Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Sophie trochę zmarkotniała, ale po chwili uśmiech zagościł na jej twarzy. Podając mu pokrytą mięciutkim futrem dłoń, wsparła się lekko na nim. Po sekundzie była na nogach patrząc na wyglądające z nad horyzontu słońce. - Na prawdę nie spałam całą noc. ..? - mruknęła do siebie - No nic zdarza się. - wzruszyła ramionami, spoglądając na Green'a - To co? Idziemy?
  2. // ty biłaś się ? Uciekałaś... // - No wiesz nie jestem pewna, bo zmoczę koszulke i bede musiała ją zdjąć. A wy nie jesteście przyzwyczajeni do "nagości" chociaż jestem cała pokryta futrem, które stanowi takowe ubranie.. i... - mówiła na jednym wdechu, po czem przerwała i spojrzała na rękę Green'a , a później na niego sameg - eh.. tak, nawet bardzo chcę popływać...
  3. - Nie, myślałam... eh nieważne. To już nieaktualne. - odpowiedziała, odwdzięczając się szczerym uśmiechem - Co do takowej opieki, to nie ma za co... - dodała machając ogonem.
  4. - Nie, po prostu.. - powiedziała z zakłopotaniem - wy ludzie podczas snu tracicie dużo ciepła.... i wiesz.... nie chciałam aby tobie było zimno... - położyła po sobie uszy, miętosząc swój ogon ze wstydu. "Idiotko znów nie pomyślałaś... " - skarciła siebie w myślach, milcząc i czekając na kolejną naganę...
  5. Sophie spojrzała w stronę Green'a, zdziwiła się widząc coś ... . Przetarła oczy i jeszcze raz spojrzała w stronę istoty. Niestety zniknęła z pola widzenia dziewczyny. Wstała nie pewnie rozglądając się. Green dalej spał. Przetarła palcami twarz, po czym podeszła do śpiącego magika. Poprawiła koc, po czym usiadła koło niego.
  6. // to bd ciekawe // Sophie siedziała na piasku, przeczesując swój ogon. Co jakiś czas strzygła uchem ze znudzenia. Kątem oka rozpoznała wygląd Green'a, więc lekko się uśmiechnęła.
  7. Dziewczyna po dość długim czasie obserwowania przysypiającego magika, zmusiła swój nadwyrężony kręgosłup do wstania. Rozciągnęła się, rzucając okiem na kocyk, którym był przykryty mężczyzna. Podeszła do wody delikatnie zamaczając swoje nogi do łydek. Zadrżała czując jak zimna woda, uderza o jej kończyny, mierzwiąc futro. Chciała w końcu od dłuższego czasu popływać i zrelaksować się. Cofnęła jednak rękę od wody, wiedząc, że jej koszulka lepiej aby się nie zmoczyła, a bez niej nie wypadało. Przynajmniej nie kiedy inni nie akceptują takiego czegoś.
  8. - Tak... pewnie - mruknęła, podnosząc się. Okryła bez słowa Green'a, po czym oddaliła się kilka kroków, aby zostawić dla magika przestrzeń osobistą. Sama jednak, położyła się na piasku, podpierając się łokciami.
  9. Ogłaszam wszem i wobec, że nie będzie mnie do czwartku. Poinformowałam już J. aby mnie zastąpił, więc żegnaj forum, witaj Gdańsku, Gdynio i Sopocie. CYA !

    1. Wizio

      Wizio

      Miłego wyjazdu!

    2. Ihnes
    3. kameleon317

      kameleon317

      Gdynia? Może się spotkamy - LOL.

