Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Krew powoli kapała na ziemię. Powstrzymałam się przed rzuceniem się na generała. Jacob ostrzegał mnie przed takimi jak on. Pewnie też uczęszczał do watahy wojskowej. Postanowiłam innego zagrania. - A więc twój wniosek w sprawie Omeg został odrzucony, a nie wszczynanie wojny zostało zdeklarowane na glinianej tabliczce. Jakieś uwagi? - Tak. Proszę następnym razem pilnować swoich pachołków jak i samego siebie, Charlesie. - Zamilcz ! zanim znów zostaniesz Omegą - warknął generał. - Nie możesz używać mego imienia - powiedział przewodniczący rady z lekką irytacją - Czemu niby? Jesteście tylko Alphami, służycie do tego. - za każdym słowem, generał stawał się purpurowy z gniewu, a przewodniczący bladł - Jesteście nic znaczącymi kleszczami, które żyją w swoim świecie. Ten ich sam świat jest nic warty. Myślicie że jesteście pępkiem świata, najważniejsi i najlepsi. Jedna Omega jest o wiele warta niż całe wasze skupisko, bez uczuciowych Alph. I jak mówiłam zostaniecie zauważeni, gdy jak kleszcz wgryziecie się i będziecie utrudniać życie. Wokół nas po mojej wypowiedzi panowała cisza. Napięcie można było kroić ogonem. Czekałam na ruch przewodniczącego rady. Na jego czole pojawiła się pulsująca żyłka. Gdy ogarnął to wszystko co mu powiedziałam. Ogłosił wyrok na mnie. Miałam zostać stracona tu i teraz. Myślał że jeden osiłkowaty generał wystarczy. Zdziwił się gdy ten zaślepiony wściekłością popełniał takie błędy jak atak z frontu z krzykiem. Gdy w końcu opanował swój gniew, zaczął walczyć rozważniej. Ale przy dużej ilości skał, uskakiwała odbijając się od nich. Moja wygrana nie trwała długo. W czasie przeskoku nad nim złapał mnie za łapę i przekręcił pysk. Na szczęście zdążyłam się uwolnić, bez połamania. Gdy zaczęło robić się gorąco. Z rozpędem wskoczyłam na stół radnych. Po wyklinałam wszystkich. Główny radny, Charls, został prze zemnie zrzucony. Wszczęłam alarm iż moja misja jest wykonana. Chwyciłam tabliczkę i zaczęłam uciekać. Jeśli moja łapa nie zacznie boleć za 20 min będę przy granicy.
  2. Miałam nadzieję że szybko to zleci. Omówię z wilkami sprawę, później z radą, a po zatwierdzeniu bunt z Omegami. Będę miała podpis rady o niewszczynanie wojny z nami jak i zamieszanie, które doprowadzi do postawienie praw Omeg na nogi. Trafiłam do obozowiska gdzie mi mówiła Iladri. Ciało Trace leżało przykryte liśćmi, czekające na pogrzeb. Obeszłam je szerokim łukiem. Po zebraniu wystarczający informacji, dowiedziałam się że Rada ze związku z zabiciem Trace'a znajdowała się dość blisko. W czasie podróży do gł. obozowiska, spotkałam szamana, takiego jak Mordimer. Pytałam się czemu nie jest na spotkaniu, ale okazało się że jego wataha odeszła od tego przywileju, a on sam jest już mało widziany. Szczerze nie wiedziałam co o tym myśleć. Opowiedział mi co jest najlepsze do smarowania grzbietu i jak pomóc mojej nadwyrężonej łapie wrócić do dawnej sprawności. 