-
Zawartość
541 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dżuma
-
KILL ME KILL! Próba 1000000001 przywrócenia realizmu zabawie. Jacob nie chcę ci psuć chęci, ale ty jesteś tylko wilkiem nie magiem z krainy Oz. Proszę! Jesteśmy tylko wilkami. Klątwy zniosę; pokonywanie kilkunastu wilków z żyłką na czole zniosę, leciutka (LECIUTKA!) magia ze zgrzytającymi zębami zniosę, proszę opanujcie się. Wyszłam na jakąś jędzę. ._. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Zignorowałam nową informację, miałam do tego powody. - Dobrze. - gdy Jacob pobiegł na około pomyślałam - Jeśli został wysłany od rady jestem skończona. Weszłam no polanę. Jak gdyby nigdy nic po prostu krzyknęłam aby zostawił Ihnesa w spokoju.
-
Kasujemy nasz spam i róbcie co chcecie. Nasza najwyżej zabije się przez wystającą gałąź i będzie dobrze Macie mapkę na zobaczenie kto gdzie jest na razie
-
Reeem jak my mamy teraz cię uratować??? Wytrzymaj ! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - Dobra Jacob chodźmy. Mam złe przeczucia do tego wszystkiego. Pobiegliśmy za tropem Ihnesa. Natrafiliśmy na świeży ślad przy ulu pszczół. To na chwilę mnie uspokoiło, wskazywało to że Ihnes miał się dobrze i żył. Po przeszukaniu pobliskich krzaków Jacob powiedział o jeszcze innym zapachu, był to inny wilk. Poczułam ukłucie w żołądku. Ihnes był w poważnym niebezpieczeństwie. Od razu pobiegliśmy za śladem. Był coraz silniejszy.
-
Zdziwiłam się widząc Jacoba. - Ohh... przepraszam myślałam że jeden ze wschodnich wilków. - położyłam po sobie uszy - Tak wszystko w porządku. Ostatnio mieliśmy spotkanie ze wschodnimi wilkami i nie źle mnie z Remem poturbowali. - spojrzałam na swoją ranę na grzbiecie trzymała się - Szukam jednego z naszych, najwidoczniej ze swojej lub nie swojej woli wgłębia się w głąb nie naszego terenu.
-
Usłyszałam za sobą czyiś bieg, który później ustał. Biegłam dalej, ale w pewnym momencie skręciłam gwałtownie i schowałam się między trawami. Jeśli ten ktoś ją śledzi pewnie za chwilę przyjdzie. Czekałam na wilka. Gdy zauważyłam truchtająca sylwetkę. Przygotowałam się do skoku. Gdy był na przeciwko mnie, rzuciłam się na niego przygwożdżając go do ziemi.
-
Przebiegłam jak szybko się dało przez łąkę. Musiałam jak najszybciej nadrobić czas, przez który Ihnes wędrował. Gdy biegłam o moje nozdrza obił się znajomy, a zarazem nie znajomy zapach wilka. Gwałtownie się zatrzymałam. Obejrzałam się do tyłu i przeczesałam łąkę wzrokiem. Zaczęłam powoli zbliżać się do miejsca zapachu innego wilka. Gdy się zbliżałam usłyszałam szelest w pobliskim zagajniku. Nie czekając pobiegłam dalej za Ihnesem zostawiając łąkę w spokoju. Czułam coraz to silniejszy zapach Ihnesa. Zwiększyłam bieg do mojej maksymalnej szybkości.
-
Zbliżałam się do granicy terenu naszej watahy, a zapach Ihnesa mimo iż stawał się silniejszy prowadził dalej i to w głąb terenu wschodniej watahy. - Oh Ihnes gdzieś ty się podziałeś - powiedziałam do siebie zmartwiona. Weszłam na teren watahy wschodniej. Niepewnie biegłam cały czas za tropem Ihnesa, bałam się, że może być dawno rozszarpany i leżeć w lesie. Natrafiłam na małą polanę. Wyglądała prześlicznie w świetle księżyca. Piękne niebieskawo zielone motyle, wzlatywały za każdym ruchem łapą. Znalazłam prowadzący dalej trop Ihnesa. Niestety kilka metrów dalej był kolejny, ale innego wilka. Zwiększyłam tempo do pełnego biegu. Przebiegłam przez łąkę pełną maków.