  10. Sophie widząc zmieszanie Green'a, skarciła się w myślach. Ludzie nie byli przyzwyczajeni do takich zachowań. - Nie, naprawdę dużo dla mnie znaczy. -uśmiechnęła się nie znacznie - A zachód prześliczny. Akurat takie chwile jak zachód czy wschód słońca, jest jednym z niewielu przyjemnych aspektów, mojego życia. - mówiąc to znów, objęła swoje kolana ramionami, opierając się o nie brodą. Myślała nad całym swoim nędznym życiem, przez co kurczowo przytrzymała się pazurami, jednej nogi. Odetchnęła głęboko, odpychając niepotrzebne myśli w głąb umysłu i rozluźniając się.
  11. Dziewczyna z zainteresowaniem patrzyła się na poczynania magika. Gdy skończył chwilę patrzyła się to na niego, to na jej ulepszony prezent. Po chwili jednak rzuciła się na mężczyznę: -Dziękuję, na prawdę dziękuję - mówiła cicho, ściskając go z całej siły - Nikt jeszcze nie był dla mnie tak miły... - powiedziała zwalniając uchwyt i siadając na swoje wcześniejsze miejsce, machając ogonem.
  12. Travel całkowicie zignorowała kuce, które miały różnorakie problemy. Nie chciała im w tym przeszkadzać, więc zajęła się swoim obowiązkiem. Z zaciętą miną dokończyła łódkę bez Jun ani Corrie. Zawsze potrafiła sobie poradzić, więc i w tym przypadku nic jej nie przeszkodziło. Dzięki genom kucyka ziemnego i jej własnej kondycji, bez problemu sklejała kolejne części łodzi. Wysmołowała każda z poszczególnych części dokładnie, aby w czasie podróży jakiś niesforny kucyk nie chciał zrobić sobie dziury w drewnie. Po dłuższej chwili jedna z łodzi była już gotowa, a jej wykonawczyni, dopracowywała szczegóły. Widząc dzieło swojej pracy, odetchnęła głęboko. Teraz czekała na kolejne deski, aby zacząć kolejną...
  13. - Tak i to bardzo. Jest mięciutki i bardzo ładnie pachnie, aż się dziwie, że nie złapał mojego zapachu. - mówiła tuląc się mocniej do materiału. Jej geny zwierzęce mimo wszystko brały górę, przez co teraz wyglądała jak mały kociak. - Ale wiesz, jak ci potrzebny to wiesz, mów... - powiedziała, ocierając jedną łydkę o drugą.
  14. Klacz zamiast reagować na próby samobójcze klaczy, załatwiła się tymi, którzy byli zepchnięci na drugi plan. Najpierw wilk. Odwiązała go od drzewa, aby pobiegł do swojej pani. Odetchnęła głęboko zbierając myśli. Usłyszała słowa Cloud'a. Podeszła powoli do ogiera, wyłączając urządzenie i wyrzucając jeszcze z ruszającym się ostrzem w krzaki. - Cloud, do cholery! - powiedziała uderzając go z kopyta - Przestań odwalać takie szopki!
  15. Klacz zrobiła to co powiedziała Jun. Mimo wszystko szybko to zrobiła, odciążając magie klaczy. - koniec... - mruknęła do siebie, widząc dobrze wykonaną robotę. Wytarła kopyta w szmatę, czekając na kolejną porcję desek.
  16. - Przyszłam, bo każdy na polanie mnie ignorował. Więc, stwierdziłam, że morze na pewno mi odpowie, chociażby szumem. - uśmiechnęła się, niechcący uderzając mężczyznę ogonem. - Przepraszam, czasami... go nie kontroluję - powiedziała zakłopotana. - A ty? Czemu tutaj tak sam siedzisz?
  17. Dziewczyna mając jako taką zabawę przy odciskaniu swoich śladów, za każdym razem jak woda je zmywała, usłyszała kroki. Spojrzała w miejsc skąd dochodziły. _ Green! - powiedziała, machając ogonem.