2 godziny później stałam przed radą tłumacząc moją watahę ze wszystkich zarzutów. - Kto jak kto, ale ty Nasza powinnaś bronić watahy, a szczególnie Trace'a - powiedział jeden ze starszyzny Miałam już zaprzeczyć, ale przerwał mi jeden ze starszych. Po kolejnej rozprawie na temat zmiany rady, byłam znużona, ale musiałam jeszcze coś załatwić. - Tak Naszo? Co chcesz jeszcze z nami omówić? - odpowiedział radny. - Ja chciałam omówić co kiedyś nie doszło do skutku - jeden wiedział już o co chodzi i chciała się sprzeciwić, ale jedynie mu to przerwałam - Teraz ja mówię! Chcę omówić tą sprawę z Omegami. Połowa pamiętających mnie wilków wiedziała co się święci i głęboko odetchnęła. - Tak nie może być, że zabijamy i poniżamy naszych braci. W czasie mojej wędrówki, napotkałam wiele watah i każda nie była taka jak nasza. - ... tłumaczyliśmy ci to już, to Omegi. Specjalnie do tego służą i nic tego nie zmieni. - Służą?! To nie są rzeczy! To takie wilki jak ja czy wy. Też czują i żyją! - warknęłam, podnosząc nieświadomie głos. - Zamilcz i tak daliśmy ci już dużo czasu. Sprzeciwiamy się tej decyzji. Koniec sprawy. - Nie nie koniec sprawy! Nie dam się odprawić z kwitkiem! - Nie podnoś głosu na radę, masz ich szanować, jak każdą alphę - powiedziała generał, który wcześniej został przedstawiony. To on robił z tych żołnierzy maszynki do zabijania, tak jak Trace'a. - Nie... Generał zareagował natychmiastowo, uderzając mnie w pyski. Pazury przejechały po przekątnej, w tej chwili miałam ślad przecinający czoło pyski i lewy policzek. Nie zatoczyłam się, tylko moja twarz obróciła się wraz z uderzeniem.
  3. Ekhem ty Red jako Rem jesteś na neutralach a Iraldi jest na polanie :I Tak na przygodę, tak zostawcie teren taaaak! zdobądźmy smoczy sojusz tak! najwyżej nas zjedzą lub zignorują, bo jesteśmy tylko marnymi wilkami tak! niech wschód zabierze teren TAAAAK! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Idąc do szpitala mamrotałam do siebie i w dodatku kłóciłam się ze sobą. Wchodząc do szpitala widziałam debatujące wilki nad...kamieniem?! Co do...? Później usłyszałam jedno słowo SMOK. Nie ... nie chciałam nawet o czymś takim słyszeć. Nagle zawróciłam zostawiając resztę nad jaszczurką w kamieniu. Postanowiłam porozmawiać z wilkami ze wschodu. Nie mogły mi nic zrobić. Nie zabiłam ani nie uszkodziłam ich wilka, więc byłam czysta. W dodatku byłam jedną z Alph. Tak to dziwne ja i Alpha, ale od Trace'a, oczywiście przed jego rozszarpaniem, dowiedziałam się o skończonej banicji i możliwości powrotu na stare śmieci. Ruszyłam przed siebie układając plan działania, a dokładnie dopracowując go.
  4. Zamiast robić inne zamówienia które dość czekają robię twoją :ming Wiem nie ma luny ale jakoś mi nie mogła się wpasować w ich towarzystwo
  5. Muszelkarzy padłam nie wiem czemu ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - W sumie to prawda - odwzajemniłam uśmiech - Jeszcze zaczniemy się żreć :I Wstałam i przeciągnęłam się. - Jak czegoś potrzebujesz wystarczy powiedzieć - zwróciłam się do Iladri. Poszłam na strumyk napić się zimnej wody.
  6. - No wiesz to jest namiastka tego wszystkiego co mogli zrobić. W sumie wolałabym skończyć jak Rem niż po kilku tygodniach dosłownie gnić w klatce. Ważne że czyścili mu te rany, to już o czymś świadczy. Ale wracając do tematu, Rem może wcale nie był więźniem, tylko czymś w rodzaju pomsty. W końcu zabił 2 braci Trace'a. Jakbyś ty zareagowała gdy jakieś wilki wchodzą na twój teren i zabijają twoje rodzeństwo. Z chęcią sama byś się odegrała na takim wilku, prawda?
