym materiałem na przyjaciółkę - powiedziała lekko zakłopotana.
×
×
  • Utwórz nowe...