-
Prace dziwnej osoby o różnych imionach (avatary i sygnaturki :))
temat napisał nowy post w Archiwum obrazków i reszty
Taaaa Ale poczekasz bo jestem zawalona digtalami, a na te się czeka -
- Eh dobrze, ale tego ostatniego ci nie obiecuję, nie wiemy w jakich okolicznościach będziesz chciał ją zabić. - położyłam po sobie uszy - Proszę, spróbuj to zwalczyć, nie chcę naprawdę ciebie zabijać. Rozejrzałam się dookoła. Wiedziałam, że 2 wilki były na polowaniu, ale jednego brakowało. Mógł być to tylko jeden... Ihnes. W kilka minut przepytałam wszystkich obecnych z watahy czy widzieli Ihnesa. Dostawałam negatywne odpowiedzi. Mówili, że to Ihnes i po prostu zasnął gdzieś w lesie. Przypomniałam sobie, że nie widziałam go 2 dni. Mogło mu coś się stać lub wilki ze wschodu przyszły po zapłatę. Nie wiedziałam co zrobić. Nie można było czekać. Jeżeli jest ranny liczą się każde sekundy. Wszyscy byli zgromadzeni wokół Asianny. Wykorzystałam okazję i wymknęłam się w las. Na polanie wyczułam słaby, ale jeszcze unoszący się zapach Ihnesa. Trzymając nisko głowę węszyłam i dalej szłam w las. Moje uszy była cały czas czujne na wszelki wypadek.
-
- Jacob nie będę mogła, to jest złe. Przecież możesz się kontrolować. Wystarczy silna wola. - patrzyłam bezradnie - Czemu miałbyś stracić panowanie?
-
Patrzyłam z lekkim strachem ale współczuciem na Jacoba. Nie byłam pewna czy podejść. Mogłam przecież skończyć jak to drzewo. Podeszłam nie pewnie, rozważałam po raz enty będąc w tej watasze drogę ucieczki.
-
Szłam z tyłu za całą procesją niosącą Asiannę. Zobaczyłam jak Jacob przystaną i patrzył się w ziemię. Podeszłam do niego i położyłam łapę na jego grzbiecie. - Jacob wszystko dobrze? - tak naprawdę bałam się reakcji tego wilka.
-
@UP Doobra dziwnie to zabrzmiało ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - Ja tam wolę tradycyjne metody. Może ją spoliczkować? - Rem popatrzył na mnie nie tylko wilkiem ale niedźwiedziem. - Dobra zróbcie te metody.
-
Runełam razem z Jacob'em na ziemię. - Uhh...nic się nie stało. Spokojnie to nasza przywódczyni. Zareagowałeś jakoś dziwnie. Jak Mordimer się przebudzi musi ci dać melisę na uspokojenie. Nerwowy jesteś, a co się stało nie wiem. Próbuję się dowiedzieć. - poszturchałam jeszcze trochę Asiannę, ale wkurzyłam się i poszłam do szpitala. Wylałam lodowatą wodę na skrzydlatą wilczycę i krzyknęła - ASIANNA! Zobaczyłam jak Jacob dziwnie na mnie patrzy i trzyma kokę. - Umm przepraszam, ale to ją nie tylko ocuci ale postawi na nogi. - spojrzałam na kokę - No wiesz co ja się trudzę i znajduję po kilku godzinach kilka listków, a ty wchodzisz do lasu i przynosisz duży pęczek
-
Po drodze na polanę, rozmyślałam nad tym co powiedział Jacob. Ciekawe czy przy następnej konfrontacji w takich okolicznościach pomyślę zanim zaatakuję - mówiłam do siebie. Gdy weszłam na polanę wszystko było w jak najlepszym porządku. Po chwili wpadła na nią Asianna, która opadła na trawę. Podbiegłam do niej. - Asianna wszystko w porządku? Co się stało?
-
- Przykre - położyłam uszy po sobie - ... Było minęło, każdy popełnia błędy i nie jest idealny. - uśmiechnęłam się serdecznie - Teraz opowiem ci o moich wadach. Jedną z najważniejszych jest to że nie umiem, wręcz nie chcę uszanować podziały na Alfę i Omegę. Właśnie przez to straciłam ogon. Walczyłam o sprawiedliwość jednej z Omeg. Był to samiec twojej postury i pewnie zdolności. Też uczęszczał do wojska. W walce nie straciłam ogona tylko po niej. Zostałam zdegradowana z Alfy na Omegę, a odcięcie ogona ma mi to przypominać. Ale życie mnie nie nauczyło i zawsze do końca walczyłam o życie tych niewinnych.