  7. - Dzięki że nazwałaś mnie barbarzyńcą - zaśmiałam się ironicznie - Kiedyś należałam, może i nawet dalej należę do niej. Niestety muszę cię powiadomić że Trace był jednym z generałów stacjonujących w tej części. Nasza wataha jest zbyt związana z tradycją, jak i strategią więc najwyższego we władzy nie dali by ot tak przy granicy. To aż się prosi o zamach stanu. Ale mówiąc inaczej. U nas rządzi Rada, jest w niej jeden wilk przywódca. Ma równy stopień co inni ale to on zawsze ogłasza ostatnią decyzję. W radzie jest 10 wilków. Prawdopodobnie są gdzieś w centrum wschodu. - myślałam nad tym wszystkim, wojna na pewno zostanie rozpoczęta. Bałam się o watahę. Trace powiedział mi kiedyś przy granicy, że mogę wrócić do watahy. Oficjalnie minęło 500 nocy i skończyła mi się banicja. - Mam nadzieję, że nie rozpoczną wojny. Nawet takie wilki jak Asianna nie dały by pokonać ich. Są zbyt liczni, a rannymi się nie przejmują.
  8. Red, to co ja nie długo planuję będzie obejmowało -/+ 5 wilków ······························································································ W drodze do szpitala gdy rozdzieliliśmy się z Rem'em i Mordimerem, pocieszyłam Iladri. Gdy zbliżaliśmy się do polany Asianna drgnęła, rozkładając skrzydła. Gdy ją zostawiliśmy w szpitalu, Lejla mówiła coś do siebie. Zrozumiałam wszystko, ale nie chciałam teraz tego wyjaśniać. Wyszłam razem z Iladri, chciałam się dowiedzieć co się stało na wschodzie. - Więęc... może opowiesz mi o tym wszystkim co się działo bo nie jestem w temacie jak widać.
  9. - Nie musisz się obawiać o Rem'a. - uspokoiłam nową wilczycę - Mordimer i reszta szamanów uleczą go w 2-3 tygodnie i będzie zdrów jak ryba. Popatrzyłam po Rem'ie. Był strasznie pokaleczony. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, takie coś było normą na wschodzie. Jednak coś mnie tknęło, gdy zobaczyłam brak ogona Rem'a. - Rem przykro mi z powodu twojego ogona, ale zapewniam że idzie się przyzwyczaić po czasie. Może ci tylko brakować merdania nim. - zamilkłam na chwilę, aby przemyśleć pewną sprawę - No i Mordimer musi co dobrze go opatrzyć, bo jeśli wda się zakażenie, możesz pożegnać się z czuciem w tylnych łapach. - miałam zbyt dużo doświadczenia na ten temat, aby to ukrywać. Odwróciłam się do siostry Rem'a, wnioskując po tym jak go nazwała. - W sumie nie przywitałam się, jestem Nasza.
  10. - Nie wiem Lejla. - zobaczyłam pyłek na pysku Asianny - Ehhh ... Jacob bawił się kwiatkiem ? - westchnęłam. Słuchałam Mordimera o tym co mówił, że nasza wataha jest dziwna. - To się jeszcze zdziwisz - pomyślałam. Pomogłam Lejli zanieść Asiannę
  11. Clopficki też chcę dostęp ~~~~~~~~~~~~~~~~ Nie odpowiedzieli mi ale ja dobrze wyczułam o co chodziło. Rem był po prostu zmaltretowany, a Asianna i Jacob poharatani. Był na nich zapach wschodnich wilków. To wywołało we mnie falę domyśleń które doprowadziły że poczułam się słabo. Coś co może lub mogło mi pomóc, rozpadnie się w kilka chwil. Nie panikowałam. Czekałam jeszcze co mi inni powiedzą. Był jeszcze mały promyczek nadziei, ale nadzieja jest matką głupich.
  12. Powiem tyle czytając to wszystko robiłam wielkiego facepalma Bećka ty jesteś samobójcą :O że kazałaś się zabic ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Siedząc na drzewie wyglądałam za naszą watahą. Lejla pobiegła w las, a Ihnes z Nivy ganiali za sobą (jakkolwiek to brzmi ). Zauważyłam jak kolejna procesja dosłownie szła. Asianna i Jacob leżeli na grzbietach Mordimera i Lejli. Rem był na grzbiecie jakiejś wilczycy. Zsunęłam się z drzewa i podbiegłam do grupki. Ze spokojem zapytałam co się stało. Kolejna potyczka ze wschodem nie wyjdzie na dobre, szczególnie jeśli była poważna, to może zaszkodzić moim planom, jak i całej watasze.