  18. - Eh Jun nawet się nie staraj z nimi dogadać... - powiedziała podchodząc do klaczy. - Weźmy się do pracy. Im szybciej wszystko skończymy, tym szybciej wydostaniemy się z tego lasu. Źle działa na grupę... - mruknęła, patrząc się po dziwnie zgiętych drzewach. Napotkała obraz Darknessa z nową klaczą. Uśmiechnęła się nieznacznie, widząc tak pocieszny widok.
  19. Sophie całkowicie zignorowana przez Wiolettę, odeszła od ogniskach, na czworaka. Gdy zeszła z pola widzenia wszystkich pobiegła w stronę plaży. Może w końcu pomyśli nad swoim żywotem w samotności. Złożyła koc, po czym jeszcze sprawdziła swoją ranę na brzuchu. Ładnie się goiła. "Będę tak czy inaczej musiała podziękować wampirzycy... " - pomyślała odwijając opatrunek. Lianą, którą zdjęła z opatrunku przywiązała do pleców, pled. Mogła dzięki temu pobiec na czterech kończynach, szybciej i wydajniej. Dobiegając na plażę, nabrała do płuc świeżego, oczyszczającego, morskiego powietrza. Stanęła w pozycji wyprostowanej, idąc po miękkim piasku. Usiadła po środku plaży, owijając się kocem. Nagle poczuła znajomy zapach magika. "Green!" - pomyślała rozglądając się i machając ogonem. - Eh idiotko, masz przecież jego koc... - mruknęła do siebie, odciskając swoje ślady na piasku.
  20. (bo przecież uciekła bo była (maże być) niewolnikiem ) Sophie drgnęła słysząc jak Wioletta ją woła. Podbiegła z kacem: - W sumie, czemu by nie? - powiedziała również się grzejąc - Eh nie będę się narzucać, ale czemu tak zareagowałaś gdy opatrywałam ranę Greena?
  21. (właśnie ona nic Sophie nie zrobiła) Dziewczyna ignorowana, wróciła na polanę. Usiadła pod drzewem, znów otulając się kocykiem. Była zmęczona i to bardzo.
  22. Sophie zeskoczyła z drzewa, oddając książkę zmorze. Rozciągnęła się trochę zauważając Locę. Z ciekawości pobiegła w tamto miejsce. Gdy nowy przybysz zaczął uciekać, weszła w korony drzew. W pewnym momencie, mężczyznę złapała i wciągnęła przygwożdżając go do pnia drzewa. - Eh przestań uciekać - mruknęła, patrząc się na wampira. Miała wrażenie, że chciała mu ukręcić albo oderwać głowę. Jednak tylko pomasowała swoją reką szyję, wyczuwając dawne blizny od kłów.
  23. Klacz bezradnie przejechała kopytem po swoim pyszczku. Podeszła do Insane'a zdejmując laski dynamitu z jego ciała. Była zła, a raczej poirytowana całym chaosem wyprawy. Usłyszała pytanie Cloud'a: - Tak... umarła, zdechła, jej serce przestało bić... jakkolwiek to nazwać, nie żyje... - warknęła, zdejmując ostatnią laskę dynamitu z ogiera. Spojrzała kątem oka na Cloud'a po czym zaczęła ocucać Insane'a.
  24. Klacz patrzyła się pusto na wszystko co się działo. Dopiero są w lesie Everfree, a już 1 kucyk zmarł, a następne próbują nawzajem pozabijać. Nie nie chciała im przeszkadzać, ale rozsadzenie dynamitem pegaza, narażało również wszystkich. Podeszła do obłąkanego kuca, który próbowała przywiązać dynamit. Odrzuciła go mocno od pegaza. - Cloud do cholery! Opanuj się! Po co chciałeś jechać na tą pieprzoną wyprawę? Myślałeś, że będzie tak jak na wycieczce szkolnej?! Siedzenie przy ognisku i opowiadanie historii o duchach? Nie mój drogi, takie wyprawy są niebezpieczne, zabójcze i bezlitosne... - mówiła sucho przed nosem Cloud'a.
  25. - Dziękuje... - powiedziała nie pewnie, odpowiadając na komplement Jacoba. Po dłuższej chwili jednak kolejne dziwne zachowanie kosiarza nie zwróciło uwagi Sophie, która przejęła książkę, zajadle ją czytając.
×
×
  • Utwórz nowe...