-
- Ja lepszej historii też nie mam - popatrzyłam na mój brak ogona - Śmiało opowiadaj, mam dużo czasu ze względu rany na grzbiecie. - uśmiechnęłam się serdecznie - Nie musisz też być taki spięty, bo znając nie których naszych członków, mogą oni pojawiać się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd.
-
Przyniosłam wodę do szpitala. Widziałam jak Aith siedzi przy Mordimerze jak wcześniej. - Aith nie zmrużyłaś oka przez całą noc powinnaś przespać się. Nie musisz się obawiać o kokę dawno pewnie przestała działać. - uśmiechnęłam się lekko - Jak czegoś potrzebujesz to mów, będę pewnie się kręcić po lesie jak zawsze rozmawiając sama ze sobą. - westchnęłam i wyszłam się przejść. Automatycznie wróciłam do poprzedniego stanu, stawiałam krok za krokiem patrząc się w ściółkę leśną. Nie zauważyłam nawet jak wpadłam na Jacob'a. - Oj przepraszam zagapiłam się . - położyłam uszy po sobie za zażenowania - Ty pewnie jesteś Jacob. Ja jestem Nasza. W sumie to jeszcze cię nie znam więc powiesz coś o sobie?
-
Jacob jestem znana wśród że moje postacie igrają ze śmiercią więc przygotuj się ---------------------- Wstałam jak nowo narodzona. Poranek był przepiękny. Mordimer dalej spał smacznie. Delikatnie wstałam i przeciągnęłam się. Zobaczyłam że mam fioletową łapę. Prawdopodobnie borówkowy barwnik nie zszedł. To przypomniało mi o jedzeniu, którego nie jadł Mordimer. Owoce nadal były w szpitalu, a dodatkowa ilość witaminy C zawsze się przydaje. Biało i tłuszcze też są potrzebne, ale na polowanie nie mogłam iść. Zastanowiłam się nad tą sprawą. Do głowy przyszedł mi pomysł złapania ryby. Szalony ale mógł się sprawdzić. Gdy wyszłam ze szpitala zauważyłam 2 nowe wilki. Podeszłam do nich i przez chwilę przyglądałam się im chwilę po czym kiwnęłam głową i przywitałam się. - Witajcie w naszej watasze. Nad strumykiem udało mi się złapać 2 ryby. Były takie w sam raz. W szpitalu znalazłam dziki czosnek z którego się ucieszyłam. Zmiażdżyła kilka ząbków i wtarłam w ryby. Zadziwiające było to że znalazłam 2 wklęsłe kamienie, jak miski. W jednej dałam rybę w drugiej owoce z miodem. Wyglądało dość smakowicie. (jestę kucharkę) Postawiłam koło Mordimera miski, po czym wyszłam po wodę. Przez cały dzisiejszy dzień nasz szaman będzie musiał odpoczywać.
-
@up AVE Sophie mało nie wybuchła śmiechem gdyby nie to że była to poważna sytuacja. Zefin śmiesznie się irytował. Kamienne golemy zbliżyły się na tyle aby mogły atakować. Sophie podbiegła do jednego omijając jego powolne aczkolwiek silne ciosy. Atak nie był dobrym pomysłem ze względu że nic by to nie dało. Ostrze się ześlizgiwało z iskrami po skale. Sophie szukała słabego punktu tych potworów. Zauważyła że wszystkie skały z których zbudowane są golemy łączy fioletowa wiązka magii. Miedzy głową a tułowiem był była ona najgrubsza. Jeden cios aby przerwać tą wiązkę powinien załatwić sprawę. Gdy Sophie udało się przerwać wiązkę, przeszyła ją dość nieprzyjemna energia. Nie było to jedno z przyjemniejszych doznań ale golemy po tym rozpadały się jak domki z kart.
-
Ostatni raz piję drinka przed śniadaniem
-
Raz RD śmierć http://www.facebook.com/agata.skalska.33
-
Jest avatarem PP i jej wyznawcą. W sygnaturze jest dość różowo. Ma więcej lat ode mnie.
-
Ma dość dziwne OC