  13. Dżuma

    TwoKinds

    Ogłaszam wszystkim tu obecnym że szmeszek czy jak mu tam zmartwychwstał i jest nowa strona ^^
  14. Powiem tyle Are you kidding to me? ------------------x---------------- Świetnie się bawiłam oddałam później berka Ihnesowi. Wszysko bardzo dobrze sie układało. Miałm nadzieję, że to co planowałam od dawna wcielę w życie i nic mi w tym nieprzeszkodzi
  15. Gdy się przywitałam pobiegłam w stronę już 3 wilków aby oddać komuś berka. Rzuciłam się na Nivy mówiąc "Berek!" i uciekając jak najszybciej.
  16. @UP UP UP UP @UP UP UP @UP UP Bez komentarza :I Przez was muszę się pilnować przy określeniach byście nie mieli skojarzeń ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Gdy Ihnes oddał mi berka zaczęłam go gonić, gdy okrążaliśmy polanę zauważyłam Mordimera. Zatrzymałam się z impetem i przywitałam się z Mordimerem.
  17. eeee ok bezogonowce górą ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Wróciłam zza szpitala. Nie mogłam znaleźć tego co upuściła Asianna, dlatego że mi się nie chciało. Ihnes siedział sam na środku polany. Wyglądał na smutnego. Sama wiem że zabawa jest najlepsza na rozweselenie. Skradałam się z tyłu za Ihnesem i gdy byłam dostatecznie blisko, pchnęłam go łapą, i powiedziałam: - Berek! - pobiegłam jak najszybciej w przeciwnym kierunku.
  18. Przecież już nasza trójka wróciła ;A; A dwa jeszcze są Kolejna dwójka na polowaniu i tylko Rem jest poz granicą No i Kameleon bawi się ninje ^^ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Poszłam do szpitala zobaczyć jak się Mordimer czuje i czy zjadł swoje. Ku mojemu rozczarowaniu nie. Wyrzuciłam całe jedzenie . Na szczęście owoce były i plastry miodu też, więc deser załatwiony. Nad strumykiem akurat dość dużo przepływało ryb starczyła chwila aby złapać jedną z nich. Natarłam ją czosnkiem i zaniosłam do Ihnesa. - Smacznego - odpowiedziałam i poszłam poszukać reszty. Raindrops z Lejlą łaziły po lesie. Mordimer nie znalazłam, ale jego zapach nie wychodziło po za granicę watahy. Aith i Rema nie mogłam znaleźć. Ich zapach szedł za daleko aby stracić czas. Chciałam porozmawiać z Asianną, o wschodniej watasze. Zauważyłam ją tylko gdy zostawiała jakiś kamień i pobiegła w las. Niestety zanim dobiegłam do niej zniknęła między krzakami. Wróciłam się na polanę. Musiałam dalej rozmyślać nad złapanie między kruczki prawne radę. Było to trudne ale nie możliwe. ------------------------------------------ Trace patrzył się jak inne wilki wgryzają się w Rem'a. Na chwilę odszedł aby aby przynieść kolejną zabawkę dla swoich kolegów. Wcześniejszy wilk który przyłapał Ihnes'a na ich terytorium właśnie nadbiegał z lasu. - Trace, tamten mały wywinął się nam. Miałbym go gdyby nie jakieś dwoje wilków, które przybiegło w ostatnim momencie. Trace dalej patrzył się na wilka wzrokiem pytającym o szczegóły, ale w głębi siebie chciałby go już rozszarpać. - Wilczyca była bez ogona, z krótką sierścią, brązowe futro z domieszką rudego. Wilkowi się nie przyglądałem. Zaatakował mnie. Później ta wilczyca nas rozdzieliła i wykorzystała swoją szansę Omegi, cokolwiek to jest? - Że co proszę?! Jaką szanse? W naszym prawie takiego czegoś nie ma dla Omeg są zdegradowane i bez praw. I do twojej wiadomości ta wilczyca, to Nasza pierwsza Alpha która straciła tez zaszczyt i została Omegą. Ona jest podstępna, nie jest wielkiej siły fizycznej ale psychicznej tak. Potrafi każdemu wcisnąć kit. Okłamać go i wykorzystać. - uderzyła on z rozmachu wilka - Za to nie dostajesz jedzenia przez tydzień.
  19. - Gdybym wiedziała - westchnęłam - Ihnes masz mi obiecać że nie będziesz wychodził po za teren sam, ok? Nie chce po raz kolejny łazić za tobą. Jak chcesz mogę ci przygotować rybę z czosnkiem. Dobrze robi na poprawę odporności.
  20. Przecięłam kolejną wiązkę fioletowej energii. Za każdym razem czułam pustkę i chęć poddania się. Wiedziałam że to tak działa i muszę przywoływać dawki choć troszkę poważnego optymizmu. Golemy wychodziły z lasu. Było ich pełno. Pojawiały się się też kolejne rodzaje szybsze ale mniejsze. Rzucały też kamieniami, co było dość niebezpieczne. Poczułam promieniujący ból w skroni. Oberwałam jednym z kamieni. Zachwiałam się lekko. Obraz był zdublowany. Kilka chwil musiałam postać aby wiedzieć gdzie jestem. Zaatakowałam jednego z mniejszych. Po większym wysiłku przecięłam wiązkę.
  21. Truchtałam z Ihnesem i Jacobem przez las w milczeniu. Jedynie co jakiś czas Ihnes męczył Jacoba pytaniami, na które on odpowiadał krótkimi wyrazami. Zerkałam na nich co jakiś czas sprawdzając czy czasem Jacob nie zamierza rzucić się na Ihnesa. Rozmyślałam nad moim losem. Miałam dużo do załatwienia i to bardzo. Mój plan działania był taki wprowadzić mojego przeciwnika w pułapkę prawną, abym była bezpieczna i mogła wywalczyć coś co było zawsze moim celem. Z punktu widzenia każdego wilka zęby były najlepszym rozwiązaniem, ale moje zdolności były nijakie i niepotrzebne. Zbliżaliśmy się do naszego terenu.
  22. Ja jestem w gimbazjum i sypiam od 4-7 godzin. :/ A w wakacje i ferie powyżej 12 potrafię
  23. Kameleon przepraszam jeśli ci coś zrobiłam, wiem że cię uraziłam, tak jakby teleportując cię do początkującego stanu jakim jest polana. Przepraszam Mam zły humor i takie coś wychodzi na forum. Ostatni raz takie coś robię, po prostu jesteście mało realni. Różowy wilk ? Mam wrażenie że mało przekraczający świat realny jest Mordimer. Reszta niestety jesteśmy jak wilki z Czarnobyla świecące się z dziwnymi barwami i mocami. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ihnes zapytał się czy powinien coś wiedzieć. - Jedyne co na pewno jest ważne straciłam jedyną szansę w życiu aby prosić wschodnie wilki o łaskę, więc następnym razem wilki rozszarpią nas zamiast zostawiając.
  24. - Nie chcę aby komuś stała się krzywda. - powiedziałam spokojnie - Chcę tylko... W tym czasie wyskoczył Jacob z... kwiatkiem? W dodatku groził nim. Popatrzyłam na Ihnesa wyglądał jakby miał za chwilę przez to pęknąć ze śmiechu. Nasz "wróg" jak ja bym to określiła był pewny siebie, tak to pewnie z tych od rady. Jacob został zaatakowany i dwaj szamotali się. Jacob kazał nam uciekać. Nie posłuchałam tylko krzyknęłam najgłośniej jak mogłam: - Przestańcie! Obydwaj. - obaj zatrzymali się mając w pysku nie swoje łapy - Jacob nie przyszliśmy tutaj zabijać inne wilki. Jak ty byś zareagował gdyby ktoś ci wszedł na terytorium, też byś atakował znając ciebie. A ty... - podeszłam i rozdzieliłam dwóch samców i wskazałam na naszego przeciwnika - powiedz temu parszywemu Trace'owi że pamiętam co mi powiedział i korzystając z minimalnych praw Omegi wykorzystuję jedyną w życiu szansę i ciebie jako Alphę proszę. Tak proszę abyś odszedł i zostawił nas razem ze swoim stadem. - Dobrze - warknął.
×
×
  • Utwórz nowe...